Info
Ten blog rowerowy prowadzi Trollking z miasteczka Poznań. Mam przejechane 213051.35 kilometrów w tym 4.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 27.74 km/h i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 711922 metrów.
Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2025, Styczeń21 - 100
- 2024, Grudzień31 - 239
- 2024, Listopad30 - 201
- 2024, Październik31 - 208
- 2024, Wrzesień30 - 212
- 2024, Sierpień32 - 208
- 2024, Lipiec31 - 179
- 2024, Czerwiec30 - 197
- 2024, Maj31 - 268
- 2024, Kwiecień30 - 251
- 2024, Marzec31 - 232
- 2024, Luty29 - 222
- 2024, Styczeń31 - 254
- 2023, Grudzień31 - 297
- 2023, Listopad30 - 285
- 2023, Październik31 - 214
- 2023, Wrzesień30 - 267
- 2023, Sierpień31 - 251
- 2023, Lipiec32 - 229
- 2023, Czerwiec31 - 156
- 2023, Maj31 - 240
- 2023, Kwiecień30 - 289
- 2023, Marzec31 - 260
- 2023, Luty28 - 240
- 2023, Styczeń31 - 254
- 2022, Grudzień31 - 311
- 2022, Listopad30 - 265
- 2022, Październik31 - 233
- 2022, Wrzesień30 - 159
- 2022, Sierpień31 - 271
- 2022, Lipiec31 - 346
- 2022, Czerwiec30 - 326
- 2022, Maj31 - 321
- 2022, Kwiecień30 - 343
- 2022, Marzec31 - 375
- 2022, Luty28 - 350
- 2022, Styczeń31 - 387
- 2021, Grudzień31 - 391
- 2021, Listopad29 - 266
- 2021, Październik31 - 296
- 2021, Wrzesień30 - 274
- 2021, Sierpień31 - 368
- 2021, Lipiec30 - 349
- 2021, Czerwiec30 - 359
- 2021, Maj31 - 406
- 2021, Kwiecień30 - 457
- 2021, Marzec31 - 440
- 2021, Luty28 - 329
- 2021, Styczeń31 - 413
- 2020, Grudzień31 - 379
- 2020, Listopad30 - 439
- 2020, Październik31 - 442
- 2020, Wrzesień30 - 352
- 2020, Sierpień31 - 355
- 2020, Lipiec31 - 369
- 2020, Czerwiec31 - 473
- 2020, Maj32 - 459
- 2020, Kwiecień31 - 728
- 2020, Marzec32 - 515
- 2020, Luty29 - 303
- 2020, Styczeń31 - 392
- 2019, Grudzień32 - 391
- 2019, Listopad30 - 388
- 2019, Październik32 - 424
- 2019, Wrzesień30 - 324
- 2019, Sierpień31 - 348
- 2019, Lipiec31 - 383
- 2019, Czerwiec30 - 301
- 2019, Maj31 - 375
- 2019, Kwiecień30 - 411
- 2019, Marzec31 - 327
- 2019, Luty28 - 249
- 2019, Styczeń28 - 355
- 2018, Grudzień30 - 541
- 2018, Listopad30 - 452
- 2018, Październik31 - 498
- 2018, Wrzesień30 - 399
- 2018, Sierpień31 - 543
- 2018, Lipiec30 - 402
- 2018, Czerwiec30 - 291
- 2018, Maj31 - 309
- 2018, Kwiecień31 - 284
- 2018, Marzec30 - 277
- 2018, Luty28 - 238
- 2018, Styczeń31 - 257
- 2017, Grudzień27 - 185
- 2017, Listopad29 - 278
- 2017, Październik29 - 247
- 2017, Wrzesień30 - 356
- 2017, Sierpień31 - 299
- 2017, Lipiec31 - 408
- 2017, Czerwiec30 - 390
- 2017, Maj30 - 242
- 2017, Kwiecień30 - 263
- 2017, Marzec31 - 393
- 2017, Luty26 - 363
- 2017, Styczeń27 - 351
- 2016, Grudzień29 - 266
- 2016, Listopad30 - 327
- 2016, Październik27 - 234
- 2016, Wrzesień30 - 297
- 2016, Sierpień30 - 300
- 2016, Lipiec32 - 271
- 2016, Czerwiec29 - 406
- 2016, Maj32 - 236
- 2016, Kwiecień29 - 292
- 2016, Marzec29 - 299
- 2016, Luty25 - 167
- 2016, Styczeń19 - 184
- 2015, Grudzień27 - 170
- 2015, Listopad20 - 136
- 2015, Październik29 - 157
- 2015, Wrzesień30 - 197
- 2015, Sierpień31 - 94
- 2015, Lipiec31 - 196
- 2015, Czerwiec30 - 158
- 2015, Maj31 - 169
- 2015, Kwiecień27 - 222
- 2015, Marzec28 - 210
- 2015, Luty25 - 248
- 2015, Styczeń27 - 187
- 2014, Grudzień25 - 139
- 2014, Listopad26 - 123
- 2014, Październik26 - 75
- 2014, Wrzesień29 - 63
- 2014, Sierpień28 - 64
- 2014, Lipiec27 - 54
- 2014, Czerwiec29 - 82
- 2014, Maj28 - 76
- 2014, Kwiecień22 - 61
- 2014, Marzec21 - 25
- 2014, Luty20 - 40
- 2014, Styczeń15 - 37
- 2013, Grudzień21 - 28
- 2013, Listopad10 - 10
Czerwiec, 2020
Dystans całkowity: | 1741.40 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 61:03 |
Średnia prędkość: | 28.52 km/h |
Maksymalna prędkość: | 61.00 km/h |
Suma podjazdów: | 6541 m |
Liczba aktywności: | 31 |
Średnio na aktywność: | 56.17 km i 1h 58m |
Więcej statystyk |
- DST 62.50km
- Czas 02:09
- VAVG 29.07km/h
- VMAX 51.80km/h
- Temperatura 21.0°C
- Podjazdy 206m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
Codzienność
Wtorek, 30 czerwca 2020 · dodano: 30.06.2020 | Komentarze 8
Oj, rzadko nie czułem się tak codziennie jak dziś :)
Wrócił solidny wiatr, wiejący zewsząd. Jeden z punktów codzienności spełniony. Na ulicach spory ruch i gazeciarze zewsząd - drugi również. W Luboniu korki masakryczne. Komplecik.
Najbardziej codzienna była trasa, czyli "kondominium": Poznań - Luboń - Komorniki - Szreniawa - Rosnówko - Trzebaw - Dębienko - Stęszew - Witobel - Łódź - Dymaczewo - Krosinko - Mosina - Puszczykowo - Łęczyca - Luboń - Poznań.
Jedne, co nietypowe, to dość sympatyczna pogoda - w końcu ani za ciepło, ani za zimno, a nawet nie padało. Dziwne :)
Cały czas boli - i będzie boleć - to, co się wciąż dzieje na mojej ulubionej trasie. Masakrują drzewa, rozrywają pobocze, wszystko pod debilną śmieszkę. Wrrr. Nawet znajomy Nepomucen jakiś taki smutniejszy przez to.
Pomysł jest o tyle chory, że aktualnie "piątka", gdzie będzie zaczynał się ten bubel, jest już praktycznie odciążona, ruch przeniósł się na S5. Kompletny debilizm.
Tymczasem na innych DDR-kach rodzimy standard, czyli bezmózgowie. Mamusia z synkiem, synek łapki przy pysku, nie na kierze, caaaaałą szerokością, 2 km/h.
Przed Mosiną miałem okazję prawie bliskiego kontaktu z boćkiem. Najpierw udawał, że się przede mną kryje między drzewami, a potem miał już mnie centralnie w d...ziobie i zajął się swoimi sprawami :)
Miesiąc uznaję za zakończony :) A dystans zawiera dojazd do pracy.
- DST 61.70km
- Czas 02:18
- VAVG 26.83km/h
- VMAX 42.20km/h
- Temperatura 16.0°C
- Podjazdy 173m
- Sprzęt Czarnuch :)
- Aktywność Jazda na rowerze
Nieglut kluczowy
Poniedziałek, 29 czerwca 2020 · dodano: 29.06.2020 | Komentarze 12
Miało padać. I padało. Tym razem pogodynki - niestety - nie dały ciała.
Byłem pełen obaw, czy w ogóle dziś ruszę gdziekolwiek poza pracą. Jednak pojawiła się motywacja, dość specyficzna. Wczoraj idąc na wybory dałem Żonie klucze do domu i... zapomniałem ich odebrać. Zorientowałem się, gdy rano chciałem iść z psem. Jakimś cudem zlokalizowałem zapasowy do jednego z zamków, a że jednak wolę drzwi zamykać na dwa, to stwierdziłem, że muszę podjechać do pracy swojej lepszej połowy i odebrać zestaw. Oczywiście rowerem :)
W deszczu, znoju i słocie odzyskałem, co moje :)
A że już byłem na siodle, to bez choćby gluta nie zamierzałem wracać. Postanowiłem, że dokręcę do jego połowy i ocenię warunki atmosferyczne. Tym samym przez Plewiska, Komorniki, Głuchowo i Gołuski dotarłem do Plewisk. Chwilowo przestało lać, więc stwierdziłem, że dobijam do pięciu dych. Tak zrobiłem, zaliczając Dopiewiec, Dopiewo, Trzcielin, Konarzewo, Chomęcice, Szreniawę, Komorniki, Wiry i przez Luboń dotarłem do domu. Chyba nie muszę tłumaczyć, że ostatnie piętnaście kilometrów znów w deszczu? :)
Ani fotek, ani nic... Bida. Wpadły tylko jakieś zmoknięte, niewyraźne żurawie na horyzoncie :)
A poza tym było paskudnie. Tu Luboń. Aha, i padało :)
Żeby nie było łyso, jeszcze Kropa. W ogóle...
...i w szczególe :)
Do pracy udało mi się również dojechać rowerem. O dziwo o prawie suchej stopie.
TUTAJ Relive.
- DST 51.80km
- Czas 01:47
- VAVG 29.05km/h
- VMAX 51.80km/h
- Temperatura 31.0°C
- Podjazdy 183m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
Gorączka, niekoniecznie tylko wyborcza
Niedziela, 28 czerwca 2020 · dodano: 28.06.2020 | Komentarze 13
Dzisiejsze rowerowanie niewiele różniło się od wczorajszego - było za gorąco i za wietrznie. To drugie byłoby nawet ok, gdyby nie dmuchało ciepłym powietrzem - w wyniku tego byłem całkowicie zmasakrowany. Nie jest to mój klimat, zdecydowanie. Walki nie było.
Trasa zachodnia, nieułatwiająca życia, bo pustynna: Poznań - Luboń - Łęczyca - Wiry - Komorniki - Szreniawa - Rosnowo - Chomęcice - Konarzewo - Trzcielin - Dopiewo - Dopiewiec - Palędzie - Gołuski - Plewiska - Poznań.
TUTAJ Relive.
Skoro wspomniane szlaki, to nie mogło zabraknąć klasycznego widoku na Wielkopolski Park Narodowy z wysokości Rosnowa.
Miałem szczęście, bo znów hen, hen, wysoko szybował myszołów.
Natomiast w Palędziu spotkałem młode bociany, ewidentnie szykujące się do roli zombie w jakimś horrorze :)
A w Plewiskach okazało się, że nawet czekanie na czerwonym może być ciekawe. Pod warunkiem, że pod dachem domu obok ujrzy się drącego dzioba mazurka. Po chwili został uciszony przez panią mazurkową :)
Oto dowód na to, że mrozu nie było. Temperatura otoczenia była momentami równa tej wewnątrz mnie :) Za to na jutro zapowiadane są deszcze, więc nie wiem, czy się uda pokręcić. Ot, rodzime realia - jak nie urok...
Po południu na wybory - o dziwo sprawnie poszło. Brawa dla komisji, która sprawnie wychwytywała ludzi "po ulicach", dzięki czemu nie musieliśmy czekać w kolejce. Tym razem nie oddałem głosu kreśląc pentagramik - za duże ryzyko, że ktoś go nie uzna, choć jest zgodny z prawem.
Wpadła jeszcze Dębina. Oto dzisiejsze łupy. Na pierwszy rzut... komar :)
W końcu udało mi się w miarę przyzwoicie uchwycić czaplę siwą, która mieszka od dawna w "moim" lesie. Jest jeszcze druga, ale dziś gdzieś poleciała. Lepsza jedna niż żadna. W nagrodę otrzymała darmową sesję, w różnych pozach.
Po raz pierwszy widziałem też taką ławicę. Trochę to niepokojące, bo nie jest naturalne takie zachowanie, ale mam nadzieję, że martwię się niepotrzebnie.
Był i Dębilnello. Znów spojrzał, widocznie poznał, bo wrócił spokojnie do leżakowania :)
Na koniec przypomnienie o czymś, co przez wybory schodzi na dalszy plan, czyli o obchodach czerwcowego robotniczego zrywu w Poznaniu w roku 1956, gdy władza strzelała do bezbronnych ludzi. Trzeba o nich pamiętać - wyszli z domów z hasłami walki o lepsze życie, a część nie wróciła. Jest mi to o tyle bliskie, że zakłady Cegielskiego mijam niemal codziennie jadąc do pracy, a tam zaczął się ów pierwszy w dziejach PRL prawdziwy protest.
- DST 53.50km
- Czas 01:52
- VAVG 28.66km/h
- VMAX 51.60km/h
- Temperatura 25.0°C
- Podjazdy 198m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
Powrotominium
Sobota, 27 czerwca 2020 · dodano: 27.06.2020 | Komentarze 17
Powrót na wielkopolskie płaszczyzny. Lubię je, ale już zbyt dużego ciepełka oraz kręcącego się jak (tu cenzura z powodu ciszy wyborczej) pod gabinetem (tu cenzura z powodu ciszy wyborczej) wiatru zdecydowanie nie. A jedno i drugie występowało w nadmiarze - więc choć jakaś tam moc oraz chęci były obecne, to z koniem nie miałem zamiaru się kopać. Po prostu przejechane, tempem ślimaczym, i tyle.
Ważne, że się w miarę wyspałem. Dzionek zalatany, ale tego odpuścić sobie nie mogłem :) Podjechałem też do weterynarza po maść antykleszczową dla Kropy, bo wczoraj wróciła ze spaceru z niechcianym towarzyszem.
Plusem była trasa, czyli klasyczne "kondominium": Poznań - Luboń - Łęczyca - Puszczykowo - Mosina - Krosinko - Dymaczewo - Łódź - Witobel - Stęszew - Dębienko - Trzebaw - Szreniawa - Komorniki - Poznań. TUTAJ Relive.
Wciąż boli wycinka na odcinku Dymaczewo - Witobel :/
Udało mi się zobaczyć znajomego myszołowa - biedak wciąż nie może się odnaleźć po tym, jak drzewni rzeźnicy wycieli mu jego miejscówkę (dokładnie tę widoczną powyżej). Latał bardzo wysoko i/lub bardzo szybko, więc foty niewyraźne.
Z innej beczki: natrafiłem na takie coś:
Czy wystawa się odbyła - nie wiem. Ale nie miała prawa, gdyż nie ma takiej daty jak "18 maj". Maj w roku jest jeden, więc jak już to powinno być "18 maja". No ale nie wymagajmy za wiele - Luboń :)
Żeby nie było, że Wielkopolska taka nudna, kilka motywów z dzisiejszego spaceru z Kropą na Dębinę i nad Wartę. Miałem okazję do zabawy porządnym aparatem, nie kompaktem, więc było trochę kombinowania :) Na pierwszy ogień idą psiaki:
Trafił się kos, najpierw lekko zdziwiony, a potem już tylko skupiony na obiedzie - jak na moje mało apetycznym.
Daleko w wodzie mignął mi zaskroniec, dopiero pierwszy w tym roku.
Dębinello chyba już mnie rozpoznaje, bo patrzył mi dziś prosto w oczy :)
No i na koniec świtezianka błyszcząca, czyli ważka w szczegółach :)
- DST 52.30km
- Czas 02:05
- VAVG 25.10km/h
- VMAX 54.00km/h
- Temperatura 16.0°C
- Podjazdy 508m
- Sprzęt Zimówka - góral (na emeryturze)
- Aktywność Jazda na rowerze
Ostatki na dzikim zachodzie
Piątek, 26 czerwca 2020 · dodano: 26.06.2020 | Komentarze 18
Będąc
świadom prognoz (czasem się sprawdzają), jak i ograniczeń
czasowych, wykonałem ponownie heroiczny wyczyn polegający na
wyjściu z łóżka w środku nocy. 6:30 rano zdecydowanie zasługuje
na to miano.
Ruszyłem
jakoś po siódmej, wyjątkowo najedzony, żeby mieć siłę na
szybką ucieczkę przed ewentualnymi piorunami. Uprzedzając fakty –
na szczęście nie miałem ku temu okazji. Choć kilka razy sądziłem,
że słońce, które co chwilę znikało za czarnymi chmurami, zrobi to
na dobre.
Taktyka
na wyjazd była jasna: brak taktyki :) Postanowiłem na kręcenie
dookoła Jeleniej Góry, tak, żeby w każdej chwili móc zawrócić.
Najpierw skierowałem się (przez Łomnicę oraz Miłków) na
Karpacz. Co prawda miałem chęć wjechania na samą górę, ale
widok na Karkonosze, a w szczególności na zamgloną Śnieżkę,
lekko mnie utemperował. Oczywiście z czasem się wypogodziło.
Finalnie
dojechałem do wysokości kościoła oraz deptaka (który jeszcze nie
tak dawno temu deptakiem nie był) i pofrunąłem w dół, odbijając
w pewnym momencie na Ścięgny. Przypomniałem sobie bowiem o jednym
z pierwszych w Polsce przybytków z gatunku Western City. Dawno mnie tam nie
było, ostatnio na specjalne zaproszenie jakoś w początkach
studiów. Oj, pozmieniało się. Czy na lepsze – nie wiem, na pewno
na bardziej obszerne :)
Zjechałem
do Miłkowa, a że sytuacja pogodowa zaczynała się chwilowo
klarować, to wybrałem się jeszcze do Sosnówki…
...oraz
Stawów Podgórzyńskich, gdzie prawie uciekł mi spod nóg perkoz :)
Końcówka
to Cieplice i dokrętka przez Czarne do centrum. Burzy oczywiście
nie było, a jedynie lekko pokropiło kilkanaście minut po moim
powrocie.
Koniec
tego krótkiego wypadu w rodzinne górki. Swoje zrobiłem, trochę
pokręciłem się po starych śmieciach, zaległości rodzinne
zostały nadrobione. Jelenia Góra pożegnała mnie dość zabawnie,
bo wiecem "do Dudy" na Placu Ratuszowym. Z ciekawości obszedłem go
dookoła – a że zapewne nie wyglądam jak typowy zwolennik partii rządzącej, to mam wrażenie, iż jeśli spojrzenia mogą kroić, to
aktualnie byłbym już kotletem mielonym :) W sumie szkoda, że
póki co idzie cisza wyborcza, bo pooglądałbym sobie jeszcze kilka
takich materiałów z ”Wiadomości” (jestem wiernym fanem tego kabaretu z marnymi aktorami i "dziennikarzami") jak ten, który - gdy oglądałem ”na żywo” - prawie skończyłby się interwencją
dentysty, tak nisko mi szczęka opadła. A sądziłem, że TVP już
dawno przekroczyła ostatnie granice oddzielające dziennikarstwo od
partyjniactwa. Jak widać są one szersze niż sądziłem :)
A żeby nie kończyć pesymistycznie, na sam koniec panorama Jeleniej Góry widziana z wieży widokowej na Wzgórzu Krzywoustego. Zawitałem tam wczoraj, po raz pierwszy po remoncie. Kiedyś w tym miejscu były: syf, kiła i mogiła, co nie przeszkadzało w bywaniu tam z różnymi ludźmi w różnych konfiguracjach. A ile osób się z niej rzuciło, kończąc żywot - nie zliczę. Osobiście znałem tylko (czyli aż) jedną taką personę. Eh, a miało nie być pesymistycznie :)
Tam, gdzieś na drugim tle, się wychowywałem. Nie, nie w kościele! :)
TUTAJ Relive.
- DST 55.10km
- Czas 02:09
- VAVG 25.63km/h
- VMAX 52.50km/h
- Temperatura 20.0°C
- Podjazdy 557m
- Sprzęt Zimówka - góral (na emeryturze)
- Aktywność Jazda na rowerze
Kapella, Sokolik oraz... fabryka trolli :)
Czwartek, 25 czerwca 2020 · dodano: 25.06.2020 | Komentarze 23
Drugi dzień pobytu w Sudetach i wreszcie przyzwoita pogoda. Co prawda w nocy jeszcze padało, ale obudziło mnie świecące słońce, które nawet momentami dało mi do wiwatu, bo z upływem czasu zaczęło mocno przygrzewać.
Wybór trasy - jak to u mnie - zależny był od wiatru. Ten był silniejszy niż wczoraj, ale nie jakoś specjalnie mocny. Odczuwalny i tyle. Gorzej z kierunkiem - raz dmuchał z północny, raz z południa, z grubsza jednak ze wschodu, tam więc się udałem. Jak zwykle z chęcią, bo tam właśnie znajdują się moje ulubione Rudawy Janowickie.
Najpierw jednak skierowałem się przez jeleniogórskie Zabobrze do Dziwiszowa, a następnie - co naturalne i logiczne - zacząłem wspinać się na Kapellę, a na jej szczycie - Łysą Górę. Czemu? Bo tak :) Chciałem sobie popatrzeć na góry (Karkonosze i Rudawy) z... góry, i to się udało. Widoczność w końcu jako taka, choć mogłoby być lepiej. Oto kilka zerknięć:
Napatrzyłem się i zjechałem, co jak wiadomo jest poezją (jakby ktoś chciał sobie obejrzeć, to proszę kiedyś nagrałem wjazd i zjazd).
Znalazłem się ponownie na Zabobrzu i oczywiście nie mogłem ominąć wspomnianych Rudaw. No to myk - do Maciejowej, potem obwodnicą (fajna jest, tylko to mikroskopijne pobocze...) do Radomierza, gdzie odwiedziłem ziomka... :)
...i spojrzałem sobie ciut bliżej na cyc... to znaczy Góry Sokole :) Najpierw z drogi do Janowic Wielkich...
...a potem już z Trzcińska. Widok Sokolika zawsze cieszy mnie oczy, w końcu mogłem zrobić mu zbliżenie.
Końcówka jazdy to Bobrów, Wojanów, Łomnica i do domu.
W samych Janowicach trafiło mi się czekanie na zamkniętym przejeździe kolejowym. Postanowiłem wykorzystać pauzę kreatywnie, po raz kolejny odwiedzając "swojegp" pobratymca, jak zwykle go lekko ulepszając :)
Zacząłem jednak przyglądać się spokojnie okolicy i trafiłem na... fabrykę trolli :) I nie tylko. Jak się okazało, te rzeźby to część pewnego malowniczego projektu, a w sumie firmy, które robi cuda z betonu. Kilka z nich uwieczniłem, bo udało mi się dostać do biura i na zaplecze firmy Betform Art.
Genialne to. Dowiedziałem się, że trolla można mieć za trzy stówy. Nie powiem, myślę, żeby powoli zacząć odkładać :) Miła pani dała mi katalog, oto jego fragmenty:
Aż chce się mieć ogród, żeby tak go upstrzyć :)
W temacie pokrewnym - po południu czekała mnie jeszcze ogólnororzwojówka, czyli koszenie działki (po to między innymi przyjechałem, w ramach pomocy) kosiarką ręczną :) Miałem wsparcie, tym razem nie Kropy, która została z Żoną w Poznaniu.
Tyle na dziś. Niestety znów zapowiadane są odpady i burze, więc nie wiem czy jutro jeszcze zdążę pojeździć. Mam nadzieję, że tak, a sytuacja nie będzie na tyle poważna, żeby trzeba było zakładać kalosze :)
TUTAJ Relive, w kształcie jelonka.
- DST 53.50km
- Czas 02:08
- VAVG 25.08km/h
- VMAX 60.00km/h
- Temperatura 18.0°C
- Podjazdy 851m
- Sprzęt Zimówka - góral (na emeryturze)
- Aktywność Jazda na rowerze
Zapora Szybowcowa :)
Środa, 24 czerwca 2020 · dodano: 24.06.2020 | Komentarze 33
Krótki międzycovidowy urlop trwa. Udało się w końcu zajrzeć w rodzinne strony, czyli do Jeleniej Góry, ogarnąć kilka rzeczy, a i przy okazji pokręcić się po Sudetach. Dawno mnie tu nie było, więc głodek mielenia korbą był już całkiem mocny :)
Zapewne nie jest przypadkiem, że wczoraj pięknie świeciło słońce, a dziś... nie świeciło :) Po co miałbym sobie patrzeć na widoczki w komfortowych warunkach, skoro mogę robić to ze szczytami przysłoniętymi chmurami? No ale nie czepiajmy się szczegółów - mogło być gorzej. A w sumie pod sam koniec tak było :)
Dobrze, że wyjechałem dość wcześnie (najpierw musiałem odkurzyć zoMTBiaka), jakoś przed dziewiątą, bo coś tam się ze swoich miejscówek udało zobaczyć. Na pierwszy rzut wpadł Jeżów Sudecki i Góra Szybowcowa. Lubię ten sympatyczny wjazd i spojrzenie na miasto ze szczytu.
Udało mi się wyzoomować centrum Jeleniej, skąd przyjechałem (7 kilometrów w dół, około 220 metrów różnicy w pionie)...
...oraz ukochane Rudawy Janowickie, wraz z ich symbolem :)
Gdy już się napatrzyłem, zjechałem z powrotem do Jeżowa i skierowałem swe rowerowe kroki do Siedlęcina i w końcu do Pilchowic. A skoro Pilchowice, to nie mogło się obyć bez tamtejszej zapory na Bobrze. Zanim jednak ona, najpierw sama wieś, położona malowniczo wzdłuż rzeki. Trochę straszy tam fabryka tektury, ale śluzy dają radę...
...tak samo jak wiadukt kolejowy na trasie do Lwówka Śląskiego.
Sama zapora oraz położona przy niej elektrownia jak zwykle dawały radę. Kawał dobrej roboty :)
Po zjeździe zabrakło jeszcze kilometrów, więc postanowiłem nawiedzić mało popularną miejscówkę, czyli położoną wśród Wzgórz Radzionowskich wieś Maciejowiec.
Na górze jest kompleks interesujących zabytków (jest potencjał: kościół, dwór oraz pałac), niestety część albo niedostępna, albo w stanie rozkładu. Normalnie Polska w ruinie :)
Przytuliłem się też do upadłego olbrzyma. Może średnio widać, ale na zdjęciu jest też rower :)
Powrót do Siedlęcina nastąpił swoim śladem, skorygowałem tylko samą końcówkę, wspinając się przez wieś do krajówki. Gdzieś w połowie zaczęło kropić, a potem centralnie lać, więc do samej Jeleniej dotarłem mokry. Przecież nie mogło być inaczej :)
TUTAJ Relive.
- DST 52.30km
- Czas 01:48
- VAVG 29.06km/h
- VMAX 52.40km/h
- Temperatura 18.0°C
- Podjazdy 137m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
Porannie i horrorowo
Wtorek, 23 czerwca 2020 · dodano: 23.06.2020 | Komentarze 14
Wstałem dziś o godzinie, która nie istnieje. O 6:30. Rano!
Musiałem, bo dzionek należał do aktywnych i bym się nie wyrobił. Do tego miałem obawy, czy znów nie czeka mnie jakiś defekt, bo wczoraj założyłem ostatnią dostępną w domu oponę. Na szczęście obyło się bez niespodzianek. Uff.
Trasa zachodnia: Poznań - Plewiska - Skórzewo - Wysogotowo - Dąbrowa - Sierosław - Lusówko - Lusowo - Batorowo - Wysogotowo - Skórzewo - Plewiska - Poznań. TUTAJ Relive, a na nim to, co mnie dziś zmasakrowało, czyli wielgachne korki. Chciałem ich uniknąć, omijając Poznań, a tu niespodzianka: wsie były w tym aspekcie gorsze. I do tego śmieciarki wypuszczone w świat w godzinach porannego szczytu. No nie miałem okazji poszaleć :)
Jezioro Lusowskie i łabędzia ekwilibrystyka jednak złagodziły doznania.
Tyle z Wielkopolski. Miałem dzisiaj dodać resztę zdjęć a Radzewic, ale chyba jednak to musi poczekać na inną okazję, bo wylądowałem dziś kawałek pod Wrocławiem, we wsi Mieczków, na kompletnym zadupiu, gdzie nawet psy boją się szczekać wiadomo czym. Wizyta była gospodarczo-cmentarna (ale nic bieżącego), więc przy okazji miałem sposobność podpatrzenia resztek starego, poniemieckiego muru. Zapewne była tu nekropolia ewangelicka, mało co z niej zostało, lecz wciąż trzyma klimat.
Generalnie cała wieś mogłaby bez większych retuszów być areną dobrego horroru :) Nawet kot sprawiał wrażenie, że moje oczodoły i krtań to najlepszy możliwy przysmak pod słońcem :)
- DST 75.10km
- Czas 02:50
- VAVG 26.51km/h
- VMAX 50.40km/h
- Temperatura 19.0°C
- Podjazdy 221m
- Sprzęt Czarnuch :)
- Aktywność Jazda na rowerze
Orkowo oraz powrót z agrotrollystyki :)
Poniedziałek, 22 czerwca 2020 · dodano: 22.06.2020 | Komentarze 15
Po
sympatycznie spędzonym wieczorze, oraz o dziwo w miarę przespanej
nocy (prócz jednego incydentu, gdy pani, która chyba lekko
przesadziła z domowymi naleweczkami, prawie wlazła nam do pokoju
– na szczęście przezornie je zakluczyliśmy) w radzewickiej
agroturystyce, rano przed wyjazdem postanowiłem się pokręcić po
okolicy. Niestety, asfalty w nich nie należą do tych najbardziej
wypasionych, więc na co dzień je omijam – dziś była okazja
pokręcić się po nich Czarnuchem.
Najpierw
jednak trzeba było wyjechać. Kropa nie ułatwiała zadania :) Po
dwudziestu rzutach kijkiem była gotowa na… kolejne tysiąc. Nie ze
mną te numery!
Początkowo skierowałem się na południe – miałem bowiem na trasie jeden
cel, który musiałem zaliczyć ze względów ideologicznych.
Chodziło o wieś Orkowo. Czemu? Bo wszyscy miłośnicy Tolkiena i
Śródziemia wiedzą, że trolle oraz orki to sojusznicy, którzy
ramię w ramię walczą z paskudztwami typu elfy czy ludzie :)
Byłem,
odwiedziłem, po drodze zobaczyłem coś, czego się nie odzobaczy…
...i
dojechałem do Śremu, gdzie zawróciłem. Bo jeszcze na łeb nie
upadłem, żeby dobrowolnie pchać się na tamtejsze - najbardziej
polskie z polskich - śmieszki, oczywiście połączone z zakazami
jazdy rowerem wzdłuż.
Znów
dotarłem do Radzewic....
...ale że brakowało mi jeszcze około
dwudziestu kilometrów do pięciu dych, to zaliczyłem jeszcze
odcinek przez Rogalin, Rogalinek i Sasinowo, za którym wróciłem do
agro. Tam
śniadanko, ostatnie zerknięcie z tarasu na wielkopolskie pola zalewowe…
...oraz asysta przy psich pożegnaniach...
...i do
domu, trasą przez Czapury i Starołękę.
Wczoraj miałem genialny wiatr w plecy, dziś… dokładnie odwrotnie
:) Jednak nie był aż tak mocny, jak w dalszej części dnia, więc
jakoś wielkiego wstydu ze średnią nie ma. TUTAJ Relive z części
pierwszej, TU z drugiej.
Więcej zdjęć z agroTROLLystyki być może jutro. Na razie muszę się ogarnąć.
- DST 23.05km
- Czas 00:46
- VAVG 30.07km/h
- VMAX 50.40km/h
- Temperatura 20.0°C
- Podjazdy 74m
- Sprzęt Czarnuch :)
- Aktywność Jazda na rowerze
Agropech - część druga, bardziej MTB-owa
Niedziela, 21 czerwca 2020 · dodano: 21.06.2020 | Komentarze 13
Kontynuacja lekko pechowej misji z TEGO wpisu.
W skrócie: w planach była jedna noc w znajomej agroturystyce w Radzewicach, z mojej strony dojazd szosą, która miała defekt (przebita opona). Nastąpił powrót do Poznania i zmiana środka transportu na drugi jedyny słuszny, czyli... inny rower :)
I powiem tak: chyba pierwszy raz w życiu wiatr pomógł mi, gdy się spieszyłem (bo jak się umawiam, również z rodziną, lubię być w miarę punktualny). Tu się nie udało, ale opóźnienie duże nie było. Duło mi albo z boku, albo w plecy, no bajka. Średnia więc - jak na rower MTB - wyszła przyzwoita :)
Trasa: Dębiec - Las Dębiński - Starołęcka - Czapury - Wiórek - Sasinowo - Rogalinek - Rogalin - Świątniki - Radzewice.
Jest późno, więc tylko fotki z drogi...
...oraz z samej genialnej miejscówki. Będzie więcej, ale zostawię sobie to na zwykłe relacje, nie te pisane na szybko na tablecie. To samo z nadrabianiem zaległości na BS - obiecuję, że to zrobię :)
TUTAJ Relive. Dobranoc :)