Info
Ten blog rowerowy prowadzi Trollking z miasteczka Poznań. Mam przejechane 213051.35 kilometrów w tym 4.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 27.74 km/h i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 711922 metrów.
Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2025, Styczeń21 - 100
- 2024, Grudzień31 - 239
- 2024, Listopad30 - 201
- 2024, Październik31 - 208
- 2024, Wrzesień30 - 212
- 2024, Sierpień32 - 208
- 2024, Lipiec31 - 179
- 2024, Czerwiec30 - 197
- 2024, Maj31 - 268
- 2024, Kwiecień30 - 251
- 2024, Marzec31 - 232
- 2024, Luty29 - 222
- 2024, Styczeń31 - 254
- 2023, Grudzień31 - 297
- 2023, Listopad30 - 285
- 2023, Październik31 - 214
- 2023, Wrzesień30 - 267
- 2023, Sierpień31 - 251
- 2023, Lipiec32 - 229
- 2023, Czerwiec31 - 156
- 2023, Maj31 - 240
- 2023, Kwiecień30 - 289
- 2023, Marzec31 - 260
- 2023, Luty28 - 240
- 2023, Styczeń31 - 254
- 2022, Grudzień31 - 311
- 2022, Listopad30 - 265
- 2022, Październik31 - 233
- 2022, Wrzesień30 - 159
- 2022, Sierpień31 - 271
- 2022, Lipiec31 - 346
- 2022, Czerwiec30 - 326
- 2022, Maj31 - 321
- 2022, Kwiecień30 - 343
- 2022, Marzec31 - 375
- 2022, Luty28 - 350
- 2022, Styczeń31 - 387
- 2021, Grudzień31 - 391
- 2021, Listopad29 - 266
- 2021, Październik31 - 296
- 2021, Wrzesień30 - 274
- 2021, Sierpień31 - 368
- 2021, Lipiec30 - 349
- 2021, Czerwiec30 - 359
- 2021, Maj31 - 406
- 2021, Kwiecień30 - 457
- 2021, Marzec31 - 440
- 2021, Luty28 - 329
- 2021, Styczeń31 - 413
- 2020, Grudzień31 - 379
- 2020, Listopad30 - 439
- 2020, Październik31 - 442
- 2020, Wrzesień30 - 352
- 2020, Sierpień31 - 355
- 2020, Lipiec31 - 369
- 2020, Czerwiec31 - 473
- 2020, Maj32 - 459
- 2020, Kwiecień31 - 728
- 2020, Marzec32 - 515
- 2020, Luty29 - 303
- 2020, Styczeń31 - 392
- 2019, Grudzień32 - 391
- 2019, Listopad30 - 388
- 2019, Październik32 - 424
- 2019, Wrzesień30 - 324
- 2019, Sierpień31 - 348
- 2019, Lipiec31 - 383
- 2019, Czerwiec30 - 301
- 2019, Maj31 - 375
- 2019, Kwiecień30 - 411
- 2019, Marzec31 - 327
- 2019, Luty28 - 249
- 2019, Styczeń28 - 355
- 2018, Grudzień30 - 541
- 2018, Listopad30 - 452
- 2018, Październik31 - 498
- 2018, Wrzesień30 - 399
- 2018, Sierpień31 - 543
- 2018, Lipiec30 - 402
- 2018, Czerwiec30 - 291
- 2018, Maj31 - 309
- 2018, Kwiecień31 - 284
- 2018, Marzec30 - 277
- 2018, Luty28 - 238
- 2018, Styczeń31 - 257
- 2017, Grudzień27 - 185
- 2017, Listopad29 - 278
- 2017, Październik29 - 247
- 2017, Wrzesień30 - 356
- 2017, Sierpień31 - 299
- 2017, Lipiec31 - 408
- 2017, Czerwiec30 - 390
- 2017, Maj30 - 242
- 2017, Kwiecień30 - 263
- 2017, Marzec31 - 393
- 2017, Luty26 - 363
- 2017, Styczeń27 - 351
- 2016, Grudzień29 - 266
- 2016, Listopad30 - 327
- 2016, Październik27 - 234
- 2016, Wrzesień30 - 297
- 2016, Sierpień30 - 300
- 2016, Lipiec32 - 271
- 2016, Czerwiec29 - 406
- 2016, Maj32 - 236
- 2016, Kwiecień29 - 292
- 2016, Marzec29 - 299
- 2016, Luty25 - 167
- 2016, Styczeń19 - 184
- 2015, Grudzień27 - 170
- 2015, Listopad20 - 136
- 2015, Październik29 - 157
- 2015, Wrzesień30 - 197
- 2015, Sierpień31 - 94
- 2015, Lipiec31 - 196
- 2015, Czerwiec30 - 158
- 2015, Maj31 - 169
- 2015, Kwiecień27 - 222
- 2015, Marzec28 - 210
- 2015, Luty25 - 248
- 2015, Styczeń27 - 187
- 2014, Grudzień25 - 139
- 2014, Listopad26 - 123
- 2014, Październik26 - 75
- 2014, Wrzesień29 - 63
- 2014, Sierpień28 - 64
- 2014, Lipiec27 - 54
- 2014, Czerwiec29 - 82
- 2014, Maj28 - 76
- 2014, Kwiecień22 - 61
- 2014, Marzec21 - 25
- 2014, Luty20 - 40
- 2014, Styczeń15 - 37
- 2013, Grudzień21 - 28
- 2013, Listopad10 - 10
Luty, 2022
Dystans całkowity: | 1520.30 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 58:20 |
Średnia prędkość: | 26.06 km/h |
Maksymalna prędkość: | 53.50 km/h |
Suma podjazdów: | 4281 m |
Liczba aktywności: | 28 |
Średnio na aktywność: | 54.30 km i 2h 05m |
Więcej statystyk |
- DST 56.80km
- Czas 02:09
- VAVG 26.42km/h
- VMAX 50.60km/h
- Temperatura 3.0°C
- Podjazdy 164m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
Wiatr ze wschodu
Poniedziałek, 28 lutego 2022 · dodano: 28.02.2022 | Komentarze 9
Tym razem tytuł dosłowny, bo na froncie wojennym nic nowego, czyli "tylko" ludzie giną przez chore wymysły pewnego gnoja.
Wiatr dzisiaj rządził. Nie był jakiś super mocny (co oznacza, że i tak był silny), ale biorąc pod uwagę, że temperaturę w momencie startu miałem niewiele powyżej zera, do komfortu wiele brakowało.
Trasa w tę i z powrotem, na wschód: Dębiec - Las Dębiński - Starołęka - Minikowo - Krzesiny - Jaryszki - Żerniki - Tulce - Gowarzewo - Siekierki - Paczkowo, gdzie nastąpiła nawrotka.
Nie działo się kompletnie nic. Ale za to było słońce.
Nawiedziłem drewniany kościół w Siekierkach. Z braku laku :)
Zwierzaków dzisiaj okrągłe zero :( W zamian pierwsze pączki na Dębinie. Przypominam, mamy 28 lutego :)
Dystans zawiera dojazd do pracy.
- DST 53.30km
- Czas 01:58
- VAVG 27.10km/h
- VMAX 50.80km/h
- Temperatura 7.0°C
- Podjazdy 169m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
Wróciło słońce
Niedziela, 27 lutego 2022 · dodano: 27.02.2022 | Komentarze 13
Na froncie na szczęście bez zmian, choć zbrodniarzowi Putinowi nerwy puszczają i grozi atomówką. Wiadomo, że byłby to akt samobójczy, więc - mam nadzieję - nie wchodzi w grę, ale za to pokazuje, że gnoja da się pokonać. Oby. Nawet Zachód się w końcu ogarnął i przycisnął sankcjami na maksa. A przy okazji - brawo dla tych, którzy pomagają i wspierają. Jak zwykle Polacy potrafią się znakomicie zachować w sytuacjach kryzysowych, szkoda, że nie może tak być na co dzień. Nie mam wątpliwości, że jak się uspokoi, wróci rodzimy gnój.
Tyle wojennego wstępu, w sumie mało potrzebnego, ale przynajmniej będę miał pamiętnik w spokojnych czasach, które - na co bardzo liczę - wrócą.
A co do rowerowania - wyjazd po odespaniu i śniadaniu. Rano było jeszcze pochmurnie, potem wyszło słońce. I to jakie! Normalnie wiosna :)
Wiało ze wschodu i północy, zimnem. Więc spokojnie kręciłem bez ciśnięcia, tym bardziej, że napęd w szosie coraz bardziej mnie stresuje.
Trasa: Dębiec - Las Dębiński - Starołęka - Minikowo - Czapury - Babki - Głuszyna - Sypniewo - Szczytniki - Koninko - Gądki - Robakowo - Dachowa - Szczodrzykowo - Śródka - Krzyżowniki - Tulce - Żerniki - Jaryszki - Krzesiny - Starołęka - Las Dębiński - dom.
Dawno mnie nie było nad stawami w Szczodrzykowie. Nieźle wylały.
Niestety z ptactwem tak skromnie. Jedynie samotny perkoz się trafił.
Za to ciekawiej było w... Poznaniu. A konkretnie przy jego granicy na Głuszynie. Bowiem w okolicach mokradeł...
...wypatrzyłem nie tylko żurawie...
...ale i myszołowy.
A koło Krzyżownik wpadły jeszcze sarenki.
Ok, było miło, czas na łyżkę wiadomo czego :) Najpierw absurdzik - bowiem w Szczodrzykowie w końcu zlikwidowano dziurę w asfaltowej śmieszce, dzięki której można było ją legalnie olewać, co bardzo sobie ceniłem. Uwaga - łata jest z... kostki. Nie powiem, śmiechłem.
No i jeszcze Polska w pigułce. Aż musiałem się zatrzymać i wyjąć aparat: oto wycinka drzewa przy obozie zagłady dla zwierząt, czyli rzeźni Sokołowa w Robakowie. Wszystko tu do siebie pasuje.
Jutro znów do roboty. A w nocy przymrozek :/
- DST 58.10km
- Czas 02:09
- VAVG 27.02km/h
- VMAX 52.30km/h
- Temperatura 7.0°C
- Podjazdy 156m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
Szaro i antywojennie
Sobota, 26 lutego 2022 · dodano: 26.02.2022 | Komentarze 17
Ze wschodu powiało lekkim optymizmem. Kijów się nie poddaje. Zobaczymy co przyniesie jutro.
A tymczasem rowerowo dzisiaj bez szaleństw. Dzionek pochmurno-słoneczny, dość wietrzny, ale do wytrzymania. Na powolna szosę w miarę ok.
Trasa zachodnia: Poznań - Plewiska - serwisówki - Dąbrówka - Palędzie - Dopiewiec - Dopiewo - Konarzewo - Trzcielin - Lisówki - Trzcielin - Konarzewo - Chomęcice - Rosnowo - Szreniawa - Rosnowo - Komorniki - Plewiska - Poznań.
Było głównie szaro, ale jakieś tam zwierzaki wleciały. Między innymi stadko saren koło Konarzewa, tych całkiem zurbanizowanych.
Muflony również były, a owszem, ale tylko z daleka.
No i trafiły się żurawie.
Rowerowy motyw tylko jeden, z Lisówek.
Do kompletu bagienko w Trzcielinie...
...oraz dworek-willa z Palędzia.
Oczywiście nie mogło zabraknąć - jak co weekend - idioty. Koleś na blachach z Kalisza otrąbił mnie na starej "piątce":, bo zapewne mu się wydawało, że jadę po drodze szybkiego ruchu. Co się dziwić, na wsi takich "nie majo". Pozdrowiłem. W sumie to fenomen, że bezmózgi niepotrafiące czytać tablic legalnie jeżdżą po drogach publicznych.
Na Warcie obok Dębiny wciąż wysoki poziom. Grubo. To znaczy szeroko.
Dystans zwiera dojazd do pracy. Ale dziś tylko na chwilę, na zastępstwo. Przy okazji podjechałem na Plac Wolności, gdzie odbywał się protest antywojenny i akcja wsparcia dla Ukrainy. Nie powiem, wzruszający to moment.
- DST 52.10km
- Czas 02:01
- VAVG 25.83km/h
- VMAX 51.10km/h
- Temperatura 7.0°C
- Podjazdy 159m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
Muflonizacji ciąg dalszy
Piątek, 25 lutego 2022 · dodano: 25.02.2022 | Komentarze 15
Drugi dzień, podczas którego nie ma innego tematu niż zbrodnie oszalałego gnoja, pieprzonego zgredka. Pierwszy szok niby już minął, ale wciąż niedowierzanie pozostaje. Optymizm jedynie w tym, że o dziwo Ukraina walczy. Tylko świat jakoś się nie kwapi do konkretnej pomocy.
Ja miałem dzionek wolny, ale oczywiście jazda ze słuchawkami na uszach. Gdzieś w dal poszła słuchana codziennie muzyka czy audiobooki. Rzeczywistość na to nie pozwala.
Warunki były niby spoko, ale wrócił mega mocny wiatr. Tak jak pisałem - jeden dzień odpoczynku przed nim to maks. Szkoda.
Trasa to klasyk (w skrócie): Poznań - Luboń - Komorniki - Chomęcice - Konarzewo - Lisówki - Trzcielin - Dopiewo - Palędzie - Plewiska - Poznań.
No cóż, w całym tym gnoju na szczęście są zwierzaki. Nieświadome, żyjące swoim życiem, o wiele bardziej szczęśliwym niż ludzki. Tam wariatów brakuje. A dzisiaj trafiła mi się chyba najlepsza sesja ze wszystkich dotychczasowych. Bowiem nie musiałem się spieszyć, tylko spokojnie zerkać na to, co mijam. A minąłem muflony, tym razem całe piękne stado. Co więcej, zostawiłem rower i ruszyłem piechotą przez pole, podchodząc do nich w miarę blisko - dość długo na mnie patrzyły, nerwowe zrobiły się dość późno, więc zacząłem się wycofywać. Po chwili jak gdyby nigdy nic wróciły do skubania trawki. A ja przy okazji jeszcze sfociłem tropy, jakby nie patrzeć rzadko spotykane.
Przeleciały mi nad głową jeszcze żurawie...
...oraz coś sporego, tajemniczego. Niestety zbyt wysoko, żeby ocenić co to. Może bielik?
Jeszcze ujęcia rowerowe...
...oraz jedno kolejowe. To ostatnie zrobione podczas czekania na rogatkach w Dopiewcu, które ewidentnie się zepsuły, bo sznur aut był już spory. Finalnie przeszedłem przez tory. I tu moja porada - według aktualnego taryfikatora za zrobienie tego pod zamkniętym szlabanem mandat wynosi (sic!) dwa tysiące, a już kawałek dalej... pięćdziesiąt złotych. Oczywiście wybrałem bramkę numer dwa :)
Na koniec kadr z Dębiny...
...i moja osobista reakcja na gnoja. Wykonana w Paincie, bo na więcej wspomniany nie zasługuje.
- DST 53.20km
- Czas 01:58
- VAVG 27.05km/h
- VMAX 52.60km/h
- Temperatura 7.0°C
- Podjazdy 185m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
Niestety nie o słodkościach...
Czwartek, 24 lutego 2022 · dodano: 24.02.2022 | Komentarze 19
A miało być dzisiaj o pączkach...
Jak wiadomo, pewna menda ze wschodu zmieniła wszystko, co znamy. Wróciła wojna. Od rana miałem włączony TOK FM, gdzie słuchałem analiz i relacji na żywo z inwazji na Ukrainę. Inwazji, której być nie miało, o czym zapewniało większość zdroworozsądkowych ekspertów. Niestety, mało kto (w tym i ja) przewidział, że Putin jest typem aż tak chorym psychicznie. A przy okazji już mordercą, bo każdy, kto wywołuje wojnę ma krew na rękach. Mam swoje zdanie na temat Ukrainy, nie jest ono najlepsze, ale w tej sytuacji Ukraińcom należy się przede wszystkim współczucie od nas, a od rządzących światem wszelka możliwa pomoc ponad podziałami. Tym bardziej, że giną już cywile.
Tak więc słodkości zeszły dzisiaj na dziesiąty plan. Wyjazd w specyficznym nastroju, przez który byłem bardziej skupiony na zadziwieniu niż kręceniu.
Trasa południowa: Poznań - Luboń - Łęczyca - Puszczykowo - Mosina - Żabinko - Żabno - Baranowo - Sowiniec - Mosina - Puszczykowo - Łęczyca - Luboń - Poznań.
Łąki w okolicach Krajkowa coraz bardziej zalane. Nie powiem, malowniczo to wygląda.
Byłem w ulubionym lesie.
Przed Żabnem powalone drzewa, już pocięte. A ja mam nieodparte wrażenie, że gdyby nie wycinka autorstwa Lasów Państwowych, to te pozostawione wciąż by stały, nienarażone bezpośrednio na powiewy.
Jako że w zwierzaki nie obrodziło, odwiedziłem owieczki z Łęczycy. Przy okazji dokarmiając trawką.
No i jeszcze zalane tereny nadwarciańskie na wysokości Dębiny. Chyba idealnie pasujące do dzisiejszego dnia.
Żeby zakończyć mimo wszystko optymistycznie - pączki były :) Ale jedynie symbolicznie.
- DST 62.10km
- Czas 02:24
- VAVG 25.88km/h
- VMAX 50.70km/h
- Temperatura 5.0°C
- Podjazdy 155m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
Żurawiowo
Środa, 23 lutego 2022 · dodano: 23.02.2022 | Komentarze 16
Czy kiedyś przestanie tak cholernie wiać?
Wiem, wiem. Kiedyś na pewno przestanie. Na jeden czy dwa dni, po czym znów wszystko wróci do normy. A właściwie bardziej patonormy, bo to, że w lutym walczę z orkanami i huraganami, a nie z przymrozkami, zdecydowanie nie jest normalne.
Dzisiaj było jeszcze gorzej niż ostatnio - dmuchało non stop, ale do tego praktycznie nie chciało pomagać. Więc średnia poniżej krytyki.
Trasa to klasyk, więc w skrócie: Poznań - Luboń - Komorniki - Chomęcice - Konarzewo - Lisówki - Trzcielin - Dopiewo - Palędzie - Plewiska - Poznań.
Wypad uratowały mi jedynie żurawie, których donośny klangor unosił się w okolicach Szreniawy. Tym razem dwójka dorosłych, ostatnio widziałem chyba dokładnie tę parkę z młodym, ale widocznie ten postanowił odlecieć już na swoje.
Aha, no i nawet momentami świeciło słońce. Święto jakieś :)
Dojazd do pracy przez Dębinę.
Dotarłem do roboty Czarnuchem, a kiedy wrócę i czy będzie to dzisiaj? Jeszcze nie wiem, bo czeka mnie kilka nadgodzin (dodatkowo płatnych) spędzanych na pilnowaniu ekipy remontowej. No niestety, padło w końcu na mnie.
- DST 63.30km
- Czas 02:26
- VAVG 26.01km/h
- VMAX 52.20km/h
- Temperatura 5.0°C
- Podjazdy 124m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
Krótki paskud
Wtorek, 22 lutego 2022 · dodano: 22.02.2022 | Komentarze 6
Dzisiaj krótko, bo wyjątkowo ani nie ma o czym pisać, ani czego wklejać. Wpis tak szary jak aura.
Wyjazd typowo przedpracowy, zachodni: Poznań - Plewiska - Komorniki - Gołuski - Palędzie - Dopiewiec - Konarzewo - Trzcielin - Lisówki - Trzcielin - Dopiewo - Dopiewiec - Palędzie - Gołuski - Plewiska - Poznań.
Wciąż wiało. Może nie aż tak mocno jak ostatnio, ale w sumie jeszcze gorzej, bo non stop. A podczas nawrotki tylko przez chwilę w plecy - wtedy to wyciągnąłem fałmaksa, do tego na płaskim.
Słońce nie wyjrzało nawet przez chwilę. Jednym słowem - paskud :)
Nawet zwierzaki się pochowały. Nic. Żodyn. Więc w zastępstwie gągoły z Dębiny, które przyuważyłem jadąc Czarnuchem do pracy.
- DST 61.70km
- Czas 02:28
- VAVG 25.01km/h
- VMAX 51.20km/h
- Temperatura 6.0°C
- Podjazdy 164m
- Sprzęt Czarnuch :)
- Aktywność Jazda na rowerze
Muflony - reaktywacja :)
Poniedziałek, 21 lutego 2022 · dodano: 21.02.2022 | Komentarze 7
Wróciły huragany. Ale chyba jestem już na tyle zmasakrowany tym lutym, że przestało mnie to specjalnie ruszać. Niczym katowane od zawsze dziecko.
Miałem dylemat: czy jechać szosą, czy wybrać górala, ale ciemne chmury przekonały mnie do tej drugiej wersji. No i nie żałowałem, bo ciężej było mnie zwiać. Choć ryzyko istniało :)
Wyjazd poranny, na praktycznie takiej samej trasie jak wczoraj (Poznań - Luboń - Wiry - Komorniki - Szreniawa - Rosnowo - Chomęcice - Konarzewo - Trzcielin - Lisówki - Trzcielin - Dopiewo - Dopiewiec - Palędzie - Gołuski - Plewiska - Poznań). Więc za bardzo nie ma czego opisywać.
Miałem jechać na południe, ale przeczytałem o śmiertelnym wypadku w Puszczykowie i zablokowanej drodze. Przykra sprawa, lecz widocznie los skierował mnie do Lisówek, żeby natrafić na TO. Czyli muflony. Po raz kolejny, ale cieszą tym bardziej, że w kupie i że znów z samcami. I to jakimi dorodnymi :)
Generalnie to wypatrzyłem je z drogi jako małe kropki. Nie do końca wiedząc, czy jest sens jechać, ruszyłem polną drogą w kierunku znajomej ambony (wciąż stoi), zaparkowałem pod nią rower i zacząłem podchody.
Najpierw zobaczyłem różki.
A potem już w całej okazałości piękne stado. Niestety się spłoszyło, ale nie aż tak mocno, mogłem więc cyknąć kilka ujęć.
Wpadły jeszcze sarenki, ale to mniej spektakularne :)
Poza tym było raz paskudnie, a raz całkiem ładnie.
No i jeszcze policja. W miejscu... hmm, specyficznym.
Dojazd do pracy również Czarnuchem.
- DST 55.10km
- Czas 02:07
- VAVG 26.03km/h
- VMAX 52.00km/h
- Temperatura 5.0°C
- Podjazdy 171m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
Względnie spokojnie
Niedziela, 20 lutego 2022 · dodano: 20.02.2022 | Komentarze 10
Dzisiaj było już zdecydowanie spokojniej, choć do ideału sporo brakowało, bo wciąż wiało całkiem konkretnie. Ale przynajmniej dało się jechać. I to szosą. To już coś :)
Wyjazd około jedenastej, w stanie nakawowania i najedzenia. Tak jakoś dziwnie :)
Drogi jeszcze mokre po nocnych opadach, lecz w trakcie jazdy sympatycznie schły. O proszę, same plusy :)
Trasa polna, podmuchowa, zachodnia, klasyczna: Poznań - Luboń - Wiry - Komorniki - Szreniawa - Rosnowo - Chomęcice - Konarzewo - Trzcielin - Lisówki - Trzcielin - Dopiewo - Dopiewiec - Palędzie - Gołuski - Plewiska - Poznań.
Ciężkawo się jechało, walczyć mi się nie chciało, wynik więc słaby.
Trafiłem na skutek wczorajszych atrakcji.
Zwierzakowo tak sobie. Sarenki...
...(ta trochę jak Kropa)...
...oraz kruk.
Za to później, podczas spaceru po Dębinie, znów trafiłem na nurogęsi. Fajnie, że wciąż tu są.
Niestety, prognozy na kolejne dni to znów powrót huraganów. I deszczu :/
- DST 52.10km
- Czas 02:12
- VAVG 23.68km/h
- VMAX 53.30km/h
- Temperatura 7.0°C
- Podjazdy 186m
- Sprzęt Czarnuch :)
- Aktywność Jazda na rowerze
Jaka piękna rzeź :)
Sobota, 19 lutego 2022 · dodano: 19.02.2022 | Komentarze 11
Mam kilka pomysłów na opisanie tego, jakie były dziś warunki do jazdy, ale żadna z wersji nie nadaje się do "druku". Postaram się więc jednak opisać je bardziej ogólnie.
Przede wszystkim rządził kolejny orkan. Normalka ostatnio, że w lutym zamiast śniegu mamy klimat jak w Indonezji. I nie chodzi o temperaturę, a o wiatry, które - dosłownie - wyrywają drzewa z korzeniami. Z takimi właśnie walczyłem. A że zostałem po raz kolejny zmasakrowany w temacie średniej? No życie. Znów wyjątkowo nie mam do siebie pretensji :)
Na szczęście miałem wolne, więc nie musiałem spieszyć się z wyruszeniem. Nie ma co, nie była to lekka decyzja, można mi wierzyć :) Ale w końcu stało się. Ruszyłem. Ufff.
Na terenie zabudowanym jeszcze jakoś szło. Przepełzłem przez Luboń, Wiry, Komorniki, ale już od Szreniawy do Rosnowa ledwo ruszałem pedałami. Parę razy nieźle mną dmuchnęło, tak, że prawie wylądowałem na środku drogi. Powiedziałem pas. Tym bardziej, że zaczęło kropić. Glut to i tak dobry wynik przecież w takiej sytuacji.
Droga powrotna to Komorniki, Plewiska, Kotowo, Szachty, Świerczewo, Dębiec i... decyzja o kontynuacji jazdy. Bo się zaczęło rozpogadzać, a ja stwierdziłem, że jakoś przeżyję te dwadzieścia kilosów. Jakoś :) Ale tym razem wybrałem kierunek południowy: Dębinę, Starołękę, Czapury i Wiórek. Tak zrobiłem. Tam też była miazga, ale w głowie rychły finisz, więc jakoś lżej.
O, oto dowód na to, że delikatnie dmuchało :) Ze szczegółami. Jednym słowem: reklama dźwignią orkanu.
Tu ledwo dokręciłem i postanowiłem wykonać nawrotkę.
Tu zaś już inny świat, ten z Dębiny...
...oraz Wiórka.
Postanowiłem podjechać sobie do Babek. I wrócić. To był chyba jedyny raz w życiu, gdy pod górę cisnąłem szybciej niż w dół :) A przy okazji udało się uchwycić Windowsa XP chyba najlepiej w historii :)
Dumny jestem z siebie. Mogło nie być nic, potem pojawił się glut, a finalnie wyszedł jedyny słuszny dystans. Co nie było ani łatwe, ani specjalnie przyjemne.
Nie mogło zabraknąć atrakcji. Tu zostałem strąbiony przez jakiegoś półmózga, który nie odróżnia dopuszczenia od nakazu, jak to bywa w Luboniu...
...a w Czauprach wyprzedził mnie gazeciarz. Oczywiście otrzymał ode mnie porcję pozdrowień, ale o dziwo się zatrzymał, otworzył szybę i... przeprosił. I to szczerze. Wybaczyłem.
Zwierzaków nie było jak uchwycić, więc zaległe sikory...
...które są pretekstem do wklejenia filmiku. W końcu udało mi się bowiem zrobić kompilację kilku ujęć, które mam nadzieję pokażą, z jakiej odległości staram się robić zdjęcia (co łatwe nie jest bez statywu). I przy okazji dać jakieś pojęcie o Kodaku.