Info
Ten blog rowerowy prowadzi Trollking z miasteczka Poznań. Mam przejechane 213051.35 kilometrów w tym 4.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 27.74 km/h i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 711922 metrów.
Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2025, Styczeń21 - 100
- 2024, Grudzień31 - 239
- 2024, Listopad30 - 201
- 2024, Październik31 - 208
- 2024, Wrzesień30 - 212
- 2024, Sierpień32 - 208
- 2024, Lipiec31 - 179
- 2024, Czerwiec30 - 197
- 2024, Maj31 - 268
- 2024, Kwiecień30 - 251
- 2024, Marzec31 - 232
- 2024, Luty29 - 222
- 2024, Styczeń31 - 254
- 2023, Grudzień31 - 297
- 2023, Listopad30 - 285
- 2023, Październik31 - 214
- 2023, Wrzesień30 - 267
- 2023, Sierpień31 - 251
- 2023, Lipiec32 - 229
- 2023, Czerwiec31 - 156
- 2023, Maj31 - 240
- 2023, Kwiecień30 - 289
- 2023, Marzec31 - 260
- 2023, Luty28 - 240
- 2023, Styczeń31 - 254
- 2022, Grudzień31 - 311
- 2022, Listopad30 - 265
- 2022, Październik31 - 233
- 2022, Wrzesień30 - 159
- 2022, Sierpień31 - 271
- 2022, Lipiec31 - 346
- 2022, Czerwiec30 - 326
- 2022, Maj31 - 321
- 2022, Kwiecień30 - 343
- 2022, Marzec31 - 375
- 2022, Luty28 - 350
- 2022, Styczeń31 - 387
- 2021, Grudzień31 - 391
- 2021, Listopad29 - 266
- 2021, Październik31 - 296
- 2021, Wrzesień30 - 274
- 2021, Sierpień31 - 368
- 2021, Lipiec30 - 349
- 2021, Czerwiec30 - 359
- 2021, Maj31 - 406
- 2021, Kwiecień30 - 457
- 2021, Marzec31 - 440
- 2021, Luty28 - 329
- 2021, Styczeń31 - 413
- 2020, Grudzień31 - 379
- 2020, Listopad30 - 439
- 2020, Październik31 - 442
- 2020, Wrzesień30 - 352
- 2020, Sierpień31 - 355
- 2020, Lipiec31 - 369
- 2020, Czerwiec31 - 473
- 2020, Maj32 - 459
- 2020, Kwiecień31 - 728
- 2020, Marzec32 - 515
- 2020, Luty29 - 303
- 2020, Styczeń31 - 392
- 2019, Grudzień32 - 391
- 2019, Listopad30 - 388
- 2019, Październik32 - 424
- 2019, Wrzesień30 - 324
- 2019, Sierpień31 - 348
- 2019, Lipiec31 - 383
- 2019, Czerwiec30 - 301
- 2019, Maj31 - 375
- 2019, Kwiecień30 - 411
- 2019, Marzec31 - 327
- 2019, Luty28 - 249
- 2019, Styczeń28 - 355
- 2018, Grudzień30 - 541
- 2018, Listopad30 - 452
- 2018, Październik31 - 498
- 2018, Wrzesień30 - 399
- 2018, Sierpień31 - 543
- 2018, Lipiec30 - 402
- 2018, Czerwiec30 - 291
- 2018, Maj31 - 309
- 2018, Kwiecień31 - 284
- 2018, Marzec30 - 277
- 2018, Luty28 - 238
- 2018, Styczeń31 - 257
- 2017, Grudzień27 - 185
- 2017, Listopad29 - 278
- 2017, Październik29 - 247
- 2017, Wrzesień30 - 356
- 2017, Sierpień31 - 299
- 2017, Lipiec31 - 408
- 2017, Czerwiec30 - 390
- 2017, Maj30 - 242
- 2017, Kwiecień30 - 263
- 2017, Marzec31 - 393
- 2017, Luty26 - 363
- 2017, Styczeń27 - 351
- 2016, Grudzień29 - 266
- 2016, Listopad30 - 327
- 2016, Październik27 - 234
- 2016, Wrzesień30 - 297
- 2016, Sierpień30 - 300
- 2016, Lipiec32 - 271
- 2016, Czerwiec29 - 406
- 2016, Maj32 - 236
- 2016, Kwiecień29 - 292
- 2016, Marzec29 - 299
- 2016, Luty25 - 167
- 2016, Styczeń19 - 184
- 2015, Grudzień27 - 170
- 2015, Listopad20 - 136
- 2015, Październik29 - 157
- 2015, Wrzesień30 - 197
- 2015, Sierpień31 - 94
- 2015, Lipiec31 - 196
- 2015, Czerwiec30 - 158
- 2015, Maj31 - 169
- 2015, Kwiecień27 - 222
- 2015, Marzec28 - 210
- 2015, Luty25 - 248
- 2015, Styczeń27 - 187
- 2014, Grudzień25 - 139
- 2014, Listopad26 - 123
- 2014, Październik26 - 75
- 2014, Wrzesień29 - 63
- 2014, Sierpień28 - 64
- 2014, Lipiec27 - 54
- 2014, Czerwiec29 - 82
- 2014, Maj28 - 76
- 2014, Kwiecień22 - 61
- 2014, Marzec21 - 25
- 2014, Luty20 - 40
- 2014, Styczeń15 - 37
- 2013, Grudzień21 - 28
- 2013, Listopad10 - 10
Kwiecień, 2020
Dystans całkowity: | 1626.15 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 58:08 |
Średnia prędkość: | 27.97 km/h |
Maksymalna prędkość: | 61.30 km/h |
Suma podjazdów: | 4976 m |
Liczba aktywności: | 31 |
Średnio na aktywność: | 52.46 km i 1h 52m |
Więcej statystyk |
- DST 53.20km
- Czas 01:50
- VAVG 29.02km/h
- VMAX 51.00km/h
- Temperatura 20.0°C
- Podjazdy 129m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
Nie tylko czas ucieka :)
Czwartek, 30 kwietnia 2020 · dodano: 30.04.2020 | Komentarze 28
Ostatni dzień miesiąca, a zarówno ostatni dzień przyzwoitej pogody. Od jutra deszcze, wiatry, zimno, takie tam. Majówka :) No ale chyba w aktualnej sytuacji to najlepsze, co może być. Choć grillowce i tak na bank znajdą jakiś sposób i moment, żeby zasmrodzić parki i lasy. Przynajmniej te, przy których jest łatwo zaparkować.
Dzisiaj szosowałem, ale kompletnie bez spiny, celebrując ostatnie dni, gdy mogłem się wyspać i ruszyć bez pośpiechu. A że wiało niby ze wschodu, a de facto zewsząd, to tym bardziej mi się ambitnym być nie chciało :)
Trasa to południowa "pętelka szubieniczna": Poznań - Luboń - Wiry - Łęczyca - Puszczykowo - Mosina - Żabinko - Żabno - Baranowo - Sowiniec - Mosina - Puszczykowo - Mosina - Łęczyca - Luboń - Poznań.
Ruch już klasyczny, czyli masakryczny. Jakoś szybko ten koronawirus zniknął. Ale na jednych z miliarda lubońskich czerwonych świateł przyuważyłem tablicę tym bardziej pocieszającą:
Mam nadzieję, że to oznacza, iż są zaawansowane plany zakładające zrównanie Lubonia z ziemią i postawienie w jego miejscu czegoś przydatnego :) Na przykład lasu.
A właśnie - na odcinku pomiędzy Żabnem a Baranowem, gdy jechałem sobie spokojnie 30 km/h na godzinę, zauważyłem na bocznej ścieżynce, że kibicowały mi dwie dorodne łanie jelenia (a to kawał zwierza, nie sarenki). Oczywiście dałem po hamulcach, ale zanim wyjąłem aparat, już było dawno po zdjęciu - oczywiście płochliwe czworonogi przestraszyły się człowieka. I słusznie. Pozostało jedynie zrobić fotkę tego miejsca.
Jeszcze kilka zdjęć ze spaceru - zaliczyliśmy dziś minimalny kawałek WPN-u w Łęczycy i lubońskie Żabie Doły. Choć na moje te doły są Kacze, ale chyba pierwsza wersja jest prawidłowa. Na początek tyłek uciekającego dzika. Niestety, tylko tyle się udało uwiecznić. No nie miałem dziś szczęścia ;)
- DST 55.10km
- Czas 02:09
- VAVG 25.63km/h
- VMAX 50.20km/h
- Temperatura 14.0°C
- Podjazdy 309m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
Dziewicza Góra na dziwny dzień
Środa, 29 kwietnia 2020 · dodano: 29.04.2020 | Komentarze 32
Gdy
pies obudził mnie o 5:40 rano, sugerując, że chwilowo już sobie
nie pośpię, bo czworonóg ma do załatwienia bardzo pilną potrzebę, wiedziałem już,
że ten dzień normalny nie będzie. Się nie pomyliłem – bowiem
po solidnym odespaniu, do kawy i śniadania dostałem mało apetyczny
widok duetu ministerialno-premierowskiego. Dowiedziałem się od
niego, że mamy codziennie trzy razy więcej zakażeń niż w
momencie rozpoczęcia gospodarczej kwarantanny, ludziom na ulicach widać tylko oczy znad maseczek (i tak ma zostać jeszcze długo), więc od
poniedziałku… prawdopodobnie w większości wracamy do pracy.
Logika? A co tam, są ważniejsze rzeczy – wpływy do kasy państwa,
żeby jakoś dalej ciułać z tym – podobno takim genialnym –
budżetem. No nic, jak trzeba będzie to trzeba będzie, najbardziej
ucierpi wspomniana na początku Kropa, bo skończą się codzienne
spacerki (Żona też zapewne będzie musiała wrócić do biura). A u
mnie istnieje nawet ryzyko dyżurów 10-12 godzinnych, a co za tym
idzie może być ciężko z jakimkolwiek wyjściem na rower :/
Musiałem
odreagować. Skorzystałem z ryzyka opadów (finalnie nie widziałem
ani kropli deszczu) i wybrałem się dziś w drogę Czarnuchem. Wiało
z północnego-wschodu, więc w głowie zrodził mi się pomysł
odwiedzenia (w końcu) ”słynnej” Dziewiczej Góry, do której
zabierałem się zawsze jak pies do jeża. W sumie była to jedna z
ostatnich okazji w najbliższym czasie, żeby to zrobić – przy
zwykłym cyklu dnia pewnie zabrałbym się za to może jakoś w
grudniu. Przyszłego roku :)
Oto cel, z wysokości drogi między Koziegłowami a Czerwonakiem.
Co tu
dużo pisać – podobało mi się, mimo że to kurdupel :) Dojazd do Dziewiczej Bazy
miałem już opanowany z pozycji szosy (kiedyś oprowadził mnie po
niej Kamil)...
...ale już sam wjazd na górę był lekką zagadką. Nie
kombinowałem, tylko wybrałem najkrótszą wersję podjazdu, i chyba
(choć pewny nie jestem) był to ”killer”. Fajny :)
Wieża
robi wrażenie, ale oczywiście była zamknięta – sorry, takie
mamy czasy. Ale przynajmniej hasło #zdrowiejwlesie ma sens :)
Pozwiedzałem sobie tylko jej podnóże i poczytałem
tablice informacyjne.
Zjazdu
dokonałem (znów: chyba) głównym traktem – tu już nie było
korzeni i piachu, ale miliard kamyków. Niefajnych. Pozdrowiłem
jednego rowerzystę na mtb i wspinającą się, częściowo na
piechotę, na czymś pomiędzy szosą a gravelem niewiastę
(wyraziłem współczucie), po czym… lekko się pogubiłem w lesie
:) Jakoś się udało wydostać na drogę dojazdową, raz jeszcze
podjechałem do bazy i opuściłem okolicę. Z uśmiechem na ryju.
Oczywiście już wtedy ponownie przykrytym kominem.
Cała
trasa to: Dębiec – Wartostrada – Chemiczna – Gdyńska –
Koziegłowy – Kicin – Czerwonak – Dziewicza Góra – Czerwonak
– Owińska – próba skrętu ta Annowo, ale bruk mnie zniechęcił,
więc nawrotka – Czerwonak – Koziegłowy – Gdyńska –
Chemiczna – Wartostrada – dom. TUTAJ Relive.
Aktualnie
jazda w stronę Poznania przez Koziegłowy to koszmar, ale sądziłem,
że będzie gorzej. Nie ma jednak poszerzenia drogi bez ofiar, więc
rozumiem :)
Ptaków dziś nie "upolowałem", więc jedynie zamiennik :)
- DST 54.40km
- Czas 01:47
- VAVG 30.50km/h
- VMAX 53.10km/h
- Temperatura 23.0°C
- Podjazdy 141m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
Pałacominium :)
Wtorek, 28 kwietnia 2020 · dodano: 28.04.2020 | Komentarze 11
Kolejny szosowy wypad, znów z (a w sumie to pod niego) wiatrem, którego miało generalnie nie być, a jednak był, do tego w nadmiarze :) Na szczęście jednak okazał się łaskaw na tyle, że chwilami (za mało, ale lepsze to niż nic) współpracował.
Gdyby nie remonty, byłoby klasyczne "kondominium". Ale że drogę od Dymaczewa do Stęszewa mam zamkniętą, wyszło znów "pandemonium max", czyli z Poznania przez Luboń, Łęczycę, Puszczykowo, Mosinę, Krosinko, Dymaczewo, Będlewo, Zamysłowo, Stęszew, Dębienko, Trzebaw, Rosnówko, Szreniawę i Komorniki znów do domu.
Pierwszy raz w tym roku ruszyłem całkowicie na krótko. A już momentami było mi za ciepło. Jednak takie wartości na termometrze mogę jeszcze znieść, byle nie więcej.
Objazdy objazdami, prócz swej upierdliwości mają czasem plusy. Takie na przykład jak okazja - w końcu na spokojnie - do zatrzymania się przy pałacu w Będlewie, który zawsze mi się podobał, a jego parkowo-leśne otoczenie to już w ogóle :) Obiekt pochodzi z połowy XIX wieku, a neogotyk aż bije po oczach :) Tak jak i inne walory :)
W samej wsi Będlewo, na wieży/dzwonnicy starej, chyba nieużywanej kaplicy, zainstalował się znów bocian. Witamy :) Jak widać, i on już wie, że świat stanął na głowie.
Kawałek dalej udało się jeszcze przyłapać startującego kruka.
No i jeszcze motyw z mini korka, który zrobił się za wlekącym się traktorem w Puszczykowie. Zauważyłem, że z tyłu Golfa ktoś mnie bacznie obserwuje :)
Po chwili była już interakcja, merdająca i szczekaja :)
TUTAJ Relive, a od jutra podobno znaczne ochłodzenie, a być może i jakiś symboliczny deszcz.
- DST 51.60km
- Czas 01:43
- VAVG 30.06km/h
- VMAX 61.30km/h
- Temperatura 20.0°C
- Podjazdy 135m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
Niech żyje wolne... Czyli szosa i las :)
Poniedziałek, 27 kwietnia 2020 · dodano: 27.04.2020 | Komentarze 17
Ten hołmofis, mimo tego, że dostaję przez niego solidnie po kieszeni, ma swoje plusy. O wysypianiu się już kiedyś wspominałem. W marcu fajne również było to, że można było wyruszyć wtedy, gdy robiło się cieplej, a nie z samego rana. Teraz - póki nie ma upałów - też jest to istotne, ale najbardziej za pandemią jest Kropa, która praktycznie codziennie ma solidny spacer. Dziś nie było inaczej, o czym w drugiej części wpisu.
Sama jazda to zachodnia, pustynna pętelka. Przed wyruszeniem cieszyłem się, że prognozy zapowiadały słaby wiatr. Radość skończyła się praktycznie od razu, bo w praktyce wciąż wiało solidnie (co widać po fałmaksie), choć w porównaniu z ostatnimi dniami ciut słabiej. Raz trafiłem nawet na chmurę czegoś, co jeden z podmuchów skierował z pola na drogę - ciekawe doznanie :)
Trasa: Poznań - Luboń - Wiórek - Łęczyca - Wiórek - Komorniki - Szreniawa - Rosnowo - Chomęcice - Konarzewo - Trzcielin - Dopiewo - Dopiewiec - Palędzie - Plewiska - Poznań. Relive dzisiaj działa, więc czai się TUTAJ :)
A po południu wspomniany spacer. Zdecydowałem się w końcu wyruszyć do Wielkopolskiego Parku Narodowego, zaliczając między innymi piachy w Wirach, pagórki w Puszczykowskich Górach oraz... wodospad na granicy Łęczycy. Poniżej galeria. I niech ktoś mi jeszcze powie, że okolice Poznania są nudne! :) A, i niech mi ktoś znów wpadnie na debilizm z zamknięciem lasów - będę gryzł!
- DST 52.45km
- Czas 01:47
- VAVG 29.41km/h
- VMAX 50.50km/h
- Temperatura 15.0°C
- Podjazdy 126m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
ZaWodnik :)
Niedziela, 26 kwietnia 2020 · dodano: 26.04.2020 | Komentarze 14
Dzisiaj znów na szosie. I dobrze, bo to lubię najbardziej, choć terenowe wyjątki od reguły cenię niezmiernie :)
Wiało słabiej niż wczoraj, ale mimo to solidnie. Walczyć o wynik mi się nie chciało, więc spokojnie wykonałem krok za kroczkiem (oczywiście rowerowym) swoje pięć dyszek. Pogoda była dziwna - raz słońce, raz chmury, więc czasem lekko marzłem (byłem na półkrótko), czasem było mi za gorąco. Ale zdecydowanie wolę to niż opcję numer dwa przez cały czas :)
Trasa północno-zachodnia: Poznań - Plewiska - Poznań (Junikowo) - Skórzewo - Wysogotowo - Dąbrowa - Sierosław - Lusówko - Lusowo - Batorowo - Wysogotowo - Skórzewo - Junikowo - Kopanina - dom. Relive na razie nie ma, bo zastrajkowało.
Późno już, więc tyle tekstu :) Za to kilka fotek. Aha, dla tych, którzy jeszcze nie wiedzą - PBS (jeśli ktoś używa) zmienił trochę formę, jest bardziej stabilny i ma większy limit dodawanych dziennie zdjęć, lecz za tym idzie symboliczna opłata: dwie dyszki na rok. Jak na moje to dobra zmiana :)
Mój ulubiony odcinek Lusówko - Lusowo (a nawet odwrotnie) wciąż jest... ulubiony :)
W Lusowie jak zwykle chwila rera... rara... relaksu :)
Przy okazji odkryłem klimatyczny Bar Wodnik :) Czysty PRL, do tego nieczynny, ale graficznie całkiem godnie.
Trafiła się również sympatyczna parka żurawi. Największym przejawem owej sympatii było to, że nie uciekły, gdy robiłem im zdjęcia. Fakt faktem - z daleka.
Na koniec przesłanie na ścianie firmy ogrodniczej z Lusówka. Ten cytat to słowa autorstwa Anne Scott-James, brytyjskiej pisarki i dziennikarki, w Polsce kompletnie nieznanej.
- DST 52.70km
- Czas 02:01
- VAVG 26.13km/h
- VMAX 53.00km/h
- Temperatura 13.0°C
- Podjazdy 183m
- Sprzęt Czarnuch :)
- Aktywność Jazda na rowerze
Jeziorkowe łagodzenie
Sobota, 25 kwietnia 2020 · dodano: 25.04.2020 | Komentarze 20
Wczoraj zapowiadałem, że według prognoz już dziś na wiatr nie będzie się dało NIE narzekać. Cóż, nie pomyliłem się. niestety.
Ale, ale. Złagodzę przekaz, ha. Bowiem postanowiłem do tematu dzisiejszego rowerowania podejść z głową i nie kopać się z koniem, tylko przynajmniej częściowo ruszyć w las. gdzie jak wiadomo wieje mniej. Skoro w swej łaskawości mózgi u władzy pozwoliły nam pojawić się między drzewami, trzeba korzystać póki już/jeszcze można. Elementem wzmacniającym decyzję były lekkie poranne (a może i nocne?) opady, który trochę poprawiły sytuację przyrodniczą, a przy okazji lekko zmoczyły piaskowe paskudztwo.
Motywem przewodnim były poznańskie jeziora. Po przepchaniu się na Ogrody przekroczyłem moją ulubioną granicę, czyli... pandę...
...i zabrałem za kurs wzdłuż Rusałki do Jeziora Strzeszyńskiego. Trasa miła, łatwa i przyjemna, niestety wszystkie moje ulubione miejscówki były zajęte, więc relacja foto taka sobie. Ruch biegaczy i rowerzystów całkiem spory, czego można się było spodziewać. Na szczęście tylko kilku kompletnych imbecyli, w wersjach grupowych, się zdarzyło.
Nie mogłem się nie zatrzymać przy klimatycznych rzeźbach: jedna to "Malum", zrobiona z kory i starych, zużytych mebli, a druga to klasyczny guzik z teorii widzenia.
No i jak zwykle urzekło mnie uroczysko gdzieś przy ścieżce w kierunku Kiekrza.
Powrót nastąpił już asfaltami - przez Kiekrz, Rogierówko, Sady, Dąbrówkę i Plewiska, Tak jak na Relive. Przy okazji cyknąłem jeszcze fotkę nieśmiertelnego wiatraka w Rogierówku...
...oraz chyba tak samo już nieśmiertelnych zbiorów przed Plewiskami :)
Aha, na zjeździe z górki w Kiekrzu, przed hopką, dogonił mnie kolarz. Ale nie pozdrowił - błąd ;) Finalnie się zawziąłem i wyprzedziłem podczas wspinaczki, dopadł mnie przy kolejnym zjeździe, a odpadł znów na Podjazdowej w Rogierówku. Cholerni szoszoni! :)
I wszystko to po to, żeby nie narzekać na wiatr :) Więc zagryzam zęby i już nic więcej nie piszę :)
- DST 55.75km
- Czas 01:50
- VAVG 30.41km/h
- VMAX 60.80km/h
- Temperatura 20.0°C
- Podjazdy 150m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
Max pandemonium, bez narzekania :)
Piątek, 24 kwietnia 2020 · dodano: 24.04.2020 | Komentarze 9
Ha. Drugi - i zapewne ostatni na razie - wpis, w którym nie będę narzekał na wiatr :) Bo mimo że jakoś tam super słaby to on nie był (wystarczy spojrzeć na Vmax), to znów nie robił pod górkę, a zachowywał się z grubsza sprawiedliwie, czyli nawet trochę pomógł. Łącznie jakieś 15 kilometrów, a to o 14 więcej niż zazwyczaj :) Czemu ostatni na razie? Bo od jutra znów zmiana warunków pogodowych i powrót paskudnych podmuchów. No nic, lepsze to niż nic, niniejszym dziękuję. Można było dziś sympatycznie pojeździć.
Jazda na półkrótko - czyli drugi dzionek bez dłuższych spodenek, zachowana jedynie koszulka termo pod strojem właściwym. Jak poprawia to komfort jazdy wiedzą chyba wszyscy, może prócz dziadyg (ich reprezentant zniknął już na dobre) czy typowych koszykarek i koszykarzy kursujących od monopolu do skupu.
W związku z podmuchami z południowego zachodu miałem zamiar wykonać najbardziej lubiane z lubianych "kondominium", czyli póki co "pandemonium". I wszystko szło zgodnie z planem, czyli pokonałem Luboń (znów masakra), Wiry, Łęczycę, Puszczykowo, Mosinę, dojechałem do Dymaczewa, a tu nagle zonk. Droga zamknięta i objazd. Początkowo dopadła mnie załamka, bo tam ma powstać jakaś śmieszka, ale po powrocie do domu się uspokoiłem - do drugiej połowy maja drogowcy mają ogarnąć jedynie przepusty. Oby tylko na tym zostało.
Plany mi się lekko pokrzyżowały, bo liczyłem, że przed Łodzią uda mi się może zobaczyć znajomą parę myszołowów, a tu kicha. Jakieś foty jednak trzeba było zrobić, wyszedł więc tylko dość smętny widoczek na bajorko obok Będlewa. Klimat prawie że listopadowy.
Powrót nastąpił "piątką", przez Zamysłowo, Stęszew, Dębienko, Trzebaw, Rosnówko, Szreniawę i Komorniki. Łącznie pięć kilometrów więcej niż klasyka - póki co mi to nie przeszkadza, ale jak już wrócą zwykłe robocze dni to "max pandemonium" będzie wymagało wcześniejszego wstawania. Nie mówiąc już o innych "atrakacjach", takich jak ta:
Wersja pierwotna czegoś takiego nie posiada. Nie żebym kiedykolwiek skorzystał z tego "udogodnienia", ale liczy się sam fakt istnienia :) Za to wciąż bardzo mi się podoba widok na prawie pustą krajową piątkę (korek, i to spory, o dziwo był tylko w Komornikach).
Jako że z fotkami dziś bida, to tylko jeszcze wstawka z wczoraj, z dziewięciokilometrowego spaceru na Szachty. Na wieżę widokową nie właziłem tym razem, bo niby zamknięta, choć jak widziałem nie wszystkim to przeszkadzało. Skupiłem się na tej jeszcze póki co dzikiej części.
Cały czas byłem pod baczną obserwacją nie byle kogo, bo mew śmieszek :)
- DST 52.70km
- Czas 01:44
- VAVG 30.40km/h
- VMAX 53.00km/h
- Temperatura 20.0°C
- Podjazdy 125m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
Oł jes :)
Czwartek, 23 kwietnia 2020 · dodano: 23.04.2020 | Komentarze 17
O, to
to. Tak, taką pogodę poproszę codziennie. Ciepło, ale nie za ciepło (nawet
bandana na ryju, oczywiście konstruktywnie przemieszczana w ramach
kolejnych odcinków, nie za bardzo przeszkadzała), wietrznie, ale nie zbyt wietrznie, sucho, ale… za
sucho (tu muszę przyznać, że susza nam coraz bardziej grozi,
przydałyby się jakieś nocne opady). Generalnie warunku niemal
idealne. I nie może tak być przez cały rok, bez upałów i jakichś
dziwnych plus minus zer?
Trasa
taka, żeby miasto ominąć, o ile się da. Finalnie się nie udało,
jak zwykle, ale wpadły zachodnie, lekko północne rejony – z
Dębca przez Górczyn, Plewiska, Skórzewo, Wysogotowo, Batorowo,
Lusowo, Lusówko, Sierosław, Zakrzewo, znów Plewiska i do domu. Tak
jak na Relive.
Średnia
wyszła w końcu jako taka, ale to dlatego, że mi się chciało. Z
podmuchami dało się walczyć, bo był to przeciwnik
sprawiedliwy. Szkoda, że tak rzadko takim się okazuje. Niestety,
miałem cztery nieplanowe postoje, bo dzisiaj byłem zawodowo pod
telefonem.
Bardzo polubiłem perspektywę z drogi między Lusowem a Lusówkiem w wersji z nowym asfaltem, tu akurat z zerową szansą na jakąś śmieszkę (jupi!), zachowanymi drzewami (brawo!), wiosną prezentującą się jeszcze lepiej. Szczególnie te zmarszczki :)
Skoro było Lusowo, to musiało być i jezioro. Dziś dotarłem do głównej plaży, na której trochę ludzi było. Zrobiłem więc pro forma kilka fotek...
...i wróciłem do zwiedzania linii brzegowej, tej mniej popularnej. Tam było o wiele ciekawiej.
Z rzeczy mniej fajnych - do wielu straszących już od jakiegoś czasu Dudów, sporej ilości wiszących Kidaw-Błońskich oraz zaledwie kilku Kosiniaków, dołączyła teraz spora ilość Bosaków. Sorry, B[x]saków :) Ciekawostka - albo ktoś jest święcie przekonany, że PiS dopnie swego (jakieś przecieki?), albo już za dużo kasy poszło na materiały wyborcze i czas się pokazać tak czy siak. Dodam, że fryz pana Krzysia pokazuje dokładnie kierunek wiatru :)
Czas wybiegać psa - BS-a nadrobię później.
- DST 52.20km
- Czas 01:46
- VAVG 29.55km/h
- VMAX 51.00km/h
- Temperatura 18.0°C
- Podjazdy 135m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
Leniwy wschód
Środa, 22 kwietnia 2020 · dodano: 22.04.2020 | Komentarze 14
Po dzisiejszym dzionku stwierdzam, że cały ten koronawirus lekko mnie rozleniwił. Wnioskuję to po tym, że o godzinie piętnastej musiałem "być" na wirtualnym zebraniu-szkoleniu przed kompem (no proszę, da się zebrać siedemdziesiąt dusz bez jakichś bezsensownych delegacji) i... ledwo zdążyłem :) To fakt, że w międzyczasie zrobiłem swoje pięć dyszek i byliśmy na spacerze z psem (Dębina już na szczęście w miarę wyludniona - po poniedziałkowej masakrze ani śladu. Niech to nauczy rządzących, żeby nie wymyślali znów kolejnych debilizmów z zamykaniem lasów), ale spanie do dziesiątej zwyczajowe u mnie nie jest. Boję się, co będzie, gdy wróci (nie)normalność - jakiś rok trzeba się będzie przyzwyczajać :)
Co do jazdy to wykonałem lekko zmodyfikowany wschodni klasyk: Dębiec - Wartostrada - Malta - Warszawska - Antoninek - Swarzędz - Jasin - Paczkowo - Siekierki - Gowarzewo - Komorniki - Tulce - Żerniki - Jaryszki - Krzesiny - Minikowo - Starołęka - Las Dębiński - dom.
Czas na informację, na którą czekają miliony Polaków. Brzmi ono: jak wiało? :) Otóż dużo słabiej niż wczoraj, odczuwalnie, ale co najważniejsze: dość przewidywalnie. To bardzo miła odmiana względem dni ostatnich. Gdyby więc nie miasto, można by się było pokusić o sympatyczny wynik, a tak to wyszedł tylko w miarę ok.
Kolory w końcu takie, o jakie walczylim! :)
W końcu też na legalu można przejechać wzdłuż Malty.
No i nawet na północno-wschodnich terenach pustynnych można spotkać kawałek zieleni. To Komorniki, położone niecałe trzydzieści kilometrów od... Komornik :)
Z boku zerkały na mnie smętne krowie oczy w smętnym postpegeerowskim obejściu.
TUTAJ Relive.
- DST 52.30km
- Czas 01:54
- VAVG 27.53km/h
- VMAX 51.00km/h
- Temperatura 13.0°C
- Podjazdy 127m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
Wietrzne koziołkowanie
Wtorek, 21 kwietnia 2020 · dodano: 21.04.2020 | Komentarze 13
Obrany dzisiaj został kierunek wschód. Wiatr bowiem duł jak cholera z grubsza właśnie stamtąd, ale raz bardziej z północy, raz z południa, miałem więc nadzieję, że uda mi się go jakoś oszukać i spróbować wykorzystać fakt, że może zgłupieje i niechcący mi pomoże chociaż przez chwilę. Oczywiście nic takiego się nie wydarzyło, było wręcz - jak zwykle - dokładnie odwrotnie :)
Trasa to "muminek": Dębiec - Dębina - Starołęka - Krzesiny - Jaryszki - Koninko - Szczytniki - Sypniewo - Głuszyna - Babki - Czapury - Wiórek - Sasinowo - Rogalinek - Mosina - Puszczykowo - Łęczyca - Luboń - Poznań.
Wrażeń z jazdy nie będę tutaj szerzej opisywał, bo dbam o kulturę języka pisanego :) Dodam, że od Puszczykowa do domu walczyłem, żeby w ogóle poruszać się do przodu.
W końcu miałem okazję, żeby zatrzymać się przy OSP na poznańskiej Głuszynie. Od bodajże dwóch lat ma ona nową, całkiem okazałą remizę...
...a od niedawna stoi pod nią takie coś. Ni to przyczepa, ni jakiś przenośny mały magazynek, grunt, że klasycznie i z klasą wymalowane na koziołkowo :)
Chwilę spędziłem też w Wiórku, zerkając na Nadwarciański Szlak Rowerowy widoczny po drugiej stronie rzeki, którym wczoraj sobie pomykałem.
Jeszcze kilka lat temu brzeg Warty, przy którym dziś byłem, też tętnił zielenią. Niestety, Nadleśnictwo Babki, jak i chyba jakieś plany wybudowania przystani dla łodzi, zrobiły swoje. Można więc szukać kilku (nie więcej niż miliard) różnic pomiędzy terenem zarządzanym przez WPN a tym "babkowym"...
Dębinę zaliczyłem dziś dwukrotnie. Raz szybkim przejazdem głównym traktem na rowerze...
...a po południu spacerowo, z Kropą. Jest jeden pozytyw - po wczorajszej kumulacji chyba się uspokoiło. Największe mentalne glonojady widocznie stwierdziły, że to coś zwane spacerem po lesie, tak reklamowane w internecie, w sumie jest nudne, człowiek się męczy, selfie wychodzi jakoś tak ciemno, do tego jest słaby zasięg. Uff. Co prawda do ideału, czyli zielonej normalności (człowiek spotkany raz na kilka-kilkanaście minut zamiast co sekundę) jeszcze sporo brakuje, ale na bocznych dróżkach można było przynajmniej oddychać, a mijanki były raczej z ludzkimi istotami rozumnymi. Oby tak zostało. Tylko łabędzie i kaczki w jakiejś lekkiej traumie - brodziły daleko, byle dalej od bezskrzydłych dwunogów. Mądre istoty.
Wraca normalność? :)