Info
Ten blog rowerowy prowadzi Trollking z miasteczka Poznań. Mam przejechane 213051.35 kilometrów w tym 4.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 27.74 km/h i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 711922 metrów.
Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2025, Styczeń21 - 100
- 2024, Grudzień31 - 239
- 2024, Listopad30 - 201
- 2024, Październik31 - 208
- 2024, Wrzesień30 - 212
- 2024, Sierpień32 - 208
- 2024, Lipiec31 - 179
- 2024, Czerwiec30 - 197
- 2024, Maj31 - 268
- 2024, Kwiecień30 - 251
- 2024, Marzec31 - 232
- 2024, Luty29 - 222
- 2024, Styczeń31 - 254
- 2023, Grudzień31 - 297
- 2023, Listopad30 - 285
- 2023, Październik31 - 214
- 2023, Wrzesień30 - 267
- 2023, Sierpień31 - 251
- 2023, Lipiec32 - 229
- 2023, Czerwiec31 - 156
- 2023, Maj31 - 240
- 2023, Kwiecień30 - 289
- 2023, Marzec31 - 260
- 2023, Luty28 - 240
- 2023, Styczeń31 - 254
- 2022, Grudzień31 - 311
- 2022, Listopad30 - 265
- 2022, Październik31 - 233
- 2022, Wrzesień30 - 159
- 2022, Sierpień31 - 271
- 2022, Lipiec31 - 346
- 2022, Czerwiec30 - 326
- 2022, Maj31 - 321
- 2022, Kwiecień30 - 343
- 2022, Marzec31 - 375
- 2022, Luty28 - 350
- 2022, Styczeń31 - 387
- 2021, Grudzień31 - 391
- 2021, Listopad29 - 266
- 2021, Październik31 - 296
- 2021, Wrzesień30 - 274
- 2021, Sierpień31 - 368
- 2021, Lipiec30 - 349
- 2021, Czerwiec30 - 359
- 2021, Maj31 - 406
- 2021, Kwiecień30 - 457
- 2021, Marzec31 - 440
- 2021, Luty28 - 329
- 2021, Styczeń31 - 413
- 2020, Grudzień31 - 379
- 2020, Listopad30 - 439
- 2020, Październik31 - 442
- 2020, Wrzesień30 - 352
- 2020, Sierpień31 - 355
- 2020, Lipiec31 - 369
- 2020, Czerwiec31 - 473
- 2020, Maj32 - 459
- 2020, Kwiecień31 - 728
- 2020, Marzec32 - 515
- 2020, Luty29 - 303
- 2020, Styczeń31 - 392
- 2019, Grudzień32 - 391
- 2019, Listopad30 - 388
- 2019, Październik32 - 424
- 2019, Wrzesień30 - 324
- 2019, Sierpień31 - 348
- 2019, Lipiec31 - 383
- 2019, Czerwiec30 - 301
- 2019, Maj31 - 375
- 2019, Kwiecień30 - 411
- 2019, Marzec31 - 327
- 2019, Luty28 - 249
- 2019, Styczeń28 - 355
- 2018, Grudzień30 - 541
- 2018, Listopad30 - 452
- 2018, Październik31 - 498
- 2018, Wrzesień30 - 399
- 2018, Sierpień31 - 543
- 2018, Lipiec30 - 402
- 2018, Czerwiec30 - 291
- 2018, Maj31 - 309
- 2018, Kwiecień31 - 284
- 2018, Marzec30 - 277
- 2018, Luty28 - 238
- 2018, Styczeń31 - 257
- 2017, Grudzień27 - 185
- 2017, Listopad29 - 278
- 2017, Październik29 - 247
- 2017, Wrzesień30 - 356
- 2017, Sierpień31 - 299
- 2017, Lipiec31 - 408
- 2017, Czerwiec30 - 390
- 2017, Maj30 - 242
- 2017, Kwiecień30 - 263
- 2017, Marzec31 - 393
- 2017, Luty26 - 363
- 2017, Styczeń27 - 351
- 2016, Grudzień29 - 266
- 2016, Listopad30 - 327
- 2016, Październik27 - 234
- 2016, Wrzesień30 - 297
- 2016, Sierpień30 - 300
- 2016, Lipiec32 - 271
- 2016, Czerwiec29 - 406
- 2016, Maj32 - 236
- 2016, Kwiecień29 - 292
- 2016, Marzec29 - 299
- 2016, Luty25 - 167
- 2016, Styczeń19 - 184
- 2015, Grudzień27 - 170
- 2015, Listopad20 - 136
- 2015, Październik29 - 157
- 2015, Wrzesień30 - 197
- 2015, Sierpień31 - 94
- 2015, Lipiec31 - 196
- 2015, Czerwiec30 - 158
- 2015, Maj31 - 169
- 2015, Kwiecień27 - 222
- 2015, Marzec28 - 210
- 2015, Luty25 - 248
- 2015, Styczeń27 - 187
- 2014, Grudzień25 - 139
- 2014, Listopad26 - 123
- 2014, Październik26 - 75
- 2014, Wrzesień29 - 63
- 2014, Sierpień28 - 64
- 2014, Lipiec27 - 54
- 2014, Czerwiec29 - 82
- 2014, Maj28 - 76
- 2014, Kwiecień22 - 61
- 2014, Marzec21 - 25
- 2014, Luty20 - 40
- 2014, Styczeń15 - 37
- 2013, Grudzień21 - 28
- 2013, Listopad10 - 10
Wielkopolska - miejsca ciekawe
Dystans całkowity: | 2630.37 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 90:35 |
Średnia prędkość: | 29.04 km/h |
Maksymalna prędkość: | 60.00 km/h |
Suma podjazdów: | 10087 m |
Liczba aktywności: | 35 |
Średnio na aktywność: | 75.15 km i 2h 35m |
Więcej statystyk |
- DST 51.70km
- Czas 01:50
- VAVG 28.20km/h
- VMAX 51.30km/h
- Temperatura 14.0°C
- Podjazdy 218m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
Dętkowo i cmentarzowo
Wtorek, 1 listopada 2022 · dodano: 01.11.2022 | Komentarze 9
No i mamy listopad. Miesiąc paskudny, choć ten pogodowo zaczął się w miarę, choć znów mgliście.
Wyjazd mega późny, po jedenastej. Przez odsypianie, ale również przez walkę z oponą, która za cholerę się nie chciała ułożyć po wymianie dętki. Biła z jednej strony, a wszystkie znane mi patenty nie chciały zadziałać. Łącznie z potraktowaniem opony i koła... płynem do naczyń. W końcu jednak - jak mi się wydawało - było w miarę ok.
Trasa to kondominium (Poznań – Luboń – Łęczyca – Puszczykowo – Mosina – Krosinko – Dymaczewo
Stare – Dymaczewo Nowe – Łódź – Witobel – Stęszew – Dębienko – Trzebaw –
Rosnówko – Szreniawa – Komorniki – Luboń - Poznań), bo nie chciało mi się kombinować :)
Kawałek dalej po zrobieniu tego zdjęcia... zmieniałem dętkę :/ Najechałem na właz od kanalizy (na śmieszce!) tak mocno, że poszła od wewnętrznej strony koła. Druga w przeciągu doby.
Z ptaków tylko ledwo w mglistym klimacie widziany myszołów, do tego na samym krańcu zooma. Wklejam więc tylko, żeby coś było.
Co do 1 listopada - zapobiegliwie grobbing rodzinny wykonany został wcześniej, więc mogłem dzisiaj nawiedzić dwa miejsca na Dębcu. Pomnik rozstrzelanych przez hitlerowców na Dębinie...
...oraz opisywany już kilka razy przeze mnie cmentarz przy Samotnej. Wciąż klimatyczny.
- DST 56.10km
- Czas 02:00
- VAVG 28.05km/h
- VMAX 51.80km/h
- Temperatura 14.0°C
- Podjazdy 173m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
LechoCzechoRusowo
Piątek, 21 października 2022 · dodano: 21.10.2022 | Komentarze 8
No nie wyspałem się. Kropa dwukrotnie - po trzeciej i przed szóstą - postanowiła załatwić to i owo. Słodko.
Dobrze, że miałem jeszcze wolne i mogłem odespać. Finalnie wyjazd nastąpił dopiero w okolicach jedenastej.
Generalnie wyszło mi to na dobre, bo rano było pochmurno, a podczas mojej jazdy powoli wychodziło słońce. A w najważniejszym momencie zrobiło się wręcz idealnie.
Trasa południowo-zachodnia. Testowa, bo chciałem sprawdzić, jak wygląda sytuacja z remontami od Starołęki przez Czapury po Wiórek. Jakby ktoś chciał wiedzieć, to... lepiej nie wiedzieć. Jeden wielki armagedon - wahadło na wahadle, połowa asfaltu zryta, maskara. A całość to: Dębiec - Las Dębiński - Starołęka - Minikowo - Czapury - Wiórek - Sasinowo - Rogalinek - Rogalin - Mieczewo - Mościenica - Kórnik - Skrzynki - zemsta Adolfa - Borówiec - Koninko - Szczytniki - Sypniewo - Głuszyna - Starołęcka - Las Dębiński - dom.
Wspomnianym najważniejszym momentem była wizyta w Rogalinie. Dawno mnie nie było w tamtejszym parku, żeby odwiedzić Lecha, Czecha i Rusa, czyli tamtejsze dęby.
Lech częściowo potrzebuje już wspomagania.
Czech już niestety się poddał.
Najlepiej trzyma się Rus (bez skojarzeń, to na szczęście tylko drzewa) - ma w końcu dopiero 800 lat :) Piękny jest.
Wpadł mi w oko również jeden anonimowy.
Nie mogło zabraknąć sesji przy pałacu i okolicach.
Zemsta Adolfa niestety wciąż straszy :/
Zwierzakowo słabo. Tylko kruki podczas balotów :)
Udany wypad. A jutro ma padać :/
- DST 54.20km
- Czas 01:59
- VAVG 27.33km/h
- VMAX 50.50km/h
- Temperatura 6.0°C
- Podjazdy 203m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
Porannie i WPN-nie :)
Poniedziałek, 25 października 2021 · dodano: 25.10.2021 | Komentarze 10
Pierwszy - i ostatni w dzionek roboczy - wolny dzień w tym tygodniu. Plany dwa: znów się wyspać i nadrobić jesienne zaległości. Melduję wykonanie zadania :)
Rowerowy wyjazd przed dziesiątą. Dość chłodno, ale słonecznie. Wydawało się, że warunki świetne, ale w praktyce wyszło, iż ciężko się jedzie, bo wiatr kręcił w każdym kierunku, tylko nie tym mi sprzyjającym. Więc nawet nie walczyłem.
Trasa wschodnia: Dębiec - Las Dębiński - Minikowo - Starołęka - Czapury - Babki - Daszewice - Kamionki - Borówiec - Robakowo - Dachowa - Szczodrzykowo - Śródka - Krzyżowniki - Tulce - Żerniki - Jaryszki - Krzesiny - Minikowo - Starołęka - Las Dębiński - dom.
Poranna Dębina jak zwykle piękna.
Na S11 dzisiaj niewyjątkowy korek, ale wyjątkowo spory :)
Tyle o rowerze. Po południu zająłem się ważniejszą misją, czyli wypadem do WPN-u. Ten ostatni okazał się za wczesny, na Nadwarciańskim nie było jeszcze prawdziwych barw jesieni, dzisiaj za to już narzekać nie mogłem. Oto wycinek z tego, jak wygląda najfajniejszy szlak w najfajniejszym narodowym parku :)
Gnojnik miał swoje pięć minut. W końcu przyjrzałem się jego mordce - nie ma co, istny Venom :) W sumie fajnie, że są takie małe :) A przy okazji polecam "Przemianę" Franza Kafki - kto nie czytał, pilnie musi nadrobić.
- DST 102.50km
- Czas 03:39
- VAVG 28.08km/h
- VMAX 54.00km/h
- Temperatura 12.0°C
- Podjazdy 346m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
Sto na czterdzieści
Niedziela, 10 października 2021 · dodano: 10.10.2021 | Komentarze 18
Mało stówek w tym roku wpadło. Do tej pory jedna, a że prognozy jakoś tak średnio pozwalają wierzyć na jakieś dobre warunki w kolejnych dniach, dzisiaj udało się wykonać drugą. Więcej pewnie w 2021 roku nie będzie.
Decyzję przyspieszył fakt, że akurat dzisiaj pyknęły mi cztery dychy. Średni to motyw do świętowania, ale lepszy niż żaden, a czterystu robić zamiaru nie miałem :)
Wyjazd przed dziesiątą. Najpierw jednak musiałem znaleźć... rękawiczki z długimi palcami, bo było niewiele powyżej zera. Udało się.
Planu nie miałem, postanowiłem, że będę rzeźbił na żywo. Założenie było jedno: pod wiatr i z powrotem. Oczywiście jak zwykle się nie udało, bo gdzie ruszyłem, tam było w pysk.
Finalnie zrobiłem taką kombinację: Dębiec - Las Dębiński - Starołęka - Minikowo - Głuszyna - Sypniewo - Szczytniki - Koninko - Żerniki - Tulce - Krzyżowniki - Śródka - Szczodrzykowo - Dziećmierowo - Kórnik - Koszuty - Żabikowo - Środa Wielkopolska - Zaniemyśl - Łękno - Jeziory Małe - Jeziory Wielkie - Prusinowo - Bnin - Kórnik - Skrzynki - Borówiec - Kamionki - Daszewice - Babki - Głuszyna - Minikowo - Starołęka - Las Dębiński - dom.
W końcu miałem czas zatrzymać się na chwilę w Kórniku. To naprawdę fajne miejsce. Po raz pierwszy przyuważyłem "Tańczące", czyli rzeźby Agnieszki Ciszewskiej. Lepszej aury niż jesiennej chyba dla nich nie ma.
Zaraz obok stare rowery pomalowane na czerwono, dzięki czemu dostały nowe, już artystyczne życie.
Jest jeszcze "Melancholia"..
...oraz mój faworyt - "Polaków uśmiech własny" :)
Poza tym klasyki. Promenada...
...oraz zamek. Tym razem również z perspektywy pająka :)
W Dziećmierowicach wpadła zapomniana dożynka...
...a w Koszutach koźlaki.
Na a skoro Środa Wielkopolska, to wąskie tory. Udało się trafić na manewry.
A wczoraj Żona mnie zaskoczyła (nie tylko zamówioną personalizowaną koszulką jako uzupełnienie giftu, który otrzymałem już wcześniej) organizując spotkanie wśród przyjaciół. Otrzymałem prezentowy zestaw marzeń, który starczy mi na dłuuuugo :)
Tyle - kolejna jesień pyknęła, po czterdziestce jednak się żyje i udaje zrobić stówę. Co prawda w tempie emeryckim, ale jednak :)
- DST 68.10km
- Czas 02:34
- VAVG 26.53km/h
- VMAX 50.20km/h
- Temperatura 18.0°C
- Podjazdy 192m
- Sprzęt Czarnuch :)
- Aktywność Jazda na rowerze
Misja: Grzybno
Piątek, 27 sierpnia 2021 · dodano: 27.08.2021 | Komentarze 12
Wolny dzionek przed pracowitym weekendem. To nie mogło się zacząć inaczej jak... deszczem :)
Na szczęście był głównie poranny (no i wieczorny), potem odpuścił. Jednak początkowo chmury wisiały dość groźnie na niebie, więc ponownie do jazdy wybrałem Czarnucha. Jak się okazało - znów strzał w dziesiątkę. Czemu? O tym zaraz.
Najpierw o trasie - była ona południowa, ale w wersji rzadko wybieranej, bo zawierającej żałosną śmieszkę między Mosiną a Drużyną, której szosą nie tykam. Na mtb jakoś da się nią przejechać. Wpadło więc kółeczko: Poznań - Luboń - Łęczyca - Puszczykowo - Mosina - Krosno - Drużyna - Nowinki - Konstantynowo - Pecna - Grzybno - Żabno - Żabinko - Mosina - Puszczykowo - Łęczyca - Luboń - Poznań.
Co najważniejsze - rozpogodziło się, a nawet wyszło słońce. W najlepszym momencie, gdy znalazłem się w głównym punkcie programu, czyli nad stawami w Grzybnie. Zawsze koło nich przejeżdżałem szosą, więc widziałem niewiele więcej niż z pozycji drogi, dzisiaj za to w końcu mogłem pobawić się w eksplorację. I, cholera, warto było. Co prawda zrobienie jakiejkolwiek foty graniczy z cudem, bo teren jest mocno ograniczony widokowo - wszędzie wysokie szuwary i praktycznie zero odsłoniętych miejsc, ale coś tam się "upolować" dało. Już nie mówiąc o okolicy, która po prostu jest przepiękna i klimatyczna. Ryj mi się cieszył gdy tak spokojnie raz to sunąłem rowerem, raz spacerowałem.
A oto ptactwo. Czapla biała...
...czapla siwa...
...oraz mój osobisty "radoch" dnia. Łabędzie krzykliwe - w całym kraju populacja wynosi niewiele ponad 200 par, a w Wielkopolsce do tej pory jeszcze ich nie widziałem. Szczena mi opadła :) Szkoda, że były tak daleko i wspomniane szuwary utrudniały życie - foty więc mało wyraźne. Ale są. O dziwo cichutkie - łabędzie, nie foty :) A łyska gratis, bo wpadła w kadr.
Nie mogło zabraknąć żurawi. Chyba nad gorczycą, bo na rzepak tak już trochę późno.
Oj, czuję się zadowolony z tej wycieczki i wyboru pojazdu :)
Reszta fotek. Dworek w Grzybnie, który aktualnie jest siedzibą szkoły...
...dowód na to, że płaskie też może być piękne...
...mój ulubiony kanałek obok Pecny, aktualnie wyschnięty...
...oraz, żeby nie było tak miło, Polska.
Od jutra znów codzienny kierad :/ Dobrze, że dziś można było po prostu być, nie mieć.
- DST 55.30km
- Czas 02:11
- VAVG 25.33km/h
- VMAX 51.30km/h
- Temperatura 17.0°C
- Podjazdy 256m
- Sprzęt Czarnuch :)
- Aktywność Jazda na rowerze
Rezerwat "Trzcielińskie Bagno" oraz górskie źródło w Żarnowcu
Niedziela, 13 czerwca 2021 · dodano: 13.06.2021 | Komentarze 11
Pierwszym i głównym planem na dzisiaj było się wyspać. Udało się.
Drugim i już mniej istotnym planem było nie mieć żadnych planów. Pogoda nie zachęcała - wiało jak cholera, niebo było niepewne, jedynie temperatura (jakieś siedemnaście stopni) cieszyła.
Wspomniany wiatr wykluczył jazdę rozklekotaną szosą. Nie wyobrażałem sobie walki z podmuchami z przeskakującym napędem, więc Czarnuch był oczywistą oczywistością. A ja wpadłem na pomysł, żeby zrobić drugie podejście do Trzcielińskiego Bagna. Przy pierwszym popełniłem irracjonalny błąd, myśląc, że do rezerwatu pod Trzcielinem jedzie się od strony Trzcielina (jak mogłem?), tym razem byłem już lepiej przygotowany i z grubsza wiedziałem co i jak. Resztę zostawiałem żywiołowi.
Najpierw ruszyłem na południowy zachód, z Dębca przez Luboń, Komorniki, Szreniawę, Rosnówko, Dębienko do Dębna i Krąplewa, gdzie po przejechaniu pod "eską" w końcu trafiłem na właściwe ślady. Terenowe, błotne i piaszczyste. Prowadził mnie kierunkowskaz "żródełko", którego odwiedzać nie miałem, ale wyszło inaczej :) Przejechałem przez Wielką Wieś, udało się nawiedzić bagno (o tym za chwilę), następnie zaliczyłem Mirosławki, Tomice, Żarnowiec (też o tym poniżej), Podłoziny, a powrót to już asfaltowy odcinek z Dopiewa przez Dopiewiec, Palędzie, Gołuski i Plewiska do domu.
Fajnie się bawiłem, o czym za chwilę w fotorelacji. Te kilkanaście kilosów w terenie, gubienie się, kilka zakopań w piachu dobrze mi zrobiło i pozwoliło na resecik.
Zdjęcia. Na początek polne tereny zachodniego WPN-u, zdecydowanie mało popularnego, na szczęście :)
Misja zakończyła się sukcesem - dotarłem do celu :) Nie jest to jakieś intuicyjne, ale jak się już wie co i jak, wydaje się banalne. Niestety były dwa minusy - byłem za późno (koszt wyspania się) na uchwycenie ptaków oraz sama wieża widokowa była zamknięta z okazji lęgu muchołówek. Na to zły być nie mogłem, to nie zakaz z powodu budowy kolejnej śmieszki, więc przyjąłem ze zrozumieniem. A i tak uważam miejsce za świetne.
Jedynym "upolowanym" ptakiem była kania ruda. Skromnie i mało wyraźnie.
Aha, no i bociek w Wielkiej Wsi :)
Potem, lekko na czuja, przez miejscówkę o ładnej nazwie Tomice :)...
...trafiłem do źródełka w Żarnowcu. To jest w ogóle mega ciekawostka, że aż polecę Wikopedią: "jedyne w Wielkopolsce źródło typu wywierzyskokowego. Woda naturalnie i samoczynnie wypływa na powierzchnię ze zbocza wzniesienia. W Polsce tego typu źródła występują tylko w Tatrach na wyżynach jak np. Jura Krakowsko-Częstochowska. Od 1994 r. obiekt ten jest pomnikiem przyrody". I takie cudo mam jakieś 25 kilometrów od domu w Poznaniu :)
Są też klimatyczne schodki na górę, co prawda prowadzące donikąd, ale i tak są spoko :)
Dobrze się bawiłem. Mimo zakazu na samej wieży swoje pozwiedzałem, w końcu mam jeden temat, który mnie gryzł rozkminiony. I nawet ten cholerny wiatr aż tak mnie dzisiaj nie wkurzał :)
Aha, wyjątkowo chciało mi się zrobić Relive. Jak zwykle namieszane nieźle w tym filmiku (źle zgrane miejscówki ze zdjęciami), no ale skoro jest to jest :)
- DST 55.30km
- Czas 01:52
- VAVG 29.62km/h
- VMAX 50.40km/h
- Temperatura 28.0°C
- Podjazdy 97m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
(Nie)wąsko :)
Środa, 12 sierpnia 2020 · dodano: 12.08.2020 | Komentarze 10
A miało być tak:
Krótki wypad na agro. Czas wolny. Okazja do wyspania się, odpoczynku, relaksu.
Taaaa... Pod warunkiem, że pies nie dostanie rozwolnienia z radochy. A Kropie właśnie to się zdarzyło.
No nic, nie ma tego złego. Po genialnym wieczornym widoku na spadające gwiazdy (Noc Perseidów na zadupiu ma swój klimat, niestety żeby ją uwiecznić trzeba mieć jakiś nieziemski sprzęt), trochę później, czyli o godzinie piątej minut trzydzieści, mogłem dzięki psiej sra... to znaczy problemach z żołądkiem, podziwiać z tarasu malowniczo podnoszące się mgły.
Na rower miałem ruszyć wcześnie, ale się nie udało. Musiałem odespać.
Wyjechałem dopiero około 9:30, bez żadnego trybu :) Wiedziałem tylko, że jest gorąco, więcej niż pięć dych robić w związku z tym nie chcę, i mam zamiar pozwiedzać wschodnie rubieże. Znałem dwa krańce, nie do końca kojarzyłem środek. Start w Radzewicach bardzo mi się podobał, nie tylko z powodu klimatu wsi...
...ale i tego, że jedzie się jakoś tak dziwnie. Do przodu, nie stając na pierwszych pięciuset metrach cztery razy na czerwonym :) Jednak mimo to nie chciałem cisnąć, jechałem powoli, nastawiony na zwiedzanie. Minąłem Trzykolne Młyny, Czmoniec, Orkowo (pozdro!), Niesłabin, Zbrudzewo, Śrem.... nie, nie. wrróćć, tam rowerem się nie pojawiam, szkoda zdrowia, więc skręt na północ, przez dziwne kopalniane tereny do Zaniemyśla. Przez śniegi, przy prawie plus 30 :)
A skoro Zaniemyśl, to jedna myśl: czas znaleźć tamtejszą wąskotorówkę. Tam bowiem znajduje się końcowa stacja Średzkiej Kolei Wąskotorowej. Na starcie, czyli w Środzie Wielkopolskiej, już byłem, nie mogłem odpuścić więc takiej okazji. Miałem szczęście - akurat czekała na odjazd, co prawda nie parowa, a spalinowa, lokomotywa (FAUR L45H, lub jak kto woli - Lvd2) rodem z Rumunii.
Udało się wbić do środka :) Tak do lokomotywy...
...jak i wagonów.
Jest klimacik :)
Co mnie zdziwiło pozytywnie - sympatyczni ludzie. Pytanie o dojazd do kolejki wzbudzał ponadprogramową chęć pomocy, a gdy na chwilę zatrzymałem się jeszcze raz przy płocie śródedzkich wąskich torów, jeden z rowerzystów zapytał, czy może jakaś awaria i czy nie pomóc. Brawo.
Dalsza trasa to walka z asfaltami, które na odcinku Łękno - Jeziory Małe - Jeziory Wielkie - Prusowo - Biernatki - Bnin były rodem z Ukrainy. Na szczęście fajny klimacik sporo rekompensował. W Bninie znajduje się malownicze jezioro, ale oczywiście prywatne łapy już zrobiły swoje i dostać się nad nie nie jest łatwo. Znalazłem tylko jedną lukę. Czysto i cicho tam.
Aha, kotki były do przygarnięcia.
Po drodze zainteresował mnie jeszcze dworek, chyba w Prusowie.
Kórnik to już znane światy. Nic nowego mnie tam nie spotkało - zamek, promenada, stateczek na jeziorze, świniak :)
Czekając na światłach zakodowałem, że gminą partnerską Kórnika jest Bukowina Tatrzańska. Tutejsi urzędnicy muszą być zachwyceni okazją do testowania halnego :)
A na miejscu klasyczne klasyki...
...no i Kropka :)
Relive TUTAJ.
Nadrabianie BS-a opóźni mi się o co najmniej jeden dzień. Ale to zrobię, obiecuję :)
- DST 53.20km
- Czas 01:52
- VAVG 28.50km/h
- VMAX 51.00km/h
- Temperatura 10.0°C
- Podjazdy 265m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
Kierunek: żelastwo
Piątek, 20 marca 2020 · dodano: 20.03.2020 | Komentarze 23
Kolejny
dzień ogólnopolskiej ”kwarantanny”. Czytaj: na mieście korki
może nie takie, jak w zwykły dzień tygodnia, ale już jak rano w
sobotę – owszem. No ale trochę to zrozumiałe – nadeszły
paskudne czasy, gdy lepiej jest jeździć samochodem niż komunikacją
publiczną. Na szczęście rower pozostaje wciąż poza wszelkimi
kategoriami :)
Aha, z
informacji z trochę dalszej niż poznańska perspektywa –
koronawirus dotarł do Jeleniej Góry :/ Okazało się, że jej
nosicielem jest 71-letni emeryt, który dorabiał sobie w PKS-ie
kursami na trasie do Szklarskiej Poręby. Brawo.
Co do
dzisiejszego kręcenia – wiało z północny, tamże więc się
udałem. Czyli calutki Poznań z dołu na górę i z góry na dół
musiał zostać zaliczony. Na szczęście Wartostrada trochę
ułatwiła to zadanie. Wyszedł więc taki oto ”tamponik”: Dębiec
– Wartostrada – Chemiczna – Gdyńska – Koziegłowy –
Czerwonak – Owińska - Bolechowo – Promnice – Biedrusko –
Radojewo – Naramowice – Lechicka – Wartostrada – Dębiec.
Miałem
chwilę czasu, więc pozwiedzałem sobie po raz kolejny okolice
pałacu w Biedrusku. Cisza, spokój, żelastwo stoi jak stało. W
sumie fajny klimat.
W
Owińskach zatrzymałem się, żeby obejrzeć ruiny po byłym
szpitalu psychiatrycznym, o dość mrocznej przeszłości
(zamordowanie jego pacjentów przez Niemców w ramach akcji T4
podczas II Wojny Światowej). Niestety, ciężko ująć ten obiekt.
Pytanie do Marcina (BS-owy Lapec): wiem, że jako miłośnik GKS-u darzysz wielkim uczuciem Ruch Chorzów. To Twoje dzieło? :)
No i
jak zwykle jadąc odcinkiem Owińska – Bolechowo – Promnice –
Biedrusko musiałem walczyć z debilnymi zakazami jazdy rowerem oraz
abstrakcyjnymi, kostkowymi śmieszkami. Miałem więc czas, żeby
zdobyć koronny (nomen omen) argument, że zagrażają one zdrowiu i
życiu. Jak bowiem zachować odległość metra na czymś, co samo ma
niespełna tyle? Ha! :)
Aha,
faktycznie budują to, co widziałem jakiś czas temu u Kamila – objazd
brukowanego odcinka Wartostrady na wysokości Śródki. Pomysł
świetny, zdecydowanie ułatwi życie.
Kolejne dni zapowiadane są jako zimne i wietrzne. Ma to jeden plus - ludzkość może się w końcu pozamyka w chałupach.
- DST 55.10km
- Czas 01:58
- VAVG 28.02km/h
- VMAX 52.40km/h
- Temperatura 6.0°C
- Podjazdy 273m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
Rowerowo odfajkowane i poznańsko popyrowane
Niedziela, 6 października 2019 · dodano: 06.10.2019 | Komentarze 13
Pierwotnie miałem pomysł na sporo treści pisanej do tego wpisu, ale że założenia swoje, a życie swoje, to dziś będzie więcej obrazków, do tego niewiele rowerowych. Myślę, że i tak mało kto będzie narzekał :) Poza tym jest na tyle późna pora, że bełkot wyszedłby z tego większy nawet niż zazwyczaj :)
Ale pokrótce o kręceniu coś napisać trzeba. Miejmy więc to za sobą. Wykonałem dość męczącą, bo w znacznej części miejską rundkę (o dziwo, mimo niedzieli niehandlowej, ruch spory, a światła jak zwykle swoje) na północ, czyli z Dębca przez Górecką, Hetmańską, Grunwald, Jeżyce, Golęcin, Obornicką, Suchy Las, Morasko, Radojewo, Biedrusko, Promnice, Bolechowo, Owińska, Czerwonak, Koziegłowy, Gdyńską, Bałtycką oraz Wartostradę do domu.
Było zimno, z ciężkim powietrzem, więc ślamazarnie. Za to bardzo słonecznie, co przy niskich temperaturach cieszy.
A na popołudnie mieliśmy ustawioną z przyjaciółmi wycieczkę do... muzeum. Ale nie byle jakiego, tylko takiego, w którym jeszcze moje cztery litery nie miały okazji przebywać, co - jak się okazało - było zdecydowanym błędem. Bowiem Muzeum Narodowe Rolnictwa i Przemysłu Rolno-Spożywczego w Szreniawie, wbrew nazwie, okazało się fascynującym i mega ciekawym miejscem. Normalnie perełka. Do tego o zadziwiającej objętości, bo hektarów jest tam od groma. A okazją była świetna impreza, czyli "Poznańska Pyra" - święto tytułowej bulwy. Można było nie tylko posłuchać czystej gwary, zobaczyć chodzące ziemniaki, zjeść pyszny, wypiekany w zabytkowych piecach chleb, wziąć udział w wykopkach, ale też zobaczyć wiele, wiele świetnych eksponatów. No i nikt nie robił problemu z obecności Kropy - wręcz przeciwnie, panie z pewnej fundacji animalnej nawet stwierdziły, że była najładniejsza ze wszystkich obecnych tu czworonogów :)
Oto galeria:
Największą jednak atrakcją, jak na mój skromny gust, była działająca Hipolina, czyli ponad stuletni, wciąż jeżdżący lokomobil z zakładów Cegielskiego. Kopcił jak cholera, głośny koszmarnie, ale to sprzęt z duszą, w przeciwieństwie do większości aktualnie produkowanych puszek.
Nie mogło zabraknąć też - a jak - poszukiwań okazów rowerowych. Się znalazły, oczywiście :)
Zresztą trafiła mi się okazja nie byle jaka, bo dopytania mistrza bicykla o tematykę wymiany dętek w pewnym sprzęcie. Jak się okazało - nieistniejącą, bo wielkie koło dętki nie posiada, tylko jest wypełnione gumą. Podobno patent się sprawdza niezawodnie, ale dość często trzeba centrować koła.
No i na sam koniec wpadł jeszcze spacerek po WPN-ie, podczas którego wreszcie miałem okazję wejść na wieżę widokową, czyli do Mauzoleum Bierbaumów. Szkoda, że ludzi było sporo, więc nie dało się zrobić "czystego" zdjęcia, ale za to wstęp był o dziwo darmowy.
Fajny, dość intensywny dzień, który z założenia miał być odpoczynkiem, a w praktyce - padam na ryj :)
- DST 107.00km
- Czas 03:29
- VAVG 30.72km/h
- VMAX 57.30km/h
- Temperatura 28.0°C
- Podjazdy 445m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
Seta kościelna, czyli miś na dziś
Środa, 7 sierpnia 2019 · dodano: 07.08.2019 | Komentarze 19
Za zrobienie jakiegoś wspólnego dystansu z kolegą BUS-em wstępnie zbieraliśmy się od jakiegoś czasu, ale wciąż nie pasował któryś z terminów. W końcu jednak udało się zgrać i na wolną środę zaplanować wypad. To znaczy wrrróćć, ja tylko dałem znać, że mi pasuje, ustaliliśmy, że robimy stówę, mamy na nią ze wszystkim maks cztery godziny, a wybór szlaków zostawiłem towarzyszowi, który z natury nie rusza się z domu bez zamiaru zrobienia czegoś w granicach 100+.
Zbiórka została ustalona na punkt dziewiątą rano i niczym w zegarku każdy z nas pojawił się o tej godzinie na Rondzie Śródka (dotarłem tam oczywiście głównie Wartostradą), z którego bez zbędnych formalności udaliśmy się na wschód, czyli ulicą Warszawską, a następnie wzdłuż DK92. I tu, jako że z BUS-em jechałem już któryś raz, dość intuicyjnie poszła nam synchronizacja sposobu jazdy - ja, który jednak wolę zatrzymywać się na czerwonym, chcąc nie chcąc stawałem, a kolega mający do tego tematu, hmm, bardziej luźne podejście, swoimi sposobami mijał skrzyżowania. I każdy był zadowolony, bo jeden mógł oszczędzać siły na dalszą drogę, a drugi (to ja!) z musu cisnąć na pedały, żeby nadrobić różnicę :)
Tak było przez jakieś trzydzieści kilometrów - w tym czasie udało się minąć Swarzędz, Jasin, Paczkowo, Kostrzyn, Siedlec i dotrzeć do Nekli, gdzie nastąpił pierwszy przystanek. I to... przy kościele. Ale za to jakim! Na tyle specyficznym, że aż żal było go dokładnie nie obejrzeć, bo bardziej przypomina cerkiew niż typowe katolickie świątynie.
Po zaparkowaniu udało się wyhaczyć pewnego jegomościa koszącego trawę dookoła przybytku. A skoro już tam był, to nie omieszkałem zapytać, czy zamknięty kościół na pewno musi być zamknięty :) Okazało się, że niekoniecznie, owym jegomościem okazał się (sprawdziłem potem w necie, bo był w cywilu) proboszcz, który sam z siebie poleciał na plebanię po klucze i od strony zakrystii wprowadził nas do środka. A tam wiele smaczków, które naprawdę warto zobaczyć, zaczynając od rozet, przez bardziej klasyczne witraże, aż po zabytkowe obrazy, zawierające interesujące wschodnie motywy.
Co ciekawe, budynek nie jest specjalnie stary, bo budowany w latach 1899-1901, na miejscu drewnianej świątyni z XVIII wieku, jednak większość elementów pochodzi właśnie z tamtego okresu. Oprowadzający nas duchowny okazał się całkiem dobrze zorientowany, za co mu chwała, jak i za samą chęć pokazania tego, co najciekawsze. Rzadko chwalę za coś księży, więc tym bardziej brawa :)
Jedyne, co pozostało zagadką, to pytanie: skąd pomysł na taki bizantyjski wygląd?
Trochę czasu zeszło, trzeba było więc lekko przyspieszyć - do kolekcji zdjęć doszedł jeszcze tylko zabytkowy sprzęt przy niekielskim OSP...
...a my świetną leśną drogą dotarliśmy do Czerniejewa, gdzie oczywiście nie zamierzaliśmy korzystać z polskiej myśli technicznej.
Całkiem imponujący kościół Jana Chrzciciela został tym razem ominięty...
...lecz pałacu w Czerniejewie olać się, co zrozumiałe, nie dało. Przepiękny kompleks budynków, które powstawały od 1771 roku, wciąż robi wrażenie, choć ostra renowacja by się przydała, nie ma co ukrywać :)
Jednak i tak najbardziej urzekł mnie zagadkowo brzmiący Szlak Misiów, który odkryłem za mostkiem, sugerując się podróbą Uszatka :)
Dalsza część trasy to znów znakomity asfalt oraz wynalazki, których się wystrzegaliśmy.
Przez Wierzycę i wieś idealną dla propagandystów pewnej rządzącej partii...
...dojechaliśmy do Pobiedzisk, w których nakarmione zostały żappsy, do tego w cenach promocyjnych :) A dalej już świetna trasa przez Puszczę Zielonkę do Tuczna. Tamże zobaczyłem jedne z piękniejszych koni, jakie zdarzyło mi się "upolować".
Końcówka, czyli ostatnie 25 kilometrów, to już dobrze objeżdżone rejony - Karłowice, Wierzonka, Kobylnica, Janikowo, Bałtycka, Główna i do Śródki, gdzie nastąpił rozjazd - mnie czekał jeszcze kawałek po bruku i potem Wartostradą do domu.
BUS - dzięki za walkę, motywację do sety oraz za pomysł na trasę, było ciekawie, do tego udało się zdobyć "bonusa" w postaci kompleksowego odwiedzenia kościoła w Nekli, pustego, czyli najciekawszego. Wiatr momentami był upierdliwy, ale jakoś udało się wycisnąć przyzwoitą średnią. Szkoda tylko, że pod koniec już łeb mi pękał, bo zrobiło się dla mnie zdecydowanie za ciepło. Na całe szczęście udało się przejechać bez zagrożenia burzami - te przyszły do Poznania dopiero po południu.
Zdecydowanie pozytywny wyjazd :)
Poniżej trasa, a Relive TUTAJ.