Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Trollking z miasteczka Poznań. Mam przejechane 218100.40 kilometrów w tym 4.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 27.69 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 724890 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Trollking.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Góry

Dystans całkowity:7345.98 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:288:27
Średnia prędkość:25.47 km/h
Maksymalna prędkość:67.50 km/h
Suma podjazdów:77066 m
Liczba aktywności:139
Średnio na aktywność:52.85 km i 2h 04m
Więcej statystyk

PodStawowo :)

Piątek, 23 grudnia 2022 · dodano: 23.12.2022 | Komentarze 9

No cóż. O dziwo udało się pokręcić. Ale sam jestem zdziwiony :)

Wczoraj wieczorem, kiedy wylądowaliśmy w Jeleniej Górze, nic tego nie zapowiadało. W górach leżał śnieg, a w kotlinie padało, momentami całkiem solidnie. Pogodynki również nie napawały optymizmem.

Nastawiłem się więc na dzionek bezrowerowy. Choć na wszelki wypadek oczywiście Zombiaka sprawdziłem pod względem technicznym :) Ledwo bo ledwo, ale działał.

Poranne spojrzenie za okno i potwierdzenie: można spać dalej. Ale później już pojawiły się wątpliwości (pozytywne) oraz decyzja: ruszam. Bo zaczęło się delikatnie przejaśniać.

Z wyborem kierunku nie miałem problemu: zachód, bo stamtąd wiało. Jednak miałem też założenie, że nie zapuszczam się dalej (żeby wrócić w razie "w") oraz wyżej (bo drogi tam wciąż średnie). Z centrum udałem się więc do Cieplic, następnie na Stawy Podgórzyńskie, potem przez Zachełmie do jeleniogórskiego Sobieszowa, okrążyłem Piechowice, wróciłem do Sobieszowa i Cieplic, zrobiłem rundkę przez Wojcieszyce do Trasy Czeskiej, skąd znów pokręciłem na Stawy i wróciłem do centrum. Uff. niełatwo było wykręcić te pięć dyszek :)

Jedynym spektakularnym miejscem były stawy w Podgórzynie. O dziwo głównie dzięki temu, co mnie zmartwiło - spuszczonej wodzie. Po raz pierwszy miałem okazję zrobić foty z poziomu dna, a że byłem tam dzisiaj dwukrotnie, to było w czym wybierać. Trafiły się widoki jak ślepej kurze... :)
Przejaśnienie nad wyschniętymi Stawami Podgórzyńskimi
Prawie Norwegia :), Stawy Podgórzyńskie
Wewnątrz stawu w Podgórzynie
Chwila ze słońcem w Podgórzynie
Oczywiście w miejscu, gdzie jest smażalnia, tłumy. Po biedne ryby :/ Ale z ciekawości zajrzałem i uchwyciłem jeszcze dwa klasyki.
Truposz przy Stawach Podgórzyńskich :)
Samotna wyspa i kawałek gór
Największy ból: brak ptactwa. Wypatrzyłem tylko smutne, ledwo widoczne w oddali czaple.
Czaple nad wyschniętym stawem
Zoomik na czaplę w szarym
Reszta widoków to słabizny. Chojnik z daleka...
Spojrzenie z daleka na Chojnik
...zjazd w Sobieszowie (w tle kościół, kiedyś ewangelicki, dzisiaj oczywiście przejęty przez katolików)...
Zjazd do Sobieszowa
...panoramcia z Trasy Czeskiej...

...kilka zamglonych zoomów...
Góra za górą i górą :)
Mgły nad szczytami
...tęcza nad Cieplicami...
Tęcza nad Cieplicami
...oraz ziomale.
Rowerowy selfiak z ziomalami :)
Mamutonazgule z Wojcieszyc
Było ciepło, kilka razy mnie skropiło, wróciłem brudny. Ale zaliczone? Zaliczone :)

A jutro ma... padać.


Kategoria Góry


Zemsta :)

Niedziela, 9 października 2022 · dodano: 09.10.2022 | Komentarze 10

Nooo... Po tych pochmurnych dniach w końcu wyszło słońce. I przyszła pora na zemstę ;)

Wyjazd po dziewiątej rano, bo później nie mogłem. Skutkowało to tym, że musiałem założyć na siebie dodatkową lekką kurtkę, a podczas pierwszego (dłuuuugiego) zjazdu posiłkować się długopalczastymi rękawicami. No cóż, lato to już (na szczęście) nie jest.

Trasa dzisiaj kombinowana, ale przemyślana. Najpierw postanowiłem wjechać na Kapellę (tu stary filmik z tej drogi), czyli z Jeleniej Góry przez Dziwiszów do wsi Podgórki (ładna mi nazwa na coś, na co trzeba się wspinać ćwierć kilometra w górę), licząc na jakieś ładne widoki. Niestety, było za wcześnie. Więc podczas podjazdu zdjęcia mikre, jednak sam szczyt zawsze cieszy, na przykład spojrzeniem w kierunku Gór Kaczawskich. Szczególnie z uroczą górską ruinką na pierwszym planie.
Coś tam widać w tle
Zaczęło się przejaśniać
Oświetlone łąki zamiast gór
Podczas podjazdu na Kapellę
Prawie na szczycie Kapelli
Chwila odpoczynku na szczycie
Kolory jako nagroda za podjazd
Klimatyczna górska ruinka
Rzut oka na Góry Kaczawskie
Po wspomnianym zjeździe mały kursik po jeleniogórskim Zabobrzu i zdziwko - jest WOŚP-owe rondo. Fajno.
WOŚP-owe rondo w Jeleniej Górze
Przyszedł czas na kurs do góry przez Staniszów i to, na co czekałem. Góry, w tym oczywiście Śnieżka.
Śnieżka i zjazd do Staniszowa
W końcu widać Śnieżkę
Zielony podjazd do Staniszowa
Następnie zjazd do Sosnówki. A tam już fotki robiły się same, bo WYSZŁO SŁOŃCE i przegoniło chmury. Nawet cholerna inwestycja, niszcząca wolny dostęp do focenia zalewu jakoś mniej wkurzała.
Sosnówka - jedna z ulubionych miejscówek
Spojrzenie z góry na Sosnówkę
Śnieżne Kotły jeszcze bez śniegu
Najfajniejsze są motywy nieoczywiste :)
Jakieś paskudztwa pobudowano na stokach
Znad zalewu w Sosnówce
Jeszcze Podgórzyn...
Martwe drzewo za Sosnówką
Zjazd w kierunku Podgórzyna
Kontemplujące krówki
Krowi landszaft z Podgórzyna
...z tym zabawnym progiem na śmieszce (nie mogłem sobie odmówić przejazdu)...
Próg rowerowej głupoty w Podgórzynie
... i na Stawy Podgórzyńskie, gdzie już wiedziałem, że będzie dobrze. Oczywiście prócz potworka, który tam straszy, czyli nowej restauracji. No nie mam do niej serca, w przeciwieństwie do czapli białych i kormorana, wciąż niestety kryjących się daleko.
Aquakultura na Stawach Pogórzyńskich
Rdzawobusek :)
Tapetka znad Stawów Podgórzyńskich :)
Słońce nad Stawami Podgórzyńskimi
Chmurka nad stawem
Kormoran wciąż w tym samym miejscu
Czaple białe trzy
Jeszcze spojrzenie na Chojnik...
Jesienny Chojnik znad stawu
Góra Chojnik od zachodu
Chojnik w pełnej krasie
...i można kończyć. Udany to był wypad, można wracać. Zaległości później :)


Kategoria Góry


Niewidocznie

Sobota, 8 października 2022 · dodano: 08.10.2022 | Komentarze 5

Oj, znów się dzisiaj na góry nie napatrzyłem. Na co to komu? :)

Za to się wyspałem. O, to jakiś pozytyw. No i samo kręcenie w Sudetach zrobiło swoje, oczywiście.

Wyjazd nastąpił dopiero po wykonaniu tajnej misji. W sumie bez różnicy, bo jak paskudnie było rano, tak i przed południem.

Trasa mało skomplikowana, której celem było przejechanie Szklarskiej Poręby, od dołu po sam szczyt: Jelenia Góra - Wojcieszyce - Piechowice - Szklarska Poręba - Zakręt Śmierci - Szklarska Poręba Górna - Piechowice - Sobieszów - Zachełmie - Podgórzyn - Cieplice - Jelenia centrum.

Co tu dużo pisać. Wystarczy pokazać "zdjęcia" z samego początku.
Pochmurny poranek
Coś tam zaczyna prześwitywać
Spojrzenie z daleka na Rudawy
Jakiekolwiek kolorki widziałem tylko podczas samego wjazdu do Szklarskiej.
Kolorowy podjazd do Szklarskiej Poręby
Rzeka Kamienna
W samym miasteczku obowiązkowe oscypki. Podrożały oczywiście :/
Obowiązkowy oscypek w Szklarskiej Porębie
Aha, no i motyw, którego nigdy nie mogę sobie odmówić :)
Nie mogło się obyć bez :)
Na wysokości Zakrętu Śmierci widziałem jedynie... Zakręt Śmierci.
Przy Zakręcie Śmierci
Szklarska Poręba plus - jak widać: nic nie widać
Za Zakrętem Śmierci
Z "atrakcji" - wciąż nieśmiertelna trasa kolejowa z Jeleniej do Szklarskiej na wysokości Piechowic Dolnych...
Stacja Piechowice Dolne
Trasa kolejowa z Jeleniej Góry do Szklarskiej Poręby
...w nich samych Skrzat Czyścioch...
Skrzat Czyścioch z Piechowic
...zamek Chojnik od dołu...
Chmurki nad Chojnikiem
Widok z daleka na Chojnik
Zbliżenie na zamek Chojnik
I tyle. Musiałem więc się skupić na Stawach Podgórzyńskich, do których jechało się baaaaardzo jesiennie :)
Jesienny wyjazd z Podgórzyna
Tam widok na cokolwiek też był średni...
Czasem ładnie się odbija :)
Stawy Podgórzyńskie w chwili przeblysku
Kompletnie zachmurzone Stawy Podgórzyńskie
...jednak ptasio wybitnie. Żałowałem jedynie, że przez słońce fotki będą słabe. Bo gęsi (kazarki) egipskie to smaczek dla mnie wybitny.
Gęsi egipskie na podgórzyńskim brzegu
Gęsi egipskie na fochu :)
Gęś egipska od strony kupra
Dostojna gęś egipska
Wodujące gęsi egipskie
Całe stado gęsi egipskich
Gęsi egipskie na wodzie
Młodzież jak zwykle niewyraźna :)
Reszta z oddali też cieszyła. Łabędzie zadki, kormorany, czaple, w tym białe.
Kupry i dzioby młodych łabędzi
Niewyraźny kormoran i drapiący się łabędź
Bardzo odległe czaple białe
A pod wieczór... Wyszło słońce. Czyli zaszło :)
Zachód słońca nad Sudetami
Pod wieczór w końcu wyszło słońce. Czyli zaszło :)Aha, jeszcze rowerowy CwaniaKolarz. Najpierw minął mnie na światłach (grzecznie czekałem za autami) bez pozdrowienia, potem oparł się o puszkę, następnie wystartował w świat na dobre kilka sekund przed zielonym, a w końcu olał śmieszkę. Szanuję tylko za ostatnie, reszta fuj.
CwaniaKolarz. To przez takich mamy złą opinię
Uff. Zdążyłem z wpisem przed północą :)


Kategoria Góry


Góro(nie)widzenie :)

Piątek, 7 października 2022 · dodano: 07.10.2022 | Komentarze 6

Tak się jakoś dziwnie złożyło, że mam wolne :) Więc co by tu... A mam, górki :)

Zaskoczenia oczywiście nie było. Moje Sudety są obowiązkiem.

Przyjazd wczoraj wieczorem (tym razem solo, urlopów się zgrać nie udało), noc odespana wybitnie dobrze (nad Jelenią Górę jeszcze smog nie nadszedł), nawet aż za dobrze, bo wstawać się nie chciało. W sumie nie było po co, bo temperatury na poziomie plus trzech niespecjalnie zachęcały do aktywności.

Finalnie wyjechałem jakoś około dziesiątej. W warunkach chyba optymalnych, choć pod koniec było mi już za ciepło.

Zdjęcia będą zaraz, najpierw nudy, czyli trasa: Jelenia Góra - Łomnica - Wojanów - Jelenia Góra - Radomierz - Janowice Wielkie - Trzcińsko - Przełęcz Karpnicka - Karpniki - Krogulec - Bukowiec - Kostrzyca - Ścięgny - Karpacz - Miłków - Mysłakowice - Jelenia Góra.

No to fotki. Początek był mimo wszystko dość rześki, a słońce "zimne". Tu widok znad Wojanowa.
Jedno z pierwszych tego dnia spojrzeń na Sudety
Zimne niebo nad górami
Szeroka panorama z Wojanowa
Po podjeździe do Radomierza było już cieplej :) No i cycki, czyli Rudawy Janowickie, nie przeszkadzały specjalnie.
Rudawskie baloty
Nigdy nienudzący się widok na Rudawy Janowickie :)
Poniższe Janowice Wielkie (uwielbiam) to zerknięcie na rzekę Bóbr jesienią...
Szersze spojrzenie na Bóbr
Bóbr płynie przez Janowice Wielkie
Zbliżenie na Bóbr
...pozdro dla trollowego zioma...
Pozdrowienia dla ziomala :)
...ukochana linia kolejowa...
Kolejowe Janowice Wielkie
...oraz wizyta w Rudawskim Parku Krajobrazowym.
Wjazd do Rudawskiego Parku Krajobrazowego
Rudawski strumyk
Podjazd Przełęczą Karpnicą to jak zwykle miodzio, szczególnie teraz. Sokoliki gratis. Szkoda, że pod nimi buduje się jakaś kolejna pato-górsko-deweloperka... Wycięta ze zdjęć, bo aż żal patrzeć.
Jesienny podjazd pod Przełęcz Karpnicką
Sokoliki z daleka
Zbliżenie na Sokoliki
W Karpnikach wypatrzyłem lecącą czaplę...
Czapla lecąca nad stawem w Karpnikach
...którą chwilę obserwowałem. Akurat trafiło się późne śniadanko. Żabki szkoda, ale zwierzaki to nie ludzie, wyboru nie mają.
Czapla ukryta w trawie
Czapla ze śniadaniem
Im bliżej serca Karkonoszy, tym gorzej z widokami. Chmury zasłoniły niemal wszystko. Widzenie gór jest przereklamowane, więc się nie martwiłem :)
Widzenie gór w górach jest przereklamowane :)
Na koniec jeszcze więcej fauny. Ale tej bardziej udomowionej. Po raz pierwszy udało mi się pogłaskać konika widywanego zawsze z daleka, ewidentnie roboczego, z Radomierza. Koń się nawet uśmiał :)
Koń na tle Sudetów
Sprawdzony patent działa również w górach :)
Koń się uśmiał :)
Podrapane? Podrapane :)
Konik w wersji słonecznej
I jeszcze jeden landszaft z koniem
Następnie krówki gdzieś przed Bukowcem. Piękne stado, większość nieufna, ale że ja nie pogłaskam chociaż jednej? :) Udało się.
Sudeckie krówki
Krówka wyjątkowo współpracować nie chciała, ale dzięki temu widać góry :)
Krowa w pozie zdziwiinej
Krówki coraz śmielsze
Krowi portret
Przyjazna krówka
A, jeszcze kózka, lecz jedynie z daleka.
Kózka z oddali
Fajny dzionek. Jutro podobno ma padać :/


Kategoria Góry


Górska pętla podprogowa :)

Sobota, 4 czerwca 2022 · dodano: 04.06.2022 | Komentarze 15

O dziwo prognozy się sprawdziły – pogoda miała się spieprzyć i się spieprzyła.

Na szczęście nie do końca. To znaczy opady były, ale grubo poniżej założeń, dzięki czemu udało mi się wykręcić prawilne pięć dyszek, jedynie przez ostatnie dziesięć mając mokro w butach i pod kaskiem. No i niestety z dobrych widoków nici.

Trasę konstruowałem na bieżąco tak, żeby mieć szybką drogę ewakuacji w przypadku nagłego końca świata. Finalnie wyszło takie coś: Jelenia Góra – Łomnica – Karpniki – Przełęcz Karpnicka – Trzcińsko – Bobrów – Wojanów – Łomnica – Mysłakowice – Miłków – Sosnówka – Podgórzyn – Cieplice – centrum Jeleniej.

Tak jak wspomniałem, uchwycenie sensownie czegokolwiek było w tych warunkach misją niemal niewykonalną. Ale przynajmniej się starałem :)

Głównym motywem były oczywiście cycuchy, z kilku miejsc.
Odbijające się cycuchy :)
Platforma widokowa w Karpnikach
Zachmurzone rudawskie cycuchy
Rudawski przystanek
Sokoliki z dołu
Sokolik w szczególe
Wjechałem sobie na Przełęcz Karpnicką z drugiej strony. Miało to dwa plusy: minąłem opisywaną wczoraj wycinkę z prędkością 50 km/h, a do tego znalazłem znak ”uwaga koty!” :)
Uwaga koty! Ostrzeżenie na Przełęczy Karpnickiej
Widok z Przełęczy Karpnickiej
Nad stawami w Karpnikach cisza i spokój. Ale trafiła się rodzinka łabędzi.
Staw w Karpnikach
Rodzinka łębędzi
Pałac w Łomnicy jak odnowiony stal, tak stoi...
Pałac w Łomnicy
...rzeka Bóbr płynie przez Bobrów...
Rzeka Bóbr w Bobrowie
...pasażerowie na gapę się kompletnie nie krępują...
Pasażer na gapę
...a ja w Trzcińsku zapoznałem się z genialnymi krówkami. Jednocześnie podglądając cudowną zwierzęcą miłość cielaczka do matki. To ten, jak to szło? A, mam – smacznego!
Trzcińskie krówki
Buzi buzi :)
Pora na obiadek
Para młodziaków
Zamyślona krówka :)
Cielaczek z mamą
Krowia miłość w zbliżeniu
Najgorzej widokowo było nie w Rudawach, a już w Karkonoszach. Odwiedziłem zarówno zalew w Sosnówce, jak i stawy w Podgórzynie, jednak wtedy akurat trafił się wspomniany deszcz. No i kiszka. Przynajmniej czapla dała się sfocić.
Warzywka z Sosnówki

Zalew Sosnówka w deszczu
Jeden wielki mrok w górach
Zapora na Zalewie Sosnówka
Droga do Podgórzyna
Niewidoczne góry za Stawami Podgórzyńskimi
Czapla ze Stawów Podgórzyńskich
Zanim dojdę do klu programu jeszcze muflon, choć tym razem sztuczny. Bo to nie okolice Poznania, tylko góry :)
Podgórzyński muflon
A oto hit z Podgórzyna. Próg zwalniający na... drodze pieszo-rowerowej! :) Wiem, wiem, nie jest to pierwszy tego typu wynalazek w Polsce, ale smaczku całości dodaje fakt, iż całe to badziewie ma może ze sto metrów, a do tego kończy się i zaczyna całkiem rozbudowanym systemem zakazów, nakazów oraz ostrzeżeń. Chciałem zapłakać nad tym, jak ktoś tu musi nienawidzić rowerzystów, ale robiło to już za mnie niebo, więc jedynie wspiąłem się na ten szczyt, nie pierwszy dzisiaj. Ale głupoty - jedyny :)
Wyjazd z DDR-ki niemal jak z autostrady. Ktoś tu musi nienawidzić rowerzystów. Podgórzyn
Hit - próg zwalniający dla rowerzystów w Podgórzynie
Kolejny szczyt zdobyty. Tym razem głupoty. Próg zwalniający na DDR. Podgórzyn
Tyle na dziś. Póki co koniec górskich relacji. Swoje zrobiłem, tym razem się nie rozchorowałem, jestem zadowolony :)


Kategoria Góry


Rudawska objazdówka

Piątek, 3 czerwca 2022 · dodano: 03.06.2022 | Komentarze 14

Dzisiaj w końcu udało się wybrać w moje ukochane Rudawy. Nie ma wyjazdu bez nich.

Wyjazd oczywiście poranny, bo na popołudnie plany. Pogoda jeszcze ładna, a wręcz piękna. "Jeszcze", bo od jutra deszcze :(

Trasa wyćwiczona przez lata, choć z małymi modyfikacjami: Jelenia Góra - Łomnica - Wojanów - Radomierz - Janowice Wielkie - Trzcińsko - Przełęcz Karpnicka - Karpniki - Krogulec - Bukowiec - Kostrzyca - Mysłakowice - Łomnica - Jelenia Góra.

Nie wiało mocno. Jupi :)

Skoro Rudawy, to oczywiście zaczynamy od cycuchów :) Tak w ogóle, jak w szczególe.
Rudawskie cycuchy i Śnieżka gratis :)
Cycuchy z bliska :)
Rudawskie Sokoliki
Zbliżenie na Sokoliki
Śnieżka też wpadła w kadr, kilka razy nawet.
Śnieżka widziana z wysokości Rudaw
Śnieżka w pozycji górującej
Tutaj rzut okiem na górkę, którą podjeżdżałem do Radomierza. Nie lubię jej, bo asfalt to asfalt, ale ten ruch... Tu akurat chwila spokoju.
Zjazd z Radomierza
W Janowicach kurs na "mój" strumyk.
Rudawski Park Krajobrazowy
Nie ma lekko :)
Rudawski prześwit
Tam wyniuchał mnie... Benek :) Taki całkiem kropkowaty.
Benek węszy :)
Benek - napotkany żarłok :)
Było również mrowisko-gigant.
Mrowisko-gigant
A przy wjeździe do wsi znajomy troll :)
Janowicki znajomy troll
Szlag mnie trafił na Przełęczy Karpnickiej. Tu jeszcze w kwietniu stał las... Co oznacza, że barbarzyńcy cieli całe połacie w sezonie lęgowym. Pińcet, a nie, już podobno sidymsyt plus się tworzy...
Tu jeszcze w kwietniu stał gęsty las........ :(
Tak się robi 500, sorry, 700+...
Za to sama przełęcz jak zwykle sympatyczna. Lubię jej profil :)
Ulubiony profil trasy :) Po zjeździe z Przełęczy Karpnickiej
Jeszcze Bukowiec. Fajnie się w końcu rozwija, powstaje skansen i ciekawe miejsce.
Szczyt przed zjazdem do Bukowca
W komitywie z Don Kichotem
Corrida z Bukowca
Jako że zwierzaków zabrakło we wpisie, chociaż konik :)
Konik roboczy, ale całkiem radosny


Kategoria Góry


Zaporowy (W)leń :)

Czwartek, 2 czerwca 2022 · dodano: 02.06.2022 | Komentarze 10

Drugi dzionek w górach, zdecydowanie aktywny, wpis więc powstaje pod sam koniec dnia. Nie będzie w związku z tym rozległych dygresji i analiz filozoficznych. Na szczęście :)

Wyjazd około dziewiątej. Miał być wcześniej, ale musiałem wracać po bluzkę termo - słońce mnie zmyliło i ruszyłem wstępnie na krótko. Jednak zimny wiatr przywołał mnie do szeregu.

Trasa zachodnio-północna, wzdłuż Doliny Bobru. Znana, lubiana, ze stałymi atrakcjami, których nigdy dosyć :) Czyli: Jelenia Góra - Jeżów Sudecki - Siedlęcin - Strzyżowiec - Pilchowice - Nielestno - Wleń - Łupki - Wleń - Nielestno - Pilchowice (Zapora) - Strzyżowiec - Siedlęcin - Jeżów Sudecki - Jelenia Góra.

Oczywiście klu programu była zapora w Pilchowicach oraz Jezioro Pilchowickie. Ta budowla ma już 110 lat, a wygląda jak nowa. Nie ma co, solidna robota tych, których w Polsce się wciąż nie lubi :)
Łuk zapory w Pilchowicach

Zapora, która ma już 110 lat, Pilchowice
Widok z bezpiecznej strony zapory, Pilchowice
Rowerowo na zaporze w Pilchowicach
Panorama z Zapory Pilchowice
Widok z zapory na stateczek, Pilchowice
Półwysep na Jeziorze Pilchowickim
Wycieczka w ten magiczny rejon zawsze cieszy. Były jednak i mniej spektakularne klimaty. Sama Dolina Bobru zresztą obfituje w klimatyczne miejscówki. Oto mały przekrój:
Wiadukt w Pilchowicach
Dolina Bobru
Na jednym w mostków nad Bobrem
Spokój rzeki Bóbr
Górski Win XP :)
Zawitałem również do Wlenia. W końcu skończono remontować tamtejszy rynek. Niestety jest betonoza, a w sumie to kostkoza, jednak przyznać trzeba, że zawsze tam tak to miejsce wyglądało. No i dość ładnie komponuje się całość, łącznie z panią gołębiarką.
Parkowanie na rynku we Wleniu
Ratusz we Wleniu
Pomnik gołębiarki na tle ratusza we Wleniu
Nad miasteczkiem górują ruiny zamku Lenno, więc oczywiście tam się wspiąłem. Nie miałem czasu po raz kolejny spacerować po tym terenie, formalnie położonym we wsi Łupki, więc jedynie sfociłem na szybko zespół pałacowy oraz... trolle :)
Na samej górze ruiny zamku we Wleniu
Widok z Łupek
Zespół pałacowy w Łupkach
Śpiący troll :)
Troll niedosłyszący :)
Jeszcze coś dla miłośników kolei, czyli linia-pasażerski trup numer 283...
Nieczynna linia kolejowa numer 283 wzdłuż Doliny Bobru
Wiadukt kolejowy w Pilchowicach
...oraz duchów :)
Uwaga, duchy! :)
Na koniec mało wyraźne poranne widoki na Karkonosze. Później się ładnie rozpogodziło.
Kotły z krańca Karkonoszy
Niewidoczna Śnieżka
BS-a nadrobię jutro. Albo pojutrze. To zależy :)


Kategoria Góry


Dzień Karkonosza :)

Środa, 1 czerwca 2022 · dodano: 01.06.2022 | Komentarze 16

Maj zakończyłem na płaskim, czerwiec zacząłem w górach. A co, nie mogę? :) Nieistniejący (jeszcze?) Dzień Karkonosza należy święcić.

Musiałem powetować sobie ostatni kwietniowy wypad, kiedy to dokładnie podczas pobytu w Jeleniej Górze dopadło mnie jakieś choróbsko i ledwo powłócząc nogami wykręciłem minimalne minima. No bo jednak 38 stopni gorączki średnio motywowało.

Tym razem, mam nadzieję, będzie lepiej. Przynajmniej pierwszy dzień okazał się całkiem pozytywny, bo nawet udało mi się zdążyć przed deszczem. No i czas mamy taki, że w Sudetach jeszcze tłumów wielkich nie ma.

Urlop wzięty, więc można się było wyspać. Start po dziewiątej, z jednym jedynym planem: jak zwykle trasa sama się wykręci. Ja jej tylko mam pomóc :) Udało się - ostatecznie wyszło takie coś: Jelenia Góra - Cieplice - Wojcieszyce - Piechowice - Szklarska Poręba Górna - Szklarska Poręba Dolna - Piechowice - Sobieszów - Zachełmie - Podgórzyn - Cieplice - Jelenia Góra centrum.

Pogoda była różna. Ruszałem w słońcu, a finalnie ledwo zdążyłem przed deszczem. Fotki wyszły więc słabo, bo gdy już byłem w najlepszych widokowo miejscach, zaczynało się chmurzyć. No ale coś tam wyszło.

Więc, jak to w przypadku górskich wpisów, koniec pisania :) Na dobry początek Śnieżne Kotły.
Kotły wciąż śnieżne
Szczyt Śnieżnych Kotłów
Oraz obowiązkowo Chojnik i Śnieżka.
Chojnik i Śnieżka, wersja czerwcowa
Jak zwykle najwięcej czasu zajmował podjazd do Szklarskiej Poręby. Ale oczywiście warto było. Tym razem podjechałem sobie do samego Zakrętu Śmierci, pokonując go dwukrotnie i przeżywając, że przeżyłem :)
Rzeka Kamienna, wjazd do Szklarskiej Poręby
No nie mogłem się nie zatrzymać :)
Motyw obowiązkowy
Widok z platformy widokowej przy Szklarskiej Porębie Górnej
Będzie deszcz, albo nie będzie deszczu. Nie było. A potem był :)
Zakręt Śmierci - przeżyłem :)
Najwyższy punkt za Szklarską Porębą
Na skrzyżowaniu karkonoskich szlaków
Zahaczyłem również o Stawy Podgórzyńskie. W sumie po południu byliśmy tam już bezrowerowo, ale to w którymś z następnych wpisów. Był jeden miły zaskok - bardzo daleko na tle gór wypatrzyłem bielika.
Zachmurzone Stawy Podgórzyńskie
Bielik i mewy na tle gór
W samych Cieplicach wpadła jeszcze w kadr pustułka.
Pustułka na polowaniu
Na koniec rodzimy folklor. Chciałoby się napisać, że regionalny, ale nie. Miałem to "szczęście", że trafiłem na sztafetę okrążającą kraj z obrazem na przyczepie oraz hasłem "Jezus Chrystus Król Polski". Kij z tym, że brakuje mi w tym haśle interpunkcji, oczywiście mam do tego problem natury merytorycznej, bo przecież mamy ustrój parlamentarny, nie monarchię, a poza tym jeśli królową Polski jest Maryja, to królem nie powinien być Józef (tu znak zapytania), ale jak to się stało, że udało im się sforsować zakaz wjazdu, związany z remontem ulicy? To musiała być boska interwencja, ja musiałem prowadzić chodnikiem :)
Taki tam mobilny folklor w Piechowicach :)


Kategoria Góry


Pioruńskie ostatki

Sobota, 11 września 2021 · dodano: 11.09.2021 | Komentarze 16

Ostatni dzionek krótkiego górskiego wypadu. Fajnie było, ale się skończyło.

Do dzisiaj pogoda była aż za idealna. Co oznaczało jedno - coś musi się spieprzyć. Pogodynki jak zwykle nie nadążały za rzeczywistością, twierdząc najpierw, że w sobotę będzie jakiś armageddon, potem zmieniając zdanie i sugerując, iż w sumie to luz, może lekko popadać jakoś pod wieczór. Jak było - wyszło w praktyce.

Wyjazd w słońcu, choć coś tam straszyło na niebie. Na tyle, że olałem swój pierwotny zamiar wjazdu na Okraj i zafundowałem sobie bardziej lajtową trasę: Jelenia Góra - Łomnica - Wojanów - Bobrów - Trzcińsko - Przełęcz Karpnicka - Karpniki - Strużnica - Gruszków - Przełęcz Pod Średnicą - Kowary - Ścięgny - Karpacz - Mysłakowice - Łomnica - Jelenia Góra.

Fotki najlepiej oddadzą to, co za mną. Najpierw klimatyczne i słoneczne klimaty dojazdu w Rudawy, czyli okolice Bobrowa...
Malowniczo płynący Bóbr w Bobrowie
Spojrzenie na widok z mostu w Bobrowie
...w tym mijany Pałac Wojanów. Za moich czasów kompletna ruina.
Pałac Wojanów
Do tej pory obrodziło w zwierzaki. Przy wyjeździe z Jeleniej trafiła się czapla, choć bardzo daleko...
Czapla przy wyjeździe z Jeleniej Góry
...to samo z pustułką w Wojanowie.
Oczko w oczko z pustułką
Pustłka w szarości i z kompaktu
Pustułka z profilu
Kompakt zdecydowanie lepiej radził sobie z większym kalibrem, na przykład ciekawskimi krówkami :)
Ciekawskie krówki
Po raz ostatni na jakiś czas zerknąłem na Sokolik...
Ostatnie póki co spojrzenie na rudawski Sokolik
...a kawałek dalej, w Strużnicy, na sympatyczną zabytkową remizkę.
Zabytkowe OSP w Strużnicy
Tu zresztą zaczęła się wspinaczka na Przełęcz Pod Średnicą, którą zawsze bardzo lubiłem, a tym razem przywitała mnie niespodzianką, czyli pięknym, nowym asfaltem. Ryjek się ucieszył.
Nowiutki asfalt na Przełęczy Pod Średnicą - aż się ryjek cieszy :)
A oto dowody na to, iż tej przełęczy nie lubić się nie da:
Na Przełęczy pod Średnicą
Rudawy z perspektywy Przełęczy Pod Średnicą
Zjazd do Gruszkowa
Zjazd do Kowar miał być poezją, i w sumie nawet zaczął się sympatycznie, odwiedzeniem strumyka Jola (podobno smaczne piwa kiedyś na tej wodzie warzono), gdzie niedawno zainstalowano żabę i jakiegoś krasnala...
Przy źródełku Jola w Kowarach
...ale już kilometr niżej nie pozostawało mi nic innego jak poszukiwanie schronienia. Powód? Nagła burza. Jak to w górach. Udało się znaleźć wiatę, pod którą poczekałem sobie kilkanaście minut.
Nagłe oberwanie chmury i burza nad Kowarami
Chwilowe schronienie przed burzą
W tym momencie powinszowałem sobie decyzji o odpuszczeniu Okraju, jak i poczułem niechęć do dalszych eksploracji, więc gdy tylko ulewa zamieniła się w deszcz, zjechałem do centrum Kowar i skierowałem się do Ścięgien i Karpacza, by dobić dystans do pięciu dych. Dzięki temu poznałem nowych ziomków. O tego:
Cokolwiek to jest, lubię to :)
...którego mianuję odkryciem wrześniowego wypadu, czymkolwiek jest, oraz sympatyczne koniki. Musiałem się zatrzymać i dokarmić, to jest silniejsze ode mnie. Radość na twarzach (bo ryje i pyski mają tylko ludzie) mówiła sama za siebie - dobrze zrobiłem :)
Karmienie musi być :)
Z końskiego profilu
Koń (by) się uśmiał
Pełna radocha! :)
Na koniec tej dość później relacji jeszcze panorama burzowych Karkonoszy, wraz z - o dziwo wykonanym w najgorszych warunkach - najlepszym zoomem z kompaktu szczytu Śnieżki.
Przedburzowa panorama Karkonoszy
W końcu w miarę ostre zbliżenie na szczyt Śnieżki, mimo chmur
No i jeszcze ideologia LBG :) Aż dziw, że jacyś naziodowcy, z ich małymi móżdżkami, jeszcze tego nie zniszczyli. Bo przecież to im MUSI się kojarzyć :)
Ideologia LBG? :) Aż dziw, że jeszcze jakiś nadgorliwy tego nie zniszczył :)
Tyle z górek we wrześniu. Czuję się chwilowo zresetowany. Było mi tego potrzeba, oj bardzo. Ciągnie swojego w swoje.


Kategoria Góry


Północ-południe

Piątek, 10 września 2021 · dodano: 10.09.2021 | Komentarze 6

Był kiedyś serial "Północ-południe", dość nudny, ale z ciekawym wątkiem politycznym. Dzisiaj politykę olałem, skupiłem się na kręceniu, choć w kraju, który jest podobnie podzielony jak USA w XIX wieku :)

Wyjechałem sobie bez planu po dziewiątej rano, uważając słusznie, że gdziekolwiek pojadę, będzie ok. Góry mają to do siebie. I jakoś tak wyszło, że skierowałem się najpierw na jeleniogórskie Zabobrze, sam nie wiem czemu. A gdy już przez nie przejechałem, wymyśliłem, że skoro jest ładna pogoda, to trzeba z niej skorzystać i cyknąć kilka fotek na Kotlinę Jeleniogórską z komórki i kompaktu. A jakie jest jedno z lepszych miejsc ku temu? Ano Kapella, czyli brama na świat północy.

Zacząłem się więc mozolnie piąć przez Dziwiszów, a następnie już bezimienne serpentynki do Podgórek, dobrze znanym szlakiem (udokumentowanym choćby na tym filmiku). Jak ja to lubię! :) Oto kadry z podjazdu:
Słoneczna panorma Jeleniej Góry i Karkonoszy
Windows XP - wersja podrasowana :)
Podczas wjazdu na Kapellę
Z przodu Rudawy, z tyłu Karkonosze
Śnieżka widziana z Kapelli
Na szczycie...
Szczyt Kapelli, czyli Podgórki
...zerknięcie na najczęściej kolorowe Pogórze Kaczawskie...
Góry Kaczawskie - niewysokie, a najczęściej kolorowe
...i w dół, znów do Jeleniej.
Początek zjazdu z Kapelli
No dobra, co dalej? Skoro była północ, to teraz czas na południe. Najpierw jednak wizyta na jeleniogórskim lotnisku i cyknięcie Antka. Kiedyś nim leciałem. I do tego przeżyłem :)
Siedziba Aeroklubu Jeleniogórskiego
SP-FIY, czyli Antek na jeleniogórskim lotnisku
Dalej już kierunek Karpacz, przez Łomnicę oraz Mysłakowice. Po drodze miła niespodzianka: okazało się, że dożynki dopiero będą, więc trafiły się pszczółki do kolekcji :) Oraz rozmowa z sympatycznym panem - konserwatorem zieleni.
Pszczółki dożynkowe :)
W Miłkowie dom na głowie z oddali...
Widoczek na głowie w Miłkowie
...i wjazd do miasteczka, które ostatnio upatrzyły sobie dziwne ludziki z pewnego forum.
Granica Karpacza
Chłopaki się bawią w forum, Karpacz
Głównie dlatego (policji jak mrówków, telewizji i gapiów również) nastąpiła szybka nawrotka na Ścięgny...
Karpacz, zjazd na Ścięgny
... skąd też rozpościerają się godne widoczki. W tym po raz kolejny na Śnieżkę.
Spojrzenie za siebie na Karkonosze
Karkonosze - widok ze Ścięgien
Kolejne spojrzenie
Potem już szybki (na ile napęd pozwalał) powrót wojewódzką przez Mysłakowice i Łomnicę. Na więcej rowerowania czasu dziś nie było, bo znów zaległości towarzyskie do nadrobienia :)


Kategoria Góry, Dożynki!!! :)