Info

Suma podjazdów to 737362 metrów.
Więcej o mnie.












Moje rowery
Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2025, Lipiec7 - 35
- 2025, Czerwiec30 - 147
- 2025, Maj31 - 187
- 2025, Kwiecień30 - 156
- 2025, Marzec31 - 204
- 2025, Luty28 - 178
- 2025, Styczeń31 - 168
- 2024, Grudzień31 - 239
- 2024, Listopad30 - 201
- 2024, Październik31 - 208
- 2024, Wrzesień30 - 212
- 2024, Sierpień32 - 210
- 2024, Lipiec31 - 179
- 2024, Czerwiec30 - 197
- 2024, Maj31 - 268
- 2024, Kwiecień30 - 251
- 2024, Marzec31 - 232
- 2024, Luty29 - 222
- 2024, Styczeń31 - 254
- 2023, Grudzień31 - 297
- 2023, Listopad30 - 285
- 2023, Październik31 - 214
- 2023, Wrzesień30 - 267
- 2023, Sierpień31 - 251
- 2023, Lipiec32 - 229
- 2023, Czerwiec31 - 156
- 2023, Maj31 - 240
- 2023, Kwiecień30 - 289
- 2023, Marzec31 - 260
- 2023, Luty28 - 240
- 2023, Styczeń31 - 254
- 2022, Grudzień31 - 311
- 2022, Listopad30 - 265
- 2022, Październik31 - 233
- 2022, Wrzesień30 - 159
- 2022, Sierpień31 - 271
- 2022, Lipiec31 - 346
- 2022, Czerwiec30 - 326
- 2022, Maj31 - 321
- 2022, Kwiecień30 - 343
- 2022, Marzec31 - 375
- 2022, Luty28 - 350
- 2022, Styczeń31 - 387
- 2021, Grudzień31 - 391
- 2021, Listopad29 - 266
- 2021, Październik31 - 296
- 2021, Wrzesień30 - 274
- 2021, Sierpień31 - 368
- 2021, Lipiec30 - 349
- 2021, Czerwiec30 - 359
- 2021, Maj31 - 406
- 2021, Kwiecień30 - 457
- 2021, Marzec31 - 440
- 2021, Luty28 - 329
- 2021, Styczeń31 - 413
- 2020, Grudzień31 - 379
- 2020, Listopad30 - 439
- 2020, Październik31 - 442
- 2020, Wrzesień30 - 352
- 2020, Sierpień31 - 355
- 2020, Lipiec31 - 369
- 2020, Czerwiec31 - 473
- 2020, Maj32 - 459
- 2020, Kwiecień31 - 728
- 2020, Marzec32 - 515
- 2020, Luty29 - 303
- 2020, Styczeń31 - 392
- 2019, Grudzień32 - 391
- 2019, Listopad30 - 388
- 2019, Październik32 - 424
- 2019, Wrzesień30 - 324
- 2019, Sierpień31 - 348
- 2019, Lipiec31 - 383
- 2019, Czerwiec30 - 301
- 2019, Maj31 - 375
- 2019, Kwiecień30 - 411
- 2019, Marzec31 - 327
- 2019, Luty28 - 249
- 2019, Styczeń28 - 355
- 2018, Grudzień30 - 541
- 2018, Listopad30 - 452
- 2018, Październik31 - 498
- 2018, Wrzesień30 - 399
- 2018, Sierpień31 - 543
- 2018, Lipiec30 - 402
- 2018, Czerwiec30 - 291
- 2018, Maj31 - 309
- 2018, Kwiecień31 - 284
- 2018, Marzec30 - 277
- 2018, Luty28 - 238
- 2018, Styczeń31 - 257
- 2017, Grudzień27 - 185
- 2017, Listopad29 - 278
- 2017, Październik29 - 247
- 2017, Wrzesień30 - 356
- 2017, Sierpień31 - 299
- 2017, Lipiec31 - 408
- 2017, Czerwiec30 - 390
- 2017, Maj30 - 242
- 2017, Kwiecień30 - 263
- 2017, Marzec31 - 393
- 2017, Luty26 - 363
- 2017, Styczeń27 - 351
- 2016, Grudzień29 - 266
- 2016, Listopad30 - 327
- 2016, Październik27 - 234
- 2016, Wrzesień30 - 297
- 2016, Sierpień30 - 300
- 2016, Lipiec32 - 271
- 2016, Czerwiec29 - 406
- 2016, Maj32 - 236
- 2016, Kwiecień29 - 292
- 2016, Marzec29 - 299
- 2016, Luty25 - 167
- 2016, Styczeń19 - 184
- 2015, Grudzień27 - 170
- 2015, Listopad20 - 136
- 2015, Październik29 - 157
- 2015, Wrzesień30 - 197
- 2015, Sierpień31 - 94
- 2015, Lipiec31 - 196
- 2015, Czerwiec30 - 158
- 2015, Maj31 - 169
- 2015, Kwiecień27 - 222
- 2015, Marzec28 - 210
- 2015, Luty25 - 248
- 2015, Styczeń27 - 187
- 2014, Grudzień25 - 139
- 2014, Listopad26 - 123
- 2014, Październik26 - 75
- 2014, Wrzesień29 - 63
- 2014, Sierpień28 - 64
- 2014, Lipiec27 - 54
- 2014, Czerwiec29 - 82
- 2014, Maj28 - 76
- 2014, Kwiecień22 - 61
- 2014, Marzec21 - 25
- 2014, Luty20 - 40
- 2014, Styczeń15 - 37
- 2013, Grudzień21 - 28
- 2013, Listopad10 - 10
- DST 52.80km
- Czas 01:59
- VAVG 26.62km/h
- VMAX 51.60km/h
- Temperatura 1.0°C
- Podjazdy 204m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
Najfajniejszy wypad roku :)
Piątek, 7 stycznia 2022 · dodano: 07.01.2022 | Komentarze 18
Wiem, wiem, rok 2022 ma zaledwie tydzień, ale biorąc pod uwagę bogactwo tego, co udało mi się dziś zobaczyć, ciężko będzie ten dzień przebić :)
Przede wszystkim dzisiaj w końcu nic nie musiałem. Wstać wcześnie, spieszyć, coś ogarniać. Nie odpocząłem przez święta, bo mieliśmy gości, Sylwester też był pracujący, za to dzisiaj pełen luz - wolny dzień bez planów.
Najpierw więc poranny spacer z Kropą. Dębina jak zwykle najpiękniejsza bez ludzi, czego w weekendy oczywiście mieć nie mogę.
Około południa za to na rower. Pogoda była jak na styczeń idealna: piękne słońce, drogi suche, choć jeszcze z fragmentami lodu na poboczach, na termometrze jeden stopień na plusie. Tylko wiatr dawał dać znać o sobie, ale że - jak wspomniałem - nigdzie się nie spieszyłem, to postanowiłem się nim nie przejmować. Średnia zimą nie istnieje, była tragiczna, pewnie bym mógł mieć ją ciut lepszą, ale trafiło się tyle przystanków, że... nie mogłem :)
Trasa zachodnia: Poznań - Luboń - Wiry - Komorniki - Szreniawa - Rosnowo - Chomęcice - Konarzewo - Trzcielin - Lisówki - Trzcielin - Dopiewo - Dopiewiec - Palędzie - Gołuski - Plewiska - Poznań. Miała być bardziej na południe, ale podmuchy były zmienne i wybrałem wersję sprawdzoną. Zdecydowanie nie żałuję.
Po korkowej traumie w Luboniu (fascynujące jest to, że tam prawie zawsze jest zator), moją mekką jak zwykle okazały się Lisówki i Trzcielin. Odcinek między nimi ma może dwa kilometry, a czułem się jakbym wygrał w zwierzęcej loterii :) Zacznę od smaczku nad smaczkami, czyli stada jeleni (z daleka sądziłem, że to "banalne" sarny, ale po przyjrzeniu się okazało się, iż miałem honor oglądać łanie i młodziaki właśnie tego gatunku). Przebiegły się między wsiami, w Trzcielinie grzecznie spojrzały na szosę, sprawdzając czy nic nie jedzie, i pognały w las. Cudowny widok.
Wspomniane sarenki były również, a owszem, kawałeczek dalej.
W oddali jeszcze żuraw i kruk...
...sam kruk, już bliżej...
...oraz dzierzba gąsiorek do kompletu :)
Widziałem też za Dopiewcem lisa, ale niestety w wersji już średnio żywej :/
A w samym Trzcielinie ktoś na mnie czekał :) No nie mogłem olać Trzcinki, w żadnym wypadku. Kij, że zmarzłem, pieszczoty się należały :)
Jak zwykle żal było odjeżdżać.
Aha, rower jeszcze trzeba obowiązkowo wkleić :)
Oraz... eee... kanapę. Luboń, nie ma się co dziwić :)
Jeszcze zachodzik...
...i można zakończyć ten wpis.
- DST 53.80km
- Czas 02:09
- VAVG 25.02km/h
- VMAX 51.90km/h
- Temperatura 1.0°C
- Podjazdy 171m
- Sprzęt Czarnuch :)
- Aktywność Jazda na rowerze
W styczniu jak w garncu
Czwartek, 6 stycznia 2022 · dodano: 06.01.2022 | Komentarze 14
Zwariować można z tą pogodą. Marzec to czy styczeń? Oto jest pytanie.
Rano obudziło mnie słońce. Pięknie. Według czarnoksiężników z krainy pogodowych wróżb miało ono się utrzymać przez większość dnia, więc się nie spieszyłem i postanowiłem, że najpierw - łamiąc schemat - pójdę wybiegać psa. Gdy dotarłem na Dębinę nagle się zachmurzyło i zaczął... padać śnieg. Taki nieupierdliwy, ale jednak.
Nieco ponad godzinka dreptania i znalazłem się w domu. Zjadłem rodzinne późne śniadanie, poleniuchowałem i na rower. Dość późno, bo jakoś przed trzynastą. Jak nie ja :)
Poranne pomysły o zabraniu się szosą oczywiście poszły precz. Znów Czarnuch, który częściowo się sprawdził, bo znów mnie trochę - lekko, bo lekko, ale zawsze - obśnieżyło. Jednak w połowie drogi znów zrobiło się słonecznie. Oszaleć można. Fajnie jednak, że udało się trafić ze słońcem na moment idealny, czyli na chwilę nad Jeziorem Lusowskim. Jak zwykle pięknym i cichym. A inspiracją do fot była... butelka, którą ktoś postawił na kapslowym pieńku.
Oczywiście motywów rowerowych zabraknąć nie mogło.
Cała trasa to zachodnio-północny wariant: Poznań - Plewiska - Skórzewo - Wysogotowo - Batorowo - Lusowo - Lusówko - Sierosław - Zakrzewo - Dąbrowa - Wysogotowo - Skórzewo - Plewiska - Poznań.
Wiało przeokrutnie. I było zimno. No cóż, lekko nie mogło być.
Podczas powrotu, w tunelu pod Głogowską, natrafiłem na rezultat tego, co się dzieje, gdy uliczna poezja jest korygowana przez polskiego prymitywa.
Na szczęście chwilę później podziwiałem dla kontrastu taki zachód słońca:
Ze zwierzaków tylko sarenki kopalne :)
A na Dębinie byłem dziś dwukrotnie. Po południu rowerem...
...a rano na piechotę.
Od jutra wraca mróz :/
- DST 56.20km
- Czas 02:14
- VAVG 25.16km/h
- Sprzęt Czarnuch :)
- Aktywność Jazda na rowerze
Zaskokowypad
Środa, 5 stycznia 2022 · dodano: 05.01.2022 | Komentarze 9
Znów wypad, którego w pełnej krasie być nie miało. A jest. Cuda.
Od rana lało. Najpierw deszcz, potem deszcz ze śniegiem. Nagle jednak przestało, a mi się udało ruszyć Czarnuchem. W założeniu na gluta, a podczas jazdy, gdy nie zostałem zaatakowany pogodowym końcem świata, w praktyce wyszło pięć dyszek.
Trasa zachodnia: Poznań - Luboń - Wiry - Komorniki - Szreniawa - Rosnowo - Chomęcice - Konarzewo - Trzcielin - Lisówki - Trzcielin - Dopiewo - Dopiewiec - Palędzie - Gołuski - Plewiska - Poznań.
Dawno nie widziałem żurawi. No to dziś trafiły mi się cztery - cała rodzinka.
To moment, gdy stwierdziłem, że kręcę dalej.
W Trzcielinie nie spotkałem żadnego z "moich" zwierzaków, ale przy jednej z chałup widziałem nowego kotka, ewidentnie czyjegoś. Jeszcze nie udało mi się go namówić do współpracy, może kiedyś :)
Wielgachny klucz mi przeleciał nad głową. Tylko nie wiem czego, bo wysoko był. Stawiam na gęsi.
Potem jeszcze dojazd do pracy.
- DST 56.70km
- Czas 02:16
- VAVG 25.01km/h
- VMAX 51.80km/h
- Temperatura 7.0°C
- Podjazdy 219m
- Sprzęt Czarnuch :)
- Aktywność Jazda na rowerze
Wielka improwizacja
Wtorek, 4 stycznia 2022 · dodano: 04.01.2022 | Komentarze 12
Dziwny był ten mój dzisiejszy wyjazd. W pewnym momencie sądziłem, że więcej niż gluta nie wykonam, ale jednak. Niezbadane są wyroki szatańskie :)
Według prognoz miało padać. A tu niespodzianka - w godzinie wyjazdu sucho. No to myk. Czarnuch ogarnięty i w drogę.
Wiało z południa, najpierw więc - chcąc, a oczywiście bardziej nie chcąc - Luboń, potem Łęczyca, Puszczykowo i Mosina. W międzyczasie zaczęło kropić, więc postanowiłem zawrócić, ale zrobiłem to zaliczając jeszcze podjazd Pożegowską pod Osową Górę, a potem zjazd leśno-asfaltową drogą w kierunku Puszczykowa. Łęczyca, znów Luboń, gdzie dopadła mnie solidniejsza ulewa, ale już na Dębcu zrobiło się sucho, dzięki czemu zrobiłem sobie jeszcze rundkę przez Dębinę, Starołękę i Minikowo do granic Głuszyny, gdzie nastąpiła ostateczna nawrotka. Uff, skomplikowane to. Albo inaczej: wielka improwizacja.
Cieszę się, że wpadł pełny dystans. Glutów bowiem ostatnimi czasy miałem aż zanadto.
Fotki. Pożegowska...
...Osowa Góra...
...i poznańska Głuszyna.
Kolejny mały sukces. Przy śmieszce w Łęczycy udało mi się zachęcić do integracji kolejnego kotka, którego tam raz na jakiś czas widywałem. Nie udałoby się to bez łapówki - miałem bowiem w plecaku jedną saszetkę mokrej karmy dla kotów, którą zachowałem sobie po uroczej kici teściowej :) Przydała się - kotek, mimo że zakapior z pyszczka straszny - dał się finalnie nawet pogłaskać i łaskawie otarł o jedną nogę.
Oczywiście posprzątałem po sobie.
Dystans zawiera dojazd do pracy.
- DST 31.70km
- Czas 01:16
- VAVG 25.03km/h
- VMAX 43.70km/h
- Temperatura 7.0°C
- Podjazdy 147m
- Sprzęt Czarnuch :)
- Aktywność Jazda na rowerze
Glut szczepienny
Poniedziałek, 3 stycznia 2022 · dodano: 03.01.2022 | Komentarze 14
Zgodnie z prognozami miała być dzisiaj kicha i kicha była.
Od rana padało. Raz słabiej, raz mocniej, ale padało. Akurat koło dziewiątej trafiła się luka (jak sądziłem), więc ruszyłem. Po kilku minutach już mokłem. No ale skoro już tyłek na siodle osadzony, to bez gluta wracać nie zamierzałem.
Był to jeden z najgorszych wyjazdów ostatnich miesięcy. Nawet bardziej paskudny niż przy minus jedenastu, bo wtedy przynajmniej nie wiało, a dziś duło fest, do tego zacinało kroplami w pysk. Fuj.
Trasa z Poznania do Plewisk, następnie serwisówkami do ronda przed Dąbrówką i nawrotka swoimi śladami. Na więcej zdrowia nie miałem.
Jakiś pumptrack wyrósł w Dąbrówce. Kiedyś trzeba będzie zajrzeć.
Do pracy oczywiście rowerem już nie, tylko piechotką. A potem na spontanie przyjąć dożylnie trzecią porcję Gatesa, bo od dziś miałem taką możliwość. Poszło sprawnie, na razie tylko klasyczny ból ramienia, zobaczymy jutro. Też ma padać, więc moment idealny w razie "w".
Trzecia dożylna porcja Gatesa przyjęta :) © Trollking
Zwierzaków oczywiście na trasie nie widziałem, więc wklejam sikorę ubogą z Dębiny. Choć równie dobrze może to być czarnogłówka. Ciężkie są do rozróżnienia.
- DST 51.80km
- Czas 01:55
- VAVG 27.03km/h
- VMAX 52.00km/h
- Temperatura 10.0°C
- Podjazdy 176m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
Szosowanie plus
Niedziela, 2 stycznia 2022 · dodano: 02.01.2022 | Komentarze 17
Dzisiaj rano tak pięknie świeciło słońce, że odwróciłem zwyczajową kolejność - najpierw zafundowałem Kropie spacer, a dopiero potem sobie rower. Co prawda to drugie wykonałem ciut za późno, przez co złapał mnie deszcz i przez ostatnie dwadzieścia kilometrów kręciłem wśród zamiennie mniejszej lub większej ilości kropli, ale nie żałuję.
Spacer był całkiem spoko, udało się zaliczyć go jeszcze przed wysypem ludzi.
Rowerowanie też w sumie sympatyczne - mimo że wiało i mnie trochę zlało, to cieszę się z możliwości pokręcenia szosą, za czym już zdecydowanie tęskniłem. A i obrodziło w zwierzaki, o czym później.
Trasa zachodnia: Poznań - Plewiska - Gołuski - Palędzie - Dopiewiec - Konarzewo - Trzcielin - Lisówki - Trzcielin - Dopiewo - Dopiewiec - Palędzie - Gołuski - Plewiska - Poznań.
Fotki. Zaczynam od klimatu dreptania po poznańskiej Dębinie...
No i te rowerowe.
Najważniejszy news dnia: Trzcinka się odnalazła :) Porcja głaskania była obowiązkiem, choć chętnie bym się pojawił tam z kimś, kto w międzyczasie by jej obciął pazurki :)
Udało mi się też zaprzyjaźnić z konikami z Palędzia, które wczoraj uwieczniłem. Dzisiaj do mnie przyleciały, a jedna z klaczy nawet przyniosła mi zielsko :)
No i jeszcze master d/s oświetlenia - myszołów :)
Jutro same nieszczęścia - wracam do pracy, ma padać i wiać. Glut to maks, istnieje ryzyko, że nawet tego nie będzie.
- DST 51.70km
- Czas 02:04
- VAVG 25.02km/h
- VMAX 47.70km/h
- Temperatura 10.0°C
- Podjazdy 186m
- Sprzęt Czarnuch :)
- Aktywność Jazda na rowerze
Jak zostałem foliarzem :)
Sobota, 1 stycznia 2022 · dodano: 01.01.2022 | Komentarze 18
Spokojnie, nie odbiło mi wraz z nowym rokiem :) Nie zacząłem wierzyć w spiski żydowsko-masońskie i w to, że po zaszczepieniu na Covid mogę sobie włączać Windowsa kliknięciem w ramię. A po prostu od rana na przemian padało i mżyło, więc - nauczony wieloletnim doświadczeniem - opakowałem sobie foliowymi woreczkami buty oraz... licznik. Bowiem jak wiadomo wodoszczelna Sigma jest taka tylko i wyłącznie w dni słoneczne oraz bezdeszczowe, a już kilka kropel potrafi zastopować jej działanie. Jednak jeśli zabezpieczy się czymś nieprzemakalnym komputerek i koszyczek, jest szansa, że będzie działał. Tak, wiem, abstrakcja :)
Trasa na rozpoczęcie kolejnych 365 dni z grubsza podobna do tej z wczoraj, czyli zachodnia: Poznań - Luboń - Komorniki - Szreniawa - Rosnowo - Chomęcice - Konarzewo - Trzcielin - Lisówki - Trzcielin - Dopiewo - Dopiewiec - Palędzie - Gołuski - Plewiska - Poznań.
Wyjazd dość późny, bo po jedenastej. Po co się spieszyć? Ważne, żeby w ogóle cokolwiek wykręcić.
Kilka razy mnie ostro zlało, były jednak i momenty bezdeszczowe. Tak typowo... jesiennie.
Fajnie, że udało się być dzisiaj w Lisówkach.
Dokręciłem do ambony, na szczęście znów nie zastałem tam żadnej pijanej mendy z flintą.
O, tu ja jako tytułowy foliarz :)
No i znów okazja do zjedzenia rogalika - został mi z wczoraj.
Przez deszcz ze zwierzakami dziś skromnie. Jedynie uciekająca w oddali sarenka.
Za to w Palędziu zatrzymałem się na chwilę przy ciekawskich konikach.
Udało się pokręcić pierwszego stycznia - i to jest najważniejsze. Wiało, było mokro, ale pięć dych wpadło. Pralka też była zachwycona :)
Jeszcze krótko o zakończeniu roku. Częściowo filmowo, częściowo na łączach ze znajomymi, w sumie spoko. Mimo że Poznań w tym roku nie organizował imprezy miejskiej, oczywiście bezmózgi musiały napieprzać petardami w ilościach hurtowych. Kropa na szczęście miała tylko jeden mały kryzys polegający na schowaniu się pod łóżkiem, ale generalnie odbyła Sylwestra Marzeń, bo nie żałowaliśmy jej smakołyków :)
Na koniec kadr z Dębiny. Tym razem mało fajny - pływający Żubr na jednym ze stawów. Gnoja, który potrafi przynieść browara do lasu, ale już resztek po nim z niego nie wynieść, osobiście zaprzągłbym do czyszczenia wody na całym terenie. Najlepiej ryjem.
- DST 61.30km
- Czas 02:27
- VAVG 25.02km/h
- VMAX 52.20km/h
- Temperatura 10.0°C
- Podjazdy 162m
- Sprzęt Czarnuch :)
- Aktywność Jazda na rowerze
Domknięcie roku
Piątek, 31 grudnia 2021 · dodano: 31.12.2021 | Komentarze 11
O dziwo udało się zakończyć rok nie tylko na rowerze, ale i z normalnym dystansem.
Kropiło, ale lekko. Za to wiało, wcale nielekko :) Mimo wszystko miałem taki głodek na pięć dych, że po prostu jechałem, olewając warunki.
Trasa zachodnia: Poznań - Plewiska - Gołuski - Palędzie - Dopiewiec - Konarzewo - Trzcielin - Lisówki - Trzcielin - Dopiewo - Dopiewiec - Palędzie - Gołuski - Plewiska - Poznań.
Chciałem na koniec roku pogłaskać Trzcinkę, ale jej nie było tym razem. W ogóle mało zwierzaków dziś w Trzcielinie, być może gdzieś pochowały się na polach na myśl o debilach z petardami?
Za to zagłębiłem się trochę dalej w bagno. Muszę to samo zrobić wiosną.
Jak zwykle po drodze zjadłem rogala z Dopiewa. Dziś z motywem Elfa w tle :)
W Plewiskach aż się cofnąłem na ten widok:
Nie ma co, katolicyzm pełnym pyskiem...
Były też ptaki. Myszołów na szczycie, walczący z wiatrem...
...oraz czapla.
Reszta to dojazd i powrót z pracy - byłem tam całe... cztery godziny. W sumie to tyle można robić :)
W sumie udane pożegnanie z 2021 rokiem. Na podsumowanie przyjdzie czas, bo jeszcze muszę zliczyć dojazdy do pracy, które nie zawsze wpisywałem. Na pewno jednak nie dobiję do 20 tysięcy, bo nie miałem takiego zamiaru. Lepiej było kończyć bez ciśnienia :)
Sylwester w domu, zaproszenia były, ale jednak zdrowie psychiczne psa ważniejsze. No i nie ma co ryzykować.
Spokojnego i szczęśliwego 2022 roku życzę! :)
- DST 31.70km
- Czas 01:16
- VAVG 25.03km/h
- VMAX 41.20km/h
- Temperatura 4.0°C
- Podjazdy 79m
- Sprzęt Czarnuch :)
- Aktywność Jazda na rowerze
Glut szopkowy
Czwartek, 30 grudnia 2021 · dodano: 30.12.2021 | Komentarze 7
Cóż... Glut. Kolejny glut. Pewnie jakbym się uparł, to byłoby pełne pięć dych, ale po co? No po co? :)
Na szczęście nie było już tak ślisko jak wczoraj - śnieg zniknął, za to pojawił się deszcz. Niezbyt silny, ale też demotywujący do jazdy.
Trasa przedpracowa, zachodnia: Poznań - Luboń - Wiry - Komorniki - Szreniawa - Rosnowo - Komorniki - Plewiska - Poznań.
Rządziła mgła. Na tyle, że w sumie mógłbym włączyć tryb monochromatyczny w telefonie i wyszłoby na to samo co w normalnym. No dobra, trawa może jest bardziej zielona, jak w przypadku zmiany pracy :)
W Wirach natrafiłem na szopkę, którą do tej pory jakoś przeoczyłem. Nie jest zła - patrząc na niektóre koszmarki sakralne ta jeszcze trzyma jakiś poziom.
Zatrzymałem się jeszcze raz przy bałwanku, a w sumie to jego szczątkach. Spływaj w spokoju!
Do pracy spacerkiem, Dębiną. Malowniczą mimo mgły.
Jutro też pracuję, do tego też ma padać. Eh. Jak to ostatnio - się zobaczy co będzie i czy nie był to ostatni wyjazd w tym roku.
- DST 31.20km
- Czas 01:14
- VAVG 25.30km/h
- VMAX 41.10km/h
- Temperatura 1.0°C
- Podjazdy 101m
- Sprzęt Czarnuch :)
- Aktywność Jazda na rowerze
Śliski glut
Środa, 29 grudnia 2021 · dodano: 29.12.2021 | Komentarze 18
Biorąc pod uwagę to, jakie warunki pogodowe zawładnęły okolicami Poznania, dzisiejszy wyjazd uznaję za swój mały sukces :)
Od wczorajszego wieczora bowiem rządziły ostrzeżenia przed oblodzeniem. Jak się okazało, nie były przesadzone, bo gdzieś do ósmej rano wszędzie straszyła szklanka. Na szczęście potem temperatura przekroczyła magiczne zero, powoli zaczęło być lepiej i można było spróbować ruszyć. Z opcją powrotu jeśli jazda miałaby być groźna dla życia i zdrowia.
Jak się okazało, nie było źle. Tak jak sądziłem, główne drogi były z grubsza ładnie rozjeżdżone, na boczne nie patrzyłem. Po co się stresować? :)
Trasa prosta, w tę i z powrotem: Poznań - Luboń - Wiry - Komorniki - Szreniawa i nawrotka.
Pożegnałem już na zaś bałwanka z Komornik :/ Odwiedzałem go ostatnio kilka razy, biorąc pod uwagę zapowiadane plusy, to jego ostatnie dni. Ale pewnie za rok się ładnie odrodzi :) Przy okazji okazało się, że jego twórczyniami były córki pani z warzywniaka, która akurat wyszła na fajkę i o tym powiedziała. Wyjaśniło się skąd marchewka i rzodkiewki.
O, taka szklanka była na osiedlowych ulicach:
Na szczęście drogi czarne.
Więcej nie wykręcałem, bo zaczęło kropić i nie chciałem ryzykować. A do pracy spacerek.
Od jutra deszcze. Jak nie... a, wiadomo co :)
Aha, jeszcze motywy z Dębiny, gdy mróz pięknie rządził.