Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Trollking z miasteczka Poznań. Od listopada 2013 przejechałem 197810.70 kilometrów i mniej już nie będzie :) Na pięciu różnych rowerach jeżdżę z prędkością średnią 27.88 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Trollking na last.fm

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Dożynki!!! :)

Dystans całkowity:2952.82 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:102:29
Średnia prędkość:28.81 km/h
Maksymalna prędkość:63.10 km/h
Suma podjazdów:10433 m
Liczba aktywności:47
Średnio na aktywność:62.83 km i 2h 10m
Więcej statystyk
  • DST 56.10km
  • Czas 01:56
  • VAVG 29.02km/h
  • VMAX 54.00km/h
  • Temperatura 19.0°C
  • Podjazdy 174m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Aparatczyk

Piątek, 4 września 2020 · dodano: 04.09.2020 | Komentarze 12

Dwa dni bez szosy to jak na mnie dużo. Dzisiaj na szczęście nie lało, a jedynie co jakiś czas delikatnie mżyło, mogłem więc mtb-owy czołg zostawić w domu i pojechać najlepszym z możliwych sprzętów. Tęskniłem już :)

Wciąż wiało z zachodu, więc z wyborem trasy nie było kombinacji. Wpadła klasyczna pętelka: Poznań - Luboń - Łęczyca - Wiry - Komorniki - Szreniawa - Rosnowo - Chomęcice - Konarzewo - Trzcielin - Dopiewo - Dopiewiec - Palędzie - Gołuski - Plewiska - Poznań, tak jak na Relive.

Sama jazda była bez spiny, bardziej żeby sobie przypomnieć, co to ten rower szosowy :) Tym bardziej, że miałem inną misję - ostatnie kilka wypadów w te tereny zachwyciło mnie ilością przeróżnego ptactwa, które po sianokosach zaczęło penetrować pola, których akurat tam nie brakuje. Wziąłem więc ze sobą porządny aparat, naiwnie licząc na to, że uda mi się coś "upolować". Taka typowa antyteza pro-szoszona: zamiast ograniczać ciężar, specjalnie go zwiększyłem, a zamiast skupiać się na wyciąganiu średniej, jak debil rozglądałem się na boki szukając obiektów do sfocenia :) No ale co pro, to nie ja, i jestem z tego dumny :)

Finalnie kilka okazów wpadło, ale było tak fatalne światło, a i obiekty bardzo oddalone, że cudów nie ma, a raczej nieostrość zaawansowana. Weźmy na przykład takiego myszołowa, ptaka wybitnie płochliwego. Robiąc zdjęcia kompaktem, mam już swoją taktykę: wypatruję "ofiarę", podczas jazdy włączam sprzęt znajdujący się w kieszonce, nagle się zatrzymuję i staram uchwycić jakiegoś gnojka. Tu musiałem stanąć, zdjąć plecak, wyjąć sprzęt, odblokować, nie wiadomo czemu potwierdzić, że nie chcę formatować karty, skierować i... dupa. Sekundę później drapieżnika nie było. Tyle się udało zrobić.
Myszołów na sekundę przed odlotem, więc niewyraźny
Z żurawiami było łatwiej, choć też bez cudów.
Żerowanie żurawi trwa
Się gnojek poruszył i ostrość zaburzył :)
Czujna paraa żurawi
Żuraw-samotnik
Kruk też był mega daleko.
Kruk ukrywający się na polu
Za to zadowolony jestem z jednego. Na chwilę zatrzymałem się, żeby zdjąć niepotrzebną część odzieży, o tu, przed Dopiewem...
Pauza w celu poszukiwania ptaków
...i hen, hen, daleko, dokładnie na czubku drzewa rosnącego w kępie na horyzoncie, wypatrzyłem kanię rudą.
Kania ruda wysoko na drzewie
Trochę pikseloza, ale grunt, że cokolwiek widać. Przy okazji okazało się, że mam idealną ramę, od góry płaską, od biedy może służyć za statyw - bez tego nic by nie wyszło :)

Maiłem nadzieję na czarnego bociana, ale ten pokazał się tylko raz i zapewne wyemigrował. Szkoda.

Tyle kącika ornitologicznego. Na koniec powstająca dożynka z Dopiewa, dopiero druga w tym roku. Spodziewałem się, że będzie posucha, ale nie że aż taka.
Dożynka w Dopiewie
Dystans zawiera dojazd do pracy.
Kategoria Dożynki!!! :)


  • DST 62.20km
  • Czas 02:04
  • VAVG 30.10km/h
  • VMAX 51.00km/h
  • Temperatura 27.0°C
  • Podjazdy 180m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Tiromotywacyjnie

Poniedziałek, 17 sierpnia 2020 · dodano: 17.08.2020 | Komentarze 15

Niestety, znów wróciła konieczność wczesnych wyjazdów. Nie ma wyjścia - w pracy kiedyś pojawić się trzeba. Plus z tego jest jeden - unikam największego gorąca.

Wiało dziś ze wschodu, tam więc pokręciłem, robiąc jedną z klasycznych pętelek: z Dębca przez Wartostradę, Jana Pawła, Maltę, Miłostowo, Antoninek, Swarzędz, Jasin, Paczkowo, Siekierki, Gowarzewo, Tulce, Żerniki, Jaryszki, Krzesiny, Minikowo, Starołękę i Las Dębiński do domu.

Popełniłem jeden taktyczny błąd. Nie sprawdziłem, że od Antoninka do hen, hen, hen daleka (w sumie nie wiem dokąd) wyłączony jest jeden pas DK92. No cóż, nie trzeba było lepszej motywacji do ciśnięcia pod wiatr niż jazda wąską krajówką bez pobocza ze sznurem tirów sapiących mi za plecami, które nie miały jak mnie wyprzedzić ;) 

Wcześniej na chwilę zatrzymałem się na Malcie. Lubię te jezioro, gdy jest niemal puste, co dzieje się tylko z rana lub u szczytu jakiejś pandemii :)
Szosowe zerknięcie na Jezioro Malta. Poznań
Odnowione trybuny prezentują się całkiem ładnie...
Trybuny na poznańskiej Malcie
...senne kaczki nic sobie nie robią z towarzystwa ludzi...
Kaczka po poznańsku
...a Poznań pokazuje z punktu startu tak swoje ładne, jak i brzydkie atuty.
Kawałek centrum Poznania z toru startowego Jeziora Maltańskiego
Od lewej: budynek Uniwersytetu Ekonomicznego, kładka i okolice Galerii Malta, Nowy Bałtyk, Akumulatory
Jako bonus miałem okazję podziwiać czaplę, która akurat leciała znad jeziora.
Pełnoskrzydłe wydanie czapli siwej lecącej nad Poznaniem
Czapla siwa bierze zakręt
Przed Tulcami trafiłem jeszcze na jakieś bocianie niedobitki. Ten miał o dziwo białe nogi. Pierwszy raz widziałem takiego albinosa.
Bocian-albinos, przynajmniej na nogach
A w samych Tulcach... dziewicza dożynka 2020! :) Ciężko z nimi będzie w tym roku, z powodów oczywistych, więc biorę bez wybrzydzania wszystko do kolekcji :)
Pierwsza tegoroczna dożynka!, Tulce
Dystans zawiera dojazd do roboty.
Kategoria Dożynki!!! :)


Rude Rudawy i łysa Łysa Góra :)

Wtorek, 15 października 2019 · dodano: 15.10.2019 | Komentarze 16

W sumie w tytule zawarłem większość tego, co chciałbym dzisiaj poruszyć :) No ale coś naskrobać trzeba.

Niestety, musiałem ruszyć dość wcześnie, bo koło ósmej, więc widoczki początkowo były jeszcze zamglone, a chmury malowniczo mieszały się ze szczytami. To jednak cale piękno gór - niby te same i takie same, a zawsze inne.

Na początek za swój cel obrałem przepustkę do płaskiej północy, czyli słynną Kapellę. Żeby jednak tam dotrzeć, najpierw musiałem przedrzeć się przez Zabobrze, bo dopadła mnie jakaś pomroczność jasna i zamiast ominąć tę najbardziej gównianą z jeleniogórskich dzielnic objazdem, wybrałem sobie wersję najkrótszą. Do tego jeszcze postanowiłem jechać zgodnie z przepisami, czyli śmieszkami. Oj, nigdy więcej - nie dość, że wytrzęsło, to jeszcze czekały na mnie zawsze czerwone światła, które w Jeleniej ustawione są jeszcze bardziej debilnie niż w Poznaniu. A to już sztuka. Plus jedyny? Widok na centrum z estakady.
Jelenia Góra - panorama
No i jeszcze mural klubu mojej młodości - Karkonosze w sercu noszę! :)
Karkonosze w sercu noszę! :)
W końcu zaczęła się wspinaczka - z domu do szczytu miałem ponad dwanaście kilometrów, z czego jakieś osiem pod górę. Lubię to ;)

Najpierw jednak - ku swemu zaskoczeniu i swej radości - natrafiłem na zapomnianą, przeterminowaną o ponad miesiąc, dożynkę! Dziwiszów, dzięki za sprawienie mi frajdy :)

To zdecydowanie była PANI dożynka :)

O samym podjeździe nie ma co za wiele pisać, lepiej popatrzeć :)
Podczas wspinaczki - Kapella
Jeszcze kolorowo - Kapella
Gdzie chmury, gdzie góry? - Kapella
Panoramcia - Kapella
Prawie na górze - Kapella
Głównym celem była Łysa Góra. Czemu? A, znów nie będę się rozpisywał :) Aż muszę dodać serię zdjęć podobnych do siebie, bo nie mogę się zdecydować, które wkleić.
Wjazd na Łysą Górę
Zaduma na szcycie - Łysa Góra
Tak tu zostać... - Łysa Góra
Pewnie by się dało prosto w dół - Łysa Góra
I raz jeszcze to samo, ale inaczej - Łysa Góra
Jeszcze rzut okiem na zupełnie niedoceniane Góry Kaczawskie...
Pogórze Kaczawskie z Łysej Góry
Góry Kaczawskie i czarny szatan
...i sru w dół :)

Trochę kilometrów miałem jeszcze do zrobienia, więc kierunek był oczywisty - Rudawy Janowickie.
Kierunek Rudawy - Jelenia Góra
Najpierw przetestowałem po raz kolejny obwodnicę Maciejowej (świetna sprawa, choć pobocza wciąż brak), by dotrzeć najpierw do Radomierza...
Barierkoza zaawansowana - Rudawy
Cycuchy na swoim miejscu - Rudawy
...a następnie do Janowic Wielkich, gdzie zahaczyłem o "mój" leśny strumyk...
Zjazd do Janowic
Obowiązkowy element w Rudawach
Coraz mniejszy, ale się jakoś wije
...i podrapałem za uszkiem znajomego trolla :)
Każdy troll lubi drapanko za uszkiem :)
Potem już nawrotka przez Trzcińsko, gdzie w okolicach najlepszego widoku na Sokoliki...
Właściwy kurs - Trzcińsko
Sokoliki w pełnej krasie - Trzcińsko
...czekała mnie niespodzianka. I to jaka! :) Piękno w pełnej krasie.
Patataj i takie tam :) - Trzcińsko
Cóż tu więcej dodać... - Trzcińsko
Potem już nuuudy....
Ostatni rzut okiem z Trzcińska
...i do domu.

Oj, piękna mi się jesień trafiła, muszę przyznać. Warto było przełożyć wolne o kilka dni, bo nie widzę tu siebie tydzień wcześniej, gdy lało, wiało i generalnie nap... nooo..., nie było ładnie :) I się nawet dożynka trafiła! A sama trasa powinna zostać przeze mnie opatentowana, bo to istny jelonek :)

TUTAJ Relive.

Kategoria Dożynki!!! :), Góry


  • DST 62.40km
  • Czas 02:09
  • VAVG 29.02km/h
  • VMAX 53.00km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • Podjazdy 166m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dedukcyjnie

Środa, 11 września 2019 · dodano: 11.09.2019 | Komentarze 8

Dziś znów króciutko, bo nie mam weny, żeby mieć wenę :)

Pogoda się troszkę uspokoiła, już nie padało, a nawet wyszło słońce. I wszystko byłoby pięknie, gdyby nie mój codzienny towarzysz na "w", który po drodze zmienił kierunek z zachodniego na południowo-wschodni, więc pierwotne nadzieje na fajną średnią ponownie poszły się... dziobać. Life is brutal :)

Trasa zachodnia: Poznań - Luboń - Łęczyca - Wiry - Komorniki - Szreniawa - Rosnowo - Chomęcice - Konarzewo - Trzcielin - Dopiewo - Dopiewiec - Palędze - Gołuski - Plewiska - Poznań. TUTAJ Relive.

A jednak! Wpadła jeszcze jedna, chyba tym razem już faktycznie ostatnia, dożynka. Z Trzcielina. 


Na pierwszy rzut oka wydawało mi się, że to kucharz (po brzuchu), ale analiza elementów skorygowała ów wniosek, bo to przecież piekarz jak żywy, czego się domyśliłem po młynie oraz workach z mąką. Można mi śmiało od dziś mówić: Sherlocku :)

A ja, gdy widzę mąkę, zawsze mam przed oczami odcinek Misia Push-upka :)

Dystans zawiera dokrętkę do pracy.
Kategoria Dożynki!!! :)


  • DST 57.20km
  • Czas 02:02
  • VAVG 28.13km/h
  • VMAX 52.20km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • Podjazdy 111m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wiej(e)sko

Piątek, 6 września 2019 · dodano: 06.09.2019 | Komentarze 14

Jesień idzie.

Lubię jesień za brak upałów.

Nie lubię jesieni za nachodzące deszcze i wiatry. W sumie wychodzi na remis, bo brak upałów liczę razy dwa :)

Rano na termometrze było jakieś dwanaście stopni, dwie godziny później maks osiemnaście - super sprawa. Średnia wyszła znów mega średnia, bo zimne wietrzysko wymęczyło mnie konkretnie, dując z każdej możliwej strony, tylko nie tej, która dawałaby choćby moment wytchnienia.

Trasa: zachodnie, wiejskie rejony - z Poznania przez Plewiska, Komorniki, Głuchowo, Palędzie, Dopiewiec, Dopiewo, Fiałkowo, Więckowice, Sierosław, Dąbrowę, Skórzewo i znów Plewiska do domu.

No i dożynka wpadła dziś tylko jedna, taka se, z Więckowic.

Relive TUTAJ.

Wczoraj kupiłem dobrą książkę - "Czarni" Pawła Reszki, którą katuję w wolnych chwilach. Polecam, to nie lekka fikcja jak "Kler", ale pozdobywane podczas rozmów na terenie całej Polski opowieści księży o życiu i realiach swojego zawodu - od seminarium do emerytury. Na faktach. I to autentycznych :) Które od wspomnianego "Kleru" niewiele odbiegają.

Dystans zawiera dokrętkę "dopracową".
Kategoria Dożynki!!! :)


  • DST 58.10km
  • Czas 02:03
  • VAVG 28.34km/h
  • VMAX 50.40km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Podjazdy 157m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dożynkowe plony :)

Czwartek, 5 września 2019 · dodano: 05.09.2019 | Komentarze 17

Dzisiejszy wypad znów sponsorował wiatr, który nie dość, że duł dość mocno, to jeszcze perfidnie zmienił kierunek z zachodniego (a nawet południowego), na północny, gdy tylko zacząłem nawrotkę i liczyłem chociaż na jedną małą rzecz - żeby nie przeszkadzał. I nawet to mi nie zostało dane...

Trasa to zachodnie, polne rejony: z Poznania przez Luboń, Łęczycę, Wiry, Komorniki, Szreniawę, Rosnówko, Chomęcice, Konarzewo, Trzcielin, Dopiewo, Dopiewiec, Palędzie, Gołuski i Plewiska do domu. Relive TUTAJ.

To, że średnia jest z gatunku tych tragicznych, nie wynika w znacznej mierze z wiatru czy braku zaangażowania. Co to, to nie. Starałem się nawet. Dziś zatrzymało mnie coś innego, całkiem sympatycznego, czyli istny wysyp dożynek :) Dawałem po hamulcach częściej niż czasem podczas jazdy po mieście, a i dwa razy nawet zawracałem.

Opłaciło się - oto moje plony :)

Krówka ze Szreniawy:
Szreniawa, krowa - Dożynki 2019
Coś bliżej nieokreślonego z Chomęcic:
Chomęcice, coś bliżej nieokreślonego - Dożynki 2019
Kura - albo kogut - z Konarzewa:
Konarzewo, kura to czy kogut? - Dożynki 2019
Paw i świnka z Dopiewa (te już uwieczniałem, ale nie zaszkodzi raz jeszcze):
Dopiewo, paw - Dożynki 2019
Chrumczak, czyli świniak, Dopiewo - Dożynki 2019
Klaun (na przykład ten z "To")? Tatar? Żyd? Dali? W każdym razie coś z Dopiewca :)
Dopiewiec, klaunotatarzynożyd? :) - Dożynki 2019
Jednak najbardziej ucieszył mnie ten widok, raz jeszcze z Konarzewa, jakby powstały na niedawno wyrażone życzenie kolegi Huanna :)
Konarzewo, piesio - Dożynki 2019
Język wygrywa :) A z tyłu z kolei zaproszenie na Doda-żynki, co lekko obniża, jak na moje, poziom całości :)

No i jeszcze "żywy" kadr, niestety niewyraźny, bo dwie pasące się sarny były zbyt daleko.
Sarniany popas, niestety telefon nie dał rady
Jedna mnie bacznie obserwowała, co oznacza, iż ma prawidłowe odruchy i została jej przekazana informacja podstawowa - człowiek najczęściej oznacza śmierć. Tym bardziej, że niedaleko od tego miejsca znajduje się ambona. Myśląc o tym, doszedłem do wniosku, że owo słowo dość sprytnie wiąże ze sobą korzystające z nich mentalnie zdegenerowane jednostki. Ale to tylko luźna refleksja na koniec.

Dystans zawiera dokrętkę do pracy.
Kategoria Dożynki!!! :)


  • DST 80.80km
  • Czas 02:50
  • VAVG 28.52km/h
  • VMAX 60.20km/h
  • Temperatura 23.0°C
  • Podjazdy 173m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dożynkowo rozpoznawczo oraz dokrętka Nadwarciańska

Wtorek, 3 września 2019 · dodano: 03.09.2019 | Komentarze 10

Skąd dziwny - jak na mnie - dystans? Zaraz wyjaśnię.

Najpierw jednak o warunkach. Tu nie będzie zaskoczenia - wiało :) Mocno, tak jak wczoraj, i tak samo średnio przewidywalnie. No ale w zamian temperatura była całkiem, całkiem, więc... niech będzie. A o tym, że nie ściemniam, niech ponownie poświadczy dzisiejszy fałmaks.

Szosowa trasa: Poznań - Luboń - Łęczyca - Wiry - Komorniki - Szreniawa - Chomęcice - Konarzewo - Trzcielin - Dopiewo - Dopiewiec - Palędzie - Dąbrówka - Plewiska - Poznań. Relive TUTAJ.

W Dopiewie zatrzymałem się na chwilę, bo zauważyłem jakąś akcję przy dożynce. Sądziłem, że jest demontowana, więc zapytałem osoby przy niej coś robiące, czy zdążę jeszcze cyknąć zdjęcie. Okazało się, że się pomyliłem, bo właśnie byłem świadkiem powstawania, a nie rozbiórki dzieła. Przy okazji napomknąłem, że mam już sporą kolekcję fotek dożynkowych, na co sympatyczny pan stwierdził: "aaaa, to pan jest tym, który umieszcza je na rowerowym blogu?". No proszę, miło mi się zrobiło (a i się lekko zdziwiłem), że te moje wypociny docierają gdzieś dalej. Chyba że to jednak nie ja, a jeszcze ktoś ma podobną do mnie fiksację :) W każdym razie po uściśnięciu dłoni wspomniałem o chyba najlepiej pamiętanych przeze mnie minionkach, bo choć Dopiewo ma koszmarne śmieszki rowerowe, to za dożynki należy się wielki szacun. Będę musiał obowiązkowo tu jeszcze raz podjechać, jak będzie już całkowicie dokończona tegoroczna - póki co poznałem twórców :) Choć powstawanie na zdjęciach momentami wyglądało... specyficznie, szczególnie w czasach RODO, więc bez wklejania danych wrażliwych, co lekko może zmienić perspektywę (tu pan montował chyba głośnik) :)



Już widać, że ponownie będzie godnie :)

Samego szosowania wyszło nieco ponad 52 kilometry i na tym miało się skończyć. Ale dostałem miły telefon z informacją, że w sumie to dziś mam wolne (cuda się zdarzają), więc na spontanie postanowiłem dobrze wykorzystać jeszcze godzinkę i pokręcić Nadwarciańskim Szlakiem Rowerowym. Wczoraj oceniłem warunki na nim (przyzwoite, choć piachu jak zwykle sporo). Wpadło więc kolejne 28 kilosów, w większości oczywiście w terenie, na trasie z Dębca przez lubońskie Kacze, czy tam Żabie Doły, potem lasem do Puszczykowa, skąd - o dziwo z wiatrem - do domu.

Chciałem temu poświęcić osobny wpis, ale na ósmym kilometrze, na jednym z mostków, wiatr przewrócił mi rower, a przy okazji wypadł licznik, który się zresetował (łącznie z ustawieniami, których nie chciało mi się uzupełniać, więc całkowicie wypiąłem). Dystans szacuję według Endomondo, średniej stamtąd nawet nie próbuję ufać, bo jak wiadomo autopauza to coś, co w tej apce najczęściej nie działa. Podpinam więc pod całość.

Kila fotek...
Prawie w Kaczy Dól - Nadwarciański Szlak Rowerowy
Piaseczek, piaseczek - Nadwarciański Szlak Rowerowy
Mostek nadbagienny - Nadwarciański Szlak Rowerowy
29 cali, a jak mrówka - Nadwarciański Szlak Rowerowy
NIełatwo było ustawić - Nadwarciański Szlak Rowerowy
Pieniacz okołorzeczmy - Puszczykowo
Warta zawsze piękna - Nadwarciański Szlak Rowerowy
...w tym hit, czyli polska specjalność - zakaz jazdy rowerem. Tym razem w... środku lasu. Nie skorzystałem z sugestii :)
Zakaz jazdy lasem... Witamy w Polsce - Nadwarciański Szlak Rowerowy
No i wpadła jeszcze jedna dożynka - z Łęczycy :)
Łęczyca, dożynki - Nadwarciański Szlak Rowerowy
Łożyskowo, dożynkowo
Relive z NSR-u TUTAJ. W końcu jakiś taki bardziej zielony i zakręcony niż zazwyczaj :)

Oczywiście pies też miał spacer, więc dzionek uznaję za całkiem aktywny :)

Kategoria Dożynki!!! :)


  • DST 53.10km
  • Czas 01:49
  • VAVG 29.23km/h
  • VMAX 53.40km/h
  • Temperatura 31.0°C
  • Podjazdy 185m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

DoŻ(ab)inki

Niedziela, 1 września 2019 · dodano: 01.09.2019 | Komentarze 7

Gdybym dziś chciał jechać gdziekolwiek indziej niż na południe lub południowy wschód od Poznania, to.... bym nie mógł. Czemu? Ano znów zakwitł jakiś amatorski maraton, przez który na większość dnia zablokowane zostało miasto oraz rejony na zachód od niego. Tym sposobem znów kolarze kolarzom zgotowali ten los :) I na tym zakończmy temat, bo swoje zdanie na temat impres kolarskich innych niż te MTB wyrażałem wielokrotnie, i póki co go nie zmieniłem.

Wybrałem ponownie trasę w tę i z powrotem, w związku z upałem najbardziej zacienioną, czyli: Poznań - Luboń - Łęczyca - Puszczykowo - Mosina - Żabninko - Żabnko, za nim hopka i nawrotka. Tak jak na Relive.

Miałem nadzieję, że skoro wiało mi w pysk podczas jazdy w jedną stronę, to podmuchy będą pomagały w drugą. Taaa.... Mam poczucie humoru, no nie? :)

Wpadły za to dożynki, z Żabienka i Żabna :)





No i podsumowanie sierpnia, miesiąca dość aktywnego, bo kręciłem i po płaskim, i po górach, i w deszczu, i w upale, prawie wszystkimi rowerami, które mam. Wyszło z tego 1875 kilometrów, ze średnią 28,65 km/h. Ujdzie :)
Kategoria Dożynki!!! :)


  • DST 63.40km
  • Czas 02:11
  • VAVG 29.04km/h
  • VMAX 51.60km/h
  • Temperatura 30.0°C
  • Podjazdy 164m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rolnik upa(d)ły

Wtorek, 27 sierpnia 2019 · dodano: 27.08.2019 | Komentarze 6

Kolejny wypad z gatunku "byle przeżyć". Mózg mi parował, czacha dymiła, ale kręcić trzeba było. Całość więc to marna człapanina.

Wyruszyłem rano, a i tak pod koniec dotarły do domu zwłoki. No, prawie, bo jakieś tam funkcje życiowe jeszcze zostały. Głównie chęć pochłonięcia studni, ale że akurat żadnej nie miałem w mieszkaniu, to wciągnąłem to, co znalazłem w lodówce. Dobrze, że piwa tam nie było, bo bym nie mógł iść do pracy :)

Trasa to "muminek": Dębiec - Las Dębiński - Starołęka - Krzesiny - Jaryszki - Koninko - Szczytniki - Sypniewo - Głuszyna - Babki - Czapury - Wiórek - Sasinowo - Rogalinek - Mosina - Puszczykowo - Łęczyca - Luboń - Poznań.

Relive TUTAJ, ale kompletnie z czapy - Endomondo chyba też się ugotowało i nie tylko zaniżyło dystans oraz średnią o kilka kilosów, lecz jeszcze gubiło co chwilę sygnał.

Klasyczna fota z Dębiny...

...oraz umieszczana tu już dożynka z Rogalina.

Dubluję ją, ponieważ doszedł nowy element - okazuje się, że rolnik szuka żony :)

Ewidentnie zmienił się też wyraz twarzy naszego poszukiwacza, zapewne po wypiciu napoju, który widoczny był jeszcze w tym wpisie :)  Nóżka też jakaś taka luźniejsza... Rodzi się tylko jedno pytanie: jeśli żony nie ma, a potworki obok napłodzone na potęgę, to jaka jest tu prawdziwa historia? Czy to przykładny wdowiec, aktualnie z potężnym pięćsetplusowym posagiem, czy nawrócony hulajdusza, który odpowiedzialnie zajmuje się tym, co przeskrobał (i nie wyskrobał!)? 

Tyle pytań, a tak mało odpowiedzi... :)

Dystans powiększony jest o dojazd do pracy.
Kategoria Dożynki!!! :)


  • DST 63.75km
  • Czas 02:07
  • VAVG 30.12km/h
  • VMAX 52.20km/h
  • Temperatura 28.0°C
  • Podjazdy 133m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Klaksonospolita

Sobota, 24 sierpnia 2019 · dodano: 24.08.2019 | Komentarze 9

Dobra, był jeden dzień bez narzekania na wiatr, dziś już - mimo naprawdę szczerych chęci - się nie obędzie :) Wiało co prawda umiarkowanie, ale zdecydowanie niepomocnie, bo po nawrotce wciąż jakby w pysk albo z boku. Musiałem w związku z tym ostro walczyć, żeby średnia wyszła choć trochę przyzwoita.

Trasa to wschodnie rewiry: Dębiec - Wartostrada - Malta - Warszawska - Swarzędz - Jasin - Paczkowo - Siekierki - Gowarzewo - Tulce - Żerniki - Jaryszki - Krzesiny - Starołęka - Las Dębiński - dom. Relive TUTAJ, ze sporą dawką endomondowych szaleństw.

Samą jazdę dało się przeżyć, ale to, co dziś wyprawiali rodzimi kierowcy zmroziło nawet mnie, człowieka w temacie zdecydowanie doświadczonego. Najpierw jakiś as uskutecznił wyprzedzanie na gazetę, ale nie jakąś z kapitałem niemieckim, lecz taką "Gazetę Polską Codziennie" lub "Nasz Dziennik", a potem, na Warszawskiej, czyli jakby nie patrzeć krajówce, dwukrotnie zostałem oklaksoniony.

Ok, to się zdarza, tyle że do teraz nie mogę dojść powodu - wieśniaka z Gorzowa jeszcze mógłbym jakoś wytłumaczyć, bo zobaczył taki po dwa pasy w każdą stronę i zszokowany może pomyślał, że to autostrada, ale troglodyty na poznańskich blachach rozkminić nie mogę. W Antoninku jest co prawda jakaś śmieszka, ale po drugiej stronie, na którą dostać się za cholerę nie można, do tego urwana w środku - więc raczej nie o to chodziło. Jednak każda z sytuacji spowodowała, że teraz mam chrypkę, bo ile razy obiecuję sobie rano, że nie będę statystycznym Polakiem i powstrzymam się od kalania języka, to rzeczywistość mi to uniemożliwia.

Na Malcie trwały przygotowania do 20-tych "urodzin" (eksploatacji na kursie Maltanki) tak zwanego Borsuka, czyli parowozu Borsig, połączonych z gościnnymi występami parowozu z Białośliwia. Chciałem zrobić zdjęcie, ale były takie tłumy, że odpuściłem.

No i wpadła kolejna dożynka, tym razem z Tulec. Nic specjalnego, ale ujął mnie wyraz twarzy kierowcy, jak i jego postura :)

Do dystansu doszedł dojazd do pracy, tym razem staruszkiem.
Kategoria Dożynki!!! :)