Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Trollking z miasteczka Poznań. Od listopada 2013 przejechałem 198131.40 kilometrów i mniej już nie będzie :) Na pięciu różnych rowerach jeżdżę z prędkością średnią 27.88 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Trollking na last.fm

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2015

Dystans całkowity:1671.87 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:55:23
Średnia prędkość:30.19 km/h
Maksymalna prędkość:61.00 km/h
Suma podjazdów:4621 m
Liczba aktywności:30
Średnio na aktywność:55.73 km i 1h 50m
Więcej statystyk
  • DST 52.40km
  • Czas 01:43
  • VAVG 30.52km/h
  • VMAX 51.50km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • Podjazdy 133m
  • Sprzęt Ventyl
  • Aktywność Jazda na rowerze

Yes(ień)!

Niedziela, 20 września 2015 · dodano: 20.09.2015 | Komentarze 2

No. I taką jesień to ja rozumiem! W nocy deszcz, nad ranem już sucho, ale rześko, chmury przykrywają słońce... Genialna pogoda na kręcenie. Jedynie wiatr, zgodnie z nową świecką tradycją, usilnie starał się odczepić mi daszek od kasku. Na szczęście tylko przez 2/3 dystansu, a nie przez cały :)

Trasę dziś obrałem na Dopiewo, ale zaczynając od strony Lubonia, żeby ominąć wahadła i torowisko na Dębcu. Okazało się jednak, że przejazd obok czegokolwiek co zajmuje się handlem zbytkiem (Factory Outlet) w niedzielny poranek nie jest najmądrzejszym pomysłem, bo koło targowiska próżności samochód na samochodzie. Potem jednak, im dalej od galerii i kościołów było już sympatyczniej, a przede wszystkim bardziej pusto. Za Dopiewem skręciłem na Więckowice i wróciłem "bukową" trasą nr 307, zakręcając się w Wysogotowie.

Jesieni trwaj!


  • DST 52.40km
  • Czas 01:41
  • VAVG 31.13km/h
  • VMAX 52.50km/h
  • Temperatura 19.0°C
  • Podjazdy 231m
  • Sprzęt Ventyl
  • Aktywność Jazda na rowerze

Szorty

Sobota, 19 września 2015 · dodano: 19.09.2015 | Komentarze 10

Pierwszy regularny dzień w robocie na "swoim" i już mam dość. Zapieprz taki, że nie ma jak Bikestatsa odpalić. Skandal :)

Ale dla chcącego... Tak więc na szybko krótka relacja z dziś - standardowe pięć dych z małym plusem, na trasie "kondomowej", tylko że tym razem od strony Mosiny, potem Dymaczewo, Stęszew i powrót przez Komorniki. Znów jechało się fajnie, choć już solo, znów można było lekko dokręcić. Wrzesień zdecydowanie baaaaardzo mi się podoba, w przeciwieństwie do sierpnia, który wymazałem ze swej dobrej, acz krótkiej pamięci.

Kręcąc miałem dziś, na zaledwie 50 kilometrach, wątpliwą przyjemność omijania padłych: dwóch kotów. borsuka, wiewiórki oraz sójki. Puszkowcy nocą nie próżnowali...



  • DST 51.00km
  • Czas 01:37
  • VAVG 31.55km/h
  • VMAX 60.40km/h
  • Temperatura 19.0°C
  • Podjazdy 132m
  • Sprzęt Ventyl
  • Aktywność Jazda na rowerze

W towarzystwie + filmik

Piątek, 18 września 2015 · dodano: 18.09.2015 | Komentarze 9

W nocy nad Poznań z kurtuazyjną wizytą zawitały opady i wichura, nad ranem na szczęście było już spokojniej, można więc było ruszyć na podbój kolejnych pięciu dyszek. Mocniejszy wiatr jeszcze się utrzymywał, ale wskazywał mój ukochany, czyli zachodni kierunek, co oznaczało jeden, największy plus - dziś nie będę jechał Starołęcką. Hura :)

Trasę wybrałem znaną i lubianą (przeze mnie) - czyli przez Wiry, Komorniki, Trzcielin, Dopiewo, Palędzie i Plewiska. Kręciłem sobie w miarę spokojnie do Chomęcic, przed którymi podczas wjazdu na górkę ujrzałem cień rowerzysty siedzącego mi na kole. A jak wiadomo nie ma lepszego motywatora, więc chcąc nie chcąc, wiatr nie wiatr, te trzy dychy plus trzeba było utrzymać. W końcu jednak mój cień zamienił się w realnego kolarza, który dawał zmiany i tak w sympatycznej atmosferze, raz cisnąc, raz zwalniając, żeby spokojnie pogadać, przejechaliśmy wspólnie praktycznie połowę mojego dystansu. Zaintrygowała mnie nazwa na stroju kolegi (Kwiatowe Team), która jak się okazało jest inicjatywą czterech szosowców mieszkających na osiedlu o tej nazwie. Fajna sprawa.

Za Gołuskami się pożegnaliśmy, każdy w swoją stronę, mi pozostał jeszcze do pokonania najgorszy kawałek, bo przez zakorkowane Plewiska i południe Poznania. Jako że byłem już w miarę rozgrzany to na kawałku zjazdu na Głogowskiej, w okolicach Szacht postanowiłem się spiąć i udało się wycisnąć Vmaxa lekko ponad 6 dych. A jechało mi się dziś naprawdę fajnie.

Z innej beczki - w końcu udało mi się obrobić filmik z mentalnej masakry, czyli sierpniowej wizyty w Kościanie ( link do wpisu). Sam opis nie pokazywał tego, co przeżyłem, więc w ramach ostrzeżenia zapraszam do wirtualnej jazdy po najgorszej rowerowo gminie w Wielkopolsce. A może i w Polsce?



  • DST 53.20km
  • Czas 01:46
  • VAVG 30.11km/h
  • VMAX 56.50km/h
  • Temperatura 26.0°C
  • Podjazdy 210m
  • Sprzęt Ventyl
  • Aktywność Jazda na rowerze

NNŻ :)

Czwartek, 17 września 2015 · dodano: 17.09.2015 | Komentarze 8

Tak sobie myślę i myślę na co bym mógł dziś ponarzekać. I kicha. Narzekam więc niniejszym na to, że nie mam na co narzekać, coby ze mnie wyssana z genami wielu pokoleń polskość nie wyparowała :)

No bo co. Pogoda ładna, ciepło, ale nie za gorąco. Wiatr wiał, ale nie tak mocno jak ostatnio. Słońce grzało, ale nie przypiekało. Nie usłyszałem ani razu upojnego dźwięku klaksonu. Stałem na światłach tak jak zwykle, ani więcej, ani mniej. Tego, że będę musiał pokonać przejazd kolejowy w Mosinie, nad którym miał być wiadukt, ale chyba ktoś się rozmyślił zaraz po rozryciu wszystkiego co możliwe i zrezygnował, po piachu i w tempie jednego pluja ("jeden pluj" = nawet gorzej niż na polskich ddr-kach) byłem świadomy, więc nie było się co pieklić. Po prostu jechałem, nie cisnąłem. Pełen relaks. I tak do Sulejewa i z powrotem.

Nuuuuuudy, panie, nudy! :)


  • DST 52.50km
  • Czas 01:45
  • VAVG 30.00km/h
  • VMAX 50.70km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Podjazdy 110m
  • Sprzęt Ventyl
  • Aktywność Jazda na rowerze

Z eFką :)

Środa, 16 września 2015 · dodano: 16.09.2015 | Komentarze 4

Musiałem wstać wcześniej, bo... za moment lecę do pracy. Ale nie, nie, nie ma tak, ze remont się skończył już po trzech tygodniach. Nie wymagajmy za dużo :) Firma jednak chyba doszła do wniosku, że płacenie nam za siedzenie w domu średnio jej się kalkuluje (dziwne, he he) i zostaliśmy chwilowo (pewnie do czwartku-piątku) oddelegowani do innego oddziału jako mocna grupa wsparcia. No cóż, pozwiedzam sobie, tym bardziej, że oddział jest poza Poznaniem.

O przejeździe koło ósmej rano przez Starołęcką nie będę pisał. Bo nie... :) O samej trasie też nie za wiele - w tę i nazad przez Jaryszki, Tulce do Krzyżownik. Aha, oprócz jednego. Jeśli kiedykolwiek przeczyta ten wpis (płonne nadzieje) ktoś z firmy (aż sobie zanotowałem nazwę) Jar-Do, która jak sprawdziłem zajmuje się robieniem surówek to mam sugestię - kierowcy prowadzącego dostawczaka, który minął mnie dziś na wiadukcie za Żernikami o milimetry około godziny 8:45 proponuję wręczyć awans. Na przykład na stanowisko skrobacza kalarepy. Jeśli to dla niego nie jest zbyt skomplikowane, bo prowadzenie pojazdów mechanicznych na pewno.

W Krzesinach miałem darmowy pokaz możliwości pilota F-16, które nawet ciężko opisać. To co wyrabiał zachwyciło nie tylko mnie, bo gdy zatrzymałem się obejrzeć jego akrobacje to po chwili miałem towarzystwo trzech samochodów. Żałowałem tylko, że nie miałem porządnego aparatu. Za to uchwyciłem kawałek lotu pikującego...

...oraz muchę :) I jeśli ktokolwiek mi powie, że F-16 jest większe od tych owadów to sorry, FAKTY SĄ INNE!



  • DST 57.30km
  • Czas 01:56
  • VAVG 29.64km/h
  • VMAX 61.00km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Podjazdy 154m
  • Sprzęt Ventyl
  • Aktywność Jazda na rowerze

Stałoobjazdówka

Wtorek, 15 września 2015 · dodano: 15.09.2015 | Komentarze 8

Dziś wiatr na cały jeden dzionek zmienił kierunek na zachodni i w końcu mogłem przypomnieć sobie jak wygląda moja stała, ulubiona trasa przez Wiry, Komorniki, Stęszew, Dymaczewo, Mosinę i Puszczykowo. Jestem spokojny, nic się nie zmieniło. Drzewa stoją , jeziora leżą (?), park narodowy parkuje, asfalt (jakikolwiek by był) jest na swoim miejscu. W Mosinie załatwiłem dwie rzeczy: po pierwsze obowiązkowo wjechałem na Osową Górę, a Strava pokazała mi, że pobiłem swój rekord. Z ciekawości spojrzałem o ile. Cała jedna sekunda. Nooo, jestem Bogiem ;) A po drugie wleciałem szybciutko do rowerowego i nabyłem klocki hamulcowe (szarpnąłem się na "lepsiejsze" Clarksa i teraz mogę szpanować. A w sumie będę mógł, bo jeszcze nie wymieniam) oraz smarowidło do łańcucha na sezon (w moim przypadku) jesień 2015-jesień 2017 :) No i dostałem gratis zagubioną gdzieś ostatnio sprężynkę do mocowania koła. Tak objuczony, "pro" pełną gębą (przynajmniej w kieszonkach od bluzy), pokonałem ostatni odcinek do domu.

Gdzie na ścieżce (!) w Łęczycy zagadałem się z innym kolarzem (jemu też wiało dziś wciąż w twarz, coś jest na rzeczy), co jak się okazało było zgubne dla mojej średniej, bo trzeba było zwalniać na mijankach itp. Pewnie podobnie jak i wybranie kursu na Osową. Niepocieszony miałem jeszcze nadzieję, że oszukam przeznaczenie i nadrobię jadąc tym "czymś" wzdłuż Dolnej Wildy, ale po kilku "nieomalże" saltach wykonanych na rozwalonych płytach chodnikowych odpuściłem kołom i się poddałem. Życie.

Dzisiaj miałem być w robocie, ale... nie jestem. Wczorajsze "wpadnij wieczorem, pomożemy ekipie dokończyć remont" skończyło się tym, że w domu wylądowałem o drugiej w nocy. Ja rozumiem, żeby ewentualnie w takich terminach pojawiać się bełkocząc "żżonno wrróciłłemmm, hep!", ale o tej porze lądować po pracy? Nie do pomyślenia. Fajne jest to, że było to moje pierwsze kilka godzin w tym miesiącu, a już są traktowane jako nadgodziny. Oczywiście ekipa się nie wyrobiła, elektryk zaspał, a jak się okazało 4/5 zespołu to Ukraińcy, z czego jeden mówił trochę po polsku, a reszcie kończą się niedługo wizy. Otwarcie może jutro. Jest wesoło :)


  • DST 54.50km
  • Czas 01:49
  • VAVG 30.00km/h
  • VMAX 50.70km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • Podjazdy 257m
  • Sprzęt Ventyl
  • Aktywność Jazda na rowerze

Cholerolandia

Poniedziałek, 14 września 2015 · dodano: 14.09.2015 | Komentarze 3

Jeśli wczoraj wiatr urywał zaledwie łeb, to dziś pokusił się nie tylko o pozbawienie mnie na żywca różnych części ciała, ale również roweru. Razem z kawałkami asfaltu. Przesuwało mnie w lewo, w prawo, do tyłu, tylko jakoś z tym "do przodu" mu nie szło. Do cholery, jak już tu musimy mieć drugą Holandię to choć niech do siły powiewów dorówna infrastruktura dla rowerzystów... :)

Ciężko było. Dawno się tak nie zmachałem na pięciu dychach. Tym bardziej, że znów zachciało mi się kombinować z trasą i po minięciu Starołęki, Czapur, Daszewic i Borówca wymyśliłem sobie, że pokręcę przez Gądki oraz Robakowo i wyjdzie mi standardowy dystans. Potwierdziło się jednak tylko, że z matmy byłem osioł i to mi zostało, przez co za karę zafundowałem sobie gratisowy skok w bok do Tulec, po którym wróciłem przez Jaryszki i znów Starołękę. Najpierw pod wiatr, a potem pod wiatr. I tym razem znów się przeliczyłem, bo wyszło o 4 kilosy za dużo :)

Z rzeczy mniej codziennych to: na Minikowie wyprzedziłem "L"-kę, bo ile się można było za nią męczyć? Ale w tym temacie pionierem nie jestem, więc się nie jaram. Za to spotkało mnie mega zdziwienie, gdy przed Hetmańską zatrzymał się i przepuścił mnie kierowca, kiedy chciałem skręcić w lewo. Kierowca! W samochodzie! Świat się kończy... ;)

P.S. Skończyło się dobre. Dziś późnym popołudniem idę na kilka godzin do roboty, a od jutra wraca "normalne", sztucznie wykreowane i samo się nakręcające korpożycie. Hura :/


  • DST 53.40km
  • Czas 01:45
  • VAVG 30.51km/h
  • VMAX 52.00km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • Podjazdy 207m
  • Sprzęt Ventyl
  • Aktywność Jazda na rowerze

Nie na... :)

Niedziela, 13 września 2015 · dodano: 13.09.2015 | Komentarze 2

Tym razem - w przeciwieństwie do roku ubiegłego - nie wyleję wiadra pomyj na Poznań Bike Challenge. Po pierwsze - ktoś podjął w końcu sensowną decyzję i postanowił zorganizować to coś w niedzielę zamiast w sobotę. Po drugie - tym razem trasa nie kolidowała mi z wyjazdem na moje pięć dych. Po trzecie, co w sumie było jedynym pozytywem poprzedniej edycji - wszelkie inne drogi poza "Poznań Rower Wyzwanie" były cudownie puste. Rowerzystów spotkałem bodajże pięciu, nikt się nie pchał pod koła, nie widziałem też żadnego "pro", co oznaczało, że nikt nie miał problemu z pozdrowieniem drugiej istoty poruszającej się na dwóch kółkach. Martwi mnie tylko to, że wszystko to, co jest bolączką rowerowej egzystencji (chodzi mi głównie o niedzielniaków) trafiło dziś w jedno miejsce. Oby bez ofiar w ludziach. Mam też nadzieję, że wszyscy z moich znajomych, którzy zdecydowali się tam być będą zadowoleni.

A ja pokręciłem sobie tradycyjnie - przez Luboń, Puszczykowo do Rogalina i Radzewic. I z powrotem. Mimo silnego wiatru jechało się całkiem fajnie. Może by tak robić PBC codziennie? :)


  • DST 52.20km
  • Czas 01:44
  • VAVG 30.12km/h
  • VMAX 50.60km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • Podjazdy 147m
  • Sprzęt Ventyl
  • Aktywność Jazda na rowerze

Star(ołęcka)Trek

Sobota, 12 września 2015 · dodano: 12.09.2015 | Komentarze 3

Dziś nastąpił wyjątek od reguły. Czyli nie urywało łba. Patrzyłem dokoła siebie wietrząc (dosłownie) jakiś podstęp, ale nie. Po prostu ucichło. Jechałem delektując się faktem, że można po prostu kręcić przed siebie i nic mnie nie cofa, nie przewraca, nie rzuca pod koła samochodów. Dziwnie :)

Testowałem nowy wariant trasy na wschód – przez Głuszynę i Koninko do Gądek i Robakowa, następnie skręt stravow-ą „agrafką pod S-11” do Borówca i powrót przez Daszewice, Babki, Czapury i Starołęcką. No właśnie. Starołęcka. Koszmar tej ulicy mnie prześladuje od zawsze, dziś jednak z wybitnym przerażeniem patrzyłem jak przez nią wywalczona średnia znika w oczach niczym nastolatka po przedawkowaniu środków na przeczyszczenie. Bite dwa kilometry takiego widoku:

Dodam, że mamy sobotę.

Miało być pięknie, skończyło się klasycznie. Cieszy jednak kolejne pięć dyszek, bo dokładnie tyle wyniosło moje kółeczko, a to co na górkę to moje.


  • DST 52.75km
  • Czas 01:51
  • VAVG 28.51km/h
  • VMAX 43.00km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • Podjazdy 106m
  • Sprzęt Cross - ST(a)R(uszek)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Crossotest

Piątek, 11 września 2015 · dodano: 11.09.2015 | Komentarze 5

Jeszcze jeden dzień wolnego. Remont w robocie jest już podobno na finiszu, więc korzystam z ostatnich momentów wolności, czego najważniejszym elementem jest funkcja "wyspać się". Bardzo fajna funkcja. Tym bardziej, że od rana padało, więc można było z niej korzystać bez wyrzutów sumienia.

Pogodniej zaczęło robić się koło dziesiątej, gdy byłem już po porannej kawie i mogłem myśleć nad wykręceniem kilku kilometrów. Postanowiłem dziś wyjątkowo zignorować szosę i ponownie rozruszać crossa. Jednym z powodów był wciąż jeszcze fragmentami mokry asfalt, a drugim - po spojrzeniu na wschodni i północny kierunek wiatru - mus jazdy przez miasto. A trzecim... ciekawość poznawcza, bo postanowiłem przetestować (po przepchnięciu się przez okolice Malty i Kobylepole) jakość niedawno remontowanego leśnego odcinka do Swarzędza, na wysokości Zalasewa. Doświadczenie mi mówiło, że lepiej tego typu zabawy uskuteczniać na sprzęcie ciężkim. A tu niespodzianka - droga poezja. Wystarczy spojrzeć:

Szkoda tylko, że kawałek dalej wjeżdża się już do wspomnianego Swarzędza - tam poezja zmienia się  w najgorszy, najbardziej grafomański utwór, wzbogacony do tego paskudnymi wulgaryzmami :) Udało się jednak wydostać na DK92, gdzie z kolei zaczął masakrować mnie wiatr, który z umiarkowanego stał się od momentu wyjazdu z domu mega silny. Jadąc na szosie mógłbym jeszcze się schować za baranka, w przypadku kręcenia czołgiem już takiej możliwości nie miałem. Doczłapałem się jakoś do Paczkowa, gdzie zmieniłem kierunek i było już ciut lepiej. Przyznać trzeba, że czasem nawet wiało w plecy. Ze dwa razy.

Wróciłem przez Tulce, Krzesiny i Starołęcką. Na tej ostatniej nie było już opisywanego przeze mnie wczoraj remontu płyt na przejeździe kolejowym. Okazało się, że PKP robiło je... nielegalnie. Bez pozwoleń, bez ustaleń i jakichkolwiek informacji po prostu zainstalowali sobie wahadło. Podobno kazano się im zwijać szybciej niż się instalowali. Koniec remontu będzie... kiedyś.

Na koniec smutna informacja, bo w momencie gdy ja jechałem swoje, na uczęszczanej bardzo często przeze mnie drodze do Mosiny, na obwodnicy Puszczykowa, zginął pod kołami ciężarówki młody, 21-letni rowerzysta. Na tę chwilę nie są znane przyczyny wypadku, ale fakt faktem, że to jak jeździ tam część kierowców, mimo bardzo wąskiej drogi, musiało kiedyś zakończyć się tragedią... A na poznańskich forach wrze, jak zwykle, że tam jest ścieżka (a nie ma), że rowerzyści powinni mieć zakaz wjazdu, że asfalt jest dla samochodów, etc. etc... Szkoda chłopaka, a jak to w naszym kraju - mało współczucia, a dużo nienawiści. Chory kraj.