Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Trollking z miasteczka Poznań. Od listopada 2013 przejechałem 197482.00 kilometrów i mniej już nie będzie :) Na pięciu różnych rowerach jeżdżę z prędkością średnią 27.88 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Trollking na last.fm

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2015

Dystans całkowity:1671.87 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:55:23
Średnia prędkość:30.19 km/h
Maksymalna prędkość:61.00 km/h
Suma podjazdów:4621 m
Liczba aktywności:30
Średnio na aktywność:55.73 km i 1h 50m
Więcej statystyk
  • DST 53.20km
  • Czas 01:46
  • VAVG 30.11km/h
  • VMAX 54.40km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • Podjazdy 141m
  • Sprzęt Ventyl
  • Aktywność Jazda na rowerze

River-ride

Środa, 30 września 2015 · dodano: 30.09.2015 | Komentarze 6

Jesień wciąż fajna, chłodna, ale bez przesady, wietrzna, ale umiarkowanie, czyli taka, jaka być powinna. Wiało dziś ze wschodu, więc chcąc nie chcąc zaliczyłem ukochaną ulicę Starołęcką (oczywiście dwa razy stojąc na zamkniętym przejeździe - seria trwa) i w ten sposób wydostałem się przez Krzesiny na mniej zakorkowane tereny - do Tulec, stamtąd do Gowarzewa i Siekierek, skąd zawróciłem swoimi śladami.

W okolicach Żernik zakwitło wahadło. Faktycznie, jest to zgodne z logiką, bo w tym miejscu od dawna nic nie zamykano, więc trzeba było naprawić niedopatrzenie. Sama idea ruchu wahadłowego sterowanego światłami wydaje się prosta - trafi się albo na czerwone, albo na zielone. Tyle teorii. W praktyce jak wiadomo proporcje wynoszą 99-1 na korzyść czerwonego. Nie inaczej było i dziś :)

Jadąc delektowałem się nową płytą najmniej polskiego z polskich zespołów art/prog rockowych, czyli Riverside. Idealnie muzyka pasowała mi do opadających już, coraz bardziej kolorowych liści, a także idealnie nie zachęcała do pośpiechu. A ja mogę się pochwalić, że kilkanaście lat temu byłem na bodajże pierwszym koncercie tej aktualnej światowej gwiazdy w swoim gatunku w warszawskiej "Progresji", kiedy byli jeszcze kompletnie nieznani, a do biletów dodawali mini CD ze swoim singlem. Trzymam go do dziś, odczekam jeszcze parę lat i kiedyś spieniężę, kupię sobie za to najdroższą karbonową szosę, spłacę kredyt na mieszkanie, a za resztę zlikwiduję głód w Afryce :)



  • DST 56.60km
  • Czas 01:52
  • VAVG 30.32km/h
  • VMAX 51.20km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • Podjazdy 191m
  • Sprzęt Ventyl
  • Aktywność Jazda na rowerze

Tory na złom

Wtorek, 29 września 2015 · dodano: 29.09.2015 | Komentarze 9

Za co kochamy prognostyków pogody? Jak dla mnie przede wszystkim za dużą dozę fantazji, którą potrafią się popisać. Osobiście sytuuję ich pod tym względem o zaledwie 0,00001 punkta procentowego poniżej Wróża Macieja i Wróżki Kamelii. Dziś, jak zwykle nienauczony latami doświadczeń, postanowiłem zdać się na prognozy z neta, które zgodnie pokazywały kierunek wiatru: północny! No to ok, z ciężkim sercem zacząłem przepychać się przez miasto zgodnie z azymutem N, przez wahadła, objazdy, zamknięte drogi, ścieżki rowerowe.... A gdy już dotarłem do granicy Poznania z Suchym Lasem... wiatr się zmienił. Na południowo-wschodni. Szukając gdzieś przy drodze zagubionej żyletki wpadłem na pomysł: jak już ma mi wiać w pysk z powrotem to niech już to robi na terenie mniej zabudowanym. Tym samym za Złotnikami skręciłem na Sobotę i Rokietnicę, w której skierowałem swoje kola na Kiekrz drogą przez Starzyny (bo wahadeł miałem już dość), skąd przez Przeźmierowo dotarłem do Poznania. Duło w pysk, czasem jednak i z boku. Hip hip... :)

Drugą moją ukochaną grupą zawodową są dróżnicy kolejowi. Po kolei (dosłownie) - po raz pierwszy stałem na przejeździe 500 metrów od domu, bo raczyła sobie przejechać sama lokomotywa. Następnie szlaban zamknął mi się centralnie przed pyskiem w Rokietnicy. I to zamknął się na dobre 10 minut, bo co prawda jeden z pociągów przejechał dość szybko, ale przecież za zaledwie 8-10 minut miał być kolejny, po co więc otwierać rogatki, skoro można poszaleć na fejsie albo w kibelku (lub jedno i drugie w tym samym czasie)? Potem, w Plewiskach, sytuacja się powtórzyła, tyle że szlaban zamknął się już nie przed pyskiem, ale centralnie przed nosem. Całe szczęście, że ostatnio zmieniałem klocki hamulcowe... A - znów pod domem - zgadnijcie co? No oczywiście - zamknięty przejazd. W sumie na 56 km stałem czekając sobie bezczynnie na pociągi cztery razy, co daje niezłą średnią - co 14 minut. A jeśli przeanalizuje się czas mojego wyjazdu do tego, ile spędziłem kręcąc to wychodzi na to, że ponad dwadzieścia minut spędziłem trzymając nogi nie na pedałach, a na asfalcie. Poniżej dowód rzeczowy z połowy zdarzeń:


Jeśli ktoś mnie, wielbiciela kolei, będzie w najbliższym czasie namawiał do wsparcia akcji "Tiry na tory" to ostrzegam - pogryzę! :)


  • DST 52.20km
  • Czas 01:43
  • VAVG 30.41km/h
  • VMAX 52.20km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • Podjazdy 121m
  • Sprzęt Ventyl
  • Aktywność Jazda na rowerze

Go west

Poniedziałek, 28 września 2015 · dodano: 28.09.2015 | Komentarze 2

Dziś przed pracą kierunek zachód, czyli przez Palędzie do Dopiewa, potem Więckowice i powrót przez Wysogotowo oraz Plewiska.

Bez wydarzeń godnych uwagi, prócz może wszędobylskiego towarzystwa traktorów (na zadupiach) oraz autobusów zatrzymujących się co 100 metrów (w Poznaniu).

Nie będę na siłę szukał tematu przewodniego, więc niniejszym kończę ten wpis. Chyba najkrótszy w mojej historii na BS :) Fajne to.


  • DST 58.00km
  • Czas 01:56
  • VAVG 30.00km/h
  • VMAX 51.70km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • Podjazdy 220m
  • Sprzęt Ventyl
  • Aktywność Jazda na rowerze

Mor(ask)owo

Niedziela, 27 września 2015 · dodano: 27.09.2015 | Komentarze 6

Dziś rundka lekko "górska", bo w związku z utrzymującym się północnym, dość upierdliwym wiatrem postanowiłem nawiedzić lekko zapomniane przeze mnie okolice Moraska. Kiedy mieszkałem na poznańskim Piątkowie to miałem tam rzut beretem (a bardziej kaskiem), teraz "zaledwie" około piętnastu kilometrów przepychania się przez miasto w jedną stronę. Co jak wiadomo niszczy duszę, umysł i ciało, bo po chwili takiej jazdy tylko wydaje się, że się rowerem ruszyć chciało. Joł:)

Jak już znalazłem się tam, gdzie chciałem to już było samo miodzio związane z kręceniem. Hopki może nie imponują, ale cieszy samo to, że praktycznie jeszcze na terenie Poznania są tereny, na których się można delikatnie zmęczyć.



Potem przez Suchy Las dotarłem do Złotnik, a zaraz za nimi skierowałem się do Złotkowa, gdzie zamierzałem zawrócić. Postanowiłem jednak jeszcze skręcić na chwilę w boczną uliczkę, która obiecująco zaczynała się asfaltem, ale potem już było coraz gorzej. Wyhaczyłem jednak interesujące miejsce - stanicę rowerową z menu w postaci kawy i ciasta. Kiedyś muszę tam zawitać, ale na pewno nie szosą, a jakimś czołgiem, albo przynajmniej crossem :)

Wróciłem lekko korygując trasę, czyli za Moraskiem już nie pchałem się przez osiedla, tylko prosto Obornicką. Co okazało się w sumie dobrym wyborem, bo musiałem zaliczyć jedynie 2/3 ze świateł w wersji red, a nie wszystkie. Niedziela.

A, a jako że niedziela to jak zwykle zakwitło na drogach od rowerzystów. Pozdrowić samemu z siebie? Broń Boże! Odpowiedzieć na pozdrowienie? Oczy pełne zdziwienia - o co chodzi? Za to najnowsza jesienna kolekcja z Lidla jak się okazuje miała wzięcie :) Honoru ratowało jedynie kilku ambitniej kręcących szosowo-mtb-owców. 


  • DST 57.30km
  • Czas 01:52
  • VAVG 30.70km/h
  • VMAX 48.90km/h
  • Temperatura 13.0°C
  • Podjazdy 132m
  • Sprzęt Ventyl
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wujek Sam-ochodo-zło

Sobota, 26 września 2015 · dodano: 26.09.2015 | Komentarze 17

Najpierw o samej trasie - przez kierunek wiatru (NW) pokręciłem przez cały Poznań, potem już na większym luzie przez Strzeszynek i Kiekrz do Rokietnicy, tam jak zwykle skręt do Mrowina i powrót przez Przeźmierowo oraz poznańskie Ogrody. Zimno (o ósmej rano osiem stopni, potem - szaleństwo - doszło do jakichś trzynastu), dość wietrznie. I najchętniej na tym bym skończył opis.

Ale nie. Bo muszę napisać o żywych mordercach krążących bezkarnie po świecie, czyli polskich kierowcach. O dziwo jeszcze podczas jazdy po mieście źle nie było, ale już po wyjechaniu poza teren zabudowany - pełen, zabójczy, luz. Co tam inni. Na prostej między Mrowinem a Napachaniem jakby nie istniały żadne zakazy, żadne podwójne ciągłe, żadne zasady ruchu drogowego. Na czołówkę ze mną szły trzy samochody pod rząd, w odstępach co jakieś 500 metrów. Wszystkie minęły mnie na centymetry, jakbym nie istniał (a dziś z powodu lekkiej mgły włączyłem nawet lampki i świeciłem jak ruska choinka), a największym imbecylem okazał się kierujący białym Porsche (co już samo w sobie świadczy o jakimś kompleksie), bo widząc mnie najpierw się wycofał za auto przed nim, by za chwilę stwierdzić, że spróbuje mnie jednak skasować. Od wydzierania się przy każdym takim manewrze zdarłem gardło, a dominującą literą było bardzo wyraźne "rrrr" w środku.

Czy ja coś przeoczyłem czy przy ostatnich zmianach zasad zdawania prawka trzeba przedstawiać żółte papiery? Mieć coś nie tak z mózgiem? Być frustratem? Mieć problemy z erekcją? Wszystko z powyższych łącznie? Dziś nie tylko mnie spotkało to, co spotkało, ale co chwilę widziałem wpieprzających się na główną z podporządkowanej bez ustąpienia pierwszeństwa, olewających czerwone światła, zmieniających pas ruchu bez żadnej sygnalizacji... Indie przy tym to istna komunikacyjna cywilizacja na wysokim poziomie. Masakra. Ludzie, puknijcie się w te wasze puszki i zacznijcie myśleć co robicie, bo dziś naprawdę bałem się o swoje życie.

Ulżyło mi trochę :) Z innych tematów - z ciekawości chciałem sprawdzić jak  ma się wahadło w Kiekrzu, mając cichą nadzieję, że już się zupełnie nie ma. Niestety - ma się, ale za to jest już jako taki asfalt. Martwię się tylko tym co zakwita po jednej stronie, bo jest tam niepokojąco szeroko i jeszcze bardziej niepokojąco dużo kostki. Zagrożenie nasuwa się same - ścieżka? :/

A za Rokietnicą wyprzedziłem szosowca skupionego na lemondce, który wykazał się sportowym duchem i usiadł mi na kole, co prawda nie dając zmian, ale za to na rozjeździe w Mrowinie ładnie pozdrowił. No i jest kulturka. A przynajmniej bywa. Ale na dwóch kółkach :)


  • DST 53.22km
  • Czas 01:43
  • VAVG 31.00km/h
  • VMAX 51.40km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • Podjazdy 177m
  • Sprzęt Ventyl
  • Aktywność Jazda na rowerze

Fajfa

Piątek, 25 września 2015 · dodano: 25.09.2015 | Komentarze 4


Nic mi nie pozostaje jak znów pochwalić pogodę. Świat się naprawdę kończy :) Co prawda wiaterek był dziś już naprawdę konkretny, no ale ta temperatura, te powietrze... Dobra, koniec, bo zaraz się rozpłynę z ochów i achów.

Trasę zrobiłem zachodnią - z Poznania przez Plewiska do... Poznania (Junikowo), potem Wysogotowo, Dąbrowa, Więckowice, Dopiewo, Palędzie i do Poznania. Na spokojnym oddechu, bez spiny, w pełni się delektując jazdą. Jak ostatnio - wklejam obowiązkową fotkę z rąsi z trasy. Ta jest spod Fiałkowa:


Po południu, jako że miałem wolny dzionek, podskoczyłem nabyć sobie - jak co roku - najnowszą Fifę. Niestety, rok temu byłem dumnym właścicielem PS3, teraz jestem luzerem, bo mam PS3, więc wielkiej rewolucji się nie spodziewałem. Ale - jest ciekawie. Krótki test "szesnastki" w pełni mnie zadowala. Pojawiły się reprezentacje kobiet (!) oraz zamiast Szaranowicza, obok Szpaka - Jacek Laskowski jako komentator. I tu jest ciekawie (i w sumie dlatego kupuję zawsze tę grę od razu, w okolicach premiery, kiedy nie ma jeszcze aktualizacji), bo pojawiły się pierwsze smaczki - Ondrrej Duda z Legii dostaŁA żółtą kartkę, a Grzegorz Krychowiak, gdy sfaulował w środku pola popisał się piękną interwencją... bramkarską :) I love this game!

Przed chwilą krótko pogóglałem w necie i jak się okazuje: "moje" błędy to pikuś :)



  • DST 52.20km
  • Czas 01:41
  • VAVG 31.01km/h
  • VMAX 51.70km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • Podjazdy 226m
  • Sprzęt Ventyl
  • Aktywność Jazda na rowerze

Mjut

Czwartek, 24 września 2015 · dodano: 24.09.2015 | Komentarze 5

Genialność jesieni trwa. O dziwo miałem dziś na trasie niezbyt mocny (!!!!) wietrzyk, idealną temperaturę oraz suchutki asfalt. Co powodowało, że kręciło mi się wyśmienicie. Oj, podejrzana sprawa, tylko czekać aż pogodowa menda przypomni o swojej prawdziwej naturze i zmieni do mnie (a ja do niej) nastawienie o te co najmniej 179 stopni. Ale, na razie, jest miodzio! :)

"Trasowo" był standard - kondomik: Poznań - Luboń - Puszczykowo - Mosina - Dymaczewo - Stęszew - Komorniki - Poznań. Bez przygód. A z ciekawostek - w Puszczykowie ktoś na Stravie stworzył segment "Na tym odcinku 11.09 zginął kolarz". Hm. Pewnie intencje były słuszne i pełne empatii, ale jakoś nie będę dążył do zdobycia tam KOM-a...

Idąc do pracy zahaczyłem o Plac Wolności, gdzie zakwitło dziś moje ukochane TOK FM. Poznałem kilku znanych mi z głosu dziennikarzy, krótko pogadałem, odwiedziłem dmuchany Sejm (w sumie tak jak w realu), zagłosowałem i cyknięto mi fotę. Chciałem jeszcze złożyć interpelację w temacie rozsądnego planowania dróg rowerowych, ale kolejka była zbyt długa i musiałem się zwijać. Ale, ale... fajna sprawa :)


  • DST 52.55km
  • Czas 01:44
  • VAVG 30.32km/h
  • VMAX 48.70km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • Podjazdy 124m
  • Sprzęt Ventyl
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zielono mi!

Środa, 23 września 2015 · dodano: 23.09.2015 | Komentarze 5

Nie, nie paliłem niczego przed wyjazdem, spokojnie :)

Podobno zaczęła się dziś jesień, moja ulubiona pora roku. Jak dla mnie wrześnie i październiki mogą być przez cały rok, a wszystkie inne miesiące można skasować albo dać wilkom na pożarcie. Z zakazem wydalania. Liście walczą ze sobą kolorami, robią się przepiękne mozaiki w prześwitach, a lasy prezentują się przepięknie. Szkoda, że będzie to trwało tak krótko...

Zrobiłem dziś pętelkę na południe od WPN - najpierw przez Puszczykowo do Mosiny, tam skręciłem na Sowiniec, zrobiłem leśne kółeczko z Baranowa do Żabna, skąd zakręciłem znów na Mosinę (tym razem zamiast telepać się na rozpoczętym i zapomnianym dla służb remontowych torowisku zafundowałem sobie objazd) i znów przez Puszczykowo do domu. Niespiesznie, delektując się widokami i zielenią, delikatnie już zupełnie zieleni nieprzypominającej. Żałowałem tylko, że nie miałem przy sobie porządnego aparatu. Choć może i dobrze, bo bym się za często zatrzymywał, a nie robił zdjęć w pędzie :)





  • DST 53.50km
  • Czas 01:45
  • VAVG 30.57km/h
  • VMAX 50.70km/h
  • Temperatura 14.0°C
  • Podjazdy 137m
  • Sprzęt Ventyl
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dzień bez Dnia Bez Samochodu

Wtorek, 22 września 2015 · dodano: 22.09.2015 | Komentarze 8


Wczoraj w mediach z hukiem ogłaszano dzisiejszy dzionek jako Dzień Bez Samochodu. Na podstawie samego dowodu rejestracyjnego można było jeździć sobie po calutkim Poznaniu za free, wzdłuż i wszerz, wszystkim co jest uznawane za komunikację miejską.

Morda mi się cieszyła na wizję puściutkich dróg, zerowego ruchu i idealnych warunków dla rowerzystów. Oczywiście zrzedła mi mina chwilę po wyściubieniu nosa i prawego ucha za drzwi. Mega korek na wahadle na Dębcu mnie nie zdziwił, ale ten kilometr dalej na Dolnej Wildzie już trochę. A potem?

A potem wyglądało to już tak. Na Hetmańskiej:

Na Starołęckiej:

I te pe, i te de. Przepiękny Dzień Bez Samochodu, prawda? :)

Na szczęście poza miastem było już sympatyczniej. Dokręciłem do Czapur, Daszewic, Borówca, zrobiłem sobie pętelkę pod S-11 i w Robakowie zakręciłem, wracając własnymi śladami. Jechało się fajnie, tym bardziej, że ta nowo odkryta trasa ma tylko kilka fragmentów z gorszym asfaltem, a poza tym - jak po maśle. A nawet udało mi się zaliczyć całkiem fajne Babki. Oczywiście chodzi o nadleśnictwo oraz miejscowość, coby nie było :)

Do domu znów w wybitnie "bezsamochodowych" korkach. Święto pełną gębą :)

I na koniec ciekawostka. Portal www.koscian.net jakimś cudem znalazł mój ostatni filmik sprzed kilku dni i umieścił go na swojej stronie jako główny news (LINK). Miło mi się zrobiło, choć stało się to zupełnie bez mojej wiedzy, a ja byłem w szoku, gdy zobaczyłem, że moja amatorszczyzna, która do dziś rana była obejrzana przez jakieś sto osób, na tę chwilę w ciągu kilku godzin ma już grubo ponad tysiąc odsłon. Zrobiła się przy okazji na portalu mała afera i dorobiłem się swoich hejterów. Koszt "sławy" :) Czuję się jak celebryta :)


  • DST 51.50km
  • Czas 01:43
  • VAVG 30.00km/h
  • VMAX 46.50km/h
  • Temperatura 13.0°C
  • Podjazdy 115m
  • Sprzęt Ventyl
  • Aktywność Jazda na rowerze

Cebularz

Poniedziałek, 21 września 2015 · dodano: 21.09.2015 | Komentarze 6

Ale fajnie zimny był dzisiejszy poranek! Lekko ponad dycha na termometrze, więc trzeba było ubrać grubsze ciuchy, znów zachmurzone niebo... No nie mogę się nachwalić :) A że do pracy dziś wcześniej niż zazwyczaj to miałem przywilej podziwiać go w całej okazałości. Wiatr oczywiście mocny, zachodni, więc znacznie spowalniał, ale ze słusznego kierunku.

Pojechałem przez Plewiska i Palędzie do Dopiewa, potem Trzcielin i nawrót przez Komorniki oraz Wiry. Jak to w poniedziałek ruch koszmarnie duży, podobnie jak korki, ale w końcu po to ma się przywilej wyprzedzania na legalu pojazdów z prawej strony, żeby z niego korzystać. I obserwować smętne miny w środku blach. Średnia wyszła mi na styku przyzwoitości, ale narzekać nie mam zamiaru.

Gdyby ktoś chciał sobie zafundować cebulkę Marii Kaczyńskiej lub JP II to służę lokalizacją. Jak widać towar gorący i świeżutki :)