Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Trollking z miasteczka Poznań. Od listopada 2013 przejechałem 197967.60 kilometrów i mniej już nie będzie :) Na pięciu różnych rowerach jeżdżę z prędkością średnią 27.88 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Trollking na last.fm

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2019

Dystans całkowity:1614.60 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:56:44
Średnia prędkość:28.46 km/h
Maksymalna prędkość:58.40 km/h
Suma podjazdów:6418 m
Liczba aktywności:30
Średnio na aktywność:53.82 km i 1h 53m
Więcej statystyk
  • DST 56.10km
  • Czas 01:52
  • VAVG 30.05km/h
  • VMAX 51.60km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • Podjazdy 280m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Przyzwoitość

Sobota, 20 kwietnia 2019 · dodano: 20.04.2019 | Komentarze 25

Dzisiaj co prawda nie było już tak świetnie jak wczoraj, bo wiało mocniej i jeszcze bardziej niezdecydowanie, ale ponownie - dzięki przeżyciom ostatnich miesięcy - uznaję dzionek za nie najgorszy :)

Po wczorajszym przyuważeniu dziury w oponie miałem pewne wątpliwości, czy nie będę musiał gdzieś po drodze bawić się w serwisanta-partyzanta, wziąłem na wszelki wypadek plecaczek z zapasową zwijaną gumą, jednak na szczęście chyba aktualny osprzęt jest bardziej pancerny niż myślałem i obyło się bez. Super.

Ponownie - bo duło z północny - musiałem pokonać miasto dwa razy, czyli trauma gwarantowana. Myślałem w sumie, że w związku ze świąteczną sobotą będzie ciut lepiej, ale niestety - cała zachodnia część Poznania to czerwone światła i niewielkie, ale jednak korki. Do tego gdy jechałem przez Przybyszewskiego, trafił mi się klasyczny, rodzimy, stereotypowy użytkownik BMW, czyli łysol z przerostem bebecha, taki z poziomem polskości mierzonej w ilości dymu wydobywającego się z grilla, który raczył otworzyć okienko i machać łapkami, zapewne sugerując mi, że według niego to coś gdzieś na środku ulicy, czyli obowiązujące absolutnie nikogo, to coś, czym powinienem jechać. Napisałem "zapewne", bo nawet nie chciało mi się ściągać słuchawek, życzyłem jedynie burakowi wesołych świąt i szerokiej drogi. Noooo, z grubsza takie było to przesłanie :)

Trasa w całości to: Dębiec - Górczyn - Grunwald - Jeżyce - Obornicka - Suchy Las - Morasko - Radojewo - Biedrusko - Bolechowo - Owińska - Czerwonak - Koziegłowy - Gdyńska - Bałtycka - Wartostrada - Dębiec. Jak na podpoznańskie warunki - całkiem przyzwoita jeśli chodzi o asfaltowe przewyższenia.



Czas na codzienny raport śmieszkowy. Tu druga z moich okolicznych ulubionych DDR-ek, na wiadukcie prowadzącym do Suchego Lasu. Jak zwykle - zgodnie z oznakowaniem - jechałem częścią asfaltową, którą według urzędasów wykonano specjalnie dla mnie (znak ustawiono po lewej części chodnika, co wskazuje, że rowery powinny poruszać się właśnie środkiem). Nie krzyczałem na samochody, bo po co? Trzeba być gościnnym :)

Tu (Biedrusko) po prawej z kolei typowa polska katownia rowerowa.

Oczywiście olałem, a w tym samym czasie wyprzedził mnie... radiowóz. Na szczęście na sygnale. Nie do mnie :)

W Owińskach klasyk... :/

Tak jak na Wartostradzie. Pogaduszki, ploteczki, radość z jazdy obok siebie... 10 km/h. Niestety nie dało się nie naruszyć podwójnej ciągłej.

Tamże - widok na nadbrzeże Warty, po wielkopiątkowej bytności ludzkiego ścierwa. Dodam, że kosze oddalone są stamtąd może w odległości dziesięciu metrów.

TUTAJ Relive.


  • DST 51.70km
  • Czas 01:40
  • VAVG 31.02km/h
  • VMAX 51.60km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • Podjazdy 170m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Miodzio!

Piątek, 19 kwietnia 2019 · dodano: 19.04.2019 | Komentarze 10

Ha! Po miesiącach cierpień, walki, wkurzania się, szerzenia mowy nienawiści wobec podmuchów, żmudnego kursowania w tę i z powrotem niczym pszczółka, w końcu mogę śmiało napisać - było dziś prawdziwe miodzio! 

Przede wszystkim doczekałem się na to, co już wydawało się jedynie imaginacją - wiatr był cudownie, genialnie... umiarkowany. Nie słaby, a właśnie umiarkowany, ale to już wystarczyło skatowanemu osobnikowi, takiemu jak ja, żeby uznać to za mega komfort. A że dawał mi głównie po pysku i z boku, zaledwie kilka razy pomagając - nic to, jest super :) Normalnie czułem się jak po zażyciu rowerowego prozacu.

Trasę wykonałem klasyczną w kierunku północno-wschodnim: Dębiec - Wartostrada - Malta - Miłostowo - Swarzędz - Paczkowo - Siekierki - Gowarzewo - Tulce - Żerniki - Jaryszki - Krzesiny - Starołęka - Las Dębiński - dom. O tak jak na Relive.


Przy wjeździe na widoczną tu Maltę, zaraz za przejściem dla pieszych i przejazdem dla rowerów, czaiły się rowerowe smerfy. A w sumie smerfetki, bo patrol policji na rowerach był żeński, sprytnie schowany w cieniu. Jak ja się cieszę, że policja dba nie tylko o moje bezpieczeństwo, ale i o to, żeby funkcjonariuszki nie dostały udaru :) Bo po co je wysłać na przykład kawałek dalej, na wyraźnie wydzieloną część dla rowerów, żeby pouczać biegaczy, spacerowiczów i inne nieogary, które nie potrafią zrozumieć obrazków, już nie wspominając o napisach?

Mimo jazdy po mieście oraz staniu w kilku koreczkach, jechało się wybornie, a i średnia wyszła przyzwoita. Dzień zapisuję w dzienniczku tych, które zdarzają się zdecydowanie zbyt rzadko.

Jednak żeby nie było za różowo - pod sam koniec, na Starołęce, zrobiłem poważny błąd. Chcąc ominąć sznur samochodów, zjechałem na chwilę na DDR-kę, taką jeszcze z mrocznych czasów prezydenta Grobelnego, i co? Oczywiście musiałem tylnym kołek pieprznąć w krawężnik, taki XXL, co wyraźnie odczułem. Od razu sprawdziłem, czy koło jest całe - było, jednak już w domu na oponie zauważyłem taką niespodziankę. Nie wiem w sumie czy to wynik konfrontacji z polskim wynalazkiem antyrowerowym, czy coś, co stało się już wcześniej, jednak cieszę się, że inwestuję od dwóch lat w lepsze opony, z antyprzebicówką - na zwykłych tanich druciakach pewnie co najmniej dwa ostatnie  kilosy szedłbym z buta. 



  • DST 51.80km
  • Czas 01:47
  • VAVG 29.05km/h
  • VMAX 51.40km/h
  • Temperatura 13.0°C
  • Podjazdy 172m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

S(u)portowo

Czwartek, 18 kwietnia 2019 · dodano: 18.04.2019 | Komentarze 8

Kolejny wschodni - ale już mniej północny - kursik za mną. Jeszcze z miesiąc powiewów z tej strony i zacznę zaciągać jak Ukraińcy :)

Najważniejszym elementem był dziś jednak test nowego suportu - to pierwsza zmiana w T-rek(si)u od momentu zakupu, czyli po przejechaniu prawie osiemnastu tysięcy kilometrów, zima nie zima, upał nie upal, Zduńska Wola czy cywilizowane miasta. Stąd traktowałem tę zmianę jak ważny organ u pacjenta specjalnej troski. I muszę przyznać, że jest godnie - fajnie znów po prostu jechać, a nie lekko pływać przy mocniejszym depnięciu.

Trasę, jak napisałem, wykonałem na wschód, ale żeby uniknąć kursu wzdłuż Starołęckiej (ze wzglęDDR-ów wiadomych) wykonałem specyficznego kalosza ze sznurówką: Dębiec - Las Dębiński - Starołęka - Krzesiny - Jaryszki - Żerniki - Tulce - Krzyżowniki - Śródka - Szczodrzykowo - Dachowa - Robakowo - Gądki - Koninko - Żerniki - Jaryszki - Krzesiny - Starołęka - Las Dębiński - dom.

Szkoda, że wciąż upierdliwe wiało i że musiałem walczyć z korkami, bo powoli rozkręca mi się znów przyjemność z jazdy.

W Robakowie już jakiś od jakiegoś czasu straszy śmieszka. Nie najgorsza, bo z asfaltu, tylko że zmieniająca kierunek z lewa na prawo i prawa na lewo niczym pijany beneficjent programu 100+ na świnię, a do tego posiadająca z jednej strony taki oto smaczek:

Tu, gdzie stoję, jest wieś Dachowa. Kilka metrów dalej - Robakowo. Jak widać to wystarczy, żeby skończyć budowę dokładnie tam. Nie żebym płakał, bo każda wymówka pozwalająca mi na jazdę drogami, a nie gettami, cieszy mnie niezmiernie, ale jakież to polskie... :)

To też - specjalnie wjechałem, żeby uwiecznić :)



  • DST 55.10km
  • Czas 01:56
  • VAVG 28.50km/h
  • VMAX 52.30km/h
  • Temperatura 13.0°C
  • Podjazdy 261m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pętelka z guzikiem, Lobo, suport i 112

Środa, 17 kwietnia 2019 · dodano: 17.04.2019 | Komentarze 9

Dzisiaj miałem okazję ciut dłużej się wyspać, jednak mimo wolnego dnia komfortu na wylegiwanie się do południa nie było - jak zwykle bowiem miałem masę rzeczy do załatwienia. Ale nawet godzina wylegiwania się w wyrze dłużej niż zazwyczaj to już mega fajna rzecz.

Gdy ruszyłem, byłem w sumie pozytywnie zaskoczony pogodą - co prawda wciąż wiało mocno (a jak!), ale za to temperatura zrobiła się mega sympatyczna, a gdyby nie miasto, które znów pokonałem dwukrotnie, mogło być jeszcze lepiej, na pewno w temacie średniej.

Trasę zrobiłem jak w tytule - pętelka to w tę i z powrotem (Dębiec - Wartostrada - Hlonda - Bałtycka - Gdyńska - Koziegłowy - Kicin - Mielno - Dębogóra - Karłowice - Wierzonka - nawrotka prawie tak samo), a guzikiem była nowa droga w Dębogórze.

W Kicinie zjechałem sobie na chwilę w okolice drewnianego kościoła św. Józefa Oblubieńca - kiedyś co prawda tam byłem, ale na szybko, dziś mogłem zobaczyć ciut więcej. Zbudowano go pod koniec XVIII wieku, aktualnie jest jednym z wielu na Szlaku Kościołów Drewnianych wokół Puszczy Zielonka.


Jak widać, przygotowano już Drogę Krzyżową. Całkiem pomysłowo, muszę przyznać. Mnie jednak przy samym wjeździe zadumał taki oto widok:

Był to tył obrazu, który od razu mi się skojarzył z komiksami o Lobo (czy ktoś je czytał? - aha, i nie jest to obraza religii, ale pierwsze, co mi przyszło na myśl). Sądziłem, że gdy zobaczę przód, będzie łagodniej. Ale... nie :)

Muszę przyznać, że... podobało mi się. Taką wersję graficzną Kościoła zdecydowanie kupuję - makabreska na wysokim poziomie!

Po powrocie zawitałem w serwisie, gdyż - tak jak pisałem wczoraj - czułem już spore luzy w okolicy suportu. Oczywiście całą zimą przejechałem bez większych problemów technicznych, a gdy tylko wybił czas na "sezon", od razu coś się zaczęło sypać. Standard :) Wszystkie miejsca obłożone tak, że nawet po znajomości terminy były kosmiczne. Na szczęście na Dębcu w tamtym roku powstał nowy rowerowy przybytek, którego właściciel wcisnął mnie między jedno a drugie zadanie - tym bardziej, że wymieniany element udało mi się nabyć zapobiegliwie dzień wcześniej w innym miejscu, bo pan działa na zasadzie zamawiania mniej popularnych części jeśli jest zapotrzebowanie (bo to generalnie nie jest sklep). Tym samym w pół godzinki miałem zamontowany nowy suport, a do tego regulację przerzutek gratis :) Polecam serwis Velo 2.0 zdecydowanie, a co, zareklamuję, bo warto :)

No ale - jak to u mnie - nawet pięćset metrów powrotu do domu nie może być normalne. Gdy jechałem DDR-ką przez tunel pod torami, zobaczyłem kilka osób stojących na jedną leżącą w dziwnej pozycji. Zatrzymałem się, pytając, czy jakoś mogę pomóc, no i mogłem, dzwoniąc na ich prośbę na 112. Podczas zgłaszania i oczekiwania na karetkę (i po przeciągnięciu "ofiary" wraz z jeszcze jednym rowerzystą w bezpieczniejsze miejsce) dowiedziałem się, co się stało - jechała sobie niewiasta hulajnogą (zwykłą) z młodym na rowerze, która wpadła jej w widoczną kratkę, tak pechowo, że poleciała na bok (niewiasta, nie kratka), prawdopodobnie skręcając kostkę.

Tym sposobem mój powrót, który powinien trwać dwie minuty, trwał jakieś dwadzieścia. Poinformowałem panów z eRki, gdy już przyjechali, co i jak, oraz wiedząc, że tragedii wielkiej tu nie będzie, ruszyłem do siebie. Jak się skończyła cała sprawa nie wiem. Wiem za to, że pani już będzie uważała podczas jazdy w tym miejscu hulajnogą, a i mam nadzieję, że jednak wybierze część dla pieszych, nie rowerów, bo nie chciałbym się przekonać, co by się stało, gdyby akurat jechał za nią rozpędzony kolarz.

Na koniec Relive oraz rezydenci z Parku Mazowieckiego. Dziś nawet dało się koło nich przejechać bez maski gazowej :)



  • DST 54.75km
  • Czas 01:56
  • VAVG 28.32km/h
  • VMAX 51.20km/h
  • Temperatura 7.0°C
  • Podjazdy 184m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wciąż na wojnie

Wtorek, 16 kwietnia 2019 · dodano: 16.04.2019 | Komentarze 12

Wiatr się nie poddaje. Ja też :)

Wojna trwa! :)

Plus (w temacie mojego znudzenia jeżdżenia tymi samymi szlakami), że wspomniany ruch powietrza skorygował kierunek na mniej północny, a bardziej wschodni, mogłem więc pokręcić w rejony ostatnio rzadziej uczęszczane. W związku z tym wykonałem "pieska": Dębiec - Las Dębiński - Starołęcka - Czapury - Babki - Daszewice - Kamionki - Borówiec - Gądki - Robakowo - Dachowa - Szczodrzykowo - Śródka - Krzyżowniki - Tulce - Żerniki - Jaryszki - Krzesiny - Starołęcka - Las Dębiński - dom. 

Przygód znów brak - i dobrze. Generalnie - mimo podmuchów udupiających średnią - jechało się zaje...świetliście :)

Zwracam uwagę na dopasowanie terenu do kształtu ramy :)

W Szczodrzykowie jest takie miejsce, gdzie za cholerę nie da się wykonać ostrego zdjęcia, mimo dobrego światła. Próbuję któryś raz i wciąż kicha.

A już niedaleko domu klasyk. Pismo obrazkowe to wciąż temat zbyt skomplikowany dla części rodaków :)

Suport powoli mi się poddaje. Zaczynam wykonywać powolne działania w kierunku jego wymiany.


  • DST 52.50km
  • Czas 01:52
  • VAVG 28.12km/h
  • VMAX 52.70km/h
  • Temperatura 7.0°C
  • Podjazdy 255m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Północnik

Poniedziałek, 15 kwietnia 2019 · dodano: 15.04.2019 | Komentarze 10


Kolejny kursik na północny wschód za mną. Lekko już rzygam tym kierunkiem, ale póki weje (wciąż mocno) właśnie z NE, nie za bardzo mam wyjście, jeśli nie chcę mieć psychicznej masakry na myśl o powrocie.

Wciąż jest zimno, lecz czuć w powietrzu, że idzie ku lepszemu. Obym nie zapeszył :) 

Wykonałem dziś trasę: Dębiec - Wartostrada - Bałtycka - Gdyńska - Koziegłowy - Kicin - Kliny - Mielno - nową trasą do Dębogry i Karłowic - Wierzonka - Kobylnica - Janikowo - Miłostowo - Górna - Śródka - Wartostrada - dom. Tak jak na Reive.



Nie chciało mi się pędzić, więc wszystko wykonane w tempie dość sennym. Podczas drogi też nie za wiele mnie pobudzało do życia, choć widok wielkiego, pędzącego dobermana na Wartostradzie na chwilę mnie zelektryzował.

Na szczęście leciał sobie tylko za piłeczką, który jakiś mało rozgarnięty właściciel rzucał zamiast na trawę, to właśnie na drogę pieszo-rowerową. Biedny piesek, przykro pewnie mieć właściciela nieogara, a nawet niedobermana :)

Od kiedy jeżdżę niemal codziennie przez Park Mazowieckiego, napotykam taką oto ekipę "rezydentów", każdy z najtańszym browarem lub winiaczem w łapce, część sobie podsypia, część pije...

Jestem już na tyle doświadczony, że wiem, iż najlepiej w tym miejscu za głęboko nie oddychać, bo ekpię najpierw czuć, a potem widać. Myślę, że nawet w nocy i po ciemku wiedziałbym, gdzie się znajduję :)


  • DST 55.50km
  • Czas 02:07
  • VAVG 26.22km/h
  • VMAX 52.00km/h
  • Temperatura 6.0°C
  • Podjazdy 161m
  • Sprzęt Cross - ST(a)R(uszek)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Cichacz koński, półmaratoński

Niedziela, 14 kwietnia 2019 · dodano: 14.04.2019 | Komentarze 26

Dziś rano, gdy spojrzałem za okno, zdziwił mnie deszcz-cichacz. Zawsze bowiem podczas opadów mam pełną perkusyjną symfonię dochodzącą z parapetu, tym razem nic. Pełen zaskok, tym bardziej, że prognozy mówiły o końcu deszczu jeszcze w nocy.

Trochę mi to skomplikowało plany, bo z powodu roboty trzeba było wyruszyć rano, a tu taki zonk. Szybko ogarnąłem więc crossa, bo szosy szkoda, i lekko po dziewiątej byłem na trasie. Choć ciężko powiedzieć, żebym daleko zajechał - już na pierwszym kilometrze musiałem ją skorygować. Zapomniałem bowiem, że znów w Poznaniu jest jakiś półmaraton, jeden z tysiąca podobnych tego typu imprez, które różni jedynie nazwa sponsora i nazwisko ("amatora" oczywiście) Kenijczyka, który go wygrywa. Szczegół, że na Dębcu pierwszy biegacz mógł się pojawić za jakieś półtorej godziny, trzeba było postawić policjantów i strażników już teraz, żeby zablokowali ulicę.

W sumie zły nie byłem, bo przejazd Dębinką to zawsze dla mnie przyjemność - tego nigdy za dużo. W tym samym czasie opady ustały.


Jednak nie żałowałem wyboru roweru - korzystając, że mam czołg pod tyłkiem, po dotarciu do Starołęki postanowiłem wykonać dość ryzykowny test, polegający na wbiciu się w pustynne okolice Żegrza i Rataj. I cóż, jak koszmarnie tam było, tak jest, ale powoli coś dziergają i może za jakiś czas zagłębienie się w te rejony na dwóch kółkach nie będzie ryzykowne dla zdrowia i życia.

Odwiedziłem też nasze poznańskie "metro" :)

Następnie przez Franowo i wzdłuż Dymka na Kobylepole, a stamtąd w końcu otwartym szlakiem do Zalasewa i Swarzędza. Stamtąd DK92 do Paczkowa i powrót przez Siekierki, Gowarzewo, Tulce, Żerniki, Jaryszki, Krzesiny, Starołękę i znów Las Dębiński do domu. Spokojnie, na luzie, bez ciśnienia - tym bardziej, że wciąż mocno wiało.

Gdy czekałem - a jak - przy zamkniętych rogatkach na Krzesinach, miałem okazję do spowiedzi. A przynajmniej do obejrzenia jej reklamy, a przy okazji do zastanowienia, czy aby taka tablica przybita do drzewa i palika jest legalna, czy to jakaś kościelna samowolka :)

A kawałek dalej... Hm, tego jeszcze nie widziałem. Ja nie na DDR-ce, w zamian na niej, w pełnej krasie...

W sumie większość śmieszek mamy takich, że koń by się uśmiał, ale mimo wszystko wydaje mi się, że mandacik by mógł być :) Tym bardziej, że jeszcze miałem okazję zobaczyć, jak jeździec zgrabnie pokonuje rondo na Minikowie przez... jego środek.

Na koniec jeszcze motyw maratoński. Miasto znów stało.

Naprawdę nie wiem, jaki ćwierćmózg wymyślił, że zablokuje Poznań akurat w niedzielę handlową, przez co tramwaje miały około dwudziestu minut do pół godziny opóźnienia. Dzięki temu miałem znów okazję popedałować sobie rowerem miejskim (dystans dodaję do ogólnego) - tym razem trafił mi się egzemplarz ze skrzywionym pedałem, więc po zejściu z niego poruszałem się jak kaczka. Oby to nie poszło dalej, do mózgu :)

Relive TUTAJ.


  • DST 53.30km
  • Czas 01:57
  • VAVG 27.33km/h
  • VMAX 53.00km/h
  • Temperatura 5.0°C
  • Podjazdy 263m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Słupkując

Sobota, 13 kwietnia 2019 · dodano: 13.04.2019 | Komentarze 31

Zimy, wrrrrróććć, wiosny ciąg dalszy. Weekend mam pracujący, więc na rower trzeba się było zwlec zaraz po nocnych przymrozkach, na szczęście już w momencie, gdy był niewielki, ale jednak plus. No i wiatr znów gnoił, wiejąc ni to z północy, ni to ze wschodu, czyli bez stałego i przewidywalnego kierunku, prócz tego jednego, który miał konkretny cel - uwalić rowerzystę.

Udało mu się, niestety. Cóż, nie po raz pierwszy, nie ostatni, ważne, żeby ze stoickim spokojem mieć to w dupie :)

Trasa wyszła lekko kombinowana: Dębiec - Wartostrada - Rondo Rataje - Malta - Śródka - Główna - Miłostowo - Janikowo - Kobylnica - dojazd do zjazdu na Uazarzewo - Kobylnica - Wierzonka - Mielno - Kicin - Koziegłowy - Gdyńska - Bałtycka - Wartostrada - dom. Tak jak na Relive.

Ta środkowa kombinacja, czyli przejazd odcinkiem między Kobylnicą a drogą do Uazarzewa, który dawno nie był przeze mnie odwiedzany, miał jeden cel - zobaczenia na własne oczy pewnej abstrakcji, którą przyuważyłem kiedyś w jednym z wpisów kolegi Grigora. Chodziło mi konkretnie o takie coś:


Pytanie moje, kompletnie nie oceniające, brzmi: co za debil to wymyślił? ;) Po jaką cholerę postawiono tu te słupki, jeśli ten pas po prawej nie jest drogą rowerową (ewentualnie może służyć za chodnik), gumowe, czyli nie chroniące przed niczym? Przecież to jedynie utrudnia wykonanie kierowcom jakichkolwiek manewrów usprawniających ruch (na przykład ciągnikowi, który nie chce być zawalidrogą), o dziwo też ów wynalazek napaćkany jest tylko po jednej stronie.

No i najważniejsze: inteligenci, którzy to opatentowali, zapomnieli, iż trzeba co jakiś czas sprzątać. Efekt? Proszę bardzo:

Piaskownica z kamienicą w jednym. Po prostu brawo. No i oczywiście rodzi się kwestia, jaki sprzęt sprzątający zmieści się na tak szerokim, wygrodzonym poboczu. Chyba tylko rower z funkcją mopa :)

Zobaczyłem, przetestowałem, podziękowałem. Następnym razem zabiorę zatyczki do uszu i pojadę jak każdy szanujący się użytkownik drogi właśnie po niej, a nie po jakimś getcie.

Na koniec widoczek sprzed Koziegłów, jakieś trzy kilometry od granicy ponad półmilionowego miasta :)
 


  • DST 52.20km
  • Czas 01:51
  • VAVG 28.22km/h
  • VMAX 52.40km/h
  • Temperatura 3.0°C
  • Podjazdy 172m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do-eko-ła

Piątek, 12 kwietnia 2019 · dodano: 12.04.2019 | Komentarze 24

Troszkę - minimalnie - wiatr zluzował. To zdecydowanie wiadomość dnia. Nie znaczy to oczywiście, że było dziś komfortowo, bo wciąż duło solidnie, ale przynajmniej dało się jechać bez bluzgu lecącym za bluzgiem.

Miałem już lekko dość północnych kursów, ruszyłem więc na wschód. Oznaczało to niestety ponownie sporą dawkę miejskich atrakcji, jednak choć minimalnie udało się je zminimalizować przez sprawne wykorzystanie zasobów Wartostrady oraz drogi wzdłuż Malty, przez które dostałem się do Warszawskiej. Potem już nie było zmiłuj, krajówka przez Swarzędz do Paczkowa to masakra, ale już po nawrotce, czyli na szlaku przez Siekierki, Gowarzewo, Tulce, Żerniki, Jaryszki, Krzesiny, Starołękę i Las Dębiński do domu, dało się nawet sympatycznie kręcić. Choć - jak widać po średniej - chęci do ciśnięcia nie były wielkie.

Maltę zaliczyłem dziś nieprzypadkowo, bo zbliża się weekend, co oznacza jedno: nie zbliżać się w te okolice, z powodów wiadomych i oczywistych :) Jak ja lubię to miejsce, gdy nie ma tysiąca osób na milimetrze kwadratowym...


Gdy jechałem sobie wzdłuż DDR-ki na Dolnej Wildzie (tej fajnej, bo są dwie), zauważyłem trzy takie oto kupki, każda z tym samym zapytaniem: "Is this yours?":

To akcja (tutaj info) Hiszpana o nazwisku Miquel Garau Ginard, który mieszka w Poznaniu zaledwie pół roku, a już zdążył nas zawstydzić, a także namówić prezydenta miasta do wspólnej akcji sprzątania śmieci. Brawo!!!

Akurat "idealnie" zgrało mi się powyższe z pewnym motywem popołudniowym. Udało mi się bowiem jeszcze zaliczyć spacer z Kropą przez Dębinę nad Wartę (łącznie 10 km)...

...gdzie zobaczyłem między innymi taki widok:




Było tego więcej, jednak nie miałem ze sobą reklamówki i pomysłu, jak to zebrać (rękawiczek również brak). Będę mądrzejszy następnym razem. Widoku chusteczek w rzece i tamponu w pniu drzewa w tym miejscu oszczędzę.

Teraz uwaga, proszę o zaprzestanie czytania następnego akapitu przez osoby, które uważają, że ludzkość to jakakolwiek wartość czy powód do dumy. Sorry, ale muszę wylać to z siebie.

Smutno mi jest, że takie człowiecze ścierwa, których sens życia zamyka się zapewne w kilku prostych czynnościach: żarciu, piciu, wydalaniu, kopulowaniu oraz konsumowaniu komercyjnej medialnej papki, ktoś zdecydował powołać na tę planetę. Nie rozumiem, po co płodzić takie istoty, jeśli nie jest się w stanie przekazać im najprostszej wartości, jaką jest ochrona środowiska, w którym - marnie bo marnie - ale egzystują. Pół biedy, jeśli takie bezmózgi niszczyłyby tylko swoje zdrowie czy otoczenie, jednak przez tego typu zachowania uwalają dobro, z którego wspólnie korzystamy. Oczywiście, nikt nie jest święty (w tym i ja), ale nie mogę ogarnąć, jak można być aż taką ludzką mendą, żeby nachlać się w lesie, zarzygać śmieciami okolicę i oddalić się bez refleksji. Nie kumam tego po prostu.

Na koniec napotkana na Dębcu szprycha optymizmu. Jakie to zarówno proste, jak genialne. Lepsze nawet niż "biała kiła" :)

Relive TUTAJ.


  • DST 55.50km
  • Czas 02:02
  • VAVG 27.30km/h
  • VMAX 51.40km/h
  • Temperatura 3.0°C
  • Podjazdy 253m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Niezły młyn

Czwartek, 11 kwietnia 2019 · dodano: 11.04.2019 | Komentarze 7

Jeśli chodzi o warunki pogodowe, to dzisiaj znów nihil novi. Mocny wiatr z północy, dość słonecznie, bez opadów. Jedynie jeszcze bardziej czuć wiosnę made in Poland - nad ranem minus jeden na termometrze, podczas powrotu już prażyłem się w plus czterech. Szaleństwo.

Na sam początek czekało mnie przepychanie się przez zachodnią część miasta, gdzie niestety czegoś podobnego do Wartostrady nie uświadczysz, za to świateł czerwonych jest z grubsza miliard, jak nie więcej. Oczywiście wszystkie moje. 

Z Dębca przez Górecką, Grunwald i Jeżyce dotarłem do Golęcina, na wysokości którego skręciłem w kierunku Piątkowa, zahaczając jeszcze o Sołacz, całkiem ładnie już kwitnący zielenią.

Po kolejnym tysiącu świateł dostałem się w końcu na teren nie tylko otwarty, ale też lekko hopkowany, czyli na Morasko, które uwielbiam zaliczać z górki, a niemal zawsze robię to pod górkę. Jakoś tak wychodzi.

Miejscem docelowym na dziś było Biedrusko, do którego aktualnie prowadzi całkiem sympatyczna asfaltowa DDR-ka. Miałem troszkę więcej czasu przed pracą, więc zaliczyłem ją na spokojnie, dzięki czemu odkryłem tytułowy młyn, który dotychczas jakoś nie rzucał mi się w ślepia. A jak się okazało, gdy na chwilę zatrzymałem się nad wodą, warto było przycupnąć.






Jak potem doczytałem, formalnie nazywa się to miejsce Łysym Młynem i jest ośrodkiem edukacji przyrodniczej. Podoba mi się, miejsce trzeba będzie kiedyś zaliczyć nierowerowo.

Przed samym Biedruskiem jak zwykle wylądowałem w okopach. Ruskich i Szkopów nie odnotowano.

W miasteczku na chwilę przycupnąłem koło pałacu.


I dalej w dół, w kierunku Bolechowa, oczywiście ślepnąc od śmieszek, przynajmniej przy zjeździe. Niestety za mostem z daleka przyuważyłem radiowóz, więc zadziałał instynkt samozachowawczy i jednak przywitałem się z kostką. Na chwilę, gdyż...


Oczywiście prychnąłem i włączyłem się normalnie do ruchu. Ale znów tylko na moment, gdyż wiedząc, iż i tak średnią mam dziś spieprzoną koszmarnie, postanowiłem jeszcze uwiecznić jedną z większych podpoznańskich abstrakcji, czyli to COŚ:

Gdy tak sobie tańczyłem koło powyższego potworka, zauważyłem, że przypatruje mi się jeden z fachmanów nadzorujących rozkopy z poprzedniego zdjęcia, by w końcu do mnie przyjść i zapytać:

- Przepraszam, widzę,że robi pan zdjęcia. Ma pan jakieś zastrzeżenia?
- Nie no, w sumie nie, prócz jednego: cała trasa stąd do Biedruska to jedno wielkie zastrzeżenie :)

Okazało się, że pan zagadał mnie nieprzypadkowo, a po to, żeby poinformować, iż działają właśnie w celu poszerzenia tej DDR-ki, skasowania krawężnika i takie tam. Dodatkowo przyznał, że robią aktualnie co mogą, ale niestety kostka musi zostać, zgodnie z planami. Życzył mi szerokiej drogi i przyznał, że rozumie moje cierpienia :) Miło w sumie :)

Sam powrót odbył się już główną drogą, przez Owińska (tam znów koszmar), Czerwieńsk, Koziegłowy, Gdyńską, Bałtycką i Wartostradę. Przy zjeździe z niej ponownie szukałem gumki od słuchawek, ale oczywiście nadzieje płonne, do tego nie ma już opisywanej wczoraj kanapy. Idealnie zdążyłem z jej obfoceniem.

Relive TUTAJ.