Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Trollking z miasteczka Poznań. Mam przejechane 223227.70 kilometrów w tym 4.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 27.65 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 738827 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Trollking.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 51.20km
  • Czas 01:44
  • VAVG 29.54km/h
  • VMAX 54.30km/h
  • Temperatura 28.0°C
  • Podjazdy 197m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Miejsko, podmiejsko i czarnodzięciolnie

Środa, 7 lipca 2021 · dodano: 07.07.2021 | Komentarze 8

Rano było jeszcze całkiem gorąco (jak zwykle dla mnie - za gorąco) oraz słonecznie. Im bliżej końca dnia, tym robiło się bardziej pochmurno, a przed wieczorem pojawił się deszcz, którego według prognoz jeszcze dzisiaj być nie miało.

Ja zdążyłem pokręcić w warunkach bezdeszczowych. I niestety znów wietrznych, jednak też bez przesady. Gorsze było miasto, przez które musiałem przepchać się z południa na północ, czyli z Dębca przez Górecką, Hetmańską, Przybyszewskiego, Jeżyce, Golęcin i Strzeszyn, gdzie dopiero można było jechać, a nie stać w korkach lub na światłach. Za to kawałek dalej, między Psarskim a Kiekrzem, pojawiło się kolejne w mieście wahadło. Słodko.

Zawitałem na chwilę nad Strzeszynek. Błąd zrobiłem jeden - zapomniałem, że są wakacje. I moje ulubione poznańskie jezioro, które wielbię za względną pustkę, było pełne luda. Cyknąłem więc tylko na szybko kilka fotek i się zmyłem.
Zające na łące, Poznań Strzeszyn
Pomost nad Jeziorem Strzeszyńskim
Prawie jak Afryka, Poznań Strzeszyn
Reszta trasy to hopkowany odcinek przez Rogierówko do Sadów, potem Swadzim, Batorowo, Lusowo, Zakrzewo, Dąbrowa, Wysogotowo, Skórzewo i Plewiska do Poznania.

Lać konkretnie ma od jutra :( I to już bez ściemy. Się zobaczy....

Po południu, po załatwieniu tysiąca spraw, wybiegałem Kropę na Dębinie. Warto było, bo udało mi się uchwycić dzięcioła czarnego. A w sumie to panią dzięcioł. Nie było to łatwe, bo co chwilę mi uciekała gdzieś między liście, no ale chyba odkryłem w sobie (pies o dziwo też) nieuświadomione pokłady cierpliwości. No i mam.
Dziobnąć czy nie dziobnąć, oto jest pytanie :)
Samica dzięcioła czarnego




  • DST 61.60km
  • Czas 02:02
  • VAVG 30.30km/h
  • VMAX 52.80km/h
  • Temperatura 27.0°C
  • Podjazdy 200m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Spoksik zamiast parówy

Wtorek, 6 lipca 2021 · dodano: 06.07.2021 | Komentarze 8

Na dziś planowana była kolejna pogodowa parówa, ale na szczęście w godzinach porannych jeszcze nie pokazała swojego paskudnego ryja. Ewentualnie coś na kształt mordki, lecz jeszcze niezgroźnej.

Co ważne, wiat po raz kolejny był grzeczny. Trzeci dzień pod rząd, czyste szaleństwo. Pewnie oznacza to od teraz rok mordewindu non stop, ale skoro było, to skorzystałem.

Wiało z południa, mogłem więc w końcu wykonać rzadko ostatnio nawiedzane "kondominium": Poznań - Luboń - Łęczyca - Puszczykowo - Mosina - Krosinko - Dymaczewo - Łódź - Witobel - Stęszew - Dębienko - Trzebaw - Rosnówko - Szreniawa - Komorniki - Poznań.

Naprawdę spoko się jechało. Dziwnie jakoś :) Nie brałem nawet ze sobą plecaka, a co za tym idzie aparatu, co też mogło mieć wpływa na komfort.
Pola przy WPN-ie
Oczywiście w Luboniu musiało być... jak zwykle. Oto sytuacja typowa na tym zadupiu - czekałem sobie wraz z autem przede mną oraz autobusem grzecznie na światłach. Zapaliło się zielone, bus ruszył, ale musiał skręcić w lewo. Z naprzeciwka jechały samochody, zanim przejechały znów zapaliło się czerwone.. Jak widać nawet rowerem nie dało się ominąć grubasa. Takich sytuacji jest tam co chwilę kilkanaście. Po raz tysięczny powtórzę: zaorać i zasadzić las. Nawet wtedy będzie bardziej przejezdnie.
Klasyczny korkowy pat w Luboniu
Ptactwo jakieś było, ale bardzo daleko i wysoko. Jedynie niewyraźnego myszołowa beznadziejnie uchwyciłem z kompaktu.
Ledwo uchwycony kompaktem myszołów
W zamian za to więc "ciut" wyraźniejsze kadry z Dębiny z ostatnich dni. Troskliwa matka, wciąż cierpliwie ucząca warchlaczki życia...
Troskliwa matka na poznańskiej Dębinie
...oraz pewien całkiem żabawny płaz :)
Żabawny płaz :)
Dystans zawiera dojazd do pracy.




  • DST 61.70km
  • Czas 02:09
  • VAVG 28.70km/h
  • VMAX 51.60km/h
  • Temperatura 27.0°C
  • Podjazdy 162m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Bobkowanie :)

Poniedziałek, 5 lipca 2021 · dodano: 05.07.2021 | Komentarze 9

Znów pogoda była całkiem przyzwoita, choć już ciut za gorąco. Za to wiatr o dziwo całkiem do ogarnięcia. Niestety nawet dobre warunki nie wygrają z gnojem, jakim jest jazda po Luboniu (w pierwszej kolejności) oraz Mosinie (tu może nie gnój, ale kilka solidnych bobków). Wynik mógłby więc być dobry, a jest przeciętny.

Wyjazd przedpracowy, sponsorowany przez jeden kubek kawy Jacobs. Trasa południowa: Poznań - Luboń - Łęczyca - Puszczykowo - Mosina - Żabinko - Żabno - Baranowo - Sowiniec - Mosina - Puszczykowo - Łęczyca - Luboń.

Po drodze spotkałem znajomego. Pogadaliśmy sobie przez jakieś pięć sekund, bo jechał autem i specjalnie zwolnił podczas wyprzedzania. Dobre i to :)

Czasu na focenie nie miałem, więc tylko symboliczny paprociowy las.
Droga ku światłu
W leśnych słonecznych odstępach
Paprociowy las
Latał nade mną jeden jedyny drapieżnik, myszołów bodajże.
Widziałem myszołowa cień
Potem kurs do pracy. A wcześniej jeszcze chwila na Dębinie. Wyjątkowa cicha i spokojna. Poniedziałki są fajne tylko tu :)
Cisza na poznańskiej Debinie




  • DST 51.60km
  • Czas 01:43
  • VAVG 30.06km/h
  • VMAX 51.10km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Podjazdy 183m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kurka wodna!

Niedziela, 4 lipca 2021 · dodano: 04.07.2021 | Komentarze 16

No. Dzisiaj mogę w końcu napisać, że pogodowo było ok. Również w temacie wiatru. Po porostu był, ale lekki, do tego specjalnie nie przeszkadzał. I za to mu wyjątkowo brawa :)

Wyjazd wcześniej niż wstępnie planowałem, ale pies sobie zażyczył wyjść w celu załatwienia pilnej potrzeby w nietypowej dla siebie godzinie, więc nie było już sensu się kłaść.

Trasa to po prostu w tę i z powrotem: Dębiec - Las Dębiński - Starołęka - Minikowo - Krzesiny - Jaryszki - Żerniki - Tulce - Krzyżowniki - Śródka - Szczodrzykowo. Tam nastąpiła nawrotka.

To akurat było zgodne z planem, bo postanowiłem zawitać w okolice stawu w Szczodrzykowie, który jest prawdziwą kopalnią ptactwa wodnego. Nie zawiodłem się. Szkoda tylko, że moczykijów było od cholery, przez co skrzydlate przeniosły się na drugą, bardzo odległą stronę. Coś tam się jednak uchwycić dało. Przede wszystkim młode kokoszki, niegdyś nazywane... kurkami wodnymi :)
Młoda kokoszka, kiedyś zwana kurką wodną :)
Zerkająca kokoszka
Kupry kokoszek
Poza tym ujął mnie jeden z perkozów, który upolował rybę po to, żeby przekazać ją młodemu.
Perkoz popyla z rybą do młodego
Karmienie młodzieży
Chwila po konsumpcji śniadania
Rodzinka perkozów
Podskakujący młody perkoz
Młode perkozki
Były również łyski. Stare i młode.
Sunąca łyska
Młoda, nieopierzona jeszcze do końca łyska
Po drugiej stronie drogi chowała się w trawie czapla biała.
Czapla biała polująca w trawie
Oczywiście nie mogło zabraknąć śmieszek.
Mewy przy stawie w Szczodrzykowie
Śmieszki w locie
Śmieszka pod mapięciem
I to wszystko w jednym, wybitnie rolniczym miejscu. Przydałoby się takie pod domem, choć akurat w tym temacie, tylko bardziej leśnym, nie mam na co narzekać :)
Przy stawie w Szczodrzykowie




  • DST 61.30km
  • Czas 02:08
  • VAVG 28.73km/h
  • VMAX 51.20km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • Podjazdy 141m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

U Czarusia :)

Sobota, 3 lipca 2021 · dodano: 03.07.2021 | Komentarze 16

Dzisiaj wyszło słońce i o dziwo nie zostało to zaproponowane w pakiecie z ukropem. Miło.

Oczywiście musiał być minus. Jaki? No jaki? Ano wiatr :) Dodam, że gdy na odcinku między Dopiewem a zjazdem na serwisówki kręciłem razem z jednym sympatycznym kolarzem, on sam zaczął marudzić, że jak wyjeżdżał to wiało mu w pysk, a teraz wieje w pysk. Nie mogłem się nie zgodzić.

Trasa poranna, zachodnia: Poznań - Luboń - Komorniki - Rosnowo - Chomęcice - Konarzewo - Trzcielin - Lisówki - Trzcielin - Dopiewo - Dopiewiec - Palędzie - Gołuski - Plewiska - Poznań. Czyli klasyk klasyków.

Byłem w Lisówkach. Zaskoczenie, prawda? :) Tym razem jednak dojechałem do samego końca świata...
Klasyczny koniec świata w Lisówkach :)
...gdzie nawiązałem kolejne znajomości, pytając panią z dziećmi i pieskiem o to, czy gdziekolwiek tutaj jest agroturystyka, bo z chęcią bym się tam zalogował na kilka dni i pozwiedzał tamtejsze lasy na spokojnie. Niestety, tak jak sądziłem, prócz DPS-u, gdzie niestety czworonogów nie akceptują, kiszka :/ No ale za to dowiedziałem się, że i tu pojawiają się wilki, a poza tym zakumplowałem się z Czarusiem :)
Potwór wybiega z traw :)
Poznany dziś w Lisówkach Czaruś :)
Szlachetna mordka Czarusia :)
Cóż, głaskanko było naturalną koleją rzeczy...

Z dziećmi mam dokładnie odwrotnie, najlepiej jak najdalej od nich, poza tymi mi znanymi :)

Uchwyciłem też drapieżnika na niebie. Niestety był tak wysoko, że ledwo co widać, więc mogę tylko domniemywać, że to kania ruda, choć też trochę mi błotniaka przypomina. I bądź tu mądry :)
Kania ruda uchwycona z dołu
Pełna prezentacja kani rudej
Odlatująca kania
Potem już tylko do pracy, bo sobota niestety pracująca :/




  • DST 62.50km
  • Czas 02:12
  • VAVG 28.41km/h
  • VMAX 50.70km/h
  • Temperatura 21.0°C
  • Podjazdy 160m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

ChipoZOO :)

Piątek, 2 lipca 2021 · dodano: 02.07.2021 | Komentarze 11

Po szczepionce, prócz bólu ramienia, skutków ubocznych brak. No, może jeszcze senność, ale to u mnie norma :)

Wyjazd przedpracowy, w półśnie, z obcym na ramieniu. Już nie mówiąc o chipie :) Czyli powoli, byle do przodu.

Trasa zachodnia: Poznań - Plewiska - Gołuski - Palędzie - Dopiewiec - Konarzewo - Trzcielin - Lisówki - Trzcielin - Dopiewo - Dopiewiec - Palędzie - Gołuski - Plewiska - Poznań,

Bałem się, że będzie padało, ale na szczęście było tylko szaro, buro i ponuro. Nawet księstwo Trzcielińsko-Lisówkowe jakieś takie bezpłciowe na swojej granicy :)
Na granicy Lisówek i Trzcielina
Potem powrót do domu i dojazd do pracy. Czyli wybitnie bez historii.

Nie miałem wczoraj czasu opisywać, więc dziś nadrabiam. Przy okazji szczepienia na Targach zawitałem na chwilę do nieodległego Starego ZOO. Miejsce jest o tyle fajne, że wstęp - prócz pawilonu zmiennocieplnych - jest darmowy i można kilka ciekawych zwierzaków obejrzeć podczas wizyty w ścisłym centrum Poznania. Wziąłem ze sobą kompakt i kilka okazów uchwyciłem. Szkoda, że słońca nie było, bo wyszło wszystko ciemno.
Brama Starego ZOO w Poznaniu
Elewacja lwiarni w Starym ZOO, Poznań
Zebu ze swoim słynnym garbem
Na baczność!
Alpakowa ciotka-klotka :)
Podszedł do mnie Eryk, nestor tutejszych kózek. Dał się pogłaskać, miło :)
Eryk, senior wśród poznańskich kózek
Głaskanie Eryka :)
Eryk szuka trawki :)
Niełatwa do upolowania, ale chyba najbardziej charakterystyczna, była warzęcha zwyczajna. 
Warzęcha zwyczajna na gałęzi
Warzęcha w trakcie gimnastyki
Warzęcha znudzona życiem :)
Trafił się jeszcze między innymi dzioborożec trąbiący...
Dzioborożec trąbiący
...ibis...
Ibis szkarłatny z asystą
...oraz waruga kasztanowata. Ewidentna miłośniczka ciężkiej muzy :)
Waruga kasztanowata
Waruga - miłośniczka ciężkiej muzy :)




  • DST 52.20km
  • Czas 01:53
  • VAVG 27.72km/h
  • VMAX 61.30km/h
  • Temperatura 23.0°C
  • Podjazdy 204m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Szczepionkowo i rakowo

Czwartek, 1 lipca 2021 · dodano: 01.07.2021 | Komentarze 7

Głównym elementem dzisiejszego dzionka była wizyta na Targach, gdzie miałem przyjąć drugą dawkę szczepionki Pfizera. Przyjąłem, póki co żyję i nie odczuwam skutków ubocznych. Zobaczymy co będzie w nocy :)

W ogóle to mega zdziwko, bo przy pierwszej turze musiałem czekać w długiej kolejce, tym razem za to kompletne pustki. Kilkanaście osób na krzyż, szybka obsługa, choć i nie obyło się bez problemu, bo system mnie... skasował. Podobno nie tylko mnie. Ale pani szybko ogarnęła temat, wpisała ręcznie i mogłem dać sobie legalnie wszczepić mordkę Billa Gatesa, czipa kontrolującego moje myśli wraz z pinem do karty oraz wpuścić całe stado obcych. Czy jakoś tak :)

Rano zdążyłem jeszcze porowerować. Miało padać, ale trafiła się piękna pogoda momentami. Za to wiało jak cholera, czego dowodem niech będzie fałmaks w tym wyjątkowym momencie, gdy miałem podmuch w plecy. Poza tym jechało się koszmarnie, co widać po średniej.

Trasa oczywiście polna i zachodnia: Poznań - Luboń - Wiry - Komorniki - Rosnowo - Chomęcice - Konarzewo - Trzcielin - Lisówki - Trzcielin - Dopiewo - Dopiewiec - Palędzie - Gołuski - Plewiska - Poznań.

Miejscówki znane, więc pojawiły się klasyki. W Lisówkach ambona...
Ambona w Lisówkach
Widok z ambony, Lisówki
Polna droga w Lisówkach
...a w Trzcielinie pozdrowiłem Trzcielonardo :)
Przy bagienku w Trzcielinie
Żółw w Trzcielinie wciąż czuwa :)
A po południu jeszcze wybiegałem Kropę z okazji Dnia Psa (łącznie zrobiłem dzisiaj jeszcze 11 kilometrów piechotą). No i na Dębinie spora niespodzianka - prawdziwy, żywy i całkiem żwawy rak :) Widocznie woda w tutejszych stawach jest czystsza niż się wydaje.
Prawdziwy rak w stawie na poznańskiej Dębinie!




  • DST 62.40km
  • Czas 02:11
  • VAVG 28.58km/h
  • VMAX 50.80km/h
  • Temperatura 23.0°C
  • Podjazdy 175m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Przystankowo

Środa, 30 czerwca 2021 · dodano: 30.06.2021 | Komentarze 8

Nie powiem, żeby pogodynki nie ostrzegały. Co to, to nie. Informowały, mówiły, dawały znać, że będzie padać. Ale, do cholery, nie przed dziesiątą rano!

Ruszyłem radośnie, będąc pewnym, że wrócę na sucho. Gdzie tam! Początkowo nieźle żarło - z Dębca przedostałem się do Lubonia, następnie Łęczycy, Puszczykowa i Mosiny. Gdy wjechałem na leśny odcinek przed Żabinkiem, zaczęło kropić. Początkowo. A potem już regularnie lać.

Miałem jeszcze resztki nadziei, że szybko przeleci i przestanie. Taaa... Zamiast przestania weszło więc przystankowanie. Dokręciłem bowiem do najbliższej możliwej wiaty i tam się zalogowałem. Na cale dwadzieścia minut! 

Jedyny plus, iż w pracy musiałem być dopiero o trzynastej, więc czekałem bezstresowo, a i sam przystanek ładnie położony, tak prawie górsko, bo wyjątkowo na małym wzniesieniu. Z nudów obfotografowałem go z każdej możliwej strony, włażąc nawet na dach, żeby uchwycić wzgórze :)
Antyczne wnętrze przystanku w Żabnie :)
Przed przystankiem w Żabinku
Panienka (szosowa) z okienka z Żabinka :)
Widok na wzgórze z dachu przystanku, Żabinko
W końcu ruszyłem. Jeszcze w trakcie opadów, bo ile można? Postanowiłem nie wracać, tylko dokręcić do Żabna i dopiero wtedy skręcić na zaplanowany klasyk, czyli przez Baranowo, Sowiniec, Mosinę, Puszczykowo, Łęczycę i Luboń do domu. W ramiona pralki :)

Zatrzymałem się - prócz jednego stopu na przystanku i miliarda w Luboniu oraz Mosinie - tylko jeszcze w paprociowym lesie...
W mokrym paprociowym lesie
...oraz kawałek dalej, zobaczyć czy coś może po deszczu zaczęło latać. Trafił się jedynie zmoknięty trznadelek :)
Przemoknięty i zdziwiony trznadel :)
Trznadel z profilu
Zbierający się do śpiewu trznadel
Do pracy udało się udać rowerem. Oczywiście po drodze też musiało się rozpadać. No ale przynajmniej nie było upału :)




  • DST 61.40km
  • Czas 02:09
  • VAVG 28.56km/h
  • VMAX 52.00km/h
  • Temperatura 30.0°C
  • Podjazdy 168m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Parówa 2021, część 6 - jakoś ujdzie

Wtorek, 29 czerwca 2021 · dodano: 29.06.2021 | Komentarze 10

Muszę przyznać, że aż tak źle pod względem temperatury dzisiaj nie było. Może to kwestia porannego wyjazdu, może już nie aż tak gorącego wiatru, a może po prostu z musu już mi tolerancja na upały wzrosła? Ciężko powiedzieć. Ważne, że i tak się oszczędzałem, bo zdrowia mi szkoda.

Trasa wschodnia, lekko zakręcona: z Dębca przez Las Dębiński, Minikowo, Starołękę, Czapury, Babki, Daszewice, Kamionki, Borówiec, Robakowo, Gądki, Żerniki, Jaryszki, Krzesiny, Minikowo, Starołękę oraz Las Dębiński na Dębiec. Jeszcze przy okazji dostarczając Teściowej pewien produkt z apteki.

Nie wiem co się stało ze zwierzakami, ale od kiedy temperatura wzrosła, niemal żadnego nie można spotkać. Co pokazuje, że natura jest bardzo mądra :) Fotek przyrodniczych więc dzisiaj nie będzie. Jedynie Windows w wersji zbożowej...
Win XP w wersji ze zbożem :)
Parkowanie przy Windowsie
...oraz sąsiedzi (a w sumie sąsiadki) zza wschodniej granicy nie ogarniające piktogramów. 
Święte krowy DDR-kowe :)
Przed pracą jeszcze na szybko na Dębinę. Tam Kropa jak zwykle w swoim wodno-kijkowym żywiole :)
Potwór z Dębina-Less :)
Kijek uciekł :(
To, co pies lubi najbardziej :)




  • DST 62.10km
  • Czas 02:09
  • VAVG 28.88km/h
  • VMAX 51.40km/h
  • Temperatura 27.0°C
  • Podjazdy 170m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Na nie-jagody

Poniedziałek, 28 czerwca 2021 · dodano: 28.06.2021 | Komentarze 11

Dzisiaj po prosto przedpracowy niewyspany wypad, z za małą porcją kofeiny w organizmie, żeby się chciało chcieć :)

Trasa południowa: Poznań - Luboń - Łęczyca - Puszczykowo - Mosina - Żabinko - Żabno - Baranowo - Sowiniec - Mosina - Puszczykowo - Łęczyca - Luboń - Poznań.

Jeszcze dało się jechać. Od jutra powraca temperaturowa rzeź :/

Gdy w jedną stronę kręciłem przez Luboń, ze zdziwieniem stwierdziłem, że zatrzymałem się jedynie na dwóch z miliarda tamtejszych świateł. Cud. Jak się okazało zemsta była słodka i przy powrocie nie tylko stałem na wszystkich, ale i zakwitłem w korku-gigancie. Luboń ofiar nie bierze.

Fotek nie robiłem, bo nie było czego. Wpadły tylko z lasu za Żabnem, żeby pojawiło się tu cokolwiek. Jagódki wciąż średnio dojrzałe, zjadłem dwie i stwierdziłem, że więcej nie ryzykuję.
Na swoim miejscu
Jagódki wciąż jeszcze nie do końca dojrzałe
Paprociowo mi
W zamian sobotnie spotkanie z Dębiny. Parka czapli, rzadko widziana tu razem.
Para czapli na poznańskiej Dębinie
Dystans zawiera dojazd do pracy.