Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Trollking z miasteczka Poznań. Od listopada 2013 przejechałem 197597.20 kilometrów i mniej już nie będzie :) Na pięciu różnych rowerach jeżdżę z prędkością średnią 27.88 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Trollking na last.fm

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Październik, 2021

Dystans całkowity:1785.30 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:64:23
Średnia prędkość:27.73 km/h
Maksymalna prędkość:63.00 km/h
Suma podjazdów:5797 m
Liczba aktywności:31
Średnio na aktywność:57.59 km i 2h 04m
Więcej statystyk
  • DST 58.40km
  • Czas 02:20
  • VAVG 25.03km/h
  • VMAX 42.80km/h
  • Temperatura 14.0°C
  • Podjazdy 137m
  • Sprzęt Czarnuch :)
  • Aktywność Jazda na rowerze

No jesień...

Czwartek, 21 października 2021 · dodano: 21.10.2021 | Komentarze 8

Zgodnie z zapowiedziami dzisiaj i wiało, i padało. Niestety miłej niespodzianki nie było...

Nie byłem nawet pewien, czy w ogóle pokręcę. W pracy musiałem być w samo południe, a wcześniej jeszcze odwiedzić pewnego uroczego kotka, który najchętniej zrobiłby miazgę z każdego, kto mu się nie spodoba. Czyli z grubsza ze wszystkich :) 

W momencie startu jeszcze nie padało. Oczywiście wiedziałem, że to się zmieni, mimo wszystko jakaś nadzieja gdzieś tam pozostała. A wiadomo, czyją ona jest matką. Głupi ja :)

Lać zaczęło na trzecim kilometrze, czyli dokładnie w momencie, gdy wyjechałem z Dębiny. Na której było jeszcze całkiem malowniczo.
Poranna Dębina, jeszcze przed deszczem
Jak widać pojechałem Czarnuchem. I dobrze zrobiłem, bo grube koła i błotnik pod dupą to rzeczy cenne. Obie się przydały.

Trasa kombinowana, najpierw przez Starołękę, Czapury, Wiórek i Sasinowo do Rogalinka, gdzie wykonałem taktyczną nawrotkę, wróciłem swoimi śladami na Dębiec, a że akurat padać przestało to poszerzyłem gluta o rundkę przez Luboń do Łęczycy i Wirów, a następnie przez Luboń do domu, gdzie się ogarnąłem i pokręciłem do centrum.

Oj, ciężka to była jazda. Momentami wiało tak, że stałem w miejscu. Ale gdy zawiało w plecy... Bajka :)

Fotek praktycznie nie robiłem. Więc za motyw zwierzęcy służą dziś lekko poplątane kaczuchy :)
Poplątane kaczuchy :)
Dystans będzie zawierał dojazd z pracy. Jeśli mnie nie zwieje :)

EDIT: nie zwiało. Choć mało brakowało :)


  • DST 54.20km
  • Czas 01:58
  • VAVG 27.56km/h
  • VMAX 60.80km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • Podjazdy 200m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Ledwożyw

Środa, 20 października 2021 · dodano: 20.10.2021 | Komentarze 9

Dzisiaj krótko o rowerowaniu, bo po pierwsze późno, a po drugie ledwo żyję.

Wolny dzionek. Jak zwykle tylko w teorii.

Najpierw wyjazd rowerowy, na zachód. Wiało jak cholera (fałmaks jako dowód), więc nie walczyłem. Za to było ciepło.

Trasa: Poznań - Luboń - Łęczyca - Wiry - Komorniki - Rosnowo - Chomęcice - Konarzewo - Trzcielin - Lisówki - Trzcielin - Dopiewo - Dopiewiec - Palędzie - Gołuski - Plewiska - Poznań.

Najpierw odwiedziłem owieczki z Łęczycy.
Owieczki z Łęczycy
Owieczka solistka
Ciekawski kopytny
Tę/tego ostatniego dokarmiłem lekko trawką :)

Pogoda dziwna. Głównie pochmurna - wypogodziło się dopiero po południu. Choć były również momenty ładnej przydrogowej jesieni.
W okolicach Lisówek
Przydrożna jesień w wersji ładnej
Z ptaków tylko jeden myszołów, bardzo daleko i wysoko, więc foty jedynie symboliczne.
Myszołów prezentuje się z daleka
Daleki myszołów na płasko
Miałem plan pojechania do WPN-u i łapania jesiennych fotek. Nic z tego. Okazało się, że zadzwoniła pielęgniarka, która zajmuje się teściową, że jest u niej i na jej oko trzeba wezwać pogotowie. W te pędy więc zmieniłem plany, szybki kurs i po chwili dzwoniliśmy na 112. Na szczęście tragedii nie było, ale profilaktycznie wzięto ją do szpitala na obserwację. Co oznacza jedno: znów opieka nad kochanym kotkiem, który dzisiaj prychał na pielęgniarzy. Słodko :/

Po wszystkim wziąłem Kropę na spacer przez Dębinę do centrum odebrać niesprawny telefon i przekazać znajomemu na diagnozę, która ma odpowiedzieć na pytanie: czy to truchło da się jeszcze uratować? Szanse małe, ale za kilka dni będę wiedział.

Dębina na jeden dzień stała się znów pięknie złocista.
Żywe złoto na poznańskiej Dębinie
A pies do liści nic nie ma :)
Potwór z liści :)
Jutro podobno znów ma padać. I wciąż mocno wiać.


  • DST 58.60km
  • Czas 02:05
  • VAVG 28.13km/h
  • VMAX 51.10km/h
  • Temperatura 11.0°C
  • Podjazdy 170m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Powoli (i) kolorowo

Wtorek, 19 października 2021 · dodano: 19.10.2021 | Komentarze 8

Zacznę od smutnej (dla mnie) informacji tyczącej się telefonu, który wysłałem na serwis. Tak jak się spodziewałem, wykryto ciecz na płycie głównej, co skutkowało oczywiście odmową naprawy gwarancyjnej. Przynajmniej wiem dzięki temu, że certyfikat pyło i wodoszczelności IP53 oznacza tyle, że... nie można narażać sprzętu na pył i wodę. W tym drugim przypadku nawet na najlżejszy deszczyk, który generalnie nie powinien być groźny. Ot, ściema.

Wstępna ekspertyza: prawie osiem stów za wymianę płyty. Oczywiście bez sensu, poczekam aż zostanie zwrócony i oddam do zaprzyjaźnionego fachmana, który rozbebeszy smartfona i oceni koszt wymiany po swojemu. No i oczywiście nie jest powiedziane, że to cokolwiek da. Eh, szkoda, bo byłem mega zadowolony z aparatu, a już szczególnie z trybu makro, rzadko dopieszczanego w segmencie telefonów poniżej dwóch tysięcy. Dobrze, że mam jeszcze drugiego fona, bo bym się pochlastał.

No nic, pożaliłem się, czas na rowerowanie. Dzisiaj wyjazd przedpracowy, czyli zaspany. Trasa południowa: Poznań - Luboń - Łęczyca - Puszczykowo - Mosina - Żabinko - Żabno - Baranowo - Sowiniec - Mosina - Puszczykowo - Łęczyca - Luboń - Poznań.

W sumie nie jechało się źle. Tak po prostu... jesiennie. Co akurat jest pozytywem, bo piękne barwy w końcu się na drzewach pojawiły.
DDR-ka w Łęczycy w kolorze
Czekałem, aż będę mógł sfocić je również na drezynowej trasie na Osową Górę. W końcu to mam :)
Zamiast drezyny.. . :)
Tunel z liści na drezynowej linii na Osową Górę
Poza tym nawiedziłem do niedawno ulubiony las za Żabnem, za który również wzięły się Lasy PiStwowe... :/ O tym, że wycięli już jego kawałek, pisałem. Ale to nie koniec, o czym świadczą koleiny. Obszar Natura 2000? A kij z nią, kasa się liczy. No i pozyskanie :/
Przy tablicy ochronnej dla lasu. Jeszcze jej nie wycięli.
Obszar Natura 2000? A kij z nią - do wycięcia! :/ Polska A.D. 2021
Dystans zawiera dojazd do pracy. Tym razem Czarnuchem, bo pokręciłem się jeszcze po Dębinie.


  • DST 54.20km
  • Czas 01:59
  • VAVG 27.33km/h
  • VMAX 52.20km/h
  • Temperatura 11.0°C
  • Podjazdy 166m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rozdziobak

Poniedziałek, 18 października 2021 · dodano: 18.10.2021 | Komentarze 8

Z okazji wyjątkowo wolnego poniedziałku dane mi się było wyspać. Jupi.

Wyjazd bardzo późny jak na mnie, bo koło jedenastej. Postanowiłem nie bić się z wiatrem, tylko kręcić emerycko, tym bardziej, że w Lisówkach miałem kawałeczek terenu do podjechania, więc nie było warto walczyć o średnią. Tak zrobiłem.

Trasa zachodnia: Poznań - Plewiska - serwisówki - Dąbrówka - Palędzie - Dopiewiec - Konarzewo - Trzcielin - Lisówki - Trzcielin - Dopiewo - Dopiewiec - Palędzie - Gołuski - Plewiska - Poznań.

To co najciekawsze czekało na mnie na drodze między Dopiewcem a Konarzewem. Zobaczyłem w oddali kilka kruków, z czego jeden akurat posilał się... borsukiem. Mało apetyczna sprawa, ale typowa, bo te ptaki to głównie padlinożercy. Zastanawiające jest jednak to, co zabiło tego zwierzaka, który nie ma w naturze innych wrogów niż wilk, ryś oraz oczywiście człowiek. Rysia odrzucam. Wilk? Hm, ostatnio to możliwe. No i człowiek - borsuka mogło coś potrącić i zanim odszedł doczłapał na środek pola. Bo mendy myśliwskie raczej by wzięły go na futro.
Kruk podczas obiadu z... borsuka
Krucze zebranie
Podjechałem pod znajomą ambonę w Lisówkach. Ale tam cisza i spokój, zwierzyna poukrywana (i słusznie), więc tylko sobie pooglądałem okolicę z góry.
Droga lekko nie na szosę, ale do ogarnięcia, Lisówki
Pod amboną w Lisówkach
Widok z ambony, Lisówki
Ostatnio ciężko się zmieścić na drogach, nawet rowerem :)
Rowerem było na styk :)
Aha, znów trafił się gazeciarz. Debil śmignął mi koło ucha z prędkością - na moje oko - co najmniej 90 km/h. Nawet nie zdążyłem pozdrowić międzynarodowym gestem, nie wspominając już o werbalizacji.


  • DST 54.20km
  • Czas 01:54
  • VAVG 28.53km/h
  • VMAX 51.40km/h
  • Temperatura 10.0°C
  • Podjazdy 172m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Szturmowo :)

Niedziela, 17 października 2021 · dodano: 17.10.2021 | Komentarze 10

Niedziela oczywiście wolna, ale na popołudnie mieliśmy gości z okazji meczu Legii z Lechem, więc jakieś tam czasowe ograniczenia czasowe były. Nie byłbym w stanie chyba się odnaleźć bez nich :)

Wyjazd w okolicach dziesiątej, w warunkach o dziwo dość przyzwoitych - było chłodno i smętnie, ale przynajmniej już nie wiało tak jak ostatnio, więc można było skupić się na samej powolnej jeździe, a nie na wkurzaniu podmuchami.

Trasa zachodnia: Poznań - Luboń - Komorniki - Szreniawa - Rosnowo - Chomęcice - Konarzewo - Trzcielin - Lisówki - Trzcielin - Dopiewo - Dopiewiec - Palędzie - Dąbrówka - serwisówki - Plewiska - Poznań.

Dawno mnie nie było na końcu końca świata w Lisówkach. Dziś nadrobiłem :)
Koniec końca świata w Lisówkach
Tam w dali po lewej płonęło ognisko w lesie. Ale raczej zabezpieczone.
Płonęło ognisko w lesie
Z ptakami kiszka. Tylko jeden zmarznięty myszołów został przyuważony hen, hen, na polu.
Zmarznięty myszołów
Z kolei gdy zatrzymałem się na chwilę w Trzcielinie, nagle pojawił się jeden, a potem drugi mieszkaniec (z tych takich, hmm, przysklepowych) i zaczęli mi opowiadać całą historię bagienka, okolic, a nawet zaspoilerowali, że można spotkać tam bobry. Zresztą gdy wracałem, jeden z nich jeszcze na mnie czekał i zatrzymał, żeby specjalnie pokazać fotkę w telefonie tego ssaka, na którego kiedyś natrafił, niestety już nieżywego. Generalnie powoli chyba staję się elementem tamtejszego krajobrazu - kolejne osoby mówią mi tam "dzień dobry" :)

W Plewiskach zatrzymałem się na chwilę przy stadionie. Akurat trwał jakiś mecz, więc sobie kawałek obejrzałem. Jak się okazało, grał Szturm Junikowo z Orlikiem Miłosław w Klasie A. Wynik 9:2 mówi sam za siebie, było ciekawiej niż na Legii z Lechem :)
Mecz Szturm Junikowo - Orlik Miłosław (9:2). Ciekawszy niż Legia - Lech :)
Aha, Sejm dziś obradował na powietrzu :)
Dzisiaj obradowano na powietrzu :)


  • DST 56.60km
  • Czas 02:00
  • VAVG 28.30km/h
  • VMAX 51.80km/h
  • Temperatura 7.0°C
  • Podjazdy 193m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Końdominium :)

Sobota, 16 października 2021 · dodano: 16.10.2021 | Komentarze 9

Pracująca sobota. Skaranie nieboskie. No ale raz na jakiś czas zmierzyć się z nim trzeba.

Wyjazd poranny, w klimacie zdecydowanie zbyt wietrzno-chłodnym jak na październik. Na plus to, że nie padało.

Trasa to dawno nienawiedzane "kondominium" (Poznań - Luboń - Łęczyca - Puszczykowo - Mosina - Krosinko - Dymaczewo - Łódź - Witobel - Stęszew - Dębienko - Trzebaw - Rosnówko - Szreniawa - Komorniki - Poznań), do którego trochę straciłem serce. Powód? Ano niepotrzebna śmieszka, jak zwykle. To zabija zapał i chęci do kręcenia.

Przygód nie było, gazecairz "zaledwie" jeden. Czyli o jednego za dużo.

Fajnie było znów spojrzeć na WPN od strony Dymaczewskiego.
Widok na zachmurzony WPN
Zanurkowałem też na chwilę w kukurydzy.
Wśród kukurydzy
Żądne mordercze dzieci nie wybiegły :)
W Luboniu jak zwykle stałem na światłach. Wielu światłach. Ale tym razem przede mną usadowił się emotikoń. Mechaniczny :)
EmotikoŃ mechaniczny
Potem jeszcze dojazd do pracy, Przedtem jeszcze na chwilę na Dębinę, gdzie udało mi się upolować czaplę, która bawiła się ze mną w chowanego z daleka.
Czapla bawiąca się ze mną z daleka w chowanego


  • DST 66.80km
  • Czas 02:23
  • VAVG 28.03km/h
  • VMAX 63.00km/h
  • Temperatura 10.0°C
  • Podjazdy 239m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Chwała wahadłom :)

Piątek, 15 października 2021 · dodano: 15.10.2021 | Komentarze 10

Dziwny tytuł? No dziwny. Ale ma sens.

Najpierw o samym wyjeździe - oczywiście porannym, chłodnym i wietrznym. Przyjemności mało, ale jakaś tam była, więc nie ma co narzekać. Przynamniej nie aż tak bardzo :)

Trasa ponownie zachodnia: Poznań - Luboń - Wiry - Komorniki - Rosnowo - Chomęcice - Konarzewo - Trzcielin - Lisówki - Trzcielin - Dopiewo - Dopiewiec - Palędzie - Gołuski (ten odcinek dwukrotnie, o czym za chwilę) - Plewiska - Poznań.

Wiało jak cholera na polach (fałmaks mówi sam za siebie). Ale to już norma, przyzwyczaiłem się. Gorzej z wahadłem, które jakiś czas temu zakwitło sobie za Gołuskami. Dobrych kilka minut trzeba tam spędzić, oczywiście zielone samo z siebie nie trafia. Do tego średnio traktują tam pieszych i sugerują im wyjazd ;)
Piesi wyjazd! :)
Ale dzięki temu, że zrobiłem to zdjęcie (jak widać w ciekawym towarzystwie) zorientowałem się, że... nie mam ze sobą telefonu. Oczywiście nie tego, którym robiłem fotkę, a rezerwowego, służącego za służbówkę. Szybka analiza sytuacji i tego, co się mogło wydarzyć, a potem wniosek: chyba wiem, co się stało: musiał wypaść gdy próbowałem uchwycić myszołowa za Dopiewcem. To finalnie się nie udało, bo cwaniak uciekł zanim wyciągnąłem aparat, a smartfon w tym momencie zapewne wyskoczył z plecaka.
Zguba znaleziona. Łącznie 10 kilometrów gratis dzięki poszukiwaniom :)
No to szybka nawrotka i swoimi śladami pięć kilosów wstecz. Wiedziałem, że gdzieś leży, bo był wciąż sygnał, czyli nikt sobie nie przywłaszczył godnego staruszka, jakim jest Huawei P20 lite, model, który bardzo lubiłem. Na szczęście moje podejrzenia okazały się zgodne z rzeczywistością, a zguba leżała sobie grzecznie w trawce. A gdyby nie wahadło, to bym się zorientował pewnie dopiero w Poznaniu i by mi się już wracać nie chciało. Wniosek - czasem to co złe, może być też dobre :)

No i wpadło dziesięć kilosów więcej niż zazwyczaj, a ja nawet zdążyłem o dziwo do pracy, zahaczając o Dębinę, gdzie trwała walka o to, jaka w sumie ma być pogoda.
Walka chmur ze słońcem na poznańskiej Dębinie
Dystans zawiera dojazd do roboty.


  • DST 56.60km
  • Czas 02:00
  • VAVG 28.30km/h
  • VMAX 52.20km/h
  • Temperatura 7.0°C
  • Podjazdy 171m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pracopowrotowo

Czwartek, 14 października 2021 · dodano: 14.10.2021 | Komentarze 12

Powroty do pracy po wolnym to zło. Bardzo wielkie zło.

Przede wszystkim wstawanie na dzwonek. A w sumie to na ten trzeci od drzemki. Masakra :)

Poranny wyjazd też do jakiejś specjalnej przyjemności nie należy. Na starcie stopni pięć, pod koniec siedem. No ale przynajmniej nie ma upałów :)

Trasa zachodnia: Poznań - Luboń - Wiry - Komorniki - Szreniawa - Rosnowo - Chomęcice - Konarzewo - Trzcielin - Lisówki - Trzcielin - Dopiewo - Dopiewiec - Palędzie - Gołuski - Plewiska - Poznań.

A, no i gazeciarze. Na zaledwie kilku kilometrach na styku Lubonia i Wirów chciało mnie zabić pięciu. Wszyscy w dostawczakach. Gardło mnie boli do teraz od wyzywania ich od... aaa, darujmy sobie tutaj.

Było szaro, buro i ponuro. A przez chwilę nawet deszczowo. Nawet WPN-owski klasyk dziś słabiutki, do tego z puszką w tle.
Szaro, buro i ponuro :/
Sarenki również do współpracy nie były chętne...
Uciekające zające XXL :)
Sarnie zadki trochę bliżej :)
Ot, wypad odbyty (odkuprzony?). Zobaczymy jak jutro, bo pogoda niepewna.

Przed pracą jeszcze na chwilę na Dębinę, gdzie pływało sobie brzydkie kaczątko XXL oraz to zwykłe :)
Wyrośnięte brzydkie kaczątko z kolegą :)
No i dojazd rowerem do roboty.


  • DST 52.80km
  • Czas 01:53
  • VAVG 28.04km/h
  • VMAX 51.30km/h
  • Temperatura 10.0°C
  • Podjazdy 179m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pechówka

Środa, 13 października 2021 · dodano: 13.10.2021 | Komentarze 10

Ostatni dzień na wolności. Od jutra powrót do kieratu w robocie :(

Po raz ostatni na jakiś czas się wyspałem, miałem okazję do odczekania, aż temperatura stanie się bardziej przyjazna, takie tam. Będę tęsknił :)

Aha, no i mogłem jechać nie spiesząc się kompletnie. Genialna sprawa.

Trasa zachodnia: Poznań - Plewiska - serwisówki - Dąbrówka - Palędzie - Dopiewiec - Dopiewo - Trzcielin - Lisówki - Trzcielin - Konarzewo - Chomęcice - Rosnowo - Komorniki - Plewiska - Poznań.

Główna atrakcja dnia? Kontynuacja pecha, który towarzyszy mi od wczoraj. Pana. Do tego na wiadukcie, więc musiałem zjechać na flaku w dół zanim zabrałem się za wymianę. Poszło w miarę sprawnie, a że słońce świeciło, to potraktowałem to jako październikowe opalanko. Przy dyszce na plusie :)
Pana - kolejny element towarzyszącego mi od wczoraj pecha
Poza tym już bez przygód. Zwyczajowy postój w Trzcielinie...
Trzcielin z pogodą
Trafiły się w oddali dawno niewidziane sarenki.Sarny wracają buszować w zbożu
Sarenki dwie
Po południu jeszcze masa spraw do załatwienia, ale udało się jeszcze z Kropą pójść na Dębinę. Akurat zaczęły nadlatywać ciemne chmury, więc uchwyciłem moment, gdy mrok nadchodził.
Mrok nadchodzi nad poznańską Dębinę
Generalnie jednak przez większość dnia było pięknie, nawet na tym strasznym Dębcu :)
Ten straszny poznański Dębiec... :)
Od jutra szaro, buro, być może deszczowo. A na pewno już bardzo zimno.


  • DST 55.60km
  • Czas 02:03
  • VAVG 27.12km/h
  • VMAX 52.00km/h
  • Temperatura 8.0°C
  • Podjazdy 159m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kiszka

Wtorek, 12 października 2021 · dodano: 12.10.2021 | Komentarze 7

Dzień pod kryptonimem "kiszka". I to ślepa.

Najpierw o samej jeździe. Będzie krótko. Było wietrznie i deszczowo. Na tyle, że miałem dobre dwadzieścia minut przerwy od jazdy pod wiatą w Dąbrówce.

Trasa zachodnia: Poznań - Plewiska - serwisówki - Dąbrówka - Palędzie - Dopiewiec - Konarzewo - Trzcielin - Lisówki - Trzcielin - Dopiewo - Dopiewiec - Palędzie - Gołuski - Plewiska - Poznań.

Wróciłem z mokrą dupą, pralka zadowolona.

No i w tym momencie powinny być zdjęcia, kilka nawet zrobiłem. Ale... nie będzie. Bowiem pod sam koniec telefon się wyłączył i już włączyć nie chce :( Nie ładuje, nie reaguje na nic, żaden hard reset nie pomaga. Trup. Podejrzewałbym deszcz, ale przecież ma certyfikat względnej odporności na wodę - co prawda dość niski (IP53), ale taki, który powinien wytrzymać konfrontację z umiarkowanym opadem, tym bardziej w kieszeni. Nie wytrzymał. No nic, posłużył mi kilka miesięcy, w czwartek poleci na serwis, pewnie w przyszłym tygodniu poznam diagnozę. Na szczęście mam zamiennik, tej samej firmy, bez certyfikatu, a jednak wytrzymał ze mną niejedną solidną ulewę. Najgorsze, że zgrywałem foty, ale nie wszystkie. A ich już pewnie nie odzyskam :(

O dziwo później się wypogodziło, a ja nawet na Dębinie trafiłem na kawałek słońca. Przy okazji znów pobawiłem się starym-nowym telefonem.
Nagly atak słońca na poznańskiej Dębinie
Musiałem jeszcze podjechać na myjkę. Podczas powrotu nie było sensu, bo wciąż padało. Postanowiłem, że podjadę po spacerze. Sekundę po tym, jak odłączyłem węża... lunęło.
Jedyne rowerowe zdjęcie z dziś. Telefon padł.
No nie był to mój dzień, zdecydowanie.