Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Trollking z miasteczka Poznań. Od listopada 2013 przejechałem 197362.50 kilometrów i mniej już nie będzie :) Na pięciu różnych rowerach jeżdżę z prędkością średnią 27.88 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Trollking na last.fm

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Listopad, 2021

Dystans całkowity:1550.85 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:58:04
Średnia prędkość:26.71 km/h
Maksymalna prędkość:56.50 km/h
Suma podjazdów:4975 m
Liczba aktywności:29
Średnio na aktywność:53.48 km i 2h 00m
Więcej statystyk
  • DST 31.30km
  • Czas 01:15
  • VAVG 25.04km/h
  • VMAX 50.70km/h
  • Temperatura 1.0°C
  • Podjazdy 119m
  • Sprzęt Czarnuch :)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Glut okołośniegowy

Wtorek, 30 listopada 2021 · dodano: 30.11.2021 | Komentarze 9

No i znów będzie, że chomika nie szanuję... No dobra, nie szanuję :)

Spodziewałem się, że gdy spojrzę rano za okno, będzie tam biało. A tu niespodzianka - "tylko" mokro. Jak się później okazało, miałem po prostu szczęście, a sypać faktycznie zaczęło, jednak trochę później,

Ogarnąłem na szybko Czarnucha (w sumie nie tak szybko, bo jeszcze musiałem wymienić mocowanie licznika, gdyż wczoraj kabel się przerwał) i w drogę. Już po chwili wiedziałem, że więcej niż gluta nie wywalczę - po pierwsze było zimno, po drugie mokro, po trzecie zaczęło prószyć, a po czwarte i najważniejsze: nie chciało mi się :)

Tym samym wykonałem jedynie zachodnią krótką pętelkę: Poznań- Luboń - Wiry - Komorniki - Szreniawa - Rosnowo - Komorniki - Plewiska - Poznań.

Tu już śnieg był, ale go na fotce nie widać.
Widok na WPN ze śnieżkiem, którego na fotce nie widać
Z kolei już w Poznaniu owszem :)
Mało rowerowa pogoda
Na szczęście miałem na tyle rozsądku, żeby olać dojazd do pracy rowerem. Wybrałem spacerek przez Dębinę. A tam nie tylko ja byłem wściekły na to białe gówno padające na łeb, ale modraszka również :)
Modraszka wściekła na śnieg :)


  • DST 56.30km
  • Czas 02:15
  • VAVG 25.02km/h
  • VMAX 51.20km/h
  • Temperatura 2.0°C
  • Podjazdy 118m
  • Sprzęt Czarnuch :)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Przedtoporowo

Poniedziałek, 29 listopada 2021 · dodano: 29.11.2021 | Komentarze 13

Śniegowa egzekucja została o jeden dzień odłożona, co mnie bardzo ucieszyło. Patrząc bowiem na prognozy na kolejne dni szanse na rowerowanie są nikłe, by nie rzec, że zerowe. Więc dziś udało się jeszcze uciec sprzed topora.

Wyjazd przedpracowy, w warunkach mokrych, ale bezpiecznych, do tego niestety wietrznych. Jednak podczas kręcenia Czarnuchem wkurza to minimalnie mniej niż na szosie.

Trasa północno-zachodnia: Poznań - Plewiska - Skórzewo - Wysogotowo - Batorowo - Lusowo - Lusówko - Sierosław - Zakrzewo - Dąbrowa - Wysogotowo - Skórzewo - Plewiska - Poznań.

Było zimno i paskudnie, ale dobrze, że było. O, tyle mogę napisać :)

Fotki skromne, bo szaro.Jezioro Lusowskie bez barw
Parkowanie nad Lusowkim
...wraz z kapslopeją :)
Zapity pień :)
Kapslopeja :)
Był jeszcze konik.
Koniki z Lusowa
No i niewyraźne żurawie w oddali.
Szare żurawie w oddali
No i potem frrrrruuu do pracy.

Na jutro zapowiada się chomik.


  • DST 53.30km
  • Czas 01:58
  • VAVG 27.10km/h
  • VMAX 51.30km/h
  • Temperatura 2.0°C
  • Podjazdy 206m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Sprzątanicznie

Niedziela, 28 listopada 2021 · dodano: 28.11.2021 | Komentarze 16

Aktywnego ("wolnego") weekendu ciąg dalszy. Ledwo żyję.

Dzisiaj niestety punktem dnia było ogarnianie mieszkania po teściowej. Wyszło jakieś siedem godzin wyrzucania gratów, wyniosłem też pewnie ze sto kilo ciuchów do kontenerów PCK. Masakra. Mam nadzieję, że ktoś z nich skorzysta.

Wcześniej jeszcze rower. O dziwo udało się szosą, bo śnieg raczył opóźnić swoje przyjście na poznański świat o kilka godzin. Dzięki temu miałem radochę kolarską, za którą - już wiem - będę długo tęsknił.

Trasa południowo-wschodnia, w tę i z powrotem: Dębiec - Las Dębiński - Minikowo - Starołęka - Czapury - Wiórek - Sasinowo - Rogalinek - Rogalin - Świątniki - Radzewice, gdzie jak zwykle nastąpiła nawrotka.

Nie jechało się źle, nie wiało mocno, ale się nie spieszyłem. Bo po co? Do sprzątania? Oj nie :)

Zatrzymałem się na chwilę przy punkcie widokowym na WPN w Wiórku. A tam miła niespodzianka: gągoł, tylko bardzo daleko i w szarości.
Punkt widokowy na WPN w Wiórku
Gągoł z boku. I z daleka :)
Tył gągoła w szarzyźnie
Z kolei w Porcie Radzewice towarzyszyły mi łabądki.
Port w Radzewicach tym razem z łąbędziami
Łabądki z Radzewic
Wczoraj odwiedziliśmy znajomych, a przy okazji i Heidi. Kolejny genialny czworonóg do głaskania :)
Kolejny czworonóg do głaskania - Heidi :)
Najbliższe dni zapewne będą bezrowerowe :/ Śnieg z deszczem i nocne przymrozki - to nie brzmi zachęcająco...


  • DST 53.60km
  • Czas 01:58
  • VAVG 27.25km/h
  • VMAX 52.80km/h
  • Temperatura 2.0°C
  • Podjazdy 201m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Mlecznie

Sobota, 27 listopada 2021 · dodano: 27.11.2021 | Komentarze 8

Zalatana sobota. Więc krótko.

Wyjazd rowerowy przed dziesiątą. Czekałem, aż mgły zejdą, ale nic z tego - ruszałem w pełnym mleku, a rozpogadzać zaczęło się dopiero pod sam koniec. W sumie nie było najgorzej, choć jechałem bardzo ostrożnie.

Trasa wschodnia: Dębiec - Las Dębiński - Minikowo - Starołęka - Czapury - Babki - Głuszyna - Sypniewo - Szczytniki - Koninko - Gądki - Robakowo - Szczodrzykowo - Śródka - Krzyżowniki - Tulce - Żerniki - Jaryszki - Krzesiny - Minikowo - Starołęka - Las Dębiński - dom.

W końcu miałem okazję na spokojnie sfocić jedno z moich ulubionych drzew - tańczącego cyklopa przed Tulcami :)
Tańczący cyklop :)
Win XP dzisiaj mało klasyczny...
Zamglony Win XP :)
...a w Szczodrzykowie nawet nie musiałem wyciągać aparatu :) Ptactwo tym razem bez szans na uchwycenie.
Tym razem w Szczodrzykowie nie było sensu wyciągać aparatu
Na Dębinie i nad Wartą też średnio wyraźnie.
Poranek na Dębinie
Zamglona Warta na wysokości Dębiny
A tu moment, gdy zaczęło się przejaśniać.
Zaczęło się przejaśniać
Jeszcze sarenki w mleku...
Sarenki we mgle
...i tyle na dziś. Aha, jeszcze spostrzeżenie, że mgły są o tyle fajne, że nawet nie widać śmieszek. Głównie tych kostkowych :) Więc jak zwykle w Dachowej pełna olewka.

Zaraz jedziemy do znajomych, więc BS-a będę nadrabiał zapewne dopiero jutro.

PS. Jako że na jutro zapowiadają śniegi, a co za tym nie wiem, kiedy dodam kolejny wpis, info z dzisiejszego popołudnia. Bestia pojechała do nowego domu i proszę o trzymanie kciuków, żeby tam się zadomowiła. Jest opcja powrotu, ale to najgorsze, co się może zdarzyć. Oczywiście zapakowanie jej było wyczynem, jednak dałem radę. No i największy szok - chyba czuła, że będzie już miała (mam nadzieję) ze mną spokój, bo... nawet dała się pogłaskać na do widzenia :) Powodzenia, Micia, w nowym życiu!
Bestia dała się pogłaskać na do widzenia :)


  • DST 61.50km
  • Czas 02:15
  • VAVG 27.33km/h
  • VMAX 52.00km/h
  • Temperatura 4.0°C
  • Podjazdy 183m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do Trzcinki :)

Piątek, 26 listopada 2021 · dodano: 26.11.2021 | Komentarze 9

Dzisiaj krótko, bo ledwo żyję. Jest prawie 22-ga, a ja dopiero zabieram się za wpis, tyle miałem do zrobienia.

Wyjazd poranny, w zimnym, ale jeszcze do wytrzymania klimacie. Bo nie padało. Udało się więc szosą.

Trasa zachodnia: Poznań - Luboń - Komorniki - Szreniawa - Rosnowo - Chomęcice - Konarzewo - Trzcielin - Lisówki - Trzcielin - Dopiewo - Dopiewiec - Palędzie - Gołuski - Plewiska - Poznań.

Bez zbędnych ceregieli - znów dzionek zrobiła mi Trzcinka :) Oczywiście poznała, podbiegła, przywitała się, wdrapała na mnie, dała zrobić sefiaka (jako wyjątek wklejam) oraz... zasnęła mi na kolanach :)
Radosny uśmiech przytulonego wiejskiego kotka ;)
Próba wspinaczki na kask :)
Półselfiak z ufną kotką :)
I tak właśnie półdziki wiejski kotek... zasnął mi na kolanie :)
Kotek jak zwykle mnie poznał :)
W sumie tyle. Więcej mi do radochy na ryju nie było potrzeba. Jeszcze tylko rowerowa fota...
Pogoda nieokreślona
...powrót do domu, a potem do roboty. Już Czarnuchem.


  • DST 58.30km
  • Czas 02:08
  • VAVG 27.33km/h
  • VMAX 55.30km/h
  • Temperatura 2.0°C
  • Podjazdy 182m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Względna normalność

Czwartek, 25 listopada 2021 · dodano: 25.11.2021 | Komentarze 7

Dzisiaj już normalny szosowy wyjazd.

To znaczy względnie normalny. Bo ten poranny jeden stopień na plusie średnio mi pasował, ale że pod koniec było tych stopni już trzy, to nie narzekam :)

Wyjazd przed pracą, a trasa jedna z ulubionych, południowa: Poznań - Luboń - Łęczyca - Puszczykowo - Mosina - Żabinko - Żabno - Baranowo - Sowiniec - Mosina - Puszczykowo - Łęczyca - Luboń - Poznań.

Prócz chłodku, początkowo nie jechało się źle. Byłem nawet zdziwiony, że podczas jazdy na południe, pod wiatr, nie było tragedii - podmuchy przeszkadzały, ale tragedii nie było. Dopiero po nawrotce okazało się, że do tej pory... jechałem z wiatrem, bo dopiero teraz musiałem się napocić :)

Wydarzeń brak. Na szczęście. Fotki tylko takie wykorzystujące ostatki słońca, bo od weekendu idzie podobno pogodowa rzeź :/
Słoneczna droga przed Mosiną
Na śmieszce w Łęczycy
Słońce nad Żabnem
Pośród Ostoi Ragalińskiej
Las iglasty za Żabnem
Obowiązkowe leśne szosowanie
Potem jeszcze rowerem do pracy, ale najpierw wybieganie Kropy po Dębinie. Pies jak zwykle tylko na to czekał :)
Pies w swoim żywiole
Czujne spojrzenie :)
Jeden ze stawów na poznańskiej Dębinie


  • DST 57.40km
  • Czas 02:16
  • VAVG 25.32km/h
  • VMAX 51.70km/h
  • Temperatura 6.0°C
  • Podjazdy 186m
  • Sprzęt Czarnuch :)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Jednak wykręcone

Środa, 24 listopada 2021 · dodano: 24.11.2021 | Komentarze 5

Kładąc się wczoraj wieczorem spać (a w sumie to dziś, bo zrobiłem to po północny) byłem pewny, że na rower albo nie pójdę, albo trafi się jedynie glut w środku dnia. Bowiem konieczność przybycia do pracy na ósmą rano pod koniec listopada na dwóch kółkach przekraczało moje możliwości.

A jednak. Udało mi się jakimś cudem wstać w okolicach 6:30 (!!!), ogarnąć, wypić kawę i kilka minut po siódmej ruszyć. Z zamiarem takim, że wykręcę ile zdążę, a potem będę się martwił co dalej.

Pojechałem Czarnuchem, bo w nocy padało, a rano drogi jeszcze się szkliły - na szczęście póki co tylko kroplami. 

No i znów się ucieszyłem, że mamy zmianę czasu na zimowy. Bowiem ciemno było tylko przez kilka kilometrów, a później zaczęło się już rozjaśniać. Jestem na tak dla wersji zima!

Z Dębca ruszyłem najpierw do Lubonia, gdzie jak zwykle odstałem swoje w korkach, następnie dotarłem do Wirów, zjechałem do Łęczycy i już mając mało minut w zapasie wybrałem wersję samobójczą, czyli przejazd gównośmieszką przy Armii Poznań w Luboniu, a potem już cywilizowanym poznańskim asfaltem do centrum. Dotarłem lekko po czasie, mając zaledwie 20 kilometrów na liczniku. Ale nie czułem się winny (światła), bo jak można się jednocześnie spóźnić i być w robocie na cztery godziny przed jej formalnym rozpoczęciem? :)

Tam najpierw bla, bla, bla, jak to będzie fajnie, potem jeszcze ogarnięcie zaległości rocznych w zespole i na kwadrans przed dwunastą postanowiłem, że sobie jeszcze dokręcę do pięciu dych. Kto nadgodzinowemu zabroni? :) 

Zrobiłem więc kółko na południe, zahaczając jeszcze o kota, który - jak się ku zdziwieniu wszystkich okazało - jest zdrów jak ryba. Do tego jeszcze krótko po Dębinie, potem na Szachty, stamtąd na Kotowo albo Fabianowo (nigdy nie wiem, gdzie się kończy jedno, a zaczyna drugie), znów Luboń, następnie Komorniki i do centrum Poznania.

Zdjęcia jedynie poglądowe, bo czasu na ich robienie nie miałem. Oczywiście musiały pojawić się Szachty, wyjątkowo wieża jedynie z dolnej perspektywy.
Wieża na poznańskich Szachtach - wersja pochmurna
Na dole wieży, Szachty, Poznąń
Dolna panorama wieży na poznańskich Szachtach
Trójkąt idealny, czyli bok wieży na Szachtah
Staw na Szachtach
"Moja" Dębina również nawiedzona.
Platforma widokowa na Dębinie
Rano na starcie jeszcze ciemnawo.
Rano ciemno na Opolskiej
A kawałek dalej, czyli w Luboniu, klasyczne korki.
Klasyczne korki w Luboniu
Nad A2 również korek. a rowerkiem luz :)
Nad autostradą samochody w korku, rower na luzie
Dziwny to był dzionek. Zakręcony, ale i na szczęście pokręcony.


  • DST 57.20km
  • Czas 02:17
  • VAVG 25.05km/h
  • VMAX 51.10km/h
  • Temperatura 3.0°C
  • Podjazdy 197m
  • Sprzęt Czarnuch :)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Na dwa

Wtorek, 23 listopada 2021 · dodano: 23.11.2021 | Komentarze 5

No dobra, przyznam się - za dwoma stopniami powyżej zera jakoś niespecjalnie tęskniłem :) 

Tyle dzisiaj było na starcie. Pod koniec temperatura wzrosła do upalnych plus czterech, więc w sumie źle nie było. Oczywiście prócz wiatru, który odpuścić wciąż nie zamierza na polach.

Wyjazd przedpracowy na zachód. Trasa: Poznań - Plewiska - Gołuski - Palędzie - Dopiewiec - Konarzewo - Trzcielin - Lisówki - Trzcielin - Dopiewo - Dopiewiec - Palędzie - Gołuski - Plewiska - Poznań.

Jechałem mtb, bo mokro. Mimo to udało mi się w Konarzewie dogonić jednego szoszona, którego jak się okazało już poznałem, i kawałek razem pokręciliśmy. Główny temat: wiejeeeee!!! I to nie ja znów zacząłem :)

W tej paskudnej szarzyźnie wypatrzyłem hen, hen, daleko parkę żurawi. Niestety foty koszmarne.
Zamglone żurawie w oddali
Niewyraźny zoom na żurawie
Obok stało moje ulubione drzewo.
Drzewo we mgle
I tyle z "ciekawostek". Jeszcze w Poznaniu ująłem telefonem gawrona, który grzecznie czekał sobie na zmianę świateł na przejściu dla pieszych.
Gawron grzecznie czekający na przejściu dla pieszych :)
A do pracy pojechałem znów lekko naokoło, przez Dębinę.
Chwila na poznańskiej Dębinie
Jutro muszę być w pracy o ósmej rano, bo jest coroczna zmiana złego na gorsze, więc trzeba nas będzie przekonać, że chodzi o lepsze, a potem jeszcze czeka masa innych mega istotnych dla korpoświata pierdół. Raczej nie będę pchał się rowerem o tej porze, może więc w uda się na chwilę wyskoczyć na gluta, ale to okaże się dopiero w praniu.


  • DST 51.80km
  • Czas 01:55
  • VAVG 27.03km/h
  • VMAX 51.70km/h
  • Temperatura 5.0°C
  • Podjazdy 132m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Słonecznie!

Poniedziałek, 22 listopada 2021 · dodano: 22.11.2021 | Komentarze 7

Ciężki dzień za mną. A jeszcze się nie skończył.

Rano oczywiście rower. Pogoda się zmieniła - zrobiło się chłodniej, za to mniej wietrznie. Niestety w praktyce wyszło tak, że niespecjalnie mocno, ale wiało z każdej strony tylko nie tej mi sprzyjającej, co w połączeniu z zaledwie kilkoma stopniami powyżej zera zniechęciło mnie całkowicie do zabawy o średnią. Zostało to olane.

Trasa z grubsza taka jak w sobotę, północno-zachodnia: Poznań - Plewiska - Skórzewo - Wysogotowo - Batorowo - Lusowo - Lusówko - Sierosław - Zakrzewo - Dąbrowa - Wysogotowo - Skórzewo - Plewiska - Poznań.

W Lusowie byłem głównie po to, żeby sprawdzić czy opisywana niedawno mewa odleciała. Wygląda na to, że tak. Super. Za to w zamian miałem rodzinkę łabędzi oraz piękny widok na Jezioro Lusowskie w słońcu.
Może i kicz, ale... :)
Jezioro Lusowskie w pigułce
Zalana łódka z Lusowa
Słoneczny landszaft z Lusowa
Słońce nad pomostem, Lusowo
Na pomoście w Lusowie
Rodzina łabędzi przy zatopionej łódce
Łabędź gruboszyi :)
Młody łabędź
Moment wcześniej podziwiałem z bliska Almerę, czyli jedną z klaczy z lusowskiej stadniny.
Jeden z koni z Lusowa - Almera
Almera z bliska
Był też koń żelazny uchwycony podczas oczekiwania na przejeździe, a jednocześnie test zdjęć w ruchu nowego telefonu (starego niestety definitywnie nie udało się odratować).
Koń żelazny na torach
Głogowską w Poznaniu pędziło z dziesięć radiowozów. Albo kogoś ważnego z pierdla wieźli, albo jakiegoś polityka. W sumie na jedno wychodzi :)
Kilka z około dziesięciu radiowozów pędzących ulicą Głogowską w Poznaniu
A po południu jeszcze misja "rzeźnik", czyli przewiezienie kota teściowej do weta w celu wykonania badań. W życiu był on w takim przybytku może ze trzy razy, więc tym bardziej ciężka. Oj, nie było łatwo - skończyło się na kilku zadrapaniach, panice czworonoga (sorry, nie było wyjścia), ale jednak wygraną.
Misja
Szkoda mi tej kotki, która teraz nienawidzi mnie jeszcze bardziej. Ale od jej stanu zdrowia zależy czy chętna osoba zdecyduje się ją przygarnąć. Jest szansa. To warte nawet tych 2,5 stówy, którą zabuliliśmy za wszystkie możliwe badania. A panie z gabinetu zapewne na długo zapamiętają wizytę tego szatana. Ale były dzielne ;)

Wieczorem jeszcze wypad na koncert, więc mój wolny dzień jak zwykle z jęzorem na wierzchu.


  • DST 52.40km
  • Czas 02:00
  • VAVG 26.20km/h
  • VMAX 50.40km/h
  • Temperatura 9.0°C
  • Podjazdy 180m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Orkanoleptycznie :)

Niedziela, 21 listopada 2021 · dodano: 21.11.2021 | Komentarze 7

W tytule nie ma literówki, spokojnie :)

Wyjazd leniwy, co widać po średniej. Ale z tym wiatrem, który dziś wciąż masakrował, nawet nie zamierzałem walczyć. Trzeba wiedzieć kiedy z siodełka zejść. Pokonany.

Trasa zachodnia: Poznań - Luboń - Wiry - Komorniki - Rosnowo - Chomęcice - Konarzewo - Trzcielin - Lisówki - Trzcielin - Dopiewo - Dopiewiec - Palędzie - Gołuski - Plewiska - Poznań.

Wracając do tytułu. Trafiło mi się to, co bardzo lubię podczas weekendowych wyjazdów, czyli wiejski meczy o puchar natki od pietruszki. Czy czegoś tam :) Czyli (wiem tylko dzięki napisom na koszulkach, kto był gościem) Orkan Konarzewo - Jadwiżański KS. Nie widziałem żadnego gola, nie wiem jaki był wynik, ale fotorelację mam. A szczególnie ujął mnie pewien piłkarz Orkana, który prawdopodobnie zjadł piłkę :)
Najważniejszy kibic meczu Orkan Konarzewo - Jadwiżański KS :)
Estadio de Orkan :), Konarzewo
Flaga Orkana Konarzewo i gminy Dopiewo
Dynamika jakaś tam była...
Prawie gol :)
Kto zjadł piłkę? :)
Główny Orkanista :)
Walka wagi ciężkiej :)
Brama wjazdowa Orkana Konarzewo
Jak zwykle jeszcze widoczek na WPN...
Stałe miejsce z widokiem na WPN
...oraz ptactwo. Znów niewyraźne. Myszołów...
Kolejny niewyraźny myszołów
...i srokosz.
Srokosz uchwycony z daleka
Trzcinki dziś w Trzcielinie nie było. Za to trafiła się Czarnka :) No cóż, drapanko się należało.
Czarna pantera atakuje :)
Czołgistka :)
Jeszcze jeden kotek do drapania :)
100% czerni w czerni :)
Spode łba :)
Niestety uciekła na widok... biegaczki. Ciekawa reakcja. Ważne, że chociaż rowerzyści jej się dobrze kojarzą.