Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Trollking z miasteczka Poznań. Od listopada 2013 przejechałem 195829.40 kilometrów i mniej już nie będzie :) Na pięciu różnych rowerach jeżdżę z prędkością średnią 27.90 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Trollking na last.fm

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Październik, 2015

Dystans całkowity:1550.41 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:52:47
Średnia prędkość:29.37 km/h
Maksymalna prędkość:61.40 km/h
Suma podjazdów:4752 m
Liczba aktywności:29
Średnio na aktywność:53.46 km i 1h 49m
Więcej statystyk
  • DST 52.43km
  • Czas 01:47
  • VAVG 29.40km/h
  • VMAX 44.00km/h
  • Temperatura 11.0°C
  • Podjazdy 186m
  • Sprzęt Ventyl
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dziewięć dziesiątych

Sobota, 31 października 2015 · dodano: 31.10.2015 | Komentarze 3

Przyznać trzeba, że w końcu skończył się wmordewind przez sto procent mojego czasu jazdy. Męczył mnie dziś zaledwie przez jakieś 9/10. Jaka ulga :) O dziwo ta jedna dziesiąta była w momencie, gdy skręciłem teoretycznie pod wiatr. No proszę. Za to wzmogła się siła podmuchów, przez co finalnie wynik jest poniżej krytyki.

Z trasą dziś kombinowałem jak koń pod górę. Najpierw Starołęcka, klasycznie pokonana spacerkiem pod przejazdem kolejowym. Potem Głuszyna i dojazd do Koninka, z którego postanowiłem skręcić do Kamionek drogą lekko w tył przez Szczytniki, gdzie Skanska kończy budowę dość przyzwoitego kawałka wydzielonego pasu z asfaltu. I - uwaga uwaga! - jest to droga dla pieszych z dopuszczonym, a nie nakazanym ruchem rowerowym (ciekawe czy wiedzą o zakazie wojewody - na szczęście już niedługo świętej politycznej pamięci w WLKP). Co oznaczało, że temat olałem i sam siebie do niej nie dopuściłem :)

Dokręciłem do Borówca, a jako że do nawrotu zostało mi jeszcze 500 metrów to postanowiłem sprawdzić czy może drogowcy nie wpadli w tym przypływie dobroci na pomysł, żeby skasować koszmarne poniemieckie płyty, czyli Zemstę Adolfa, z drogi na Skrzynki, a potem Kórnik. No nie wpadli. Spokojnie, do końca tego wieku jeszcze 85 lat, więc jest szansa.

Podczas powrotu walczyłem z wiatrem, co lekko utrudniło mi dokończeniu ze zrozumieniem końcówki audiobooka, przez co musiałem co jakiś czas cofać ostatnie rozdziały. Mało komfortowe, ale się udało. Tak samo jak zakończyć rowerowo miesiąc październik. Hura.


  • DST 54.00km
  • Czas 01:48
  • VAVG 30.00km/h
  • VMAX 51.10km/h
  • Temperatura 8.0°C
  • Podjazdy 139m
  • Sprzęt Ventyl
  • Aktywność Jazda na rowerze

Replay

Piątek, 30 października 2015 · dodano: 30.10.2015 | Komentarze 2

W temacie wiatru dziś powtórka z wczoraj. To naprawdę zadziwiające, że wieje wciąż w pysk, ale już byłem na to psychicznie przygotowany i zachowałem więcej sił na podróż powrotną. Przy okazji ćwiczę psychikę, bo jechać z jakimś tam nawet lekkim uśmieszkiem mając świadomość, że po tym jak walczyłem z wiatrem przez kolejne kilometry (przyznać trzeba, jakiś specjalnie silny nie był) będę wciąż walczył z wiatrem przez drugą połowę pokazuje, że zdecydowanie jest ze mną coś nie tak i trzeba nad tym popracować. Jakiś drogi psychiatra czy coś :)

Miałem wolny dzień, co jak wiadomo oznacza milion spraw do załatwienia, ale i tak pozwoliłem sobie na większą dawkę snu i wyjechałem dopiero grubo po dziesiątej rano. Z trasą nie robiłem kombinacji i ruszyłem przez Starołęcką (już nie ma zmiłuj, spacerek przejściem podziemnym pod przejazdem kolejowym było obowiązkowy), Czapury, Daszewice, Borówiec do Robakowa, gdzie zaparkowałem w lesie i zawróciłem swoimi śladami. Sennie, pochmurno, jesiennie. Czyli tak jak lubię.


  • DST 52.20km
  • Czas 01:48
  • VAVG 29.00km/h
  • VMAX 47.70km/h
  • Temperatura 8.0°C
  • Podjazdy 72m
  • Sprzęt Ventyl
  • Aktywność Jazda na rowerze

W ryj

Czwartek, 29 października 2015 · dodano: 29.10.2015 | Komentarze 2

Bywały dni, że wiało mi w pysk przez 2/3 trasy. Były wyjazdy, gdy wiatr się zmieniał, ale dawał choć na moment od siebie odpocząć. Dziś oficjalnie oświadczam, że chyba po raz pierwszy w życiu miałem wmordewind przez pełne sto procent drogi. Gdziekolwiek bym nie skręcił - w ryj. Na wschód - w ryj. Na południe - w ryj. Na północ - ryj. Nawrót na zachód - ryj. No kurde mol! Że tak niezwykle wulgarnie wykrzyknę w afekcie... :) Finalnie wynik osiągnąłem tragiczny.

Za wiele o pętelce przez Starołęcką, Krzesiny, Żerniki, Tulce, Krzyżowniki, Robakowo, znów Krzesiny i znów Starołęcką napisać więc nie mogę. Powód jest prosty - przejechałem ją w pozycji, w której mojej brodzie bliżej było do asfaltu niż kierownicy. A wyglądałem mniej więcej tak jak na zapożyczonej fotce. Tylko nos miałem bardziej czerwony, uszy krótsze i nie wystawałem z puszki :)



  • DST 53.68km
  • Czas 01:47
  • VAVG 30.10km/h
  • VMAX 51.70km/h
  • Temperatura 9.0°C
  • Podjazdy 196m
  • Sprzęt Ventyl
  • Aktywność Jazda na rowerze

Nie oszukać przeznaczenia

Środa, 28 października 2015 · dodano: 28.10.2015 | Komentarze 7

Jesień wciąż zacna, jedynie wiatr znów zrobił się bardziej wredny, a do tego przez kilka dni będzie wciąż wschodni. W ramach walki z nudą, związaną z tym znienawidzonym przeze mnie kierunkiem postanowiłem zrobić swój stały myk, starając się oszukać przeznaczenie jadąc najpierw delikatnie na zachód przez Luboń do Puszczykowa, a dopiero stamtąd skręciłem na Rogalin i Mieczewo, za którym nawróciłem po własnych śladach. Oczywiście przeznaczenia nie udało mi się oszukać, w sumie nie udało mi się oszukać niczego. Choć w sumie jakby się mocniej zastanowić to oszukałem siebie, że cokolwiek oszukam. Głębsza filozofia :)

Wydawało mi się przez moment, że wczorajsza rarytasowa pasja przedłużyła się do dziś, bo w Luboniu kierowca autobusu numer 603 podziękował mi światłami za zwolnienie i wypuszczenie z zatoczki, ale chwilę później skasowałby mnie skręcając mi przed psykiem w lewo Pezecik. Wyszło na remis, czyli i tak nieźle jak na polskie warunki.

W lasach za Rogalinem kręcąc sobie pod wiatr wyhaczyłem w pełni profesjonalne stanowisko pracy. Co prawda pracownicy, zapewne fizycznej, jeszcze nie było, ale pełne BHP zachowane, bo jak wiadomo robota w tej branży jest narażona na masę chorób, na przykład można dostać wilka za siedzenie na kamieniu :)

Oczywiście cały czas mam na myśli branżę grzybiarską, która w Polsce o dziwo jest aktywna przez praktycznie cały rok :)


  • DST 54.70km
  • Czas 01:49
  • VAVG 30.11km/h
  • VMAX 50.40km/h
  • Temperatura 12.0°C
  • Podjazdy 107m
  • Sprzęt Ventyl
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rarytasy

Wtorek, 27 października 2015 · dodano: 27.10.2015 | Komentarze 4

Rarytas pierwszy - udało mi się dziś przejechać Starołęcką w obydwie strony i ani razu nie natrafić na zamknięty przejazd kolejowy.

Rarytas drugi - gdy na wiadukcie w Krzesinach pokazałem kierowcy osobówki, że może mnie bezpiecznie wyprzedzać otrzymałem podziękowania.

Obydwa wydarzenia są tak niespotykane, że niniejszym zyskały u mnie nominację na tytułowe rarytasy. Ale żeby mi się pod kaskiem nie przewróciło i cobym sobie nie myślał, że żyję w normalnym kraju to pod koniec jakiś PeZet na światłach zajechał mi drogę, uniemożliwiając wyprzedzenie z prawej. Albo zrobił to specjalnie albo był po prostu kretynem olewającym innych uczestników ruchu drogowego. W sumie jedno z drugim się nie wyklucza :)

Pogoda wciąż zacna, choć wiatr już dziś się wzmógł i zmusił mnie do walki. Zrobiłem sobie zupełnie nieokrągłe kółeczko przez Głuszynę, Koninko, Szczodrzykowo, Krzyżowniki, Tulce, Żerniki, Krzesiny i wspomnianą Starołęcką. Jesieni w takim wydaniu - trwaj!


  • DST 54.80km
  • Czas 01:46
  • VAVG 31.02km/h
  • VMAX 49.50km/h
  • Temperatura 13.0°C
  • Podjazdy 110m
  • Sprzęt Ventyl
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zupełnie niepolitycznie :)

Poniedziałek, 26 października 2015 · dodano: 26.10.2015 | Komentarze 8

W nocy źle spałem. Miałem koszmarny sen, że jako człowiek z sercem zawsze po lewej stronie będę rządzony przez jeszcze bardziej prawicową prawicę niż do tej pory. Gdy się obudziłem było jeszcze gorzej, bo okazało się, że to prawda, a do tego prawdopodobnie w pakiecie z panem posłem Liroyem. Jako że to nie jest blog polityczny to wspominam o tym tylko pro forma, żeby wyjaśnić z jakiego powodu miałem ochotę się dziś bardziej wyżyć :)

Na szczęście żaden polityk nie wykasuje złotej polskiej jesieni, jak już się ona pojawi. Była dziś PRZEPIĘKNA. Delikatne słońce, lekki wiatr (zachodniowschodniopółnocnopołudniowy), sucho, z temperaturą idealną do jazdy. Zamawiam taką na cały rok! Wykręciłem kolejny raz standard, przez Luboń, Wiry, Komorniki, Stęszew, Łódź, Mosinę i Puszczykowo. Bez przygód, bez specjalnych puszkowych stresów, czyli jakoś tak nienormalnie :) Nawet liście, obowiązkowo niezbierane ze ścieżek rowerowych, ale za to jeszcze suche, przyjemnie ciachały mi opony. Tu jest Polska! :)


A pissssss....? Jakoś przeżyjemy :) Będzie wesoło.




  • DST 51.40km
  • Czas 01:42
  • VAVG 30.24km/h
  • VMAX 53.80km/h
  • Temperatura 14.0°C
  • Podjazdy 74m
  • Sprzęt Ventyl
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zasapany i wyspany

Niedziela, 25 października 2015 · dodano: 25.10.2015 | Komentarze 6

Dzięki zmianie czasu, a także temu, że do pracy mogłem dziś się wybrać wedle własnego widzimisię, udało mi się wyspać. Ostatnia okazja, bo od jutra CBA i CBŚ będą nam fundować pobudki od piątej rano, więc trzeba korzystać :)

Spodziewałem się ciut lepszej pogody (ma się wymagania jak na drugą połowę października, nie?), ale narzekać nie będę. Co prawda delikatnie momentami mżyło, a wiatr teoretycznie był slaby, a praktycznie wiejący non stop z kierunków zmiennych, lecz mimo wszystko kręciło mi się całkiem sympatycznie, z nowym audiobookiem Cobena na uszach (bo mam pojemne uszy). Na trasie przez Luboń, Wiry, Komorniki, Trzcielin, Dopiewo i Plewiska spotkałem bodajże czterech rowerzystów, w większości uśmiechniętych.

Przed pracą wizyta w urynie wyborczej, napełnić korytko na kolejne cztery latka. Coś czuję, że wieczorem po ogłoszeniu wyników bez browara się nie obędzie.


  • DST 56.65km
  • Czas 01:51
  • VAVG 30.62km/h
  • VMAX 47.00km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • Podjazdy 117m
  • Sprzęt Ventyl
  • Aktywność Jazda na rowerze

Taka jesień - oł je!

Sobota, 24 października 2015 · dodano: 24.10.2015 | Komentarze 5

Niestety moje nadzieje, że flak w tylnym kole był spowodowany jedynie jakąś błahostką okazały się płonne. Wieczorem w napompowanym na maxa ogumieniu pozostała jedynie połowa powietrza, więc nie miałem wyjścia i po pracy spędziłem upojną randkę z rozkręconym rowerem. Przejrzałem dogłębnie dętkę oraz oponę i znalazł się winny. Ten sam zresztą co ostatnio. Po kolcu, który wbił mi się jakiś czas temu, a który jak sądziłem skutecznie wyciągnąłem pozostała mała zadra wewnątrz, która zapewne po wczorajszym kontakcie z dziurą na wahadle, a nie - sorry, otworem technologicznym, rozwaliła mi kolejną dętkę. Postanowiłem już więcej się nie męczyć i zamontowałem oponę rezerwową, tę natomiast w wolnej chwili potraktuję papierem ściernym i może coś z niej jeszcze będzie. Przy okazji wymieniłem też w końcu tylne klocki hamulcowe, o czym oczywiście dziś rano nie pamiętałem i o mało co bym nie zaliczył gleby spowodowanej tym, że rower nagle otrzymał zapomnianą funkcję zwaną "hamowanie" :)

A co do samej dzisiejszej jazdy to choćbym chciał (a wyjątkowo nie chcę) to nie miałbym się czego czepiać. Wiatr się uspokoił, choć wariował co do kierunku. Temperatura zrobiła się idealna, w okolicach 15 stopni. Ruch przez większą część trasy nie był duży, więc nikt nie zdążył mnie zamienić w miazgę za pomocą puszki. Jedynie pod koniec, w Luboniu, przez"centrum" którego nieopatrznie się wybrałem chcąc ominąć zamknięty przejazd kolejowy, trafiłem na korek spowodowany przez mieszkańców tej miejscowości spędzających jak co weekend czas na intelektualnej rozrywce, poszerzaniu horyzontów i zgłębianiu tematów egzystencjalno-metaficzynych. A nie, pomyłka. Odbywających swą obowiązkową. cotygodniową pielgrzymkę do położonych obok siebie - galerii handlowej, czegoś o nazwie zbliżonej do FuckTory Outlet praz dwóch dyskontów. Moje nerwy są na to za słabe :)

Trasa: Poznań - Luboń - Łęczyca - Wiry - Komorniki - Stęszew - Łódź - Mosina - Puszczykowo - Luboń - Poznań. Gdzieś między Łodzią a Dymaczewem mijałem się z potężną (ze dwadzieścia osób) grupką kolarzy, a chwilę potem jeszcze z dwoma. Wszyscy ładnie pozdrowili, co tylko potwierdza teorię, że im bliżej zimy tym rowerzyści na placu boju zostają co kulturalniejsi.

A dziś jesień była przepiękna!


  • DST 51.10km
  • Czas 01:45
  • VAVG 29.20km/h
  • VMAX 50.40km/h
  • Temperatura 12.0°C
  • Podjazdy 116m
  • Sprzęt Ventyl
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wiatrogum

Piątek, 23 października 2015 · dodano: 23.10.2015 | Komentarze 4

Wiatrzysko wróciło. Nie żebym specjalnie tęsknił. Wręcz przeciwnie - z dziką rozkoszą wygnałbym tę mendę na kraniec świata bez możliwości odwrotu. Niestety takimi mocami nie dysponuję, choć gdyby tak było to pewnie zostałbym guru szeroko rozumianej braci rowerowej i celem zamachów terrorystycznych zorganizowanych grup co bardziej agresywnych żeglarzy :)

Pogdybaliśmy, rozmarzyliśmy się, a pięć dyszek samo się nie wykręci. Po wyjściu z domu lekko mnie cofnęło z powrotem, ale ja nie z takich co się poddają przez byle błachostkę wyciągającą plomby z zębów. Jak juź ruszyłem to pierwsze co usłyszałem to "łup!" z okolic tylnego koła i poczułem średnio przyjemny kontakt mojego dupska z siodełkiem. Okazało się, że klucząc na dębieckim wahadle między samochodami wpadłem w jedną z ośmiu tysięcy dziur obecnych na odcinku stu metrów pomiędzy betonowymi płytami. Z niepokojem obserwowałem potem zachowanie koła, na szczęście tym razem szprycha nie poszła, za to prawdopodobnie stało się to przyczynkiem do innego defektu, o czym za moment.

Kręciłem pod wiatr, przez Plewiska, Gołuski, Dopiewo. Łatwo nie było, no ale przecież przy powiewie w pysk przyjemnie być może. Zacząłem się dziwić przy nawrocie, gdy teoretycznie powinno być lżej, a było "tak se". Pociłem się, sapałem, a demonem prędkości zostać jakoś nie mogłem. Skojarzyłem o co kaman dopiero w Komornikach, gdy podjeżdżając pod krawężnik chcąc ominąć korki odczułem, że powietrza w tylnym kole mam mało. Bardzo mało. Nie wiem ile tak jechałem, ale coś czuję, że od klepnięcia w dziurę na początku znikało z kilometra na kilometr. Wyjąłem pompkę i stwierdziłem, że wymieniać dętki nie będę, spróbuję dojechać te dziesięć kilometrów dopompowując w razie potrzeby. Udało mi się dotrzeć do domu tylko z jednym zatrzymaniem w tym celu. Na miejscu dopompowałem na full pompką stacjonarną i do mojego wyjścia do pracy nie zeszło. Zobaczę po powrocie jak wygląda sytuacja. Obym nie musiał znów się bawić w wymianę dętki, bo już w tym roku mój limit cierpliwości w tym temacie się wyczerpał.


  • DST 56.40km
  • Czas 01:52
  • VAVG 30.21km/h
  • VMAX 53.90km/h
  • Temperatura 13.0°C
  • Podjazdy 100m
  • Sprzęt Ventyl
  • Aktywność Jazda na rowerze

Co wolno wojewodzie...

Czwartek, 22 października 2015 · dodano: 22.10.2015 | Komentarze 6

Chwilowo pogoda zrobiła się zacna, można więc dziś było zrobić swoje pięć dyszek bez obaw o urwanie łba przez wiatr czy konieczności założenia stroju nurka na drogę. Oby więcej takich dni! Po solidnej dawce snu (wczoraj byłem tak zmęczony, że poszedłem spać około 23!) rano kręciło mi się sympatycznie, tym bardziej, że powiew miałem ze swojego ulubionego kierunku, czyli południowo-zachodniego. Trasa dobrze znana, przez Luboń, potem Wiry, Komorniki, Rosnowo, Stęszew, zakręt do Łodzi i Dymaczewa oraz powrót przez Mosinę i Puszczykowo. Jak już miałem chwilę czasu i byłem w Mosinie to zatrzymałem się w tamtejszym rowerowym zrobić wstępne podejście do nowego kasku, bo mój ukochany, dziesięcioletni MET dokonał dziś przy zakładaniu go na mój łeb swojego żywota (R.I.P.).

Przed wyjazdem nieopatrznie włączyłem internety i wyczytałem, że wojewoda wielkopolski zakazał stosowania znaków dopuszczających ruch rowerowy na niektórych chodnikach (tu link do newsa). Podniosło mi to ciśnienie równie skutecznie jak poranna kawa, bo jeszcze niedawno na tym blogu chwaliłem fakt, że coraz więcej jest takich rozwiązań - na górze niebieski znak drogi dla pieszych, a poniżej napis "dopuszcza się ruch rowerów". Dawało mi to ten komfort, że nikt nie zmuszał mnie do korzystania z polskich DDR-owych koszmarków, a i chodnikowi rowerzyści (fakt, zakała rodu, ale niech mają) byli pewnie happy. A teraz co? Wersja optymistyczna (mało realna) - zniknie znaczek dopuszczenia rowerów, zostanie tylko dla pieszych. Wersja pesymistyczna (czyli w PL jak zwykle najbardziej realna) - znak zamieni się na C16/C13 i posypią się, również na mnie, mandaciki, bo sorry, ale szosą to ja na pozbruku i po krawężnikach nie ujadę. Wojewodzie serdecznie gratuluję, przypominam, że w niedzielę wybory. Aha, i jeszcze ciekawostka z jego oficjalnego CV na stronie partii, z działu hobby: "sport (piłkarz, kolarz, mistrz wielkopolski w biegach narciarskich, skoczek narciarski, szachista, tenisista stołowy). Szachista by pasował, reszta jak widać niekoniecznie :)