Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Trollking z miasteczka Poznań. Od listopada 2013 przejechałem 197753.60 kilometrów i mniej już nie będzie :) Na pięciu różnych rowerach jeżdżę z prędkością średnią 27.88 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Trollking na last.fm

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Listopad, 2020

Dystans całkowity:1390.35 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:49:38
Średnia prędkość:28.01 km/h
Maksymalna prędkość:52.80 km/h
Suma podjazdów:4097 m
Liczba aktywności:30
Średnio na aktywność:46.34 km i 1h 39m
Więcej statystyk
  • DST 52.50km
  • Czas 01:52
  • VAVG 28.12km/h
  • VMAX 51.80km/h
  • Temperatura 4.0°C
  • Podjazdy 131m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Letnio-listopadowa łapanka

Piątek, 20 listopada 2020 · dodano: 20.11.2020 | Komentarze 9

Wyspałem się. Jakie to fajne... :)

Na rower ruszyłem po jedenastej, jak się okazało - w momencie idealnym. Bo co prawda mocno wiało, było chłodno, ale niebo, które z rana było solidnie zachmurzone, nagle stało się przejrzyste, a słońce znów wykonywało swoje wariacje.

Wiatr zachodni, skorzystałem więc i wykonałem kurs tam, gdzie mnie dawno nie było. Wyszła więc trasa: Poznań - Plewiska - serwisówki - Zakrzewo - Sierosław - Lusówko - Lusowo - Batorowo - Wysogotowo - Skórzewo - Plewiska - Poznań.

Wizualnie - gdyby nie łyse drzewa - jakaś wiosna albo lato. Tylko te cztery stopnie na plusie w samo południe lekko nie pasują :) Jezioro Lusowskie jak zwykle daje radę.
Pomost nad Jeziorem Lusowskim
Na szczęście obyło się bez kąpieli, Lusowo
ParkoVanie nad Jeziorem Lusowskim
Łódeczka, Jezioro Lusowskie
Rozwalony pomost, Lusowo
Oświetlone łódeczki dwie, Lusowo
Co do drzew - "moje" diabelskie wciąż stoi :)
Wciąż dzielnie stojące martwe drzewo
A na sąsiednim siedziało całe stado mazurków.
Drzewo pełne mazurków
Mazurki trzy
Na polu wygrzewały się sarenki. Nawet mnie nie zauważyły - i bardzo dobrze.
Wypoczywające sarny
Zrelaksowany koziołek sarny
A na moim ulubionym asfalcie z Lusówka do Lusowa...
Falujący asfalt na drodze Lusowo - Lusówko
...motocykle były wszędzie, nawet nie potrzeba było mieć przy sobie lusterka :) Za to przydałby się radar, bo sześćdziesiątką zdecydowanie nie jechali.
60 to na pewno nie było, ledwo zdążyłem uchwycić :)
Podsumowując: relaksacyjny powolny wypad, nastawiony na łapanie resztek słońca, za mną. Miła odmiana po dwunastkach w robocie.


  • DST 31.40km
  • Czas 01:07
  • VAVG 28.12km/h
  • VMAX 50.80km/h
  • Temperatura 7.0°C
  • Podjazdy 112m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Świetliście - glutem w mordę #9

Czwartek, 19 listopada 2020 · dodano: 19.11.2020 | Komentarze 15

Wchodzę w rytm - druga dwunastka boli mniej, choć wciąż bardzo :)

Schemacik a'la robocik: budzik, drzemka, budzik, drzemka, budzik, nienawiść do niego, wstawanie, kawka, pies, wyjazd. Glut, powrót do Poznania i kurs do roboty.

Wiało solidnie z południowego zachodu, więc trasa opatentowana w tym właśnie kierunku: Poznań - Luboń - Komorniki - Szreniawa - Rosnowo - Komorniki - Plewiska - Poznań. TUTAJ Relive.

Dzisiaj przynajmniej dostałem nagrodę, czyli rekompensatę za wczorajszą szarość. Bowiem w moim ulubionym miejscu z widokiem na WPN czekał taki oto wschodzik:
Świerlisty widok na Wielkopolski Park Narodowy
Atak słońca na tyle koło :)
Szachty też dały radę.
Szachty we wschodzącym słońcu. Poznań
Jeszcze ciepło (bo siedem stopni uznaję w połowie listopada za wartość do ogarnięcia), niestety to już chyba ostatki. Nadchodzą noce przymrozki, a tego to już nawet ja nie lubię, choć oczywiście lepsze to niż upały :)

Mógłbym jeszcze coś napisać o wczorajszym kolejnym wydaniu kabaretu z Kaczyńskim w roli głównej, ale... jednak szkoda klawiszy. Fajne jest to, że staje się on w końcu żałosny i śmieszny również dla "swoich", którzy powoli zaczynają się ewakuować. Szkoda, że tak późno i po tak wielkiej demolce. No nic, chyba lepiej wrócić do pracy :)


  • DST 36.50km
  • Czas 01:18
  • VAVG 28.08km/h
  • VMAX 51.70km/h
  • Temperatura 7.0°C
  • Podjazdy 100m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Tradycyjnie i kulturalnie - glutem w mordę #8

Środa, 18 listopada 2020 · dodano: 18.11.2020 | Komentarze 9

Powrót do masakry nastąpił. Pobudka o godzinie, gdy za oknem jeszcze ciemno, kurs jedynie w wersji "rytualny glut" oraz dwanaście godzin w robocie, w tym coroczna wizyta "centrali" gratis. Normalnie chce się żyć. Jako każda istota inna niż człowiek :)

Do tego jeszcze w nocy padało, więc było ryzyko, że będę musiał ruszyć Czarnuchem. Jednak twardym trzeba być, nie miękkim, więc po weryfikacji sytuacji hydrologiczno-meteorologicznej (czyli wyjściu z Kropą) stwierdziłem, że schnie i biorę szosę. Dobra to była decyzja.

Trasa: Poznań - Luboń - Wiry - Komorniki - Plewiska - Poznań. Krótko. Tak jak na Relive.

Generalnie jechało się spoko, choć oczywiście Luboń nie zawiódł i było postane na czerwonym. A jak wiadomo, im krótszy dystans, tym redukcja tego czynnika trudniejsza. 

Aha, bym zginął. Już w Poznaniu, na skrzyżowaniu Hetmańskiej z Dolną Wildą. Pewna paniusia bowiem otrzymała do kurzego móżdżku zbyt wiele danych do przetworzenia. Pokuszę się o krótką analizę tego, co się w nim działo: "O, jadę z lekkiej górki. O, zbliżam się do ronda. O, przede mną przejście dla pieszych. O, jest też przejazd rowerowy. O, praktycznie już jednym kołem jest na nim rowerzysta. O, czyli mam pierwszeństwo i mogę przyspieszyć". Chwilę potem ja - jednak ludź doświadczony - na szczęście już zapobiegliwie hamowałem, patrząc z przerażeniem na bezdenną pustkę oraz wolność od myślenia w oczach istoty, która siedziała za kierownicą.

Generalnie się spieszyłem, więc fotki tylko żeby jakieś były, z nowego miejska w Komornikach, zwanym szumnie Centrum Tradycji i Kultury. Wiem, brzmi przerażająco, jakby miłościwie nam panująca i żrąca się coraz bardziej między sobą władza chciała udupić i uzależnić od siebie nie tylko państwo, ale i samorządy. Ale chyba to tylko pozory, bo miejsce wydaje się oryginalne i ciekawe, przynajmniej z zewnątrz. Ma nawet bibliotekę, czyli - jak wiadomo - miejsce, gdzie koronawirus tylko czyha, żeby zaatakować, bo zgodnie z rozporządzeniem tego typu przybytki są pozamykane.
Centrum Tradycji i Kultury Gminy Komorniki
Biblioteka publiczna, czyli samo zło, bo zamknięta odgórnie, Komorniki
Serdeczne przywitanie, CTiR Komorniki


  • DST 53.25km
  • Czas 01:54
  • VAVG 28.03km/h
  • VMAX 50.60km/h
  • Temperatura 10.0°C
  • Podjazdy 180m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Po-lato-ne

Wtorek, 17 listopada 2020 · dodano: 17.11.2020 | Komentarze 16

Oj, jak fajnie było się wyspać... Świetna sprawa, gorąco polecam :)

Nawet gdyby mi się chciało jednak wstać wcześniej, nie za bardzo miałbym po co. Bo padało. W co pewnie ciężko uwierzyć jeśli spojrzy się na zdjęcia, które dziś wklejam. W ciągu niedługiego czasu bowiem aura zmieniła się nie do poznania - nagle zrobiło się niemal lato. Wszystko to "zasługa" pewnego gnoja o ksywie "wiatr", który znów wrócił do tego, co lubi najbardziej, czyli zabawę w silnego wmordewinda.

Trasa najlepsza z najlepszych - "kondominium": Poznań - Luboń - Komorniki - Szreniawa - Rosnówko - Trzebaw - Dębienko - Stęszew - Witobel - Łódź - Dymaczewo - Krosinko - Mosina - Puszczykowo - Łęczyca - Wiry - Luboń - Poznań.

No czyż to nie prawdziwie letnie kadry? :)
Wiosną bym się takiego kadru nie nachwalił :)
Nepomucen pilnujący Jeziora Dymaczewskiego
Walka barw na niebie
Oczywiście znów nie skorzystałem z uprzejmości kostkowego gów.., eee, śmieszki-abstrakcji na styku Stęszewa i Witobla. Jakoś mi to nie idzie. To znaczy nie jedzie :)
Jak zwykle nie skorzystałem :), Witobel
Taaa, budowa tego czegoś miała sens :/, Witobel
Natomiast jej reszta, asfaltowa, jest tak samo ok, jak bez sensu. No i ta nasza płaska Wielkopolska daje radę... :)
Można było nie psuć mojej ulubione trasy DDR-ką, ale nie jest źle, okolice wielkopolskiej Łodzi
Dzisiaj czaple w ogóle, nie w szczególe, czyli te białe koczujące stadnie w koronach drzew. Pierwszy raz widziałem takie ich ilości.
Stado czapli w koronach drzew
Odlotot czapli
Tyle fajności. Od jutra wracają dwunastki, a ja do maksymalnie mikrodystansów :/


  • DST 51.60km
  • Czas 01:59
  • VAVG 26.02km/h
  • VMAX 51.30km/h
  • Temperatura 10.0°C
  • Podjazdy 157m
  • Sprzęt Czarnuch :)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Padaka

Poniedziałek, 16 listopada 2020 · dodano: 16.11.2020 | Komentarze 11

Wstępnie dzisiejszy dzionek miał być w miarę luźny, po czekało mnie tylko kilka godzin pracy w domu.

Jak zwykle było wręcz odwrotnie. Dość powiedzieć, że do BS-a zasiadam około dwudziestej, a najczęściej staram się temat mieć załatwiony dużo wcześniej.

Rano miałem misję specjalną, czyli kurs z Teściową do przychodni i z powrotem. A po południu... misję specjalną, czyli kurs z Teściową na prześwietlenie, czego w planach nie było. Za to chciałem ruszyć na rower koło jedenastej, ale lało. Czego również w planach wróżek/Sasinów nie było. Nic nowego.

Chcąc nie chcąc zabrałem się do roboty zamiast kręcić. Zła zmiana :)

Na szczęście koło trzynastej padać przestało, więc skorzystałem z okienka. Czarnuch w ruch i jazda. Finalnie udało się wykręcić zachodni klasyk: Poznań - Luboń - Łęczyca - Wiry - Komorniki - Szreniawa - Rosnowo - Konarzewo - Trzcielin - Dopiewo - Dopiewiec - Palędzie - Gołuski - Plewiska - Poznań. Mokro, wietrznie, w sumie średnio i bez czegokolwiek zasługującego na uchwycenie. Tylko słońce malowniczo walczyło o swoje z chmurami.
Droga Konarzewo - Trzcielin wyjątkowo dziś klimatyczna
Drzewo jaśnie oświecone
Próba walki słońca z chmurami
Poza tym ulubiony widoczek...
Jak zwykle nie mogłem sobie odmówić widoku na WPN
...oraz nieśmiały zachodzik na horyzoncie.
Zachód na horyzoncie
A ja padam na ryj :) Może jutro odsapnę choć na chwilę.


  • DST 52.70km
  • Czas 01:49
  • VAVG 29.01km/h
  • VMAX 52.00km/h
  • Temperatura 14.0°C
  • Podjazdy 181m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Masokracja

Niedziela, 15 listopada 2020 · dodano: 15.11.2020 | Komentarze 25

Spałem dzisiaj do dziesiątej. Musiałem. I choćby mnie wołami z wyra starano się wyciągnąć, bym się nie dał :)

W związku z tym ruszyłem bardzo późno, bo lekko po dwunastej. Miało to jeden plus - świetną pogodę, szczególnie jak na listopad. Gdyby nie data w kalendarzu i wyłysiałe drzewa, spokojnie uważałbym, że mamy jakiś maj. Mimo wszystko cisnąć mi się nie chciało, bo po co?

A teraz największy minus. Tłum. Tłok. Wszędzie. Miliardy niedzielnych rowerzystów, jeszcze więcej samochodów, korki, zapchane leśne parkingi - koszmar. Jakby nagle cała Polska postanowiła ruszyć dupy, dokładnie tam, gdzie ja kręciłem swoimi stałymi szlakami. A gdy dojechałem do Dębiny dziękowałem ustawodawcom, że w Polsce nie jest łatwo o pozwolenie na broń, bo chyba bym nie wytrzymał i z niej skorzystał. Trzy razy musiałem stawać na kładce nad Wartą, bo: mamuśki z dziećmi, niekumaci Ukraińcy i gówniarzeria ze słuchawkami na uszach. Kląłem, na czym świat stoi.

Trasa: Poznań - Luboń - Wiry - Łęczyca - Puszczykowo - Rogalinek - Rogalin - Świątniki - Radzewice - Trzykolne Młyny - powrót do Rogalinka - Sasinowo - Wiórek - Czapury - Starołęka - Las Dębiński - dom. TUTAJ Relive.

Skoro Radzewice, to oczywiście port. A tam... ludzie... :( Ptaki pouciekały. jakiekolwiek życie plus dwunożnego zamarło... Masakra. Wielka szkoda, bo mogłyby być jakieś zdjęcia przy dobrej widoczności. Musiałem się obejść kilkoma cyknięciami pod światło, żeby cokolwiek było.
Świetlista świetlistość, Radzewice
Ulubioy rzeczny port w Radzewicach
Listopadowe babie lato :)
Tonąca (w słońcu) łódka, Radzewice
Ręce mi opadły na widok auta wciśniętego na dziki półwysep. Nawet nie chce mi się tego komentować.
Nawet na półwysep się puszką wcisnęli :/, Radzewice
Inne kadry ukazujące sytuację na drogach:


Fajnie, prawda? :/

No i reszta fotek z dzisiaj. Mało znana hopka w Łęczycy...
Górka w Łęczycy
...lekko falujące pola...
Falujące pola
...polna dróżka w Radzewicach, jedna z eksplorowanych podczas krótkiego urlopu w tym roku...
Polna dróżka, Radzewice
...dwa kółka w Trzykolnych Młynach...
Trzykolne Młyny i dwukolna szosa
...oraz stateczek płynący po Warcie na wysokości Wiórka.
Warta ze stateczkiem
Tyle. Niby fajnie, ale ludzkość mnie dziś przeraziła. Nie lubię tłumów, mas, człowieka w nadmiarze, więc czułem się średnio.


  • DST 30.85km
  • Czas 01:06
  • VAVG 28.05km/h
  • VMAX 50.60km/h
  • Temperatura 8.0°C
  • Podjazdy 93m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Mętnieczłowieczo - glutem w mordę #7

Sobota, 14 listopada 2020 · dodano: 14.11.2020 | Komentarze 13

W siódmy dzień glutowania przed dwunastkami w robocie, a trzeci pod rząd, zamieniam się w robocika. Budzę się, wstaję, ruszam, zawracam, dojeżdżam. Równie dobrze można by na moim miejscu postawić średnio ogarnięty kalkulator albo w miarę zaawansowanego w rozwoju pantofelka.

Jednak wyjazd dzisiejszy był o tyle fajniejszy, że w sobotę po siódmej rano Poznań jest w miarę pusty. Normalnie jak w jakiejś pandemii. A nie, sorry :)

Taki klimat, gdy kręci się przez opustoszałe ulice i leśne kawałki, do tego z klimatyczną muzą w uszach, wywołuje refleksje. Jak to u mnie - średnio pozytywne wobec świata. Polecam się :) Tym bardziej, gdy dokręca się do takich Wiórek, gdzie w miejscu lasu widzi pustynię. Refleksja na dziś: człowiek generalnie to gnój, który sam sobie wymyślił, że ma jakieś irracjonalne prawo do porządkowania świata według swoich zasad. Tam, gdzie kiedyś była dzicz, stopniowo postawały osady, wsie, potem miasta, metropolie. Resztki borów uznano za przemysłowe, wymyślając sobie, że należy je regulować, bawiąc się w jakiegoś samozwańczego boga. Tylko ten bóg ma jeden główny cel: kasę. Zresztą też irracjonalny wynalazek autorstwa ludzkości.
Czyńcie sobie ziemię poddaną :/
Straszący znak od Nadleśnictwa Babki wciąż mnie fascynuje. Dobrze, że nie ostrzegają o kolizjach z duchami pomarłych drzew.  
Czarny humor Nadleśnictwa Babki. Dobrze, że nie ostrzegają przed duchami drzew
Inne widoczki już mniej irytujące. Poranna Warta...
Senna Warta o poranku
...barierkoza antywidokowa na granicy Czapur i Wiórka...
Barierkoza antywidokowa, Daszewice
...oraz oczywiście Dębina.
Jak zawsze Dębinka obowiązkowa
Wspomniałem o muzyce - lepszej na dziś nie mogłem sobie wybrać. Zespół Ulver to klasyka kiedyś muzyki metalowej, aktualnie jeden z najbardziej fascynujących zespołów alternatywnych. A że kupiłem sobie YouTube Premium, to zapodałem ich rewelacyjny koncert w Norweskiej Operze Narodowej. Znany mi od dawna, będący idealnym połączeniem dźwięku i obrazu, do tego odważny w formie, idealnie wpasował się w mój poranny nastrój. Dość napisać, że koncert kończy się słowami: "what kind of animal are you?". Poniżej próbka dla zainteresowanych, choć pewnie chętnych nie będzie, bo to przecież blog rowerowy, nie muzyczny :) Ale i tak sądzę, że dla samych kadrów opisujących człowieczeństwo warto. No i istotna uwaga - są takie cywilizowane kraje, jak Norwegia, gdzie na scenę najważniejszego państwowego teatru zaprasza się osoby zmuszające do myślenia. W polskim grajdołku miele się jak zwykle banały lub popularną papkę. Przykre. 
Mówiłem, że nie powinno mi się dawać dwunastek? :) 


  • DST 36.50km
  • Czas 01:16
  • VAVG 28.82km/h
  • VMAX 51.60km/h
  • Temperatura 6.0°C
  • Podjazdy 97m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Chmurzastość - glutem w mordę #6

Piątek, 13 listopada 2020 · dodano: 13.11.2020 | Komentarze 12

Zaskoczenia nie będzie - znów tylko przeddwunastkowy glut. Oczywiście zrobiony na styk.

Powoli już się jednak przyzwyczajam. Tak jak lis do klatki albo ludzie do rządów dupnej zmiany. Boli, wali mentalnie w łeb, wkurza, ale niewiele można zrobić.

Trasa dzisiejsza to kurs południowo-zachodni: Poznań - Plewiska - Komorniki - Rosnowo - Szreniawa - Komorniki - Górczyn - Świerczewo - Dębiec - centrum.. TUTAJ Relive.

W końcu zaczęło się przejaśniać, więc nawet można było coś poza szarością uchwycić. Milusio.
Poranki potrafią być malownicze
Prawie jak w górach, tylko że nie :), okolice Szreniawy
Wczoraj był cmentarz, dzisiaj też. Ale taki drzewny. Przyznać trzeba, że to w większości schorowane i stare egzemplarze, ale widok i tak smętny.
Wycinka, wycineczka :/ Tu przynajmniej drzewa chore, a nie zdrowe, jak się zdarza najczęściej
No i nagroda dnia: znów żurawie, wersja rodzinna 2+1.
Żurawia trójca
Rodzina żurawiami silna
I scenka rodzajowa: "Ja ci dam z kolegami wyjście! Dzieckiem się zajmować, zapasy robić, zima idzie!" :)
Ja ci dam z kolegami wyjście! Dzieckiem się zajmować, zapasy robić, zima idzie! :)
Jutro powtórka z rozrywki :/ Tyle że już zapewne bez żurawi.


  • DST 36.50km
  • Czas 01:18
  • VAVG 28.08km/h
  • VMAX 50.60km/h
  • Temperatura 5.0°C
  • Podjazdy 96m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Lotniczo - glutem w mordę #5

Czwartek, 12 listopada 2020 · dodano: 12.11.2020 | Komentarze 11

No i saga się rozpoczęła. Przez najbliższe trzy dni spędzę w robocie łącznie 36 godzin, czyli połowa życia w d...ętkę. Zresztą już w niej jestem.

Sama praca to pół biedy, ale to wstawanie... Eh, masakra. No ale mus to mus, nie ma wyjścia. Jednak późnojesienne zrywanie się z wyra to koszmar. Dobrze, że póki do JESZCZE nie pada.

Wiało ze wschodu, więc siłą rzeczy musiałem wymyśleć trzydziestokilometrowego gluta w tym kierunku. Finalnie wyszło takie coś: z Dębca przez Dębinę, następnie Minikowo, dojazd do Starołęki, potem Czapury, Babki, Daszewice, poznańska Głuszyna, znów Starołęka, Minikowo oraz Dębina i Dolną Wildą do centrum. Tak jak na działającym o dziwo Relive.

Zimno i szaro, czyli nic nowego ostatnio. Nie za bardzo był czas się zatrzymywać, więc przelatujące sarny omiotłem jedynie wzrokiem - niech się nie stresują :) Za to zatrzymałem się na chwilę na poznańskiej Głuszynie, a konkretnie przy cmentarzu, którego głównym elementem są leżące obok siebie dwa pomniki - jeden upamiętniający zmarłych na służbie pilotów 62. Pułku Lotnictwa Myśliwskiego...
Część pomnika poświęconego pamięci pilotów 62. PLM, Poznań
Pomnik ku czci poległych na służbie 62. Pułku Lotnictwa Myśliwskiego, Poznań Głuszyna
Lista poległych, 62 Pułk Lotnictwa Myśliwskiego, Poznań Głuszyna
...a drugi żołnierzy radzieckich, którzy mieli to nieszczęście stać się mięsem armatnim w nie do końca swojej sprawie podczas II Wojny Światowej. Miło, że ktoś jeszcze o nich pamieta.
Pamięć o radzieckich żołnierzach (o dziwo) trwa, Poznań Głuszyna
Tablica pamiątkowa ku czci 139 żołnierzy radzieckich poległych podczas walk II WŚ, Poznań Głuszyna
Podjechałem jeszcze się podenerwować pod siedzibę Nadleśnictwa Babki. Trzeba przyznać, że w jednym są fair: nie ostrzegają, że na "drodze leśnej" zagrożeniem są drzewa. No bo jakie drzewa?
Wjazd do
Tych póki co jest sporo na Debinie. Nawet przewalonych przez czas.
Przy upadłym drzewie, Poznań Dębina
Samotny kaczor na szarej i burej Dębinie
Jutro to samo, czyli w planach krótki wypad bez fajerwerków.


  • DST 52.40km
  • Czas 01:49
  • VAVG 28.84km/h
  • VMAX 51.00km/h
  • Temperatura 4.0°C
  • Podjazdy 174m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Obywatelsko :)

Środa, 11 listopada 2020 · dodano: 11.11.2020 | Komentarze 21

W ciekawych czasach, jak i niezwykle, hmmm... interesującym kraju przyszło nam żyć. Niby jakaś pandemia, niby o krok od kolejnego zamknięcia Polski, a tu najpierw przez jakieś dwa tygodnie masowe protesty (słuszne w idei, według mnie jednak zbyt prymitywne w działaniu), a dzisiaj marsz narodowców, który miał być samochodowy, ale coś, kurde, nie wyszło - cóż za zaskoczenie :) I w zamian pojawił się łysy spacerek, przyszłość narodu zaatakowała policję kamieniami, spalono też mieszkanie, bo jacyś debile rzucali sobie radośnie racami w okna. Milusio.

Ciekaw jestem, jak mentalni troglodyci z Konfederacji będą tłumaczyć, że wszystko było z winy lewactwa oraz co pojawi się w "Wiadomościach" TVP. Już ostrzę sobie szczerbate ząbki :)

Ja, jako osoba, która masowe westchnienia i odruchy, w tym wzdęcia narodowe, ma głęboko gdzieś, spełniłem rano swój obywatelski obowiązek. Czyli poszedłem do piekarni po rogale świętomarcińskie. Pycha. Trochę lukru nawet zeskrobałem już po drodze :)
Rogale świętomarcińskie, czyli poranny zapas energii. Jeden to jakieś 800 kalorii. Mniam :)
Żeby nie było, że się nie poświęcam z okazji 11 listopada, to zjadłem półtora, Żona dała radę tylko pół. Czyli wpakowałem w siebie jakieś tysiąc kalorii. Można było ruszać :)

Trasa dzisiejsza to "kondominium", czyli w skrócie: Poznań - Luboń - Puszczykowo - Mosina - Dymaczewo - Łódź - Stęszew - Szreniawa - Komorniki - Poznań.
DDR-ka wzdłuż Jeziora Dymaczewskiego
Było zimno (cztery stopnie), a wiatr, choć niezbyt mocny, zniechęcał do przyspieszenia. Więc nie przyspieszałem :) Zwierzaków też nie było - daleko tylko trafił się myszołów w szarości na drzewie...
Ta kropka to myszołów
...oraz odlatujące stado gęsi.
Odlatujące gęsi
Aha, trafił się jeden patriota, obwieszony flagami od lusterek po dach. Oczywiście wyprzedził na gazetę, no bo jak? :)

Poza tym sennie, smętnie i zasmarkano. A od jutra maraton dwunastek :(