Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Trollking z miasteczka Poznań. Mam przejechane 209489.40 kilometrów w tym 4.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 27.79 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 701166 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Trollking.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Grudzień, 2020

Dystans całkowity:1392.22 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:50:16
Średnia prędkość:27.70 km/h
Maksymalna prędkość:53.00 km/h
Suma podjazdów:3826 m
Liczba aktywności:29
Średnio na aktywność:48.01 km i 1h 44m
Więcej statystyk
  • DST 36.40km
  • Czas 01:26
  • VAVG 25.40km/h
  • VMAX 42.00km/h
  • Temperatura 2.0°C
  • Podjazdy 119m
  • Sprzęt Czarnuch :)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zaskok - glutem w mordę #21

Poniedziałek, 21 grudnia 2020 · dodano: 21.12.2020 | Komentarze 17

Wczoraj wieczorem przygotowałem sobie szosę do porannego wyjazdu na przedpracowego gluta. W teorii wszystko fajnie, wróżki od pogody pokazywały, że z rana przywita mnie słoneczko (no dobra, nie do końca, bo jak się budzę jest jeszcze ciemno) i ładna aura. W sumie nawet tak było, przez jakieś pół godziny. Wypiłem kawkę, zacząłem się oporządzać, praktycznie już wychodzę, zerkam za okno, a tam... deszcz. Łot dle f(l)ak?

Wolałem nie ryzykować gleby na wąskich oponach, tym bardziej, że było niewiele powyżej zera, nastąpiła więc szybka akcja pompowania kół w Czarnuchu, sprawdzenie czy coś od stania przez dobrych kilka dni z niego nie odpadło, transfer lampek z bolidu na bolid i w końcu wyjazd. Lekko po czasie, ale jednak. 

Trasa: Poznań - Luboń - Komorniki - Szreniawa - Rosnowo - Komorniki - Plewiska - Poznań, a finalnie dojazd do centrum.

Nie padało na szczęście jakoś mocno, bardziej było to jakieś narodowe mżenie plus, ale upierdliwe :) Zdarzały się jednak i momenty suchości, o na przykład tu:
Juliusz Cezariusz Łabędzius... Eee...?
Juliusz Cezariusz Łabędzius... Hm. Ktoś przedawkował? :) Kawałek dalej jednak dowód na to, że autor jest jakimś bezmózgowcem, bo tym samym "szprejem" nawalono obok takie gówienko:
A fuuuuuuj!
Dla niewtajemniczonych: to krzyż celtycki, zwany roboczo c(w)eltykiem, symbol ulubiony przez skrajną prawicę, od niektórych z naszych szanownych posłów z Konfederacji przez część bardziej nawiedzonych kiboli, po łysych dżentelmenów, którym patriotyzm myli się z czczeniem pana Adolfa. A ONR to Obóz Narodowo-Radykalny, takie dziubaski wieszające (symbolicznie, póki co) na szubienicach europosłów i wszędzie widzących żydowskie (a i niemieckie) spiski. Podsumowując: równie dobrze można było na tę ścianę narobić i byłoby podobnie :)

O tak było paskudnie:
A wczoraj było tak ładnie... :/
W ramach kontrastu więc zaległość z wczoraj. Z Lubonia :) Powstała tam bowiem szopka, 
Szopka bożonarodzeniowa w Luboniu
W prezencie poproszę o darmowe części przez cały rok
Całkiem nawet sympatyczna. Przyciągająca miłośników (jak to w Luboniu) sebixowych świąt :)
Sebixowych świąt! :)
Najfajniejsze w teorii jest to, że szopka jest "żywa", czyli są zwierzaki - króliki oraz kozy. Problem w tym, że jakieś takie mało szczęśliwe, a i trzymane na postronku. Po co? 
Wszystko fajne, tylko po co ten postronek? Luboń
Panienka z okienka :) Luboń
Kierowniku, a sianem poratujesz? :)
Akurat mina powyższa kojarzy mi się z "kierowniku, a sianem poratujesz?" :)

No nic, mam nadzieję, iż sebixowe pociechy się za bardzo nie rozwiną i czworonogi wrócą całe i zdrowe w miejsce, skąd pochodzą.




  • DST 52.80km
  • Czas 01:48
  • VAVG 29.33km/h
  • VMAX 52.40km/h
  • Temperatura 3.0°C
  • Podjazdy 141m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Mysz(ołow)kując :)

Niedziela, 20 grudnia 2020 · dodano: 20.12.2020 | Komentarze 15

O taki grudzień walczylim!

W końcu wyszło słońce - to jedno. Nie wiało jakoś specjalnie mocno - to drugie. Nie było mrozu - trzecie (upału też, jako trzecie i pół, hehe). Mgły w końcu odpuściły - czwarte. W sumie same plusy, oczywiście jak na zimę.

Wyjazd trochę po jedenastej, na jedną z ulubionych tras: Poznań - Luboń - Łęczyca - Puszczykowo - Mosina - Żabinko - Żabno - Baranowo - Sowiniec - Mosina - Puszczykowo - Łęczyca - Luboń - Poznań.

Prócz tego, że jechało się całkiem sympatycznie, trafiło się to, co lubię najbardziej: okazja do cyknięcia jakiegoś drapieżnika. Dzisiaj - zupełnie jakby się już do mnie przyzwyczaiły - ładnie pozowały dwa myszołowy (zwyczajny oraz włochaty) z okolicy między Żabnem a Baranowem. Chyba bycie upierdliwym się sprawdza :)
Ostre lądowanie myszołowa
Grudniowe wyczekiwanko
Chwila odpoczynku wśród rosy
Odlot myszołowa
Myszołów na profilowo
Z innych motywów. Było dziś zarówno wiosennie...
Wiosenna strona grudnia
...jak i zimowo.
Zimowa wersja grudnia
No i wróciło to, co najlepsze: słoneczne refleksy między drzewami. Jeszcze jakieś stoją.
O takie zimowe przebłyski walczylim :)
Była jeszcze jedna atrakcja w... Luboniu, ale o tym już jutro.

Fajny dzionek. Niestety przed jutrzejszą kolejną dwunastką w robocie :/




  • DST 54.10km
  • Czas 01:51
  • VAVG 29.24km/h
  • VMAX 50.20km/h
  • Temperatura 2.0°C
  • Podjazdy 176m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

W nowych kapciach

Sobota, 19 grudnia 2020 · dodano: 19.12.2020 | Komentarze 13

Wolna sobota, czyli w wolnym tłumaczeniu: padam na ryj :) Jak zwykle.

Musiałem pozałatwiać kilka pierdół, na co miałem cały dzień, ale na rower oczywiście czas się musiał znaleźć. Jednak przypadkiem spojrzałem na swoją przednią oponę (Maxxis Detonator - nie narzekałem) i stwierdziłem, że jej czas nadszedł. W jednym miejscu pojawił się jakiś bąbel, przetarcia w innych były znaczne, ryzykować nie było sensu. Ostatnio zmieniłem kapeć z tyłu (na Continentale), teraz trzeba było z przodu. A że podczas ostatniej bytności w Jeleniej Górze nabyłem sobie testowo zwijaną gumę nieznanej mi firmy Panaracer, będącej zresztą częścią... Panasonica, na nią padł wybór. Jak testować to na kole, które szybciej się zmienia, w razie gdyby się nie sprawdziła :) Miałem sprytny plan, żeby użyć tej samej dętki, ale okazało się, iż... przykleiła się do wnętrza starej opony. Ponad rok bez pany ma swoje minusy :)

Gdy już się uporałem z serwisem, mogłem ruszać. Niestety mgła, która zalegała rano, nie chciała zniknąć. Mimo wszystko wziąłem ze sobą aparat, licząc na jakiś cud.

Trasa to ukochane "kondominium": Poznań - Luboń - Łęczyca - Puszczykowo - Mosina - Krosinko - Dymaczewo - Łódź - Witobel - Stęszew - Dębienko - Trzebaw - Rosnówko - Szreniawa - Komorniki - Poznań.

Wspomniany aparat przydał się chociaż do uchwycenia w tej paskudnej szarości stada saren...
Stado saren we mgle
Czujność przede wszystkim
...oraz "znajomych" kormoranów.
Znajome stadko kormoranów
A oponki? Ładnie się toczą. Tak tył, jak i przód przeżył nagły atak rozbitego szkła na poboczu przed Komornikami. A jak się w dłuższej perspektywie sprawdzi Panasonic? Się okaże :)
Z tyłu Continental, z przodu Panaracer. Testowanie trwa
Oponka od... Panasonic :)
Wpadłem jeszcze na chwilę z życzeniami do znajomego prowadzącego rowerowy w Mosinie, u którego często się bardzo zacnie serwisowałem, ale przez ostatni rok nie miałem czasu przez pandemię umówić się na przegląd, naprawiałem tylko pod domem na szybko to, co padało. Niestety, z branżą jest coraz gorzej - podobno z zamawianiem komponentów masakra, część firm zapewnia dostawę nowych rowerów na... lato, a po krótkim boomie letnim znów siadło, bo jesień i zima. Ratunkiem miał być serwis nart, ale... nie będzie można na nich jeździć, bo stoki to prawie jak lasy: główny rozprowadzacz koronawirusa. Tragedia.




  • DST 39.40km
  • Czas 01:24
  • VAVG 28.14km/h
  • VMAX 50.10km/h
  • Temperatura 4.0°C
  • Podjazdy 122m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trwałość - glutem w mordę #20

Piątek, 18 grudnia 2020 · dodano: 18.12.2020 | Komentarze 9

Ta cholerna dwunastkowość trwa. Schemat również: pobudka-kawa-wyjazd-robota. A wieczorem powrót, w stanie już lekko agonalnym. 

Dawno nie kręciłem na zachód i prawie się spóźniłem, bo zapomniałem jak zaplanować poranny kurs, żeby wyszło trzydzieści kilometrów. Nie pamiętałem, czy jechać skrótem czy naokoło, finalnie wyszło więc kilka kilometrów więcej, na szczęście dzięki wyjątkowo zielonym światłom w Poznaniu udało się zdążyć.

Trasa: Poznań - Luboń - Wiry - Komorniki - Szreniawa - Rosnowo - Komorniki - Plewiska - Poznań. Dość ciepło, więc miło, ale po drodze trafił mi się jakiś mały niezapowiedziany deszczyk.

Co prawda fajne wschody już zniknęły, ale przynajmniej wyszło choć trochę słońce i cokolwiek było widać na niebie. Dobre i to.
Wschodu dziś ładnego nie było, ale chociaż słońce wyszło
Mijałem jakieś sarenki, ale nie miałem czasu się zatrzymywać, do tego w szarudze i tak by nie wyszły. Za to mam osła. Takiego, który bezmyślnie zostawia hulajnogę na środku śmieszki. Polska.
Pozostawiona hulajnoga na środku DDR. Klasyk
No i jeszcze "zaległa" czapla z Dębiny. Prawie bym ją przeoczył, tak było ostatnio ciemno i buro. Jednak coś tam widać, choć słabo. Najpierw należało znaleźć dziub-dziuba...
Czy ktoś widział dziub-dziuba? Czyli znajdź czaplę. Las Dębiński, Poznań
...wytrzymać jego spojrzenie...
Z czaplą face to face
...i można było robić profilowe :)
Czapla ustawia się do profilowego




  • DST 36.60km
  • Czas 01:20
  • VAVG 27.45km/h
  • VMAX 50.20km/h
  • Temperatura 3.0°C
  • Podjazdy 82m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pokrucznie - glutem w mordę #19

Czwartek, 17 grudnia 2020 · dodano: 17.12.2020 | Komentarze 14

Zgodnie z zapowiedziami znów dwunastka. Cudu nie było, nie nastąpił jakiś kilkudniowy lockdown i - cholera jasna - trzeba było się pojawić w pracy. Czyli obudzić w środku nocy, wypić kawę, ogarnąć, ruszyć i dojechać do miejsca, gdzie spędzi się połowę doby. Same minusy. No, może prócz tej kawy :)

Wyjazd - jak to ostatnio - po ciemku. Dobrze, że przynajmniej jego druga połowa odbywała się przy świetle. Bo o słońcu nie ma co nawet marzyć- dominowała oczywiście szarość i burość.

Trasa: Dębiec - Las Dębiński - Starołęka - Minikowo - Głuszyna - Babki - Daszewice, nawrotka i kurs na Dębiec, a następnie do centrum.

Foty tylko takie, żeby były. Z drogi na Babki, ale po stronie Poznania. Czyli jeszcze z szansą na ujrzenie jakichś drzew.
Droga w kierunku Babek
Szarość i burość
Podpoznańskie uroczysko
Jako że dzionki wyglądają ostatnio tak samo, kruki dwa z wczoraj. Rzadko je widuję na drzewach, głównie pojedynczo dziobią sobie coś na polach, więc tym bardziej musiałem cyknąć te niewyraźne zdjęcie z oddali.
Kruki na drzewie
A teraz czekam na konferencję (niby o piętnastej) naszych magów od obostrzeń. A jak wiadomo, spodziewać się można wszystkiego. 100% dostępnych miejsc w kościołach, a w zamian zakaz wychodzenia z psem na tereny zielone w dni nieparzyste, za wyjątkiem pełni księżyca? Się zobaczy.




  • DST 53.20km
  • Czas 01:52
  • VAVG 28.50km/h
  • VMAX 51.40km/h
  • Temperatura 6.0°C
  • Podjazdy 171m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Stylowo :)

Środa, 16 grudnia 2020 · dodano: 16.12.2020 | Komentarze 10

Mały sukces - zdążyłem przed godziną dla seniorów nabyć pieczywo, a i zamówić makowca na święta. Jeszcze kilka wolnych dni i może bym nawet był w stanie zwlec się z łóżka koło ósmej :) No ale nie ma lekko - od jutra znów dwunastki w robocie :/

Pogodowo zrobiło się nawet spoko. Na termometrze całe sześć (!) stopni, wiatr jakoś nie miażdżył, można było kręcić. Oczywiście bez szaleństw. Jedynym problemem była widoczność. Taka zdecydowanie niewysublimowana. A wprost: przez jakąś połowę drogi otaczała mnie mgiełka.

Trasa to dawno niezaliczane "kondominium": Poznań - Luboń - Wiry - Łęczyca - Puszczykowo - Mosina - Krosinko - Dymaczewo - Łódź - Witobel - Stęszew - Dębienko - Trzebaw - Rosnówko - Szreniawa - Komorniki - Poznań.

Jedynym wartym odnotowania momentem było napotkanie myszołowa na ambonie. I tak powinno zostać - byle nie udostępniać tego miejsca ludzkim mendom z piórkiem na łbie.
Jedyny słuszny użytkownik ambony
Zbliżenie na myszołowa na ambonie
A poza tym oto typowy widoczek z dzisiejszego wypadu. W tle - jak (nie)widać - Jezioro Witobelskie oraz WPN.
Z tyłu Jezioro Witobelskie oraz WPN. Trzeba mi uwierzyć na słowo :)
W związku z powyższym to ja musiałem wziąć na siebie ciężar kolorowania świata. Oto moja dzisiejsza świąteczna stylówa :)
Świąteczna stylówa :)
Na światłach w Komornikach odnotowałem sympatyczne uśmiechy, czyli warto było :)




  • DST 53.20km
  • Czas 01:52
  • VAVG 28.50km/h
  • VMAX 50.80km/h
  • Temperatura 3.0°C
  • Podjazdy 136m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Południówka

Wtorek, 15 grudnia 2020 · dodano: 15.12.2020 | Komentarze 10

Trzy dni pod rząd w robocie, ze zdecydowanie zbyt dużą ilością godzin i koniecznością wstawania o godzinie, która nie powinna istnieć w połączeniu ze słowem "pobudka". Tak, zdecydowanie musiałem to dzisiaj odespać. Udało się!

Znów nie zdążyłem po chleb przed godziną dla seniorów, więc wybrałem się po niego w samo południe, rowerem. A że do najbliższej z dziesięciu piekarni mam jakieś pięćdziesiąt metrów maks, najpierw zrobiłem pięćdziesiąt, ale kilometrów :) Padło na trasę południową: Poznań - Luboń - Łęczyca - Puszczykowo - Mosina - Żabinko - Żabno - Baranowo - Sowiniec - Mosina - Puszczykowo - Łęczyca - Luboń - Poznań.

Jechałoby się nawet ok, gdyby nie wysyp gazeciarzy. Pierwszy trafił mi się na leśnym odcinku z Mosiny do Żabinka. Leśny oznacza, że należy zachować szczególną ostrożność na wypadek napotkania zwierzyny. Więc? Na moje oko jakieś 120 km/h, w tym wyprzedzenie mnie na centymetry. Samochód? BMW, a jak. Oj, chyba najlepszym wyjściem byłoby, gdyby kierowca zapoznał się z najbliższym drzewem. Może dzięki temu nie zabije nikogo niewinnego. Ale jak wiadomo sprawiedliwości nie ma, więc pewnie za jakiś czas taki bezmózg kogoś zlikwiduje. Podobną sytuację miałem jeszcze podczas powrotu przed Puszczykowem, a w Mosinie - już przy dużo mniejszej prędkości - trafił się kolejny miłośnik przytulania. Tutaj przynajmniej mogłem zareagować i poszło sporo edukującej łaciny. Aha, o wyprzedzających na podwójnej ciągłej nie ma sensu wspominać, bo to przecież norma.

Były też i korki. Wyjątkowo nie narzekałem, bo w Luboniu, zamiast w nich kwitnąć bez sensu, nabyłem od przydrożnej sprzedawczyni zestaw świąteczny :)Jedyny plus stania w korkach - można nabyć świąteczne gadżety u przydrożnych handlarzy :)
A poza tym - nawet na chwilę wyszło słońce!
Choć przez chwilę widać było kawałek słońca...
Ulubiony las póki co wciąż stoi i oby obszar Natura 2000 go ochronił.
W ulubionym lesie
Trafiło się stado sarenek, niestety bardzo daleko.
Stado sarenek, niestety bardzo daleko
Zbliżenie na sarenki
W mojej ptasiej miejscówce dziś skromnie - zaledwie jeden trznadel, do tego nie chciał się ładnie zaprezentować, tylko krył za gałęziami, uniemożliwiając ostre ujęcie.
Schowany za gałęziami, niewyraźny trznadel
Tyle na dziś. Czas dalej się regenerować :)




  • DST 36.50km
  • Czas 01:18
  • VAVG 28.08km/h
  • VMAX 51.30km/h
  • Temperatura 3.0°C
  • Podjazdy 82m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Smętek - glutem w mordę #18

Poniedziałek, 14 grudnia 2020 · dodano: 14.12.2020 | Komentarze 8

Dzisiaj już na zwykły dystans czasu nie było. Klasyczny, paskudny poranny glut, w ciemnościach i szarzyźnie, tak, żeby zdążyć na dwunastkę do pracy. Udało się na styk.

Dodatkowym bonusem wyróżniającym ów uroczy poranek była mżawica (połączenie mżawki z mentalną wszawicą), której być nie miało, a była. Ot, promocja. Na szczęście nie była specjalnie upierdliwa.

Trasa: Dębiec - Las Dębiński - Minikowo - Starołęka - Czapury - Wiórek, tam nawrotka na Dębiec i jak zwykle kurs Dolną Wildą do centrum.

Wyruszyłem lekko zaspany, ale wiedziałem, co mnie obudzi. Oczywiście widok mend z Nadleśnictwa Babki, a w sumie nawet sama nazwa tej rzeźni.
Nadleśnictwo Babki - symbol wycinkowej patologii
@#%#*$* opanowały już kolejny rejon za Wiórkiem. Tam naprawdę za chwilę w ogóle nie będzie lasu już w ogóle,
Na gorącym uczynku
Niekończąca się historia :/
Przy okazji wyszło, że mają "lekką" obsuwę: prawie dwa miesiące. Cóż, widocznie rzeźnicze łapki są pełne roboty, trzeba ciąć, niszczyć, miażdżyć! Ku chwale ojczyzny, niech nam rośnie Polska Ludowa! Czy tam IV RP, jeden kij. Nomen omen.
Lekka obsuwa. Widocznie ręce pełne rzeźniczej roboty
Jak zwykle Dębinka. Z dnia na dzień coraz bardziej ciemna. 
Na Dębinie ciemno, coraz ciemniej...
Wpis-smętek. Więc na koniec, żeby go złagodzić, jeszcze jedna niewyraźna modraszka, w wersji punk's not dead :)
Jeszcze jedna niewyraźna modraszka, wersja punk's not dead! :)




  • DST 56.60km
  • Czas 02:00
  • VAVG 28.30km/h
  • VMAX 50.50km/h
  • Temperatura 1.0°C
  • Podjazdy 92m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zielony nieglut

Niedziela, 13 grudnia 2020 · dodano: 13.12.2020 | Komentarze 13

W tym miesiącu odgórnie chociaż w jedną niedzielę w miesiącu trzeba się było stawić w pracy, więc wybrałem sobie akurat tę. Czemu? Nie wiem :) Generalnie nie żałuję, bo wyjątkowo udało mi się skorzystać i przed robotą wykonać pełne pięć dych, a nie zaledwie gluta. Duża w tym zasługa tego, że mogłem stawić się godzinę później niż zazwyczaj, a i wewnętrznej mobilizacji: nie byłem dziś jak prezes Polski i trzynastego grudnia nie spałem do południa.

Trasę, lekko wbrew podmuchom, wybrałem zachodnią: Poznań - Luboń - Łęczyca - Wiry - Komorniki - Szreniawa - Rosnowo - Chomęcice - Konarzewo - Trzcielin - Dopiewiec - Palędzie - Dąbrówka - serwisówki - Plewiska - Poznań.

Drogi jeszcze delikatnie zmrożone, więc jazda ostrożna, widoczność zaś bardzo słaba, jak to ostatnimi dniami. Tym bardziej się cieszę, że udało mi się niewyraźnie (miałem przy sobie tylko kompakt), ale jednak, uchwycić dzięcioła zielonego. I to nie w lesie, tylko w centrum Komornik, zresztą zaraz przy komisariacie policji. Może miał coś do powiedzenia na temat jakiejś dziupli? :)
Zamyślony dzięcioł zielony
Dzięcioł zielony czai się do odlotu
Kawałek dalej trafiły się trzy sarenki, ale o jakości tej foty lepiej nie wspominać. Dobrze, że w tej mgle widać cokolwiek więcej niż kropki :)
Niewyraźne sarny we mgle
A tak było:
Zamglone drogi na WPN
Jeszcze miesiąc temu witały mnie tu wschody słońca. Teraz kawa z mlekiem, a może nawet mleko bez kawy.

No nic, ważne, że kolejne kilosy do planu rocznego wpadły, a grudniowi - prócz jednego dnia, gdy zasypało Poznań i nie kręciłem - przyznać trzeba póki co, że mogło być gorzej.




  • DST 37.50km
  • Czas 01:22
  • VAVG 27.44km/h
  • VMAX 51.40km/h
  • Temperatura 0.0°C
  • Podjazdy 79m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Bezwschodnio - glutem w mordę #17

Sobota, 12 grudnia 2020 · dodano: 12.12.2020 | Komentarze 19

No i zaczęła się gehenna. Poranne wstawanie, przedpracowe gluty, marznięcie, niewyspanie, no i dwunastka w robocie. Jak ktoś teraz przy mnie żartuje, że w pracy najgorsze jest pierwsze osiem godzin, a później już luz, to... to nie jest, kurna, śmieszne :)

Jeszcze jakiś czas temu mogłem przynajmniej pooglądać sobie fajne wschody słońca. Dzisiaj miałem bogatszy pakiet: najpierw ciemność, a potem mgła. W sumie różnica niewielka.

Trasa: Dębiec - Las Dębiński - Starołęka - Minikowo - Głuszyna - Sypniewo - granica ze Szczytnikami, tam nawrotka i swoimi śladami do Dębiny, skąd jak zwykle do centrum. Ostrożnie, bez szarżowania, bo drogi jeszcze przemarznięte. TUTAJ Relive.

Fotki dziś tylko takie, żeby były. W sumie wstyd dodawać, mimo że chociaż jedną można uznać za lekko filozoficzną, bo dotyka granic Poznania :)
Przekraczając granicę Poznania (filozoficzne, dramatyzowane) :)
Nawet Wata paskudna...
Warta, której w takich warunkach focić generalnie nie warto
...już nie pisząc o Dębinie.
Szaro-bury kurs po Dębinie
Wczoraj, gdy było tak samo paskudnie, udało mi się przydybać sikorę modrą. Niestety, bez słońca nawet zdjęcie tak bogatego w barwy ptaka wychodzi blado i nieostro.
Modraszka zwyczajna (ledwo uchwycona, bo robiło się ciemno)
A podczas powrotu, przy minus jeden na termometrze, minął mnie pan, któremu było za gorąco. I jak tu nie wierzyć w globalne ocieplenie :)
Minus jeden na termometrze. Czy coś nie pasuje na tym obrazku? :)