Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Trollking z miasteczka Poznań. Od listopada 2013 przejechałem 197080.50 kilometrów i mniej już nie będzie :) Na pięciu różnych rowerach jeżdżę z prędkością średnią 27.89 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Trollking na last.fm

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Styczeń, 2017

Dystans całkowity:1255.08 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:47:21
Średnia prędkość:26.51 km/h
Maksymalna prędkość:54.00 km/h
Suma podjazdów:3298 m
Liczba aktywności:27
Średnio na aktywność:46.48 km i 1h 45m
Więcej statystyk
  • DST 53.60km
  • Czas 01:59
  • VAVG 27.03km/h
  • VMAX 46.70km/h
  • Temperatura 0.0°C
  • Podjazdy 109m
  • Sprzęt Ventyl
  • Aktywność Jazda na rowerze

Piasek wiecznie żywy

Wtorek, 31 stycznia 2017 · dodano: 31.01.2017 | Komentarze 8

Jak zwykle synoptycy dali ciała. Tym razem jednak w kierunku takim, że życzę im permanentnego angażu z agencjach towarzyskich jeśli będą dalej przewidywać opady, a realnie będzie okazywać się, że jest suchutko jak na pustyni. Rano bowiem spodziewałem się szklanki na drogach, gdy tymczasem warunki były szosoprzyjazne. Ha!

Za to wrócił zimny i mocny wiatr, który solidnie mnie dziś zmasakrował - centralnie, z boku, tylko nie od tyłu, czyli zgodnie ze standardowymi procedurami udupiania kolarza. Dziś przy zerze na termometrze zmarzłem bardziej niż ostatnio przy minus sześciu. Trasę wykonałem dawno nie praktykowaną w tej wersji, czyli z Dębca przez Starołęcką, Krzesiny, Tulce, Krzyżowniki, Dachową, Robakowo, Gądki, Koninko, poznańską Głuszynę i znów upojną Starołęcką do domu. Tempem poniżej krytyki.

W Tulcach wyprzedził mnie zamaszyście ciężki sprzęt (odśnieżarka?) do rozsypywania soli i piasku, sypiąc nimi na lewo, prawo, a także centralnie na mnie. To bym nawet uznał za drobną niedogodność, która wynikła z troski o bezpieczeństwo na drogach, gdyby nie jeden szczegół. Bowiem tak jak wspomniałem na początku - na trasach nie było już ani grama śniegu czy lodu. Ot, drobny szczegół. Nie wiem czy włodarze gminy Kleszczewo (bo w niej administracyjnie znajdują się Tulce) mają w zanadrzu jeszcze jakieś ciekawe pomysły, typu przelewanie z pustej szklanki do drugiej takiej samej lub pisanie korektorem po białej kartce papieru. Zresztą, to nie mój problem - płacę podatki w Poznaniu, nie tam :)


  • DST 53.50km
  • Czas 01:54
  • VAVG 28.16km/h
  • VMAX 51.60km/h
  • Temperatura -0.5°C
  • Podjazdy 62m
  • Sprzęt Ventyl
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dobronuda

Poniedziałek, 30 stycznia 2017 · dodano: 30.01.2017 | Komentarze 7

Człowiek (a nawet ja) zaskakująco szybko przyzwyczaja się do dobrego. A w tym przypadku owym dobrem jest możliwość kręcenia szosą zimą. Przejezdne drogi, śnieg i lód tylko na bocznych trasach i (ha!) ddr-kach (niech ta zima w tym aspekcie trwa cały rok), tylko może upałów nie ma :) A tak to jest miód, malina i dobry gorzki browar z pianką jak należy.

Mimo południowego wiatru postanowiłem dziś pokręcić na zachód. A co, stać mnie. Skazując się na głównie boczny, zimny, ale nie aż tak bardzo upierdliwy powiew, wykonałem powoli i karnie zgraną już od dawna trasę z Dębca przez Luboń, Wiry, Komorniki, Szreniawę, Chomęcice, Konarzewo, Trzcielin, Dopiewo, Palędzie, Dąbrówkę i Plewiska do domu. W godzinach prawie nocnych, bo ruszyłem po dziewiątej, żeby zdążyć do roboty.

Nic mi się nie stało, żadnej gleby, nikt też nie chciał ze mnie zrobić krwawej miazgi. Nuuuuda :) Za to podobno jutro ma być ślizgawica, więc istnieje ryzyko, że czeka mnie arcyciekawa pauza.


  • DST 52.55km
  • Czas 01:51
  • VAVG 28.41km/h
  • VMAX 50.70km/h
  • Temperatura 2.0°C
  • Podjazdy 181m
  • Sprzęt Ventyl
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pielgrzymka :)

Niedziela, 29 stycznia 2017 · dodano: 29.01.2017 | Komentarze 14

Spokojny, niedzielny wyjazd w o dziwo wolny weekendowy dzionek. Tyle mam do napisania o dzisiejszym wypadzie. Nooo, może dodam jeszcze za dwa, trzy zdania :)

Wyruszyłem koło jedenastej, gdy już nocny mróz odpuścił, na termometrze było zero, a finalnie nawet dwa stopnie na plusie. W przeciwieństwie do wczoraj wiedziałem gdzie chcę jechać i tym samym zgodnie z planem wykonałem trasę z Poznania do Mosiny, Rogalina i w końcu do punktu sprzedaży wojskowej grochówki za Świątnikami i tam zawróciłem. Dziś mogłem zrobić to w zaplanowanym miejscu, gdyż grzybiarki nie okupywały stałych miejsc. Pewnie były w kościele :) Powrót to znów skręt w Rogalinku na Wiórek i Czapury i finisz przez Starołęcką, jak zwykle zabawny niczym masowa stypa. Kolarzy spotkałem ze czterech, jak to zimą - w większości uśmiechniętych. A, no i przetestowałem nowy zestaw stroju z Decathlonu - jestem na tak, nawet bardzo.

W drodze towarzyszyła mi wciąż wartka akcja "Pielgrzyma" Hayesa. Początkowo, wbrew namowom, nie byłem jakimś entuzjastą odpalenia tego audiobooka, głównie przez tytuł, który kojarzył mi się z jakimś grafomańskim shitem autorstwa Coelho. A tymczasem - na tę chwilę jest to jedna z najlepszych książek sensacyjnych jaką czyt... słuchałem :)


  • DST 57.55km
  • Czas 01:59
  • VAVG 29.02km/h
  • VMAX 50.70km/h
  • Temperatura 1.0°C
  • Podjazdy 118m
  • Sprzęt Ventyl
  • Aktywność Jazda na rowerze

Byle nie na wschód :)

Sobota, 28 stycznia 2017 · dodano: 28.01.2017 | Komentarze 11

Miało być dziś solidne ocieplenie, ale coś nie wyszło i znów lekko zmarzłem. Ale nie za bardzo, nie przesadzajmy, organizm przy temperaturach w okolicach zera ostatnio czuje się prawie jak w ciepłych krajach :) Za to ładnie świeciło słoneczko, więc uznajmy, że wizualnie mamy już prawie wiosnę.

Nie za bardzo miałem pomysł dokąd kręcić, bo wiało ze wschodu, a byłem tam wczoraj. Jedna Starołęcka na tydzień wystarczy, jeśli mam dbać o swoje skołatane nerwy. Ruszyłem więc szosą na południe, do Mosiny, przypominając sobie, że muszę zapowiedzieć w tamtejszym serwisie trzęsienie ziemi, czyli reanimację mojego crossa :) Wstępnie temat ugadałem, brakuje mi teraz jedynie jeszcze informacji na temat mojego wolnego terminu, żeby temat ogarnąć.

Skoro już byłem gdzie byłem to nie kombinowałem i ruszyłem "kondomikową" trasą na Dymaczewo, Łódź, Stęszew, Komorniki i do domu. Choć nie do końca tego wymarzonego, bo jeszcze miałem koszmarną misję odwiedzenia Teściowej na Wildzie. Koszmarną, bo sama dzielnica jest całkowicie nieprzejezdna rowerowo przez paskudny bruk, a Teściowa... Teściowa nie jest brukowana, a całkiem spoko :) Udało się jednak sprawnie załatwić co trzeba było i pojawiłem się we własnym mieszkaniu. A całą jazdę uważam za mega sympatyczną.

Po południu zafundowałem sobie lekkie zakupowe eldorado w Decathlonie, nabywając testowo tamtejsze zimowe spodnie rowerowe (ostatnio podarły mi się dwie pary starych) oraz w końcu lepszą jakościowo kurtkę do kręcenia na minusie, która urzekła mnie rewelacyjną ilością kieszonek. Wydałem więcej niż zamierzałem, ale raz do roku (nie)obchodzi się imieniny, więc nie marudzę :) Czy zakupy były warte swej ceny ocenię mam nadzieję jutro.

Przy okazji - przyuważony hit nad hitami, który wykopuję jako coś, co sądziłem, że nie będzie możliwe nawet w TYM kraju. Bo czy ktoś w GB lub w Niemczech wpadłby na to, żeby drukować ulotki telekomunikacyjne dla Polaków, Czechów, Bułgarów, Włochów, etc. w ich językach? Zapewne nie, co uważam za bardzo mądre, gdyż jak na moje jeśli decydujemy się na dłuższy pobyt w jakimś kraju to przynajmniej elementarna znajomość języka angielskiego powinna być wymagana i uznawana za podstawę konwersacji jeśli nie duka się nic po "ichniejszemu". Tymczasem u nas... może być łatwiej. Pytanie po co? Nazwę sieci litościwie zmazałem, ale pewnie nie będzie problemem odszyfrowanie kto zacz. Niby nic w tym złego, niby się czepiam? Zapewne. Ale... Świat nam się kończy :)



  • DST 53.45km
  • Czas 01:54
  • VAVG 28.13km/h
  • VMAX 44.70km/h
  • Temperatura -1.0°C
  • Podjazdy 91m
  • Sprzęt Ventyl
  • Aktywność Jazda na rowerze

Tysiak

Piątek, 27 stycznia 2017 · dodano: 27.01.2017 | Komentarze 12

No. Udało się. Łatwo nie było, bo i pogoda dała do wiwatu, i zima była zimna, i rowerowe trasy pełna glutów. Ale jest ten pierwszy tysiak w tym roku.

Dzisiejszy kurs to weryfikacja stanu usyfienia dróg na jednej ze stałych tras o nazwie "PL", czyli z Dębca do okolic Malty, następnie przez Antoninek do Swarzędza i Paczkowa, tam skręt na Siekierki i Gowarzewo oraz Tulce, Żerniki, Krzesiny i jak zwykle finisz przez rzeźniczą Starołęcką. Jazda przez całe miasto przypomniała mi, że... wieś jest jednak fajna :)

Nie mam dziś zupełnie weny do pisania, bo jestem zmasakrowany po pracy. Proszę wybaczyć :)



  • DST 54.20km
  • Czas 02:00
  • VAVG 27.10km/h
  • VMAX 50.70km/h
  • Temperatura 1.0°C
  • Podjazdy 183m
  • Sprzęt Ventyl
  • Aktywność Jazda na rowerze

Niespieszność

Czwartek, 26 stycznia 2017 · dodano: 26.01.2017 | Komentarze 20

Niespieszny kursik, znów szosą. Mi się nie chciało przyspieszać. przyspieszeniu nie chciało się chcieć, jednym słowem zgodna leniwa komitywa. A że również nie motywował co prawda niezbyt silny, ale za to zimny wiatr, to w ogóle było sielsko. Albo antysielsko w sumie :)

Pokręciłem na południe, zaczynając od Starołęckiej, gdzie straciłem masę czasu na ddr-ce, która jak na złość była na tyle przejezdna, że za niekorzystanie z niej mógł grozić mandat, a za korzystanie groził poślizg i utrata kilku siekaczy. Jakoś toto pokonałem, by pokręcić dalej na Czapury, Wiórek, Rogalinek, tam skręciłem na Rogalin i Świątniki, gdzie miałem zawrócić, ale owo zawracanie lekko mi się przesunęło w odległości, bo tam gdzie zazwyczaj robię nawrót dziś zalęgły się grzybiarki. A jakoś nie za bardzo chciałem się przy nich zatrzymywać - paparazzi w końcu nie śpią :) Powrót to znów Rogalin, następnie Mosina, Puszczykowo, Łęczyca oraz Luboń, gdzie wstąpiłem jeszcze do oddziału swojego kołchozu odebrać pewien sprzęt. Gdy dostałem go w łapki i uświadomiłem sobie, że w tym małym i kruchym pudełku jest równowartość około dwóch i pół tysiąca nie moich złotych, zmotywowałem się do do jeszcze szybszego niespieszenia się :)

Kierowcy dziś o dziwo zachowywali się nad wyraz rozsądnie, do tego nie łamali przy mnie prawa, używali sygnalizacji, oraz mózgów, co pozwala mi mniemać, iż żaden z nich nie miałby szansy na angaż jako kierowca do transportowania pewnego rodzimego Ministra Wojny, czy tam Obrony, bo jak się okazuje po raz kolejny nie są to tam cechy wskazane :)


  • DST 32.00km
  • Czas 01:15
  • VAVG 25.60km/h
  • VMAX 42.50km/h
  • Temperatura 0.5°C
  • Podjazdy 45m
  • Sprzęt Cross - ST(a)R(uszek)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Glut szczękowy

Środa, 25 stycznia 2017 · dodano: 25.01.2017 | Komentarze 15

Fajnie i szosowo już było, ale się skończyło, znów zaczyna się poruta, wracamy do gluta :)

No niestety - dwa dni kręcenia po w miarę suchych drogach i jak na razie koniec. W nocy napadało śniegu, pozamarzało, więc nad ranem rowerem mogłem kręcić jedynie w snach. Jednak w końcu temperatura wzrosła do "plus zera" i przed pracą udało mi się zaliczyć crossem 30+ na trasie Poznań - Plewiska - Skórzewo - rondo przed Dąbrówką - serwisówka przy S11 - Plewiska - Poznań.

Po drodze dorwał mnie jeszcze dodatkowo śnieg z deszczem, który usyfił mnie kompletnie, za co bardzo podziękowała mi pralka, która czekała już od wejścia na klatkę schodową z otwartą paszczą (dla czepialskich za słówka - nie, nie trzymam pralki na klatce). Natomiast napędu używałem dziś na zasadzie "nie drażnić". Ustawiłem sobie środkowe przełożenie z przodu, piąteczkę z tyłu i modliłem się do jakiegoś tam zębatkowego bożka o to, żebym nie musiał się zatrzymywać, bo każde ruszenie z miejsca powodowało ryzyko wylądowania z pewnymi dość istotnymi męskimi elementami na ramie. Brrr. I tak to sobie radośnie kręciłem z kolanami na wysokości szczęki, siłą rzeczy mając gdzieś średnią, której nie byłbym w stanie nawet poprawić, bo przyspieszenie powodowało - tu jak wyżej. No i dojechałem. Człowiek przyzwyczaja się jednak szybko do paskudztw wszelakich.


  • DST 53.30km
  • Czas 01:53
  • VAVG 28.30km/h
  • VMAX 52.70km/h
  • Temperatura -1.0°C
  • Podjazdy 62m
  • Sprzęt Ventyl
  • Aktywność Jazda na rowerze

Znudzenie szosą

Wtorek, 24 stycznia 2017 · dodano: 24.01.2017 | Komentarze 14

Taki żarcik oczywiście :) Drugi kurs w tym roku na wąskich kółkach - pełne szaleństwo! Do tego wolny dzień, więc szaleństwo do kwadratu, ale jak to zwykle u mnie bywa - po południu musiałem być gdzieś na końcu świata, więc wyspałem się średnio.

Pogoda w porównaniu z wczorajszą była jej starszą, brzydszą siostrą. Taką, której nikt nie chce, chyba że po pijaku i od razu wyprzeć ze świadomości :) Czyli: szaro, brudno, smutno, generalnie jakoś tak mało zachęcająco. No i ten wiaterek, co to go niby nie było, a realnie atakował znienacka. Na tyle mocno, że się strasznie wyprułem, mimo że średnia wyszła mi błaha i słaba, do tego na trasie lubianej (Poznań - Luboń - Komorniki - Trzcielin - Dopiewo - Palędzie - Plewiska - Poznań), choć nigdy nie dającej rozwinąć skrzydła przez nagłe zmiany kierunków. Ale nie, nie narzekam! Sama możliwość ślizgania się odśnieżonymi już niemal w pełni asfaltami, choć oczywiście przy zachowaniu pełnego szacunku dla zdradliwych zakrętów, to jest to, co rowetrolle lubią najbardziej :)

A właśnie, właśnie :) Natrafiłem niedawno na młody i ambitny zespół o nazwie Leśne Licho, z pewnym zacnym utworem. Teledysk... no cóż, jak na moje na nagrodę Grammy mają szansę na poziomie Rowu Mariańskiego, ale mnie kupili! :)

No to:

Ratatata ratatata ratatata ta ta!!! :)



  • DST 53.30km
  • Czas 01:50
  • VAVG 29.07km/h
  • VMAX 51.20km/h
  • Temperatura -1.0°C
  • Podjazdy 116m
  • Sprzęt Ventyl
  • Aktywność Jazda na rowerze

Szosa!!!! :)

Poniedziałek, 23 stycznia 2017 · dodano: 23.01.2017 | Komentarze 17

W końcu! Nadejszła wiekopomna chwila, gdy „już” w dwudziestym trzecim dniu miłościwie panującego nam roku 2017 usadziłem swoje szanowne dwie litery na ultrameganiewygodnym szosowym siodle. Ale to nie koniec – do tego wykonałem jeszcze swój pierwszy kurs tym środkiem transportu! Jak ja za tym tęskniłem :)

Najpierw jednak zrobiłem kontrolny wypad crossem po chleb do piekarni, która mieści się w linii prostej jakieś maks... 50 metrów od mojego domu. Poczułem się jak rasowy „dziadek monopolowy”, kursujący swoim szrotem przez 365 dni w roku od Żabki przez skup złomu do jakiejś gawry, tudzież dziupli, tyle że bez koszyczka :) A zrobiłem to w celu weryfikacji stopnia dewastacji mojego napędu. No i niestety najlepiej nie jest, to znaczy da się jechać, ale każde mocniejsze przyduszenie pedałów to już przeskok łańcucha. Czas wymienić ustrojstwo, ale kiedy znaleźć na to czas?

Natomiast gdy już wystartowałem to poczułem się znów jak człowiek. Co szosa to jednak szosa. Mimo ostrożnej jazdy, bo drogi jeszcze idealne nie były, a i niedziałający tylni hamulec (linka) nie dodawał +10 do "pewności siebie", całego „kondomika” od strony Dębca, Lubonia, Mosiny do Dymaczewa, Stęszewa, Komornik i znów Poznania pokonałem z bananem na ryju. Może to nie do końca wygodne, ale pewnie dzięki temu nie odczuwałem głodu :)

Za Łodzią czekała mnie niespodzianka. Gdy byłem w trakcie słuchania polecanego tu m.in. przez Księgowego „Pielgrzyma” Terry'ego Hayesa (teraz i ja polecam, bo jest zacnie), a konkretnie sceny gdy furgonetką dowożony jest na ścięcie skazaniec w Arabii Saudyjskiej, nagle zatrzymał się przede mną jadący z naprzeciwka samochód o podobnych gabarytach, którego kierowca ewidentnie sugerował, żebym również stanął. Miałem już wizję jak z audiobooka, ale ku mej radości okazał się nim Jurek (kierowcą, a nie audiobookiem) :) Chwila na ploty i wymianę opinii, niestety krótka, bo musiałem sprężać się do pracy, a Jurek aktualnie w niej był, więc każdy poleciał w swoją stronę, ja wciąż używając o dwa koła mniej. Choć przez tę chwilę parkowania statystycznie każdy z nas miał na tym kawałku powierzchni po trzy :)


  • DST 52.50km
  • Czas 02:01
  • VAVG 26.03km/h
  • VMAX 44.00km/h
  • Temperatura 3.0°C
  • Podjazdy 119m
  • Sprzęt Cross - ST(a)R(uszek)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Awaryjnie

Niedziela, 22 stycznia 2017 · dodano: 22.01.2017 | Komentarze 13

Wpis dodaję na szybko, bo za chwilę idziemy na proszony ą, ę, obiadek do znajomych. No dobra, idziemy do nich na piwo, ale lepiej brzmi pierwsza wersja :)

Wyjechałem późno, bo dobre pół godziny zajęło mi czyszczenie oraz smarowanie crossa, bo po tych ostatnich wycieczkach nabrał żółtawego koloru od piasku i soli. No i chyba przesadziłem z czymś, bo gdzieś na trzydziestym kilometrze łańcuch zaklinował mi się między największą przednią zębatką a plastikową osłoną i dobre kilka minut zeszło mi na wyskrobywaniu go stamtąd za pomocą wożonych ze sobą w podsiodłówce imbusów. Najgorsze jest to, że gdy usunąłem awarię to już każde mocniejsze stąpnięcie powodowało przeskakiwanie napędu, praktycznie na wszystkich biegach. No i obawiam się, że czeka mnie wymiana całości. Zobaczymy, jeśli uda mi się jutro pokręcić choć trochę to sprawdzę.

Zrobiło się całkiem ciepło (trzy stopnie), ale za to wiaterek lekko przyspieszył i jazda do najbardziej komfortowych nie należała. Grunt, że pięć dych wleciało i nawet specjalnie się nie usyfiłem - mogłem nawet śmiało wyciągnąć dziś szosę zamiast crossa, ale mądry Polak po wybraniu PiS-u :)

Na koniec fotka DDR-ki z okolic Żernik, zaraz przy istniejącym tam od jakiegoś pół roku ronda. Wszystko jest według rodzimych norm - obowiązkowa kosteczka, ścieżka pół na pół, zamiast wydzielonej, do tego w bezsensownym miejscu. I nawet bym się nie dziwił, gdyby coś mi nie pasowało na tym rysunku, tylko sam nie wiem co... :P