Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Trollking z miasteczka Poznań. Od listopada 2013 przejechałem 197028.90 kilometrów i mniej już nie będzie :) Na pięciu różnych rowerach jeżdżę z prędkością średnią 27.89 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Trollking na last.fm

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Marzec, 2014

Dystans całkowity:1168.50 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:39:08
Średnia prędkość:29.86 km/h
Maksymalna prędkość:51.80 km/h
Suma podjazdów:7704 m
Liczba aktywności:21
Średnio na aktywność:55.64 km i 1h 51m
Więcej statystyk
  • DST 51.00km
  • Czas 01:43
  • VAVG 29.71km/h
  • VMAX 44.20km/h
  • Temperatura 8.0°C
  • Podjazdy 415m
  • Sprzęt Ventyl
  • Aktywność Jazda na rowerze

Miasto.....

Poniedziałek, 31 marca 2014 · dodano: 31.03.2014 | Komentarze 0

Znów dziś jedyna opcja wyjazdu to szybki kursik rowerem przed pracą (z której właśnie piszę, dziś masakra, dopiero usiadłem, a jest po 20-tej). Wiatr północny, stąd kurs na Rokietnicę i konieczność jazdy przez miasto, czyli mój ulubiony Pikuś. Może zamiast komentarza zdjęcie z ulicy Przybyszewskiego. Zrobiłem je odwracając się, zaraz gdy udało mi się przepchać przez to Coś:
Pięknie, prawda? :)

W związku z powyższym prędkość średnia była jaka była. Za to mogłem się poopalać na słoneczku w spokoju, wdychając świeżutkie spaliny.



  • DST 53.00km
  • Czas 01:46
  • VAVG 30.00km/h
  • VMAX 44.20km/h
  • Temperatura 7.0°C
  • Podjazdy 300m
  • Sprzęt Ventyl
  • Aktywność Jazda na rowerze

Ciężko

Niedziela, 30 marca 2014 · dodano: 30.03.2014 | Komentarze 2

Taaaaka pogoda, a ja do pracy muszę... Człowieka mógłby trafić szlag, mnie natomiast już dawno trafił rowerowy nałóg i nie odpuściłem również dziś. Ciężko się wstawało po zmianie czasu, ruszałem według "wczorajszego" zegara trochę po 7, słoneczko na niebie, ale żeby było specjalnie ciepło to nie powiem.

Może w związku z tą zmianą organizm średnio chciał ze mną współpracować - jechało mi się ciężko, znów w oszukiwaniu mnie wiatr wygrał przez nokaut. Nie wiem jakim cudem można jechać z podmuchem przeciwnym i w jedną i w drugą stronę, ale bez ściemniania - tak dziś było. Ani na chwilę nie poczułem upragnionej bryzy w plecki.

Trasa znana, ale dziś lekko pokombinowana, do Gowarzewa przez Starołękę, Koninko i Tulce. Czas mnie gonił, więc wróciłem swoimi śladami. Próbowałem też nagrać w drodze powrotnej filmik, ale niestety pas na piersi z kamerką plus szosa to przez ustawienie ciała zupełnie wykluczające się bieguny, chyba że ktoś jest miłośnikiem widoku moich kolan i pasjonatem oglądania dziur w asfalcie. Przez kilka minut pobawiłem się więc tylko ustawieniami, udało się uchwycić jeden wg mnie całkiem fajny kadr i tyle.
Pisałem już, że ciężko mi się jechało? No to na koniec jeszcze miałem zlecenie - wjechać do teściowej na Wildę po odłożoną wałówę. A co, nie będzie mi się rower tylko z przyjemnością kojarzył :)



  • DST 57.40km
  • Czas 01:50
  • VAVG 31.31km/h
  • VMAX 46.70km/h
  • Temperatura 12.0°C
  • Podjazdy 186m
  • Sprzęt Ventyl
  • Aktywność Jazda na rowerze

Ciepło i "sezonowo"

Sobota, 29 marca 2014 · dodano: 29.03.2014 | Komentarze 0

Powtórka trasy z ostatniej środy, tylko że... zupełnie odwrotnie. Czyli najpierw katorga przez miasto, potem ulubiona przez niektórych czytających moje wpisy świszcząca DK 92 (pozdro Daniel), dojazd do Kostrzyna i powrót przez Siekierki, Tulce i Starołękę. Jechało się bardzo dobrze, mimo że wiatr wiał mi (jak zwykle) albo w pysk, albo z boku. Dość powiedzieć, że w Kostrzynie, czyli w okolicach połowy trasy miałem średnią 30 km/h i zupełnie irracjonalną myśl, że skoro musiałem tyle walczyć z podmuchem, to powrót będzie komfortowy. Taaa...

Tak zwany "sezon rowerowy" już się zaczął, bo rowerzystów jak mrówków. Dzieciatych, brzuchatych i zupełnie bez formy spotkałem kilku, ale też mijałem jakąś sympatyczną kilkunastoosobową grupę, której jeden z uczestników centralnie mi zasalutował. Miło :)

A ja po raz pierwszy w tym roku na krótko. O tak:

Wracając cyknąłem jeszcze zdjęcie mało znanego kościółka w Krzesinach, zbudowanego w stylu norweskim. W Polsce są tylko dwa takie, pierwszy to ... Wang, w niemal rodzinnym dla mnie Karpaczu. Ciekawostka.




  • DST 61.30km
  • Czas 02:02
  • VAVG 30.15km/h
  • VMAX 43.90km/h
  • Temperatura 9.0°C
  • Podjazdy 295m
  • Sprzęt Ventyl
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zbłądziłem

Piątek, 28 marca 2014 · dodano: 28.03.2014 | Komentarze 0

Dziś chciałem być sprytniejszy niż ustawa przewiduje i dojechać na północ omijając najbardziej zakorkowane części Poznania. Wydawałoby się, że to niemożliwe, ale jednak da się zrobić, jadąc na... południe, czyli Starołękę, potem Żegrze i mijając M1 oraz Kobylepole, aż dotrze się do Swarzędza. I tak się cieszyłem, że mi się udało, że na jednym z wszechobecnych swarzędzkich objazdów amatorsko się zgubiłem i skręciłem w niewłaściwą stronę, zamiast jechać na północ, czyli pod wiatr, zacząłem zupełnie nieświadomie pedałować na południe. Coś mi śmierdziało, że jakoś tak podmuchy ustały, no ale jechałem. W Tulcach zorientowałem się, że lekko dałem ciała, jednak stwierdziłem, że trudno, stało się, czeka mnie powrót pod wiatr, ale przynajmniej wiem gdzie jestem i nieświadomie nie dojadę dalej gdzieś do granic Afryki, gdzie jutro stanę się żylastym kąskiem dla jakiegoś kacyka z plemienia Gubugubu :)

Jako że do minimalnej pięćdziesiątki jeszcze trochę brakowało to skręciłem w kierunku Śródki i zakręciłem na Poznań w Szczodrzykowie. Tu już dobrze mi znana trasa przebiegła bez niespodzianek, wiaterek przeszkadzał, ale postanowiłem się nie poddawać i dziś choć tę średnią około 30 utrzymać. Udało się na styk, do tego kilometrówka wyszła ciut większa niż planowałem.

Był też jeden z przykrych dla mnie momentów. W Robakowie znajduje się rzeźnia firmy Sokołów, zwana szumnie "zakładem mięsnym". Przejeżdżając obok, mimo lecącego w słuchawkach audiobooka, dobiegł do mnie przejmujący kwik i smród przerażenia świń, które w tym momencie były wyciągane z transportu za pomocą uderzeń jakimiś narzędziami. Wszystko to słyszałem jadąc dobre kilkaset metrów od rzeźni, a i tak miałem wrażenie, że dzieje się to zaraz koło mnie. Póki co była to moja najbliższa styczność z całym tym procederem i tylko ponownie utwierdziła mnie ona o słuszności pewnych życiowych decyzji. Nie chcąc być niczyim sumieniem życzę wszystkim smacznej szyneczki, w końcu idą święta.

Skończyłem audiobooka Jo Nesbø "Człowiek nietoparz". Polecam!




  • DST 51.80km
  • Czas 01:45
  • VAVG 29.60km/h
  • VMAX 50.70km/h
  • Temperatura 8.0°C
  • Podjazdy 285m
  • Sprzęt Ventyl
  • Aktywność Jazda na rowerze

Jechać, nie marudzić :)

Czwartek, 27 marca 2014 · dodano: 27.03.2014 | Komentarze 4

Narzekanie na jazdę przez miasto już jest zdecydowanie za nudne, więc dziś przemilczę ten aspekt treningu. Grunt, że po 13 kilometrach poznańskiej męczarni mogłem w końcu wyjechać na mocno obłożony ruchem, ale bez konieczności stawania co chwilę na światłach kawałek asfaltu, tworzący trasę na Gniezno. Czasu dziś znów mało, bo do pracy trzeba było pędzić, ale postanowłem sobie zrobić chwilę odchamiania w połowie drugi, czyli Biskupicach. Usiadłem sobie nad Jeziorem Kowalskim, popatrzyłem na kaczki i jakoś tak lepiej mi się wracało.

Oczywiście do momentu przekroczenia tablicy z napisem "Poznań". Ale miałem nie narzekać... Więc tylko tym wytłumaczę średnią i koniec :)







  • DST 57.00km
  • Czas 01:55
  • VAVG 29.74km/h
  • VMAX 45.10km/h
  • Temperatura 4.0°C
  • Podjazdy 454m
  • Sprzęt Ventyl
  • Aktywność Jazda na rowerze

Boczkiem, boczkiem...

Środa, 26 marca 2014 · dodano: 26.03.2014 | Komentarze 2

No! Po dwóch dniach deszczu znów zaczęło być tak, jak ma być, czyli sucho i (może jeszcze nie do końca) ciepło. Do pracy na popołudnie, więc po zwalczeniu porannego lenia ruszyłem jeszcze otoczony wczesnym chłodkiem, ubrany w zestaw "na długo".

Jak zwykle ostatnio co prognoza to inny kierunek wiatru. Podobno miał być wschodni, ale szczegółów brakło, postanowiłem więc ruszyć na czuja, który oczywiście mnie znów zawiódł. Miałem wrażenie, że non stop dmucha z boku, a z dwojga złego wolę wiatr w twarz, bo wtedy jest duża nadzieja, że powrót będzie komfortowy. Dziś mocowałem się praktycznie przez całą trasę, czyli: Dębiec - Starołękę - Krzesiny (obowiązkowo przeleciały nade mną dwie F-16-tki) - Tulce - Siekierki - Kostrzyn - Swarzędz i... No właśnie - Poznań. Z ciekawości sprawdziłem jaką mam prędkość średnią przy wjeździe w okolice Malty (około 30 km/h). Przez te 7-8 kilometrów, które dzieliły mnie do Dębca spadła o 0,3 km/h, co może tragedią nie jest, ale strasznie mnie wkurza, bo człowiek pedałuje przez 9/10 dystansu w miarę szybko, żeby stracić tę psychiczną przyjemność przez kilka świateł i korków. I ścieżek oczywiście ;)



  • DST 52.10km
  • Czas 01:51
  • VAVG 28.16km/h
  • VMAX 43.40km/h
  • Temperatura 8.0°C
  • Podjazdy 431m
  • Sprzęt Cross - ST(a)R(uszek)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Świetlisty (czerwony) szlak

Niedziela, 23 marca 2014 · dodano: 23.03.2014 | Komentarze 2

Gdybym sugerował się wczorajszymi prognozami to pewnie do 10 bym smacznie chrapał. Ale jako że i tak na 12 musiałem iść dziś do pracy to coś mnie podkusiło, żeby zwlec się po 7 z łóżka i spojrzeć za okno. A tam mokro po nocnych opadach, ale bez deszczu. Decyzja mogła być więc jedna - ku nieskrywanemu niezadowoleniu Żony: zbieram się! Z tym, że dziś już nie szosa, a stary, dobry, aktualnie jednohamulcowy cross.

Wiatr znów jakiś taki nieprzewidywalny, więc asekuracyjnie ruszyłem na zachód. Było jedno "ale" - jazda przez miasto. Myślałem, że z okazji niedzieli nic strasznego mnie nie spotka, ale... chyba nasi kochani włodarze nie przewidzieli, że istnieje coś takiego jak płynna jazda w weekend. I co z tego, że nie było samochodów skoro skakałem jak lekko ułomna żaba co chwilę według schematu: czerwone-czerwone-czerwone-czerwone... (aż do nieskończoności)?

W końcu jednak za Ławicą wyjechałem za miasto i poleciałem prosto przez Zakrzewo do Sadów, gdzie dogoniłem jakiegoś kolesia na szosie. Chwila gadki i nabrałem podejrzeń, że chyba sobie chłopak przed wyjazdem zaaplikował coś zielonego, taki miał radosny zaśpiew i specyficzny uśmiech :) ale jechaliśmy tylko kawałek razem, więc oceniał nie będę. Skręcił w bok, ja dojechałem do Kobylnik, gdzie zaczął za mną lecieć jakiś kundel-kurdupel, którego szybko zgasiłem nagłym zahamowaniem (przednim hamulcem). Wracałem tą sama droga, więc akcja powtórzyła się ponowie, z kilometr dalej pojawił się kolejny zawodnik podobnej postury, ale bardziej upierdliwy i musiałem lekko nogami pomachać, żeby się odczepił. Z ciekawostek: przed Sadami przeleciał mi prawie pod kołami wielgachny, upasiony zając.

Wracałem już z wiaterkiem, choć nie był taki, jaki sobie wymarzyłem. Muszę w miarę za to pochwalić ścieżkę koło Ławicy - jest asfalt, są osobne pasy, więc plusik. Minus za to, że jak to zwykle u nas ścieżka nagle zamienia się w jakąś hybrydę, gdzie leżą potykacze, jest kostka, potem znów pojawia się asfalt, który znika chwilę później. No ale kierunek rozwoju wydaje się słuszny.

A na koniec scenka rodzajowa. Piesi i ścieżki - temat rzeka. Ale dzień bez krwi tych pierwszych dniem straconym. Kadr pochodzi z okolic Ogrodów:





  • DST 51.50km
  • Czas 01:45
  • VAVG 29.43km/h
  • VMAX 44.30km/h
  • Temperatura 8.0°C
  • Podjazdy 431m
  • Sprzęt Ventyl
  • Aktywność Jazda na rowerze

Relaksik

Sobota, 22 marca 2014 · dodano: 22.03.2014 | Komentarze 0

Dziś tylko relaksik po wczorajszej stówie. Czułem momentami ból w lewym kolanie, więc nie forsowałem się specjalnie, tym bardziej, że oczywiście nie sprawdziła się żadna prognoza i przez to miałem wybitne szczęście jechać z bocznym wiatrem w obydwie strony.

Czas do pracy, a za oknem pogoda zaczyna się kopać. Nic nowego - w końcu jest weekend :)



  • DST 113.10km
  • Czas 03:43
  • VAVG 30.43km/h
  • VMAX 51.80km/h
  • Temperatura 19.0°C
  • Podjazdy 848m
  • Sprzęt Ventyl
  • Aktywność Jazda na rowerze

Seta+. Z delikatnymi kłopotami :)

Piątek, 21 marca 2014 · dodano: 21.03.2014 | Komentarze 5

W końcu! Wreszcie nastał dzień, w którym pogoda dopisała i nie musiałem z wywieszonym jęzorem lecieć do pracy, zaliczając ewentualnie rano jakiś szybki 50-cio kilometrowy trening. Jednak przyzwyczajenie drugą naturą, bo i tak wyruszyłem lekko po 8 rano, mając ogarniętą na mapie trasę, którą jeszcze nie jechałem, a byłem jej niezmiernie ciekawy.

Już na drugim kilometrze, zaraz za zjazdem z wiaduktu między Poznaniem a Luboniem czekał mnie korek i mały objazd spowodowany jakimś wypadkiem. Ładnie się zaczęło, pomyślałem, ale pewnie złe dobrego początki. Niestety. Druga niespodzianka (na własne życzenie) czekała mnie w Mosinie, gdzie zazwyczaj bardzo pogarsza mi się wzrok i nie dostrzegam położonej kilka centymetrów od drogi ścieżki rowerowej, która ma w sobie wszystko: kawałki asfaltu, dużo błota, kostkę, wyjazdy z monopolowego dla zmotoryzowanych, krawężniki, szkiełko i wszystko to, co uszczęśliwia Rycha spod 9-tki jak już wtelepie się na swoje Wigry-3, a niestety utrudnia życie ludziom chcącym cieszyć się z jazdy. No właśnie, radośnie sobie jechałem asfaltem, gdy usłyszałem klakson, potem drugi. Z natury reaguję na to dość brzydko, ale tym razem coś mnie powstrzymało. Na szczęście. Zatrzymało mnie dwóch strażników miejskich ("miejski" w przypadku Mosiny to dość radosne nadużycie, no ale niech mają) z krótką informacją: zjeżdżamy na ścieżkę i dowodzik poprosimy. Wiedziałem co się święci, więc grzecznie się zatrzymałem, ale nie waliłem głupa, tylko powiedziałem czemu nie decyduję się na jazdę ścieżką mimo świadomości tego obowiązku. Oświadczyłem, że dysponuję obszerną dokumentacją zdjęciową ukazującą "cudowność" istnienia czegoś takiego i jego wpływ na moją psychikę. Panów w dresach z mosińskim herbem chyba najbardziej przekonał ciężki do podważenia argument, że jeżdżę rowerem szosowym a nie kostkowym i w końcu skończyło się na pouczeniu. Jednak karny jeżyk zadziałał i dokręciłem już ścieżką do końca jej istnienia, zaledwie raz niemal wybijając sobie przednie koło i wpadając na szkło. No ale w końcu obiecałem panom strażnikom :)

Ścieżka się skończyła, dojechałem do Drużyny Poznańskiej, a tu... Cóż będę pisał, zdjęcie to lepiej ukaże:
Wyjścia miałem dwa: albo jechać jakimś objazdem przez miliardy wiosek, czyli de facto zrobić kółko naokoło, albo na piechotę przedrzeć się przez tę radosną twórczość drogowców. Wybrałem opcję drugą.

Potem już przeszkód większych nie napotkałem. Oprócz niezbędnego towarzysza, czyli dziś znów bardzo silnego wiatru, który momentami nieźle mną porzucał. Minąłem Iłówiec oraz Czempiń, aż dojechałem do wjazdu na DK5 w Kawczynie, gdzie zza rogu przywitał mnie taki oto (o dziwo) znakomicie utrzymany drewniany wiatrak:

Następnie zahaczyłem o Kościan. I co mnie tu przywitało? Piękna, rozłożysta ścieżka. Z kostki. Przemilczę swoją reakcję :)

Kościan minąłem szybko i trafiłem na całkiem dobrą pod względem asfaltu trasę na Grodzisk. Tylko ten wiatr. Raz w pysk, raz z boku, czułem się jak ofiara przemocy domowej :) Niedogodności rekompensowało mi obserwowanie nazw poszczególnych wiosek, poniżej przykład jednego ze smaczków:)

No i tak walcząc, słuchając muzy i kończąc audiobooka (Robin Cook - "Uprowadzenie" - szmira fantasy straszna, ale wciąga) dojechałem do Grodziska Wielkopolskiego, po którym postanowiłem chwilę pokrążyć. Ta decyzja - jak zły dotyk - boli moje dłonie do dziś. Elementu bez kostki brukowej w Rynku nie odnotowałem. Choć samo w sobie miasteczko niebrzydkie, z ładnymi kościołami i w miarę zadbane.

Odwiedziłem jeszcze oddział swojej firmy w Grodzisku i tylko mnie to utwierdziło, że... No zresztą nieważne :)

I w końcu "nadejszła wiekopomna chwila" i miałem z wiatrem... Odcinek od Grodziska przez Stęszew to poezja, choć czasem boczny podmuch nie odpuszczał. Naprawdę zmęczyły mnie te dzisiejsze warunki, ale cieszę, że mogę pochwalić się dość przyzwoitym wynikiem. Po minięciu stówki na liczniku miałem równe 30 km/h (mimo wiatru), a na końcu jeszcze dokręciłem, choć przez korki w Komornikach niestety niewiele.

Trasa zdecydowanie do powtórzenia przy lepszych warunkach. I bez żadnych strażników miejsko-wiejskich! :)



  • DST 52.20km
  • Czas 01:44
  • VAVG 30.12km/h
  • VMAX 50.40km/h
  • Temperatura 9.0°C
  • Podjazdy 160m
  • Sprzęt Ventyl
  • Aktywność Jazda na rowerze

Replay

Czwartek, 20 marca 2014 · dodano: 20.03.2014 | Komentarze 0

Dokładna powtórka trasy z przedwczoraj - tyle, że dziś już szosą. Wiatr nie ustępuje, non stop co najmniej prędkość 20+ - nie ułatwiało to jazdy.

Od jakiegoś pół roku trwa remont Fabianowa, czyli mojej najkrótszej i najwygodniejszej drogi w tym kierunku. Muszę jeździć objazdem przez Komorniki i Plewiska (a kto jest stąd wie, że prócz centrum handlowego nie ma tam zupełnie nic), dzięki czemu jestem na bieżąco ze wszystkimi promocjami w Auchan, Agata Meble i innych świątyniach weekendowej rozpusty. Nie powiem, żeby to ubogacało moją psychikę :)

Po raz pierwszy w tym roku założyłem spodenki 3/4 i normalną koszulkę rowerową zamiast ocieplanej bluzy. I tak ma być!