Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Trollking z miasteczka Poznań. Od listopada 2013 przejechałem 197132.60 kilometrów i mniej już nie będzie :) Na pięciu różnych rowerach jeżdżę z prędkością średnią 27.89 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Trollking na last.fm

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2019

Dystans całkowity:1815.85 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:65:36
Średnia prędkość:27.68 km/h
Maksymalna prędkość:61.50 km/h
Suma podjazdów:7215 m
Liczba aktywności:31
Średnio na aktywność:58.58 km i 2h 06m
Więcej statystyk
  • DST 62.50km
  • Czas 02:09
  • VAVG 29.07km/h
  • VMAX 51.20km/h
  • Temperatura 21.0°C
  • Podjazdy 255m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Mielnolonka

Środa, 31 lipca 2019 · dodano: 31.07.2019 | Komentarze 8

W nocy padało, nad ranem przestało. Układ idealny. Tak dla przyrody, jak i dla mnie.

Dzięki deszczom i zmianie jakiegoś tam frontu upały poszły w pi...ach. Kolejna mila informacja.

No a podczas jazdy jedynie raz, przez jakieś kilkanaście minut, jechałem w kapuśniaczku. Może być, narzekać nie będę.

Tylko dwa elementy mnie dziś irytowały: oczywiście wiatr, jak wiadomo wybitny strateg, który śledził mnie tylko po to, żeby wiedzieć, kiedy zmienić kierunek podmuchów (udało mu się to skutecznie), oraz miejskie atrakcje typu czerwone świata, troglodyci za nic mający słowo "podporządkowane", czy na przykład śmieciarki blokujące drogę.

Trasa dzisiejsza to zmodyfikowana pietruszka bez naci: Dębiec - Wartostrada - Malta - Warszawska - Antoninek - Bałtycka - Janikowo - Kobylnica - Wierzonka - Dębogóra - Mielno - Kicin - Koziegłowy - Gdyńska - Wartostrada - dom.

Podczas wizyty na Malcie usiadłem sobie na chwilę koło Klemensa i popatrzyłem na jeziorko.


Po raz kolejny miałem okazję "podziwiać" nowy wynalazek antyrowerowy w Kozidupach, to jest Koziegłowach, tym razem od drugiej strony, co nie zmieniło odbioru jego całokształtu.



I oto kwintesencja logiki istnienia takich abstrakcji: gdybym zdecydował się jechać śmieszką, miałbym czerwone. Jadąc ulicą - mam zielone. Jeśli ktoś mi jest w stanie udowodnić (zakładając pełnię władz umysłowych) przy użyciu racjonalnych argumentów, że istnienie DDR-ki mi ułatwia życie, to śmiało, można próbować. Jestem otwarty na dyskusję :)

W samym Poznaniu. przy wyjeździe z Wartostrady na Most Rocha, też zakwitła już jakiś czas temu ciekawa instalacja:

Na zdjęciu tego nie widać, ale kąt jest taki, że nasi miejscowi miłośnicy dwóch kółek wolą jechać objazdem w błocku. Ja jedynie notorycznie zahaczam pedałem o deski :)

Tymczasem w Mielnie, jak to w Mielnie latem. Cisza, spokój, sielanka :)...

...z okazji deszczu bliżej dróg powychodziły ssaki leśne...

...a widok niemieckiej fabryki z wystającymi kominami zawsze będzie budził mroczne skojarzenia. No niestety.

I tym samym miesięczny limit fotek został wyczerpany niemal do końca. Skoro nie przechodzi na kolejne miesiące, to niech ma za swoje :)

Do dystansu doliczyłem dojazd do pracy.


  • DST 62.30km
  • Czas 02:11
  • VAVG 28.53km/h
  • VMAX 51.60km/h
  • Temperatura 28.0°C
  • Podjazdy 204m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Na spalonym

Wtorek, 30 lipca 2019 · dodano: 30.07.2019 | Komentarze 10

Także i dziś zapowiadane na rano burze przeszły bokiem. Nie mam zamiaru płakać z tego powodu, wręcz przeciwnie - po raz kolejny doceniam niemal stuprocentową omylność pogodynek, pod warunkiem, że mylą się w ten właśnie sposób.

Za to karny k...oszyk (taki na bidon) za podawanie błędnie kierunku wiatru. Dziś, gdy już przepchałem się przez połowę Poznania, z Dębca przez Hetmańską, Grunwald, Jeżyce i Golęcin, zaliczając wszędzie czerwone fale, następnie przez Koszalińską dotarłem do Kiekrza, a tam zobaczyłem, że jednak ów kierunek się zmienił i teraz po tym, jak wiało mi w pysk (na szczęście nie aż tak mocno, jednak gdybym wiedział, nie zaliczałbym miejskich atrakcji), będzie wiało mi w pysk, straciłem wenę i postawiłem na rekreacyjne człapanie nóżka za nóżką, zaliczając klasyczny powrót przez Rogierówko, Kobylniki, Sady, Swadzim, Batorowo, Lusowo, Zakrzewo, Dąbrowę, Wysogotowo i Plewiska do domu.

Foty dwie, również klasyczne, bo wiele więcej z tych, głównie polnych szlaków nie wymodzę.


Ostatnio coś było o tym, że pod Poznaniem mamy sporo okazji do poodpoczywania sobie na zamkniętych rogatkach. Dzisiaj na Psarskim, mimo żem doświadczony życiem i dość odporny rowerzysta, skończył się mój limit wytrzymałości i musiałem puścić w powietrze wiązankę. Po tym bowiem, jak przed dobre dziesięć minut grzecznie czekałem przed szlabanem, aż łaskawie pojawił się towarowy, udało mi się ruszyć tylko po to, żeby po stu metrach stanąć przed... kolejnym przejazdem, tym razem podziwiając po jakimś czasie IC-ka... Widać to na Relive.

No i jeszcze taka oto sytuacja...

Jak wyszukałem później w necie, to trup ciężarówki, która przewoziła słomę, z niewiadomych przyczyn się zapaliła i przy okazji zjarała jakieś trzydzieści hektarów pola. Na szczęście kierowca się bezpiecznie katapultował. Cała sytuacja na drodze między Skórzewem a Plewiskami odbyła się w piątek, a smród spalenizny wyraźnie dało się czuć jeszcze dzisiaj, już nie mówiąc o dziurach w w asfalcie, które pozostaną tu pewnie jeszcze na długo.

Dziś już podjechałem w tej parówie do pracy. Starałem się nie wykonywać gwałtownych ruchów, żeby nie utonąć. Wyszło tak sobie. 


  • DST 52.50km
  • Czas 01:52
  • VAVG 28.12km/h
  • VMAX 51.00km/h
  • Temperatura 30.5°C
  • Podjazdy 217m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zakazana parówa

Poniedziałek, 29 lipca 2019 · dodano: 29.07.2019 | Komentarze 16

W nocy spotkała mnie zemsta (tylko nie wiem czyja) za możliwość wczorajszego wyspania się - dziś o 5:30 nad ranem pies zasygnalizował, że ma rozwolnienie, więc tyle miałem z komfortu powtórzenia owego wyczynu. Gdybym wiedział, jak będę cierpiał później podczas jazdy przez ukrop, wypiłbym kawę i ruszył od razu, zamiast dosypiać. No ale tego nie zrobiłem, więc mam za swoje.

Było nie tylko gorąco, ale i wietrznie, jednak tak inaczej niż wczoraj, gdy podczas powrotu powiewy pomagały - tym razem tylko przeszkadzały, mimo że flagi pokazywały co innego. Jednak to, co na ich poziomie, a to, co metr-półtora nad ziemią, to widocznie dwie różne bajki. Ta druga z elementem horroru, czyli średnią i topiącą się parówą :)

Trasa to glizda w tę i z powrotem: z Dębca przez Wartostradę, Chemiczną, Gdyńską, Koziegłowy. Czerwonak, Owińska i Bolechowo do Murowanej, tam nawrotka. TU Relive.

Każdy, kto jechał przez Owińska, wie, z czym się to je. Albo inaczej: wie, jaki odruch zbliżony do konsumpcji ma rowerzysta, zmuszony do abstrakcyjnych zachowań, żeby jakoś ogarnąć zakazy jazdy na dwóch kółkach, którymi upstrzone są te okolice. Wymiotny. Ale Owińska od niedawna nie są same! Co bowiem mamy jako element centralny, zachęcający do odwiedzin Murowanej Gośliny? Ano rower.

A co nas wita zaraz po wjechaniu do miasteczka? Proszę bardzo:

A od jakiegoś czasu nurtuje mnie sprawa przystanku w Bolechowie. O tego:

Jak to widzę: zapewne włodarz tej miejscowości otrzymał propozycję od miłych, łysych gentlemanów, że za darmo pomalują, oczyszczą, użyją nazwy kojarzonego pozytywnie przez Wielkopolan klubu i będzie git. A że przy okazji gratis powstanie celtyczek? Oj tam, oj tam, kto będzie wiedział, o co chodzi? :)

Do pracy dziś już nie jechałem rowerem, bo dotarłbym w stanie ciekłym :)


  • DST 55.10km
  • Czas 01:50
  • VAVG 30.05km/h
  • VMAX 52.40km/h
  • Temperatura 30.0°C
  • Podjazdy 207m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kórłeczko

Niedziela, 28 lipca 2019 · dodano: 28.07.2019 | Komentarze 13

Dzisiaj najważniejszym elementem dnia była możliwość wyspania się. Spełniłem swoje marzenie, choć niestety koło dziewiątej musiałem już być na nogach, ze względów niezależnych od operatora pościeli, a gdzieś koło dziesiątej już w trasie.

Ową trasą było kórłeczko, czyli trasa z Kórnikiem w środku: Poznań - Luboń - Łęczyca - Puszczykowo - Rogalinek - Rogalin - Świątniki - Mieczewo - Moszczenica - Kórnik - Skrzynki - Borówiec - Koninko - Jaryszki - Głuszyna - Starołęka - Hetmańska - Dębiec.

Było gorąco, wietrznie (ale przewidywalnie, na szczęście), więc walka o jakąś w miarę przyzwoitą średnią była niełatwa, jednak jakoś poszło. Sama jazda bez historii, choć - jak to w niedzielę - rowerzystów jak mrówków - szoszoni to jedno, ale trafiła się i poziomka, i jakiś miliard ludzi na mtb, których w Puszczykowie oraz koło Rogalinka wyprzedzałem hurtowo. Oczywiście w miłej atmosferze :)


W Borówcu koła przeszły bojowy chrzest na tamtejszych płytach, a ja ryzykując wiele jechałem szosą lubońską ulicą Armii Poznań, gdzie jak zwykle jest wesoło. Nawet gdy się oleje śmieszkę, są do pokonania dwa urocze torowiska - jedno nieczynne, ale oczywiście nikt nie wpadnie na to, żeby je zrównać z ziemią, drugie jest używane sporadycznie jako bocznica prowadząca do fabryki, zbudowana pod takim kątem, że są emocje są gwarantowane za każdym razem. Tylko raz zawiodła mnie tam technika, chyba ze trzy lata temu, w czasie deszczu, co skończyło się wizytą na SOR-ze i rehabilitacją po skręceniu stawu skokowego. A piszę o tym, bo zapomniałem podziękować Luboniowi za tę możliwość poznania arkanów rodzimej służby zdrowia.

Relive TUTAJ.

A jutro niby ma lać od rana :/


  • DST 63.70km
  • Czas 02:15
  • VAVG 28.31km/h
  • VMAX 51.00km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • Podjazdy 249m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Przez Mielno i na Wczasy

Sobota, 27 lipca 2019 · dodano: 27.07.2019 | Komentarze 15


Po raz kolejny, tym razem na szczęście, pogodynki dały ciała i z zapowiadanego na rano deszczu było błękitne niebo. Fajno. Za to zgadzał się wiatr - dość mocny, upierdliwy, zmienny, raz północny, raz wschodni. Niefajno.

Trasa to lekko zmodyfikowana " pietruszka": Dębiec - Hetmańska - Wartostrada - Śródka - Bałtycka - Gdyńska - Koziegłowy - Kicin - Mielno, tam objazdem do  Dębogóry - Karłowice - Wierzonka - Kobylnica - Janikowo - Bałtycka - Wartostrada - Dębiec.

Sama jazda bez ciśnienia i spiny, bo wiatr plus masa czerwonego (szczególnie na Batyckiej) skutecznie mnie zniechęciły do walki.

Miałem wątpliwą przyjemność ujrzeć na żywo już niby ukończoną śmieszkę w Koziegłowach. No i jest beznadziejnie jak to na polskich wiochach bywa - kostka (niby niefazowana, a wygląda paskudnie jak każda), krawężniki, piach, skosy, znaki na środku... 




Najgorsze jest to, że w swej łaskawości urzędasy postanowiły wykonać owo dzieło po dwóch stronach drogi, więc... klaksoniarze będą mieli co robić :) A ja już wiem, że Koziedupy aspirują do miana drugiego Lubonia, przynajmniej pod tym względem.

Dystans zwiera (jak to ostatnio) kilometry do pracy, na razie w jedną stronę. A ja po robocie jadę na... Wczasy :) Przynajmniej na chwilę, bo akurat zespół o takiej nazwie będzie występował wieczorem w genialnym miejscu, jakim jest Wolny Dziedziniec Urzędu Miasta, jeszcze niedawno parking, aktualnie przestrzeń, gdzie latem odbywają się ciekawe imprezy kulturalne. Same Wczasy to dziwne połączenie The Cure z Papa Dance, okraszone smutno-śmiesznymi tekstami o ludziach, którym w życiu nie wyszło. I nie wyjdzie. Już sobie ostrzę ząbki :)
EDIT: dodałem dystans z powrotu oraz krótki filmik z Wczasów :) Niestety z telefonu, więc jakość jak z liczydła. A sam koncert był bardzo udany - ci panowie będą kiedyś gwiazdami. Lat 80. :)



  • DST 57.80km
  • Czas 01:57
  • VAVG 29.64km/h
  • VMAX 52.50km/h
  • Temperatura 28.0°C
  • Podjazdy 141m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Piaskudnie

Piątek, 26 lipca 2019 · dodano: 26.07.2019 | Komentarze 13

Dzisiaj na szczęście upały z gatunku 30+ chwilowo odpuściły, były jedynie te lekko poniżej owej magicznej granicy, po przekroczeniu której mózg mi się lasuje. Tym razem tylko momentami zamieniał się w zupę :)

Wiało zmiennie z wschodu i północy, co oczywiście nie oznaczało, że nie było sporej ilości podmuchów z zachodu, szczególnie gdy już wracałem. Trasę zrobiłem jedną z klasycznych, zawierającą sporą ilość miejskich rozkoszy, co niestety wpłynęło na średnią: Dębiec - Wartostrada - Malta - Warszawska - Antoninek - Swarzędz - Paczkowo - Siekierki - Gowarzewo - Tulce - Żerniki - Jaryszki - Krzesiny - Starołęka - Las Dębiński - Dębiec. TUTAJ Relive.

Teraz wytłumaczenie tytułu. Zawitałem bowiem nad Maltę...

...w jednym konkretnym celu - obejrzeć dzieła, które pojawiły się tamże z okazji pierwszej edycji Festiwalu Rzeźby Piaskowej (Poznań Sand Festival). Niestety nie udało mi się zobaczyć wszystkich (kilka chyba albo powstawało od nowa, albo były wykonywane jakieś poprawki), jednak i tak było co podziwiać, tym bardziej, że temat był mi zdecydowanie bliski: ukazanie zwierząt zagrożonych wyginięciem.
Żółw olbrzymi - Poznań Sand Festival
Wyjący wilk - Poznań Sand Festival
Nosorożec - Poznań Sand Festival
Do nosorożca podejście drugie, smutniejsze - Poznań Sand Festival
Pingwiny - Poznań Sand Festival
Szczególnie martwy nosorożec z odciętym rogiem robi przygnębiające wrażenie... No nic, nie wzmocniło to mojej wiary w ludzkość, a w sumie zwiększyło niewiarę, ale może jakieś osoby postronne dzięki temu zrozumieją, że to człowiek jest największym szkodnikiem tej planety...

Tym mało optymistycznym akcentem kończę, dodając jeszcze do całości dystans "dopracowy".


  • DST 63.50km
  • Czas 02:10
  • VAVG 29.31km/h
  • VMAX 50.80km/h
  • Temperatura 30.0°C
  • Podjazdy 181m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Otwarcie piekarnika

Czwartek, 25 lipca 2019 · dodano: 25.07.2019 | Komentarze 16

Oj, przyszły znów ciężkie dni... Afryka dzika wróciła do Polski i ma zamiar tu jeszcze niestety trochę pobyć, co oznacza, że - tak jak dziś - więcej będzie człapania niż jazdy. 

Gdy ruszałem, dało się jeszcze żyć, pod koniec już się dało umierać :) Swoje zrobił też wiatr, dość słaby, ale za to upierdliwy przez swą zmienność (najpierw wschodni, potem zachodni, do tego północny i południowy), który spowodował, że poruszałem się jeszcze bardziej muchosmolnie.

Trasa to "muminek": Dębiec - Las Dębiński - Starołęka - Minikowo - Krzesiny - Jaryszki - Koninki - Szczytniki - Sypniewo - Głuszyna - Babki - Czapury - Wiórek - Sasinowo - Rogalinek - Mosina - Puszczykowo - Łęczyca - Luboń - Poznań.

Już na samym początku, na Dębinie, prawie bym skasował dzikiego kota, który nagle wskoczył na szutrową drogę z krzaków. Na szczęście jego refleks i moje hamulce okazały się kompatybilne.

W Rogalniku przywitałem się z dawno niewidzianymi koleżankami...

...wykonałem klasyczną fotę nadwarciańską...

...oraz dostosowywałem momentami tempo do temperatury (w sumie to wyrazy dość podobne...).

W sumie bez historii, kontrowersji, górnolotnych tematów. Po prostu otwarcie piekarnika. Do dystansu dodaję ten Czarnuchem do roboty.

Dla fanów Kropy jeszcze kilka zdjęć z wczorajszego spaceru.






  • DST 57.70km
  • Czas 01:55
  • VAVG 30.10km/h
  • VMAX 51.20km/h
  • Temperatura 26.0°C
  • Podjazdy 237m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Fox news

Środa, 24 lipca 2019 · dodano: 24.07.2019 | Komentarze 10

Na początek zacznę od samego "news" - kółka w szosie póki co śmigają godnie. Jak długo - się okaże, ale na razie jestem zadowolony. Nawet bardzo.

Fajnie było w końcu usiąść na mniej stabilnym, za to bardziej zrywnym sprzęcie. Jazda na mtb ma wiele plusów (w tym miejscu dziękuję Czarnuchowi za może nieplanowany, lecz mimo wszystko ciekawy tydzień), ale dla zdrowia psychicznego muszą pojawiać się co jakiś czas zmiany.

Pogoda dziś rano była jeszcze dość przyjazna, szczególnie gdy patrzy się na prognozy na najbliższe dni. Te maksymalne 26 stopni dało się jeszcze wytrzymać, nawet wiatr szczególnie nie komplikował jazdy, w przeciwieństwie do miejskich odcinków, po których kręcenie było dość upierdliwe.

Trasa: Dębiec - Górecka - Hetmańska - Grunwald - Jeżyce - Golęcin - Strzeszyn - Psarskie - Kiekrz - Rogierówko - Sady - Swadzim - Batorowo - Lusowo - serwisówki - Plewiska - Poznań. TUTAJ Relive.

Tak się prezentuje T-re(k)s z nowymi kołami:


Początek okazał się małym falstartem, bo na drugim kilometrze zorientowałem się, że nie wziąłem bidonu i musiałem wracać. Jednak dzięki temu udało mi się znaleźć taki oto skarb:

Gdy robiłem zdjęcie, pojawił się kierowca, który widząc, że to robię, zaczął pukać się w głowę i mówić, że samochód mu się zepsuł. I pewnie bym uwierzył, tym bardziej, że to Lanos (jeszcze na starych blachach), ale nasz mistrz parkowania (wychodzący z prywatnego domu) miał pecha, bo jechałem tamtędy jakieś pięć minut później i auto doznało widocznie cudownego uzdrowienia, bo nie było po nim śladu :) Tak więc fota tu jest i będzie.

No i czas na tytułowego foxa. Proszę Państwa, oto liś :)

Proszę państwa, oto liś :) - Golęcin, Poznań
Szedł sobie takowy po DDR-ce na Golęcinie jak gdyby nigdy nic, ale na szczęście widząc mnie poszedł za instynktem i uciekł. Znaczy się - wścieklizna raczej odpada, a i interwencja raczej niepotrzebna :)

Spoko wypad, przyzwoita średnia (mimo miasta), lis - w sumie jestem zadowolony :)


  • DST 62.30km
  • Czas 02:22
  • VAVG 26.32km/h
  • VMAX 51.00km/h
  • Temperatura 21.0°C
  • Podjazdy 157m
  • Sprzęt Czarnuch :)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Żurawinowo

Wtorek, 23 lipca 2019 · dodano: 23.07.2019 | Komentarze 12

Rano przywitał mnie dźwięk kropli deszczu bębniących o parapet, co oznaczało, że jeśli uda mi się w ogóle wyruszyć, to w żadnym wypadku nie mam brać szosy. Decyzję ułatwiał fakt, że wciąż jej nie miałem :)

Gdy opady zamieniły się w najpierw w mżawkę, a potem już praktycznie zanikły, mogłem startować, oczywiście dosiadając Czarnucha. Niebo było jakieś szare (jak śpiewa Klasyk), ale w sumie jechało się fajnie, znów głównie po drogach i znów walcząc z paskudnym, zmiennym wiatrem. Czyli znów pseudoszoszing, ale tym razem z marnym skutkiem :)

Trasa: Poznań - Luboń - Wiry - Komorniki - Szreniawa - Rosnowo - Chomęcice - Konarzewo - Trzcielin - Dopiewo - Dopiewiec - Palędzie - Gołuski - Plewiska - Poznań. Relive TUTUTU :)
Dożynki w wersji saute
Z ogłoszeń parafialnych: jakby ktoś planował spotkanie z Matką Boską, to już może sobie wpisać w grafik 12-13 grudnia, bo wtedy będzie w Konarzewie :)

W okolicach Rosnówka miałem okazję ponownie zaobserwować dwa przepiękne, potężne żurawie, które gratis zafundowały mi jeszcze koncert swojego śpiewu. Piękna rzecz. A ja po raz miliardowy żałowałem, że nie miałem przy sobie porządnego sprzętu do robienia zdjęć, więc wyszła jedynie pikseloza:


No i rzecz najważniejsza - pod koniec wypadu dostałem upragnione info o możliwości odbioru szosy. Oto na czym stanęło: po analizie wszystkich plusów i minusów, zamiast jeszcze czekać i inwestować dwie i pół stówy w same części, zakupiłem w fajnej cenie komplet nowych kół, zdecydowanie budżetowych, ale traktuję je testowo. Nie chciałem inwestować w jakieś wypasy, te mają z grubsza to, co mi się sprawdziło - względnie niską wagę, płaskie szprychy, piastę dającą możliwość zmiany kasety z 10 na 11, co mnie zapewne czeka przy kolejnej wymianie napędu (już nie za tak długo...). Stare koła są w stanie: przednie w bardzo dobrym, tylne (jeśli uda mi się znaleźć gdzieś jakiś cudem na jakieś aukcji bębenek lub zareklamować) do odratowania, choć misja to niełatwa, więc przy odrobinie szczęścia może będę miał dwa komplety. Najważniejsze, że saga póki co się skończyła, pan serwisant zachował się wporzo, a jak się będzie jeździło? Się okaże. Na razie wykonałem tylko test podczas jazdy do i z pracy (doliczony do dystansu).



  • DST 63.10km
  • Czas 02:22
  • VAVG 26.66km/h
  • VMAX 50.40km/h
  • Temperatura 23.0°C
  • Podjazdy 134m
  • Sprzęt Czarnuch :)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Misja ratunkowa

Poniedziałek, 22 lipca 2019 · dodano: 22.07.2019 | Komentarze 10

Na początek info z serialu "Daleko od szosy". Jest jeszcze bardziej ciekawie niż było ostatnio. Okazało się bowiem, że z zamówionych trzech (!) bębenków, które w teorii musiały pasować do T-rek(s)a, nie pasuje... żaden. Bontrager ma bowiem jakiś swój system, który nie jest kompatybilny z moją kasetą, a pewnie i z większością innych. Pan serwisant zadzwonił nawet do sklepu Treka z zapytaniem o dostępność tej części i owszem, może być, na specjalne zamówienie, za... 250 złotych. Zamienników brak (nawet znalazłem o tym wątek na jednym z forów). Stanęło więc na tym, że mi złoży to koło do stanu pierwotnego, zamontujemy inne (jeszcze myślę, czy wziąć z Ventyla czy kupić jakieś inne), a z tym udam się w miejsce zakupu i podpytam o reklamację. Problem w tym, że przejechane jest już ponad 22 tysiące kilosów, a bębenek mogłem zamordować sam, przesadzając z ilością psikaczy używanych do czyszczenia. Klu jest takie, że cokolwiek postanowię, jutro lub pojutrze być może w końcu uda mi się odebrać pacjenta ze szpitala. Oby.

Dzisiaj jeszcze Czarnuchem, tym razem tylko po drogach, bez kombinowania w terenie. Trasa: Poznań - Plewiska - Skórzewo - Zakrzewo - Sierosław - Więckowice - Fiałkowo - Dopiewo - Dopiewiec - Palędzie - Gołuski - Plewiska - Poznań. Tak jak na Relive.

Gdy w Więckowicach ruszałem po zrobieniu tego zdjęcia...

...czekało mnie nagłe hamowanie, bo na poboczu, z niepokojącymi ciągotami do pojawienia się na samej drodze, zauważyłem takiego oto kurdupla (sorry za jakość):




Jak widać miał ewidentne problemy z lataniem i nie był w stanie wznieść się ani na centymetr do góry. Koło niego latał jeszcze jeden, jakby zachęcając go do aktywności. 

Jako że nie byłem nie tylko w stanie określić, co to za ptak (najbliżej mu było albo do jaskółki dymówki, albo do brzegówki), a tym bardziej stwierdzić, czy jest ranny, czy dopiero się uczy korzystać ze skrzydeł, a bałem się, że zaraz zostanie krwawą miazgą na asfalcie, postanowiłem najpierw zmusić go do schowania się w szuwarach lub trawie (nauczony, żeby nie dotykać, działałem na zasadzie "taś taś"), a gdy to się udało, zadzwonić do najbliższej straży gminnej, tej w Dopiewie, zapytać, czy mają kogoś, kto się tym zajmuje. Niestety, nikt nie odbierał. Upewniłem się więc, że mały gnojek jest już na tyle wystraszony, że raczej nie wyściubi dzioba przez jakiś czas i pokręciłem te pięć kilometrów, żeby odnaleźć realną siedzibę, co łatwe nie było, jednak się udało (dla zainteresowanych - zaraz obok stacji PKP, w dość obskurnym kurniku). Jednak i tam napotkałem głuchą ciszę.

Wstępnie już wyrobiłem sobie teorię na temat tej służby, ale - żeby mieć czyste sumienie, że zrobiłem wszystko, co możliwe - wszedłem do pobliskiego urzędu, gdzie miłe panie jak najbardziej potwierdziły, iż strażnicy u nich zajmują się interwencjami w sprawach zwierząt i podały numer bezpośrednio do jednego z nich. Ku mojemu zaskoczeniu od razu odebrano, pan dopytał o szczegóły, powiedział, że akurat wracają z Poznania, ale oczywiście podjadą sprawdzić. Nie powiem, miałem lekkie wątpliwości, ale już było lżej na sercu, więc pokręciłem do domu, wysyłając im jeszcze jedno z powyższych zdjęć, bo pytali o gatunek i wielkość zgłaszanego delikwenta.

A gdy byłem już pod domem, w piekarni, zadzwonił telefon, a miły pan najpierw podziękował za wysłaną fotę, a potem dopytał, gdzie dokładnie ostatni raz widziałem tego kurdupla, bo są na miejscu, wstępnie przeszukali teren, ale nie znaleźli. Obiecali jednak, że będą przeczesywać dalej. Ha, powiało optymizmem :) Ja tylko mam nadzieję, że to był młodziak, nauczył się latać, żaden kot go nie zjadł, a całą aferę rozpętałem niepotrzebnie :) 

W ramach ucywilizowywania Czarnucha po raz pierwszy dałem mu okazję na zaprezentowanie się w barwach kredkowych :)

Dystans zawiera dojazd do pracy.