Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Trollking z miasteczka Poznań. Od listopada 2013 przejechałem 197028.90 kilometrów i mniej już nie będzie :) Na pięciu różnych rowerach jeżdżę z prędkością średnią 27.89 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Trollking na last.fm

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Październik, 2019

Dystans całkowity:1787.85 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:65:12
Średnia prędkość:27.42 km/h
Maksymalna prędkość:63.40 km/h
Suma podjazdów:7754 m
Liczba aktywności:32
Średnio na aktywność:55.87 km i 2h 02m
Więcej statystyk
  • DST 61.80km
  • Czas 02:10
  • VAVG 28.52km/h
  • VMAX 50.70km/h
  • Temperatura 2.0°C
  • Podjazdy 210m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Po 0,7 :)

Czwartek, 31 października 2019 · dodano: 31.10.2019 | Komentarze 15

Dziś rano na start walnąłem sobie 0,7. Przynajmniej tyle pokazało mi się na termometrze :) Potem jednak już było istne szaleństwo, bo wskaźnik pod koniec jazdy pokazywał nawet plus trzy stopnie.

Czyli upałów nie było :) Natomiast co do wiatru, to muszę go:

a) pochwalić - bo wiał słabo;
b) skrytykować - bo wiał z południa, gdy jechałem na południe, a z północny, gdy zrobiłem nawrotkę i jechałem na północ. Co ciekawe, flagi pokazywały, że mi pomaga, co te kilkadziesiąt centymetrów ponad kierownicą w ogóle się nie potwierdziło.

Czyli komfortowo też nie było :)

Trasa: klasyczne "kondominium": Poznań - Luboń - Łęczyca - Puszczykowo - Mosina - Krosinko - Dymaczewo - Łódź - Witobel - Stęszew - Dębienko - Trzebaw - Rosnówko - Szreniawa - Komorniki - Poznań.



Kontrola temperatury. I tak wolę taką niż +30 :)


A tu miałem problem, żeby dziada stęszewskiego dogonić. Ostry zawodnik. Szkoda, że elektryczny :)

Dystans zawiera "dopracówkę".


  • DST 63.30km
  • Czas 02:15
  • VAVG 28.13km/h
  • VMAX 50.70km/h
  • Temperatura 3.0°C
  • Podjazdy 227m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Minus, ale plus

Środa, 30 października 2019 · dodano: 30.10.2019 | Komentarze 8

Znalazłem kolejny plus zmiany czasu na zimowy (prócz tych oczywistych). Bowiem gdybym musiał ruszyć dziś po "starej" godzinie ósmej, kręciłbym w lekkim przymrozku. A tak? Pełen komfort - plus trzy na termometrze :) I ten plus jest zdecydowanie plusem dodatnim.

Trasa dzisiejsza to z grubsza to, co wczoraj, ale szosą i bez lasu, czyli z Dębca przez Górecką, Łazarz, Grunwald, Jeżyce, Golęcin, Strzeszyn, Psarskie, Kiekrz, Rogierówko, Sady, Swadzim, Batorowo, Lusowo, Zakrzewo i Plewiska do domu. O tak.

Chęć do jazdy wróciła po wczorajszym terenowaniu się, ale w zamian została zmasakrowana już niedługo po wyruszeniu, bo wszędzie korki były tak okrutne, że musiałem ratować się jazdą jakimiś bocznymi uliczkami Łazarza, koło Areny, a czasem nawet przepychać się delikatnie pod prąd, bo inaczej stałbym pewnie jeszcze do teraz. Oczywiście czerwone światła zrobiły swoje, więc pierwsze kilkanaście kilometrów to niczym walka mrówki z zasypującym ją piaskiem. 

Odżyłem - jak zwykle - dopiero na Koszalińskiej. Dziś jesiennej.

Fajne było to, że nie wiało mocno. Niestety, miasto mnie tak zmasakrowało, że odrobić średniej już nie dałem rady. A i wspomniana temperaturka motywowała ku temu średnio.

Dystans zwiera dokrętkę do pracy.


  • DST 51.60km
  • Czas 01:59
  • VAVG 26.02km/h
  • VMAX 51.10km/h
  • Temperatura 7.0°C
  • Podjazdy 207m
  • Sprzęt Czarnuch :)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trójjeziornie

Wtorek, 29 października 2019 · dodano: 29.10.2019 | Komentarze 9

Dziś - z okazji wyjątkowo wolnego dnia - napięty plan miałem głównie rano :) Po południu za to znalazło się minimalnie więcej czasu (dwie i pół godziny), który mogłem wykorzystać rowerowo, ale było tak szaro i ponuro, do tego z ryzykiem opadów, że postanowiłem wykorzystać go inaczej niż zazwyczaj, czyli dając odpocząć szosie. Decyzja taka przyszła mi bez bólu, bo szosowanie ostatnimi czasy to bardzo średnia przyjemność, tak z powodu wszędobylskiego wmordewindu, jak i wybitnie ciężkiego powietrza.

Muszę przyznać, że te dzisiejsze "alternatywne" kręcenie dało mi sporo radochy. Oczywiście głównie jest to zasługą kilkunastu kilometrów przejechanych w terenie, czyli - nie ma co ukrywać - łapaniu ostatnich podrywów złotej jesieni. Bawiłem się świetnie, bo poruszanie się po tych szlakach właśnie teraz, a nie wśród tłumów korkujących je latem, to świetne doznanie.

Trasa to północna pętelka: Dębiec - Hetmańska - Grunwald - Jeżyce - Ogrody - Rusałka - Strzeszyn - Kiekrz - Rogierówko - Kobylniki - Sady - Swadzim - Batorowo - Wysogotowo - Skórzewo - Plewiska - Poznań.

Nie ma się co rozpisywać, lepiej wkleić foty. Dodam, że wszystkie tutaj, bez żadnego wyjątku, pochodzą z terenu Poznania. To tak żeby trochę powalczyć ze stereotypem miasta-blokowiska :)

Wjazd w teren nastąpił przy pandzie :)
Panda tunelowa, Ogrody, Poznań
Potem chwila na Rusałką...
Zerknięcie na Rusałkę, Poznań
...i pięknym szlakiem...
Gdzieś pomiędzy jeziorami, Poznań
Uwaga, konie! Poznań
...nad Strzeszyńskie. Oj, nad nim było najwięcej zabawy :)
Pomost na Jeziorze Strzeszyńskim, Poznań
Plażomost, Poznań Strzeszyn
Cisza, spokój, zimno..., Poznań Strzeszyn
Chwila na plaży, Poznań Strzeszyn
Zerknięcie pierwsze, Poznań Strzeszyn
Drzewiej tu wciąż bywa, Poznań Strzeszyn
I jeszcze raz, z lekką korektą, Poznań Strzeszyn
Spojrzenie z daleka, Poznań Strzeszyn
No i kurs pomiędzy tym, co w lesie najlepsze...
I srrrruuuu :), Poznań
Uroczysko, trasa za poznańskim Strzeszynem
...nad trzecie jezioro, czyli Kierskie. Niestety pełne zasieków. A szkoda :/
Punkt widokowy, Poznań Kiekrz
Zdjęcie znad płotu, Jezioro Kierskie, Poznań
Na koniec rzut okiem na drewniany wiatrak w Rogierówku. Tu też kolejne "niestety": jakiś czas temu zmarł jego "kustosz", a wraz z nim zniknęła charakterystyczna rzeźba kierująca ku zabytkowi.
Zabytkowy wiatrak, Poznań Rogierówko
Fajnie było, nawet mimo ostatnich kilometrów w deszczu :) Wróciła chęć na rowerowanie. Szkoda tylko, że na kolejne poranki zapowiadane są przymrozki, a i ja będę musiał już znów wrócić na szosę, bo czasu przed pracą na teren nie znajdę.

Aha, mam nadzieję, że udało mi się pokazać "inny" Poznań :)
Kategoria Terenowo


  • DST 62.70km
  • Czas 02:19
  • VAVG 27.06km/h
  • VMAX 51.60km/h
  • Temperatura 6.0°C
  • Podjazdy 149m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Walcząc z Jarosławem

Poniedziałek, 28 października 2019 · dodano: 28.10.2019 | Komentarze 9

Jarosław zdominował sytuację w Polsce. To kawał gnoja. Zimny, momentami bardzo porywczy, brzydki i niebezpieczny. Do tego - mimo najszczerszych chęci - nie ma za bardzo póki co opcji, żeby pozbyć się go z kraju.

Chodzi oczywiście o niż o nazwie Jarosław, który do nas się dopchał. Jeśli ktoś miał inne skojarzenia, to... cóż, jeszcze nikomu nie da się ich zakazać :)

Oj, istna rzeź dzisiaj była. Zdarzały się momenty, gdy naciskając z całej siły na pedały, udawało mi się resztkami sił jechać jakieś 22-23 km/h. No a po nawrotce niby momentami istniał jakiś powiew w plecy, ale - jak się okazało - jednak preferował on boczne uderzenia. I temperatura - sześć stopni, a odczuwalne, hmmm, pewnie coś koło zera. W związku z tym średnia dostosowała się do warunków.

Trasa to zachodni robal: Poznań - Plewiska (przed nimi musiałem zrobić nawrotkę i pojechać objazdem, bo korki były kilometrowe) - serwisówki - Dąbrówka - Palędzie - Dopiewiec - Dopiewo - Podłoziny, tam nawrotka - Dopiewo - Dopiewiec - Palędzie - Gołuski - Plewiska - Poznań.

Jarosław był groźny, lecz momentami świetlisty...
Atak Jarosława - niż malowniczy :)
...choć chwilami wiatr aż mi wybierał ostrość z telefonu :)

W Podłozinach postanowiłem sprawdzić, czy może jakimś cudem ktoś wpadł na genialny pomysł poprowadzenia dalej asfaltu.

No ale póki co nie wpadł :)

Za to po raz pierwszy niedaleko stamtąd, zaraz przy torach kolejowych, natrafiłem na takiego oto Jezusa. Jest tak klimatyczny, że aż zasługuje na obszerną galerię. Szacun, bo ktoś wykonał kawał dobrej, a co najważniejsze gustownej roboty.
Podłoziny - kawałek lasu, rzecz tu niespotykana

Jezus klimatyczny
Jezus - pozycja boczna
Jezus - wersja en face
Na czasy
Czasy mamy "...owe", więc wszystko na miejscu :)

Udało mi się też doczłapać rowerem do pracy. I wrócić.


  • DST 61.70km
  • Czas 02:12
  • VAVG 28.05km/h
  • VMAX 60.60km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • Podjazdy 207m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zmiennoczasowo

Niedziela, 27 października 2019 · dodano: 27.10.2019 | Komentarze 11

Ostatnia niedziela października jest moim ulubionym - zaraz po Tłustym Czwartku - dniem w roku. Z powodu oczywistego - budzę się o siódmej, a tu... szósta. Czyli godzina spania gratis. Genialna sprawa :) Dlatego właśnie będę zawsze bronił zmiany czasu na zimowy. W drugą stronę niekoniecznie :)

W związku z powyższym nawet udało mi się wyspać. Rzecz niespotykana. Dzięki temu miałem nawet jako taki zapał do jazdy, oczywiście storpedowany już po wyruszeniu, gdy wiatr kilkukrotnie bardzo chciał mnie zrzucić z siodełka. Od razu wiedziałem, że walka nie ma sensu, zrobiłem więc spokojne, niewymuszone "kondominium", ale w wersji klasycznej, czyli z Poznania przez Luboń, Łęczycę, Puszczykowo, Mosinę, Krosinko, Dymaczewo, Łódź, Witobel, Stęszew, Dębienko, Trzebaw, Rosnówko, Srzeniawę i Komorniki do Poznania.

Pogoda - prócz wiatru - do połowy trasy była jeszcze całkiem przyzwoita...


...a potem zaczęła się pieprzyć.


Na szczęście zdążyłem doczłapać suchy do domu, a nawet w takiej samej formie dojechać do pracy. Jak wrócę - jeszcze nie wiem :)

Przed Stęszewem natrafiłem na nowe stado - tym razem to już na pewno gęsi. Te cholery też niestety żerują na tyle daleko, że zdjęcia się nie da dobrego zrobić. W sumie się im nie dziwię - im dalej od człowieka, tym dla nich lepiej i bezpieczniej.

Od jutra zimno i jeszcze bardziej wietrznie :/


  • DST 65.10km
  • Czas 02:22
  • VAVG 27.51km/h
  • VMAX 51.60km/h
  • Temperatura 14.0°C
  • Podjazdy 227m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kryzysowo i zawiszowo

Sobota, 26 października 2019 · dodano: 26.10.2019 | Komentarze 28

Oj, kryzys trwa. Być może to z przemęczenia po krótkim urlopie, być może przez poranne wstawanie, żeby zdążyć pokręcić przed pracą, być może zmasakrowanie dość upierdliwym, bo zmiennym non stop (a i dziś już całkiem solidnym) wiatrem, a może po prostu nogi mi już dają znać, że czas odpocząć. Wpadło w końcu w tym roku ponad 16 tysięcy kilometrów na dwóch kółkach, co co prawda dupy ten wynik nie rwie, jednak człowiek (czyli ja) młodszy z roku na rok nie jest. No nic, na razie mi szkoda tracić suchych dni, ale podobno od następnego tygodnia ma być paskudnie, więc pewnie się zregeneruję.

Tymczasem... dziś znów walczyłem. Nie, źle napisałem, poruszałem się jak mucha w smole :) Podmuchy mnie momentami masakrowały na otwartych przestrzeniach, a pomocy nie dawały żadnej, nawet gdy flagi pokazywały, iż jest teoretycznie inaczej. Stąd ponownie wynik poniżej krytyki. Marnym pocieszeniem jest (ale jakimś tam jest), że od co najmniej kilkunastu dni widuję po drodze znajome twarzy szosowych napinaczy, którzy według Stravy też się nie mogą rozpędzić.

Trasa to "kondominium", ale odwrotne: Poznań - Luboń - Komorniki - Szreniawa - Rosnówko - Trzebaw - Dębienko - Stęszew - Witobel - Łódź - Dymaczewo - Krosinko - Mosina - Puszczykowo - Łęczyca - Luboń - Poznań.


Do pracy znów rowerem - i o dziwo lepiej mi się jechało Czarnuchem niż szosą. Świat się kończy :)

Wczoraj zmroziła mnie informacja o tym, że były poseł PiS-u oraz LPR-u Artur Zawisza potrącił w Warszawie rowerzystkę, legalnie przejeżdżającą pasem rowerowym. Ok, zdarza się, jednak smaczku całej sytuacji dodaje fakt, iż ów zawsze naładowany frazesami prawicowy polityk kilka lat temu... stracił prawko za jazdę po pijaku i teraz jechał bez uprawnień. Ale dziś, gdy usłyszałem w radio, że tego samego dnia, kilka godzin później, policja złapała go znów za kółkiem, buchnąłem takim śmiechem, że mogłem spowodować małe tsunami. Całą drogę powrotną miałem ustawioną - oj tak, "elity" od zawsze mieliśmy i mamy prima sort :)


  • DST 61.20km
  • Czas 02:11
  • VAVG 28.03km/h
  • VMAX 51.50km/h
  • Temperatura 12.0°C
  • Podjazdy 152m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Świątecznie :)

Piątek, 25 października 2019 · dodano: 25.10.2019 | Komentarze 14

Kolejny wypad z tych, które radości za wiele nie dawały, za to wymęczyły siermiężnie. Powietrze rano ciężkie, mgły co prawda nie tak gęste jak ostatnio, ale przynajmniej w początkowej fazie jazdy wymuszające na kręcenie w pełnym oświetleniu, już nie tak ciepło, no i znów ten wiatr - niby słaby, ale w niepojęty sposób (bo wciąż nie ogarniam jego wredoty) potrafiący wiać mi w pysk podczas jazdy w obydwie strony.

Trasa to zachodnie pola: Poznań - Luboń - Wiry - Komorniki - Rosnowo - Chomęcice - Konarzewo - Trzcielin - Dopiewo - Dopiewiec - Palędzie - Gołuski - Plewiska - Poznań. Relive TUTAJ.

Jedyne co mi się podobało to zorzowe widoczki.
Mglisty zachód
Płaskość senna
Zaduma poranna
Rowerowo-drzewna zorzowość
Półleśność zorzowa
A na koniec włączę nastrój świąteczny, bo dziś... Dzień Kundelka. Więc chill pełny :)
Dzień kundelka, więc chill... :)
Dystans poszerzony o dojazdówkę do pracy.


  • DST 52.30km
  • Czas 01:56
  • VAVG 27.05km/h
  • VMAX 50.80km/h
  • Temperatura 13.0°C
  • Podjazdy 210m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Ciężkawo

Czwartek, 24 października 2019 · dodano: 24.10.2019 | Komentarze 6

Drugi (i ostatni w tym tygodniu) dzień "wolny". Czyli padam na ryj :)

Jak zwykle bowiem musiałem ogarnąć miliard rzeczy, w tym odebrać paczkę z "ą-ę" żarciem dla psa czy wykonać ulubioną misję feministek, czyli wtargać nową kanapę na drugie piętro ze sklepu po drugiej stronie ulicy. Bo skoro przyjaciel się zaoferował, że pomoże, to zamawianie transportu nie miało sensu. Misja się udała, a przy okazji jeszcze "trzeba" było wykonać spacer po Dębinie, z Kropą oraz... wózkiem zawierającym dziecięcą wkładkę w środku*. Nie, spokojnie, nie moją :) Grunt, że dzięki temu niespełna roczna Hania spała snem sprawiedliwych, a przy okazji przekonałem się, że będą z niej ludzie, bo uspokaja się, a nawet pyszczek jej się radośnie rozjaśnia, na słowa "szatan", "666" oraz "piwo" :)

A wcześniej wpadło rowerowanie, jednak było ono najgorszym elementem dnia. Bowiem jechało mi się jakoś mega ciężko, nie wiem, czy z powodu wiatru, który znów zdecydowanie przyspieszył, zachowując swą wmordewindowość, czy może z powodu gęstego powietrza, a może z powodu dość niskiej temperatury, odczuwalnie jeszcze niższej przez podmuchy? Pewnie chodziło o kumulację tych wszystkich elementów. Na średnią nawet więc nie patrzyłem, kręciłem emerycko, tym bardziej, że sporo razy się zatrzymywałem po drodze, co jak wiadomo zabija wszelkie wyniki.

Trasa to lekko odchudzony "mumin": Dębiec - Hetmańska - Starołęcka - Minikowo - Jaryszki - Koninko - Szczytniki - Sypniewo - Głuszyna - Babki - Czapury - Wiórek - Sasinowo - Rogalinek - Puszczykowo - Łęczyca - Luboń - Wiry - Poznań.







A Nadleśnictwo (jak na moje już Pod-ło-leśnictwo) Babki wciąż poszerza nam horyzonty... :(

* - mamusie i tatusie, to tylko figura retoryczna. Nie bierzcie jej do siebie, a już na pewno nie do swoich dzieci :)


  • DST 54.35km
  • Czas 01:56
  • VAVG 28.11km/h
  • VMAX 50.80km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • Podjazdy 264m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Turtlesowo

Środa, 23 października 2019 · dodano: 23.10.2019 | Komentarze 20

Wpadł mi dziś dzień wolny, ale jak zwykle szybko wypadł :) Bowiem tu załatwianie kilku rzeczy na mieście, tu wybieganie Kropy, tam (czyli w sumie znów tu) konieczność bytności w domu, bo kładą nam na klatce nowe kable (a przy okazji w końcu mają zamiar ją wyremontować) i bardzo chciano przebić nam ścianę. I tak dzień zleciał.

Pogodowo było całkiem fajnie - prócz wiaterku (niesilnego) trzymającego poziom kręcenia z ostatnich dni. Czyli wryjowind permanentny. Za to temperatura milusia, mgieł chwilowo brak, a słońce przyjazne.

Wykonałem "kórełko", czyli z Poznania przez Luboń, Łęczycę, Puszczykowo, Rogalinek, Rogalin, Mieczewo, Moszczenica, Kórnik, Skrzynki, Borówiec, Koninko, Jaryszki, Minikowo, Starołękę i Lasek Dębiński do domu.

Zaliczyłem miejsca klasyczne, w tym puszczykowską Niwkę, którą wciąż chyba chcą wyciąć, zamiast zgodnie z logiką wyciąć śmieszkę...
...a mają to wyciąć :/ - Puszczykowo
...oraz kilometrową Zemstę Adolfa (Skrzynki/Borówiec). Też nie do ruszenia :/
Zemsta Adolfa - Borówiec
Sezon wciąż trwa, więc grzybiarki nie dziwią. W tle, w osobówce, jakiś mykolog, z którym chwilę wcześniej omawiane były zapewne kwestie przynależności systematycznej grzybów (domena: jądrowce).

A na "mojej" Dębinie...
No cóż, że szosą? - Las Dębiński, Poznań
...wciąż w jednym i tym samym miejscu wygrzewa się zupełnie niewojowniczy żółw. Już go nawet nazwałem - Dębinello :)
Żółw wygrzewacz - Las Dębiński, Poznań


  • DST 56.10km
  • Czas 02:00
  • VAVG 28.05km/h
  • VMAX 51.00km/h
  • Temperatura 11.0°C
  • Podjazdy 161m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kawowo

Wtorek, 22 października 2019 · dodano: 22.10.2019 | Komentarze 13

Gdy spojrzałem rano za okno, zobaczyłem coś w stylu tego, na co woda gotowała mi się w czajniku. Bo dziś miałem ochotę na kawę rozpuszczalną, nie z ekspresu - to dodam od razu, bo już widzę te tłumy odsądzające mnie od czci i (nie)wiary w tematyce jedynie słusznego sposobu na jej przyrządzanie :)

W każdym razie mgła była dość potężna, dość powiedzieć, że - jak się później dowiedziałem - odwołano nawet kilka lotów na poznańską Ławicę. No ale rower to nie samolot, ruszyć musi :) Sprawdziłem więc tylko, czy mam doładowane lampki na przód oraz tył, ubrałem okulary z pomarańczowymi szkłami (i tak w połowie drogi w końcu musiałem je zdjąć) i ruszyłem. 

Wykonałem zachodnią pętelkę, z Poznania przez Luboń, Wiry, Łęczycę, znów Wiry, Komorniki, Szreniawę, Rosnowo, Chomęcice, Konarzewo, Trzcielin, Dopiewo, Dopiewiec, Gołuski i Plewiska do domu.

Wiało tak jak wczoraj: niby słabo, a wciąż (dosłownie, wciąż) w pysk. Pomocy nie było ani przez sekundę, nawet żeby rozkręcić się do tych swoich 50 km/h musiałem się ostro napocić tam, gdzie zazwyczaj nie ma z tym żadnego problemu.

Ale i tak głównie skupiłem się na podziwianiu pięknego mglistego klimatu. Nie ma co, uwielbiam taki, byle być w miarę pewnym, że ktoś nie wjedzie nam nagle w dupę. Poniżej kilka fotek (należy pamiętać, że w magiczny sposób one "usuwają" efekt - w realu byo jeszcze fajniej). Aha, a do pracy jechałem już w... pełnym słońcu.
Wschód wstydliwy
Krzyż na drogę
A tu można sobie nawet wyobrazić, że gdzieś są góry :)
Smętność przydrożna
Na ostro, na urokliwie
Wiry - brama
Mroczność mglista
Nawet zakazowe śmieszki miały dziś więcej uroku
Jadąc za zombiakiem
Chwila przejrzystości
Mglistość wierzbowa
Drzewne monstrum
Aleja drzew zamyśkonych