Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Trollking z miasteczka Poznań. Od listopada 2013 przejechałem 197028.90 kilometrów i mniej już nie będzie :) Na pięciu różnych rowerach jeżdżę z prędkością średnią 27.89 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Trollking na last.fm

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Listopad, 2013

Dystans całkowity:499.35 km (w terenie 4.00 km; 0.80%)
Czas w ruchu:17:11
Średnia prędkość:29.06 km/h
Maksymalna prędkość:50.40 km/h
Suma podjazdów:3079 m
Liczba aktywności:10
Średnio na aktywność:49.93 km i 1h 43m
Więcej statystyk
  • DST 51.30km
  • Czas 01:53
  • VAVG 27.24km/h
  • VMAX 42.60km/h
  • Temperatura 3.0°C
  • Podjazdy 233m
  • Sprzęt Cross - ST(a)R(uszek)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Poznań - Wiry - Szreniawa - Trzcielin: to pod megawiatr. A z powrotem wbrew pozorom wcale nie było różowo...

Piątek, 29 listopada 2013 · dodano: 29.11.2013 | Komentarze 0

Generalnie CTRL-C+CTRL-V z wczoraj, wiatr jedynie minimalnie słabszy. Podczas mojego powrotu zaczął słabnąć, więc niewiele skorzystałem z jego pomocy. Średnia - powód do wstydu, choć robiłem co mogłem :)

Jako smaczek aktualny stan pałacyku w Konarzewie, w którym kiedyś zatrzymał się chłopina o pseudonimie Napoleon Bonaparte. Aktualnie do wizyt zachęca jakoś tak średnio:



Teraz przede mną minimum trzy dni bez roweru, w pracy. Najgorszy miesiącu w roku przybywaj, trzeba wykuwać te cholerne PKB :/
/2935873


  • DST 52.30km
  • Czas 01:55
  • VAVG 27.29km/h
  • VMAX 46.50km/h
  • Temperatura 6.0°C
  • Podjazdy 253m
  • Sprzęt Cross - ST(a)R(uszek)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wiatr się sam nie objedzie, czyli z Poznania do Drwęsy i z powrotem

Czwartek, 28 listopada 2013 · dodano: 28.11.2013 | Komentarze 0

Od dziś proszę do mnie mówić Tomasz vel Zdulski herbu Kilof. Tak się bowiem mianowałem po powrocie. Niczym krasnolud w podziemiach Morii, pancerny kret destrukcji lub górnik miesiąca wyrabiający 300% normy, powoli, centymetr po centymetrze, mila po mili, szprycha za szprychą drążyłem w pancernej ścianie wiatru (powyżej 30 km/h) drogę przed siebie. Mijały mnie ogromne wielokołowe potwory z mrocznymi napisami w stylu „Zibi Transport”, „Zakłady Mięsne Sokołów” czy - najbardziej przerażające (nie tylko dla małej przedsiębiorczości) - „Biedronka” i spychały z pobocza lub nagłymi podmuchami zatykały płuca mieszaniną wiatru i spalin. Tak cierpiąc, walcząc i myśląc o spokojnym dniu przed kominkiem z grzańcem w ręku (tak kiczowate marzenie, że musiało być ze mną naprawdę niedobrze) dojechałem do miejscowości Drwęsa. Z zabójczą średnią 24,2 km/h... Na szczęście powrót był nieco przyjemniejszy, choć wiatr w międzyczasie zmienił się na północny (kogo to jeszcze dziwi niech pierwszy rzuci kamieniem. Ja nie mam zamiaru nawet piórkiem). Przy okazji zbadałem nową ścieżkę rowerową wzdłuż ulicy Grunwaldzkiej, która w sumie zła nie jest, prócz tego, że tak zwykle, przaśnie i po polsku kończy się z każdej strony nagle i bez żadnej informacji chodnikiem wyposażonym w stromy krawężnik.

Narzekał nie będę – średnia masakra, ale na wojnie nie ma lekko. Jak się dorobię pazia to będzie mi rower ciągnął pod wiatr, na razie honorowo muszę robić to sam :)

Wykres z Endomondo klasycznie przekłamany, ale chyba mimo to widać na nim ból, pot i łzy :)
/2935873


  • DST 50.70km
  • Czas 01:41
  • VAVG 30.12km/h
  • VMAX 44.10km/h
  • Temperatura 0.0°C
  • Podjazdy 177m
  • Sprzęt Ventyl
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kółeczko: Poznań - Wiry - Szreniawa - Dopiewo - Skórzewo - Poznań

Środa, 27 listopada 2013 · dodano: 27.11.2013 | Komentarze 0

Po dwóch dniach rowerowej posuchy w końcu wsiadłem na rower, był to też jednocześnie pierwszy w tej części roku trening w rękawiczkach długopalczastych. W związku z tym, że po prostu nie chciało mi się ich ściągać, załączony poniżej wykres z Endomondo zawiera wszelkie pauzy na przejazdach kolejowych (dziś standardowo dwa) i dłuższych światłach. Wynik realny z licznika - i tak będę robił zwykle - będzie w statystykach na górze.

Nie powiem, żeby jechało się łatwo. Jakbym był miłośnikiem sado-maso to dzisiejszy zimny wiatr fundowałbym sobie codziennie. No ale nie jestem. Na mapce wyszedł kształt lekko zdezelowanego samochodziku, z częstymi zmianami kierunku, więc prócz kilku momentów nie było idealnej jazdy z wiatrem. Za to pod wiatr owszem :)

Z ciekawostek - w internecie wyczytałem, że zakończył się remont na Fabianowie. Ktokolwiek pisał tę bajkę musi zmienić dilera. Szosa plus zerwany asfalt połączony z dziurami ze sporą ilością zamarzniętej wody - no znam lepsze połączenie :)

Aha, po raz kolejny widzę, że pozostałości po tradycjach proletaryackich są u nas żywe. Troglodyci samochodowi wszystkich krajów wzięli sobie widocznie do serca hasło: łączcie się! Tylko czemu akurat w Poznaniu? Albo może to coś ze mną jest nie tak i jak wsiadam na rower oraz zmuszony jestem jechać ścieżką to staję się niewidzialny dla nieskalanych myśleniem facjat, które wyjeżdżają z podporządkowanej? Jeśli tak to przepraszam.
/2935873


  • DST 54.20km
  • Czas 01:48
  • VAVG 30.11km/h
  • VMAX 46.20km/h
  • Temperatura 7.0°C
  • Podjazdy 265m
  • Sprzęt Ventyl
  • Aktywność Jazda na rowerze

Ostatnie tchnienie przyjaznego listopada - Poznań Dębiec - Suchy Las - Chludowo

Niedziela, 24 listopada 2013 · dodano: 24.11.2013 | Komentarze 0

Patrząc na to, co aktualnie dzieje się za oknem, wydaje mi się, że poranny trening odbył się w jakiejś alternatywnej rzeczywistości - asfalt suchutki, wiatr silny, ale nie urywający niczego nikomu, temperatura zdecydowanie (jak na listopad) przystępna. Tak, były takie czasy, dawno dawno temu, dokładnie przed dziesięcioma godzinami :) Oto dowód:



Znów z powodu wiatru jechałem na północ, na szczęście dziś niedziela, więc z "atrakcji" odeszły mi korki, za to doszedłem do wniosku, że w Poznaniu dla sterujących światłami istot pojęcie "weekend" to jakaś abstrakcja. Ich ustawienie pozwoliło mi zdecydowanie się nie przemęczyć przez pierwsze 12 kilometrów - stałem na prawie (za wyjątkiem może trzech z około dwudziestu) radośnie zmieniających mi się przed nosem czerwonych. Nie muszę pisać jak wpłynęło to na początkową średnią. Za to ćwiczenie interwałów znakomite. Dziękuję! ;)

Potem już było ok - po minięciu Suchego Lasu, Jelonka, Złotnik, znalazłem się na etapie dziwnego (nie po raz pierwszy) projektu naszych drogowców, czyli zamknięcia dla rowerów części prostej trasy i zmuszenia do jazdy przez zupełnie nielogicznie położone Złotkowo. Jak już się zrobi kółko to wyjeżdża się na takim samym kawałku asfaltu jak ten ściśle zakazany, ale (logiko, przyjdź!) już dla cyklistów dostępnym. Którym da się dojechać do Obornik, z tym że ja dziś z powodu planowanego obiadku u teściowej musiałem zjechać na wysokości Chludowa. Udało mi się ciut uzupełnić średnią do poziomu 27,6, czyli bez rewelacji, ale z nadzieją na wynik w miarę przyzwoity. Oto minimalne minimum, które musiałem trzymać już po nadrobieniu różnicy:



Powrót już z wiaterkiem, wiedziałem, że muszę przycisnąć na etapie przedmiejskim, żeby uzyskać cel: średnią około 30 km/h. Szło w miarę ok, choć nie bez typowo polskich atrakcji. Np. przy wjeździe do Złotnik wyjechał mi z podporządkowanej - mimo że widział, że pędzę około 40-tki - jakiś niedzielny troglodyta - wyrobiłem z hamowaniem, a idiocie za kierownicą życzę, żeby też trafił na CHAMO-wanie w swoim stylu...

O dziwo plan udało mi się zrealizować, choć łatwe to nie było. Musiałem bardzo starać się nie zauważać istnienia ścieżek :)

Aha, a obiadek był pyszny gdyby ktoś pytał.

Teraz co najmniej dwa dni bez roweru - dyżury poranne w pracy wzywają. Ale, choć u mnie zakrawa to na herezję, słysząc jak wiatr za oknem chce wbić mi się do mieszkania oraz wiedząc co powstanie z połączenia deszczu z przymrozkiem to... no chyba dobrze się składa :)

PS. Załączam mapkę z Endomondo, ale moje zdanie co do tej aplikacji jest...no nie, nie będę klął :) wykres zawiera więc wszystkie "czekanki" na światłach, a zjedzone zostały dwa ukradzione tradycyjnie przez Endo kilometry.
/2935873


  • DST 51.30km
  • Czas 01:49
  • VAVG 28.24km/h
  • VMAX 42.60km/h
  • Temperatura 7.0°C
  • Podjazdy 320m
  • Sprzęt Cross - ST(a)R(uszek)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Biskupice. Z cukru ani aspartamu nie jestem, ale...

Sobota, 23 listopada 2013 · dodano: 23.11.2013 | Komentarze 2

Formalnie rzecz biorąc nie padało. Organoleptycznie rzecz biorąc – mżyło (i jest to delikatne określenie). Co pozwoliło mi – na razie w teorii – opatentować wynalazek pt. ruchome wycieraczki do okularów rowerowych. Jestem też w stanie zaproponować wszystkim chętnym zamiast rozmaitych wizyt w kosmicznych przybytkach typu spa, wellness czy oferujących (dziw nad dziwy) maseczki błotne, kursik ze mną przy takiej pogodzie – mikrodermabrazja (trudne słowo) to przy tym mały niewinny Pikuś. Tym bardziej, że zabieg otrzymało dziś dzięki standardowej uprzejmości kierowców całe moje ciało. No bo w końcu to takie fajne wjechać pełnym pędem w kałużę obok rowerzysty. Prawda?

Wiatr był dziś północno-wschodni, co oznaczało dla mnie konieczność przejechania przez Poznań z południa na północ. Kto to przeżywał ten wie, że to prawdziwa szkoła przetrwania, dziś jedynie delikatnie ułagodzona sobotą. Trasę generalnie lubię, bo od momentu wyjechania z miasta pnie się ona praktycznie głównie pod górę na wschód, dumnym staropolskim szlakiem na Gniezno. Jako że czas miałem ograniczony (praca) klasycznie zaplanowałem zrobienie 50 kilometrów, więc powrót nastąpił w miejscowości (jak by inaczej biorąc pod uwagę trasę) Biskupice. Oczywiście w międzyczasie wiatr się zmienił na północny, więc powrót był generalnie przy bocznym podmuchu. Napisałem „oczywiście”, bo wszyscy przecież wiemy, że wiatr nas śledzi i wie kiedy zareagować swą naturalną wredotą :)

Podsumowując: średnia mogłaby być lepsza, choć biorąc pod uwagę to, że wróciłem do domu jako żywa reklama mleka łaciate to nie jest źle. Jednak boję się, że to już jedna z ostatnich wyciągniętych tras przy w miarę ciepłej temperaturze w tym roku...


  • DST 52.10km
  • Czas 01:45
  • VAVG 29.77km/h
  • VMAX 42.60km/h
  • Temperatura 4.0°C
  • Podjazdy 486m
  • Sprzęt Ventyl
  • Aktywność Jazda na rowerze

I Wielkopolski Szlak Śladami Remontów, Objazdów, Korków, Dziur i Przejazdów Kolejowych

Czwartek, 21 listopada 2013 · dodano: 21.11.2013 | Komentarze 4

...został dziś przeze mnie pioniersko odnaleziony. To ten zgrabny plemniczek widoczny na mapie.

Krzesiny, Tulce, Dachowa, a nade wszystko ulica Starołęcka, którą powinno się zaorać, zmielić i kazać zjeść bez musztardy człowiekowi, którą ją projektował - te oto miejsca polecam żądnym gorących wrażeń turystom oraz mieszkańcom. W sumie była szansa na średnią około 30 km/h, ale wiatr był zmienny, co jak dobrze wiemy oznacza, że zmienia się, owszem, ale tak żeby wiać ciągle w twarz. No i do tego na końcu czekała mnie ulica Starołęcka, którą powinno się... (kopiuj-wklej) :)
/2935873


  • DST 31.05km
  • Teren 4.00km
  • Czas 01:07
  • VAVG 27.81km/h
  • VMAX 36.00km/h
  • Temperatura 7.0°C
  • Podjazdy 195m
  • Sprzęt Zimówka - góral (na emeryturze)
  • Aktywność Jazda na rowerze

To bike or not to bike, czyli dylematy w deszczowy dzień. Poznań - Puszczykowo - Rogalin - Wiórek - Poznań

Środa, 20 listopada 2013 · dodano: 20.11.2013 | Komentarze 0

Nie mogłem. No kurde nie mogłem. Dzień wolny od pracy, a od rana lało, potem mżyło, nie mżyło, mżyło, nie mżyło.... dziś pogoda zdecydowanie była kobietą. Bijąc się z myślami (do tej pory siniaki nie zeszły) wymyśliłem coś z iście salomonową mądrością - wskrzeszę na chwilę moje górskie zombie, czyli Authora sprzed kilkunastu lat, którego używam tylko w naprawdę problematycznych sytuacjach, takich jak ta.

Stało się, ruszyłem, mżawka o dziwo ustała chwilowo, jechałem - żeby było hardkorowo - głównie po ścieżkach. To naprawdę ciężkie mtb - jak nie kostka to błoto, jak nie błoto to dziury, słowem: polski standard rowerzysty okraszony nieświęconą wodą. Dojechałem przez Puszczykowo do Rogalinka, gdzie zręcznie zawinąłem się na 15 kilometrze z powrotem, bo czasu miałem mało (popołudnie umówione). Jechało się fajnie z wiaterkiem, rower o dziwo dał radę, a ja chyba w szoku z tym związanym dojechałem do Poznania. Na deser zostawiłem sobie przejazd laskiem Dębińskim w deszczu, który zaczął znów padać. Ominę szczegóły, ale fajnie, że nie wróciłem w kawałkach - to nie był dobry pomysł - i dla zdrowia, i dla średniej:) Grunt, że trening zaliczony, a stare rowerowe zombie poczuło się dopieszczone :)
/2935873


  • DST 52.40km
  • Czas 01:41
  • VAVG 31.13km/h
  • VMAX 50.40km/h
  • Temperatura 6.0°C
  • Podjazdy 349m
  • Sprzęt Ventyl
  • Aktywność Jazda na rowerze

Poznań - Mosina - Żabno - Sulejewo. I w tył :)

Wtorek, 19 listopada 2013 · dodano: 19.11.2013 | Komentarze 0

Jeśli tak ma wyglądać listopad to ja poproszę, żeby ktoś ustanowił ten miesiąc jako oficjalnie obowiązujący co najmniej do marca. Deszczu brak, wiatr niemęczący, temperatura mogłaby być ciut wyższa, no ale bez przesady, nie narzekajmy. No po prostu miód, cud, malina, a nawet dobry browar jeśli chodzi o warunki do jazdy :)

Tradycyjnie już dystans około 50 km przed pracą musiał więc odbyć się dziś na szosie. Jechało mi się na tyle dobrze, że nawet przyszła mi przez chwilę karkołomna myśl o jakimś rekordziku, ale została ona szybko spacyfikowana gdy spojrzałem, że wiaterek, mimo że słaby, robi fochy i przewidzieć jak będzie wiał się po prostu nie da. Przekonałem się o tym wracając, czyli były momenty, gdy w tym samym miejscu w jedną i drugą stronę jechałem z nim walcząc. No takie cuda.



Rekordu więc nie było, ale z wyniku jestem zadowolony. Ciągle uczę się szosy, jest coraz lepiej, choć na takim rowerze jeszcze bardziej niż na crossie irytują zwolnienia na rondach czy światłach. O polskich śmieszkach rowerowych, których niestety nie da się uniknąć już nie mówiąc. Bo musiałbym być wulgarny :)


  • DST 51.00km
  • Czas 01:49
  • VAVG 28.07km/h
  • VMAX 47.20km/h
  • Temperatura 5.0°C
  • Podjazdy 452m
  • Sprzęt Cross - ST(a)R(uszek)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Poznań - Wiórek - Rogalin - Świątniki - i znów nazad :)

Poniedziałek, 18 listopada 2013 · dodano: 18.11.2013 | Komentarze 0

Ten "nazad" się będzie często powtarzać, bo jako człowiek doświadczony rowerowym losem wyznaję jedną jedyną logikę jazdy: pod wiatr w jedną i z wiatrem z powrotem. Choć akurat w Poznaniu jazda na południowy wschód (a taki był dziś wiatr) z poznańskiego Dębca wymaga wykonania manewru... jazdy w zupełnie przeciwnym kierunku, czyli na rondo Starołęka.

Po otwarciu rano okna i otrzymaniu ostrego kopa ze strony ukochanego wiaterka (co najmniej kilkanaście, a być może nawet dwadzieścia km/h) postanowiłem, że szosa zostaje dziś w domu. Lot koszący przy bocznym wietrze to nie jest to, co bym lubił najbardziej, więc wybrałem opcję czołgu opakowanego w ramę crossa :) Wybór był słuszny - jechało się ciężko, ale kilka razy mną nieźle bujnęło z boku, co upewniło mnie, że zrobiłem dobrze. Ostro pod wiatr zaczęło się dopiero w Rogalinie, gdzie trasa zakręca i nawet pojawia się kawałeczek pod górkę. Jako że do pracy trzeba się było spieszyć dokręciłem do tych około 25 km z tragiczną średnią 26,6 km/h i nastawiłem się na powrót. Początkowo szło ładnie, ale za Rogalinem znów boczny wiaterek dał znać o sobie. Średnia doszła do około 28,3, ale...no właśnie. Starołęka. Industrialny koszmar, wizualnie i jeśli chodzi o przepustowość. Straciłem tu jak zwykle kilka cennych sekund/minut no i skończyło się tak jak widać.

Zmarzłem, przewiało mnie, ale w sumie dumny jestem z siebie, że nie odpuściłem :)

W nocy uploadowałem wspomnienie z lata, czyli wjazd do Karpacza Górnego. Jakby ktoś chciał wrócić do czasu, gdy słowo "zimno" było zdecydowanie nie na miejscu, zapraszam: &feature=youtu.be


  • DST 53.00km
  • Czas 01:43
  • VAVG 30.87km/h
  • VMAX 44.00km/h
  • Temperatura 5.0°C
  • Podjazdy 349m
  • Sprzęt Ventyl
  • Aktywność Jazda na rowerze

Poznań - Tarnowo Podgórne - Rumianek - i nazad :)

Niedziela, 17 listopada 2013 · dodano: 17.11.2013 | Komentarze 4

Ok, jako że to debiut na tym zacnym forum to najpierw kilka słów wstępu: jeżdżę na rowerze od dobrych kilku (może nawet nastu) lat. Początkowo na prostym góralu (Author Mystic), od 2,5 roku na crossie (STR Bass), a kilka dni temu stałem się posiadaczem budżetowej szosy firmy Kross (Vento 1.0). I właśnie na nim odbył się dzisiejszy trening.

50 kilometrów to mój ukochany dystans, trzeba mieć duży dar przekonywania, żeby namówić mnie na jakiś inny :)

Jazda rozpoczęła się tradycyjnie - mimo że była niedziela, to stanie na światłach jest atrakcją wbudowaną w jazdę przez Poznań. Jednak "już" po koło 10 kilometrach mogłem schować głowę za baranka, schylić się i na prostej drodze twardo walczyć z wiatrem (kilkanaście km/h). Droga na Tarnowo jest wybitnie prosta, co samo w sobie jest genialne, bo psychicznie można się przygotować na słudziutki powrót z powiewem na plecki - co się stało na 26-ym kilometrze. A przynajmniej stać się miało, bo - jak zwykle - wiatr zmienił kierunek na boczny, co nie pomagało :/

Udało się wyciągnąć tę prawie 31 km/h, co uważam za sukces przy tak wrednym wiatrzysku. Zimno, pochmurnie, ale jednak udanie. Kolejny dzień (o dziwo w pracy) mogłem zacząć z uśmiechem na pysku :)