Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Trollking z miasteczka Poznań. Od listopada 2013 przejechałem 197915.40 kilometrów i mniej już nie będzie :) Na pięciu różnych rowerach jeżdżę z prędkością średnią 27.88 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Trollking na last.fm

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Luty, 2022

Dystans całkowity:1520.30 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:58:20
Średnia prędkość:26.06 km/h
Maksymalna prędkość:53.50 km/h
Suma podjazdów:4281 m
Liczba aktywności:28
Średnio na aktywność:54.30 km i 2h 05m
Więcej statystyk
  • DST 57.50km
  • Czas 02:12
  • VAVG 26.14km/h
  • VMAX 52.00km/h
  • Temperatura 6.0°C
  • Podjazdy 195m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Popsujka

Piątek, 18 lutego 2022 · dodano: 18.02.2022 | Komentarze 14

Dzisiaj znów pojawiło się słońce. Zgłupieć można. Miało lać. W sumie za tę pomyłkę jednak się nie obrażam.

Gorzej z wiatrem - tu się wszystko sprawdziło. Niestety. Na szczęście na ten jeden dzień podmuchy TROCHĘ zelżały, co oznacza, że zatrzymywało mnie w miejscu, ale jednak dało się pełzać do przodu :)

Wyjazd poranny, na zachodnie pola. Trasa: Poznań - Plewiska - Gołuski - Palędzie - Dopiewiec - Konarzewo - Trzcielin - Lisówki - Trzcielin - Dopiewo - Dopiewiec - Palędzie - Gołuski - Plewiska - Poznań.

Znów w Lisówkach było pięknie.
Znów słonecznie w Lisówkach
Niestety, popsułem sobie humor, bowiem pola na zachodzie zostały zaatakowane przez pracowników Geofizyki Toruń, którzy zasłynęli w tamtym roku poszukiwaniami czegoś tam na terenie rezerwatu w Krajkowie. Nie omieszkałem zapytać - tym razem zabrali się za eksplorację moich objazdówek i szukają gazu oraz ropy. Co to oznacza? Brak zwierzaków, które na długi czas się wystraszą i odzwyczają bywać tam, gdzie robiły to do tej pory, oraz - mam nadzieję, że nie - dewastację terenu. Życzę, żeby nic nie znaleziono, bo człowiek to największy destruktor świata i niech chociaż te rejony sobie darują. A że są z Torunia, to mam alternatywę - podkopy pod ojcem Tadziem, najlepiej dokładnie tam, gdzie ta jego świątynia przypominająca cyrk, z Wielkopolski won!

Tak więc animalsowo skromnie. Wszystko z daleka. Kruk...
Kruk ma wszystko w tyle
Kruk z daleka i z lekkiego profilu
...oraz sarenki przed Plewiskami.
Leniwe stadko saren
Zbliżenie na sarenki
Rzadko chwalę wiatr, ale za tę inicjatywę wielkie brawa :) Każda rozwalona ambona cieszy niezmiernie.
Wiatr ma swoje plusy - rozwalona ambona zawsze cieszy :)
Oczywiście średnia tragiczna. No ale cudów być nie może przy takich powiewach.

Przed pracą jeszcze krótko z Kropą na Dębinę. Tam wciąż klimatycznie.
Dziwny ten luty na Dębinie
Dojazd do roboty Czarnuchem.


  • DST 32.10km
  • Czas 01:17
  • VAVG 25.01km/h
  • VMAX 43.60km/h
  • Temperatura 6.0°C
  • Podjazdy 125m
  • Sprzęt Czarnuch :)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Glutozaskok

Czwartek, 17 lutego 2022 · dodano: 17.02.2022 | Komentarze 12

Nie powiem, był rano zaskok. Bowiem zamiast ulewy przywitało mnie rano słońce. Szok.

Oczywiście był to jedynie błąd w systemie udupiania rowerzystów. Byłem świadom, że sytuacja prędzej czy później wróci do pogodowej "norny", zapobiegawczo więc nie nastawiałem się na coś więcej niż glut. I dobrze zrobiłem.

Kolejnym elementem, który dziś rządził, był wiatr. Można sobie robić podśmiechujki, że mi zawsze wieje, ale akurat Wielkopolska była regionem, gdzie orkan najbardziej dał się we znaki, więc... wypraszam sobie jakby co :) Jednym krótkim zdaniem: po prostu była rzeźnia.

Nie chcąc tracić okazji do zdjęć z osłonecznionej Dębiny, najpierw wybrałem się do lasu i zdążyłem jeszcze złapać promienie,
Zaskok na poznańskiej Dębinie
Słońce, którego być nie mialo
Jeszcze słonecznie na Dębinie
Samotna czapla na drugim końcu stawu
Potem pokręciłem w kierunku Lubonia. Gdybym nie zjechał przy barakach na Opolskiej na chodnik z dopuszczeniem, śmiało mógłbym robić to kraulem :)
Jezioro Uliczne przy barakach na Opolskiej, Poznań
No a potem zawisło zło nad złem, czyli ciemne chmury nad Luboniem.
Zło nad złem, czyli chmury nad Luboniem :)
Co prawda jeszcze na chwilę wyszło słońce, w idealnym momencie, czyli przy ulubionym widoku za Komornikami i Szreniawą, a przed Rosnowem...
Był klimacik. A później się rozpadało
...ale już wiedziałem, że nie ma co ryzykować. Nawrotka przez Komorniki oraz Plewiska i do domu. Tak wyglądało niebo na wysokości Szacht:
Za chwilę lunie
...a lunęło trochę po tym, gdy wróciłem do domu. Co prawda potem przestało, ale i tak już byłem w trakcie spaceru do pracy. Przy okazji przetestowałem z dość daleka zoomna na siedzibie jedynego słusznego poznańskiego klubu, czyli Warty :)
Siedziba Warty Poznań
Test zooma na przykładzie najlepszego poznańskiego klubu :)


  • DST 56.60km
  • Czas 02:09
  • VAVG 26.33km/h
  • VMAX 52.20km/h
  • Temperatura 6.0°C
  • Podjazdy 167m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pół końca

Środa, 16 lutego 2022 · dodano: 16.02.2022 | Komentarze 34

Okazało się, że koniec świata spóźnił się o jeden dzień. Dzisiaj było takie pół końca :)

Ze zdziwieniem przyjąłem poranny brak opadów. Miało lać, a było sucho. Plusik. Jednak na wszelki wypadek tak zaplanowałem wypad, żeby w razie "w" zawrócić - planem minimalnym był glut, a jeśli uda się coś więcej, to będzie to moje. Uprzedzając fakty - udało się.

Wiatr wzmagał się z każdą minutą, więc walka była z góry skazana na porażkę. Nie spieszyłem się w związku z tym. Na pierwszy rzut poszła już jakiś czas nienawiedzana trasa przez Las Dębiński, Starołękę, Minikowo i Czapury do Wiórka, gdzie zatrzymałem się przy punkcie widokowym na WPN.
Punkt widokowy w Wiórku
Warta na wysokości Wiórka
Z daleka udało mi się, ledwo bo ledwo, ale jednak, uchwycić samca nurogęsi.
Samięc nurogęsi z oddali
Miałem jechać dalej, ale zakwitło tam wahadło, więc zamiast czekać postanowiłem się cofnąć do Czapur i pojechać do Babek. A tam... hm.
No to sobie ominąłem jeden objazd, a tu drugi...
To powyżej to budowa kanalizy, jak doczytałem. Planowane zakończenie robót - sierpień. 2023! No szlag :/

Oczywiście nie wracałem swoimi śladami, tylko dotarłem do Daszewic, gdzie zawróciłem, wcześniej jeszcze focąc alejkę, będącą główną ulicą wsi. Kojarzy mi się ona z typowymi wiochami z województwa łódzkiego - ten sam niski typ zabudowy, liche drzewa, skarby na podwórzach typu rozwalające się studnie. Ma to swój klimat.
Alejka w Daszewicach
Studnia plus prowizorka, Daszewice
Z Babek skierowałem się na poznańską Głuszynę, gdzie spędziłem chwilę w oparach moczarów :)
Nie wciągnęło mnie :)
Bagno przy granicy poznańskiej Głuszyny
Zbliżenie bagienne
Klimatyczne bagienko
Chodzenie po bagnach wciąga :)
Zaczynało się chmurzyć, więc zgodnie z założeniem wróciłem przez Minikowo do Poznania, tym razem zatrzymując się już na Dębinie.
Chwila na Dębinie
Dla kontrastu - fotka z dzisiaj...
Poznańska Dębina w wersji mrocznej
...i wczoraj.
Wczorajszy klimat na poznańskiej Dębinie
Kilka różnic można znaleźć :)

Pod domem stwierdziłem, że raczej niebo mi na głowę nagle nie spadnie, dokręciłem więc do pięciu dyszek, jadąc w wersji tam i z powrotem odcinek: Dębiec - Świerczewo - Szachty - Autodrom - Luboń - Komorniki - Wiry.

Potem ogarnąć się i do pracy, już Czarnuchem. A po południu pogoda skopała się już kompletnie i tak zostanie przez najbliższe kilka dni :(


  • DST 62.10km
  • Czas 02:20
  • VAVG 26.61km/h
  • VMAX 50.40km/h
  • Temperatura 6.0°C
  • Podjazdy 133m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Ostatki

Wtorek, 15 lutego 2022 · dodano: 15.02.2022 | Komentarze 8

Ostatni pogodowo godny (jak na luty) dzień niestety już za mną. Szkoda. Od jutra wiatry, deszcze i co tam jeszcze... :/

Dzisiaj było jeszcze całkiem w miarę. Co prawda w nocy padało, ale nad ranem pozostało już jedynie mokro na drogach, a im później, tym bardziej się wypogadzało. Do tego stopnia, że wizualnie znów zrobiło się prawie wiosennie, a po niebie zaczęły latać malownicze baranki.

Wciąż wiało solidnie, więc nie poszalałem. Zresztą na mojej polnej, zachodniej trasie jest to średnio możliwe. Wykonując wariację: Poznań - Plewiska - Gołuski - Palędzie - Dopiewiec - Konarzewo - Trzcielin - Lisówki - Trzcielin - Dopiewo - Dopiewiec - Palędzie - Gołuski - Plewiska - Poznań wiem, że będę cierpiał. Ale są inne wartości, które mnie tam ciągną :)

O, takie na przykład jak widok z Lisówek:
Malowniczo w Lisówkach
Lub na przykład odcinek Dopiewiec - Konarzewo:
Bałwankowa droga ku niebu :)
W Gołuskach taka oto sytuacja:
Spokojnie, to ustawka :)
Ale spokojnie, spokojnie, nic się nie stało, to jedynie ustawka :) Czyli spotkania BS-owca na rowerze z BS-owcem z pracy. W aucie bowiem siedział Jurek, który jakimś cudem mnie wypatrzył i zatrzymał się na chwilę pogadać. Miło było, szkoda, że krótko - musiałem do pracy. Dostałem nawet ofertę podwózki, ale akurat miałem wyjątkowo wiatr w plecy, więc nie skorzystałem :)
Gdy BS-owiec rowerowy spotyka BS-owca pracującego :)
No i jeszcze zwierzaki. Sarenki z Konarzewa jak widać nauczyły się bezstresowo żyć niedaleko ludzi...
Wiejskie życie saren
Sarenki patrzą na ludzi za kratami :)
Ciekawskie sarenki trochę bliżej
...natomiast kruk z Trzcielina już mniej :)
Kruk na palu
Odlatujący kruk
Do roboty Czarnuchem. Przez Dębinę, a jak :)
Na Dębinie, w drodze do pracy


  • DST 62.70km
  • Czas 02:19
  • VAVG 27.06km/h
  • VMAX 51.30km/h
  • Temperatura 5.0°C
  • Podjazdy 142m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wciąż wiosna tej zimy

Poniedziałek, 14 lutego 2022 · dodano: 14.02.2022 | Komentarze 10

No proszę. Chwilowa wiosna tej zimy trwa. Jak na moje może tak zostać. Ale tak dobrze jak wiemy nie ma.

Dzisiaj co prawda już tak fajnie jak wczoraj nie było, bo wiało mocniej i mniej sprawiedliwie, ale mimo wszystko było godnie. Szkoda tylko, że musiałem wyjechać rano, przez co nie skorzystałem z popołudniowej sympatycznej temperatury, choć i tak jak na luty nie narzekam. A słońce to w ogóle wydarzenie miesiąca :)

Duło z południa, tamże się udałem, na jedną z ulubionych pętelek - z Poznania przez Luboń, Łęczycę, Puszczykowo, Mosinę, Żabinko, Żabno, Baranowo, Sowiniec, Mosinę, Puszczykowo, Łęczycę i Luboń do domu. A potem już - po ogarnięciu się - Czarnuchem do pracy.

Odwiedziłem "swój" las między Żabnem a Baranowem. Piękny jak zwykle i jeszcze stoi, choć Lasy Państwowe ewidentnie starają się to zmienić, co widać po koleinach od ciężkiego sprzętu.
W ulubionym lesie koło Żabna
Leśne oświecenie
Pierwotny las
Po przejechaniu zakrętasami...
Zakrętas w okolicach Baranowa
...dotarłem do pól, gdzie zazwyczaj czaję się na ptactwo. Aktualnie są pięknie pozalewane, co cieszy łabędzie, ale też mnie, bo to oznacza, że raczej nigdy nie pojawi się tam deweloperka.
Zalane łąki. Przynajmniej wiadomo, że deweloperka tu nie wlezie :)
Zalany widok na Krajkowo
Łabędzie na terenie zalewowym Warty
Szczęśliwe łąbędzie na rozlewisku
Przy okazji chyba widziałem kotka :) To znaczy na pewno, ale za daleko był do próby namówienia na głaskanie.
Czarny kot daleko na polu
Trafiły się również żurawie...
Spacerujące żurawie
Drepczący żuraw
...oraz odpoczywające w oddali sarenki.
Odpoczywające w słońcu sarny
Jeszcze motyw z Dębiny...
Poznańska Dębina wciąż oświecona
...i dojazdu do pracy. Pani ewidentnie roweru zapomniała :)
Wszystko fajnie, tylko pani roweru zapomniała ;)


  • DST 56.20km
  • Czas 01:59
  • VAVG 28.34km/h
  • VMAX 53.00km/h
  • Temperatura 7.0°C
  • Podjazdy 181m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kondominium - reaktywacja

Niedziela, 13 lutego 2022 · dodano: 13.02.2022 | Komentarze 13

O kurde, jak dziś było fajnie! Rzadko to piszę, więc sam się sobie dziwię :)

Słońce towarzyszyło okolicom Poznania (a chyba i całej Polsce) od rana i nie miało się to zmienić, więc nie było sensu się spieszyć. Misja numer jeden: odespać. Udana. Misja numer dwa: wyjątkowo najpierw pójść z Kropą na Dębinę, bo spodziewałem się po południu masy ludzi w lesie, czego nienawidzę. Z chęcią bym je pozamykał i dawał przepustki tylko świadomym użytkownikom, ale to raczej niemożliwe, zresztą już było, tylko że wprowadzone z innej okazji i "lekko" bez sensu :)

Spacer się oczywiście udał. Tym bardziej, że prócz codziennego ptactwa natrafiłem na dębiński poranny monitoring. Taki rudy :) Szkoda tylko, że operatorka ustawiła się centralnie pod światło i szybko uciekła, bo mogła być fajna sesja.
Wiewióra, czyli rudy monitoring na poznańskiej Dębinie :)
A po powrocie śniadanie i na rower. Wiało z południa, postanowiłem więc odświeżyć trasę, która kiedyś była moją codziennością, czyli "kondominium" (Poznań - Luboń - Łęczyca - Puszczykowo - Mosina - Krosinko - Dymaczewo - Łódź - Witobel - Dębienko - Trzebaw - Rosnówko - Szreniawa - Komorniki - Poznań), ale od kiedy postanowiono zrobić tam śmieszkę, jakoś straciłem do niej serce. Taki jest efekt gettoizacji. I jeśli asfaltowy odcinek już nawet lekko polubiłem, to kostkowy koszmarek w Witoblu i Stęszewie oczywiście olewam. Jak dziś zobaczyłem - na szosie nie jestem w tym sam.

Mimo że trochę wiało, było naprawdę spoko. Jak to niewiele człowiekowi potrzeba w czasie takiej paskudnej zimy...

Czas na fotki. Najpierw mijanka z towarowym w Łęczycy...
Mijanka z towarowym w Łęczycy
...a potem chwila zatrzymania przy nowej stadninie w Krosinku. Dobrze było tu dawno nie być, zawsze można się zdziwić. Są i osiołki, i kucyk, no i fajna klacz, która dała sobie zrobić sesję przez siatkę podczas dokarmiania trawką. Przy okazji robiąc minę jak z mema :)
Klacz i osiołek
Dokarmianie przez siatkę
Spojrzenie jak z mema :)
Spojrzenie w stronę słońca
Osiołek, który ma wszystko gdzieś
Żarłoczny kucyk
Tęskniłem za widokiem na WPN z perspektywy podpoznańskiej Łodzi.
Widok na WPN z podpoznańskiej Łodzi
Cypel nad Jeziorem Dymaczewskim
Oczywiście nie mogło zabraknąć dzikich ptaków. Żurawi w cieniu wiatraka...
Żurawie w cieniu wiatraka
Żurawie walentynki :)
Klangor wśród trzcin
...myszołowa wysoko na niebie...
Myszołów wysoko na niebie
...oraz łabędzi.
Łabędzie na tle drzew WPN-u
Łabędzie cieszące się pogodą
Aha, no i księżyca :)
Księżyc w środku dnia
Jeszcze kolej na rower...
Kolej na rower :)
...i można kończyć wpis. Taką niedzielę to ja rozumiem :)


  • DST 57.30km
  • Czas 02:12
  • VAVG 26.05km/h
  • VMAX 51.30km/h
  • Temperatura 1.0°C
  • Podjazdy 157m
  • Sprzęt Czarnuch :)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Plażing :)

Sobota, 12 lutego 2022 · dodano: 12.02.2022 | Komentarze 7

Pojawiło się dzisiaj słońce. I to jakie! Świecące :)

Niby takie były zapowiedzi, ale jak wiadomo pogodynkom można z grubsza ufać niczym politykom. Więc tym bardziej miło, że prognozy się sprawdziły. 

Jedynym minusem, ale niewielkim, był... minus. Na termometrze, bo w nocy nadszedł przymrozek, a nad ranem drogi momentami były jeszcze pokryte delikatną warstwą lodu. Która zresztą dość szybko zniknęła, ale była wystarczającym pretekstem do przetestowania napędu w Czarnuchu. Aktualnie jedynego roweru, na którym mogę jeździć bez stresu.

Testy wyszły nad wyraz pozytywnie - póki co nawet środkowy blat nie skacze, czego się obawiałem. No i wreszcie można chociaż trochę depnąć bez ryzyka, że zostanę inwalidą :)

Trasa zachodnia: Poznań - Luboń - Wiry - Komorniki - Szreniawa - Rosnowo - Chomęcice - Konarzewo - Trzcielin - Lisówki - Trzcielin - Dopiewo - Dopiewiec - Palędzie - Gołuski - Plewiska - Poznań.

Widok na WPN wreszcie taki, jak być powinien :)
Wyjątkowo idealny widok na WPN :)
W końcu tak, jak być powinno :)
A kawałek dalej w końcu okazja do przetestowania nowego zooma przy dobrej pogodzie. Obiekty, czyli rodzinka żurawi, sama się napatoczyła :)
Odnoga Wirynki i żurawie
Żurawie nad Wirynką
Żurawia narada
Rodzinny żurawi spacerek
Wpadł też szpaku :) Albo, cholibka, kos. Ciężko stwierdzić.
Szpak na drucie
Nie zabrakło również sarenek, jak zwykle w mega oddali.
Stado sarenek koło Plewisk
Zbliżenie na leniuchy
W Dopiewie zgodnie z nawykiem wpadłem po rogalika. Został ostatni, panie się zastanawiały czy czeka na mnie. Czekał, a ja powoli przestaję być tam anonimowy :)

Jak zwykle w weekend na części Głogowskiej będącej dojazdówką do Poznania trafił się dekiel, który nie wie, jakim rodzajem drogi jedzie, o czym raczył poinformować mnie klaksonem. Już wie, poza tym dowiedział się tego i owego o tym, że narodziny zawdzięcza pani lekkich obyczajów. Gratis :) Aha, tamże, tylko że po drugiej stronie:
Wypadek na wylotówce z Poznania
Dystans zawiera dojazd do pracy. Przed nią jeszcze poleciałem na chwilę z psem na Dębinę, gdzie klimat plażingu. Co prawda takiego bardziej dla morsów, ale zawsze :)
Słońce wróciło na poznańską Dębinę


  • DST 63.10km
  • Czas 02:25
  • VAVG 26.11km/h
  • VMAX 50.60km/h
  • Temperatura 3.0°C
  • Podjazdy 141m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Przedserwisowo

Piątek, 11 lutego 2022 · dodano: 11.02.2022 | Komentarze 11

Dzisiaj - dla kontrastu z wczoraj - było już paskudnie. Jeden dzień dobrej pogody to widocznie za dużo.

Według prognoz miało być pochmurno. I było. Ale o tym, że będzie deszcz, nie wspominano. A tymczasem ostatnie kilkanaście kilometrów lało mi się na łeb, na szczęście niezbyt silnie.

Trasa zachodnio-północna: Poznań - Plewiska - Skórzewo - serwisówki - Zakrzewo - Batorowo - Lusowo - Lusówko - Sierosław - Zakrzewo - Dąbrowa - Wysogotowo - Skórzewo - Plewiska - Poznań.

Zawitałem sobie nad Jezioro Lusowskie. Tam - prócz wciąż rozwalonego pomostu - niewiele nowego. Kaczki jak zwykle na posterunku, zatrzymały się też na chwilę odpocząć gęgawy.

Kaczki na pomoście w Lusowie
Gęsi gęgawy na Jeziorze Lusowskim
Debatujące nad czymś gęgawy
Przy rozwalonych częściach pomostu w Lusowie
W samym Lusowie postawiono mądre tabliczki. Podpisuje się pod nimi całkowicie :)
Pod słuszną w swym przesłaniu tabliczką :)
Na polach spotkałem stado łabędzi, tak młodych, jak i starych...
Stado łabędzi na polu
Młody łabędź w oddali
...oraz samotnego kruka.
Samotny kruk
Do pracy dzisiaj rowerem. Nawet jakby nagle spadł grad, śnieg, pojawił się lód i trzęsienie ziemi, też bym to zrobił, bo w końcu zdecydowałem się zawieźć Czarnucha do zaprzyjaźnionego serwisu. Nie dało się nim już jeździć, zima dobiła go kompletnie, po niewiele ponad czterech tysiącach od ostatniej wymiany.
Rower czeka w kolejce do spa
Osobiście stawiam Mróz Rowery na pierwszym miejscu w Poznaniu. W tzw. "sezonie" ciężko tam się umówić, bo kolejki są na kilka dni do przodu, na szczęście teraz jeszcze jest luz, a że właściciel zna mój rowerowy nałóg i to, jak katuję dwa koła, to ekipa stara się wszystko zrobić dobrze, ale i szybko. Więc odebrałem czołg jeszcze tego samego dnia. Tym razem do wymiany poszły: kaseta, łańcuch, kółeczka, linki, pancerze i jeden blat (duży). Powinien jeszcze polecieć średni, ale - jak to w tych czasach - brak części w hurtowni. Będą za... sześć tygodni. Na razie więc przetestuję i sprawdzę jak na trasie łańcuch zgrywa się z zębami, jak będzie słabo to będę szukał gdzieś w sieci. 

Oto jak wyglądała stara kaseta po zimie... Na tej solance spokojnie można by zupę ugotować. A elementami drugie danie pokroić :)
Kaseta przed serwisem. Istne zombie :)
A tu już świeżak. Piękny :)
Nowiutka kaseta w MTB, do tego łańcuch, kółeczka i blat


  • DST 55.10km
  • Czas 02:02
  • VAVG 27.10km/h
  • VMAX 51.50km/h
  • Temperatura 8.0°C
  • Podjazdy 139m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Spoko, spoko... :)

Czwartek, 10 lutego 2022 · dodano: 10.02.2022 | Komentarze 12

Muszę przyznać, że dzisiaj w końcu było w miarę spoko. Ciepło jak na luty, wiatr trochę zluzował, można było jechać bez walki o każdy centymetr. A że i tak wolno? Cóż, dzisiaj do pracy iść nie musiałem, mogłem sobie pozwolić.

Start po odespaniu, czyli jakoś przed jedenastą. W nocy padało, więc drogi jeszcze lekko mokre, poza tym początkowo pochmurno, ale gdzieś od połowy trasy zaczęło się przejaśniać, a w pewnym momencie nagle pojawiło się słońce. No szok.

A wspomniana trasa to jedna z wariacji na temat zachodniego klasyku: Poznań - Plewiska - serwisówki - Dąbrówka - Palędzie - Dopiewiec - Konarzewo - Trzcielin - Lisówki - Trzcielin - Dopiewo - Dopiewiec - Palędzie - Gołuski - Plewiska - Poznań.

W Lisówkach znów zwierzaków brak. Za to dokładnie tam zaczęło być w końcu ładnie.
Klimatycznie w Lisówkach
Kawałek dalej, przed Dopiewem, zatrzymałem się, żeby uchwycić ulubione wierzby i przetestować nowy zoom. Daje radę.
Lutowe wierzby
Dalsza część wierzbowej drogi na maksymalnym zoomie
Motywy zwierzakowe się pojawiły, oczywiście. Niewyraźny potrzeszcz, bo robiony jeszcze w szarudze...
Niewyraźny potrzeszcz
...przelatujące gęsi...
Klucz dzikich gęsi
...oraz sarenki, chyba te same co wczoraj.
Zrelaksowane stadko saren
Sarenki i tiry
Nie było dziś problemu z namówieniem koników z Palędzia na głaskanko. Poszło na rekord - przyszły trzy, jeden odważny ogier i dwie klacze :)
Koniki idą :)
Znajomy ogier
Obowiązkowy przegląd uzębienia :)
Trzecia klacz, najbardziej wywarzona
Drapanko kolejnej odważnej klaczy
Jeszcze jedna klacz w kolejce
Trzecia klacz, najbardziej wyważona
Sprawdziłem też dziwny tryb lustrzanego odbicia. Ciężko go ogarnąć, poza tym dzieją się dziwne rzeczy ze światłem, ale do zabawy rzecz ciekawa.
To nie kałuża, tylko zabawa funkcją w aparacie :)
Po południu jeszcze wybieganie Kropy oraz miła niespodzianka - znalazłem (tymczasowe?) miejsce przebywania pary nurogęsi na Dębinie. Fajnie, że się czują jak u siebie :)
Para nurogęsi odpoczywająca na poznańskiej Dębinie
Jutro znów do pracy :(


  • DST 56.40km
  • Czas 02:10
  • VAVG 26.03km/h
  • VMAX 50.70km/h
  • Temperatura 7.0°C
  • Podjazdy 155m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Deja-vu-owanie

Środa, 9 lutego 2022 · dodano: 09.02.2022 | Komentarze 10

Małe deja vu dzisiaj miałem, ale takie będące miksem kilku ostatnich dni.

Po pierwsze Kropa znów nie dała mi się wyspać. Czwarta rano to już chyba zakodowana przez nią godzina na grubszą sprawę :/

Po drugie - znów rano padało. Ale jakimś cudem przestało i mogłem pojechać szosą. Co prawda tyłek mokry, ale wąskie koła są tego warte.

Po trzecie, najbardziej oczywiste: mocno wiało :) Gorzej niż wczoraj, do tego jeszcze bardziej nieprzewidywalnie co do kierunku. Średnia więc trzyma wciąż poziom "żal".

Trasa z grubsza ostatnio jest taka sama, więc w skrócie: Poznań - Luboń - Komorniki - Chomęcice - Konarzewo - Trzcielin - Lisówki - Dopiewo - Palędzie - Plewiska - Poznań.

Prócz nierównej walki, nie wydarzyło się nic ciekawego. W sumie walka też ciekawa nie była :) 

Było szaro, buro i ponuro. O tak, jak na zdjęciu z wciąż powstającym słupem wysokiego napięcia koło Dopiewa.
Szaro, buro, ponuro i słupowo :)
Z ptaków trafił się jedynie srokosz, ledwo widoczny, do tego w tych warunkach praktycznie nie do uchwycenia jakoś sensownie.
Srokosz w szarości
Srokosz na sekundę przed ucieczką
Troszkę lepiej było z sarnami, bo się na chwilę się przejaśniło. A zwierzaki mądre, wiedzą, że z pozycji drogi szybkiego ruchu nikt ich nie zaatakuje, ale już na mnie patrzyły z podejrzliwością :)
Solidne stado sarenek
Sarenki na tle drogi szybkiego ruchu
Sarny i drogowcy :)
Do pracy pojechałem Czarnuchem, między innymi przez Dębinę. Niestety wciąż szarą.
Na poznańskiej Dębinie wciąż szaro