Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Trollking z miasteczka Poznań. Od listopada 2013 przejechałem 198136.40 kilometrów i mniej już nie będzie :) Na pięciu różnych rowerach jeżdżę z prędkością średnią 27.88 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Trollking na last.fm

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Grudzień, 2019

Dystans całkowity:1913.36 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:71:09
Średnia prędkość:26.89 km/h
Maksymalna prędkość:56.70 km/h
Suma podjazdów:6499 m
Liczba aktywności:32
Średnio na aktywność:59.79 km i 2h 13m
Więcej statystyk
  • DST 62.60km
  • Czas 02:30
  • VAVG 25.04km/h
  • VMAX 42.00km/h
  • Temperatura 7.0°C
  • Podjazdy 164m
  • Sprzęt Czarnuch :)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Polo-niegluto-wanie

Sobota, 21 grudnia 2019 · dodano: 21.12.2019 | Komentarze 16

"No i dupa" - taka była moja pierwsza myśl po obudzeniu. Spowodowana dźwiękiem kropli deszczu obijających się o parapet. W sumie najchętniej bym w związku z tym spał dalej, ale nie mogłem - sobota niestety była pracująca, a pies niewysikany.

Wstałem, zrobiłem kawę, spełniłem psi obowiązek, a nawet poleciałem z misją zakupową na pobliskie targowisko (czyli o rzut beretem od domu). Wciąż padało.

Gdy już się wstępnie pogodziłem z faktem, iż nastąpi luka rowerowa, opady zaczęły troszkę luzować. Czyli bardziej kropiło niż lało. Postanowiłem, że spróbuję w tych warunkach wykonać chociaż gluta, co jest lepsze niż niewykręcony smark. Oczywiście zaprzęgłem do tego Czarnucha, mój sprzęt do zadań specjalnych.

Początkowo nie było wcale lekko...

...bo znów zacząłem moknąć. Jednak te trzy dychy były musem, więc lawirując między kroplami bohatersko zdobyłem Luboń, Łęczycę, Wiry...

...Komorniki...

...oraz Szreniawę i dotarłem do Rosnówka, gdzie było miejsce na podjęcie decyzji: co dalej. Cóż, nietrudno się domyślić, skoro odpowiedź zawarłem w tytule :) Pokręciłem dalej, przez Chomęcice i Konarzewo do Trzcielina, tam skręt na Dopiewo, Dopiewiec, Palędzie, Gołuski i przez Plewiska do domu. Tak jak na Relive.

Na A2 korek dość spory, ale tylko w jedną stronę: na wschód. 

A tu ostrzeżenie. Którego jak zwykle nie rozumiem, bo czemu to akurat ja mam uważać, jeśli w zabijanie bawi się grupa gnoi? W każdym razie doceniłem info, wrzeszcząc na całe gardło przez jakąś minutę. Co prawda akurat nie słyszałem w okolicy żadnych strzałów, ale mam nadzieję, że zwierzaki pochowały się gdzieś głęboko w tych resztkach lasu i ani myślały wychodzić na pole.

A przy okazji: PiS zabrało się się do dalszego procedowania ustawy nazwanej od nazwiska pewnego łba siedzącego na stolcu ministra rolnictwa Lex Ardanowski, która ma w założeniu karanie więzieniem za wchodzenie do lasu podczas polowań. Oczywiście wiadomo o co chodzi - pod płaszczykiem walki z ASF chce się przepchnąć prawo blokujące oddolne inicjatywy przeszkadzające myśliwym w uprawianiu swojego krwawego hobby. Cóż, jedna nocka, głosowanko, a rano dzień później to my będziemy gośćmi na imprezach organizowanych przez mendy w piórkami w kapeluszach. Pewnie już niedługo.

Relive TUTAJ, a dystans poszerzony o dojazd do pracy.


  • DST 65.10km
  • Czas 02:23
  • VAVG 27.31km/h
  • VMAX 51.10km/h
  • Temperatura 7.0°C
  • Podjazdy 260m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

"Grudzień jaki, czerwiec taki"

Piątek, 20 grudnia 2019 · dodano: 20.12.2019 | Komentarze 6

W sumie rzadko zgadzam się z ludowymi przysłowiami, ale ten z tytułu bym nawet przyjął na klatę :) Siedem stopni o ósmej rano. W grudniu. Kilka dni przed świętami. Może tak być przez cały rok. Ale nie oszukujmy się - to musi pieprznąć :)

I w sumie - dla dobra przyrody - powinno. Jednak nie da się ukryć, że ciężko narzekać z powodu takiej aury. Tylko - z bliżej nieokreślonych przeze mnie przyczyn - na asfaltach, mimo braku opadów, zalega syf, który nie przeszkadza mi o tyle, że napędu już bardziej nie da się zmasakrować :)

Wiało umiarkowanie ze wschodu, taką też trasę wybrałem: z Dębca przez Hetmańską, Starołęcką, Czapury, Wiórek, Sasinowo, Rogalinek, Rogalin i Świątniki do Radzewic, gdzie oczywiście nie mogłem się powstrzymać przed obowiązkową portową fotką :)

Powrót lekko naokoło, z odbiciem od Rogalinka do Mosiny, następnie już klasycznie: Puszczykowo, Łęczyca, Luboń i Poznań. Relive TUTAJ, a dystans zawiera pracodokrętkę.

To co, na późne grzybki? A nie, sorry, już po sezonie. I na grzyby, i na lasy. Oto najnowszy raport z Podleśnictwa Babki. 



A poza tym przedświąteczna sraczka (piszę to z pełną odpowiedzialnością) trwa. Korki w Poznaniu, Luboniu i Mosinie koszmarne. Oczywiście zrobienie kawałka miejsca rowerzyście przekracza zdolności myślowe kierowców.

Poradziłem sobie tak czy siak, ale niesmak pozostał. Na pewnego gazeciarza, tym razem z Katowic (tak, tak, i tam się asy zdarzają), wyprzedzającego mnie na gazetę przy około stówie na liczniku, również.

Obiecałem w tym roku wkleić - tak jak dwa lata temu - luboński świąteczny Ku Klux Klan. Niestety, Luboń chyba odszedł od tej pięknej tradycji i już nie ubiera choinek w kaptury, już nie mówiąc o wręczaniu im pochodni :) Szkoda.

Na jutro zapowiadane są deszcze, a ja spędzam większość dnia w łagrze. Może być ciężko z pokręceniem. Ale mimo wszystko liczę na to, że jeszcze pogodne wschody w tym roku zaobserwuję.


  • DST 22.40km
  • Czas 00:52
  • VAVG 25.85km/h
  • VMAX 42.00km/h
  • Temperatura 4.0°C
  • Podjazdy 65m
  • Sprzęt Czarnuch :)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Miejska dokrętka

Czwartek, 19 grudnia 2019 · dodano: 19.12.2019 | Komentarze 14

Po wykręceniu swoich pięciu dych, na popołudnie miałem w planach wykonanie misji specjalnej, czyli załatwienie Teściowej podpisu pod pewnym ważnym pismem. W końcu miałem wolne, więc czasu na odpoczynek brak :)

Oczywiście wybrałem się rowerem. Ale tym razem postanowiłem użyć Czarnucha, bo jazda po mieście szosą, do tego z przeskakującym napędem, nie byłoby rozsądna. Dobrze zrobiłem, bo mniej mnie szlag trafiał na milionie czerwonych świateł i antyrowerowych wynalazków.

Miejscówka, którą zgodziłem się nawiedzić, znajdowała się na końcu świata. A nawet dalej, czyli na poznańskiej Woli. Kto nie zna tej dzielnicy, nic nie traci - to takie zadupie, przez które się jedynie przejeżdża skręcając z DK92, ewentualnie zahaczając o hipodrom jeśli ktoś lubi jeździć konno. Za to odkryłem, że część ulic nazywa się tam bardzo ładnie: Ikara, Dedala, Szybowcowa, Przelotowa, Wzlotowa czy Sterowa. Tak, naprawdę staram się zawsze szukać pozytywów :)

Dotarłem tam przez Górczyn, Bułgarską, Polską oraz Dąbrowskiego. Tam samo wróciłem.
Stadium Miejski w Poznaniu, widok na przód pieczarki
Sympatyczna twarz Kolejorza
Poznańskie dwie wieże
A oto miejsce, do którego miałem dotrzeć: Wojskowe Zakłady Motoryzacyjne, a w sumie jej interesująca mnie część.
Widok na Wojskowe Zakłady Motoryzacyjne. Sfrustrowany cieć gratis
Brzydko jak to w tego typu reliktach (post)komuny. Ale mnie najbardziej rozwalił cieć, oczywiście sfrustrowany emeryt, który bardzo chciał pokazać, jak to mu w życiu nie wyszło i z pianą na pyszczku kazał mi zawracać praktycznie spod drzwi, bo "tu nie można, trzeba naokoło, już!". Nie ma to jak czuć zew burka podwórkowego. Zacisnąłem zęby (ciężko przyszło, ale stwierdziłem, że czyjś problem psychiczny nie jest moim problemem) i zrobiłem kółeczko, znajdując się finalnie prawie w tym samym miejscu, ale inaczej. Mam nadzieję, że dzięki temu w życiu samozwańczego cerbera pojawił się jakiś promyczek szczęścia :)

Uzyskałem to, co uzyskać miałem i z chęcią opuściłem ten przybytek (mając jeszcze kolejny nieprzyjemny kontakt z tym razem młodszym "ochroniarzem"). Po raz kolejny się przekonując, iż wszystko, co ma jakikolwiek związek z przemysłem do zabijania, przyciąga ludzi, którzy mają coś nie tak pod kopułą :)

Podjechałem jeszcze do paczkomatu odebrać coś, na co przeznaczyłem bonus świąteczny od firmy (trochę dokładając od siebie). Spokojnie, biegać nie zamierzam, ale przyda się do wiarygodnego monitorowania spacerów z Kropą, a i na rowerze pewnie nie raz użyję.

Podsumowując dzionek: wpadło łącznie nieco ponad 75 kilometrów. Przyda się, bo od jutra normalnie do roboty codziennie. Tylko się pochlastać.


  • DST 53.20km
  • Czas 01:58
  • VAVG 27.05km/h
  • VMAX 51.10km/h
  • Temperatura 1.0°C
  • Podjazdy 234m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Piemgielnie

Czwartek, 19 grudnia 2019 · dodano: 19.12.2019 | Komentarze 10

Czego nam jeszcze brakowało w tym dziwnym grudniu? Była zima, była jesień, była wiosna, co prawda na lato nie ma szans, ale za to na mgłę - owszem.

No to była. I to konkretna. Mimo że wyruszyłem dość późno, bo kwadrans przed dziesiątą rano, fragmentami trzeba było nieźle wytężać ślipia, żeby coś zobaczyć. Oczywiście w ruch musiały pójść lampki. Do tego za ciepło nie było - między jednym a dwoma stopniami na termometrze. Za to na plusie :)

Trasa to wschodnie kombinacje: Dębiec - Las Dębiński - Starołęka - Minikowo - Głuszyna - Sypniewo - Szczytniki - Koninko - Kamionki - Daszewice - Babki - Wiórek - Sasinowo - Rogalinek - Puszczykowo - Łęczyca - Luboń - Poznań.
Kładka nad Wartą. Z tego co pamiętam :)
Wciąż klimatycznie
Poznański Las Dębiński
Nie, nie zaparował mi telefon :)
Przynajmniej wycinkę mniej widać...
Póki jeszcze stoją...
Tu na razie jest torfowisko... :/
Coś tam było widać...
Jechało się ciężko, tak z powodu powietrza, jak i upierdliwego zmiennego wiaterku. No i oczywiście napęd skutecznie demotywował. Ale walczę :)

To zresztą nie był koniec kręcenia na dziś. O czym więcej w TYM WPISIE.


  • DST 61.50km
  • Czas 02:11
  • VAVG 28.17km/h
  • VMAX 51.10km/h
  • Temperatura 9.0°C
  • Podjazdy 207m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Niewolność

Środa, 18 grudnia 2019 · dodano: 18.12.2019 | Komentarze 12

Tytuł to oczywiście nawiązanie do mojego wolnego dnia. Znów padam na ryj :)

Musiałem bowiem na przykład odwiedzić siedzibę jednego z banków, w których mam konta. Akurat miałem pecha, bo zakładałem je w innej firmie, która została wchłonięta przez większą. Przez to jest tak wielki burdel, że mimo spędzonej godziny i kilku próbach resetów, wciąż nie mogę się zalogować online. Dobrze, że trzymam tam tylko drobniaki, bo byłbym zły. A tak - tylko delikatnie zirytowany. Inni mają bardziej przes... nieciekawie :) Jedno trzeba przyznać - obsługa robi co może, problem w tym, że niewiele może, bo w te ich systemy są pożal się (jakiś tam, do wyboru, bez faworytów, więc z małej litery) boże (a nawet gorzej).

No a rano udało się pokręcić. I nawet zrobić dyszkę więcej niż zazwyczaj, w sympatycznych warunkach pogodowych, choć nieco wietrznych i wybitnie ostrożnie stąpając na pedały.

Wyszła taka oto dziwna ptica: Poznań - Luboń - Wiry - Komorniki - Szreniawa - Rosnówko - Trzebaw - Dębienko - Stęszew - Dębno - Drogosławiec - Joanka - Trzcielin - Dopiewo - Dopiewiec - Konarzewo - Chomęcice - Szreniawa - Komorniki - Poznań.
Widoczek na Wielkopolski Park Narodowy
Jeszcze można szosą...
Pusta DK5, cudowny widok
Wielkopolska codzienność, jeszcze w kolorze
Naprawdę brawa dla pogody. Szkoda tylko, że to zdecydowanie nienaturalne... Boję się, co będzie latem. Ale póki co korzystam.

W Sztęszewie nie ma innego wyjścia, tylko się upić... U Picia :)
Tylko się uPic(ia) :)
A jakby ktoś szukał pracy... :)
Jakby ktoś szukał pracy... :)


  • DST 72.30km
  • Czas 02:36
  • VAVG 27.81km/h
  • VMAX 50.60km/h
  • Temperatura 5.0°C
  • Podjazdy 204m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Przyzwoitka

Wtorek, 17 grudnia 2019 · dodano: 17.12.2019 | Komentarze 6

Muszę przyznać, że mój zmysł marudzenia musiał się dziś sporo wysilić, żeby coś znaleźć. Przecież - do cholery - mamy grudzień, a warunki są jak pod koniec października, czyli przyzwoite. W końcu znalazłem jeden element - komfort jazdy z ryzykiem, iż nagle przeskoczy mi łańcuch przy mocniejszym tąpnięciu :)

Poza tym było całkiem, całkiem. Co prawda szosy mokre, ale pięć stopni na plusie oraz umiarkowany (a nie silny! za to zmienny, oczywiście na moją niekorzyść) wiatr pozwalał się toczyć spokojnie, byle nie rozdrażnić lwa (czyli napędu).

Trasa to "kondminium": Poznań - Luboń - Łęczyca - Puszczykowo - Mosina - Krosinko - Dymaczewo - Łódź - Witobel - Stęszew - Dębienko - Trzebaw - Szreniawa - Komorniki - Poznań.



Dzisiaj spore, znajome stadko gęsi obżerało się ciut bliżej drogi niż zazwyczaj, mogłem więc lepiej im się przyjrzeć. Niestety, wciąż za daleko, żeby zrobić telefonem jakieś rozsądne zdjęcie.

Wciąż jestem pod wrażeniem jakości jazdy po DK5 bez korków. Miodzio normalnie. Szkoda tylko, że nie przeszkodziło to jednemu z asów szos, wyjątkowo w tirze (bo z nimi się najczęściej dogaduję), otrąbić mnie w Komornikach. Problem w tym, że nie miał powodu - ani nie jechałem środkiem, ani nie blokowałem wyprzedzania. Cóż, mandacik się kłaniał, ale nie mam ku temu uprawnień :)

Dystans zawiera dojazd do pracy, nawet dwukrotny, bo musiałem podskoczyć do domu po jedną rzecz.


  • DST 62.10km
  • Czas 02:17
  • VAVG 27.20km/h
  • VMAX 50.10km/h
  • Temperatura 3.0°C
  • Podjazdy 162m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pobudkowo

Poniedziałek, 16 grudnia 2019 · dodano: 16.12.2019 | Komentarze 9

Najcięższym momentem dnia była pobudka. No nie szło to :) Żona już dawno w pracy, a moje dogorywanie trwało.

W końcu jednak wstać się udało. Dużo później niż planowałem. W związku z tym ruszyłem na styk, cudem docierając w miarę punktualnie do pracy.

Sama jazda to walka z ziewaniem, szarością oraz wiatrem, dziś niespecjalnie mocnym, ale za to wciąż wiejącym w pysk. No i oczywiście z napędem, który zmuszał mnie do młynka zamiast komfortowego kręcenia. Ale póki jeszcze mogę, walczę na nim.

Trasa  zachodnia: Poznań - Luboń - Wiry - Łęczyca - Wiry - Komorniki - Szreniawa - Rosnowo - Chomęcice - Konarzewo - Trzcielin - Dopiewo - Dopiewiec - Palędzie - Gołuski - Plewiska - Poznań.

Cudowanie pusta zrobiła się krajowa piątka na wysokości Komornik. Normalnie nie do poznania, mimo że z i do Poznania :)

Powód? Otwarcie w końcu brakującego odcinka drogi S5. Co prawda dziś podobno już był na nim pierwszy wypadek, ale to przecież nic nowego. Jednak sam fakt cieszy me serce, bo oznacza, iż odciążona zostanie spora ilość dróg lokalnych. Supcio.

Minusem jest kilka niepotrzebnych elementów, takich jak śmieszka na styku Chomęcic i Konarzewa. Przejechałem się testowo, jest asfalt, ok, ale jak zwykle detale niszczą całość - krawężniki i bezsensowne wężyki. Podziękuję na przyszłość. Dzisiaj za to nawet bym się wymigał od mandatu, powołując na klauzulę sumienia czy deklarowany agnostycyzm :)

Jak widać tour maryjny trwa, a ja znów znalazłem błąd:

Nie miesza się bowiem cyfr rzymskich z arabskimi! Data powinna być albo zapisana jako 12-13.12.2019 albo po rzymsku (tyle że wtedy mało kto by był w stanie je odcyfrować). A najlepiej po prostu skrobnąć 12-13 grudnia (nie grudzień!) i byłoby git. 

Tu z kolei (Konarzewo) pochwała. Jakiś ogarnięty się znalazł :)

Na koniec kwiatek z relacji rowerzysta kontra poznański debil, któremu się wydaje, że wie. No nie wie, a do tego - mam nadzieję - straci niebawem prawko za to, co zrobił. Polecam zagryźć zęby podczas oglądania.



  • DST 52.70km
  • Czas 01:56
  • VAVG 27.26km/h
  • VMAX 50.60km/h
  • Temperatura 5.0°C
  • Podjazdy 206m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dziewiętnastka

Niedziela, 15 grudnia 2019 · dodano: 15.12.2019 | Komentarze 15

Jesieni ciąg dalszy, co prawda spodziewałem się wiosny, ale niech będzie. Tylko gdyby tak upierdliwie nie duło...

Wyjazd nastąpił najpóźniej jak czas pozwolił, czyli koło dziesiątej. W sporym jak na niedzielę ruchu wykonałem "kondominium": Poznań - Luboń - Wiry - Łęczyca - Puszczykowo - Mosina - Krosinko - Dymaczewo - Łódź - Witobel - Stęszew - Dębienko - Trzebaw - Szreniawa - Komorniki - Poznań.

Jazda powolna, okraszona pod koniec kręceniem w deszczu. I z poczuciem wyższości, gdy patrzyłem na korek na wiadukcie prowadzący z "piątki" do centrum próżności w Komornikach. Tak, wyższości, piszę to z pełną odpowiedzialnością, bo od wielu lat rzygam ludzkim pędem konsumpcyjnym związanym ze świętami. O ile mogę, nie uczestniczę.

Dziewiętnaście tysięcy w tym roku pękło, z grubsza mogę spocząć :)
Niebo chmurzaste nade mną...
Muszę przyznać, że w tym roku śmieszka w Łęczycy jest zadbana jeśli chodzi o czyszczenie liści. Co nie zmienia faktu, iż uważam ją za kompletnie niepotrzebną.
DDR-ka o dziwo ładnie wyczyszczona
W Łodzi - jakby w reakcji na mój niedawny wpis - wybielono Nepomucena. Efekt jest... średni. Jednak chyba wolałem tego zapomnianego i doświadczonego życiem, jakiś taki bardziej autentyczny się wydawał :)
Jezioro Dymaczewskie - Łódź Wielkopolska
Nepomucen wybielony - Łódź Wielkopolska
Póki nie zyska pierwszych sznytów, chwilowo postanowiłem osobiście pełnić tu funkcję żywiołaka :)

Kawałek dalej ujrzałem coś, co zmusiło mnie do nawrotki. Do reklam nawiedzenia już się przyzwyczaiłem, ale do tej pory trzymały one jakiś tam poziom. To z Łodzi będzie odbywało się w 2020 roku w dniach, których... nie ma. Bowiem "2-3 LUTY" to błąd, a jak już, mogło chodzić o 2-3 LUTEGO. No ale czego wymagać... :)
Nawiedzenie może i będzie, źle zapisana data już jest :)
Po powrocie kilka spraw do załatwienia, a w perspektywie jeszcze pies. Początkowo padało, ale w końcu się wypogodziło, wpadło więc dziesięć kilometrów, częściowo po Wielkopolskim Parku Narodowym, na styku Łęczycy, Lubonia i Dębca. Kropa w końcu zadowolona i wymęczona :) No i nawet telefon mógł pójść w ruch, mimo średnich warunków do zdjęć.
Człowieku marudny, idziemy! - Wielkopolski Park Narodowy
Słońce jednak wzeszło - Wielkopolski Park Narodowy
Tyczkarka klasyfikowana - Wielkopolski Park Narodowy
Na jednej nóżce - Wielkopolski Park Narodowy
Spryciara :) - Wielkopolski Park Narodowy
Ludzkości. wstydź się!
O, taki Luboń może być :)
Warta zawsze klimatyczna
Na koniec prawdziwa promocja :/ Taka... stricte ludzka.
Nie ma to jak sezonowe promocje :/


  • DST 55.60km
  • Czas 02:03
  • VAVG 27.12km/h
  • VMAX 51.20km/h
  • Temperatura 6.0°C
  • Podjazdy 238m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Jesień przyszła!

Sobota, 14 grudnia 2019 · dodano: 14.12.2019 | Komentarze 9

Szybko to idzie. I jakoś tak od tyłu. Wczoraj zima, dziś jesień. I ani jedno, ani drugie, nie okazało się zbyt sympatyczne.

Wczorajsza mroźna zima miała ten plus, że nie wiało zbyt mocno. Dzisiejsza jesień dała wicher w pakiecie z ociepleniem. A nie można było po prostu zrobić przez te dwa dni kilku stopni powyżej zera przy nikłych podmuchach? Wiem, wiem, nie można było :)

Aha, najważniejsze - zdążyłem przed deszczem, który zaczął lać wczesnym popołudniem.

Z trasą nie kombinowałem, tylko wykonałem glizdę w tę i z powrotem, z Dębca przez Luboń, Wiry, Łęczycę, Puszczykowo, Mosinę, Żabinko do Żabna, gdzie na hopce zawróciłem i pokręciłem swoimi śladami. Myślałem, że po męczarniach z pierwszej połowy będzie mi wiatr pomagał, ale jak zwykle się przeliczyłem. Do tego napęd coraz częściej domaga się wymiany, więc nawet nie starałem się cisnąć, co widać po średniej.



Na chwilę zatrzymałem się, żeby zrobić pamiątkowe zdjęcie w lesie. Spieszmy się takowe robić, drzewa zbyt szybko odchodzą :/

Tymczasem Mosina i Luboń zakorkowane, oczywiście w jedną stronę. Pezety szturmowały Poznań w ilościach zatrważających.

A tu parkowanie po lubońsku. Nie, w ogóle mnie ono nie zdziwiło - pierwsza śmieszka z asfaltu na wsi kusi, kusi... ;)

Na koniec temat nierowerowy. Wczoraj skończyłem słuchać audiobooka o Leszku Pękalskim, czyli "wampirze z Bytowa". Nagranego świetnie, z genialną kreacją Krzysztofa Czeczota jako lektora, który nawet mówi jak tytułowa "bestia". A sama książka, autorstwa Magdaleny Omilianowicz, jest dobitnym przykładem, że patologia rodzi patologię, a już na pewno, że nie wszyscy powinni mieć potomstwo.



  • DST 61.70km
  • Czas 02:25
  • VAVG 25.53km/h
  • VMAX 41.40km/h
  • Temperatura 1.0°C
  • Podjazdy 169m
  • Sprzęt Czarnuch :)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zima przyszła :(

Piątek, 13 grudnia 2019 · dodano: 13.12.2019 | Komentarze 11

Na szczęście - z tego, co widzę w prognozach - tylko na chwilę. I w sumie tyle już wystaczy :)

Wczoraj wieczorem, gdy wracałem z pracy, padał lekki deszczyk z niewielkim śniegiem, w nocy wszystko zamarzło, do tego mój telefon był bombardowany ostrzeżeniami o ślizgawicy, więc temat rowerowania porannego pozostawał niepewny. Jednak nad ranem temperatura wynosiła już lekko powyżej zera, można więc było podejść do tematu.

Oczywiście temat szosy odrzuciłem odgórnie. Życie mi jeszcze miłe. Tym samym sam sobie gratuluję, że w tym roku wpadłem na pomysł nabycia Czarnucha, bo jednak co grubas, to grubas :) Drogi generalnie bowiem były czarne, ale wykonałem również co najmniej jeden delikatny drifcik lodowy. jednak opanowany. Na kolarskich kółkach pewnie skończyłoby się to podziwianiem asfaltu z najbliższej możliwej odległości.

Zdarzały się i momenty.

Jednak znów dominowała smętna szarość.

A w Zalasewie był las, ale częściowo już go nie ma. Za to jest DDR-ka :/ W dupie mieć takie zmiany. 

Aha, jakby ktoś miał wątpliwości, to to białe po lewej to właśnie droga dla rowerów :) Tylko czekałem na pewien upojny dźwięk, bo przecież "tam jest ścieżka!!!!!", jednak o dziwo nie nadszedł. Czyżby jakaś ogólnopolska awaria klaksonów? :)

Trasa to mega dużo kombinowania o wyglądzie grubaśnym: z Dębca do Hetmańkiej, następnie zakorkowana Starołęcka i takie same okolice Żegrza oraz Chartowa (brzydkie jak zwykle, na nawet dziś jeszcze bardziej), Browarna, Kobylepole, Zalasewo, Garby, Tulce, Komorniki, tam nawrotka, Tulce, Żerniki, Jaryszki, Minikowo, Starołęcka i przez Hetmańską do domu. A potem do pracy.

W końcu udało mi się ocenić stan remontu "antymuminkowego" na Minikowie. Cóż, łudziłem się, że da się przejechać, a jest gorzej - nawet przejść nie można, tyle błota. Na szczęście jeden z robotników pokazał mi jakieś bezpieczną dróżkę, po której opony wyglądały tak:

A ulica prezentuje się jak na tym obrazku:

No nic, kilkaset metrów spaceru nikomu nie zaszkodzi. Tym bardziej, że od dziś mam nowych kumpli, początkowo jakichś takich nieśmiałych...



...a potem już towarzyszących mi do końca tej dróżki przez mękę. Nawet pogłaskać się dały.



Wszelkie skojarzenia z pewnym czworonogiem będącym częstym bohaterem tego bloga jak najbardziej słuszne :) Tylko pyszczki mniej jamnicze i szlachetne. A poza tym - trafiłem na prawdziwą Krainę Kropkostworów :)

No i na koniec słuszne przesłanie :)