Info
Ten blog rowerowy prowadzi Trollking z miasteczka Poznań. Mam przejechane 209489.40 kilometrów w tym 4.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 27.79 km/h i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 701166 metrów.
Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2024, Listopad20 - 109
- 2024, Październik31 - 208
- 2024, Wrzesień30 - 212
- 2024, Sierpień32 - 208
- 2024, Lipiec31 - 179
- 2024, Czerwiec30 - 197
- 2024, Maj31 - 268
- 2024, Kwiecień30 - 251
- 2024, Marzec31 - 232
- 2024, Luty29 - 222
- 2024, Styczeń31 - 254
- 2023, Grudzień31 - 297
- 2023, Listopad30 - 285
- 2023, Październik31 - 214
- 2023, Wrzesień30 - 267
- 2023, Sierpień31 - 251
- 2023, Lipiec32 - 229
- 2023, Czerwiec31 - 156
- 2023, Maj31 - 240
- 2023, Kwiecień30 - 289
- 2023, Marzec31 - 260
- 2023, Luty28 - 240
- 2023, Styczeń31 - 254
- 2022, Grudzień31 - 311
- 2022, Listopad30 - 265
- 2022, Październik31 - 233
- 2022, Wrzesień30 - 159
- 2022, Sierpień31 - 271
- 2022, Lipiec31 - 346
- 2022, Czerwiec30 - 326
- 2022, Maj31 - 321
- 2022, Kwiecień30 - 343
- 2022, Marzec31 - 375
- 2022, Luty28 - 350
- 2022, Styczeń31 - 387
- 2021, Grudzień31 - 391
- 2021, Listopad29 - 266
- 2021, Październik31 - 296
- 2021, Wrzesień30 - 274
- 2021, Sierpień31 - 368
- 2021, Lipiec30 - 349
- 2021, Czerwiec30 - 359
- 2021, Maj31 - 406
- 2021, Kwiecień30 - 457
- 2021, Marzec31 - 440
- 2021, Luty28 - 329
- 2021, Styczeń31 - 413
- 2020, Grudzień31 - 379
- 2020, Listopad30 - 439
- 2020, Październik31 - 442
- 2020, Wrzesień30 - 352
- 2020, Sierpień31 - 355
- 2020, Lipiec31 - 369
- 2020, Czerwiec31 - 473
- 2020, Maj32 - 459
- 2020, Kwiecień31 - 728
- 2020, Marzec32 - 515
- 2020, Luty29 - 303
- 2020, Styczeń31 - 392
- 2019, Grudzień32 - 391
- 2019, Listopad30 - 388
- 2019, Październik32 - 424
- 2019, Wrzesień30 - 324
- 2019, Sierpień31 - 348
- 2019, Lipiec31 - 383
- 2019, Czerwiec30 - 301
- 2019, Maj31 - 375
- 2019, Kwiecień30 - 411
- 2019, Marzec31 - 327
- 2019, Luty28 - 249
- 2019, Styczeń28 - 355
- 2018, Grudzień30 - 541
- 2018, Listopad30 - 452
- 2018, Październik31 - 498
- 2018, Wrzesień30 - 399
- 2018, Sierpień31 - 543
- 2018, Lipiec30 - 402
- 2018, Czerwiec30 - 291
- 2018, Maj31 - 309
- 2018, Kwiecień31 - 284
- 2018, Marzec30 - 277
- 2018, Luty28 - 238
- 2018, Styczeń31 - 257
- 2017, Grudzień27 - 185
- 2017, Listopad29 - 278
- 2017, Październik29 - 247
- 2017, Wrzesień30 - 356
- 2017, Sierpień31 - 299
- 2017, Lipiec31 - 408
- 2017, Czerwiec30 - 390
- 2017, Maj30 - 242
- 2017, Kwiecień30 - 263
- 2017, Marzec31 - 393
- 2017, Luty26 - 363
- 2017, Styczeń27 - 351
- 2016, Grudzień29 - 266
- 2016, Listopad30 - 327
- 2016, Październik27 - 234
- 2016, Wrzesień30 - 297
- 2016, Sierpień30 - 300
- 2016, Lipiec32 - 271
- 2016, Czerwiec29 - 406
- 2016, Maj32 - 236
- 2016, Kwiecień29 - 292
- 2016, Marzec29 - 299
- 2016, Luty25 - 167
- 2016, Styczeń19 - 184
- 2015, Grudzień27 - 170
- 2015, Listopad20 - 136
- 2015, Październik29 - 157
- 2015, Wrzesień30 - 197
- 2015, Sierpień31 - 94
- 2015, Lipiec31 - 196
- 2015, Czerwiec30 - 158
- 2015, Maj31 - 169
- 2015, Kwiecień27 - 222
- 2015, Marzec28 - 210
- 2015, Luty25 - 248
- 2015, Styczeń27 - 187
- 2014, Grudzień25 - 139
- 2014, Listopad26 - 123
- 2014, Październik26 - 75
- 2014, Wrzesień29 - 63
- 2014, Sierpień28 - 64
- 2014, Lipiec27 - 54
- 2014, Czerwiec29 - 82
- 2014, Maj28 - 76
- 2014, Kwiecień22 - 61
- 2014, Marzec21 - 25
- 2014, Luty20 - 40
- 2014, Styczeń15 - 37
- 2013, Grudzień21 - 28
- 2013, Listopad10 - 10
Grudzień, 2020
Dystans całkowity: | 1392.22 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 50:16 |
Średnia prędkość: | 27.70 km/h |
Maksymalna prędkość: | 53.00 km/h |
Suma podjazdów: | 3826 m |
Liczba aktywności: | 29 |
Średnio na aktywność: | 48.01 km i 1h 44m |
Więcej statystyk |
- DST 53.20km
- Czas 01:58
- VAVG 27.05km/h
- VMAX 50.20km/h
- Temperatura 2.0°C
- Podjazdy 183m
- Sprzęt Czarnuch :)
- Aktywność Jazda na rowerze
Bażancie zakończenie
Czwartek, 31 grudnia 2020 · dodano: 31.12.2020 | Komentarze 12
No to dojechałem do końca tego dziwnego roku. Na podsumowanie przyjdzie czas (znając siebie potrwa to jakieś dwa miechy), na razie skupmy się na jego zamknięciu.
Wyjątkowo zaprzęgłem dziś do roboty Czarnucha, bo rano drogi były zdecydowanie zbyt oszronione i śliskie na wybór szosy. Co prawda już po godzinie kręcenia znalazłem się w świecie odwilży, ale decyzję uznaję za jedyną słuszną.
Trasa - jak na ostatki przystało - musiała być jakaś fajna. A że najfajniejsze tu jest "kondominium", to wpadło :) Czyli za sobą miałem: Poznań, Luboń, Wiry, Łęczycę, Puszczykowo, Mosinę, Krosinko, Dymaczewo, Łódź, Witobel, Stęszew, Dębienko, Trzebaw, Rosnówko, Szreniawę i Komorniki.
Fajnie mi się jechało, bo ani mocno nie wiało, ani nie padało, a słońce ładnie ogrzewało. I nawet średnia jak na mtb wyszła przyzwoita. No i spotkałem bażanta, nawet specjalnie nie uciekał, tylko ładnie dał się sfocić.
Trafiły się też pojedyncze agro-sarenki :)
Poza tym... ładnie było.
Chciało się do lasu, ale czasu na to dziś nie miałem, więc uwieczniłem jedynie nowe tablice do WPN-u.
Jeszcze motyw z lubońskiej sztuki ulicy. Widać, że stamtąd, bo z błędem :)
Wszystkim życzę normalnego nowego roku. Oczywiście rowerowego. No i bez zaraz, co najmniej dwóch :)
Aha, i jeszcze bez debili petardowych. Myślałem, że uda się ich uniknąć chociaż tym razem, ale niestety. Sraczka trwa od kilku godzin. Oj, marzy mi się impreza, podczas której bym takich bezmózgów zamknął na kilku metrach kwadratowych i odpalał te gówna nad uchem przez całą noc. Może wtedy zaczęliby myśleć, na przykład o czworonogach.
Żegnam też Endomondo. Taki komunikat mi się pojawił, gdy chciałem go odpalić.
Myślałem, że choć do jutra się wstrzymają. A tak... niech się w tę apkę pocałują.
- DST 53.20km
- Czas 01:52
- VAVG 28.50km/h
- VMAX 50.80km/h
- Temperatura 3.0°C
- Podjazdy 188m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
Dyskusyjnie
Środa, 30 grudnia 2020 · dodano: 30.12.2020 | Komentarze 10
Wolne, jak zwykle więc padam na ryj :) Ale sporo rzeczy pozałatwiałem, dzień spędzony konstruktywnie.
Udało się również pokręcić. I dobrze, bo po jednym dniu bez roweru zacząłem kaszleć i kichać. Nie, nie koronka, tylko syndrom odstawienia :)
Wyjazd po jedenastej, na trasę: z Dębca przez Las Dębiński, Minikowo, Starołękę, Czapury, Wiórek, Sasinowo, Rogalinek, Rogalin, Świątniki, Radzewice, tam nawrotka do Rogalinka, następnie Mosina, Puszczykowo, Łęczyca, Luboń i do domu.
Zapomniałem, że miałem nie jeździć przez Wiórek. Czemu? Ano bo temu... :/
Nie muszę chyba dodawać, że to świeża sprawa? Nie dalej jak dwa tygodnie temu widziałem tę masakrę na żywo. A w momencie robienia tych fotek nadjechał sympatyczny rowerzysta, ledwo kręcąc w tym powycinkowym błocie. Oj, ponarzekaliśmy sobie, nie da się ukryć. W końcu kolega stwierdził, że trzeba w końcu po pandemii pojechać w Bieszczady, żeby odpocząć od takich klimatów. Zmartwiłem go - tam też TO się dzieje...
Aha, jeszcze w temacie. Miłośnicy odcinka Rogalinek - Rogalin (w tym i ja) muszą się spieszyć, tam też już tną. Na razie jedzie się wahadłowo, bo ciachają przy drodze i niby tylko drzewa chore, ale pójdzie to dalej. Nie mogłem sobie odmówić i zapytałem jednego z leśników kierujących ruchem, ile jeszcze potrwa ta rzeź i czemu jest ona tak potężna? Początkowo usłyszałem typowe argumenty o gospodarce leśnej, użyteczności drzew, konieczności wymiany, takie tam. Jednak im bardziej drążyłem temat, ów urzędnik Nadleśnictwa (fuj!) Babki (przyznać trzeba, całkiem miły i otwarty na dyskusję) zaczął płynąć do brzegu i przyznał, iż z czegoś muszą się utrzymać, bo finansów z góry nie dostają, a za to od pięciu lat pojawia się coraz więcej danin do centrali. Ha, czyli tak jak myślałem - winni są i tu, i tu. Życzyłem panu więcej pracy przy nasadzeniach zamiast wycinkach, normalnych władz i pojechałem dalej. Ale już się boję tego, co zastanę tam za kilka tygodni.
W Radzewicach za to kicha. Ani jednego ptaka... Mam podejrzanego - jakiegoś cholernego wędkarza, który sobie podjechał autem na półwysep, na którym często gościły czaple, i wszystko wystraszył. Kiszka :/
Musiałem obejść się smakiem.
Sama jazda ok, choć jeszcze było dość ślisko po nocnych przymrozkach.
Na koniec ruch oporu z pogranicza Poznania i Lubonia :)
Nawet bez żalu - chomik #2
Wtorek, 29 grudnia 2020 · dodano: 29.12.2020 | Komentarze 10
Kompletnie niespodziewanie skończyło się dziś na godzinie chomikowania na rowerze stacjonarnym. Niespodziewanie, bo wszystko miałem przygotowane na poranny wyjazd, a tu kicha, czyli mocny deszcz połączony z silnym wiatrem. Spasowałem.
O tyle było mi łatwiej, że już raz w tym miesiącu zatrzymał mnie śnieg, więc deszcz pasował do pary. A mimo wszystko psychicznie lepiej się czuję ze świadomością, że nie tylko jeden dzionek zaważył nad ciągłością kręcenia przez cały rok :)
I tak - najpierw kurs piechotką do roboty. Mam idealne pięć kilometrów, czyli niecałe pięćdziesiąt minut i byłem na miejscu, nawet dotleniony. A po powrocie chomik - 31 kilometrów w nieco ponad godzinę, ze średnią 30,5 km/h. Czyli lajcik kompletny.
W związku z tym przesłanie, napotkane niedawno w Krośnie pod Mosiną. Cholera wie, do czego to przypiąć, ale załóżmy, że pasuje :)
A że w pracy się nudziłem wybitnie, pobawiłem w rysowanie na komórce. Obiekt nie mógł być inny :)
- DST 31.60km
- Czas 01:10
- VAVG 27.09km/h
- VMAX 51.70km/h
- Temperatura 2.0°C
- Podjazdy 86m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
Kwiczołowato - glutem w mordę #23
Poniedziałek, 28 grudnia 2020 · dodano: 28.12.2020 | Komentarze 10
Na wolnym fajnie było, ale się skończyło. Dzisiaj powrócił klimat rzeźniczy, czyli dwanaście godzin w robocie, a przed nimi zaledwie glut.
Zanim ruszyłem trafił mi się mały zonk - okazało się, że nie działa tylna lampka (jak się okazało - już na amen), zresztą wczoraj ładowana. Jakby nie patrzeć element to dość istotny w zimowych porannych ciemnościach, więc wyszukałem na szybko malutkiego LED-a i z duszą na ramieniu wyjechałem. Jak widać żyję, więc chyba się sprawdził :)
Trasa: Dębiec - Las Dębiński - Starołęka - Minikowo - Głuszyna - Babki - Daszewice, tam nawrotka - Babki - Głuszyna - Minikowo - Starołęcka - Hemtańska - Dolna Wilda - centrum. TUTAJ Relive.
Zmarzłem, przewiało mnie (wciąż duło okrutnie), generalnie paskud. Wyjątkowo nie byłem obrażony o krótszy dystans. Nawet wschód trafił mi się w jakichś bezpłciowych Daszewicach :)
Z innej beczki: wczoraj odkryłem niedaleko domu, obok starego cmentarza przy ulicy Samotnej, istny raj dla kwiczołów. To takie ptaki, nie świnki :) Mało urodziwe, piegowate, ale z braku laku pofociłem kilka z nich.
- DST 61.20km
- Czas 02:13
- VAVG 27.61km/h
- VMAX 52.40km/h
- Temperatura 2.0°C
- Podjazdy 161m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
Obchodząc się smakiem
Niedziela, 27 grudnia 2020 · dodano: 27.12.2020 | Komentarze 9
Ostatni wolny dzionek przed kolejnymi dwunastkami w robocie. Trzeba było go wykorzystać.
Tak, przede wszystkim znów się wyspałem :) Połowa misji zrealizowana.
Druga polegała na wypadzie rowerowym. Z tym było ciężej, bo wiało jak cholera, a i upałów nie odnotowano :) Walka była nierówna i z góry przegrana, ale rękawicę podjąć należało. Nawet taką porządną, długopalczastą, bez której ani rusz.
Trasa: Poznań - Luboń - Łęczyca - Puszczykowo - Mosina - Krosinko - Krosno - Drużyna - Nowinki - Konstantynowo - Pecna - Grzybno - Żabno - Żabinko - Mosina - Puszczykowo - Łęczyca - Wiry - Luboń - Poznań.
Specjalnie zrobiłem kilka kilometrów więcej, żeby sfocić jakieś ptactwo w Grzybnie, a tu kicha kompletna. Zero. Spotkałem nawet dwóch ornitologów, tak samo zasmuconych tym faktem jak ja. Pozostało mi tylko obejść się smakiem i w zamian sfocić z bliska piękny pałacyk, aktualnie będący we władaniu Zespołu Szkół Rolniczych.
Nad głową przeleciało mi jedynie stado dzikich gęsi.
Na pocieszenie mam opalające się przy temperaturze bliskiej zera sarenki :)
No i jak zwykle szlag mnie trafił, tym razem w okolicach Pecny. Polska, taka piękna i wciąż pięknieje... :/
No nic, póki co człowiek jeszcze nie zamieszkał na księżycu. Ku szczęściu tego satelity ziemi.
- DST 52.30km
- Czas 01:50
- VAVG 28.53km/h
- VMAX 51.00km/h
- Temperatura 2.0°C
- Podjazdy 125m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
20 020 km (z lekkim plusem) na 2020 rok :)
Sobota, 26 grudnia 2020 · dodano: 26.12.2020 | Komentarze 19
No dobra, udało się. Sam nie wiem jak, bo ten rok był bardzo specyficzny, ale jednak. Mam to z głowy :)
Wyjazd znów po odespaniu i najedzeniu się, czyli między jedenastą a dwunastą. Wcześniej nie tylko mi się nie chciało ruszać, ale i za bardzo nie było jak, bo w godzinach porannych padał śnieg z deszczem. W sumie aż dziw bierze, że później zrobiło się tak ładnie.
Nieładny był za to wiatr, który nieźle mnie dzisiaj przeorał, tym bardziej, iż było dość zimno. Na szczęście należy mu przyznać, że podczas powrotu był dość łaskawy i jako tako pozwolił nadrobić straty. Oczywiście jak na zimę.
Trasa: Poznań - Plewiska - Gołuski - Palędzie - Dopiewiec - Konarzewo - Trzcielin - Lisówki - Trzcielin - Dopiewo - Dopiewiec - Palędzie - Gołuski - Plewiska - Poznań. TUTAJ Relive.
Kibice mi się trafili :) Miło z ich strony. W tym miejscu dziękuję pustułce, która ładnie mi się zaprezentowała...
...sporemu stadku saren...
...oraz lecącym gdzieś żurawiom.
Wizualnie prawie wiosna. Szkoda, że tylko tak.
Te 20 000 pyknęło mi gdzieś tutaj, w centrum Trzcielina. Z tej okazji zatrzymałem się obok pomnika upamiętniającego pułkownika Andrzeja Kopę, bohatera Powstania Wielkopolskiego, pod którego dowództwem zdobyto między innymi Ławicę. Z okazji nadchodzącej rocznicy wybuchu powstania wiszą już flagi używane przez powstańców.
Objechanie równika w dwa lata mogę uznać za odfajkowane. Mogę również odpocząć. Najlepiej na rowerze, o ile pogoda jeszcze pozwoli (a z tym może być różnie). Niestety czekają mnie jeszcze dopracowe gluty, czyli paskudztwo wybitne.
- DST 53.30km
- Czas 01:54
- VAVG 28.05km/h
- VMAX 53.00km/h
- Temperatura 3.0°C
- Podjazdy 185m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
Po(wolne)
Piątek, 25 grudnia 2020 · dodano: 25.12.2020 | Komentarze 9
Lubię wszelkie święta tylko za jedno - najczęściej oznaczają one wolne. A wolne oznacza (wy)spanko :)
Oczywiście dostosowałem się i skorzystałem. Jak dają to trzeba brać. Na rower zaś wyruszyłem wyjątkowo najedzony i niewyjątkowo nakawowany.
Był dylemat, który rower wybrać, w końcu wygrała opcja "szosa". Bowiem ciężkie chmury wydawały się oddalać na wschód, zgodnie ze wskazaniem paskudnego, zimnego wiatru, który mi towarzyszył. Finalnie wybór okazał się właściwy, bo tylko raz lekko mnie skropiło.
Trasa "sporomiejska": Dębiec - Górecka - Hetmańska - Grunwald - Jeżyce - Golęcin - Strzeszyn - Psarskie - Kiekrz - Rogierówko - Sady - Swadzim - Batorowo - Lusowo - Zakrzewo - Dąbrowa - Wysogotowo - Skórzewo - Junikowo - Kopanina - Dębiec. TUTAJ Relive.
Miasto generalnie puste, ale jak zwykle światła głównie na czerwono. No i chyba rząd coś przeoczył i zapomniał zamknąć cmentarze - ten na Junikowie pękał w szwach.
Nad Jeziorem Strzeszyńskim (moim ulubionym poznańskim) może tłumów nie było, ale pustek również.
Nie zabrakło morsów.
A pogoda jak widać: pół na pół.
Rok temu nabrałem się (było pod słońce), że na podnośniku przy jednej z firm w Swadzimiu ktoś stoi. Dopiero na fotkach zauważyłem, że to pewien brodaty krasnal. Tym razem byłem przygotowany i na spokojnie uwieczniłem tę instalację :)
No i jeszcze zwierzaki. Udało się z daleka poobserwować sarenki...
...oraz parę żurawi.
Fajnie w końcu wypocząć. A w ramach świątecznych atrakcji polecam tym, którzy mają dostęp do HBO GO, obejrzenie "Jokera". Dziś nadrobiliśmy, bo wcześniej okazji nie było. Rewelacja, nie tylko dla miłośników uniwersum DC.
- DST 57.20km
- Czas 02:15
- VAVG 25.42km/h
- VMAX 42.20km/h
- Temperatura 7.0°C
- Podjazdy 155m
- Sprzęt Czarnuch :)
- Aktywność Jazda na rowerze
Antyglut wigilijny
Czwartek, 24 grudnia 2020 · dodano: 24.12.2020 | Komentarze 12
Dzisiaj musiałem być w pracy, ale w końcu nie na dwunastkę, tylko na zaledwie kilka godzin, do tego nie musiałem się specjalnie spieszyć. Tak pracować to ja mogę codziennie :)
Oczywiście skorzystałem i wykonałem antygluta. Anty, bo normalnie byłby tylko glut, więc ta nadbudowa jest jego zaprzeczeniem. A mówiąc po ludzku: wpadło normalne pięć dych. Do tego bez specjalnych problemów, bo tylko na samym początku lekko mnie zaatakował deszcz, ale nawet nie na tyle. żeby zawiesić "wodoszczelną" Sigmę. Czyli musiały to być wartości naprawdę minimalne :) No i znów wiało całkiem solidnie.
Trasa to "słonik": Poznań - Luboń - Łęczyca - Wiry - Komorniki - Szreniawa - Rosnowo - Chomęcice - Konarzewo - Dopiewiec - Palędzie - Gołuski - Głuchowo - Plewiska - Poznań i do centrum.
Fotki dzisiaj tylko symboliczne. Na początek ciemne chmury nad
Morodrem Luboniem. To tam (no bo gdzie?) mnie skropiło. A i tam (no bo gdzie?) już na czwartym kilometrze miałem za (a potem przed) sobą czterech gazeciarzy.
Za Szreniawą było już nawet całkiem ładnie.
Z ptactwa wpadł dzisiaj tylko pingwin :)
Za to w Komornikach mogłem poczuć się jak prawdziwy za-konnik :)
Tyle. Oczywiście życzę wszystkim solidnej porcji odpoczynku, spokoju, umiejętności korzystania z techniki w kontaktach z bliskimi (ja z Rodzicami zobaczę się dzisiaj za pomocą internetów, takie mamy czasy) i wszystkiego co najlepsze. Życzeń religijnych u mnie się nie uświadczy, przepraszam :) A żeby tradycji stało sią zadość, jak prawie zawsze nutka z refrenu, która chodzi mi co rok po głowie. Mało optymistyczna, ale pozwalająca pamiętać, że gesty - tak wobec ludzi, jak i przede wszystkim zwierząt - powinno się mieć na co dzień, a nie tylko od święta.
- DST 36.02km
- Czas 01:17
- VAVG 28.07km/h
- VMAX 50.40km/h
- Temperatura 4.0°C
- Podjazdy 101m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
Na rogatości - glutem w mordę #22
Środa, 23 grudnia 2020 · dodano: 23.12.2020 | Komentarze 14
Kolejny życiowy sukces: znów udało się wstać na tyle wcześnie, żeby zdążyć do roboty. Jupi.
Wykonałem nawet małego przedpracowego (i przeddwunastkowego) gluta, na styk, bo na styk, ale jednak. Nawet szosą, gdyż już nie padało, a że walcząc z wiaterkiem i z syndromem mokrej dupy (kałuże jeszcze zalegały), to już inna sprawa.
Trasa: Poznań - Luboń - Wiry - Komorniki - Plewiska - Poznań.
Było ciemno i ponuro, więc sfociłem jedynie wystawkę świąteczną w Komornikach. Nawet pomysłowa, nie powiem. W sumie prezent wydaje się konkretny, więc może zawiera w sobie taki, jaki chciałbym dostać: rozsądek i dawkę mózgu dla sporej części rodaków poruszających się po drogach, bo dzisiaj na przykład chciano mnie zabić "zaledwie" trzy razy.
Jeszcze zaległości z wczoraj. Trafiłem w ten szary, deszczowy dzionek na... stado danieli. Tyle że niestety nie na wolności, tylko w ramach jakiejś dziwnej hodowli, jakby zostawionych bez opieki. Niestety nie miałem przy sobie konkretnego aparatu, jedynie kompakt, więc dobrze, że w ogóle cokolwiek widać.
Trafiła się nawet gratka - pojedynek gigantów (ma się to szczęście), z... uszatym kibicem gratis :)
Juro też na kilka godzin do roboty, do tego ma padać. Może być kiszka :/
- DST 54.10km
- Czas 02:08
- VAVG 25.36km/h
- VMAX 42.80km/h
- Temperatura 7.0°C
- Podjazdy 126m
- Sprzęt Czarnuch :)
- Aktywność Jazda na rowerze
Ekstremalnie :)
Wtorek, 22 grudnia 2020 · dodano: 22.12.2020 | Komentarze 18
Pobudka sponsorowana przez krople deszczu jest średnio lubiana przez rowerzystów, a już na pewno przeze mnie. Jednak wyjątkowo się nie obrażałem: po pierwsze chciałem się wyspać (miałem wolne), po drugie czekała mnie masa porannych rzeczy do ogarnięcia. Porobiłem zakupy, jedną sprawę załatwiłem telefonicznie, a nawet udało mi się zawitać na pocztę, żeby odebrać paczkę. Za trzy dziesiąta, czyli na sekundy przed godziną zero, czyli zmasowanym (a realnie: nieistniejącym, bo emeryci byli już wszędzie od kilku godzin) atakiem seniorów.
Wciąż padało, ale jakoś byłem spokojny, że w końcu przestanie. I tak się - o dziwo - stało. Mogłem więc przygotowywać tak siebie, jak i Czarnucha.
Finalnie wykonałem trasę: Poznań - Luboń - Łęczyca - Puszczykowo - Mosina - Krosno - Borkowice - Bolesławiec - Dymaczewo Stare - Krosinko - Mosina - Puszczykowo - Łęczyca - Luboń - Poznań. TUTAJ Relive.
Na początek motyw świąteczny...
...a teraz do sedna. Są osoby, które lubią wejść sobie nago zimą na K2, ponurkować z rekinami bez klatki czy zrobić przegląd uzębienia dzikiego lwa bez znieczulenia. Jednak to ja dziś dopiero pozwoliłem sobie na wyzwanie ekstremalne i skorzystałem ze WSZYSTKICH (!) możliwych DDD-rek po drodze. Wiem, jestem hardkorem :) Jednak raz w życiu, mając pod sobą ciężki sprzęt, można sobie pozwolić. Najciekawszym - i największym - wyzwaniem był przejazd przez centrum Puszczykowa. Zawsze jechałem drogą i już wiem, że wiele straciłem. Ten metr szerokości, kostka oraz wysokie krawężniki to nie wszystko. Są jeszcze fajne podpórki pod rower :)
Przeleciałem jeszcze to coś między Mosiną a Krosinkiem, oczywiście Łęczycę, jak i nowy wynalazek przy wjeździe (znów) do Puszczykowa. Jakiś czas temu było tam wiele protestów, bo według wstępnych założeń drzewa miały być wycięte w pień, na szczęście opór okazał się skuteczny. Powstało kostkowe gówno, ale przynajmniej zieleń ocalała.
Nie skorzystałem jedynie z gościnności śmieszki w Luboniu. Na to już nie miałem zdrowia :)
Gdy wracałem, nawet zaczęło się wypogadzać.
Na koniec jeszcze szaraczek...
...oraz osiołki, lekko niewyraźne, bo z telefonu. Aparatu do zwierzaków dziś nie brałem.
Aha, dystans dziś z zegarka. Bo po raz kolejny "wodoszczelna" Sigma okazuje się badziewiem - sam licznik może faktycznie można wyprać (zdarzyło mi się niedawno), ale już styki nie. Tym samym mogłem oglądać, jak pędzę z prędkością... 0 km/h. Szajs jakich mało.
Jutro znów dwunastka :(