Info

Suma podjazdów to 752679 metrów.
Więcej o mnie.












Moje rowery
Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2025, Październik16 - 49
- 2025, Wrzesień30 - 124
- 2025, Sierpień31 - 144
- 2025, Lipiec31 - 188
- 2025, Czerwiec30 - 147
- 2025, Maj31 - 187
- 2025, Kwiecień30 - 156
- 2025, Marzec31 - 204
- 2025, Luty28 - 178
- 2025, Styczeń31 - 168
- 2024, Grudzień31 - 239
- 2024, Listopad30 - 201
- 2024, Październik31 - 208
- 2024, Wrzesień30 - 212
- 2024, Sierpień32 - 210
- 2024, Lipiec31 - 179
- 2024, Czerwiec30 - 197
- 2024, Maj31 - 268
- 2024, Kwiecień30 - 251
- 2024, Marzec31 - 232
- 2024, Luty29 - 222
- 2024, Styczeń31 - 254
- 2023, Grudzień31 - 297
- 2023, Listopad30 - 285
- 2023, Październik31 - 214
- 2023, Wrzesień30 - 267
- 2023, Sierpień31 - 251
- 2023, Lipiec32 - 229
- 2023, Czerwiec31 - 156
- 2023, Maj31 - 240
- 2023, Kwiecień30 - 289
- 2023, Marzec31 - 260
- 2023, Luty28 - 240
- 2023, Styczeń31 - 254
- 2022, Grudzień31 - 311
- 2022, Listopad30 - 265
- 2022, Październik31 - 233
- 2022, Wrzesień30 - 159
- 2022, Sierpień31 - 271
- 2022, Lipiec31 - 346
- 2022, Czerwiec30 - 326
- 2022, Maj31 - 321
- 2022, Kwiecień30 - 343
- 2022, Marzec31 - 375
- 2022, Luty28 - 350
- 2022, Styczeń31 - 387
- 2021, Grudzień31 - 391
- 2021, Listopad29 - 266
- 2021, Październik31 - 296
- 2021, Wrzesień30 - 274
- 2021, Sierpień31 - 368
- 2021, Lipiec30 - 349
- 2021, Czerwiec30 - 359
- 2021, Maj31 - 406
- 2021, Kwiecień30 - 457
- 2021, Marzec31 - 440
- 2021, Luty28 - 329
- 2021, Styczeń31 - 413
- 2020, Grudzień31 - 379
- 2020, Listopad30 - 439
- 2020, Październik31 - 442
- 2020, Wrzesień30 - 352
- 2020, Sierpień31 - 355
- 2020, Lipiec31 - 369
- 2020, Czerwiec31 - 473
- 2020, Maj32 - 459
- 2020, Kwiecień31 - 728
- 2020, Marzec32 - 515
- 2020, Luty29 - 303
- 2020, Styczeń31 - 392
- 2019, Grudzień32 - 391
- 2019, Listopad30 - 388
- 2019, Październik32 - 424
- 2019, Wrzesień30 - 324
- 2019, Sierpień31 - 348
- 2019, Lipiec31 - 383
- 2019, Czerwiec30 - 301
- 2019, Maj31 - 375
- 2019, Kwiecień30 - 411
- 2019, Marzec31 - 327
- 2019, Luty28 - 249
- 2019, Styczeń28 - 355
- 2018, Grudzień30 - 541
- 2018, Listopad30 - 452
- 2018, Październik31 - 498
- 2018, Wrzesień30 - 399
- 2018, Sierpień31 - 543
- 2018, Lipiec30 - 402
- 2018, Czerwiec30 - 291
- 2018, Maj31 - 309
- 2018, Kwiecień31 - 284
- 2018, Marzec30 - 277
- 2018, Luty28 - 238
- 2018, Styczeń31 - 257
- 2017, Grudzień27 - 185
- 2017, Listopad29 - 278
- 2017, Październik29 - 247
- 2017, Wrzesień30 - 356
- 2017, Sierpień31 - 299
- 2017, Lipiec31 - 408
- 2017, Czerwiec30 - 390
- 2017, Maj30 - 242
- 2017, Kwiecień30 - 263
- 2017, Marzec31 - 393
- 2017, Luty26 - 363
- 2017, Styczeń27 - 351
- 2016, Grudzień29 - 266
- 2016, Listopad30 - 327
- 2016, Październik27 - 234
- 2016, Wrzesień30 - 297
- 2016, Sierpień30 - 300
- 2016, Lipiec32 - 271
- 2016, Czerwiec29 - 406
- 2016, Maj32 - 236
- 2016, Kwiecień29 - 292
- 2016, Marzec29 - 299
- 2016, Luty25 - 167
- 2016, Styczeń19 - 184
- 2015, Grudzień27 - 170
- 2015, Listopad20 - 136
- 2015, Październik29 - 157
- 2015, Wrzesień30 - 197
- 2015, Sierpień31 - 94
- 2015, Lipiec31 - 196
- 2015, Czerwiec30 - 158
- 2015, Maj31 - 169
- 2015, Kwiecień27 - 222
- 2015, Marzec28 - 210
- 2015, Luty25 - 248
- 2015, Styczeń27 - 187
- 2014, Grudzień25 - 139
- 2014, Listopad26 - 123
- 2014, Październik26 - 75
- 2014, Wrzesień29 - 63
- 2014, Sierpień28 - 64
- 2014, Lipiec27 - 54
- 2014, Czerwiec29 - 82
- 2014, Maj28 - 76
- 2014, Kwiecień22 - 61
- 2014, Marzec21 - 25
- 2014, Luty20 - 40
- 2014, Styczeń15 - 37
- 2013, Grudzień21 - 28
- 2013, Listopad10 - 10
Dożynki!!! :)
Dystans całkowity: | 3205.92 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 111:50 |
Średnia prędkość: | 28.67 km/h |
Maksymalna prędkość: | 63.10 km/h |
Suma podjazdów: | 10949 m |
Liczba aktywności: | 51 |
Średnio na aktywność: | 62.86 km i 2h 11m |
Więcej statystyk |
- DST 80.80km
- Czas 02:50
- VAVG 28.52km/h
- VMAX 60.20km/h
- Temperatura 23.0°C
- Podjazdy 173m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
Dożynkowo rozpoznawczo oraz dokrętka Nadwarciańska
Wtorek, 3 września 2019 · dodano: 03.09.2019 | Komentarze 10
Skąd dziwny - jak na mnie - dystans? Zaraz wyjaśnię.
Najpierw jednak o warunkach. Tu nie będzie zaskoczenia - wiało :) Mocno, tak jak wczoraj, i tak samo średnio przewidywalnie. No ale w zamian temperatura była całkiem, całkiem, więc... niech będzie. A o tym, że nie ściemniam, niech ponownie poświadczy dzisiejszy fałmaks.
Szosowa trasa: Poznań - Luboń - Łęczyca - Wiry - Komorniki - Szreniawa - Chomęcice - Konarzewo - Trzcielin - Dopiewo - Dopiewiec - Palędzie - Dąbrówka - Plewiska - Poznań. Relive TUTAJ.
W Dopiewie zatrzymałem się na chwilę, bo zauważyłem jakąś akcję przy dożynce. Sądziłem, że jest demontowana, więc zapytałem osoby przy niej coś robiące, czy zdążę jeszcze cyknąć zdjęcie. Okazało się, że się pomyliłem, bo właśnie byłem świadkiem powstawania, a nie rozbiórki dzieła. Przy okazji napomknąłem, że mam już sporą kolekcję fotek dożynkowych, na co sympatyczny pan stwierdził: "aaaa, to pan jest tym, który umieszcza je na rowerowym blogu?". No proszę, miło mi się zrobiło (a i się lekko zdziwiłem), że te moje wypociny docierają gdzieś dalej. Chyba że to jednak nie ja, a jeszcze ktoś ma podobną do mnie fiksację :) W każdym razie po uściśnięciu dłoni wspomniałem o chyba najlepiej pamiętanych przeze mnie minionkach, bo choć Dopiewo ma koszmarne śmieszki rowerowe, to za dożynki należy się wielki szacun. Będę musiał obowiązkowo tu jeszcze raz podjechać, jak będzie już całkowicie dokończona tegoroczna - póki co poznałem twórców :) Choć powstawanie na zdjęciach momentami wyglądało... specyficznie, szczególnie w czasach RODO, więc bez wklejania danych wrażliwych, co lekko może zmienić perspektywę (tu pan montował chyba głośnik) :)
Już widać, że ponownie będzie godnie :)
Samego szosowania wyszło nieco ponad 52 kilometry i na tym miało się skończyć. Ale dostałem miły telefon z informacją, że w sumie to dziś mam wolne (cuda się zdarzają), więc na spontanie postanowiłem dobrze wykorzystać jeszcze godzinkę i pokręcić Nadwarciańskim Szlakiem Rowerowym. Wczoraj oceniłem warunki na nim (przyzwoite, choć piachu jak zwykle sporo). Wpadło więc kolejne 28 kilosów, w większości oczywiście w terenie, na trasie z Dębca przez lubońskie Kacze, czy tam Żabie Doły, potem lasem do Puszczykowa, skąd - o dziwo z wiatrem - do domu.
Chciałem temu poświęcić osobny wpis, ale na ósmym kilometrze, na jednym z mostków, wiatr przewrócił mi rower, a przy okazji wypadł licznik, który się zresetował (łącznie z ustawieniami, których nie chciało mi się uzupełniać, więc całkowicie wypiąłem). Dystans szacuję według Endomondo, średniej stamtąd nawet nie próbuję ufać, bo jak wiadomo autopauza to coś, co w tej apce najczęściej nie działa. Podpinam więc pod całość.
Kila fotek...
...w tym hit, czyli polska specjalność - zakaz jazdy rowerem. Tym razem w... środku lasu. Nie skorzystałem z sugestii :)
No i wpadła jeszcze jedna dożynka - z Łęczycy :)
Relive z NSR-u TUTAJ. W końcu jakiś taki bardziej zielony i zakręcony niż zazwyczaj :)
Oczywiście pies też miał spacer, więc dzionek uznaję za całkiem aktywny :)
- DST 53.10km
- Czas 01:49
- VAVG 29.23km/h
- VMAX 53.40km/h
- Temperatura 31.0°C
- Podjazdy 185m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
DoŻ(ab)inki
Niedziela, 1 września 2019 · dodano: 01.09.2019 | Komentarze 7
Gdybym dziś chciał jechać gdziekolwiek indziej niż na południe lub południowy wschód od Poznania, to.... bym nie mógł. Czemu? Ano znów zakwitł jakiś amatorski maraton, przez który na większość dnia zablokowane zostało miasto oraz rejony na zachód od niego. Tym sposobem znów kolarze kolarzom zgotowali ten los :) I na tym zakończmy temat, bo swoje zdanie na temat impres kolarskich innych niż te MTB wyrażałem wielokrotnie, i póki co go nie zmieniłem.
Wybrałem ponownie trasę w tę i z powrotem, w związku z upałem najbardziej zacienioną, czyli: Poznań - Luboń - Łęczyca - Puszczykowo - Mosina - Żabninko - Żabnko, za nim hopka i nawrotka. Tak jak na Relive.
Miałem nadzieję, że skoro wiało mi w pysk podczas jazdy w jedną stronę, to podmuchy będą pomagały w drugą. Taaa.... Mam poczucie humoru, no nie? :)
Wpadły za to dożynki, z Żabienka i Żabna :)
No i podsumowanie sierpnia, miesiąca dość aktywnego, bo kręciłem i po płaskim, i po górach, i w deszczu, i w upale, prawie wszystkimi rowerami, które mam. Wyszło z tego 1875 kilometrów, ze średnią 28,65 km/h. Ujdzie :)
- DST 63.40km
- Czas 02:11
- VAVG 29.04km/h
- VMAX 51.60km/h
- Temperatura 30.0°C
- Podjazdy 164m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
Rolnik upa(d)ły
Wtorek, 27 sierpnia 2019 · dodano: 27.08.2019 | Komentarze 6
Kolejny wypad z gatunku "byle przeżyć". Mózg mi parował, czacha dymiła, ale kręcić trzeba było. Całość więc to marna człapanina.
Wyruszyłem rano, a i tak pod koniec dotarły do domu zwłoki. No, prawie, bo jakieś tam funkcje życiowe jeszcze zostały. Głównie chęć pochłonięcia studni, ale że akurat żadnej nie miałem w mieszkaniu, to wciągnąłem to, co znalazłem w lodówce. Dobrze, że piwa tam nie było, bo bym nie mógł iść do pracy :)
Trasa to "muminek": Dębiec - Las Dębiński - Starołęka - Krzesiny - Jaryszki - Koninko - Szczytniki - Sypniewo - Głuszyna - Babki - Czapury - Wiórek - Sasinowo - Rogalinek - Mosina - Puszczykowo - Łęczyca - Luboń - Poznań.
Relive TUTAJ, ale kompletnie z czapy - Endomondo chyba też się ugotowało i nie tylko zaniżyło dystans oraz średnią o kilka kilosów, lecz jeszcze gubiło co chwilę sygnał.
Klasyczna fota z Dębiny...
...oraz umieszczana tu już dożynka z Rogalina.
Dubluję ją, ponieważ doszedł nowy element - okazuje się, że rolnik szuka żony :)
Ewidentnie zmienił się też wyraz twarzy naszego poszukiwacza, zapewne po wypiciu napoju, który widoczny był jeszcze w tym wpisie :) Nóżka też jakaś taka luźniejsza... Rodzi się tylko jedno pytanie: jeśli żony nie ma, a potworki obok napłodzone na potęgę, to jaka jest tu prawdziwa historia? Czy to przykładny wdowiec, aktualnie z potężnym pięćsetplusowym posagiem, czy nawrócony hulajdusza, który odpowiedzialnie zajmuje się tym, co przeskrobał (i nie wyskrobał!)?
Tyle pytań, a tak mało odpowiedzi... :)
Dystans powiększony jest o dojazd do pracy.
- DST 63.75km
- Czas 02:07
- VAVG 30.12km/h
- VMAX 52.20km/h
- Temperatura 28.0°C
- Podjazdy 133m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
Klaksonospolita
Sobota, 24 sierpnia 2019 · dodano: 24.08.2019 | Komentarze 9
Dobra, był jeden dzień bez narzekania na wiatr, dziś już - mimo naprawdę szczerych chęci - się nie obędzie :) Wiało co prawda umiarkowanie, ale zdecydowanie niepomocnie, bo po nawrotce wciąż jakby w pysk albo z boku. Musiałem w związku z tym ostro walczyć, żeby średnia wyszła choć trochę przyzwoita.
Trasa to wschodnie rewiry: Dębiec - Wartostrada - Malta - Warszawska - Swarzędz - Jasin - Paczkowo - Siekierki - Gowarzewo - Tulce - Żerniki - Jaryszki - Krzesiny - Starołęka - Las Dębiński - dom. Relive TUTAJ, ze sporą dawką endomondowych szaleństw.
Samą jazdę dało się przeżyć, ale to, co dziś wyprawiali rodzimi kierowcy zmroziło nawet mnie, człowieka w temacie zdecydowanie doświadczonego. Najpierw jakiś as uskutecznił wyprzedzanie na gazetę, ale nie jakąś z kapitałem niemieckim, lecz taką "Gazetę Polską Codziennie" lub "Nasz Dziennik", a potem, na Warszawskiej, czyli jakby nie patrzeć krajówce, dwukrotnie zostałem oklaksoniony.
Ok, to się zdarza, tyle że do teraz nie mogę dojść powodu - wieśniaka z Gorzowa jeszcze mógłbym jakoś wytłumaczyć, bo zobaczył taki po dwa pasy w każdą stronę i zszokowany może pomyślał, że to autostrada, ale troglodyty na poznańskich blachach rozkminić nie mogę. W Antoninku jest co prawda jakaś śmieszka, ale po drugiej stronie, na którą dostać się za cholerę nie można, do tego urwana w środku - więc raczej nie o to chodziło. Jednak każda z sytuacji spowodowała, że teraz mam chrypkę, bo ile razy obiecuję sobie rano, że nie będę statystycznym Polakiem i powstrzymam się od kalania języka, to rzeczywistość mi to uniemożliwia.
Na Malcie trwały przygotowania do 20-tych "urodzin" (eksploatacji na kursie Maltanki) tak zwanego Borsuka, czyli parowozu Borsig, połączonych z gościnnymi występami parowozu z Białośliwia. Chciałem zrobić zdjęcie, ale były takie tłumy, że odpuściłem.
No i wpadła kolejna dożynka, tym razem z Tulec. Nic specjalnego, ale ujął mnie wyraz twarzy kierowcy, jak i jego postura :)
Do dystansu doszedł dojazd do pracy, tym razem staruszkiem.
- DST 65.25km
- Czas 02:10
- VAVG 30.12km/h
- VMAX 52.20km/h
- Temperatura 25.0°C
- Podjazdy 200m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
Dowodzikowo
Piątek, 23 sierpnia 2019 · dodano: 23.08.2019 | Komentarze 8
Na początek trochę narzekania na wiatr...
A nie, tu niespodzianka! Jako że staram się być obiektywny i wiarygodny w swych opiniach, przyznam dziś temu gnojkowi plusa, bo był dość sprawiedliwy. Rzadko się to zdarza, ale dodajmy ten jeden dzionek do wyjątków od reguły.
Dzisiejsza trasa to lekko modyfikowany na bieżąco "oKórnik": dom - Las Dębiecki - Starołęcka - Czapury - Wiórek - Sasinowo - Rogalinek - Rogalin - Mieczewo - Moszczenica - Kórnik - Skrzynki (tup tup po płytach - Borówiec - Kamionki - Szczytniki - Jaryszki - Krzesiny - Starołęka - Las Dębiecki - dom.
W Rogalinie przyuważyłem jeden, tym razem satelicki, bo w innej części wsi, element dożynkowy, niestety światło padało tak tragicznie, że nie dało się za cholerę zrobić zdjęcia, więc jest jedynie coś pro forma, za to zdecydowanie oświecone.
Sama jazda całkiem fajna, choć znów robi się gorąco. Oby na krótko.
Dystans zawiera dojazd Czarnuchem do pracy.
Na koniec temat zupełnie z du...żo mniejszego miasta, ale muszę zareagować :)
Bowiem znów pewien wewnątrzkrajowy imigrant do Jeleniej Góry ma jakieś "ale", tym razem przy okazji tej dyskusji u kolegi Lapeca. Zostało mi zarzucone, iż boję się pewnej uliczki w tym mieście, więc jako dowód wklejam zdjęcia, które zrobiłem podczas ostatniej bytności, z trasy na Perłę Zachodu. Oto... Mleczna Droga. Urocza, prawda? :)
Fakt, kiedyś się było lepiej tam nie pojawiać, teraz nie wiem jak jest, prócz tego, ze jak syf był, tak jest :)
- DST 67.50km
- Czas 02:23
- VAVG 28.32km/h
- VMAX 51.20km/h
- Temperatura 20.0°C
- Podjazdy 193m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
Dożynkowa inauguracja
Czwartek, 22 sierpnia 2019 · dodano: 22.08.2019 | Komentarze 9
Dzisiejszy rowerowy dzionek zacząłem... w nocy. Bowiem majstrzy, których pilnowałem podczas magicznych działań w pracy, gdy tylko zaczęli to, co mieli zacząć, zakrzyknęli znane i nieuniknione (tu wersja cenzorska): "panie, kufa, kto wam to tak spitolił?", a ja już wiedziałem, ze z planowanych maksymalnie dwóch nadgodzin nici. Finalnie fachmani wyprowadzili się o północy, ja kilkanaście minut później miałem już ponad pięć kilometrów na liczniku, a że do popykania nocą nie mam odpowiedniego oświetlenia, to skierowałem się do domu i nigdzie dalej.
Jako że spać poszedłem po pierwszej, rano mocy we mnie było niewiele, co widać po średniej. Tym bardziej, że (ha, nie zaskoczę) wiatr znów mnie śledził i wciąż przeszkadzał, prócz jednego momentu, gdy wiał w plecy, ale akurat zakwitłem w Koninku na wysokości pewnej szopy, którą należy objechać kilkoma wąskimi i ostrymi zakrętami (kto tamtędy jeździ, na pewno kojarzy), w korku stworzonym przez tira, ciągnik i kilka osobówek.
Trasa to klasyczny "mumin": dom - Las Dębiecki - Starołęka - Krzesiny - Jaryszki - Koninko - Szczytniki - Sypniewo - Głuszyna - Babki - Czapury - Wiórek - Rogalinek - Mosina - Puszczykowo - Łęczyca - Luboń - Poznań. TUTAJ Relive.
W końcu nadeszły ciężkie czasy dla moich średnich i hamulców, czyli dożynki :) Dziś wyhaczyłem pierwszą, w miejscu, gdzie zawsze jest ciekawie, czyli Rogalinku.
No i jak na pierwszy strzał jest godnie... Raz, że głowa rodziny jest taka polska, klasyczna, choć napój nie do końca pasuje...
...dwa - latorośle. Są genialnie mroczne :)
Oj, ciężko będzie przebić ów "starter", ale obiecuję intensywnie szukać :)
Dystans to: nocny kurs, wypad szosą i przejazd do pracy.
- DST 53.40km
- Czas 01:44
- VAVG 30.81km/h
- VMAX 52.70km/h
- Temperatura 19.0°C
- Podjazdy 184m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
Genialnościowo
Niedziela, 16 września 2018 · dodano: 16.09.2018 | Komentarze 11
Genialność pogodowa powróciła. Jakby takie dni były częściej, sumiennie bym obiecał na piśmie, że marudzić nie będę, co przyszłoby mi o tyle łatwiej, że nie miałbym na co. Interes życia :)
Wiało raz mocniej, raz słabiej, ale przede wszystkim przewidywalnie. Plus największy. Nie było gorąco. Plus następny. Był mały ruch. Plus kolejny. Na koniec plus ewenementowy: chyba po raz pierwszy w życiu udało mi się przejechać przez cały Luboń bez ANI JEDNEGO zatrzymania (zdarzały się jedynie zwolnienia przy włączaniu do ruchu), co po części wynikło z kilku powyłączanych świateł, niespotykanej zielonej fali, ale przede wszystkiej mojej autorskiej trasy, która zamiast prowadzić drogą najprostszą, jest szeregiem skrętów, podjazdów, zjazdów i liczenia na cud. Pewnie druga taka okazja trafi mi się po kolejnej epoce lodowcowej, więc jest co celebrować :)
Cała dzisiejsza trasa: Poznań - Luboń - Łęczyca - Wiry - Komorniki - Komorniki - Szreniawa - Rosnowo - Chomęcice - Konarzewo - Dopiewo - Dopiewiec - Palędzie - Dąbrówka - serwisówki - Plewiska - dom. Tutaj Relive.
W Dopiewie czekała mnie niespodzianka. Byłem pewien, że sezon dożynkowy już się skończył, a tu proszę:
Rok temu były tu Minionki :) A tak w ogóle, to zrobienie tego zdjęcia kosztowało mnie sporo nerwów, bo w kadr właził mi co chwilę jakiś bachor, wrrrrróć, poprawność polityczna, miła mała osóbka, która będzie mnie utrzymywała na emeryturze. Dopiero jak rodzice odkleili ją od tego czegoś po prawej, dało się przejść do rzeczy :)
A po południu jeszcze osiem kilometrów spaceru z Kropą wzdłuż reklamowanego tu już kilka razy genialnego Nadwarciańskiego Szlaku (Rowerowego) między Łęczycą a Puszczykowem. Ludzi masa, rowerzystów masa, psów masa, ale na szczęście bezmózgów nie odnotowano, więc w ten ciężki dla miłośnika ciszy i przyrody dzionek (niehandlowa niedziela) wypad udany. Kilka fotek poniżej, co oznacza, że pod koniec miesiąca będą albo relacje tylko tekstowe, albo znów nastąpią przeprosiny z PBS :)
- DST 53.60km
- Czas 01:47
- VAVG 30.06km/h
- VMAX 50.60km/h
- Temperatura 19.0°C
- Podjazdy 231m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
Łubudubnie
Piątek, 31 sierpnia 2018 · dodano: 31.08.2018 | Komentarze 28
Jesień trwa. Chłodno (czyli fajnie), pochmurno (czyli fajnie), wietrznie (czyli niefajnie). W sumie wychodzi więc dwa do jednego, ale to zwycięstwo jakieś takie mało przekonujące. Jednak jeśli się weźmie pod uwagę, że jeszcze niedawno największym problemem było to, że do zrobienia jajecznicy nie trzeba było używać patelni, a jedynie pozostawić jajka na chwilę na dworze, wartość dodana jakby wzrasta :)
Wiatr był mocny, ale w miarę przewidywalny, czyli pomóc nie chciał, ale też nie przeszkadzał non stop, a nawet przez dwa czy trzy kilometry pomagał. Duł z zachodu i południa, więc na swoją ostatnią sierpniową trasę wybrałem lekko zmodyfikowane "kondominium": Poznań - Luboń - Komorniki - Szreniawa - Stęszew - Łódź - Dymaczewo - Mosina - Puszczykowo - Łęczyca - Luboń - Poznań.
Wpadły dziś dwie nowe dożynki. Jedna w Łęczycy, taka... dziadygowa :) Przyznam, zacna.
A druga, choć pierwsza dziś w kolejności, ze Szreniawy. Tutaj ewidentnie autorom spodobało się "łubudubu, łubudubu, niech nam żyje..." :)
Jako że dzięki centralnemu i rozsądnemu planowaniu, czyli wklejaniu zdjęć również z PBS, udało mi się zaoszczędzić trochę transferu w tym miesięcu, więc jeszcze kilka fotek z Wielkopolskiego Parku Narodowego, gdzie przedwczoraj wybraliśmy się tym razem we trójkę (ach, te wolne dni w tygodniu, genialna sprawa), robiąc grubo ponad dziewięć kilometrów. Troszkę obrazków znad Kociołka...
...z kibla Napoleona...
...oraz z drugiej strony kąpieliska na Osowej Górze (bo na plażę nie można wejść z psem).
Ludzi mało, WPN jak zwykle piękny... Jakkolwiek by dziwnie brzmiało hasło "Mosina turystycznie", coś w tym naprawdę jest :) Dwadzieścia kilometrów od centrum Poznania i mamy inny świat.
- DST 53.10km
- Czas 01:49
- VAVG 29.23km/h
- VMAX 52.00km/h
- Temperatura 22.0°C
- Podjazdy 280m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
Rogożynki
Czwartek, 30 sierpnia 2018 · dodano: 30.08.2018 | Komentarze 27
Gdy łopoczące flagi przy pierwszej napotkanej stacji benzynowej pokazały mi kierunek wiatru - z grubsza wschodni, a tak naprawdę zarówno północny, jak i południowy, wiedziałem, że cisnąć dziś nie ma sensu, bo i tak gdzieś (gdzie "gdzieś" oznacza z grubsza dwie trzecie trasy) zostanę przezeń uwalony. Więc spokojnie, tempem wybitnie emeryckim, zrobiłem dawno nietestowany miks - z Dębca przez Hetmańską, Rondo Starołęka, Starołęcką, Czapury, Wiórek, Rogalinek, Rogalin, nawrotka w Radzewicach, znów Rogalin i Rogalinek, następnie Mosina, Puszczykowo, Łęczyca, Luboń i do domu. Dokładnie tak, jak na Relive.
Bardzo, ale to bardzo podoba mi się wyremontowany odcinek Hetmańskiej nad Wartą - gładziutki asfalt (szkoda jedynie, że tylko z jednej strony), dogodny zjazd na dwie strony Wartostrady... Raz jeszcze brawa za (w końcu!) to udogodnienie.
Na Starołęckiej zdziwił mnie dość mały ruch i znaki mówiące o objazdach. Jak się okazało, kilka dni temu nastąpiła tam awaria wodociągu, przez co ulica została częściowo zamknięta dla ruchu, co mnie o tyle ucieszyło, że w ogóle nie przejmowałem się tamtejszą DDR-ką. Nie tylko zresztą ja, bo jednym z niewielu samochodów, które mnie wyprzedziły był.. radiowóz. Widocznie strajk wciąż trwa, bo nawet się nie zatrzymali, a stówka została w kieszeni :)
Z innych atrakcji - w Łęczycy dziadygi tym razem nie było, za utrudnienia miały dziś o dwa koła więcej :/
W temacie dożynek już się w sumie poddałem, bo mikro jakoś w tym roku z nimi było. Do dziś. Gęba mi się ucieszyła, bo w Rogalinku upolowałem najbardziej dorodny zestaw tego sezonu :)
Poziom wykonania - mistrzowski. Zadbano nawet o detale - kierownicę, fotel, a także rejestrację. Brawo, Rogalinek :)
- DST 114.00km
- Czas 03:55
- VAVG 29.11km/h
- VMAX 53.60km/h
- Temperatura 27.0°C
- Podjazdy 524m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
Środowa stówa
Środa, 22 sierpnia 2018 · dodano: 22.08.2018 | Komentarze 45
Nie planowałem na dzisiaj stówy. To stówa - niczym Chuck Norris lub jeszcze wyżej: premier Morawiecki - zaplanowała mnie :) Wszystko dlatego, że okazało się, iż w domu muszę być dopiero około czternastej, więc gdy tylko ruszyłem przed dziesiątą, zaczęła mi kiełkować we łbie myśl, czemu nie wykonać w końcu tej - dopiero trzeciej w tym roku - stówy? No właśnie, czemu nie?
Wiało jeszcze wtedy - o czym oczywiście później - z południowego wschodu, tam więc skierowałem koła roweru: przez Lasek Dębiński, Starołękę, Krzesiny, Jaryszki, Tulce, Dziećmierowo, by dotrzeć do Kórnika, gdzie zakotwiczyłem - niemal dosłownie - na krótką chwilę.
Po wydostaniu się z tego całkiem sympatycznego miasteczka włączyłem się do krajówki o numerze 11, którą poczłapałem sobie na południe, przy okazji z radością zauważając, iż za Koszutami ktoś się zabrał za renowację koźlaków. Fajno!
No i dotarłem do jednego z celów dzisiejszego wypadu - i w końcu trafiłem tam w odpowiednim dniu :)
A że już byłem, gdzie byłem, postanowiłem odnaleźć tamtejszą wąskotorówkę. Niby łatwa sprawa, bo torowisko było przy drodze, więc teoretycznie wystarczyło po nitce do kłębka. Taa.... Nawigacja swoje, ja zagubiony, zacząłem więc pytać tambylców. Jeden starszy pan, czyli wydawałoby się osoba najbardziej kompetentna w temacie wiedzy historycznej, o czymś takim nie słyszał. W ogóle to mało co słyszał :) Potem miłe panie skierowały mnie "gdzieś tam, ale nie wiemy, gdzie to się skręca". Poleciałem więc na czuja, który w pewnym momencie przestał mi pomagać, zapytałem więc trzecią osobę, i dopiero ona skierowała mnie na właściwe, hmmm, tory. Okazało się, że po kilku nawrotkach i walce z tamtejszymi DDR-kami, byłem na miejscu. I jakimś cudem przeoczyłem tak wyraźną tablicę... :)
Średzka Kolej Powiatowa ma 115 lat. Masa czasu, fajnie, że znów ruszyła, choć aktualnie przejezdny jest jedynie czternastokilometrowy odcinek do Zaniemyśla, na który można wybrać się w weekend. Jako że dzisiaj było pusto, pozwiedzałem sobie na dziko, co się dało zobaczyć z rowerem na plecach, w tym o dziwo otwarte WC (tam bez roweru) :)
Trochę czasu mi zeszło, więc w te pędy ruszyłem dalej, przez Zaniemyśl do Śremu. Póki nie było Śremu, jechało się fajnie. We wspomnianym miasteczku nakląłem się za wszystkie czasy, bo tamtejsze gówniane śmieszki nie zmieniają się od lat, a chyba i nigdy się nie zmienią. Tak samo jak co chwilę widziane radiowozy - na kilku kilometrach przyuważyłem ich tam aż pięć, więc karnie jechałem po kostce Bauma niczym jakiś Down (bez obrazy, bo akurat ludzi z tą chorobą bardzo lubię). W zamian dostałem chociaż fragmentami sympatyczne widoczki.
Przed wioską Psarskie zatrzymałem się na chwilę przy Freshu, gdzie wciągnąłem Pepsi, bo już suszyło. Obserwowałem jednocześnie jakiegoś miejscowego, który wpadł na ten sam pomysł, ale nie raczył wyłączyć przez te dziesięć minut poświęconych na stanie w kolejce silnika w starym Mercedesie, smrodząc całą parą. Eh, w tym momencie żałowałem, że nie było akurat policji - tu by się przydała.
Ostatnim istotnym elementem mojego wypadu były kultowe Manieczki, z jeszcze bardziej kultowym Ekwadorem, świątynią dupodajst..., eee, sorry, chciałem napisać: rozrywek kulturalnych mieszkańców miast i wsi z całej Polski. Tej od Karyn i Sebixów :)
Ostatnie trzydzieści kilometrów to już moje "codzienne" szlaki: Brodnica - Żabno - Mosina - Puszczykowo - Luboń - Poznań.
Obiecałem coś o wietrze, proszę bardzo :) Z grubsza wiał o tak, jak na tych flagach:
Dodam, że ta najbardziej po lewej pokazuje na podmuch z... zachodu. Czyli tam, gdzie teraz już (Śrem) miałem jechać, po tym, jak do tej pory kręciłem pod wiatr ze wschodu. Jupi :) Nic nowego, ale co zrobić?
Tytuł dzisiejszego środowego wpisu jest tandetny, coś jak Petru-Swetru-Hyhyhy, ale ma sens. Ja się cieszę, że udało się wymodzić tę stówę. Aha, i wleciała jedna dożynka.
A na koniec RELIVE. Oraz dawno nie widziana mapka z Enodo.