Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Trollking z miasteczka Poznań. Od listopada 2013 przejechałem 197482.00 kilometrów i mniej już nie będzie :) Na pięciu różnych rowerach jeżdżę z prędkością średnią 27.88 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Trollking na last.fm

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2018

Dystans całkowity:1657.45 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:57:38
Średnia prędkość:28.76 km/h
Maksymalna prędkość:60.00 km/h
Suma podjazdów:6431 m
Liczba aktywności:30
Średnio na aktywność:55.25 km i 1h 55m
Więcej statystyk
  • DST 51.30km
  • Czas 01:49
  • VAVG 28.24km/h
  • VMAX 51.60km/h
  • Temperatura 29.0°C
  • Podjazdy 253m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Parówa - odcinek czwarty (kryptonim "Modliszka")

Wtorek, 31 lipca 2018 · dodano: 31.07.2018 | Komentarze 13

O pogodzie nawet nie chce mi się wspominać. Jak się piekarnik otworzył, tak mu wciąż z rozgrzanego brzucha bucha. Już od ósmej rano parówa była w pełni aktywności, potem było tylko gorzej.

Co do trasy, to miałem ją dzisiaj wyjątkowo zaplanowaną. Ruszyłem sobie przez Lasek Dębiński, Starołękę, Czapury, Babki, Daszewice, Borówiec. Gądki, Robakowo, Dachową... Wrrrróć! Jaką Dachową? W Robakowie zatrzymał mnie tak nagle, jak niespodziewanie, remont. A w sumie koniec świata, a na pewno drogi. Mój cały misterny plan wobec dalszej jazdy poszedł się pie...c :) Pobawiłem się w jakieś sugerowane objazdy, ale dwukrotnie wylądowałem w polu (dobrze widocznym na Relive), więc wróciłem jak niepyszny prawie swoimi śladami. "Prawie", bo lekko je skorygowałem o skręt z Borówca do Kamionek i Głuszyny, a potem już zadupiami do domu. I znów, cholera jasna, dostałem wmordewind w wersji 90%, co w połączeniu z tym, że się rozpływałem, zafundowało mi ponownie średnią-koszmarek.

Gdyby nie te detale, to... fajnie by było :)

Zagadka: na tle czego może się reklamować w dzisiejszych czasach nadleśnictwo? Bingo - świeżo dokonanej wycinki...

Trasa dzisiejsza ponownie mordercza. Tym razem modliszka jak w pysk.



  • DST 53.10km
  • Czas 01:51
  • VAVG 28.70km/h
  • VMAX 53.00km/h
  • Temperatura 29.0°C
  • Podjazdy 265m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Parówa - odcinek trzeci

Poniedziałek, 30 lipca 2018 · dodano: 30.07.2018 | Komentarze 20

Po jednym mniej parów(k)owym dniu, dziś piekarnik znów rozpalony został na maksa. Zdychanie od samego początku do końca, jak ja to kocham :/ I co jeszcze? Ano to, co zawsze - wiatr. Najpierw wymęczył mnie podczas jazdy na północ, żeby po nawrotce zmienić kierunek na wschodni. I tak właśnie prysły moje marzenia o jego pomocy. No nic, może kiedyś się doczekam.

Ok, no to porcja narzekań poszła, ale mogę wyjąć z nich dziś jedną rzecz – DDR-ki, bo praktycznie jechałem tylko nowymi, cywilizowanymi i przede wszystkim nadającymi się do jazdy (a to w Polsce wyjątek), czyli Wartostradą i Gdyńską. Gorzej było poza nimi, bo światła plus upał plus wmordewind to zdecydowanie mało sympatyczne równanie :)

Genialnie za to było już po wyjechania z miasta i (czyli w sumie połowie dzisiejszego dystansu) - wykonałem jedno z moich ulubionych kółeczek, z Koziegłów przez Kicin, Kliny, Wierzonkę, hopka do Karłowic i z powrotem, potem Kobylnica, Bogucin i znów kręcenie po Poznaniu. A że urlop będę miał dopiero jesienią, postanowiłem choć łyknąć wielkiego świata i nawiedziłem...

Co prawda zamiast "umc umc" miałem akurat w słuchawkach coś cięższego i posiadającego tekst dłuższy niż jedna linijka, a poza tym nie przyuważyłem nigdzie ludzkich wielorybów, no i morza jakoś tak mało (nie więcej, ale i nie mniej niż 0%) ale i tak było zaje...fajnie :) Relive, zawierający w gratisie zdjęcie flag, które miały powiewać w zupełnie innym kierunku, następną wycinkę tego, co wydawało się nienaruszalne, oraz sylwetki kolejnych ludzi, którzy nie rozumieją pisma obrazkowego, znajduje się tutaj .

Upały odejdźcie... Proszę, na razie po dobroci!


  • DST 52.30km
  • Czas 01:47
  • VAVG 29.33km/h
  • VMAX 52.20km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Podjazdy 154m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kościelówa

Niedziela, 29 lipca 2018 · dodano: 29.07.2018 | Komentarze 28

Spokojnie, spokojnie, wytłumaczę się później z tytułu :)

Najpierw o warunkach pogodowych - o dziwo dziś rano nie było tak źle pod względem grzania czerepu, co zapewne jest zasługą dość zachmurzonego nieba. Fajnie prawda? No to mamy plus, czas na minus - oczywiście wiatr, nie tyle solidny, ile wręcz mocny, który jakby zaprzeczał teorii prawdopodobieństwa, bo nawet jeśli podmuchy były z różnych kierunków, to przynajmniej przez chwilę powinny mi pomagać. Tymczasem, mówiąc obrazowo, dupa. Tyle że z drugiej strony, czyli pysk. Wmordewind permanentny. A średnia masakryczna.

Teraz o trasie: zachodnia pętla z Dębca przez Górczyn, Plewiska, Skórzewo, Dąbrowę, Sierosław, Więckowice, Dopiewo, Palędzie, Gołuski i znów Plewiska do domu. Pierwotnie miałem w planach jazdę w kierunku Junikowa, czyli bardziej na północ, ale gdy na przejeździe kolejowym na Kopaninie przeczekałem trzy pociągi, a szlaban nawet nie drgnął, zawróciłem i wybrałem wersję powyższą. Z innych atrakcji: podczas wjazdu na rondo koło Zakrzewa zauważyłem, że jak gdyby nigdy nic wpycha się równo ze mną jadący do tej pory z tyłu samochód, by centralnie przed moim kołem skręcić w pierwszy zjazd. Kobieta za kierownicą (co mnie nie zdziwiło - facet raczej starałby się mnie zabić podczas debilnego wyprzedzania z naprzeciwka, a nie w ten sposób), usłyszała w zamian kilka słów o swojej cnocie i motywację do dalszej jazdy z akcentami na środkowe "rrrr'.

Tu przepiękna drzewna alejka między Plewiskami a Skórzewem, co ciekawe - znajdująca się na terenie Poznania (malutki cypelek "na obczyźnie"). Jest tam niecały kilometr terenu niezabudowanego, jakby specjalnie oznakowany tablicami z nazwą miasta, żeby go wyodrębnić od powyższych wsi. Może to jakaś ochronka przed zakusami nadgorliwych sołtysów? :)

Teraz wytłumaczenie tytułu: gdy kręciłem sobie przez Więckowice, nagle zauważyłem na terenie zapuszczonego parku jakieś zgromadzenie nieruchomych zombie, patrzących przed siebie na tak samo zapuszczony dwór.

Zaintrygowany - węsząc nosem jakąś aferę rodem z horroru - przepchałem się przez dziurę w płocie...

...by rozwikłać zagadkę. Jak się okazało - we wspomnianym dworze jest kaplica, całkiem gustowna. Cyknąłem zdjęcie z zewnątrz, oberwałem kilka piorunów wzrokowych i pojechałem dalej. A ten dwór zdecydowanie ma potencjał - trzymam kciuki, żeby wpadł w jakieś rozsądne ręce, nawet - o, czuję kolejne pioruny na horyzoncie - zagraniczne ;)

Aha, jakby ktoś pytał (ktoś jeszcze pyta?) czemu drogi pieszo-rowerowe to zło...

Chodzą słuchy, że ktoś kiedyś tym czymś w Skórzewie podobno nawet pojechał :)

Tu Relive za dziś.


  • DST 55.20km
  • Czas 01:54
  • VAVG 29.05km/h
  • VMAX 54.00km/h
  • Temperatura 29.0°C
  • Podjazdy 279m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Parówa - odcinek drugi

Sobota, 28 lipca 2018 · dodano: 28.07.2018 | Komentarze 12

A tych odcinków - jak się obawiam - będzie dość sporo. Pozostaje jedynie mieć nadzieję, że nie powstanie z tego kolejna "Dynasta", "Pokolenia", czy nawet "Korona Królów"...

Ciśnięcie olałem już na starcie. Mam bowiem tak, że w temperaturach w okolicach trzech dych czacha paruje mi niczym czajnik zostawiony za długo na gazie. Jechałem sobie więc spokojnie i bezstresowo pod wiatr w granicach 27-28 km/h, mając świadomość, iż powiew w plecy pomoże mi docisnąć średnią na końcówce. I...? Tak, bingo, to, co mi dmuchało w pysk w jedną stronę okazało się niby pomocą (!), problem zaczął się w drugiej połowie, gdy zaczęło... wiać mi w pysk. Zagadka nad zagadkami. I zapewne bez odpowiedzi.

Trasa dzisiejsza to taki bumerang: Dębiec - Lasek Dębiński - Starołęka (podziwianie przepiękniej kostkowej DDR-ki z pozycji asfaltu) - Czapury - Babki - Daszewice - Borówiec - kawałek polskim Paryż-Roubauix po płytach do Skrzynek - Kórnik - Mieczewo - Rogalin - Rogalinek - Puszczykowo - Łęczyca - Luboń - Poznań.

Tak weny, jak i chęci do dłuższych opisów czy masy zdjęć dzisiaj brak. Upał mnie wbija w ścianę. Nie tylko mnie :)


  • DST 52.50km
  • Czas 01:48
  • VAVG 29.17km/h
  • VMAX 51.80km/h
  • Temperatura 30.0°C
  • Podjazdy 210m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Parówa

Piątek, 27 lipca 2018 · dodano: 27.07.2018 | Komentarze 8

Tak, parówa. Czułem się dziś niczym ofiara eksperymentu komisji Macierewicza, a i pewnie tak wyglądałem, choć w przeciwieństwie do niej (ofiary, nie komisji) udało mi się wylądować w jednym kawałku. 27-28 stopni miałem na starcie, około godziny dziewiątej, ile było trochę później w pełnym słońcu - nawet nie chcę myśleć. Na szczęście nie mam licznika z termometrem, więc chociaż zdrowie psychiczne mniej cierpiało bez tej świadomości. A co najgorsze - ma być gorzej i gorzej :/

Trasa dzisiejsza to "Polska" w wersji: Dębiec - Hetmańska - Starołęka - Krzesiny - Jaryszki - Żerniki - Tulce - Gowarzewo - Siekierki - Paczkowo - Swarzędz - Antoninek - Malta - centrum - Dębiec. Jechałoby się mimo wiatru nawet całkiem spoko, gdyby nie wspomniany powyżej koszmar, wertepy w Gowarzewie (widoczne na Relive), na którym straciłem z kilometr średniej oraz czerwone na czerwonym w Swarzędzu i Poznaniu. Wyszło więc jak wyszło. A tak sobie czytam i chyba jest jedno jedyne wyjście, żeby na powyższe nie marudzić: wyjeżdżać gdzieś o 2 w nocy :) 

Nie, to NIE jest całkiem dobry pomysł. Proszę mnie nie namawiać :)

Na Malcie odbywały się dziś Mistrzostwa Świata w Wioślarstwie w kategorii U23. Zawdzięczam im upojne przepychanie się po terenach średnio przejezdnych szosą, ale za to mogłem sobie zrobić selfie z być może przyszłymi czempionami "poważnych" imprez.



A za Jaryszkami taka oto sytuacja... Fakt, że sto metrów dalej był zakręt w prawo, raczej nie poprawi jak sądzę opinii o "ciężarowcu" :)




  • DST 54.25km
  • Czas 01:53
  • VAVG 28.81km/h
  • VMAX 52.00km/h
  • Temperatura 27.0°C
  • Podjazdy 265m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Konretnie o niekonkrecie

Czwartek, 26 lipca 2018 · dodano: 26.07.2018 | Komentarze 18

Dziś krótko i konkretnie, bo jakoś wcześniej za wpis nie miałem się jak zabrać, a jest już dość późno.

Najpierw Relive, na którym widać przede wszystkim, że poznańskie ulice są wyjątkowo puste, a sygnalizacja świetlna niewyjątkowo aktywna. Na jednej tylko Głogowskiej stałem jakieś sześć  czy siedem razy, a poza nią jeszcze niezliczoną ilość. Zanim dotarłem z Dębca przez Górczyn, Kaponierę, Sołacz, Piątkowo i Morasko do Radojewa, byłem już zmasakrowany, tym bardziej, że na każdym stopie ze mnie parowało.

W nagrodę dostałem kurs DDR-ką (!). I wyjątkowo piszę to bez ironii, bo skończona już prawie (fragmentami tylko do oczyszczenia) ścieżka do Biedruska to niemal ideał - ładne widoki, w miarę rozsądne rozwiązanie ze zrobieniem przejazdu pod drogą, no i asfalt. Minusy - generalnie jak na moje jest ona tam niepotrzebna, bo zwykłą drogą jechało się całkiem spoko, zainwestowaną kasę można było skierować na naprawę DDR-kowych gówien, które zalegają dokoła. A, no i barierkoza, ale w sumie umiarkowana. Generalnie - skoro już jest, niech będzie, nie ma się co czepiać, tylko unikać weekendami, bo będzie sajgon :)


Z Biedruska - tam już omijając kostkowe wynalazki - poleciałem do Promnic i Bolechowa, a powrót nastąpił przez Owińska, Czerwonak, Koziegłowy, Gdyńską, Wartostradę i do domu. Po drodze masa "atrakcji" - prawdopodobnie najbardziej znienawidzona śmieszka na północ od Poznania, w Owińskach (i to razy dwa)...

...po której powinny jeździć raczej takie pojazdy, a nie rowery....

...a z tych neutralnych: zbożowy elewator-gigant w Czerwonaku. Robi wrażenie.

Wiatr wiał mi najpierw w pysk, a potem z boku. Powiewu w plecy nie odnotowano. Klasyk.


  • DST 53.10km
  • Czas 01:49
  • VAVG 29.23km/h
  • VMAX 51.40km/h
  • Temperatura 26.0°C
  • Podjazdy 253m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Brawa + Ryszard gratis ;)

Środa, 25 lipca 2018 · dodano: 25.07.2018 | Komentarze 9

Dzisiaj wyjazd pod mocny północny wiatr ze wschodnimi inklinacjami, więc oczywiście i trasa skonstruowana w tych kierunkach. Co w praktyce oznaczało 50% cierpień miejskich, na szczęście wciąż łagodzonych mniejszym ruchem, niestety przyprawionych klasycznymi miliardami czerwonych świateł. Więc jest, jak jest.

Sam wypad to "pietruszka" z Dębca przez okolice Malty i Zawady do Bogucina i Kobylnicy, tam skręt na Wierzonkę, podjazd i zjazd w kierunku Karłowic i granicy Puszczy Zielonka, a powrót przez Mielno, Kicin, Koziegłowy, Poznań Karolin i Wartostradą na Dębiec. Relive będzie, gdy powstanie, jak wiadomo nie jest to ekspres, a ja aktualnie wpadłem na BS tylko na chwilę.

Skoro jesteśmy przy Wartostradzie - w lutym narzekałem na brak dobrego dojazdu od Drogi Dębińskiej, m.in. w tym wpisie. Jak się okazało - nie tylko ja, ale i stowarzyszenie Rowerowy Poznań, które (również namawiany przeze mnie) pilnowało sprawy "u źródła" i... stało się! ;) Proszę bardzo, co prawda pół roku później, ale mam w końcu dojazd. Mała rzecz, a cieszy. Brawa!


Najbardziej podoba mi się to, że ten kawałek nie jest DDR-ką, a zwykłą drogą z zakazem ruchu pojazdów mechanicznych. Idealna :)

Kilka razy na trasie zauważyłem, że towarzyszył mi pewien Bezkompromisowy Ryszard...

Sorry, nie to zdjęcie :) Ups, co za przypadek :) Chodziło o to:

Skoro tyle już zainwestował w siebie (choć nie wiem w sumie o co chodzi, bo wyborów do Parlamentu Europejskiego w tym roku nie ma), niech i ode mnie ma darmową reklamę. Żeby nie było, że jestem jedynie na "nie", hehe ;)

O, jest Relive :)


  • DST 53.05km
  • Czas 01:46
  • VAVG 30.03km/h
  • VMAX 53.00km/h
  • Temperatura 26.0°C
  • Podjazdy 155m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Szczuro(nie)łap

Wtorek, 24 lipca 2018 · dodano: 24.07.2018 | Komentarze 8

Ruszyłem dziś na zachód Poznania. Tam nie ma Wartostrady. Tam jest wszystko, tylko nie to, co może ułatwić życie rowerzyście. W sumie w zamian jest bardzo wiele tego, co może je utrudnić.

Na czwartym kilometrze, po wyjechaniu z Dębca, przepchaniu się przez Górczyn i dotarciu do wysokości stadionu Lecha, miałem na koncie - lekko licząc - osiem czerwonych świateł zaliczonych pod rząd. Trochę lepiej zrobiło się na Grunwaldzkiej, a przyzwoicie dopiero pomiędzy Junikowem a Wysogotowem. A od tego momentu pola, pola, pola i pola. Poprzecinane polami. Skryć się przed wiatrem nie było jak, ale dziś paradoksalnie jechało się lepiej niż wczoraj, gdy wiał słabiej, ale za to nastąpiła zdecydowana wmordewindowa przesada. Tym razem wyszło bardziej sprawiedliwie, choć oczywiście bez cudów. Dotarłem do Lusowa i Batorowa, stamtąd SS-ką do Swadzimia i Sadów, gdzie zawinąłem się z powrotem, wracając częściowo swoimi śladami, by w Zakrzewie skręcić na kolejne serwisówki, Plewiska i do domu. Wyszedł... szczur. Co prawda z lekkim przerostem prostaty, ale w miarę zdrowy, choć nóżki musiałem dorobić :)

Jazda była bez spiny, jak zwykle zresztą. Po co się męczyć, gdy upał sam w sobie daje po dupie? - to odwieczne pytanie jak zwykle ma tylko jedną odpowiedź: nie męczyć się w ogóle :) Stanąć, gdy się chce, jechać, gdy się nie chce stać, byle zdążyć do pracy i wyprowadzić psa. O!

W WLKP powoli zacierają się granice między tradycyjnym rolnictwem a lotami na księżyc. Ten budynek zaraz za stogami świeżo skoszonego czegoś to biuro, gdzie zajmują się jakimiś kosmicznymi prototypami, a w wolnych chwilach tworzą ultra wygodne fotele. Być może do kombajnów, niewykluczone :)

Relive tutaj. Zawiera pod koniec m.in. rowerzystę, dla którego piktogram ludzika pod tunelem na Dębcu oznacza część drogi przeznaczonej dla dwóch kółek. Jednak ślepi też mogą jeździć?


  • DST 52.20km
  • Czas 01:46
  • VAVG 29.55km/h
  • VMAX 50.80km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Podjazdy 213m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pustoty

Poniedziałek, 23 lipca 2018 · dodano: 23.07.2018 | Komentarze 5

Kurde. Prawie mi nie przechodzi przez klawiaturę to, co właśnie piszę, ale... W wakacje da się nawet PRAWIE polubić jazdę po mieście. Słowo "prawie" jest tu dość istotne, bo owo lubienie obejmuje dużo mniejszy ruch samochodów na ulicach, niestety światła jak masakrują chęci do kręcenia w ciągu roku, tak robią to i teraz.

Ruszając między ósmą a dziewiątą rano byłem aż zdziwiony, że nawet na DDR-kach, tak po polsku krzyżujących się z posesjami i uliczkami podporządkowanymi. mimo moich naturalnych zachowań asekurujących typu "zając na środku pola", nikt nie chciał mnie zabić. To miłe. Potem puściutka Wartostrada, ale i widok niecodzienny - śmieszka na Moście Tylman, to znaczy Rocha, bez rowerzystów i tłumów pieszych. Wniosek - świat bez studentów byłby piękniejszy :)

Nawet na Malcie nie natknąłem się na tłumy. Kosmos jakiś :)


Po wydostaniu się z Poznania dotarłem pod wiatr do Swarzędza, w Paczkowie skręciłem pod wiatr do Siekierek i Gowarzewa, kawałek miałem powiew w plecy, żeby za Tulcami... mieć pod wiatr. I w ten sposób zamiast korzystać na ostatnim odcinku przez Żerniki, Jaryszki, Krzesiny i Lasek Dębiński, cierpiałem. No i pożegnałem w miarę rokującą średnią...:/

W Gowarzewie miało już być po objazdach z powodu budowy ronda. I faktycznie, ono samo już powstało, ale... rozkopano tym razem drogę z drugiej strony, jest więc w sumie gorzej niż było, bo przejazdu nie ma w ogóle. To oczywiście wersja oficjalna. Jak się po niej jechało, można zobaczyć na Relive, które jest tutaj.

Wściekły jestem na ten wmordewind! Miało być tak pięknie, a wyszło jak zwykle :)


  • DST 61.50km
  • Czas 02:09
  • VAVG 28.60km/h
  • VMAX 54.00km/h
  • Temperatura 26.0°C
  • Podjazdy 302m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Poligoń(się)

Niedziela, 22 lipca 2018 · dodano: 22.07.2018 | Komentarze 22

Wolna od handlu niedziela oznacza jedno: na rower należy wyruszyć jak najwcześniej, bo jeśli zaśpimy, staniemy w korkach. Tyle że nie tych samochodowych, a wszelkich innych możliwych, które powstają, gdy ludzkość nie wie czym wypełnić pustkę po tradycji narodowej, czyli kompulsywnemu krążeniu bez celu po galeriach. No i... nie udało mi się. Musiałem odespać, dostałem więc za swoje.

Choć i tak mogło być gorzej - ruszyłem jakoś po dziesiątej, gdy jeszcze część rodaków walczyła z syndromem dnia poprzedniego (bo przecież wczoraj była sobota), dzięki czemu taka na przykład Wartostrada była w miarę przejezdna, zdarzyła się nawet okazja do zrobienia zdjęcia bez ani jednego ludzia! Ale czaiłem się nań dłuższą chwilę :)

Jak można wywnioskować - ruszyłem na północ, bo tak miało wiać. Wiać jego mać, oczywiście teoria a praktyka to dwie różne rzeczy, kompletnie bez związku ze sobą. Tym samym dostałem po tyłku najpierw z N, potem solidarnie z W i E, by podczas nawrotki otrzymać w pakiecie jeszcze sporo S-ów. Czuję się więc rozgrzeszony za masakryczną średnią, tym bardziej, że w końcu dziś dokonałem rzeczy, na którą czaiłem się od dawna, ale brakowało mi śmiałości :) I tu dochodzimy do tytułu.

Gdy minąłem bowiem calutki Poznań, Koziegłowy, Czerwonak, cholerne Owińska z tych ich wynalazkami antyrowerowymi, Bolechowo oraz Promnice, i dotarłem do Biedruska, z pewną obawą skierowałem się ku tamtejszemu poligonowi. Otwarty w weekendy dla pieszych i rowerzystów jest od jakichś ośmiu lat, a ja - chyba wstyd - zawitałem tam po raz pierwszy. Tłumaczy mnie to, że generalnie w Biedrusku zawsze robiłem nawrotkę do tych moich pięciu dych i nie chciało mi się kombinować. Dziś jednak nadejszła wiekopomna chwila.

Minąłem magiczny, otwarty szlaban...

...i znalazłem się - nie bójmy się tego powiedzieć - w dupie. Bo co to miało być? Ten wychwalany przez miliardy rowerzystów (a i tylu dziś tu minąłem) genialny szlak? Chyba dla sadomasochistów. Sorry za jakość zdjęć, ale ręce mi się trzęsły :)


Na szczęście okazało się, że to złe miłego początki - takiego czegoś jest może z półtora do dwóch kilometrów na ogólnych sześć, pozostały teren to nawet przyjazny asfalt. A i widokowo milusio.

Lekko jedynie rozpraszały takie oto tabliczki :)

W Złotnikach nastąpił koniec tego oryginalnego szlaku. W sumie podobało mi się, ale muszę się kiedyś wybrać na spokojnie, crossem, bo jest co zwiedzać po drodze, oczywiście tam, gdzie nie ma zakazów. Aha, chyba nikogo nie zdziwi fakt, iż mając do wyboru dwie opcje kierunku: praktycznie ciągle lekko pod górkę lub z górki, akurat nieświadomie wybrałem tę pierwszą :)

Powrót nastąpił przez Jelonek, Suchy Las, wspinaczkę do Moraska i potem z niego zjazd (wiało mi w pysk, choć miało w plecy, więc ledwo wyrzygałem pięć dych fałmaksa) oraz masakrę miejsko-świetlną na odcinku: Piątkowo - Sołacz - Kaponiera - Głogowska - Górczyn - Dębiec. Wyszło o dyszkę więcej niż zazwyczaj, na co nie narzekam, szkoda tylko że zapomniałem uzupełnić bidon przed wyjazdem i prawie uschłem na trasie, z której Relive znajduje się tu. A jak na płaskie tereny wyszło umiarkowanie przyzwoite przewyższenie.

I jeszcze nawiązanie do pierwszego akapitu. Obrazek jeden z tysiąca podobnych. Wyprzedzanie takich to niemal sport ekstremalny - na "przepraszam" każde rozjeżdża się w panice w swoją stronę, cud, że zazwyczaj obywa się bez ofiar :) A uszy mnie jeszcze do teraz bolą od świergotu setek nienaoliwionych łańcuchów.