Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Trollking z miasteczka Poznań. Od listopada 2013 przejechałem 196853.40 kilometrów i mniej już nie będzie :) Na pięciu różnych rowerach jeżdżę z prędkością średnią 27.89 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Trollking na last.fm

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2019

Dystans całkowity:1627.45 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:56:45
Średnia prędkość:28.68 km/h
Maksymalna prędkość:61.20 km/h
Suma podjazdów:5708 m
Liczba aktywności:31
Średnio na aktywność:52.50 km i 1h 49m
Więcej statystyk
  • DST 55.20km
  • Czas 01:54
  • VAVG 29.05km/h
  • VMAX 60.80km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • Podjazdy 253m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dębowe ostateczne

Piątek, 31 maja 2019 · dodano: 31.05.2019 | Komentarze 5

No nie poszalałem dzisiaj. Raz, że nie miałem za bardzo ochoty na dociskanie, dwa - po nawrotce wiatr zmienił się z dotychczasowego w pysk na taki z boku, czyli w policzkowy. Werwy to nie dodawało, więc skończyło się grubo tak sobie.

Ale w sumie źle nie było - temperatura sympatyczna, opadów brak, tak samo jak (póki co) ukropu. No i w końcu mogłem ruszyć na południe, za którym się już lekko stęskniłem. Wykonałem glizdę z małą przepukliną na trasie: Poznań - Luboń - Wiry - Łęczyca - Puszczykowo - Mosina - Krosno - Drużyna - Borkowice - Bolesławiec - Dymaczewo Stare - Krosinko - Mosina - Puszczykowo - Łęczyca - Wiry - Luboń - Poznań.

Ładny (jeśli się nie mylę) dąb?

Nawet piękny. Niestety, to jego zdjęcie przedpogrzebowe.

Nie znam się, ani na drzewach, ani na tym, po czym poznać, że są do wycięcia, ale na moje oko laika nie jest to upadający trup, a i okolica do zbyt ruchliwych nie należy. Ale pewnie się mylę.

Zrobiłem sobie dzisiaj dwa podjazdy - jeden w Starym Puszczykowie, drugi na Osową Górę.

Ta kropka w połowie zjazdu to skuter, całkiem konkretny, Dogoniłem :)

Przetestowałem też w obydwie strony niedawno odkrytą możliwość ominięcia części Lubonia, ulicami Poznańską i Polną. Póki co jest tam genialnie, bo pola zakrywają wspomnianą mieścinę, a śmieszka jest z jednej strony oznaczona jako chodnik z dopuszczeniem rowerów, a z drugiej znienawidzony niebieski znaczek nie ma powtórzeń pionowych, więc legalnie można olewać to coś, co jest niby z asfaltu, ale fale Dunaju plus krawężnikarstwo stoi tam na wysokim levelu.

Na koniec w małym podsumowaniu (niestety obowiązkowy) koszmarek DDRiP-kowy na odcinku Mosina - Krosno - Drużyna. Smacznego :)



  • DST 63.10km
  • Czas 02:06
  • VAVG 30.05km/h
  • VMAX 51.60km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • Podjazdy 139m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Migiem. I lasem

Czwartek, 30 maja 2019 · dodano: 30.05.2019 | Komentarze 7

Dawno tak się nie zmęczyłem wolnym dniem jak dziś. No ale są dni "wolne" i wolne. Między innymi od cudzysłowu :)

Najpierw noc - średnio przespana, bo Kropa musiała coś pokątnie zeżreć (co na szczęście zdarza się jej już niezmiernie rzadko), dostała rozwolnienia i na zmianę lataliśmy z nią na dwór w celach "wydalniczych". Mi przypadły dwa wypady - gdzieś koło trzeciej, a potem dwadzieścia po szóstej. Chodziłem potem jak zombie.

Gdy udało się ruszyć, była już dziesiąta. Nie żebym miał jakieś ambitne plany, bo na nie czasu nie było, ale lubię być dużo wcześniej z powrotem. Wykonałem kolejną zachodnio-północną pętelkę, z pewnym celem z tyłu głowy. Z Dębca skierowałem się na Plewiska, potem przez Skórzewo, Wysogotowo, Dąbrowę, Lusowo, Batorowo i Swadzim dotarłem do Sadów. Tam właśnie znajdował się wspomniany cel, do tej pory widziany jedynie przez płot (zauważyć się go da również z wysokości DK92). Dzisiaj postanowiłem przyjrzeć się mu bliżej, co super łatwe nie było, bo znajdował się na monitorowanym terenie jakieś firmy (do tej pory nie wiem jakiej). W każdym razie przedarłem się przez hangary, znalazłem biuro, zapytałem miłą panią czy mogę focić, otrzymałem oczywiście zgodę i... mam to.
Dojechane Migiem :)
Z ukosa, lecz wciąż Migiem
MIG (zapewne) 23 z najbliższej możliwej perspektywy. Czyli zza kosza, który - nie ma co ukrywać - lekko psuje efekt :)

Zadowolony z wypełnionej misji, powrót zaplanowałem lekko naokoło - dokręciłem do Lusowa, stamtąd kurs na Zakrzewo, serwisówki, Plewiska i do domu. Pogoda nawet całkiem całkiem, z wiatrem nie poszło na ostro, tylko niezawodne korki w Plewiskach kosztowały mnie sporo nerwów. Aha, no i znów widziałem piękną parę żurawi i znów nie miałem czym im cyknąć choćby przyzwoitej jakości zdjęcia :/

Po powrocie chwila na ogarnięcie się i kluczowy temat dzionka, czyli ostatni termin na wykonanie psu corocznych szczepień ochronnych. Wystarczy, że ja czasem dostaję wścieklizny, Kropa nie musi :) Ta misja poszła zaskakująco gładko, nawet bez piśnięcia, a w nagrodę był godzinny spacer po Dębince.
Najszczęśliwszy zając Poznania :)
Jest kijowo :)
A że uciekła nam praktycznie sprzed nosa sarna, postanowiłem jeszcze wrócić do "mojego" lasu, ale na rowerze. Oczywiście główną motywacją były kolejne testy Czarnucha w terenie. Może jestem minimalistą, jednak wróciłem zadowolony - szczególnie urzekła mnie możliwość człapania na dwóch kółkach po piachu, temat przeze mnie zapomniany od wielu lat. I tak udało się wykręcić w terenie kolejne jedenaście kilosów, doliczonych do dziennego dystansu.
Testów czołgu ciąg dalszy
Chwila na pop(i)as(ek)



Po południu dopadł mnie taki kryzys, że niczym emeryt ze sporym stażem musiałem odespać. Starość nie radość :) W związku z tym wpis powstał o jakiejś kosmicznej porze. Ale jest :)

Relive z migania - tutaj.

Relive "kropkowe" - tu.

A Relive terenowe - o tu, tu, tu :)


  • DST 63.10km
  • Czas 02:09
  • VAVG 29.35km/h
  • VMAX 51.20km/h
  • Temperatura 12.0°C
  • Podjazdy 126m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Nibymuszka

Środa, 29 maja 2019 · dodano: 29.05.2019 | Komentarze 10

Miło było znów poczuć jesień ;) Gdy ruszałem, temperatura ledwo sięgała maksymalnie dychy, zimny i całkiem solidny wiatr powodował odczuwalne pięć, o dziwo ów zestaw nie został poszerzony o opady. Te były wczoraj, coś się nie zgrało. Ale to nic, na jutro przygotowano ostrzeżenie o... nocnych przymrozkach :)

Duło z północny, najpierw więc zaliczyłem upojną randkę przez miasto - korków napotkałem tyle, że niejeden belfer mógłby śmiało zrezygnować z kasy za czas przyszłych protestów i skupić się na nich. Nowością były niedziałające światła na Opolskiej, przy wyjeździe z "mojego" tunelu - co istotne, na swój sposób sprawiedliwe: czerwone mieli wszyscy, samochody, piesi oraz rowerzyści. Co oznaczało, że realnie zielone mieli wszyscy, więc było ciekawie :)

Cała dzisiejsza trasa to północno-zachodnia kombinacja: Dębiec - Grunwald - Bułgarska - Polska - Wola - Smochowice - Przeźmierowo - Swadzim - Sady - Tarnowo Podgórne - Lusowo - Dąbrowa - Wysogotowo - Skórzewo - Plewiska - Poznań. Oczywiście nie omieszkałem zaliczyć kolejnej jazdy nowym asfaltem na drodze do Lusowa, choć na Stravie wciąż widnieje godna nazwa tego odcinka, czyli "Płyty z gównolitu" :)

W Tarnowie zaciekawiło mnie takie oto cudo

Stałem, patrzyłem i się zastanawiałem, co autor miał na myśli, bo żadnej tabliczki przy tym nie było. W końcu, po odrzuceniu kilku możliwości, postawiłem na muchę. Dumny z siebie (bystrzacha!) ruszyłem dalej. Ku memu zdziwieniu, gdy odpaliłem w domu info o tym miejscu, okazało się, iż zerkałem na... lwa, nawiązującego do herbu gminy. Hmmm. A byłem pewny, że mam bogatą wyobraźnię :)

Jak zwykle zatrzymałem się przy Stadionie Miejskim i tamtejszej lokomotywie. Tym samym, mając w tle ciuchcię i pieczarkę, uhonorowałem bohaterski wyczyn, jakim było utrzymanie ósmego, ostatniego w Grupie Mistrzowskiej, miejsca Lecha w Ekstraklasie. To dobry wynik, bo przecież mogli spaść :)


Aha, na koniec serdecznie pozdrawiam pana kierowcę, któremu WYDAWAŁO się na Dąbrowskiego, na wysokości Woli, że po prawej jest droga rowerowa, czego nie omieszkał zasygnalizować klaksonikiem i łapkami. Jako że tam NIE MA drogi rowerowej (prócz jednego, na oko stumetrowego odcinka pośrodku strefy zamieszkania), otrzymał porcję werbalnych pozdrowień, ze sporą dozą łaciny. Nie mam już zdrowia bowiem na tych, którym w tym kraju coś SIĘ WYDAJE. Może warto zmienić oficjalną nazwę kraju z Rzeczpospolitej Polskiej na WydajeMiSięŻe-czpospolitą?

PS. Dystans zawiera jeszcze kilometry kręcone do pracy Czarnuchem, na razie w jedną stronę. 


  • DST 52.70km
  • Czas 02:05
  • VAVG 25.30km/h
  • VMAX 42.50km/h
  • Temperatura 14.0°C
  • Podjazdy 237m
  • Sprzęt Czarnuch :)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Na K2

Wtorek, 28 maja 2019 · dodano: 28.05.2019 | Komentarze 16

Dzisiaj przynajmniej nie było zaskoczenia - miało padać i wiać, więc padało i wiało. Szkoda, że w innych terminach nasze pogodynki nie są takie nieomylne :) Przyznam jednak, że i padało słabiej niż zapowiadano, a i wiało jedynie umiarkowanie, za to zawsze w pysk. 

Zacząłem się zbierać koło wpół do dziewiątej rano, przed pracą, gdy o dziwo pojawiła się nawet luka w opadach. Przygotowałem Czarnucha, który aż podskakiwał na myśl o ruszeniu (a może robiła to Kropka? Też czarna), zabrałem do plecaka wiatrówkę-deszczówkę i ruszyłem. Po chwili, na drugim kilometrze, testowałem wyjmowanie z plecaka i zakładanie wiatrówki-deszczówki podczas jazdy i skręcania na światłach w lewo, bo czasu mi było szkoda na zatrzymywanie. Da się :)

Coś pomiędzy ostrą mżawką a deszczem towarzyszyło mi aż do granicy Puszczykowa, a tam właśnie skręciłem w kierunku Jezior, czyli trasą prowadzącą do Greiserówki. Mogłem co prawda kręcić błotnistą, ale niewymagającą ścieżką leśną, jednak postanowiłem sprawdzić amora w warunkach ekstremalnych i pojechałem asfaltem, który tam akurat śmiało mógłby grać w filmie o eksploracji księżyca :)

A gdy już byłem na wysokości Jeziora Góreckiego, nie mogłem sobie odmówić rundki nad jeziorko i poćwiczenia ślizgów na korzonkach. Przy okazji upaprałem się w błocku jak świnia, z czego cieszyłem się niczym prosiak :)



Następnie Greiserówką doczłapałem się do Komornik oraz Szreniawy. Zęby o dziwo mam wciąż w całości :)

A na wspomnianej przed chwilą trasie zdobyłem tytułowe K2, które kiedyś przyuważyłem w jednym z wpisów Jacka. A niby do tego się trzeba jakoś specjalnie przygotowywać... Phi :)

Reszta trasy to już polne nudy po zachodnich asfaltach: Rosnowo, Chomęcice, Głuchowo, Gołuski, Plewiska i Poznań. O dziwo już w warunkach w miarę suchych, prócz samej końcówki, czyli odcinka między ulicą Ostatnią a piekarnią :)

Relive TUTAJ


  • DST 57.60km
  • Czas 01:55
  • VAVG 30.05km/h
  • VMAX 51.30km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • Podjazdy 213m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Passenger

Poniedziałek, 27 maja 2019 · dodano: 27.05.2019 | Komentarze 7

Generalnie mogę uznać dzisiejszą pogodę za "dzieńdoberka", ale wyjątkowo tytuł mam niepowiązany, o czym później :)

Ładnie było w sumie - fajne ciepełko, słonecznie, wiaterek upierdliwy, lecz do ogarnięcia. Jaki z tego wniosek? Jutro czeka mnie najprawdopodobniej chomik, bo będzie lało. Proste i logiczne :)

Wykonałem dawno nietestowaną pętelkę południową: Poznań - Luboń - Łęczyca - Puszczykowo - Mosina - Krosno - Drużyna Poznańska - Nowinki - Pecna - Grzybno - Żabno - Żabinko - Mosina - Puszczykowo - Łęczyca - Luboń - Poznań. TUTAJ Relive.

Głównym celem było zrobienie zdjęcia kolejnej podmosińskiej atrakcji za Nowinkami, czyli zakazu jazdy rowerem zwykłą drogą, jako alternatywę mając... leśną nieutwardzoną śmieszkę. No ale - jak się okazało - ktoś poszedł tam w końcu po rozum do głowy i go skasował. W sumie szkoda, bo nieźle mnie on zawsze bawił :)

Nie ma więc planowanej fotki, są za to inne, średniej jakości, bo wszędzie było pod światło. Niemal jak z wiatrem :)


W Grzybnie zawitałem na chwilę na podwórze Zespołu Szkół Rolniczych, mieszczących się w zacnym pałacu z początków XX wieku, ładnie do dziś utrzymanym.

Na terenach prowadzących do Żabna co chwilę latały koło mnie jakieś skrzydlate cuda, od rybitw i mew przez myszołowa, a na polu wypatrzyłem żurawia. On mnie niestety też, więc od razu poderwał się do lotu, przez co zamiast fajnej foty mam pikselozę, i to robioną z daleka. Aha, widziałem też borsuka, niestety już w wersji zdecydowanie nieżywej.

A gdzieś w Puszczykowie zauważyłem, że jadę w duecie :)

Towarzysz (lub towarzyszka) trzymała się na tyle mocno, że nie miałem sumienia usuwać go (lub jej) z mojego lewego odnóża, więc tym sposobem miasto Poznań, a konkretnie Dębiec, wzbogaciło się o kolejnego mieszkańca z własną miejscówką niedaleko mojego domu. Czy nucone było coś Igg'yego Popa po drodze - nie mam pojęcia :)



  • DST 52.60km
  • Czas 01:43
  • VAVG 30.64km/h
  • VMAX 60.60km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • Podjazdy 194m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

SpoKondominium

Niedziela, 26 maja 2019 · dodano: 26.05.2019 | Komentarze 15

Od czego by tu zacząć... O, mam. Wiało :) I to całkiem konkretnie, czego dowodem niech będzie dzisiejszy fałmaks, wcale nie osiągnięty gdzieś podczas zjazdu z Osowej Góry (na której nie byłem), tylko na ulicy Głogowskiej w Poznaniu. Skoro przez chwilę dmuchało w plecy, aż żal było tego nie wykorzystać.

O dziwo nie będę narzekał, bo powiewy w miarę sprawiedliwe rozłożyły mi się po drodze i kierunek południowo-zachodni z grubsza był utrzymany. Wykonałem więc przed pracą, tylko trochę się wkurzając, niemal klasyczne "kondominium": Poznań - Luboń - Wiry - Łęczyca - Puszczykowo - Mosina - Krosinko - Dymaczewo - Witobel - Stęszew - Dębienko - Szreniawa - Komorniki - Poznań.

Pogoda - prócz powiewów - była godna, Nie za ciepło, nie za zimno, czyli tak jak lubię. Mamy przecież niby klimat umiarkowany, więc choć raz na jakiś czas możemy mieć normalne wartości na termometrze. Poza tym nie padało, co jak wiadomo ostatnio jest powodem do co najmniej lekkiego zdziwka :)


Niestety dzisiaj nie napatoczył mi się przed koła żaden rozsądnie cisnący ciągnik, więc musiałem liczyć jedynie na siebie. Jakoś poszło.

Moja ulubiona abstrakcja z Dymaczewa Starego wciąż trzyma się mocno :) A w sumie jakościowo niewiele odbiega od sporej części niby bardziej utwardzonych polskich DDR-ek...


No i wybory - przypominam tym, którzy jeszcze nie poszli do urn. Ja oczywiście byłem, co polecam każdemu, bo jeśli ktoś przez swoje lenistwo nie rusza swoich szanownych czterech liter do urny, niech potem nie marudzi, że jest mu źle. No a ja, od kiedy mam taką możliwość, oddaję swój głos zgodnie z wytycznymi ustawy o co najmniej dwóch przecinających się kreskach. Jak najbardziej legalnie i z coraz większą wprawą :)


  • DST 54.00km
  • Czas 01:44
  • VAVG 31.15km/h
  • VMAX 51.10km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • Podjazdy 133m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dzionek sprawiedliwości

Sobota, 25 maja 2019 · dodano: 25.05.2019 | Komentarze 11

Wiało :)

Wiem, w tym momencie część tu zaglądających zrezygnowała z dalszego czytania, lecz i tak się rozwinę, w tym nawet pozytywnie, z minimalnym poziomem marudzenia :)

Najpierw jednak o trasie, wykonanej rano przed pracą. Była z grubsza zbliżona do tej wczorajszej (jednak ciut smuklejsza wizualnie), ale wykonana odwrotnie: z Poznania przez Plewiska, potem Gołuski, Palędzie, Dopiewiec, Dopiewo, Fiałkowo, Więckowice, Sierosław, Zakrzewo, Dąbrowę i Plewiska do domu. Jest ona tak nudna, że nawet nie było po co się zatrzymywać, żeby zrobić zdjęcie, więc rowerowe jest tylko jedno, z najbardziej klasycznej codziennej sytuacji :)

Nadszedł czas na wspomniany pozytyw - jako że duło z zachodu, ale zbyt często również z północy, to po pokonaniu pierwszego odcinka, na wysokości Dopiewa, miałem przed oczami perspektywę orania już tylko i wyłącznie pod wiatr. A tu proszę, czekała mnie sympatyczna niespodzianka w postaci takiej oto kolubryny:


Pociągnąłem się za nią od Dopiewa do Więckowic (tam się niestety rozstaliśmy), czyli dobrych kilka kilometrów, które były najcudowniejszym momentem wycieczki, bo ciągnik (nie wiem jaka to marka) dzielnie wyciągał 30+ na najbardziej odsłoniętym fragmencie. Niniejszym dziękuję :) Dzięki temu między innymi średnia całkowita wyszła taka, jaka być powinna o wiele częściej, ale jak wiadomo taki dzionek sprawiedliwości jest jedynie wyjątkiem potwierdzającym regułę. A może to z okazji daty? Choć nie do końca wiem, czy to, że 25 maja jest Dniem Stemplarza, Piwowara oraz Mleka, już nie wspominając o Dniu Ręcznika, ma z tym jakikolwiek związek :)

Na uszach miałem dzisiaj... Britney :)

Relive TUTAJ.


  • DST 52.80km
  • Czas 01:49
  • VAVG 29.06km/h
  • VMAX 51.60km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • Podjazdy 123m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Jakotakizm

Piątek, 24 maja 2019 · dodano: 24.05.2019 | Komentarze 22

Czarnuch to Czarnuch, fajnie się na nim kręci, ale jednak miło było w końcu posadzić cztery litery na czymś mniej stabilnym i twardym, czyli szosie. Nie da się ukryć, że jednak to mi sprawia najwięcej przyjemności :)

Pogoda się znacznie poprawiła - było sympatycznie ciepło, nie padało. Tu narzekać nie mam prawa. A na co mam prawo? Oczywiście na wmordewind :) Towarzyszył mi gnojek na każdym kilometrze, praktycznie bez wyjątku, jedynie czasem ustępując pola wrednemu boczniakowi. Grrrr... Przez to nie dodaję dzisiejszego wypadu do kategorii "dzieńdobrowych". To raczej "jakotakizm".

Trasę stanowiła zachodnia pętelka: Poznań - Plewiska - Junikowo - Skórzewo - Wysogotowo - Dąbrowa - Sierosław - Więckowice - Fiałkowo - Dopiewo - Dopiewiec - Palędzie - Dąbrówka - serwisówki - Plewiska - Poznań.

To biedne drzewo - jak widać - niedługo pójdzie pod nóż. Szkoda, bo choć faktycznie na oko nie jest już w najlepszej kondycji (lecz i tak wydaje się solidniejsze od krzyża), to jednak co roku jakoś jeszcze dzielnie kwitnie.

Po południu - gdy już ogarnąłem wszystkie zaległe sprawy z terminem "na przedwczoraj", jeszcze udało się pyknąć z Żoną i psem do WPN-u, choć głównym celem było pokazanie jedynej w Luboniu miejscówki, na widok której nie ma się odruchu wymiotnego (a wręcz przeciwnie), czyli Kocich Dołów (zwanych też czasem Kaczymi). Podobało się :)
Kocie Doły
Śmieszka - Kocie Doły
Silna grupa pod ptasim wezwaniem - Kocie Doły
Rodzinny spacer - Kocie Doły
Latać, pływać... - Kocie Doły
Należy pamiętać, żeby przy najbliższej planowanej akcji wyburzania Lubonia zostawić tę miejscówkę w spokoju :)
 
A Kropa? W swoim żywiole :)
Krop(y) smiling :)


  • DST 54.00km
  • Czas 02:09
  • VAVG 25.12km/h
  • VMAX 51.70km/h
  • Temperatura 12.0°C
  • Podjazdy 252m
  • Sprzęt Czarnuch :)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wiatrysyn

Czwartek, 23 maja 2019 · dodano: 23.05.2019 | Komentarze 21

Czarna pogodowa seria od wczoraj trwa, naturalne więc, że do dzisiejszej jazdy wybrany został ponownie Czarnuch. Po pierwsze ciemne chmury groziły potencjalnym deszczem (finalnie trafiło mnie jedynie kilka kropel), po drugie wiało jak sam wiatrysyn (takie pojęcie uknułem podczas z góry przegranej walki z mega mocnym północnym - oczywiście z wariacjami, żeby nie było za łatwo - podmuchem). A po trzecie... fajnie się bawię podczas jazdy tym czołgiem :)

Wykonałem kółeczko w wersji: Dębiec - Górecka - Grunwald - Jeżyce - Niestachowska - Obornicka - Suchy Las - Jelonek - Złotniki - Złotkowo - Sobota - Rokietnica - Kiekrz - DK92 - Ogrody - Bułgarska - Górczyn - Dębiec.

Prócz miejskiej walki, udało mi się zaliczyć mega lubianą przeze mnie trasę wzdłuż Jeziora Kierskiego - częściowo (choć malutko) po bocznych terenowych dróżkach.






Jeśli kogoś dziwi czemu mam na kierownicy dwie ręce, a i tak wykonane są zdjęcia, to uspokajam, nie zostałem mutantem :) Odkurzyłem po prostu kamerkę - i oczywiście jak codziennie kilka razy ktoś chce mnie zabić, tak dziś, gdy miałbym dowody - nikt :)

W Sobocie uważałem na głowę...

...a na Niestachowskiej trafiłem na remont śmieszki...

...więc tu na razie jest ściernisko, ale będzie DDR-kowe wypasisko :) Taka jak na ukończonym już odcinku.

Średnia dziś bardzo średnia, bo wiatr plus korki, a poza tym więcej było zabawy niż jazdy. Podoba mi się ten kierunek działań, choć zdążenie do pracy nie było łatwym zadaniem :)

Relive TUTAJ.


  • DST 53.00km
  • Czas 02:02
  • VAVG 26.07km/h
  • VMAX 53.20km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • Podjazdy 235m
  • Sprzęt Czarnuch :)
  • Aktywność Jazda na rowerze

WTC

Środa, 22 maja 2019 · dodano: 22.05.2019 | Komentarze 14

Tytuł oznacza to, na co ostrzyłem sobie ząbki od niedzieli, ale że pogoda była zacna, to nie miałem okazji, bo szosa to priorytet. Dziś w końcu, w związku z silnym i umiarkowanym wiatrem, nocnymi opadami oraz ich groźbą podczas samego wyjazdu, syfem na drogach i takich tam, udało się wykonać Wielki Test Czarnucha :)

W sumie to taki wielki to on nie był - klasyczne pięć dych, mających kilka celów - regulację do końca przerzutek (wystarczyła zabawa z "beczułkami"), sprawdzenie hamulców (działają!), zabawę amorem (bujanka jak u dresa na dzielni) oraz uwalenie roweru poprzez zawitanie na chwilę w lesie i nad Jeziorem Strzeszyńskim. Wszystkie zostały spełnione, a ja po pierwszym wypadzie już wiem, że zakup był słuszny. Nawet da się zrobić przyzwoitego fałmaksa :)

Trasa to jeden z klasyków, ten północno-zachodni: Dębiec - Górczyn - Grunwald - Jeżyce - Golęcin - Strzeszyn - Psarskie - Kiekrz - Rogierówko - Kobylniki - Sady - Lusowo - Zakrzewo - serwisówki - Plewiska - Poznań. Zostałem zabity korkami, szczególnie na samym początku, co widać na Relive. Oj, przydały się sprawne hamulce przy manewrowaniu między samochodami.

Od dawna czekałem na moment, gdy pojawię się nad Strzeszynkiem i będę mógł przejechać po piasku, wpieprzyć się w kałużę czy ubabrać w błocku bez martwienia się o to, że już z wymienionych nie wyjadę.




No i jeszcze ten komfort na polskim przekleństwie, czyli DDR-kach. Na takich przyzwoitych...


...to w ogóle nie ma tematu, ale nawet rodzime klasyki, czyli klepka projektowana przez istoty bez piątej klepki, mniej bolą. Co oczywiście nie oznacza, że można je tolerować :)

Na koniec horror rodem z Poznania, z rowerzystą w roli głównej, znaleziony na portalu epoznan.pl (tutaj link). Uwaga, można zacząć się bać :) Na Osiedlu Tysiąclecia - jak pisze czytelniczka - zdarzyło się TO: "szłam chodnikiem od strony przystanku os. Lecha w stronę przystanku os. Tysiąclecia - wyjaśnia Paulina. - Od tyłu zajechał mnie rowerem mężczyzna i nie zatrzymując się mocno ścisnął za pośladek, po czym szybko odjechał zanim zdążyłam zareagować. Dzięki Bogu poza uczuciem zniesmaczenia i upokorzenia nic mi się nie stało - dodaje. (...) Nie sądzę, abym była pierwszą ofiarą i nie mam zamiaru patrzeć na takiego delikwenta, co napastuje kobiety w biały dzień - kończy".

Temat jest nośny, co widać po ilości komentarzy. Do tego znalazła się kolejna ofiara, którą w maju ubiegłego roku spotkała "podobna sytuacja". Uważajcie więc, drogie panie (choć cholera wie, może panowie też?), na osobnika poruszającego się "rowerem sportowym typu góral" (hje hje) ubranego w "czarne/ciemno-siwe krótkie spodenki sportowe, T-shirt tego samego koloru, czarną czapkę z daszkiem i ciemne rękawiczki rowerowe" (w sumie dość spora ilość szczegółów jak na kogoś, kto nie ma zamiaru patrzeć). Rowerzysta-pośladkowicz może czaić się właśnie na Was! :)