Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Trollking z miasteczka Poznań. Od listopada 2013 przejechałem 195829.40 kilometrów i mniej już nie będzie :) Na pięciu różnych rowerach jeżdżę z prędkością średnią 27.90 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Trollking na last.fm

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Listopad, 2019

Dystans całkowity:1660.25 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:60:08
Średnia prędkość:27.61 km/h
Maksymalna prędkość:61.00 km/h
Suma podjazdów:5800 m
Liczba aktywności:30
Średnio na aktywność:55.34 km i 2h 00m
Więcej statystyk
  • DST 62.80km
  • Czas 02:14
  • VAVG 28.12km/h
  • VMAX 51.40km/h
  • Temperatura 0.0°C
  • Podjazdy 128m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zerowo

Sobota, 30 listopada 2019 · dodano: 30.11.2019 | Komentarze 13

Tak szczerze, to myślałem, że będzie dziś gorzej. Bo po pierwsze musiałem wyjechać jak zwykle nad ranem, przed pracą. Po drugie - miał być w nocy przymrozek. Po trzecie - wczoraj wieczorem delikatnie siąpił deszcz. A jak wiadomo, dodanie punktu drugiego do trzeciego nigdy nie wróży niczego dobrego.

Tymczasem nie było źle. Co prawda wyruszyłem, gdy na termometrze było lekko poniżej zera, a wracałem w klimatach jeden plus, jednak nie padało, a przede wszystkim wiatr się uspokoił. Co nie oznacza, że było dobrze, bo o to raczej ciężko o tej porze roku.

Trasa to zachodni klasyk: Dębiec - Górczyn - Kopanina - Junikowo - Wysogotowo - Dąbrowa - Zakrzewo - Sierosław - Więckowice - Fiałkowo - Dopiewo - Dopiewiec - Palędzie - Gołuski - Plewiska - Poznań.


W okolicach Sierosława, gdzie nie ma ani kropli wody, napotkałem.... łabędzie. Oj, szaleje nam przyroda.

Zresztą zapewne codziennie widoczki, takie jak ten...

...nie pomagają w zachowaniu równowagi.

Zmarzłem jedynie lekko, więc jeśli tak ma wyglądać zima, niech będzie :)

Dystans zawiera pracodojazdówkę.


  • DST 62.80km
  • Czas 02:14
  • VAVG 28.12km/h
  • VMAX 59.00km/h
  • Temperatura 7.0°C
  • Podjazdy 164m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Huranagannie

Piątek, 29 listopada 2019 · dodano: 29.11.2019 | Komentarze 13

Ależ dziś duło! Jazda po płaszczyznach była porównywalna do takiej z ostrymi górskimi podjazdami. Jak nie cięższa :)

Generalnie bym nawet nie walczył, ale dostałem cynka z pracy, że nawiedzi nas dziś szef wszystkich szefów, żeby wręczyć mi gadżecik za jakiś wygrany konkurs. Super. Oznaczało to, że opcja spóźnienia nawet o minutę nie wchodziło w grę :)

Trasa to zachodnia walka z wiatrem, a w sumie to huraganem: Poznań - Luboń - Wiry - Łęczyca - Wiry - Komorniki - Szreniawa - Rosnowo - Chomęcice - Konarzewo - Trzcielin - Dopiewo - Dopiewiec - Gołuski - Plewiska - Poznań.

Do połowy styl jazdy to klasyczny młynek. A i tak wynik był mizerny. Jednak powrót to poezja, lecz oczywiście z momentami horroru, bo podmuchy ostro potrafiły dać z boku. No ale sam fakt, że na płaskim dokręciłem do ponad 55 km/h, a z lekkiej górki do prawie 60 km/h (zabrakło tego marnego kilometra) mówi za siebie.


No i jeszcze motyw (niewyraźny) z przykrej wczorajszej sprawy z ulicy Opolskiej, na granicy Dębca i Świerczewa. Wczoraj bowiem na widocznym, znakomicie oznakowanym przejściu dla pieszych, w środku dnia kobieta wjechała w przechodzącą na zielonym świetle matkę z córką. W wyniku czego ta druga zmarła... Masakra. Naprawdę, nie szukajmy win w przydrożnych drzewach, skupmy się na tym, że to człowiek sam sieje śmierć. Oj, marzy mi się w Polsce druga Skandynawia, gdzie na milion mieszkańców przypada od trzech do sześciu wypadków śmiertelnych w takich miejscach na rok. U nas... dwadzieścia cztery. Bez komentarza.


Dystans zawiera dojazd do pracy.


  • DST 62.10km
  • Czas 02:15
  • VAVG 27.60km/h
  • VMAX 52.40km/h
  • Temperatura 7.0°C
  • Podjazdy 207m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Gęsiego

Czwartek, 28 listopada 2019 · dodano: 28.11.2019 | Komentarze 8


No. To wczoraj było fajnie, więc dziś - co o dziwo logiczne - było niefajnie. Czyli wszystko wróciło do normy :)

Generalnie - gdyby nie wiatr - niespecjalnie bym miał na co narzekać. Bo ani zimno nie było, ani nie padało, ale ten wmordewind... A, co się będę rozwijał, wiadomo o co chodzi :) A średnia mówi sama za siebie.

Trasa to "kondominium": Poznań - Luboń - Łęczyca - Puszczykowo - Mosina - Krosinko - Dymaczewo - Łódź - Witobel - Stęszew - Dębienko - Trzebaw - Szreniawa - Komorniki - Poznań.



Zaliczyłem po raz pierwszy kontrapas w Luboniu od właściwej strony, czyli pod prąd :) No i sam wynalazek jest ok, ale lekko zmieniło mi się postrzeganie DDR-ki z nią połączonej: fajnie, że jest asfalt, ale oczywiście musieli zrobić slalomik z lewej na prawo i z powrotem. Przynajmniej tak to wygląda, bo nie sprawdzałem :)

W końcu udało mi się przyjrzeć stadku, który gniazduje od dobrych kilku miesięcy na granicy WPN-u. To gęsi, ale wciąż za daleko, żeby stwierdzić, jakie konkretnie.

Reszta kilometrów to dojazdówka do pracy.

A skoro jesteśmy przy dzikich zwierzętach. Wpadł mi w ręce materiał w jednej z imprez moich ukochanych gnoi z piórkami na łbach. Jeśli ktoś ma jakieś wątpliwości, czy ci ludzie są normalni, to proszę, tu można utwierdzić się w swoim przekonaniu, jakiekolwiek ono jest.


  • DST 62.10km
  • Czas 02:06
  • VAVG 29.57km/h
  • VMAX 51.40km/h
  • Temperatura 5.0°C
  • Podjazdy 224m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pryszcz fajności :)

Środa, 27 listopada 2019 · dodano: 27.11.2019 | Komentarze 12

Muszę przyznać, że sympatycznie dzisiaj było. Wręcz zaskakująco. Co oznacza jedno - niedługo pogoda się spieprzy. To bowiem idzie w parze. Ale póki co mieliśmy tytułowy pryszcz fajności.

Ruszałem około ósmej rano, żeby zdążyć przed pracą. Obawiałem się chłodu i wiatru, jednak to pierwsze było do ogarnięcia, a drugie mogło być bardziej upierdliwe. Jak na listopad - nie bójmy się wielkich słów - było rewelacyjnie. Aha, słowa (słowo) miało być wielkie, więc: REWELACYJNIE :)

Wykonałem jedną z wersji "kórełka": Poznań - Luboń - Łęczyca - Puszczykowo - Rogalinek - Mieczewo - Mościenica - Kórnik - Skrzynki - Zemsta Adolfa - Borówiec - Kamionki - Daszewice - Głuszyna - Starołęcka - Las Dębiński - Poznań.

Średnia - jak na prawie zimę - wyszła spoko. Mogło być lepiej, ale też nie ma tragedii. Muszę jednak być szczery i podziękować pewnemu ciągnikowi, który w okolicach Mieczewa pozwolił mi skorzystać z tunelu areo przez jakieś trzy kilometry. Pięknie frunął te 40+, szkoda tylko, że w końcu wybrał pole :)

W Puszczykowie, na tej śmieszce...

...wciąż dziura na dziurze. Władze postanowiły coś z tym zrobić. Mamy więc... odmalowane piktogramy :) To tańsze niż łatanie, a można się pochwalić, iż zrobiło się COŚ.

Motywu DDR-ek to na dziś nie kończy. W Kórniku musiałem - przez widoczne korki - ratować się objazdem po tego typu przybytku rozkoszy. I powiem szczerze, że dawno po tak perfidnym gówienku nie jechałem. Do Zduńskiej Woli czy Sieradza z tym (TU przypomnienie, do czego piję), a nie mi opony w dziurach zakopywać :)

No i na koniec powód, dla którego z własnej i nieprzymuszonej woli na chwilę zawitałem na antyrowerówce w Luboniu. Wielki, wypasiony egzemplarz olewania prawa wyborczego. Ale co to dla rządowych impulsów dla Poznania ;)

Dystans poszerzony o dojazdówkę do roboty.


  • DST 52.00km
  • Czas 01:55
  • VAVG 27.13km/h
  • VMAX 50.20km/h
  • Temperatura 4.0°C
  • Podjazdy 230m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Poszukiwacze zaginionej baterii

Wtorek, 26 listopada 2019 · dodano: 26.11.2019 | Komentarze 16

Drugi (i ostatni) wolny dzionek w tym tygodniu, więc były plany. Oczywiście nierowerowe, tylko urzędowo-załatwialne, na okolice godziny trzynastej. Jednak Teściowa, której miałem w nich towarzyszyć, się lekko rozchorowała i zostały one przestawione na kolejne moje dni bezpracowe. Hurrra. Szkoda tylko, że dowiedziałem się o tym dopiero podczas powrotu z rowerowania, bo bym się w końcu wyspał, a nie ruszał nie do końca ogarnięty :)

Sama jazda to wolne, bez ikry i chęci do walki, pełzanie. I nawet nie wiało specjalnie, tylko powietrze było tak ciężkie od mgły łamanej na smog, że finalnie spowodowało emerycką, wstydliwą średnią.

Trasa to znów wschód - tym razem lekko okaleczony "mumin": Poznań - Luboń - Łęczyca - Puszczykowo - Mosina - Rogalinek - Sasinowo - Wiórek - Czapury - Babki - Daszewice - Głuszyna - objazd Starołęckiej - Minikowo - Rondo Starołęka - Rondo Żegrze - znów Starołęka - Hetmańska - Dębiec.


Właśnie końcówka trasy jest u mnie dość niespotykana, bo w "ulubionych" okolicach Rataj (czyli paskudnego blokowiska) staram się pojawiać jak najrzadziej. Tym razem jednak chciałem nabyć zamiennik wczorajszej zguby, czyli rezerwową baterię do kamerki. Nauczyłem się już, że nie ma sensu zamawiać takich rzeczy przez neta, tylko lepiej podjechać osobiście do sprawdzonego sklepu na Orła Białego. Nie zawiodłem się - bowiem udało mi się wynegocjować zestaw aku+specjalna ładowarka w cenie... niewiele wyższej niż sama bateria. Przez to zlikwidowałem u siebie wściekłość za swoje roztargnienie.

Ale... gryzło mnie :) A że zrobiło mi się okienko czasowe, a pies ma swoje potrzeby, to wymyśliłem, iż podjedziemy sobie do Puszczykowa i zrobimy rundkę większą częścią Nadwarciańskiego. Miało to być połączenie przyjemnego z pożytecznym, bo co prawda nadzieje miałem bliskie zera, jednak jakieś tam były na odnalezienie kamerkowego elementu. Bo zawsze lepiej mieć takie trzy niż dwa, co logiczne :)

Tym samym wpadło coś koło ośmiu kilometrów piechotą. Zdjęć niewiele, bo wczoraj stamtąd były, poza tym ja miałem ryj przy ziemi, a Kropa twarz przy kijku :)
Rączy jeleń - Wielkopolski Park Narodowy
Zdziwko, czyli do stójki przystąp! - Wielkopolski Park Narodowy
W listopadzie tylko uroczyska trzymają barwy - Wielkopolski Park Narodowy
I dlatego warto zostawiać obalone drzewa - Wielkopolski Park Narodowy
Kijek, Warta, las, pies w swoim żywiole - Wielkopolski Park Narodowy
Tętent małych łap - Wielkopolski Park Narodowy
Bagiennie, klimatycznie - Wielkopolski Park Narodowy
I... o dziwo... zguba się znalazła! Leżała w miejscu, gdzie wczoraj zmieniałem jedną na drugą. Jednak warto było się nie poddawać, bo - tu kolejne o dziwo - nawet wciąż działa :)

Tadaaaaam! :)




  • DST 51.70km
  • Czas 02:04
  • VAVG 25.02km/h
  • VMAX 50.40km/h
  • Temperatura 4.0°C
  • Podjazdy 253m
  • Sprzęt Czarnuch :)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Leśnie

Poniedziałek, 25 listopada 2019 · dodano: 25.11.2019 | Komentarze 7

Z okazji dnia wolnego miałem do wykonania: najpierw poranne załatwianie kilku spraw, po południu ustawionych panów do zmiany licznika energii elektrycznej, a wieczorem koncert. Spoko, przyzwyczajony jestem, jak kiedyś trafi mi się dzionek, podczas którego nie będę musiał robić absolutnie nic, poza tym, co robić chcę, chyba oszaleję :)

Ale w sumie nie ma tego złego. Z moich wyliczeń wynikało, że na kręcenie między jednym a drugim cosiem będę miał około dwóch i pół godziny, czyli ciut więcej niż zazwyczaj. Postanowiłem więc skorzystać z okazji i zamiast kolejnych męczarni szosą w szarzyźnie, zimnie i zawsze pod wiatr, wybrałem dziś jako środek transportu Czarnucha. Co oznaczało jedno: las!

Ruszyłem lekko przed południem, wiedząc jedno - mam głodek terenu. Z Dębca skierowałem się na Luboń, skąd przetransportowałem się do Wirów, gdzie miałem już otwarte wrota Wielkopolskiego Parku Narodowego.

Najpierw polnymi dróżkami...
Ani błota, ani piachu. Miodzio - Wielkopolski Park Narodowy
...potem już liściastymi wąwozami...
Wjazd w Puszczykowskie Góry - Wielkopolski Park Narodowy
...(czyszcząc syf po innych)...
Polska syfem stoi -  Wielkopolski Park Narodowy
...zaliczyłem kilka kilometrów po Puszczykowskich Górach.
To, co lubię, czyli Puszczykowskie Góry - WPN
Cóż, przeskoczyć się nie dało - Wielkopolski Park Narodowy
Z Puszczykowa cofnąłem się DDR-ką do Łęczycy, a tam wybór był oczywisty: rundka Nadwarciańskim.
Singielkowo - Wielkopolski Park Narodowy
Ulubiona perspektywa, dziś szara - Wielkopolski Park Narodowy
Mostki, te najlepsze z najlepszych - Wielkopolski Park Narodowy
Nadwarciański, czyli ciekawie - WPN
Strumyk zrobiony na szaro - Wielkopolski Park Narodowy
Zakręocono i mostowo - Wielkopolski Park Narodowy
Klasyka WPN-owska - Wielkopolski Park Narodowy
Warta cicha i spokojna- Wielkopolski Park Narodowy
Był oczywiście mój ulubiony zakaz. Ładny, nie powiem, szczególnie gdy się go oleje :)
Zakaz jazdy rowerem w lesie, oczywiście olany :) - Wielkopolski Park Narodowy
Potem już głównie asfaltami: do Rogalinka, stamtąd przez Sasinowo, Wiórek, Czapury, zaliczenie "Windowsa" do Babek oraz zjazd...
Windowsowo mi :) - Wielkopolski Park Narodowy
...a końcówka to Starołęcka, jak zwykle paskudna, oraz Dębina.

Fajnie się kręciło - o wiele lepiej niż latem (brak piachu) czy zimą (wiadomo). Był tylko jeden minus - zgubiłem baterię do kamerki, więc koszt wyjazdu wyniósł mnie około 40 PLN. Jakby więc jutro ktoś jechał Nadwarciańskim, niech patrzy pod koła, może gdzieś leży :)

Leśny ruch oporu wciąż się nie poddaje :) Kleszcze przynajmniej odeszły.
Leśny ruch oporu wciąż silny :) - Wielkopolski Park Narodowy
I jeszcze jeden :) - Wielkopolski Park Narodowy
TUTAJ Relive.

Wpis na szybko, zaległości na BS nadrobię po powrocie z koncertu.
Kategoria Terenowo


  • DST 61.70km
  • Czas 02:17
  • VAVG 27.02km/h
  • VMAX 51.30km/h
  • Temperatura 4.0°C
  • Podjazdy 182m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Masakrująco, modelowo oraz końcoczasowo

Niedziela, 24 listopada 2019 · dodano: 24.11.2019 | Komentarze 18

Ale dziś zostałem zmasakrowany... Wczorajsze warunki, też ciężkie, to miodzio w porównaniu z tym, co wiatr robił ze mną w dniu dzisiejszym. Co prawda sam sobie bat ukręciłem, bo wybrałem szlaki kompletnie nieosłonięte, ale w sumie coraz ciężej o takie, gdzie można się gdziekolwiek schronić.

Ruszyłem dość późno, bo przed dziewiątą - wcześniej się nie wyrobiłem, gdyż łóżko ma magiczną siłę przyciągania :) Ruszyłem na wschód, szlakiem kombinowanym, bo innym się aktualnie nie da: z Dębca przez Hetmańską, Rondo Starołękę, Żegrze, jakieś ratajskie osiedla, których nie odróżniam od siebie, Franowo, Szczepankowo, Tulce, Gowarzewo, Siekierki, Paczkowo, Jasin, Swarzędz, Antoninek, Miłostowo, Warszawską, Maltę i Wartostradę do domu.

Było szaro, paskudnie, zimno i w ogóle. Przy czym "i w ogóle" zawiera wszystko, co niesympatyczne :) Średniej więc nawet nie komentuję.

Fotki z jazdy też nijakie. Najpierw wciąż mocno trzymające się w Polsce buractwo...
Buractwa wciąż w Polsce multum :) - Gowarzewo
...potem prawdziwa okazja: można kupić takie coś:
Kombajn do zbierania kur po wioskach? :) - Gowarzewo
Co to jest? Nie mam pojęcia, ale przypomina Kombajn Do Zbierania Kur Po Wioskach, choć jest mniej melodyjny :)

Nastąpiła też chwila zadumy nad Maltą, wraz z Klemensem.
Klemens wciąż czujnie zerka na poznańską Maltę
TUTAJ Relive, a reszta to dojazd do pracy. I nie tylko.

No właśnie, jednak udało mi się odwiedzić moją ulubioną imprezę, przy której wszystkie Śmroodstocki czy Ołpenery się kryją, czyli coroczną wystawę makiet kolejowych, przygotowywaną przez Poznański Klub Modelarzy Kolejowych. Rok temu byłem (tu relacja, powstał nawet filmik), w tym sądziłem, że z powodu bytności w robocie nie dam rady, a tu proszę. Niech oficjalną wersją dla mediów będzie, że zdążyłem przed :)

Godnie było, jak zwykle!
Most z podkładką - Poznański Klub Modelarzy Kolejowych
I co, źle było bez tej całej elektroniki? - Poznański Klub Modelarzy Kolejowych
Szersza perspektywa - Poznański Klub Modelarzy Kolejowych
Lokomotywa ST44 - Poznański Klub Modelarzy Kolejowych
Stacja Porażyn - Poznański Klub Modelarzy Kolejowych
Sim City prawie w realu - Poznański Klub Modelarzy Kolejowych
Mijanka na stacji - Poznański Klub Modelarzy Kolejowych
Wywieszone pranie robi robotę - Poznański Klub Modelarzy Kolejowych
Miejskie klimaty - Poznański Klub Modelarzy Kolejowych
Scenka rodzajowa z parowozem na podwórku - Poznański Klub Modelarzy Kolejowych
Piękne bestie kiedyś turkotały - Poznański Klub Modelarzy Kolejowych
Makieta bez wiatraka nie ma racji bytu- Poznański Klub Modelarzy Kolejowych
Dbałość o detale to podstawa - Poznański Klub Modelarzy Kolejowych
Górki, śnieżek, ciuchcia - Poznański Klub Modelarzy Kolejowych
Pasażerowie nieco sztywni, ale są - Poznański Klub Modelarzy Kolejowych
Wycinka i na makiecie, pełen realizm - Poznański Klub Modelarzy Kolejowych
Z zimą nie ma żartów - Poznański Klub Modelarzy Kolejowych
Dodatkowo udało mi się uchwycić koło Okrąglaka specjalny tramwaj kursujący z okazji Katarzynek (to bodajże Konstal 102 Na).
Zabytki na tory z okazji Katarzynek - Poznań
Katarzynkowy tramwaj i Okrąglak - Poznań
Za plecami - żeby było jeszcze ciekawiej - odbywała się manifestacja przeciw hodowaniu zwierząt na futra. Oczywiście w pełni popieram walkę z tym okrucieństwem, zaspokajającym najniższe instynkty paniuś - troglodytów mózgowych. I zapełniającym kasę żałosnym prymitywom, zwanym nie wiadomo czemu "przedsiębiorcami", a nie wprost: rzeźnikami.
Akcja przeciwko hodowli zwierząt na futra - Poznań
No i dzięki temu zgrabnie przechodzimy do puenty, napotkanej dziś w drodze do roboty.
No nie chce być inaczej :( - w drodze do pracy, Poznań


  • DST 64.00km
  • Czas 02:17
  • VAVG 28.03km/h
  • VMAX 50.40km/h
  • Temperatura 2.0°C
  • Podjazdy 225m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kórniczenie w towarzystwie :)

Sobota, 23 listopada 2019 · dodano: 23.11.2019 | Komentarze 16

Dawno, dawno temu (jakoś na wiosnę), za górami (a konkretnie pod jedną - Dziewiczą), za lasami (tymi, które się jeszcze ostały), podczas przypadkowego spotkania z Kamilem wstępnie zgadaliśmy się na szosę we wrześniu. Przyszedł listopad, czas w końcu było wykonać :)

Jak niektórzy wiedzą, umówić się ze mną na rower graniczy z cudem, bo doba ma o kilkadziesiąt godzin za mało. Tu się jednak udało, ale jedyną opcją było ruszenia w "moich" godzinach, czyli między ósmą a jedenastą rano, bo później czekało mnie dogorywanie w robocie. Były też myśli o wypadzie na mtb na wspomnianą Dziewiczą, ale wtedy skończyłoby się jedynie na glucie, a nie na pisiont, więc.. :)

Punkt startowy ustawiony został na wjazdówce z Poznania na Dębcu, więc miałem rzut beretem, kolega musiał przepchać się przez miasto, czego współczuję :) Na miejscu szybki plan, ustalenie dokąd jedziemy i srrru! Finalnie wyszła opcja na Kórnik: Poznań - Luboń - Łęczyca - Puszczykowo - Rogalinek - Rogalin - Mieczewo - Mościenica - Kórnik - Skrzynki - Zemsta Adolfa - Borówiec - Kamionki - Daszewice - Głuszyna - objazd Starołęckiej - Minikowo -Las Dębiński - dom.

Jechało się bardzo sympatycznie, bez mocnego ciśnięcia na pedały, ale też bez odpuszczania. Oczywiście wiatr zrobił swoje gromiąc złem, pomógł głównie na odcinku od Borówca do Głuszyny, ale ten wykorzystany został na pogaduszki :) Temperatura zdecydowanie nie powalała - przez większość drogi miałem na liczniku dwa stopnie. Z atrakcji - jechałem jako lekki inwalida, bo mi się rano zatkało jedno ucho, a Kamil miałby bliższe spotkanie z bagażnikiem auta pewnej niewiasty spod znaku nieogar, jednak udało mu się wyjść cało z akcji zgrabnym piruetem. W sumie cały - pozytywnie zakończony - manewr zasługiwał na nagranie :)

Chwila przerwy nastąpiła w jedynym słusznym miejscu :) Aha, siatka browarów i syf dokoła nie nasz :)

No i oczywiście Dębina pod koniec.

Potem polecieliśmy każdy w swoją stronę - ja do domu się ogarnąć przed pracą, kolega jeszcze dokręcić kawałek do centrum.

Główny motyw zwiedzania wielkopolskich rejonów:

No i zostały upolowane dwie nielegalne polityczne mordy:


Kamil, dzięki za wspólną jazdę, ładnie trzymałeś tempo i miło się gadało. Polecam się na kolejne pięciodyszki :)

Dystans zawiera dojazd do roboty. A TUTAJ Relive.


  • DST 61.30km
  • Czas 02:16
  • VAVG 27.04km/h
  • VMAX 51.40km/h
  • Temperatura 7.0°C
  • Podjazdy 261m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Koniec świata. To potwierdzone

Piątek, 22 listopada 2019 · dodano: 22.11.2019 | Komentarze 10


Co do tytułu - szczegóły w dalszej części wpisu :)

Najpierw o samej jeździe, czyli dzisiejszym koszmarku. Było paskudnie - chłodno, szaro, buro, a przede wszystkim wietrznie, jak zwykle w wydaniu niesprawiedliwym. Pomocy bowiem było może jakieś dziesięć procent, reszta to w ryj, czasem w ryj, a najczęściej w ryj. Więc wynik masakruje.

Muszę jednak szczerze przyznać, że pogodowe momenty się zdarzały. Chmury dawały radę, gdy tylko przegrywały na chwilę walkę z błękitem.
Chmurność nadwarciańska
Trasa dziwna, bo wymyślana na bieżąco: najpierw z Dębca przez Luboń, Łęczycę, Puszczykowo, Mosinę, Rogalinek, a tam postanowiłem przetestować boczną dróżkę na Kubalin, którą kiedyś "przejechałem" na mapach Google i z grubsza wiedziałem, czego się spodziewać. Jednak realia przerosły moje "oczekiwania". Choć nie powiem, początki były obiecujące...
Dobra droga do zlej drogi - Rogalinek
...ale im dalej w las, czyli w pole, tym gorzej.
Normalnie jak na Ukrainie - Kubalin
Czołgiem byłoby łatwiej - Kubalin
Poczułem się jak w czasach przed Unią, albo w roku bieżącym, tyle że na Ukrainie :) Dojechałem do granicy wsi...
Tak by wyglądała Polska, gdyby nie UE - Kubalin
...lecz na widok uroczego combo: hotel, hodowla psów oraz części do BMW, w te pędy zawróciłem :)
Hotel dla hodowlanych psów z BMW :)
Powrót nastąpił swoimi śladami, a do dystansu dziennego doszedł dojazd do pracy.

A teraz czas na wyjaśnienie, czemu koniec świata jest bliski. W Luboniu, na ulicy Wschodniej (do tej pory nie wiedziałem, że taka istnieje, ale to szczegół), powstał pierwszy... KONTRAPAS! Dowiedziałem się o tym ze dwa dni temu, z wpisu dość znanego eksperta od transportu, Adama Beima, który sam zapewne nie wierzył w ten cud, bowiem jeszcze niedawno wiceburmistrz Lubonia twierdził, iż ten pomysł nie ma racji bytu, gdyż rowerzyści "od razu na pewno wpadną pod maskę" :) No cóż, jest. Szok i niedowierzanie.
Wjazd na kontrapas, świat się kończy - Luboń
Niemal ideał, o dziwo -Luboń
Sierżant narysowany prawidłowo - Luboń
Pierwszy kontrapas w Luboniu!
O dziwo, wszystko, razem z sierżantami, jest namalowane prawidłowo. Zresztą sama DDR-ka też daje radę, choć jest na takim zadupiu, że mało kto nią jeździ.
Cywilizacja! Szok - Luboń
Jeśli trend się utrzyma i ktoś kiedyś zakopie śmieszkę na Armii Poznań (najlepiej z całą ulicą), to obiecuję, że przestanę psioczyć na tę miejscowość. No dobra, bądźmy poważni - psioczyć mniej :) Choć coś czuję, że to jedynie jaskółka, a do wiosny daleko.

Żeby było jeszcze bardziej apokaliptycznie - czyszczą DDR-kę w Łęczycy z liści! To naprawdę znak, że już niedługo... :)

Na koniec kolejny olewacz prawa. Tym razem wisi sobie przeterminowany Koalicjant. Łapy opadają.

Relive TUTAJ.


  • DST 52.70km
  • Czas 02:03
  • VAVG 25.71km/h
  • VMAX 51.10km/h
  • Temperatura 10.0°C
  • Podjazdy 213m
  • Sprzęt Czarnuch :)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Prowizorium

Czwartek, 21 listopada 2019 · dodano: 21.11.2019 | Komentarze 8

Czasowo z grubsza miałem dziś powtórkę z rozrywki - rano trochę ganiania za pierdołami, po południu też kilka rzeczy do załatwienia plus pies, czas na rower koło jedenastej.

Tyle wspólnego. Cała reszta diametralnie różna.

Wczoraj świeciło słońce i dało się spokojnie jechać szosą, dzisiaj przez połowę drogi kręciłem w deszczu, początkowo leciutkim, potem już takim, który zapewnił mi trening na rowerze wodnym. Dobrze, że poczułem pismo nosem i wybrałem Czarnucha do jazdy, bo byłoby ciekawie. A wiatr? Eh, szkoda gadać.

Trasa to dziś kompletna prowizorka, bo wschodnie szlaki mam - jak wiadomo - kompletnie skopane. Najpierw z Dębca przez Hetmańską i Starołęcką, następnie koszmarne wizualnie okolice Żegrza i Franowa, przejazd pod Ikeą, zadupia Szczepankowa, potem już lepsze do jazdy Tulce, Żerniki, Koninko, Borówiec, Kamionki, Daszewice, Babki, Czapury, no i końcowa rzeź: Starołęka, Hetmańska i w końcu do domu. TUTAJ Relive.

Nowe tereny to nowe... wycinki :/ Najpierw Tulce...


...potem droga przed Koninkiem, jeszcze dwa dni temu dużo bardziej zadrzewiona.



No i niezawodne Babki.

Bez komentarza.

Z pozytywów - udało się wyskrobać paczkę. Musiał przyjechać pan InPościak i zmienić skrytkę, co finalnie zakończyło się w końcu odebraniem tego, co moje. Faktycznie, tu mogło coś nie zadziałać :P

Aha, jak co roku w listopadzie informuję, iż nie ma mnie dla ludzkości przez najbliższe dni. Myślę o L4 :)