Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Trollking z miasteczka Poznań. Od listopada 2013 przejechałem 195829.40 kilometrów i mniej już nie będzie :) Na pięciu różnych rowerach jeżdżę z prędkością średnią 27.90 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Trollking na last.fm

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2017

Dystans całkowity:1605.25 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:55:57
Średnia prędkość:28.69 km/h
Maksymalna prędkość:54.50 km/h
Suma podjazdów:6348 m
Liczba aktywności:31
Średnio na aktywność:51.78 km i 1h 48m
Więcej statystyk
  • DST 53.00km
  • Czas 01:51
  • VAVG 28.65km/h
  • VMAX 51.30km/h
  • Temperatura 26.0°C
  • Podjazdy 167m
  • Sprzęt Ventyl
  • Aktywność Jazda na rowerze

Amebizm

Poniedziałek, 31 lipca 2017 · dodano: 31.07.2017 | Komentarze 9

Dziś krótko i treściwie (czyli wyjątkowo), gdyż powyżej 25-26 stopni na plusie słowo "kreatywność" zamienia się u mnie w "kretyńskość" lub w inne, pokrewne. W upale jestem jak ameba i mam tylko dwa cele: wyruszyć i powrócić. Skrzętnie obydwa spełniłem. Już od samego początku wyjazdu na trasę: Poznań - Luboń - Wiry - Komorniki - Szreniawa - Konarzewo - Trzcielin - Dopiewo - Palędzie - serwisówki - Plewiska - Poznań, wiedziałem, że nie mam nawet co starać się o jakikolwiek dobry wynik, gdyż w te wakacje ruch na drogach jest jak jeszcze kilka lat temu w okresie późnego listopada, więc pierwsze co to stanąłem w korku. Który później zyskał liczbę mnogą. O dziwo prawie płynnie udało się minąć zwykle (czytaj: zawsze) zakorkowane Komorniki, z dość banalnego powodu - awarii świateł. Życzę temu miejscu większej ilości takowych. 

Wiało godnie i solidnie, z południowego zachodu. Czyli w praktyce - zewsząd, w domyśle: wszyscy chyba wiedzą skąd :)

Wyjątkowo polubiłem na kilka dni swoją pracę. Nie, nie upadłem dziś po drodze na łeb. Po prostu mam w niej klimę, co pozwoliło mi poczuć do tego miejsca kilka - nomen omen - ciepłych uczuć :)


  • DST 52.00km
  • Czas 01:44
  • VAVG 30.00km/h
  • VMAX 52.10km/h
  • Temperatura 30.0°C
  • Podjazdy 230m
  • Sprzęt Ventyl
  • Aktywność Jazda na rowerze

U Pały

Niedziela, 30 lipca 2017 · dodano: 30.07.2017 | Komentarze 7

Nie wiem kim jest tytułowy Pała i czemu na siłę zaprasza mnie na swoją imprezę, mimo że nie mam na to najmniejszej ochoty, ale dziś przekazałem w eter kilka mało kulturalnych uwag, z dość konkretnym wskazaniem kierunku, w którym powinien się udać. Oczywiście nie posłucha, bo podobno ma jeszcze narzucać się przez kilka dobrych dni, jednak ja mam dość po tym jednym, dzisiejszym. Łeb mi pod koniec jazdy parował niczym Piękna Helena w swoich najlepszych czasach kursowania między Wolsztynem a Poznaniem.

Starałem się wybrać jak najbardziej zacienioną trasę przejazdu, i częściowo to się udało - po minięciu Lubonia znalazłem się w granicach WPN-u, co oznaczało las, od Puszczykowa przez Mosinę. Za Rogalinkiem skręciłem na północ, bo tam zawsze było miło i sympatycznie, ale już jest dużo mniej, bo szyszkognoje zrobiły swoje. Łapiąc kawałki ciemnych placków dokręciłem do Daszewic, tam zmiana kierunku na wschodni, przez Babki do Głuszyny, następnie Koninko, Jaryszki, Krzesiny, Starołęka i przez Lasek Dębiński do domu. Ten ostatni wybór jak się okazało był nawet gorszym niż jazda Starołęcką, bo przecież jest niedziela. Krupówki w wersji mini kosztowały mnie sporo nerwów.

O dziwo udało się wywalczyć te minimalne trzy dychy średniej. Motywacja była nie tyle po mojej stronie, ile w niedzielnych kolarzach, których minąłem dziś w wersji solo, w grupkach i kółeczkach kilkudziesięciu, a dwóch podciągnąłem na kole -  jednego na 29-ce od Mosiny do Rogalinka (grzecznie podziękował i w ogóle był mega sympatyczny), drugiego na wypasionej szosie między Daszewicami a wyjazdem z Głuszyny (grzecznie podziękował i w ogóle był mega sympatyczny, dawał zmiany, tylko z uśmiechem powiedział w pewnym momencie, że już odpuszcza).

A ja przyuważyłem dziś kolejny patent, nawet lepszy od tego, który kiedyś opisywałem, wspominając o kolesiu organizującym sobie trening za zaprzyjaźnionym motorem. Dziś widziałem samochód z przylepionym do niego kolarzem. Ale nie klejem, a po prostu łapką na wysokości otwartego okna po stronie kierowcy. Auto jechało tak pomiędzy 40 a 50 km/h, rowerzysta również. To jest genialne! Strava na pewno docenia kreatywność :) Szczerze mówiąc nie wiem jak długo trwał ten proceder, ale na pewno przez cały czas, gdy mogłem go obserwować kręcąc z naprzeciwka. Można? Można :)


  • DST 53.70km
  • Czas 01:51
  • VAVG 29.03km/h
  • VMAX 50.20km/h
  • Temperatura 21.0°C
  • Podjazdy 234m
  • Sprzęt Ventyl
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dylematowind

Sobota, 29 lipca 2017 · dodano: 29.07.2017 | Komentarze 8

Oj, ciężko się dziś jechało. Nie dość, że zaczęło się znów robić gorąco, to wmordewindzik trzymał się wybitnie mocno. Praktycznie cały "kondomik" od strony Poznania i Komornik przez Stęszew, Łódź, Dymaczewo, Mosinę, Puszczykowo i Luboń do domu to walka z podmuchognojem. Teraz już wiem, że trzeba było jechać to samo, ale odwrotnie - jak zwykle mądra zdradziecka morda po szkodzie :)

Do zestawu doszło jeszcze wybitnie debilne zachowanie kierowców - od wyprzedzania na gazetę przez to samo na trzeciego, aż do nałogowej ślepoty w temacie podwójnej ciągłej. Dlatego chciałbym wyróżnić dziś jednego kierowcę TIR-a, chcącego skręcić na Glogowskiej na Lukoila przecinając pas dla rowerów, który, mimo że miałem do tego miejsca kilkaset metrów, widząc mnie nie szarżował, tylko poczekał aż przejadę. Niby normalne zachowanie, ale w krajach cywilizowanych, bo w Polsce jakieś 90% wepchnęłoby się na chama, a przynajmniej tak wynika z moich subiektywnych obserwacji. Dlatego wspomniany kierowca dostał ode mnie podziękowanie.

No i wrócił temat crossa. Już nie w temacie korby, bo to już naprawiłem, ale niestety tylna przerzutka padła całkowicie. Po ostatnim serwisie przejechałem może tysiaka i koniec - mam prawie że ostre koło. Faktycznie, byłem lojalnie ostrzegany, że to może już jej ostatnie podrygi, bo w środku była podobno miazga, ale miałem nadzieję na dłuższą agonię. Teraz myślę co zrobić - inwestować w kolejną naprawę, ale już z wymianą (a było tam całkiem przyzwoite Deore), czy szarpnąć się i kupić jakiś nowy, niedrogi rower? Problem w tym, że nie chciałbym wydać więcej niż półtorej klocka, bo więcej nie ma sensu na rower rezerwowy. Wstępne rozeznanie kieruje me ciepłe myśli w kierunku Krossa. Niestety, w tej cenie można dostać max coś na Alivio i z przodu jakieś szajsowate Tourneye. No nic, temat nie na teraz, ale decyzję w końcu trzeba będzie podjąć.


  • DST 52.00km
  • Czas 01:58
  • VAVG 26.44km/h
  • VMAX 50.50km/h
  • Temperatura 19.0°C
  • Podjazdy 167m
  • Sprzęt Cross - ST(a)R(uszek)
  • Aktywność Jazda na rowerze

MSKR

Piątek, 28 lipca 2017 · dodano: 28.07.2017 | Komentarze 12

Kolejny z cyklu wyjazdów spod znaku "masakracja". Ale lepsza masakracja niż brak masakracji. Paulo Coelho :)

Jazda crossem, pod silny wiatr i przy średnich warunkach to nie jest mój ulubiony sposób spędzania czasu na rowerze, ale co zrobić? Dobrze, że w ogóle dziś wyjechałem, bo w nocy solidnie lało, a po południu burzyło. Mnie na trasie czekały jedynie atrakcje postojowe - sztuk dwa - służące przeczekaniu nagłych oberwań chmury. A tak poza tym to znów szwankuje mi tylna przerzutka, a ja po drodze bawiłem się w ustawienie siodełka, bo ponownie odczuwałem dyskomfort w kolanie. Polepszyło się, więc jak sądzę znalazłem "kąt poddupia" idealny :)

Trasa: Poznań - Luboń - Wiry - Komorniki - Rosnowo - Konarzewo - Trzcielin - Dopiewo - Palędzie - Plewiska - Poznań. Tempo ślimacze i powolne, ale po prostu mi się nie chciało cisnąć. Udało się :) 

Bonusowo dodałem jeden egzemplarz (Rosnowo) do nieistniejącej, przeciwdeszczowej rywalizacji "ZaliczWiatęPeEl". Może czas takową oficjalnie założyć? :)



  • DST 31.40km
  • Czas 01:11
  • VAVG 26.54km/h
  • VMAX 43.00km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • Podjazdy 117m
  • Sprzęt Cross - ST(a)R(uszek)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Glut pokor(b)y

Czwartek, 27 lipca 2017 · dodano: 27.07.2017 | Komentarze 4

Podobno świat zrodził się z chaosu. Oczywiście ta teoria nie dotyczy dominującej w tym kraju religii, która mówi o tym, że Bóg, który istniał od zawsze, a zapewne sam siebie powołał, postanowił nagle z nudów wykonać kulę ziemską, stworzyć Adama, a następnie - okaleczając go dość brutalnie - Ewę, którzy spłodzili dzieci, z których jedno zarżnęło drugie, a następnie prawdopodobnie w wyniku kazirodczych praktyk powstały kolejne, finalnie zatopione pakietowo w potopie. Ci zaś, którzy się uratowali, stworzyli współczesną cywilizację, samochody, korki, wojny, smog i rower. Oraz pracę, w której obiecałem się dziś pojawić na zasadzie nadgodzin, wstępnie popołudniem. W sumie nie wiem po co był powyższy wywód, żeby dojść do tego momentu, ale skoro już powstał.. :)

Od rano jednak znów padało, więc wymyśliłem sprytny plan, że przywlokę się do roboty wcześniej, zastrzegając sobie prawo, że w razie okienka pogodowego już mnie nie ma, a potem łaskawie może wrócę. Okazało się to strategią mistrzowską - lekko po 13 wyleciałem jak strzała do domu, szybko się przebrałem i ruszyłem crossem na niewiele ponad godzinną przejażdżkę, czyli gluta. Trasa: Poznań - Plewiska - Gołuski - serwisówki - Komorniki - Plewiska - Poznań. Deszcz jeszcze początkowo siąpił, więc uwaliłem się za wszelkie czasy, szczególnie w Plewiskach, które dzięki remontom mogą aktualnie służyć wojakom pana Macierewicza za całkiem wymagający poligon, do tego zawierający pola minowe. 

Dojechać - dojechałem. Wolno, bo wolno, ale jednak. Przy okazji zweryfikowałem stan techniczny korby. Odpukać - po dokręceniu jest ok, wróciłem bez konieczności używania imbusa. Ale za to dorobiłem się kolejnej nerwicy natręctw, następnej po nałogowym sprawdzaniu szprych. Klucz na stałe wylądował w podsiodłówce :)

Mistrz parkowania z DDR-ki na Głogowskiej.



  • DST 53.20km
  • Czas 01:52
  • VAVG 28.50km/h
  • VMAX 53.00km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • Podjazdy 228m
  • Sprzęt Ventyl
  • Aktywność Jazda na rowerze

Chłoszczing

Środa, 26 lipca 2017 · dodano: 26.07.2017 | Komentarze 5

Wczoraj było ciepło i nieprzyjemnie mokro, dziś za to zimno i przyjemnie sucho. Dobra zmiana. Za to znów zrobiło się konkretnie wietrznie. Niedobra zmiana :) Ale dzięki temu miałem okazję znów wsiąść na szosę.

Zanim jednak o wyjeździe to kilka słów o ciągu dalszym wczorajszej awarii - dokręciłem mocno (jak mi się wydawało) śrubę od ramienia korby w crossie i wykonałem kontrolne kółko po osiedlu. Już myślałem, że jest ok, ale pod domem zauważyłem, że znów się poluzowało... Nie miałem czasu na dalsze testy, więc przed wyjściem do pracy zadziałałem imbusem jeszcze mocniej - ale boję się, że coś się wyrobiło w środku. Kiszka, bo nowa korba kosztuje. Poczytałem trochę w sieci i są jakieś patenty na klej (!), ale jakoś mnie nie przekonują. Cóż, zobaczymy - może martwię się na zaś. W każdym razie jazda z kluczem na plecach i zatrzymywaniem się co dwa kilometry w celu zabawy w mechanika w grę nie wchodzi. Chyba że ktoś mnie nauczy serwisowania w locie, jak robią to fachmani na TdF :)

Dzisiejsza jazda to po prostu "kondomik" z Dębca przez Luboń, Puszczykowo, Mosinę, Łódź, Stęszew, Komorniki i do domu. Tempem wolnym, bo wiatr demotywował, ale jazda w bluzie z dłuższym rękawem mi się podobała. Spektakularnych wydarzeń nie odnotowałem, może prócz jednego wybitnego cymbalisty z Poczty Polskiej, który pomimo widoku nadjeżdżającego z naprzeciwka innego dostawczaka, zdecydował się wyprzedzić mnie w taki sposób, jakby usilnie starał się zrobić ze mnie, czyli paczki o średnich gabarytach, list polecony, i to skumulowany do jednej kartki. Natomiast za Mosiną "doszedł mnie" całkiem konkretnie pędzący traktor, więc zebrałem się w sobie i dwieście metrów później byłem już na jego kole, ciesząc się perspektywą komfortu osłony od wiatru. Przez kolejne dwieście metrów, gdyż tyle trwało zanim ujrzałem przed sobą włączający się kierunkowskaz w lewo, a po chwil straciłem sprzymierzeńca. Życie chłoszcze. Za to jestem pewien, że gdyby traktor wlókł się 20 km/h to miałbym z nim jeszcze długą randkę :)



  • DST 31.30km
  • Czas 01:15
  • VAVG 25.04km/h
  • VMAX 47.20km/h
  • Temperatura 19.0°C
  • Podjazdy 230m
  • Sprzęt Cross - ST(a)R(uszek)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Glut sebixowo-awaryjny

Wtorek, 25 lipca 2017 · dodano: 25.07.2017 | Komentarze 9

Od rano lało, łamane na padało. W robocie musiałem być o trzynastej, i to dziś wyjątkowo nawet zero zero, więc już widziałem siebie na chomiku, ale nagle się uspokoiło, a ja wyhaczyłem szansę na krótki przejazd crossem. Na więcej niż gluta czasu by nie starczyło.

Pierwsza część wyjazdu była naprawdę sympatyczna - najpierw znalazłem (dzięki oglądanemu wcześniej na Youtube filmikowi znajomego) ukryte i niestety bardziej kierowane dla użytkowników mtb połączenie pomiędzy Hetmańską a nową częścią Wartostrady (koło samochodówki), potem pomknąłem dalej przez Śródkę do Baraniaka, tam zawróciłem w kierunku Malty i niczym prawdziwy poznański weekendowy Sebix zaliczyłem rundkę koło jeziora (wyjątkowo pustego) zaraz po Wartostradzie, pojawiając się m.in. pod ZOO.


Sebixowo chciałem wykonać jeszcze jedno kółko, ale gdzieś 500 metrów za miejscem, w którym zrobiłem to drugie zdjęcie, poczułem nagle, że dziwnie pływa mi rower. Pierwsza myśl: dętka. No ale nie. Gorzej - zaczęło mi się odkręcać lewe ramię (czy jak to tam się fachowo nazywa) korby! Nie wiem czemu, bo przecież jeździłem bez rozkręcania tej części jakiś rok... Oczywiście w podsiodłówce miałem wszystko prócz odpowiedniego imbusa, zresztą żeby wozić akurat ten musiałbym jeździć kombajnem, a nie rowerem. Cóż mi pozostało? Dokręciłem ile się dało palcami i postanowiłem szybko zawracać. 

Sekundę później lunęło z nieba tak, że w te pędy popędziłem pod parasole 'Maltanki", gdzie znalazłem się w sympatycznym towarzystwie kolejki oraz Tusk... Tyskiego :) Jak widać wszystkie drogi prowadzą do... :)
Odczekałem kilka minut (o suchym pysku) i pojechałem dalej, na każdym czerwonym (a było ich sporo) bawiąc się w mechanika ręcznego. A gdy nie było świateł to zatrzymywałem się średnio co pięćset metrów/kilometr. Normalnie przejazd życia. Wymyśliłem sobie jeszcze. że wpadnę do serwisu na Traugutta i tam mi pomogą, ale gdy już byłem na miejscu pocałowałem klamkę. W przenośni, bo to niehigieniczne. Urlop. Ulopix. Nawet mnie to nie zdziwiło.

Dojechałem jakoś do domu, starając się machać jedną nogą (szło topornie), odnalazłem odpowiedni imbus, dokręciłem. Co dalej - nie mam pojęcia, mając jedynie nadzieję, iż to załatwi sprawę. Taka awaria zdarzyła mi się po raz pierwszy, mam nadzieję ostatni. Ale nie powiem - jak na gluta miałem dziś moc "atrakcji". Prawie jak pralka na mój widok :)



  • DST 51.50km
  • Czas 01:46
  • VAVG 29.15km/h
  • VMAX 52.70km/h
  • Temperatura 23.0°C
  • Podjazdy 153m
  • Sprzęt Ventyl
  • Aktywność Jazda na rowerze

Brawo

Poniedziałek, 24 lipca 2017 · dodano: 24.07.2017 | Komentarze 13

Dziś już nie było tak fajnie jak wczoraj :( W sumie prawie w ogóle nie było fajnie, bo wiatr wziął na mnie srogą zemstę za wczorajszy fortel i praktycznie nie kojarzę momentu z powiewem w plecy. Cóż, raz się zdarzyło i trzeba zostawić owo wspomnienie jako miły wyjątek od reguły :)

Trasa: Poznań - Plewiska - Zakrzewo - Więckowice - Dopiewo - Palędzie - serwisówki - Plewiska - Poznań. Plus jest taki, że nie padało, nie było upału, a nawet śniegu :) Za to jutro podobno czekają nas ulewy.

Gdy wjeżdżałem lekko po dziesiątej rano do wsi Zakrzewo, w moich słuchawkach zamontowanych przy telefonie, w którym grało sobie radio, usłyszałem głos Adrianka. Za to, gdy po kilku minutach dokręcałem do miejscowości Sierosław, rozbrzmiewał już Andrzejek. Może jeszcze nie Andrzej, bo ma na sumieniu za dużo zabawy długopisem na zlecenie, ale jednak jest to spory postęp. Brawo za te veta, co prawda szkoda, że nie trzy, ale na to by już były za duże wymagania w aktualnych realiach. Nie powiem, jestem pozytywnie zaskoczony, że zaczynamy mieć coś na kształt prezydenta. Lepiej późno niż wcale :) Byle tylko nie przechwalić dnia przed zachodem słońca.

A ja przy okazji, wbrew trendowi, zachęcam gorąco do oglądania TVP Info. To jest po prostu poezja propagandy, której nie tylko TVN, ale nawet Urban z Goebbelsem nie urastają do pięt. Ja ostatnio wciągam namiętnie i powoli się zaczynam uzależniać. W wolnej chwili polecam każdemu chwilę relaksu choćby przy takich perełkach. Rozważam nawet opłacenie z góry abonamentu do końca panowania aktualnych rządów, byle nie stracić najmniejszej okazji do widzenia świata w czarno-białych barwach :) Umieram z ciekawości tego, jak będzie wyglądało dzisiejsze wieczorne pasmo :)


  • DST 52.20km
  • Czas 01:40
  • VAVG 31.32km/h
  • VMAX 50.70km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • Podjazdy 228m
  • Sprzęt Ventyl
  • Aktywność Jazda na rowerze

Oszukać przewietrzenie :)

Niedziela, 23 lipca 2017 · dodano: 23.07.2017 | Komentarze 8

Ostatnimi czasy jedynym dniem tygodnia, podczas którego mogę trochę rozwinąć skrzydła jest niedziela. W tygodniu, mimo że niby są wakacje, miasta i wsie są tak zapchane śmierdzącymi czterokołowcami (pińcetplus działa?), że wyjazd, podczas którego nie stanę w jednym czy dwóch korkach jest wyjazdem straconym. Dziś... inny świat. Nawet Luboń oraz Komorniki udało mi się przejechać w miarę płynnie, co jest ewidentnym dowodem na to, że świat się definitywnie kończy :)

Co najważniejsze z najważniejszych rzeczy - wiatr nie dość, że nie był zbyt silny, to jeszcze udało mi się go lekko oszukać. Przed wyruszeniem (które nastąpiło wybitnie wcześnie, bo o ósmej rano - z obawy przed deszczem i przez perspektywę stawienia się w robocie) zerknąłem sobie jak zwykle na kilka prognoz, ale wpadłem na pomysł, żeby po chwili o nich zapomnieć. Ruszyłem z zamiarem wykonania "kondomika", cokolwiek by się działo. I o dziwo był to strzał w dziesiątkę. Zanim się gnojek zorientował i zwiększył delikatnie prędkość, byłem już koło Puszczykowa, następnie oszukałem go sprytnym manewrem skrętu na zachód, w Stęszewie na północ i tym samym dzięki fortelom udało się w końcu (w końcu!) przejechać z grubsza z powiewem 50/50 i zrobił się dość przyzwoity wynik.

Czyli: prawdziwe święto. W końcu niedziela. Celebrowałem na trasie szatańsko i dousznie, bo akurat ostatnio wyszły trzy nowe płyty zespołów mojej młodości (Vintersorg, Limbonic Art oraz Cradle Of Filth). Wniosek: jak się człowiek cieszy to się diabeł cieszy :) W związku z tym na koniec przykład najpiękniejszego żeńskiego wokalu. Choć jak na moje zbyt subtelnego :)




  • DST 52.70km
  • Czas 01:49
  • VAVG 29.01km/h
  • VMAX 52.30km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • Podjazdy 266m
  • Sprzęt Ventyl
  • Aktywność Jazda na rowerze

Nafing speszjal

Sobota, 22 lipca 2017 · dodano: 22.07.2017 | Komentarze 8

Wbrew moim obawom, póki co udało się dzięki porannym wyjazdom uniknąć najgorszej słonecznej patelni. Dziś również jechało się całkiem sympatycznie, jedynie swoje robił kapryśny wiatr, niezbyt silny, ale utrudniający życie i skutecznie niwelujący mi średnią, zgodnie zresztą ze swoją naturą. Ruszyłem na wschód, z Dębca przez Starołękę, Krzesiny, Jaryszki, Koninko, poznańską Głuszynę, Babki, Daszewice,Rogalinek, Puszczykowo, Luboń i do domu. 

Nic specjalnego się nie wydarzyło, czego życzyłbym sobie codziennie. Tak nudnych i pozbawionych treści wpisów dodawać mogę setki, bo to oznacza luz dla mojego stanu psychicznego i fizycznego. Tak to jest w tym kraju, że najlepiej, jakby nie działo się nic, wtedy jest w miarę normalnie :)

Pomimo słabego wyniku na trasie wyprzedziłem dziś trójkę kolarzy, czyli 100% z tych, których miałem przed sobą. Nie wiem czy to świadczy dobrze o mnie, czy raczej źle o nich :)