Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Trollking z miasteczka Poznań. Od listopada 2013 przejechałem 197080.50 kilometrów i mniej już nie będzie :) Na pięciu różnych rowerach jeżdżę z prędkością średnią 27.89 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Trollking na last.fm

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2014

Dystans całkowity:1488.90 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:49:52
Średnia prędkość:29.86 km/h
Maksymalna prędkość:53.40 km/h
Suma podjazdów:9454 m
Liczba aktywności:28
Średnio na aktywność:53.18 km i 1h 46m
Więcej statystyk
  • DST 53.40km
  • Czas 01:42
  • VAVG 31.41km/h
  • VMAX 46.70km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • Podjazdy 195m
  • Sprzęt Ventyl
  • Aktywność Jazda na rowerze

Ekspres

Sobota, 31 maja 2014 · dodano: 31.05.2014 | Komentarze 3

Za chwilę czeka mnie dwudniowy turystyczno-weekendowy wyjazd bez grama roweru, więc trzeba było się postarać. Żałosny ze mnie leń, zaspałem na rower na trzecią, zaspałem na piątą, w końcu wyjechałem lekko po banalnej 6 rano. Swój wstyd chciałem jakoś ukryć, więc musiałem lekko przyspieszyć, choć wiaterek miał zupełnie inne zdanie :)

No dobra, z głową nie mam - wyjechałem zgodnie z planem :) fajnie się kręciło, pusto na drogach - chciało się żyć. Trasa "samochodzikowa" - przez Komorniki i Dopiewo do Skórzewa i Poznani. Wrażenie popsuły tylko sunące koło siebie parki biegających istot, same w sobie pewnie pozytywne, ale czemu tarasujące asfaltowe odcinki rowerowe skoro obok tak lubiana przez wszystkich kosteczka?



  • DST 51.40km
  • Czas 01:42
  • VAVG 30.24km/h
  • VMAX 50.70km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • Podjazdy 339m
  • Sprzęt Ventyl
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rokietnica - uciekając przed miastem

Piątek, 30 maja 2014 · dodano: 30.05.2014 | Komentarze 2

Fajnie by się dziś jechało, gdyby nie standardzik: miasto, korki, trzy zamknięte przejazdy kolejowe i - jako nowość - interwencja strażaków na środku ścieżki na Golęcinie (chyba jakiegoś kota z drzewa zdejmowali, ja dzięki temu miałem spacerek z rowerem na plecach). No a poza tym reszta do rany przyłóż - kilkanaście stopni, niemęczące słońce, wiatr maksymalnie umiarkowany i pięknie lśniąca w słońcu zieleń w mijanych lasach.

Po pierwszej połowie dojazdu do Rokietnicy, gdzie musiałem minąć Jeżyce (brrrr) miałem dość tej stresogennej trasy i postanowiłem  wrócić wzdłuż Jeziora Kierskiego, co ciekawe nie widząc go ani przez sekundę. Pełnię szczęścia miałem na odcinku od okolic Baranowa do Ogrodów - prosta droga, wiaterek w plecki, szum pędzących samochodów gdy jadę szerokim poboczem - marzenie każdego rowerzysty. No, prawie każdego, myślę, że mijani przeze mnie dziś non stop miłośnicy rowerowej turystyki uskutecznianej na chodnikach popukaliby się w tym momencie w czoła, choć tak szczerze to jako również pieszy sam często mam ochotę im w tym pomóc, tylko że mocniej :)

Weekend wyjazdowy, raczej nie będę miał jak wsiąść na rower, bo znikam z Poznania na dwa dni.



  • DST 52.20km
  • Czas 01:53
  • VAVG 27.72km/h
  • VMAX 43.10km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • Podjazdy 293m
  • Sprzęt Cross - ST(a)R(uszek)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Przerąbana Murowana

Czwartek, 29 maja 2014 · dodano: 29.05.2014 | Komentarze 2

Wczorajsze ulewy na szczęście w końcu ustały, dziś pozostały po nich jedynie kałuże, ciemne chmury oraz bonusowa mżawka, która zaczęła się obowiązkowo kilka minut po tym, jak ruszyłem (przed dziewiątą). Życie mnie nauczyło, że prognozom i politykom się nie ufa, więc ogarnąłem się na crossie, a nie na szosie. Dobrze zrobiłem. Choć nie powiem, delikatny chłodek mnie ucieszył.

W tym miejscu mógłbym zrobić ctrl-c + ctrl-v z mojego poprzedniego wpisu. Znów jazda na północ, znów przez całe miasto, znów ta sama chryja. Cóż, dziś nawet udało mi się uwiecznić typowy obrazek z kolejnego codziennego dnia:

No comments :) Tak było praktycznie non stop aż do wyjazdu na Koziegłowy, gdzie mogłem się delikatnie rozkołysać - pod wiatr do Murowanej Gośliny i z czymś na kształt podmuchu sprzyjającego z powrotem. Miałem przy sobie kamerkę, więc może kiedyś (raczej nieprędko) obrobię filmik z zachowaniem niektórych kierowców, bo na opisanie tego brakowało by mi słów, szczególnie tych uznanych potocznie za wulgarne :)

Średnia grobowa. No ale ważne, że po dniu przerwy znów mogłem dumnie zasiąść na siodle.


  • DST 57.30km
  • Czas 01:53
  • VAVG 30.42km/h
  • VMAX 51.30km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • Podjazdy 281m
  • Sprzęt Ventyl
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rowerowy Freddie Krueger

Wtorek, 27 maja 2014 · dodano: 27.05.2014 | Komentarze 2

Generalnie podczas tych dni, gdy podmuchy są z północnego wschodu, a ja w związku z tym decyduję się jechać przez Poznań, żeby wracać z wiatrem, moja miłość do jazdy rowerem spada o jakieś 23,57%. No, może nawet o kolejne 0,02% :) Czemu? Bo czuję się w jakimś koszmarnym filmie z codziennym motywem deja vu, który wygląda mniej więcej tak: startuję z Dębca i pierwsze 4 kilometry wzdłuż Drogi Dębińskiej pędzę w okolicach 30 km/h. To jak w horrorze klasy C, gdzie wszyscy są na samym początku szczęśliwi i radośni, a my już wiemy, że za chwilę zostaną zmasakrowani przez jakiegoś Freddiego Kruegera albo zjedzeni przez nisko przelatującego pterodaktyla. Moim Kruegerem jest odcinek między AWF-em a wyjazdem za Maltę. Korki - raz. "Ścieżki" - dwa. Piesi na nich - trzy. Hipsterzy w rurkach na swoich miejskich rowerkach mający mózgi służące do włączenia ajfona i niczego więcej, a już na pewno nie do przyswojenia przepisów ruchu drogowego - cztery. Światła - pięć. Mógłbym tak jeszcze wyliczać i wyliczać, ale po co? Chyba każdy z nas to zna. Tu mam jednak kwintesencję, a są to dla mnie chyba najgorsze 3 kilometry w Poznaniu.

Jak już jestem "za" to czuję się jak zgwałcony przez Korwina. Chłonę każdy element asfaltu, gdzie nikt mnie nie zmusza do jazdy po kostce lub między korzeniami, jedyne co muszę kontrolować to trzymanie prawej strony i zerkanie co jakiś czas za siebie na samochody. Dziś tak właśnie robiłem jadąc do Kostrzyna przez Swarzędz, wiatr wiał mi dość mocno w twarz, ale cieszyłem się, że tylko to mi w jeździe przeszkadza. No, ewentualnie zwężenia spowodowane rozbudową "92", które jednak motywują do naciśnięcia na pedały w momencie gdy za sobą słyszę nerwowe parskanie silników. Generalnie miałem wracać wstępnie tą samą trasą, jednak wciąż z tyłu głowy miałem wizję ponownej jazdy przez to, co opisane akapit wyżej. W Kostrzynie szybka decyzja - w celu zachowania resztek równowagi psychicznej dezerteruję, odbijam w bok i wracam przez Siekierki i Tulce, co prawda robiąc 6 kilometrów więcej, ale za to między polami, wsiami i moimi obowiązkowymi towarzyszami-  latającymi nad głową F-16-tkami. Była to decyzja najlepsza, jaką mogłem podjąć, mimo ostatniego kawałka przez Starołękę która jest zupełnie osobną bajką do opowiedzenia, ale to może w przyszłości :)



  • DST 51.20km
  • Czas 01:43
  • VAVG 29.83km/h
  • VMAX 51.70km/h
  • Temperatura 21.0°C
  • Podjazdy 285m
  • Sprzęt Ventyl
  • Aktywność Jazda na rowerze

Miastodoncji ciąg dalszy

Poniedziałek, 26 maja 2014 · dodano: 26.05.2014 | Komentarze 2

Sprytny plan, żeby się wyspać został zburzony w zarodku przez brak porannej burzy, którą zapowiadano w kilku prognozach. No cóż, nie dziś, skoro tak ładnie za oknem świeciło a do pracy na dwunastą to nie było innej opcji jak załadować sobie pięćdziesiątkę :)

Niestety ten, jak i kilka następnych dni to wiatr z północy i wschodu. Będę nudny, ale szczerze nienawidzę tego kierunku - dopiero po kilkunastu kilometrach mogę znaleźć się poza miastem, a po drodze czekają mnie obowiązkowo: korki na skrzyżowaniu Drogi Dębińskiej i Królowej Jadwigi, tłumy rowerzystów wokół Mostowej, miliardy ludzi koło Malty i jazda po ścieżce wzdłuż niej, gdzie dziś znów bym poleciał zgrabnie jak narąbany Batman na korzeniach przebijających asfalt... itd... itp... Masakra.

No ale. W końcu znalazłem się na trasie do Gniezna, gdzie pomknąłem średnio szybko, bo zmęczenie jazdą po Poznaniu zawsze u mnie robi swoje, a do tego wiaterek niby niezbyt silny, ale dawał się we znaki na otwartym terenie. Bez przygód dojechałem (jak to na tej drodze głównie pod górkę) do Jerzykowa i zawróciłem, tu już nadrabiając pierwszą połowę. Niestety poszaleć mogłem tylko chwilę, bo najpierw musiałem omijać pozostałości jakiejś kraksy, a potem zaczęło się MIASTO. Postałem sobie na światełkach, poopalałem się, pełen chillout. Rodem z piekła :) Miałem dylemat czy jechać przez Rondo Rataje czy przez Mostową, wybrałem drugą opcję i o dziwo zrobiłem dobrze, bo jak potem przeczytałem na Jadwigi była kraksa, która zablokowała ruch.

Czas się odmóżdżyć - ruszam do pracy.



  • DST 51.40km
  • Czas 01:42
  • VAVG 30.24km/h
  • VMAX 53.40km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Podjazdy 307m
  • Sprzęt Ventyl
  • Aktywność Jazda na rowerze

Niedziela. Sobota.

Niedziela, 25 maja 2014 · dodano: 25.05.2014 | Komentarze 5

Na taki układ, że w nocy leje, a nad ranem jest fajne, świeżutkie powietrze zdecydowanie idę. Jakby ktoś mnie pytał i ode mnie to zależało :) Tak właśnie było dziś, a że ruszyć musiałem wcześnie (chroniczny brak czasu) to po ósmej warunki byłe idealne. Minusem był znów północny wiatr, czyli MIASTO. Na szczęście niedziela, czyli ruch niewielki, tylko światła ustawione zupełnie tak samo jak w tygodniu. Specjalnie sprawdziłem, jazdę przez Poznań jako spor ekstremalny mam idealnie opanowaną - stałem dziś dokładnie na tych samych światłach, w tych samych odstępach czasu, hamując na żółtych tak samo jak w inne dni. Bo to takie skomplikowane zmienić tryb na weekendowy zapewne...

Trasą - gdy już wyjechałem poza tereny zabudowane - za każdym razem się delektuję Strzeszyn, Kiekrz, Rokietnica, potem skręt przez Sobotę i powrót "11" przez Suchy Las. Kręciło się fajnie, wiało tak sobie, więc jechałem równo trzymając poza miastem tempo powyżej trzydziestki. Oczywiście średnia ostateczna została zmasakrowana przez pierwsze i ostatnie kilometry, czyli "interwały światłowe".

Tu na zdjęciu ciekawa reklama ośrodka tenisowego w Sobocie, a w tle jak dla mnie obiekt, który powinien być celem dla wszelkiej maści terrorystów - może jak zabraknie surowca to zacznie się budować ścieżki (skoro już być muszą) z asfaltu, a nie z tego badziewia :)

Na drogach sporo rowerzystów - i tych stricte niedzielnych, jadących parkami koło siebie z prędkością 10-12 km/h, i tych posiadających mózgi. Na wysokości ronda na Obornickiej machałem (kilka razy, bo gdybym machał wszystkim to bym wylądował w rowie) sporej, zwartej grupce szosowców, nie jestem w temacie za bardzo, ale domyślam się, że była to słynna Ustawka Obornickie.

Na najbliższe dni zapowiadają burze, więc istnieje duże ryzyko, że z jazdą będzie cienko. Ale zobaczymy.



  • DST 51.20km
  • Czas 01:38
  • VAVG 31.35km/h
  • Temperatura 19.0°C
  • Podjazdy 454m
  • Sprzęt Ventyl
  • Aktywność Jazda na rowerze

Nienormalnie :)

Sobota, 24 maja 2014 · dodano: 24.05.2014 | Komentarze 1

Od rana miały być jakieś burze i w ogóle prawie koniec świata, a tu proszę - wczesnym rankiem za oknem piękne słoneczko, chmurki niewielkie, temperatura nie wyższa niż 20 stopni - po prostu ideał. Do pracy miałem na jedenastą, więc chcąc nie chcąc zwlokłem się z łóżka i po siódmej siedziałem już na siodełku. Nałóg zobowiązuje :)

Jechało się - w przeciwieństwie do wczoraj - rewelacyjnie. Wiatr spokojny, żaru nie odnotowano, było czym oddychać - no aż mi głupio bo nie mam na co narzekać :) "Kondomową" trasę pokonałem w miarę szybko, pewnie, że można było jeszcze szybciej, ale po co? Zamiast tego delektowałem się otoczeniem i w miarę małym ruchem.

Jakoś tak głupio jak nie ma się na co złościć :) ale oby było więcej takich poranków.





  • DST 52.00km
  • Czas 01:46
  • VAVG 29.43km/h
  • VMAX 53.20km/h
  • Temperatura 28.0°C
  • Podjazdy 475m
  • Sprzęt Ventyl
  • Aktywność Jazda na rowerze

Parówa

Piątek, 23 maja 2014 · dodano: 23.05.2014 | Komentarze 5

Nauczony wczorajszą wpadką z pustynią na środku trasy dziś już nie kombinowałem i pojechałem dobrze znanym kursem, delikatnie tylko zmodyfikowanym na bardziej leśny. Zamiast jechać na południe i wschód przez Starołękę lub Mosinę, wybrałem środeczek między nimi, czyli Puszczykowo. Lubię tę trasę, bo jest ocieniona i pełna zieleni, a do tego niezbyt ruchliwa. Przemknąłem szybko i dojechałem do skrętu na Rogalin. W planach było znów tylko pięćdziesiąt, ale jako że wybrałem sobie skrót to finisz musiał być dalej niż zazwyczaj, więc minąłem Świątniki, Radzewice i popędziłem lekko w górę rozsypującym się asfaltem (tak to nazwijmy, trzeba być tolerancyjnym) do Trzykolnych Młynów. Kto wymyślił tę nazwę - nie mam pojęcia, ale musiał regularnie coś przedtem zażywać ;) W sumie do podziwiania tam była jakaś szkółka leśna i sam pięknie pachnący las iglasty, do którego nawet wjechałem i chciałem chwilę posiedzieć, ale okazało się, że zaparkowałem na mrowisku, więc wyjechałem szybciej niż wjechałem.

Wracając zrobiłem zdjęcie takiego oto spotkanego na słupie drobiu: :)

Jechałem dokładnie tą samą trasą, tym razem jednak w Puszczykowie odpuściłem jazdę wąską ścieżyną przeznaczoną dla rowerów, która co prawda jest z asfaltu, ale nie spełnia żadnych wymogów co do mijania się dwójki ludzi, a po drugie jest już tak rozorana przez korzenie, że gdyby leżała pod jakimkolwiek kątem to byłaby idealna dla narciarzy do skakania po muldach. No i nie musiałem długo czekać - oczywiście na niemal pustej drodze panisko w samochodzie musiało mi klaksonem przypomnieć, że w Polsce jazda rowerem to przecież nie przyjemność, a walka o przetrwanie.

A pogoda? Gdybym znalazł się w menu jakiejś restauracji typu fusion dla kanibali-hipsterów to byłbym tam dziś pod nazwą: "7. Spieczona parówa, usmażona w gorejącym słońcu, owiana pyłem monsunu". Póki będzie tak gorąco i będzie tak wiało to moje średnie będą na poziomie rekordów statecznego emeryta. Bo wiało masakrycznie i gorąco jak na maj było masakrycznie.



  • DST 62.30km
  • Czas 02:07
  • VAVG 29.43km/h
  • VMAX 43.00km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Podjazdy 229m
  • Sprzęt Ventyl
  • Aktywność Jazda na rowerze

Przez pustynię

Czwartek, 22 maja 2014 · dodano: 22.05.2014 | Komentarze 3

W sumie dzień zapowiadał się całkiem całkiem. Ruszyłem lekko przed 9, gdy nie było jeszcze za gorąco, a w planie miałem pięćdziesiątkę i z powodu gorąca oraz późniejszej pracy ani kilometra więcej. Z rzeczy sympatycznych: na wysokości przejazdu nad Wartą na Hetmańskiej podczas walki z dziurami na ścieżce nagle spojrzałem w bok, a tam cały autobus wycieczkowy z dzieciakami mi macha i kibicuje. Ale tak miło, nie jak to niektóre bachory potrafią :)

Jako że trasy mi się już nudzą postanowiłem dziś pokombinować coś z wymyśleniem czegoś nowego. Ruszyłem jednak przez obowiązkową Starołękę, gdzie postałem w korkach, dotarłem do Głuszyny, gdzie postałem na światłach spowodowanych remontem i w końcu dotarłem do Koninka. I tu właśnie postanowiłem podziałać z nową trasa, bo skręciłem na Borówiec. Z tego co pamiętałem z dawnych czasów to były tam dziury na dziurze, więc byłem pozytywnie zszokowany początkowym etapem - asfalcik równiutki, czarny i w ogóle ach! Prułem dumnie przez siebie, dojechałem do kolejnego ronda i postanowiłem ruszyć w kierunku Kamionek, mając już w myślach dalszą komfortową jazdę. ale... no właśnie. Prawdopodobnie drogowcy, proste istotki o bardzo małych rozumkach, wydedukowali sobie, że skoro żar leje się z nieba to automatycznie trzeba zamontować mi gdzieś na trasie pustynię. Taką oto:

Nie będę ukrywał: mając w perspektywie nie wiadomo ile jeszcze tego przed sobą, po 1,5 kilometrze zdezerterowałem. Wróciłem przez te piachy i na rondzie pojechałem prosto, w kierunku na Skrzynki. A tam... kolejny surprise. Stare poniemieckie płyty i znów jakiś remont. Stwierdziłem, że przejadę, najwyżej stracę zęby i wszystko co między nimi się znajduje, ale gdy pomyślałem, że miałbym tędy wracać to zrobiło mi się słabo. Ale wpadłem na "genialny" pomysł, że nadrobię drogi i dojadę do Kórnika i wrócę naokoło. No i sobie zafundowałem 12 kilosów więcej, a trasa okazała się w 3/4 pod wiatr i to znów megasilny. Wróciłem zły, przegrzany i z bolącą od wiatru i gorąca głową. O średniej szkoda gadać.


  • DST 52.40km
  • Czas 01:43
  • VAVG 30.52km/h
  • VMAX 44.90km/h
  • Temperatura 21.0°C
  • Podjazdy 412m
  • Sprzęt Ventyl
  • Aktywność Jazda na rowerze

Ciepło... + nowy filmik

Środa, 21 maja 2014 · dodano: 21.05.2014 | Komentarze 7

Wczoraj chyba musiałem przejść etap szybkiej aklimatyzacji do wysokiej temperatury, bo dziś już jechało mi się o wiele lepiej. Pewnie dlatego, że wyjechałem wcześniej (8:20) i wiatr był już spokojniejszy. Obserwuję swoje ręce i kontrast między nimi a samymi dłońmi wyraźnie mi mówi, że zaczyna się sezon na wyglądanie jak zebra, bo bez rękawiczek czuję się jak kibol Lecha bez Legii - czegoś by zdecydowanie brakowało :)

Wiatr miał być południowo-wschodni i w sumie był, problem w tym, że nie ma w Poznaniu dróg asfaltowych stricte w tym kierunku. To znaczny są, na Kamionki i Borówiec, ale ostatni raz gdy tamtędy jechałem jakość asfaltu powodowała, że mój dentysta już zaczynał zacierać ręce. Pojechałem więc na południe i w Rogalinku skręciłem na Świątniki, za którymi zawróciłem. Trasa nieskomplikowana, dużo pomiędzy lasami, więc było git. Średnia zaniżona dzięki Starołęce, ale tego przeskoczyć nie potrafię,

Wczoraj wieczorem udało mi się obrobić marcowy film z wyjazdu crossem do Sadów. Siedziałem do 1 w nocy, z ponad godziny wyszło mi 7 minut, a jeśli są jakieś błędy czy nieścisłości to sorry, ale było już późno. Specjalnie jechałem wtedy ścieżkami, żeby pokazać ich jakość, a że po raz pierwszy zdecydowałem się pojechać Bukowską na całej długości to miałem misję. Jak komuś się chce obejrzeć to zapraszam, przynajmniej na tym filmiku jeszcze jest chłodek :)