Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Trollking z miasteczka Poznań. Od listopada 2013 przejechałem 197418.70 kilometrów i mniej już nie będzie :) Na pięciu różnych rowerach jeżdżę z prędkością średnią 27.88 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Trollking na last.fm

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Luty, 2021

Dystans całkowity:1330.29 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:50:20
Średnia prędkość:26.43 km/h
Maksymalna prędkość:53.00 km/h
Suma podjazdów:3510 m
Liczba aktywności:25
Średnio na aktywność:53.21 km i 2h 00m
Więcej statystyk
  • DST 51.50km
  • Czas 01:54
  • VAVG 27.11km/h
  • VMAX 51.40km/h
  • Temperatura 5.0°C
  • Podjazdy 128m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Przetrzepakowany

Niedziela, 28 lutego 2021 · dodano: 28.02.2021 | Komentarze 12

Oj, przyjemności z jazdy było dziś niewiele. Gdzieś w okolicach zera.

Oczywiście winny był wiatr - chyba jeszcze mocniejszy niż wczoraj, zmieniający kierunek wedle swojego widzimisię, nieprzewidywalny i upierdliwy. No i do pomocy niechętny, choć muszę mu przyznać, że może przez jakieś sześć czy siedem kilometrów miałem go w plecy.

Trasa zachodnia: Poznań - Plewiska - Gołuski - Palędzie - Dopiewiec - Konarzewo - Trzcielin - Lisówki - Trzcielin - Dopiewo - Palędzie - Gołuski - Plewiska - Poznań. Czyli przez pola i tylko pola.

Tyle na dzisiaj, bo na popołudnie plany, a i jestem zniesmaczony dzisiejszym wyjazdem :)

Jeszcze fotki. Na początek jakieś dziwne trzepaki, ostatnio zamontowane pod Plewiskami :)
Spore trzepaki zamontowali pod Plewiskami :)
Żuraw się trafił pod amboną. Na szczęście pustą.
Żuraw na tle ambony
Zamiast dużych drapieżników dzisiaj drobnica. Jeden trznadel...
Trznadel na gałęzi
...oraz dzierzba srokosz. Taki ptasi ninja :)
Ptak-ninja, czyli srokosz
Dzierzba srokosz na drucie
Srokosz mnie wypatrzył


  • DST 57.20km
  • Czas 02:06
  • VAVG 27.24km/h
  • VMAX 53.00km/h
  • Temperatura 6.0°C
  • Podjazdy 192m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wydmuchowo

Sobota, 27 lutego 2021 · dodano: 27.02.2021 | Komentarze 19

Koszmarnie mi się dzisiaj jechało. Co z tego, że było w miarę ciepło (choć bez przesady) i nie padało, skoro mocny wiatr z północnego zachodu zabijał wszelką radość z kręcenia? W mieście (a tego było zdecydowanie za dużo) jeszcze dało się przed nim ukryć, ale już na polach byłem pomiatany niczym chorągiewka. Brr.

Finalnie wyszedł więc wynik poniżej jakiejkolwiek krytyki, jedyna radocha była z tego, że udało się dobić kolejne pięć dych do tegorocznego wyniku i że znów zostało to wykonane szosą.

Trasa spod znaku czerwonego światła: Dębiec - Górecka - Grunwald - Jeżyce - Golęcin - Strzeszyn - Psarskie - Kiekrz - Rogierówko - Kobylniki - Sady - Swadzim - Baranowo - Lusowo - Zakrzewo - Plewiska - Poznań.

Na niebie trwała nieustanna walka błękitu z szarością.
Podniebna walka barw
Polski w trocinie ciąg dalszy. Tym razem w okolicach Lusowa i Zakrzewa... :/
Coraz bardziej łysa droga w okolicach Zakrzewa
Najwięksi beneficjenci współczesnych smutnych czasów :/
Przy okazji wyhaczyłem reklamę atrakcji gminy Dopiewo :)
Reklama dźwignią handlu? :)
Przy przejeździe na Psarskim jak zwykle odstałem swoje, czekając na jakiś Impuls. Przyjechał ten z Pomorza Zachodniego.
Zachodniopomorski Impuls przejeżdża przez Poznań Kiekrz
Były i sarenki, ale bardzo daleko, więc niewyraźne.
Ledwo widoczne stadko
Reszta to dojazd do pracy, bo niestety sobotę miałem pracującą.

Ptaków dziś brak, więc w zamian lekko zmutowana kolorystycznie kawka spod domu.
Kawka w interesującym
Wszystkie barwy kawki udającej srokę :)
Biorąc pod uwagę "malowanie", najbliżej jej do sroki. Czyżby jakiś międzygatunkowy mezalians nastąpił? :)


  • DST 62.10km
  • Czas 02:26
  • VAVG 25.52km/h
  • VMAX 42.00km/h
  • Temperatura 6.0°C
  • Podjazdy 126m
  • Sprzęt Czarnuch :)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Jazda bądź co (ła)bądź

Piątek, 26 lutego 2021 · dodano: 26.02.2021 | Komentarze 8

Pogoda miała się spieprzyć, więc się spieprzyła. Tym razem nie było niespodzianki.

A nie, sorry, była! Deszcze zapowiadali na okolice jedenastej, więc - zgodnie z zapowiedziami - lunęło chwilę po tym, jak ruszyłem. Czyli przed dziewiątą. Na szczęście nie był to jakiś wielki opad, choć też momentami nie taki słaby. Przeszło mi nawet przez myśl, żeby skrócić dystans do gluta, ale wtedy akurat przeszło. Poza tym niedawno jeszcze jeździłem po lodzie przy minus kilkunastu, więc nie było co panikować :) Tym bardziej, że zapobiegliwie zabrałem znów ze sobą Czarnucha, a nie szosę.

Trasa: Dębiec - Górczyn - Junikowo - Skórzewo - Wysogotowo - Batorowo - Lusowo - Lusówko - Sierosław - Zakrzewo - Dąbrowa - Skórzewo - Plewiska - Poznań.

Wiało solidnie, ale do wytrzymania. Te sześć stopni na plusie też złe nie było jak na luty. 

Podjechałem sobie na chwilę na główną plażę w Lusowie. Tam cisza, spokój, kilka kaczek i jeden łabędź. Bidula przypłynął do mnie, myśląc, że mam coś do żarcia, ale niestety. Na wszelki wypadek przetrząsnąłem plecak, niestety nie znalazłem nawet okruszka. Szkoda. Zawiedziony odczłapał.
Zmrożone Jezioro Lusowskie
A jakieś jeść to jest? :)
Zawiedziony łabędź. Przykro mi, ale nie miałem przy sobie żadnego żarełka :(
Plaża nad Jeziorem Lusowskim
Kaczki tego, że pęknie pod nimi lód. się nie boją. Bo nawet jeśli, to co? :)
Kaczkom cienki lód niestraszny
Spore stado łabędzi widziałem jeszcze przy granicy z Lusówkiem, ale nawet nie chciało mi się wyciągać aparatu. Skoro jeden przedstawiciel gatunku tak ładnie mi się zaprezentował w komórce, to nie było sensu się rozdrabniać.
Przyczajony rower, ukryte łabędzie
Jadąc słuchałem sobie o taśmach Obajtka, jakby nie patrzeć dziubdziusia Kaczyńskiego, szykowanego na następcę Morawieckiego, człowieka wolności (hehe) gadzinowego tygodnika "Sieci" (czyt. śmieci) oraz człowieka roku dupowłaznego "Wprost", i ryj mi się śmiał. Nie ma to jak widzieć, jak wiją się ci, którzy na nagraniach innych nie zostawiali suchej nitki. Radocha niemal taka, jak u Kropy na widok kijka :)
Jest kijek, jest szaleństwo w oczach ;)
Dystans zawiera dojazd do pracy.


  • DST 57.50km
  • Czas 02:00
  • VAVG 28.75km/h
  • VMAX 50.50km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • Podjazdy 149m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Relaksacyjnie

Czwartek, 25 lutego 2021 · dodano: 25.02.2021 | Komentarze 13

Wolne. Jak ja lubię to słowo :)

Co prawda jak to zwykle u mnie bywa, nie oznaczało to, iż miałem cały dzionek na nicnierobienie, ale przynajmniej swoje pięć dych mogłem wykonać bez niepotrzebnego pośpiechu. To cenne.

Wyjazd około dziesiątej, przy znakomitej, jeśli weźmiemy pod uwagę, że jest luty, pogodzie: słonecznie, ładnie, sucho. Wiatr przemilczmy :)

Wykonałem południową pętelkę, jedną z ulubionych: Poznań - Luboń - Łęczyca - Puszczykowo - Mosina - Żabinko - Żabno - Baranowo - Krajkowo - Baranowo - Sowiniec - Mosina - Puszczykowo - Łęczyca - Mosina.

Sama jazda była mało ważna. w końcu to blog rowerowy, hehe :) Bo postanowiłem dzisiaj zrobić jedno: znaleźć miejsce, gdzie po prostu stanę, zdejmę słuchawki, popatrzę na przyrodę i się psychicznie zrelaksuję. Udało się. Owo miejsce było na granicy Krajkowa i Baranowa, nad samą Wartą, wśród rozlewisk i dorzecza. Oto one:
Drzewo przy rozlewisku
Widok na zakola Warty w kierunku Krajkowa
Lekko jeszcze pozamarzana Warta
Łabędzie na Warcie
Ptaków latała cała masa, ale wszystkie płochliwe jak cholera, więc z łowów nici. Jedynie jeden wytrzeszczający na mnie ślipia potrzeszcz wpadł :)
Potrzeszcz wytrzeszczający ślipia
Zdziwiony potrzeszcz
W końcu potrzescz wychylił się zza badyli
Zrobiłem jeszcze rundkę po samym Krajkowie i prócz krzyża z kompleksem, który kończy tę wieś...
Krzyż z całym kompleksem, Krajkowo
...odnalazłem zamarznięty kanałek, z masą zakazów, ale tym razem żadnym rowerowym :)
Dużo zakazów, ale tym razem nic o rowerach :), Krajkowo
Nad kanałkiem w Krajkowie
"Mój" (ulubiony) las również nawiedziłem.
Leśne świetlne refleksy
Spotkałem kolejną parę żurawi, z jednym znalazłem się nawet oko w oko. Nooo, załóżmy :)
Kolejna para żurawi spotkana w lutym
Kręcenie kuprem
Oko w oko z żurawiem :)
Fajny dzionek.

Jutro znów do roboty, do tego ma się sporo ochłodzić. No trudno.


  • DST 60.20km
  • Czas 02:08
  • VAVG 28.22km/h
  • VMAX 51.40km/h
  • Temperatura 12.0°C
  • Podjazdy 155m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Włochato

Środa, 24 lutego 2021 · dodano: 24.02.2021 | Komentarze 16

Wyjazd jeśli chodzi o warunki bliźniaczy z wczorajszym: w miarę ciepło, z wiatrem upierdliwcem głównie w pysk, ale poza tym w dość przyjaznej aurze do człapania.

Trasę wykonałem zachodnią, czyli polną: Poznań - Plewiska - Gołuski - Palędzie - Dopiewiec - Konarzewo - Trzcielin - Lisówki - Trzcielin - Dopiewo - Dopiewiec - Palędzie - Gołuski - Poznań. To jeden z największych klasyków ostatnich lat, od czasu gdy wyczaiłem, że po polach szwenda się najwięcej zwierzaków, obserwowanych bacznie przez skrzydlatych łowców.

Dzisiaj za bardzo czasu nie miałem na jakieś łowy, a i focić za bardzo nie było czego, choć coś tam wpadło pod obiektyw. Między innymi dobry znajomy spod Trzcielina, czyli myszołów włochaty. On chyba już tu się na stałe zadomowił, co mnie bardzo cieszy, bo nie mam nic do uchodźców :)
Widzę cię, ty tam z aparatem!
Myszołów włochaty na polu
Widziałem również dwie parki żurawi - jedna w okolicach Gołusek...
Żurawi duet, drugi tego dnia

...druga w Lisówkach, z pogardą zerkającą na ambonę. Moja szkoła :)
Żurawie zerkające z pogardą na ambonę
No i jak zwykle sarenki. Póki stacjonują na polach (niestety daleko) to korzystam :)
Sarny przy A2
Jeszcze moje ulubione drzewko. W sumie to jestem noga w ich rozpoznawaniu (zawsze bardziej interesowałem się fauną), więc zakładam, że to jakiś bardzo chudy dąb. Lub cokolwiek innego. Ważne, że (jeszcze) nie wycięte :)
Pod ulubionym drzewem
Potem pojechałem do pracy. Choć to nie do końca precyzyjne określenie, gdyż 1,5 kilometra przed nią dupa zaczęła mi falować, co oznaczało jedno - pana w tylnej oponie Czarnucha. Zmieniać po drodze nie było sensu, więc doczłapałem się piechotą, a serwisem zająłem na miejscu.

Aha, od soboty na pyski zakładamy z kagańców jedynie maseczki. Kij z tym, że rok jeździłem z kominem i uważałem, że to dobrze - teraz będzie zakaz. Ale pewnie jak zwykle będzie to rozporządzenie, a nie nowa ustawa. Ta aktualna reguluje tylko nakaz zasłaniania ogólnie, chyba tylko za wyjątkiem rąk. Więc wciąż będę kręcił w kominie, w sumie o wiele szczelniejszym niż jakaś bawełniana pseudomaska. Bo jednak oddychać podczas poruszania się lubię - to całkiem przydatne.


  • DST 62.60km
  • Czas 02:14
  • VAVG 28.03km/h
  • VMAX 50.80km/h
  • Temperatura 8.0°C
  • Podjazdy 129m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Poranna szarzyzna

Wtorek, 23 lutego 2021 · dodano: 23.02.2021 | Komentarze 6

Wolny poniedziałek był szczytem luksusu, niestety wtorek już jedynie szczytem (nie)normalności, czyli zwykłym dzionkiem spędzonym w pracy. Co oznaczało wczesne wstawanie oraz jazdę na głodnego - klasyk.

Trasa to czyste w tę i z powrotem, bo chciałem się nacieszyć wiatrem w plecy podczas powrotu. A tymczasem nic z tego - w międzyczasie ów zmienił się na boczny i bardziej przeszkadzał niż pomagał. Z Poznania pokręciłem przez Luboń, Łęczycę, Puszczykowo, Mosinę, Krosinko i Dymaczewo Stare, gdzie nastąpiła nawrotka. 

Rano jeszcze zalegała mgła, więc nawet jak widziałem coś na polach, to fotografować tego sensu nie było. Ale oczywiście próby podjąłem :) Tylko że średnio cokolwiek było widać, nawet sarny wyszły słabiutko..
Stadko saren przy słabej widoczności
...już nie wspominając o pustułce. A w sumie to jedynie jej cieniu.
Pustułka we mgle
Nawet szpak miał mnie w kuprze :)
Szpak ma mnie w tyle :)
W Bolesławcu chciałem zobaczyć daniele, które mają tam swoją zagrodę, ale była ona pusta. Mam nadzieję, że po prostu jeszcze ich nie wypuszczono. Siedział tylko jeden zmarznięty kitajec.
Zmarznięty uszatek :)
Kawałek dalej, w tym samym Bolesławcu, znajduje się Konzentrazionlager Polski Indyk. Miejsce jakby żywcem wyjęte z niemieckich praktyk sprzed osiemdziesięciu lat - szeregi baraków, miejsce do gazowania, kominy, takie tam. Tylko że nowsze i dla zwierząt. Od urodzin do zarżnięcia nieba się nie zobaczy. Oj tak, człowiek potrafi ulepszać świat.
Konzentrazionlager Wielkopolski Indyk, czyli wzorce sprzed 80 lat przeszczepione na grunt zwierzęcy, Bolesławiec
Gdy wracałem, już się wypogodziło. Rychło w czas :)
Nad Kanałem Mosińskim, Dymaczewo Stare
Dystans zawiera dojazd do pracy.

Aha, odeszła kolejna zacna osoba - podróżnik Aleksander Doba (uszły się zresztą w technikum na Dębcu). On przynajmniej podczas oddawania się swoim pasjom - tym razem podczas zdobywania Kilimandżaro. 


  • DST 55.30km
  • Czas 01:56
  • VAVG 28.60km/h
  • VMAX 52.80km/h
  • Temperatura 9.0°C
  • Podjazdy 177m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Porannie, WPN-nie i kormorannie :)

Poniedziałek, 22 lutego 2021 · dodano: 22.02.2021 | Komentarze 15

Wolny, czyli aktywny dzionek za mną. Lubię takie.

Na początek rower. Zanim wyruszyłem podjechałem do serwisu po nowe klocki hamulcowe do szosy, bo te aktualne robiły mi już niezły szlaczek na feldze. Gdybym ich nie wyrzucił, mógłbym używać zamiennie z maszynką do golenia :)

Potem wyjazd właściwy na ulubionej trasie pod kryptonimem "kondominium": Poznań - Luboń - Łęczyca - Mosina - Puszczykowo - Krosinko - Dymaczewo - Łódź - Witobel - Stęszew - Dębienko - Trzebaw - Rosnówko - Szreniawa - Komorniki - Poznań.

Jechało się przyzwoicie, muszę przyznać, choć zmiany kierunku wiatru z południowo-wschodniego na północno-zachodni zdecydowanie nie szanuję. Grr :)

W Trzebawiu zrobiłem skok w bok i połączyłem dwa najlepsze środki transportu w jednym :)
Dwa najlepsze środki transportu w jednym :)
Słoneczna pogoda w lutym ma u mnie zdecydowanego plusa :)
Wyjątkowo słoneczne spojrzenie na WPN
Widoczna śmieszka jest nawet spoko (choć zawsze będę powtarzał, że zrobiona bez sensu), ale niektórzy jej użytkownicy upierdliwi :)

Łącznie z dojazdami po klocki wyszło około 55 kilometrów. Może być.

A po południu wypad do WPN-u. Wczoraj odpuściłem, bo mijanka z miliardami ludzi w parku narodowym budzi u mnie agresję, za to dzisiaj była bajka. Spotkałem (liczyłem!) na całym Szlaku Nadwarciańskim trzech rowerzystów oraz pięciu spacerowiczów. Jak na około dziewięć kilometrów idealnie :)

O tej drodze wijącej się malowniczo wzdłuż Warty pisałem już wiele razy, więc po prostu skupię się na zdjęciach. Mam nadzieję, że pokażą one, iż te tereny są świetne o każdej porze roku.
Jeden z nadwarciańskich strumyków, WPN
Jeden z nadwarciańskich mostków, WPN
Odmrożanie dopływu Warty, WPN
Kraina mroku, WPN
Samotne drzewo na uroczysku, WPN
Uroczysko w słońcu, WPN
Nadwarciańskie bagna, WPN
Szlak Nadwarciański w swojej krasie, WPN
Pusty las jest najpiękniejszy
Kropa zachwycona, jak zwykle :) Na początek wybrała sobie taki oto pierwszy z brzegu kijek...
Pierwszy lepszy kijek na początek spaceru :)
...który nie tylko nie mieścił się na większości ścieżek, ale i w końcu pękł. Zabrała się więc za szukanie alternatywy :)
Walka o ten kijek była zażarta :)
Namówiłem ją jednak, żeby akurat ten egzemplarz odpuściła, co łatwe nie było. W końcu skończyło się na czymś bardziej kompaktowym.
Galoooop!!! :)
Chyba spotkałem wielkopolską wersję potwora z Loch Ness :) Patrzył na mnie przejmująco.
Potwór z Loch Ness, wersja wielkopolska? :)
Z innych zwierzaków - stadko gągołów...
Niespokojne gągoły na Warcie, WPN
...oraz przede wszystkim creme de la creme wypadu: dwa dorodne kormorany. Szukałem ich ostatnio bezskutecznie kilkanaście kilometrów dalej, w Grzybnie, a tu proszę, siedzą sobie prawie pod moim nosem :) Szkoda tylko, że zdjęcia są pod światło, niestety innego punktu do ich zrobienia nie miałem.
Dwa smoki na Warcie :), WPN
Spokojny kormoran
Kormoran suszy pióra
Skrzydła w tył!!!! :)
Kormorania zabawa w kropelki
Piękne to smoki. To znaczy ptaki :)

Z rzeczy codziennych taki kadr... :/
Nawet w parku narodowym.... :/, WPN
Na ten widok chciało mi się wyć do księżyca. Nawet tego widzianego w dzień.
Dzienny księżyc
Od jutra już normalny tryb, czyli robota, robota, robota...


  • DST 61.60km
  • Czas 02:11
  • VAVG 28.21km/h
  • VMAX 51.60km/h
  • Temperatura 10.0°C
  • Podjazdy 155m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Bieliki i upierdliwe ludziki

Niedziela, 21 lutego 2021 · dodano: 21.02.2021 | Komentarze 17

Pięknie dziś było. Dość wietrznie, ale pięknie, tym bardziej, że mamy, jakby nie patrzeć, wciąż miesiąc luty. I pomyśleć, że jeszcze kilka dni temu łaziłem w zaspach...

Oczywiście ma to swoje minusy. Ale o tym pod koniec.

Sama jazda po wyspaniu się i wyczekaniu, aż zrobi się ciepło. Miłe to było wyczekiwanie :)

Trasa południowa: Poznań - Luboń - Łęczyca - Puszczykowo - Mosina - Drużyna - Nowinki - Pecna - Grzybno - Żabno - Baranowo - Sasinowo - Mosina - Puszczykowo - Łęczyca - Luboń - Poznań.

Specjalnie pojechałem do Grzybna, mając chętkę na sfocenie jakiegoś ptactwa wodnego. A tu kicha - lód na stawach, obiektów okrągłe zero. Postanowiłem więc lekko poszerzyć codzienny dystans i użyć koła ratunkowego, kierując swoje koła w okolice Żabna i Baranowa. Oj, opłacało się. Bowiem na starym drzewie ujrzałem drugi raz w życiu parę bielików. Wdzięcznie mi zapozowały :)
Narada bielików
Chyba mnie zauważyły
Skupione na czatowaniu bieliki
Bielik prezentuje podgardle :)
Zauważyć je nie było jak zwykle łatwo - gdybym nie wiedział gdzie patrzeć, pewnie bym przeoczył. To te dwie kropki prawie na samej górze. Dodam, że już samo drzewo jest na tym zdjęciu na sporym zoomie.
Te małe kropki prawie na samej górze to bieliki
Niestety już uchwycenie w locie mi nie wyszło :/
Ledwo uchwycone w locie bieliki
Inne fotki. Polska klasyka...
Wciąż w Polsce wszystko idzie zgodnie z planem :/
...stojący jeszcze las w okolicach Pecny...
W okolicach Pecny
Zielono mi, okolice Pecny
...sójka na krzaku...
Sójka zauważyła, że ją zauważyłem
...oraz jedna wielka masakra. Ludzkość dostała, przepraszam za wyrażenie, sraczki. A w sumie to nie przepraszam. Oto okolice WPN-u.
Ma-sa-kra. Już tęsknię za mrozem :)
Wszędzie, dosłownie wszędzie, tłok. Oczywiście odpuściliśmy wyjazd z psem w te okolice, poszliśmy na spacer na Dębinę. I przyznam szczerze, że błoto było tam najmniejszym problemem. Ja, jako osoba tolerująca ludzi dookoła siebie w umiarkowanej ilości, do tego uczulona na niedzielnych spacerowiczów z pyskami w smartfonach, wróciłem niemal z depresją. Gdzie ten mój ukochany las, po którym jeszcze niedawno chodziłem mijając się z dzikami i podpatrując drobne ptaki? :/ Oto kadry z najbardziej cywilizowanych fragmentów. Słów mówionych przeze mnie pod nosem tu nie zacytuję.


Oto właśnie wspomniany minus. Tylko ludzie potrafią spowodować, że zatęskniłem za zimą... :)

Aha, a koronka pewnie zadowolona, nie tylko z zachowania bydła tydzień temu na Krupówkach w Zakopanem, ale i z powyższego. Dystans? Jaki dystans? - kupą najlepiej! Znów nas zamkną, jak nic.


  • DST 62.50km
  • Czas 02:13
  • VAVG 28.20km/h
  • VMAX 50.60km/h
  • Temperatura 3.0°C
  • Podjazdy 141m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

"Chodnik jest do jazdy!"

Sobota, 20 lutego 2021 · dodano: 20.02.2021 | Komentarze 12

W ruch poszła znów dziś szosa. Kurde, jak ja tęskniłem za tą lekkością pod tyłkiem... :)

Ładnie się zrobiło. I nawet ciepło. Podobno. Bo przekonać się o tym nie za bardzo miałem jak, gdyż wyruszałem rano, gdy na termometrze było "plus zero" :) Dopiero podczas powrotu poczułem, że mogę na chwilę zdjąć rękawiczki, co oznaczało, że jest dobrze.

Dzionek zrobił mi pewien troglodyta. Jechałem sobie grzecznie przez Mosinę, gdy nagle poczułem, że wyprzedza mnie ktoś na gazetę. Nie na żaden szacowny gruby miesięcznik, ale na taką cieniutką "Gazetę Polską Codziennie", czyli tak, że mogłem paznokciem podrapać lusterko albo rzęsą umyć prawy reflektor. Oczywiście najpierw puściłem w świat przekaz werbalny, ale po chwili, gdy okazało się, że zapala się czerwone, miałem okazję na podjechanie do gazeciarza. Ten nawet mnie nie zauważył, więc musiałem zapukać i pokazać sprawdzony od dawna gest zbliżenia kciuka i palca wskazującego, mający sugerować szerokość wyprzedzania, a dla niektórych w podtekście jeszcze mieć przekaz tyczący się pewnych ukrytych kompleksów adresata. 

Za kierownicą Polak w pigułce: twarz nalana, wąs sumiasty, mięsień piwny zdecydowanie wytrenowany. Brakowało mi tu jedynie flinty i kapelusza z piórkiem. Spojrzał, kiwnął głową. Sądziłem, że to przeprosiny, więc się wycofałem. Lecz po chwili zobaczyłem, że szybka się otwiera i już wiedziałem, że będzie ciekawie. Oto co usłyszałem:

- Chodnikiem!

Na chwilę mnie zamurowało, ale szybko zebrałem się w sobie:

- Co chodnikiem?
- No chodnikiem się jeździ!
- Słucham? 
- Rowerzyści mają chodniki, nie powinni się pchać na ulice!
- A pan zna przepisy? Wie, że jest zakaz jazdy chodnikiem? Ma pan w ogóle uprawnienia do prowadzenia jakiegokolwiek pojazdu?
- Ne!
- No tak właśnie sądziłem, patrząc na pana jazdę...

Oj, chciałem jeszcze podyskutować na wysokim poziomie abstrakcji, ale zapaliło się zielone. Usłyszałem jeszcze tylko jednym uchem coś o tym, że nie wolno wyprzedzać z prawej, ale być może to, że prawo o ruchu drogowym zmieniło się dekadę temu w tym względzie też mogło szanownemu panu umknąć. I jak ten kraj ma być normalny? :)

Jechało mi się potem jakoś takoś lżej :) Trasa: Poznań - Luboń - Łęczyca - Puszczykowo - Mosina - Żabinko - Żabno - Baranowo - Sowiniec - Mosina - Puszczykowo - Łęczyca - Luboń - Poznań.

Na odcinku Mosina - Żabinko można wezwać człowieka-zająca zamiast Batmana :)
Zamiast Batmana można wezwać człowieka-zająca :)
Lasy się powoli cywilizują. I dobrze :)
Roztapianie śnieżnych pozostałości
Po resztkach białego dywanu
Kącik ornitologiczny skromny - jedna dzierlatka (choć jest ona tak podobna do skowronka, że cholera wie, czy to ona):
Dzierlatka wtapiająca się w otoczenie
Zapatrzona dzierlatka
...jeden mazurek-himalaista na samym czubku...
Mazurek himalaista :)
...oraz myszołów, z bardzo daleka.
Myszołów wśród traw
Myszołów z profilu
Reszta dystansu to dojazd do pracy. W końcu szosą!


  • DST 52.90km
  • Czas 02:03
  • VAVG 25.80km/h
  • VMAX 42.20km/h
  • Temperatura 5.0°C
  • Podjazdy 128m
  • Sprzęt Czarnuch :)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kolejna wiosna tej zimy :)

Piątek, 19 lutego 2021 · dodano: 19.02.2021 | Komentarze 16

Na taki dzionek jak dziś czekałem. Bez przymrozków, bez deszczu, a nawet (choć dopiero wczesnym popołudniem) z suchymi drogami. Tylko solidny wiatr dokazywał, ale póki temperatura jest na plusie to boli to jakoś mniej :)

Ruszyłem dopiero po jedenastej, bo - hip, hip - miałem wolne. Wyspany, najedzony, czyli w stanie dla mnie nienaturalnym :)

Trasa zachodnia: Poznań - Plewiska - Gołuski - Palędzie - Dopiewiec - Konarzewo - Trzcielin - Lisówki - Trzcielin - Dopiewo - Dopiewiec - Palędzie - Gołuski - Poznań.

Myślałem o szosie, ale w momencie wyjazdu zalegał jeszcze syf, więc znów aktywowałem Czarnucha. Dzisiaj miał zdecydowanie lżej.

Za Palędziem przyuważyłem taki oto a-no(n)s :)
Przydrożny a-no(n)s? :)
Biedny w sumie ten słonik. Albo świnka. Albo chomik :)

Ładnie było, muszę przyznać.
Przynajmniej tutaj staego drzewa nie wycięto
Czas na zwierzaki. Udało mi się natrafić na kilka mniejszych lub większych stad saren. Więc mały przegląd w skrócie:
Całkiem spore stadko, już nie brodzące w śniegu
Solidna i solidarna wyżerka
Sarny i zmutowany zając ;)
Aktywizowały się również żurawie. I to hurtowo.
Podleśne stado żurawi
Skorzystałem więc :)
Ich troje :)
Jeden z żurawi miał wszystko w d...ziobie :)
Żurawie w końcu znów zobaczyły trawę
Żurawie w locie
Gdzieś na niebie latał sobie myszołów...
Ledwo widoczny myszołów
...a na ziemi rządziła jedna z wielu polno-wiejskich panter :)
Jenda z wielu czarnych wiejskich panter :)
Spoko było. W końcu nie zmarzłem, nie zmokłem lub się nie ślizgałem. A że mnie przewiało? Oj tam. A że jutro znów pogoda ma niby być ok, to... idę do pracy.