Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Trollking z miasteczka Poznań. Od listopada 2013 przejechałem 197810.70 kilometrów i mniej już nie będzie :) Na pięciu różnych rowerach jeżdżę z prędkością średnią 27.88 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Trollking na last.fm

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Marzec, 2021

Dystans całkowity:1738.30 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:62:14
Średnia prędkość:27.93 km/h
Maksymalna prędkość:70.60 km/h
Suma podjazdów:4662 m
Liczba aktywności:31
Średnio na aktywność:56.07 km i 2h 00m
Więcej statystyk
  • DST 32.10km
  • Czas 01:15
  • VAVG 25.68km/h
  • VMAX 52.40km/h
  • Temperatura 5.0°C
  • Podjazdy 87m
  • Sprzęt Czarnuch :)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Glut średniowiosenno-dziki

Niedziela, 21 marca 2021 · dodano: 21.03.2021 | Komentarze 15

Znając życie większość dzisiejszych wpisów będzie zaczynał się od słów, że piękny nam wypadł ten pierwszy dzień wiosny. Tak jesiennie. Albo zimowo.

Więc ja zacznę inaczej - pięknie nam wypadł ten pierwszy dzień wiosny: tak jesiennie i (a nie tylko albo) zimowo :)

Rano padał śnieg. Potem padał deszcz. I to nie przez chwilę, ale non stop. Prognozy stanowczo twierdziły, że około trzynastej będę się pławił w słońcu, więc postanowiłem najpierw pójść z psem na spacer.

Dębina w końcu w niedzielę była taka, jaka powinna - pusta. Deszcz ma swoje plusy. No i natrafiliśmy (nawet dwa razy) na właściwych mieszkańców tego miejsca. Ostatnio jakieś dwie paniusie spanikowane dzwoniły po Straż Miejską, bo podobno zaczęły je atakować, gdy wyczuły jedzenie. I teraz zagadka: co się zabiera ze sobą na spacer po lesie? Ano popcorn. Mam nadzieję, że owe miłośniczki natury dostały nauczkę, że jest delikatna różnica między terenem leśnym a salą kinową. Brawo dziki :)
Państwo Dzikowscy na poznańskiej Dębinie
Oko w oko
Kropa już nauczyła się, że do tych dziwnych napakowanych piesków się nie podchodzi, więc ładnie się minęliśmy. Poza tym miała ciekawsze zajęcia :)
Z pierwszym z brzegu kijkiem :)
W pędzie
Warunki na focenie były takie sobie, ale wpadła na przykład średnio wyraźna zięba...
Średnio wyraźna zięba
...a jedna z wielu modraszek w pozach tak klasycznych, jak i wyginających śmiało ciało :)
Klasyczna poza modraszki
Modraszka rozciąga śmiało ciało
Oczywiście lać nie przestało ani o trzynastej, ani o czternastej, ani o piętnastej. W sumie tragedii nie było, pojawiła się bowiem okazja do nadrobienia zaległości na Netflixie - polecam rosyjski serial "Ku jezioru". Świetny, do tego o tyle ciekawy, że traktuje o pandemii, tylko że został nakręcony w roku... 2019. Pewnie miłośnicy teorii spiskowych zaraz udowodnią, że Covid został wypuszczony właśnie przez Rosjan, żeby zwiększyć oglądalność... :)

W końcu ruszyć się udało. Ale koło szesnastej, i tylko na gluta. Wykonałem Czarnuchem pętelkę: Poznań - Plewiska - Skórzewo - serwisówki - Plewiska - Poznań. Wiało niestety mocno, więc w sumie się cieszyłem, że mam czas jedynie na krótki dystans.
W końcu można było wyruszyć
Przejechałem obok stadionu Canarinhos. Nie, nie byłem przy Maracanie, a jedynie w Skórzewie :)
KS Canarinhos Skórzewo, czyli dolne rejony okręgówki :)
Tu dowód na to, że wynalazki projektantów-teoretyków nijak się mają do rzeczywistości. Ci bowiem założyli, że najlepszym wyjściem dojazdu do ronda jest jakiś abstrakcyjny ślimaczek, a tymczasem ludzie... :)
Gdy wymysł projektanta-teoretyka przegrywa z rzeczywistością :)
Po powrocie udało się jeszcze uchwycić zachód słońca na Dębcu. I przynajmniej wizualnie wieczorem pojawiła się wiosna.
Zachód słońca między drzewami
Poznański Dębiec w promieniach zachodzącego słońca
Jutro znów normalnie do roboty... :/

PS. Aha, skoro było jednym słowem o piłce nożnej, jeszcze podziękuję Lechowi za to, że zawsze można na niego liczyć. Wczoraj postawiłem dla zabawy całe 2 złote na to, że przerżną z dołującą w lidze Jagiellonią. Nie zawiedli mnie i jestem dwie dychy do przodu :)


  • DST 58.10km
  • Czas 02:03
  • VAVG 28.34km/h
  • VMAX 70.60km/h
  • Temperatura 1.0°C
  • Podjazdy 107m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Nieplanowany rekord prędkości po płaskim (70+)

Sobota, 20 marca 2021 · dodano: 20.03.2021 | Komentarze 22

Na szczęście nieprzyjemnych pogodowych niespodzianek już dziś nie było. To znaczy były - wstępnie miało padać, a nie padało. Takie zaskoczenia to ja rozumiem :)

Wyjazd o dziewiątej rano, przy pięknym słońcu, choć przy temperaturze bliskiej zera (w zależności od miejsca wahała się od pół do trzech stopni), na zachód. W południe musiałem być w pracy, więc z trasą nie kombinowałem i wykonałem sprawdzoną kombinację: Poznań - Plewiska - serwisówki - Dąbrówka - Palędzie - Dopiewiec - Dopiewo - Fiałkowo - Więckowice - Sierosław - Zakrzewo - Dąbrowa - Wysogotowo - Skórzewo - Plewiska - Poznań.

Zatrzymałem się przy stacji kontroli pojazdów w Fiałkowie, gdzie w końcu jednym rządku ustawiono pełen zestaw atrakcji, z którego ona słynie, łącznie ze znakiem ostrzegającym przed nisko latającymi wiedźmami.
Uwaga na nisko latające wiedźmy :)
Poznań Główny i inne takie poza... Poznaniem
Antek na stacji W Fiałkowie
W Dopiewie widok, którego już się spodziewałem: prawie całkowicie zrównany z ziemią budynek, uwieczniony jeszcze dwa dni temu. Szkoda go, ja zresztą miałbym innego faworyta, zresztą sąsiadującego, do zburzenia, bo straszy swoją estetyką. Lub jej brakiem :)
Uroczy inaczej kościół w Dopiewie
Ze zwierzakami skromnie. Śpiące sarenki...
Zaspane sarenki
...oraz żurawie.
Kolejna parka żurawi
Te cztery na tle jakiejś firmy oraz wagonów towarowych mknących na zachód Polski.
Żurawie, jakaś firma oraz mknący w tle towarowy
Wiatr wciąż nie chciał współpracować. Zdecydowanie nie chciał - gdzie ja się zakręciłem, tam i on, oczywiście czule waląc mnie w pysk. Łatwo nie było. Ale był jeden pozytywny moment (niestety bardzo krótki, za Palędziem, bo motorka w tyłku nie mam), zresztą w sumie już opisany w tytule. Udało mi się na chwilę podłączyć pod ciężarówkę wyjeżdżającą z podporządkowanej i razem z nią kawałek pokręcić. Przy lekko ponad 70 km/h odpuściłem, co jest moim osobistym rekordem podczas jazdy po płaskim. Co prawda w górach na MTB zdarzało się grubo ponad 80 km/h, no ale to nie do porównania. Najciekawszy był moment, gdy straciłem "tunel" i nagle buchnął we mnie podmuch: prawie znalazłem się na drugim pasie :)

A oto dowód :)
Rekord maksymalnej prędkości na płaskim: 70,6 kmh. Za ciężarówką, ale zawsze :)
Reszta dystansu to dojazd do pracy.


  • DST 52.30km
  • Czas 01:52
  • VAVG 28.02km/h
  • VMAX 51.70km/h
  • Temperatura 2.0°C
  • Podjazdy 126m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Cztery w jednym

Piątek, 19 marca 2021 · dodano: 19.03.2021 | Komentarze 15

Zwariować można z tą pogodą.

Rano obudziło mnie piękne słońce. Oraz panowie bawiący się w wywóz dużych gabarytów o 6:45, robiących to z delikatnością pijanego słonia, którego ktoś ukłuł ostrym szpikulcem w d... No, w jakieś tam wrażliwe miejsce :) Ale to najmniejszy problem.

Spojrzałem na prognozy - spoko, jakieś tam zachmurzenie i niewielkie opady zapowiadano na wczesne popołudnie. Zdążę, spoko.

Ruszyłem dziarsko szosą, zadowolony, bo nawet fajnie mi się jechało. Oczywiście prócz tego, co wiązało się z walką z upierdliwym wiatrem. Z Poznania skierowałem się na Plewiska, na wysokości Junikowa wjechałem znów do stolicy Wielkopolski (ten objazd pozwala zgrabnie ominąć korki), następnie zaliczyłem Skórzewo, Wysogotowo, Batorowo i Lusowo, bez obaw spoglądając na delikatne chmurki.

Aż tu nagle - jak nie sypnęło! Momentalnie zrobił się inny świat - raz słabiej, raz mocniej, ale czułem się jak bałwan, momentami nawet dosłownie. Jedyny plus w całym nieszczęściu, że było minimalnie powyżej zera, więc biały syf roztapiał się zanim trafił na asfalt. Choć było i ślisko, i z widocznością średnio.

Już bardzo ostrożnie dopchałem się więc przez Lusówko, Sierosław, Zakrzewo, Dąbrowę, Wysogotowo i Plewiska do Poznania.
A godzinę wcześniej w tym miejscu świeciło słońce...
Oczywiście opady były zapowiadane gdzieś najwcześniej za dwie godziny...
Ciężki powrót wzdłuż krajówki
A tak, całkiem jeszcze miło, było trochę wcześniej, nad Jeziorem Lusowskim.
Plaża w Lusowie - jeszcze nie padało
Do pracy już rowerem nie podjechałem, no bez przesady :) A w centrum tymczasem nawet spadł do kompletu grad. Zaliczyłem więc dziś cztery elementy pogodowe, bo śnieg wcześniej walczył z deszczem.
W centrum Poznania walka wszystkiego ze wszystkim - chmur, gradu i kawałka słońca
Z oczywistych względów zdjęć przyrodniczych dzisiaj brak. W zamian proponuję lusterko od tira zamontowane w oknie... domu :) Tak jest w Poznaniu na Fabianowie. Zauważyłem to dopiero dziś i aż się specjalnie cofnąłem (przy okazji widać, że słońce pięknie świeciło).
Jakby ten dom był wyprzedzany przez inny, to będzie o tym wiedział :)
Tak, naprawdę ktoś zamontował sobie lusterko od tira na elewacji :)
Ciekawy patent. Jakby ten budynek wyprzedzał, jakiś inny, będzie miał idealny widok na kończenie manewru :)

Pogoda na jutro? Niewiadoma.


  • DST 62.50km
  • Czas 02:11
  • VAVG 28.63km/h
  • VMAX 51.70km/h
  • Temperatura 1.0°C
  • Podjazdy 109m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Polska w ruinie czy ruina w Polsce?

Czwartek, 18 marca 2021 · dodano: 18.03.2021 | Komentarze 14

Marzec wciąż się nie poddaje. Dzisiaj rano na przykład padał śnieg. W sumie to śnieżek, lekki i na szczęście nie osadzający się na ziemi, więc mogłem w miarę bezpiecznie poruszać się szosą.

Wyjazd znów przed pracą, z napędem na jedną kawę i jeden batonik wciągnięty po drodze. Czyli bez napędu :)

Trasa zachodnia: Poznań - Plewiska - serwisówki - Zakrzewo - Sierosław - Więckowice - Fiałkowo - Dopiewo - Dopiewiec - Palędzie - Gołuski - Plewiska - Poznań.

Wiało już dużo słabiej, ale za to po nawrotce kierunek wiatru zmienił się z zachodniego na wschodni. Ot, taka promocja prosto w pysk. No trudno.

W Dopiewie natrafiłem na uroczy widok. Tak jak w tytule: Polska w ruinie czy ruina w Polsce, a może jeszcze dalej - ruina zwana Polską? Oczywiście alegorycznie i politycznie.

A tak realnie to jest klimat. W sumie szkoda tego budynku - jeśli mnie pamięć nie myli to niedawno była w nim albo OSP, albo szkoła. 
Polska w ruinie :), Dopiewo
Zbliżenie na wyburzany budynek w Dopiewie
W Więckowicach jak zwykle wykonałem zdjęcie z motywem roweru nad stawem...
Nad stawikiem, Więckowice
...a reszta to już motywy zwierzęce. Dzisiaj bez zaskoczeń - żurawie...
Przysiady, przysiadziki...
Żuraw jedzący i żuraw czuwający
...oraz sarenki. Jakieś zestresowane :)
Wielka ucieczka
Czuwanie
Uciekające zające. Noo, załóżmy :)
W pędzie
Dystans zawiera dojazd do roboty.


  • DST 61.70km
  • Czas 02:12
  • VAVG 28.05km/h
  • VMAX 51.00km/h
  • Temperatura 3.0°C
  • Podjazdy 167m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Gospodarka obleśna i miejskie klimaty

Środa, 17 marca 2021 · dodano: 17.03.2021 | Komentarze 14

Typowy wyjazd przedpracowy - niewyspany, nienajedzony i w znacznym stopniu miejski, bo wiało w północy, całkiem solidnie.

O dziwo przez sam Poznań - głównie za sprawą Wartostrady - nie jechało mi się źle. najgorzej było w Koziegłowach, od czasów powstania kostkowej śmieszki przemianowanych przeze mnie autorsko na Koziedupy, bowiem nie miałem czasu na objazdy i przez widok nadjeżdżającego radiowozu musiałem skorzystać z tego abstrakcyjnego wynalazku. Nigdy więcej :)

Trasa dawno opatentowana: Dębiec - Wartostrada - Jana Pawła - Hlonda - Chemiczna - Gdyńska - Koziegłowy - Kicin - Kliny - Mielno - Dębogóra - Karłowice - Wierzonka - Kobylnica - Janikowo - Miłostowo - Główna - Hlonda - Wartostrada - Debiec.

Pomachałem jak zwykle Dziewiczej Górze...
Zachmurzony szczyt Dziewiczej Góry
Dziewicza Góra
...na styku Kicina i Klinów znów poczułem, że żyję w Polsce - DDR-ka co prawda dość spoko, ale oczywiście upiększona zakazem jazdy rowerem, koniecznością zmiany pasa, wszystko po to, żeby za całe... 700 metrów wracać na prawą stronę.
Zakaz jazdy rowerem, ryzykowna zmiana pasa, całe 700 metrów śmieszki i znów na drogę, Ot, Polska.
Tu (odcinek Wierzonka - Kobylnica) oczywiście też Polska, świeżutki zapach żywicy jeszcze się unosił. Prawie jak w rzeźni odór krwi, tylko przyjemniejszy.
Człowieka to już nawet nie dziwi :/
Nawet w Dębogórze już masakrują... :/
Na granicy lasu w okolicach Dębogóry
Tak się w ogóle zacząłem zastanawiać nad tą cholerną gospodarką leśną. Uknułem nawet własną nazwę: gospodarka obleśna. Leśnicy tłumaczą wycinki koniecznością usuwania monokultur, które pojawiły się po wojnie. Tymczasem teraz tną na potęgę, żeby ewentualnie sadzić... kolejne monokultury, bo wszędzie widuję jedynie szkółki z nowymi iglakami. To ma być nowe, lepsze? No ale przecież dobrze wiadomo, że nie o dobro lasu chodzi, a o zyski dla państwa... 

Wrr. Na ukojenie nerwów stadko żurawi uchwycone z bardzo daleka...
Stadko żurawi w okolicach Dębogóry
...oraz znajome koniki, w tym jeden w wersji mini. Lubię na nie patrzeć, bo zawsze można natrafić na jakąś scenkę rodzajową typu ochrzan :)
Tak, tu są trzy konie :)
Lekko zawiany duet
Jakiś ochrzan poszedł
Konik w wersji mini
Po południu się nawet wypogodziło, więc ja... do pracy :/ Po drodze znów udało mi się uchwycić motyw Moderusa Gamma na tle budynku Andersia Tower.
Moderus Gamma na tle budynku Andersia Tower, Poznań


  • DST 51.75km
  • Czas 01:47
  • VAVG 29.02km/h
  • VMAX 52.00km/h
  • Temperatura 6.0°C
  • Podjazdy 133m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Duszkiem, duszkiem...

Wtorek, 16 marca 2021 · dodano: 16.03.2021 | Komentarze 20

Zgodnie z zasadą, że raz do roku broń sama strzela, dzisiaj pogodynki trafiły z prognozą. Święto jakieś? Aż sprawdziłem. 16 marca to nie Dzień Wróżki, a mniej popularny Dzień Przemytnika Litewskiej Książki (autentyk, można sprawdzić). Więc po prostu łut szczęścia.

Rano nie padało, a jak lunęło, byłem już w domu. Nie w pracy, bo dopiero od jutra zaczynam maraton. Sprawdziło się niemal co do pół godziny. Nie można tak zawsze?

Wiało już przyjemniej, z północnego zachodu. Wykonałem więc pętelkę w tym kierunku: z Poznania przez Plewiska, poznańskie Junikowo, Wysogotowo, Batorowo, Lusowo, Lusówko, Sierosław, Zakrzewo, Dąbrowę, Wysogotowo, Skórzewo i Plewiska do Poznania.

Ani upału, nie bezchmurnego nieba nie odnotowano :)
Pochmurno nad Jeziorem Lusowskim
Nad widocznym Jeziorem Lusowskim udało mi się poobserwować z bliska łyskę. Nawet mi się ukłoniła :)
Ze znalezieniem kapci łyska miałaby problem :)
Piękny pokłon łyski
Łyska chowa się sama za sobą :)
Ten ciekawy wodny ptak na pewno miałby problem z zakupem kapci (po poznańsku - laczków), bo girę ma solidną. No i dźwięk wydaje niesamowity - jakby coś się głośno zacinało.

Śmieszka między Lusówkiem a Sierosławiem ma jeden plus - można się nagle zatrzymać bez ryzyka, że zostanie się skasowanym przez auto. Dzięki temu udało mi się uchwycić trznadla w barwie pół zimowej, pół wiosennej...
Trznadel w ubarwieniu zimowo-wiosennym
Kuper trznadla
Nagły odlot trznadla
...oraz pustułkę, która łaskawie dała się uchwycić podczas lotu.
Sokół w wersji mikro, czyli pustułka
Pustułka mnie zauważyła
Spojrzenie na prawo
Pustułka coś wypatrzyła
A nad "moim" martwym drzewem dziś latał duszek z chmur. Trochę podobny do tego z XI Księgi Tytusa, Romka i A'Tomka :)
Duszek-chmura nad martwym drzewem
Tyle dobrego i bogatych relacji. Od teraz rzeź w robocie, pogoda niepewna i takie tam. No ale co odpocząłem, to moje.


  • DST 55.20km
  • Czas 01:58
  • VAVG 28.07km/h
  • VMAX 53.00km/h
  • Temperatura 6.0°C
  • Podjazdy 167m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Myszołowiąc i szachtując

Poniedziałek, 15 marca 2021 · dodano: 15.03.2021 | Komentarze 16

Znów zacznę od pogodynek. No bo od czego? :)

Rano klasyczne spojrzenie na kilka z nich. Wniosek: spoko, deszcz od godziny trzynastej. Czyli śpię, bo dostałem bonusowy dzień wolny.

Około dziewiątej spojrzenie za okno. Leje. To ten, tego... :)

Na szczęście pogoda się ogarnęła i na rower mogłem ruszyć około jedenastej. Wiatr wciąż solidny, ale już o wiele słabszy niż ostatnio, na drogach syf, generalnie paskudnie. Ale do wytrzymania.

Trasa: Poznań - Luboń - Łęczyca - Wiry - Komorniki - Szreniawa - Rosnowo - Chomęcice - Konarzewo - Trzcielin - Lisówki - Trzcielin - Dopiewo - Dopiewiec - Palędzie - Gołuski - Plewiska - Poznań.

Kilka razy się zatrzymywałem z aparatem w łapie, ale jak to zwykle bywa, ptactwo było bardziej cwane ode mnie. No ale chociaż jednego myszołowa udało mi się cyknąć.
Myszołów wznoszący się do lotu
Zamyślony myszołów
Poza tym brzydko i szaro.
Rano było dziś paskudnie
A po południu, po kolejnym małym deszczyku, wyszło słońce. Skorzystałem więc i zabrałem psa na Szachty.
Radocha ze spaceru, Szachty, Poznań
Wieża widokowa na Szachtach, Poznań
Kropa wieżę już zna, ale zawsze była wnoszona, teraz sama poleciała na pewniaka, kilka pierwszych stopni pokonała z biegu. Potem spojrzała w dół i...
Konsternacja - kilka stopni o własnych siłach, potem niepotrzebne spojrzenie w dół :)
...zgodnie z tradycją reszta została pokonana na moich ramionach :)

Tłumów na szczęście nie było, ale akurat zaraz za mną weszła parka z psami. Takie zagęszczenie to ja rozumiem :)
Tłok się zrobił na wieży :)
Anonimowy piesek czeka na smaczka :)
Widoczki wciąż te same. Same Szachty...
Na górze, pod dachem, Szachty, Poznań
Poznańskie Szachty w słońcu
...kierunek Świerczewo i Dębiec...
Spojrzenie w kierunku Świerczewa i Dębca, Poznań
...kierunek Grunwald...
Spojrzenie na zachód Poznania
...a tamże Stadion Miejski ukryty za blokami.
Satdion Miejski za blokami, Poznań
No i kilka ujęć samej wieży.
Schody na wieżę, Szachty, Poznań
Róg wieży na Szachtach, Poznań
Wieża na Szchtach od dołu, Poznań
Gdy ostatnio tu byłem, panowała jedna wielka cisza. Teraz już wszystko wróciło do normy, śmieszki szaleją i wydzierają się w najlepsze. No i pięknie.
Śmieszki na wodzie
Śmieszka podchodzi do wodowania
Wrzeszczące śmieszki
Pies zadowolony, ja też, a pogodynki... Niech zmienią dilera :)


  • DST 52.85km
  • Czas 01:57
  • VAVG 27.10km/h
  • VMAX 51.00km/h
  • Temperatura 6.0°C
  • Podjazdy 124m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Ruletki ciąg dalszy

Niedziela, 14 marca 2021 · dodano: 14.03.2021 | Komentarze 13

Pogodowej ruletki ciąg dalszy. Niby od rana miała być pogoda, więc zgodnie z obietnicą... padało. Potem wróżki zmieniły zdanie, sugerując, iż koło trzynastej będzie pełne słońce. Zgodnie z powyższym... znów padało.

Na szczęście plan główny był wykonany bez zarzutu - zjedzenie śniadania :) A potem, jak to w wolną niedzielę, można było na luzie podejść do tematu rowerowania.

Finalnie wyruszyłem, gdy wydawało mi się, że znalazłem lukę. Na pierwszym kilometrze dopadł mnie deszcz, a jak :) Postanowiłem jednak się nie cofać. Dobrze zrobiłem - opady pojawiały się i znikały, jednak dało się z nimi żyć. Gorzej z wiatrem, bo trzymał poziom ostatnich dni, jednak dzisiaj wybrałem kierunek południowy, więc choć trochę lasy WPN-u złagpdziły cierpienie.

Trasa: Poznań - Luboń - Wiry - Łęczyca - Puszczykowo - Mosina - Krosinko - Dymaczewo Stare - Bolesławiec, gdzie nastąpiła nawrotka i powrót swoimi śladami.
Klimatyczność
Przy wielkopolskich polach. Chwilę później rower przewrócił się od wiatru
Te drzewa powyżej mnie ujęły swoją ascetycznością. A rower chwilę po zrobieniu zdjęcia leżał na drodze, pokonany przez silniejszy podmuch. Tak samo tu:
Tam z tyłu pasą się żurawie
Tylko że tu powód zatrzymania był inny: żurawie (nie)widoczne z tyłu, przy krzakach.
Parka przewianych żurawi
Miałem smaczki na fotkę danieli w zagrodzie w Bolesławcu, ale niestety, wciąż ich nie ma :/ Ciekawe czemu, mam nadzieję, że nikt nie zamienił ich na kotlety, jak to w polskiej tradycji bywa... Musiałem obejść się - nomen omen - smakiem oraz latającymi po polu królikami :)
Jest kryjówka? Jest :)
Czujny królik
Małe drapanko
Generalnie nie było najgorzej. Jak dobrze, że jeszcze są parki narodowe, gdzie drzewa póki co jeszcze stoją i można się schować.

A słońce wyszło dopiero po piętnastej. Na chwilę. Akurat podczas spaceru na Dębinie. Lepiej późno niż wcale.
Pojawiło się słońce nad poznańską Dębiną
Jedna z modraszek była zachwycona tym faktem :)
Modraszka łapie promienie
Ciekawska modraszka
Zerkał na mnie kolejny kos...
Kos wyglądający zza drzewa
...oraz dzięcioł. Tak, on jest na tym zdjęciu :)
Gdzieś tu jest dzięcioł :)
Na jutro pogodynki zapowiadają, że... A, cholera z nimi, się okaże :)


  • DST 52.50km
  • Czas 02:01
  • VAVG 26.03km/h
  • VMAX 53.00km/h
  • Temperatura 7.0°C
  • Podjazdy 148m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kto rano wstaje...

Sobota, 13 marca 2021 · dodano: 13.03.2021 | Komentarze 19

...temu na łeb nie pada. Ja niestety nie wstałem.

Sobotę miałem wolną, a po kilku dniach w robocie posiadałem deficyty snu. Nad ranem otworzyłem oczy, za oknem zobaczyłem piękne słońce, zerknąłem na prognozę AccuWeather w telefonie i spokojnie postanowiłem dospać. Bowiem tam wtedy nie było żadnej informacji o zmianie warunków.

Potem jeszcze zrobiłem zakupy, poszedłem z psem, zacząłem się zbierać, a tu za oknem... chmury. Hm. Miałem nadzieję, że szybko znikną. O ja naiwny... Gdzieś na piętnastym kilometrze bowiem jak zaczęło padać, tak nie przestało. Czasem mocniej, czasem słabiej, ale zdecydowanie było niekomfortowo.

Co gorsza, wiało mocniej niż wczoraj. A to niezły punkt odniesienia. Żeby się nie denerwować, napiszę jedynie, że tę masakryczną średnią uznaję na całkiem dobrą jak na zastane warunki :)

Trasa zachodnia, a jak: Poznań - Plewiska - Komorniki - Rosnowo - Chomęcice - Konarzewo - Trzcielin - Lisówki - Trzcielin - Dopiewo - Dopiewiec - Palędzie - Gołuski - Plewiska - Poznań.

Tańczący żuraw się trafił.
Tańczący żuraw
Momentami wyglądał jakby brał udział w teście trzeźwości :)
Test na trzeźwość? :)
Na pochmurnym niebie przeleciał mi jeden myszołów...
Myszołów na zachmurzonym niebie
...a inny wypasał stado saren :)
Krzaczek dla myszołowa, pole dla saren
Myszołów wypasający sarny :)
No i dla kontrastu szpak.
Szpak w trawie
Fotki z rowerem być muszą, więc są. Takie nijakie :)
Odpoczynek pod drzewem
Chwilę przed deszczem
A, takiego Buicka Riviera na żółtych blachach przyuważyłem już w Poznaniu.
Buick Riviera na żółtych blachach
A po południu jeszcze spacer po Dębinie z psem, gdzie napatoczył się jedynie kos...
Kos zerkajacy z ukosa
...a potem przypomniałem sobie, że dziś sobota i kursują przez Dębiec parowozy z Wolsztyna. Więc na szybko poleciałem zobaczyć jeden, a konkretnie Ol49, polskiej produkcji zresztą. Kilka egzemplarzy pojechało kiedyś na eksport do... Korei Północnej. Pewnie jeżdżą tam do dziś jako regularne, nie jako weekendowa atrakcja :)
Parowóz z Wolsztyna do Poznania w zoomie
Praowóz Ol49 z Wolsztyna mknie przez poznański Dębiec
Zdjęcia średnio wyraźne, z telefonu i kompaktu, bo tylko to ze sobą wziąłem.

Ot, taki dzionek. A jutro ma być... tylko gorzej :/


  • DST 61.50km
  • Czas 02:19
  • VAVG 26.55km/h
  • VMAX 55.10km/h
  • Temperatura 6.0°C
  • Podjazdy 157m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wietrzny Jigsaw

Piątek, 12 marca 2021 · dodano: 12.03.2021 | Komentarze 6

Ostatnimi dniami poranne spojrzenie za okno przypomina grę w ruletkę. Czasem rosyjską :) Dzisiaj na szczęście obyło się bez ofiar.

Choć może nie do końca, bo zdarzył się jeden morderca. A przynajmniej kat. Wiatr, oczywiście. Oj, czego on dzisiaj ze mną nie robił... Sceny z kolejnych części "Piły" to przy tym pikuś, a mój Jigsaw tak samo okrutny i nieuchwytny.

Wiało z zachodu, a jak wiadomo oznacza to pod Poznaniem jazdę po polach. Skończyło się na tragicznej średniej, i tak w miarę wyciągniętej po nawrotce. Trasa: Poznań - Luboń - Wiry - Komorniki - Szreniawa - Rosnowo - Chomęcice - Konarzewo - Trzcielin - Lisówki - Trzcielin - Dopiewo - Dopiewiec - Palędzie - Gołuski - Plewiska - Poznań.

"Droga na WPN" znów w innym wydaniu - dzisiaj pochmurnym.
Dziś WPN w wersji pochmurnej
Ze zwierzakami skromnie - sarenki, jak zwykle w dziwnych pozach...
Sarenki jak zwykle w pozach swojskich :)
...oraz myszołów, przez chwilę nawet spokojny.
Myszołów zamyślony
Tak, przez chwilę :)
Odlatujący myszołów
Potem do pracy, Czarnuchem, ale za to z wiatrem :) Po drodze w końcu uwieczniłem kolejny odcinek walki religijnych zamordystów z softowymi wandalami. Tych drugich jak zwykle nie pochwalam, bo niszczenie do niczego nie prowadzi, ale argumentacji "martwa dziecka nie urodzę" nie da się odmówić logiki. Choć pewnie dla barbarzyńców typu Kaja Godek to ideał macierzyństwa.
Konfrontacja religijnych zamordystów z softowymi wandalami wciąż trwa