Info
Ten blog rowerowy prowadzi Trollking z miasteczka Poznań. Mam przejechane 213051.35 kilometrów w tym 4.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 27.74 km/h i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 711922 metrów.
Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2025, Styczeń21 - 100
- 2024, Grudzień31 - 239
- 2024, Listopad30 - 201
- 2024, Październik31 - 208
- 2024, Wrzesień30 - 212
- 2024, Sierpień32 - 208
- 2024, Lipiec31 - 179
- 2024, Czerwiec30 - 197
- 2024, Maj31 - 268
- 2024, Kwiecień30 - 251
- 2024, Marzec31 - 232
- 2024, Luty29 - 222
- 2024, Styczeń31 - 254
- 2023, Grudzień31 - 297
- 2023, Listopad30 - 285
- 2023, Październik31 - 214
- 2023, Wrzesień30 - 267
- 2023, Sierpień31 - 251
- 2023, Lipiec32 - 229
- 2023, Czerwiec31 - 156
- 2023, Maj31 - 240
- 2023, Kwiecień30 - 289
- 2023, Marzec31 - 260
- 2023, Luty28 - 240
- 2023, Styczeń31 - 254
- 2022, Grudzień31 - 311
- 2022, Listopad30 - 265
- 2022, Październik31 - 233
- 2022, Wrzesień30 - 159
- 2022, Sierpień31 - 271
- 2022, Lipiec31 - 346
- 2022, Czerwiec30 - 326
- 2022, Maj31 - 321
- 2022, Kwiecień30 - 343
- 2022, Marzec31 - 375
- 2022, Luty28 - 350
- 2022, Styczeń31 - 387
- 2021, Grudzień31 - 391
- 2021, Listopad29 - 266
- 2021, Październik31 - 296
- 2021, Wrzesień30 - 274
- 2021, Sierpień31 - 368
- 2021, Lipiec30 - 349
- 2021, Czerwiec30 - 359
- 2021, Maj31 - 406
- 2021, Kwiecień30 - 457
- 2021, Marzec31 - 440
- 2021, Luty28 - 329
- 2021, Styczeń31 - 413
- 2020, Grudzień31 - 379
- 2020, Listopad30 - 439
- 2020, Październik31 - 442
- 2020, Wrzesień30 - 352
- 2020, Sierpień31 - 355
- 2020, Lipiec31 - 369
- 2020, Czerwiec31 - 473
- 2020, Maj32 - 459
- 2020, Kwiecień31 - 728
- 2020, Marzec32 - 515
- 2020, Luty29 - 303
- 2020, Styczeń31 - 392
- 2019, Grudzień32 - 391
- 2019, Listopad30 - 388
- 2019, Październik32 - 424
- 2019, Wrzesień30 - 324
- 2019, Sierpień31 - 348
- 2019, Lipiec31 - 383
- 2019, Czerwiec30 - 301
- 2019, Maj31 - 375
- 2019, Kwiecień30 - 411
- 2019, Marzec31 - 327
- 2019, Luty28 - 249
- 2019, Styczeń28 - 355
- 2018, Grudzień30 - 541
- 2018, Listopad30 - 452
- 2018, Październik31 - 498
- 2018, Wrzesień30 - 399
- 2018, Sierpień31 - 543
- 2018, Lipiec30 - 402
- 2018, Czerwiec30 - 291
- 2018, Maj31 - 309
- 2018, Kwiecień31 - 284
- 2018, Marzec30 - 277
- 2018, Luty28 - 238
- 2018, Styczeń31 - 257
- 2017, Grudzień27 - 185
- 2017, Listopad29 - 278
- 2017, Październik29 - 247
- 2017, Wrzesień30 - 356
- 2017, Sierpień31 - 299
- 2017, Lipiec31 - 408
- 2017, Czerwiec30 - 390
- 2017, Maj30 - 242
- 2017, Kwiecień30 - 263
- 2017, Marzec31 - 393
- 2017, Luty26 - 363
- 2017, Styczeń27 - 351
- 2016, Grudzień29 - 266
- 2016, Listopad30 - 327
- 2016, Październik27 - 234
- 2016, Wrzesień30 - 297
- 2016, Sierpień30 - 300
- 2016, Lipiec32 - 271
- 2016, Czerwiec29 - 406
- 2016, Maj32 - 236
- 2016, Kwiecień29 - 292
- 2016, Marzec29 - 299
- 2016, Luty25 - 167
- 2016, Styczeń19 - 184
- 2015, Grudzień27 - 170
- 2015, Listopad20 - 136
- 2015, Październik29 - 157
- 2015, Wrzesień30 - 197
- 2015, Sierpień31 - 94
- 2015, Lipiec31 - 196
- 2015, Czerwiec30 - 158
- 2015, Maj31 - 169
- 2015, Kwiecień27 - 222
- 2015, Marzec28 - 210
- 2015, Luty25 - 248
- 2015, Styczeń27 - 187
- 2014, Grudzień25 - 139
- 2014, Listopad26 - 123
- 2014, Październik26 - 75
- 2014, Wrzesień29 - 63
- 2014, Sierpień28 - 64
- 2014, Lipiec27 - 54
- 2014, Czerwiec29 - 82
- 2014, Maj28 - 76
- 2014, Kwiecień22 - 61
- 2014, Marzec21 - 25
- 2014, Luty20 - 40
- 2014, Styczeń15 - 37
- 2013, Grudzień21 - 28
- 2013, Listopad10 - 10
Czerwiec, 2022
Dystans całkowity: | 1751.25 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 63:19 |
Średnia prędkość: | 27.66 km/h |
Maksymalna prędkość: | 64.10 km/h |
Suma podjazdów: | 5891 m |
Liczba aktywności: | 30 |
Średnio na aktywność: | 58.37 km i 2h 06m |
Więcej statystyk |
- DST 64.50km
- Czas 02:18
- VAVG 28.04km/h
- VMAX 51.10km/h
- Temperatura 21.0°C
- Podjazdy 151m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
Hugo i Pako :)
Piątek, 10 czerwca 2022 · dodano: 10.06.2022 | Komentarze 10
Dzisiaj na szczęście pogoda się ogarnęła i nie padało. Zawsze to jakiś plus w dniu, w którym znów trzeba się pojawić w robocie.
Z minusów: wiało. Mocno, choć po tegorocznej zimie, gdy drzewa latały po ulicach, mam opory przed używaniem tego typu określenia :) Na pewno jednak duło upierdliwie oraz niesprawiedliwie.
Trasa tym razem zachodnia z lekkim północnym odchyłem: Poznań - Plewiska - serwisówki - Zakrzewo - Sierosław - Lusówko - Lusowo - Batorowo - Zakrzewo - Dąbrowa - serwisówki - Plewiska - Poznań.
Z niespodzianek: drogowcy odcięli ode mnie Skórzewo, przez które zawsze robiłem sobie skrót. Wpadli na genialny pomysł, żeby w tym samym czasie budować w jednym miejscu tunel, a w drugim wiadukt, dookoła tej samej miejscowości, czyli Plewisk. Gratulując inwencji, współczuję mieszkańcom obu tych wiosek, sobie w sumie również.
Gdy jak zwykle zaparkowałem rower na małej plaży w Lusowie, trafił mi się prezent :) Bowiem akurat przechodziła Pani, z którą już kiedyś rozmawiałem, a obok niej radośnie skakały dwa pieski. Jednego z nich już kiedyś opisywałem, choć chyba pomyliłem imię : ) Teraz już wiem - oto Hugo, pies najdzielniejszy i najukochańszy, bo mimo kalectwa radosny niczym szczeniak. Nos mi oblizał :)
Zaraz obok...
...latał Pako. To właśnie ten biedak, którego odebrano po interwencji jakiemuś ludzkiego ścierwu, które gasiło na nim pety, początkowo panicznie bojący się facetów. Na szczęście już jest trochę lepiej, a Pako uczynił mi ten honor, że nawet dał się pogłaskać :) No i rzucić kilka razy piłeczkę, którą mi przynosił pod nogi.
Genialne istoty. I raz jeszcze wielki szacun dla Pani o wielkim sercu, która tak się o nie troszczy. Dowiedziałem się, że jadą w tym tygodniu pod... Karpacz, więc zdałem krótką relację z aktualnej sytuacji w górach.
Inne fotki. Samo Jezioro Lusowskie...
...diabelskie drzewo...
...oraz rodzinka żurawi w zielsku.
Dzisiaj dystans zawiera już dojazd do pracy.
- DST 51.30km
- Czas 01:49
- VAVG 28.24km/h
- VMAX 50.80km/h
- Temperatura 20.0°C
- Podjazdy 172m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
Skończeniowo
Czwartek, 9 czerwca 2022 · dodano: 09.06.2022 | Komentarze 10
To, co dobre, czyli wolne, się skończyło, dzisiaj znów trzeba się było zmobilizować i ruszyć do pracy. Powinni tego zabronić, albo przynajmniej między jednym a drugim urlopem dać pół roku na aklimatyzację, oczywiście bez konieczności przebywania w robocie ;)
Wyjazd poranny, co oczywiste. Pogodynki różniły się w temacie opadów, co oznaczało jedno: i tak wygra opcja najgorsza, więc zmoknę. Nie pomyliłem się. Na szczęście nie był to jakiś super mocny deszcz, jednak ponad dwadzieścia kilosów jazdy w tym czymś skutecznie zamieniło mi buty w małe bajorko.
Trasa wschodnia: Dębiec - Las Dębiński - Starołęka - Minikowo - Głuszyna - Sypniewo - Szczytniki - Koninko - Żerniki - Tulce - Krzyżowniki - Śródka - Szczodrzykowo - Dachowa - Robakowo - Gądki - Jaryszki - Krzesiny - Minikowo - Starołęka - Las Dębiński - dom. Do pracy rowerem nie jechałem, bo akurat zaczęło mocniej lać.
Trafiła się jedna gazeciara. Taka wybitna milimetrówa. Co prawda przeprosiła, ale gdybym nawet minimalnie musiał skorygować tor jazdy w lewo, musiałaby te przeprosiny zrobić przez szyberdach. Którego nie miała. Bezmózgowie kompletne.
Fotki szare i ponure, takie jak aura.
W Szczodrzykowie, prócz rodzinki gęgaw płynących gęsiego oraz śmieszek, trafił się młody perkoz oraz czapla biała.
Koło Tulec sfociłem drogę, ekhm, szybkiego ruchu. Wersja PL :)
- DST 56.10km
- Czas 01:58
- VAVG 28.53km/h
- VMAX 51.00km/h
- Temperatura 24.0°C
- Podjazdy 173m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
Bielikowo
Środa, 8 czerwca 2022 · dodano: 08.06.2022 | Komentarze 9
Ostatni dzień na wyspanie się już (prawie) za mną. Będę tęsknił :)
Wyjazd lekko po dziesiątej, w całkiem sympatycznej aurze. Na tyle, że nie chciało się za szybko jechać. Więc nie jechałem. Luboń pomógł :)
Trasa jedna z ulubionych, południowa: Poznań - Luboń - Łęczyca - Puszczykowo - Mosina - Żabinko - Żabno - Krajowo - Baranowo - Sowiniec - Mosina - Puszczykowo - Łęczyca - Luboń - Poznań.
Niby mało się działo, a jestem zadowolony. Przede wszystkim dzięki "spotkaniu" na niebie bielika. Co prawda krążył bardzo wysoko i krótko, jednak coś tam uchwycić się udało.
Przez leśną drogę przebiegł mi również szarak. Na szczęście dał mi te dwie sekundy, żeby go uchwycić zanim uciekł.
Sam ulubiony las oczywiście nawiedziłem.
Podjechałem sobie do końca wsi Krajkowo. Za tą kapliczką jest już tylko piach, kurz i bagna :)
Po południu jeszcze solidny spacer po Dębinie. Zawędrowaliśmy nad Wartę, gdzie akurat płynęły motorówki. Ulubione zajęcie Kropy nad wodą? Łapanie fal :)
- DST 51.80km
- Czas 01:49
- VAVG 28.51km/h
- VMAX 52.00km/h
- Temperatura 25.0°C
- Podjazdy 160m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
Stare śmieci
Wtorek, 7 czerwca 2022 · dodano: 07.06.2022 | Komentarze 9
Dzisiaj na szczęście pogoda mnie nie zaskoczyła. Deszcz nadszedł, ale dopiero po południu, ja pokręciłem na sucho.
Miałem nadzieję, że jazda będzie łatwa i sympatyczna. Złudzenia zniknęły dość szybko, bo gdzieś na trzecim kilometrze, oczywiście w Luboniu. Aktualnie tam trwa jakiś dziwny remont głównej ulicy, przez co przejezdność, do tej pory na poziomie zera, teraz wynosi już zero absolutne. Nie dość więc, że się stoi, to jeszcze trzeba uważać, żeby nie wpaść w jakąś dziurę. A do tego tamtejsi kierowcy... Najczęściej mój limit bluzgów wyczerpuje się już tam, nie mam czego używać do końca dnia :) Dziś też trafił się as w ciężarówce - pędził przez całą wieś z prędkością 15 km/h, a do tego jak miał zielone to stał, natomiast gdy już włączało się czerwone, ruszał. Ot, taka zabawa.
Już więc na starcie byłem w plecy. Nie nadrobiłem, nie dało się.
Trasa klasyczna: Poznań - Luboń - Wiry - Komorniki - Szreniawa - Rosnowo - Chomęcice -
Konarzewo - Trzcielin - Lisówki - Trzcielin - Dopiewo - Dopiewiec -
Palędzie - Gołuski - Plewiska - Poznań.
Fotek dzisiaj mało. Ale kilka jest. Na początek mój budzik, który pojawia się co kilka dni. Nie mam sprzętu, żeby go wyłączyć, poza tym - oby nie - może się przydać.
Wróciłem na stare śmieci. Niestety, psują mi ulubiony widok, bo na górce w tle budują osiedle domków :(
No i zwierzaki. Żółwik...
...samiec głowienki...
...uśmiechnięty żabol...
...lecący żuraw...
...oraz kruki.
- DST 58.40km
- Czas 02:05
- VAVG 28.03km/h
- VMAX 51.00km/h
- Temperatura 25.0°C
- Podjazdy 151m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
Pokaranko
Poniedziałek, 6 czerwca 2022 · dodano: 06.06.2022 | Komentarze 14
Dzisiaj - korzystając jeszcze z wolnego dnia - ponownie postanowiłem się wyspać. No i pokarało, bo gdybym spał o godzinę krócej, wróciłbym suchy. A tymczasem całkiem spory deszczyk dopadł mnie w połowie trasy i nie odpuścił już do końca. Miałem więc rower wodny.
Oszukały mnie oczywiście pogodynki, bo o oberwaniu chwili wiedziałem, jednak miało ono zdarzyć się dużo później niż było to w realu. Dzięki!
Trasa południowa: Poznań - Luboń - Łęczyca - Puszczykowo - Mosina - Żabinko - Żabno - Grzybno - Konstantynowo - Nowinki - Drużyna - Krosno - Mosina - Puszczykowo - Łęczyca - Luboń - Poznań.
Gdy było jeszcze pogodnie, skorzystałem z okazji i wszedłem do przedsionka drewnianego kościoła w Żabnie. Udało mi się zrobić zdjęcie wnętrza, niestety przez szybkę.
Obok znajduje się jeden z moich ulubionych przystanków autobusowych.
W Grzybnie również fajny, choć nie do końca wiem, co autor miał na myśli :)
Dawno mnie nie było w tych okolicach, z radością więc odnotowałem, że powstało nowe miejsce owieczkowo-kózkowo-lamowe :) I to takie, że można przez płot pogłaskać i podziwiać :)
Zrobiłem sobie spacerek dookoła stawów w Grzybnie. No ale niestety, kiszka. Po pierwsze szuwary są już tak wysokie, że praktycznie niczego nie widać, a po drugie właśnie wtedy zaczęło padać. Jednak coś tam uchwycić się udało: dwie czaple, kanię oraz... kotka :)
Najbardziej z mojego powrotu ucieszyła się pralka :)
- DST 102.60km
- Czas 03:25
- VAVG 30.03km/h
- VMAX 51.70km/h
- Temperatura 28.0°C
- Podjazdy 281m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
Płasko na 102 :)
Niedziela, 5 czerwca 2022 · dodano: 05.06.2022 | Komentarze 15
Wczoraj wieczorem zawitałem ponownie w Poznaniu. Kilka fajnych górskich dni za mną, czas wrócić na płaskie.
Jak to po wolnym, najpierw musiałem... odpocząć :) Czyli przede wszystkim się wyspać. Misja się udała. Żona bowiem została jeszcze na jeden dzień w Jeleniej, bo stamtąd łatwiej dojechać było do miejsca, w którym musiała być na początku tygodnia. A pies nie dokazywał.
Ruszyłem bardzo późno jak na mnie, bo lekko po jedenastej. Plan był jeden: nie mieć planów. Kręcić. Pierwotnie miało być jedynie pięć dych, ale na tyle dobrze (względnie, bo jednak trochę wiało oraz było zdecydowanie za ciepło) mi się jechało, że postanowiłem na trzydziestym kilometrze, że zrobię stówę. Wstyd przyznać, ale dopiero pierwszą w tym roku. Sam nie wiem, jak mogłem się tak rowerowo zapuścić :)
Trasa, w związku z brakiem wcześniejszych założeń, okazała się taką dookoła komina, a nawet kurnika :) Różnie pisanego. Czyli: Dębiec - Las Dębiński - Starołęka - Minikowo - Czapury - Babki - Głuszyna - Sypniewo - Szczytniki - Koninko - Żerniki - Tulce - Krzyżowniki - Śródka - Szczodrzykowo - Dziećmierowo - Kórnik - Mościenica - Mieczewo - Świątniki - Rogalin - Rogalinek - Sasinowo - Wiórek - Czapury - Babki - Daszewice - Kamionki - Borówiec - Robakowo - Gądki - Koninko - Szczytniki - Sypniewo - Głuszyna - Starołęka - Las Dębiński - dom.
Walka o średnią była ciężka, ale chyba para jeszcze została w nogach po Sudetach i resztkami sił wyciągnąłem te trzy dychy. Aha, być może pomogły też pyszne lody z Borówca :)
Czas na fotki, bo późno :)
Na początek wielkie pole facelii koło Tulec.
A na nim... ule! Po raz pierwszy widziałem je w tym miejscu. Oczywiście nie mogłem nie sfocić. Z daleka, żeby nie było, życie mi miłe :)
Kawałek dalej, w Szczodrzykowie, uchwyciłem gęgawy z młodymi, mniej lub bardziej.
Dalsza część będzie już bardziej industrialna. Przeżyłem między innymi szturm emerytów na zamek w Kórniku...
...na promenadzie cudem znalazłem kawałek bez ludzi...
...a żeby odwiedzić panią Szymborską i kotka musiałem się postarać, bo nadchodziła parka ludzi, którzy Instagrama mieli w oczach. Byłem kilka sekund przed nimi :)
Przy "Tańczących" jak zwykle pustka. Na szczęście. Uwielbiam je.
Od Mościenicy do Mieczewa widać już zarys kolejnej debilnej DDR-ki. Zapewne również powstanie z asfaltu, ok, ale w weekendy podobne atrakcje, wlekące się 5 km/h i reagujące dopiero na piąty alert, będą normą...
Nad Wartą w(e?) Wiórku klasyk...
...oraz wspomniane lody z Borówca. Miałem smaka, naczekałem się dobre dziesięć minut, wydałem 11 zeta, ale zdecydowanie było warto. Miks szarlotki oraz pistacji z nutą mandarynki zrobił mi ostatnie trzydzieści kilometrów :)
Intensywny tydzień za mną. Jestem zadowolony :)
- DST 53.80km
- Czas 02:08
- VAVG 25.22km/h
- VMAX 51.70km/h
- Temperatura 16.0°C
- Podjazdy 342m
- Sprzęt Zimówka - góral (na emeryturze)
- Aktywność Jazda na rowerze
Górska pętla podprogowa :)
Sobota, 4 czerwca 2022 · dodano: 04.06.2022 | Komentarze 15
O dziwo prognozy się sprawdziły – pogoda miała się spieprzyć i
się spieprzyła.
Na szczęście nie
do końca. To znaczy opady były, ale grubo poniżej założeń,
dzięki czemu udało mi się wykręcić prawilne pięć dyszek,
jedynie przez ostatnie dziesięć mając mokro w butach i pod
kaskiem. No i niestety z dobrych widoków nici.
Trasę konstruowałem
na bieżąco tak, żeby mieć szybką drogę ewakuacji w przypadku
nagłego końca świata. Finalnie wyszło takie coś: Jelenia Góra –
Łomnica – Karpniki – Przełęcz Karpnicka – Trzcińsko –
Bobrów – Wojanów – Łomnica – Mysłakowice – Miłków –
Sosnówka – Podgórzyn – Cieplice – centrum Jeleniej.
Tak jak wspomniałem,
uchwycenie sensownie czegokolwiek było w tych warunkach misją
niemal niewykonalną. Ale przynajmniej się starałem :)
Głównym motywem
były oczywiście cycuchy, z kilku miejsc.
Wjechałem sobie na Przełęcz Karpnicką z drugiej strony. Miało to
dwa plusy: minąłem opisywaną wczoraj wycinkę z prędkością 50
km/h, a do tego znalazłem znak ”uwaga koty!” :)
Nad stawami w
Karpnikach cisza i spokój. Ale trafiła się rodzinka łabędzi.
Pałac w Łomnicy jak odnowiony stal, tak stoi...
...rzeka Bóbr płynie przez Bobrów...
...pasażerowie na gapę się kompletnie nie krępują...
...a ja w Trzcińsku
zapoznałem się z genialnymi krówkami. Jednocześnie podglądając
cudowną zwierzęcą miłość cielaczka do matki. To ten, jak to
szło? A, mam – smacznego!
Najgorzej widokowo
było nie w Rudawach, a już w Karkonoszach. Odwiedziłem zarówno
zalew w Sosnówce, jak i stawy w Podgórzynie, jednak wtedy akurat
trafił się wspomniany deszcz. No i kiszka. Przynajmniej czapla dała
się sfocić.
Zanim dojdę do klu programu jeszcze muflon, choć tym razem sztuczny. Bo to nie okolice Poznania, tylko góry :)
A oto hit z Podgórzyna. Próg zwalniający na... drodze pieszo-rowerowej! :) Wiem, wiem, nie jest to pierwszy tego typu wynalazek w Polsce, ale smaczku całości dodaje fakt, iż całe to badziewie ma może ze sto metrów, a do tego kończy się i zaczyna całkiem rozbudowanym systemem zakazów, nakazów oraz ostrzeżeń. Chciałem zapłakać nad tym, jak ktoś tu musi nienawidzić rowerzystów, ale robiło to już za mnie niebo, więc jedynie wspiąłem się na ten szczyt, nie pierwszy dzisiaj. Ale głupoty - jedyny :)
Tyle na dziś. Póki co koniec górskich relacji. Swoje zrobiłem, tym razem się nie rozchorowałem, jestem zadowolony :)
- DST 55.25km
- Czas 02:12
- VAVG 25.11km/h
- VMAX 52.10km/h
- Temperatura 22.0°C
- Podjazdy 421m
- Sprzęt Zimówka - góral (na emeryturze)
- Aktywność Jazda na rowerze
Rudawska objazdówka
Piątek, 3 czerwca 2022 · dodano: 03.06.2022 | Komentarze 14
Dzisiaj w końcu udało się wybrać w moje ukochane Rudawy. Nie ma wyjazdu bez nich.
Wyjazd oczywiście poranny, bo na popołudnie plany. Pogoda jeszcze ładna, a wręcz piękna. "Jeszcze", bo od jutra deszcze :(
Trasa wyćwiczona przez lata, choć z małymi modyfikacjami: Jelenia Góra - Łomnica - Wojanów - Radomierz - Janowice Wielkie - Trzcińsko - Przełęcz Karpnicka - Karpniki - Krogulec - Bukowiec - Kostrzyca - Mysłakowice - Łomnica - Jelenia Góra.
Nie wiało mocno. Jupi :)
Skoro Rudawy, to oczywiście zaczynamy od cycuchów :) Tak w ogóle, jak w szczególe.
Śnieżka też wpadła w kadr, kilka razy nawet.
Tutaj rzut okiem na górkę, którą podjeżdżałem do Radomierza. Nie lubię jej, bo asfalt to asfalt, ale ten ruch... Tu akurat chwila spokoju.
W Janowicach kurs na "mój" strumyk.
Tam wyniuchał mnie... Benek :) Taki całkiem kropkowaty.
Było również mrowisko-gigant.
A przy wjeździe do wsi znajomy troll :)
Szlag mnie trafił na Przełęczy Karpnickiej. Tu jeszcze w kwietniu stał las... Co oznacza, że barbarzyńcy cieli całe połacie w sezonie lęgowym. Pińcet, a nie, już podobno sidymsyt plus się tworzy...
Za to sama przełęcz jak zwykle sympatyczna. Lubię jej profil :)
Jeszcze Bukowiec. Fajnie się w końcu rozwija, powstaje skansen i ciekawe miejsce.
Jako że zwierzaków zabrakło we wpisie, chociaż konik :)
- DST 53.05km
- Czas 02:07
- VAVG 25.06km/h
- VMAX 61.20km/h
- Temperatura 19.0°C
- Podjazdy 511m
- Sprzęt Zimówka - góral (na emeryturze)
- Aktywność Jazda na rowerze
Zaporowy (W)leń :)
Czwartek, 2 czerwca 2022 · dodano: 02.06.2022 | Komentarze 10
Drugi dzionek w górach, zdecydowanie aktywny, wpis więc powstaje pod sam koniec dnia. Nie będzie w związku z tym rozległych dygresji i analiz filozoficznych. Na szczęście :)
Wyjazd około dziewiątej. Miał być wcześniej, ale musiałem wracać po bluzkę termo - słońce mnie zmyliło i ruszyłem wstępnie na krótko. Jednak zimny wiatr przywołał mnie do szeregu.
Trasa zachodnio-północna, wzdłuż Doliny Bobru. Znana, lubiana, ze stałymi atrakcjami, których nigdy dosyć :) Czyli: Jelenia Góra - Jeżów Sudecki - Siedlęcin - Strzyżowiec - Pilchowice - Nielestno - Wleń - Łupki - Wleń - Nielestno - Pilchowice (Zapora) - Strzyżowiec - Siedlęcin - Jeżów Sudecki - Jelenia Góra.
Oczywiście klu programu była zapora w Pilchowicach oraz Jezioro Pilchowickie. Ta budowla ma już 110 lat, a wygląda jak nowa. Nie ma co, solidna robota tych, których w Polsce się wciąż nie lubi :)
Wycieczka w ten magiczny rejon zawsze cieszy. Były jednak i mniej spektakularne klimaty. Sama Dolina Bobru zresztą obfituje w klimatyczne miejscówki. Oto mały przekrój:
Zawitałem również do Wlenia. W końcu skończono remontować tamtejszy rynek. Niestety jest betonoza, a w sumie to kostkoza, jednak przyznać trzeba, że zawsze tam tak to miejsce wyglądało. No i dość ładnie komponuje się całość, łącznie z panią gołębiarką.
Nad miasteczkiem górują ruiny zamku Lenno, więc oczywiście tam się wspiąłem. Nie miałem czasu po raz kolejny spacerować po tym terenie, formalnie położonym we wsi Łupki, więc jedynie sfociłem na szybko zespół pałacowy oraz... trolle :)
Jeszcze coś dla miłośników kolei, czyli linia-pasażerski trup numer 283...
...oraz duchów :)
Na koniec mało wyraźne poranne widoki na Karkonosze. Później się ładnie rozpogodziło.
BS-a nadrobię jutro. Albo pojutrze. To zależy :)
- DST 53.40km
- Czas 02:08
- VAVG 25.03km/h
- VMAX 64.10km/h
- Temperatura 18.0°C
- Podjazdy 593m
- Sprzęt Zimówka - góral (na emeryturze)
- Aktywność Jazda na rowerze
Dzień Karkonosza :)
Środa, 1 czerwca 2022 · dodano: 01.06.2022 | Komentarze 16
Maj zakończyłem na płaskim, czerwiec zacząłem w górach. A co, nie mogę? :) Nieistniejący (jeszcze?) Dzień Karkonosza należy święcić.
Musiałem powetować sobie ostatni kwietniowy wypad, kiedy to dokładnie podczas pobytu w Jeleniej Górze dopadło mnie jakieś choróbsko i ledwo powłócząc nogami wykręciłem minimalne minima. No bo jednak 38 stopni gorączki średnio motywowało.
Tym razem, mam nadzieję, będzie lepiej. Przynajmniej pierwszy dzień okazał się całkiem pozytywny, bo nawet udało mi się zdążyć przed deszczem. No i czas mamy taki, że w Sudetach jeszcze tłumów wielkich nie ma.
Urlop wzięty, więc można się było wyspać. Start po dziewiątej, z jednym jedynym planem: jak zwykle trasa sama się wykręci. Ja jej tylko mam pomóc :) Udało się - ostatecznie wyszło takie coś: Jelenia Góra - Cieplice - Wojcieszyce - Piechowice - Szklarska Poręba Górna - Szklarska Poręba Dolna - Piechowice - Sobieszów - Zachełmie - Podgórzyn - Cieplice - Jelenia Góra centrum.
Pogoda była różna. Ruszałem w słońcu, a finalnie ledwo zdążyłem przed deszczem. Fotki wyszły więc słabo, bo gdy już byłem w najlepszych widokowo miejscach, zaczynało się chmurzyć. No ale coś tam wyszło.
Więc, jak to w przypadku górskich wpisów, koniec pisania :) Na dobry początek Śnieżne Kotły.
Oraz obowiązkowo Chojnik i Śnieżka.
Jak zwykle najwięcej czasu zajmował podjazd do Szklarskiej Poręby. Ale oczywiście warto było. Tym razem podjechałem sobie do samego Zakrętu Śmierci, pokonując go dwukrotnie i przeżywając, że przeżyłem :)
Zahaczyłem również o Stawy Podgórzyńskie. W sumie po południu byliśmy tam już bezrowerowo, ale to w którymś z następnych wpisów. Był jeden miły zaskok - bardzo daleko na tle gór wypatrzyłem bielika.
W samych Cieplicach wpadła jeszcze w kadr pustułka.
Na koniec rodzimy folklor. Chciałoby się napisać, że regionalny, ale nie. Miałem to "szczęście", że trafiłem na sztafetę okrążającą kraj z obrazem na przyczepie oraz hasłem "Jezus Chrystus Król Polski". Kij z tym, że brakuje mi w tym haśle interpunkcji, oczywiście mam do tego problem natury merytorycznej, bo przecież mamy ustrój parlamentarny, nie monarchię, a poza tym jeśli królową Polski jest Maryja, to królem nie powinien być Józef (tu znak zapytania), ale jak to się stało, że udało im się sforsować zakaz wjazdu, związany z remontem ulicy? To musiała być boska interwencja, ja musiałem prowadzić chodnikiem :)