Info

Suma podjazdów to 738707 metrów.
Więcej o mnie.












Moje rowery
Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2025, Lipiec14 - 74
- 2025, Czerwiec30 - 147
- 2025, Maj31 - 187
- 2025, Kwiecień30 - 156
- 2025, Marzec31 - 204
- 2025, Luty28 - 178
- 2025, Styczeń31 - 168
- 2024, Grudzień31 - 239
- 2024, Listopad30 - 201
- 2024, Październik31 - 208
- 2024, Wrzesień30 - 212
- 2024, Sierpień32 - 210
- 2024, Lipiec31 - 179
- 2024, Czerwiec30 - 197
- 2024, Maj31 - 268
- 2024, Kwiecień30 - 251
- 2024, Marzec31 - 232
- 2024, Luty29 - 222
- 2024, Styczeń31 - 254
- 2023, Grudzień31 - 297
- 2023, Listopad30 - 285
- 2023, Październik31 - 214
- 2023, Wrzesień30 - 267
- 2023, Sierpień31 - 251
- 2023, Lipiec32 - 229
- 2023, Czerwiec31 - 156
- 2023, Maj31 - 240
- 2023, Kwiecień30 - 289
- 2023, Marzec31 - 260
- 2023, Luty28 - 240
- 2023, Styczeń31 - 254
- 2022, Grudzień31 - 311
- 2022, Listopad30 - 265
- 2022, Październik31 - 233
- 2022, Wrzesień30 - 159
- 2022, Sierpień31 - 271
- 2022, Lipiec31 - 346
- 2022, Czerwiec30 - 326
- 2022, Maj31 - 321
- 2022, Kwiecień30 - 343
- 2022, Marzec31 - 375
- 2022, Luty28 - 350
- 2022, Styczeń31 - 387
- 2021, Grudzień31 - 391
- 2021, Listopad29 - 266
- 2021, Październik31 - 296
- 2021, Wrzesień30 - 274
- 2021, Sierpień31 - 368
- 2021, Lipiec30 - 349
- 2021, Czerwiec30 - 359
- 2021, Maj31 - 406
- 2021, Kwiecień30 - 457
- 2021, Marzec31 - 440
- 2021, Luty28 - 329
- 2021, Styczeń31 - 413
- 2020, Grudzień31 - 379
- 2020, Listopad30 - 439
- 2020, Październik31 - 442
- 2020, Wrzesień30 - 352
- 2020, Sierpień31 - 355
- 2020, Lipiec31 - 369
- 2020, Czerwiec31 - 473
- 2020, Maj32 - 459
- 2020, Kwiecień31 - 728
- 2020, Marzec32 - 515
- 2020, Luty29 - 303
- 2020, Styczeń31 - 392
- 2019, Grudzień32 - 391
- 2019, Listopad30 - 388
- 2019, Październik32 - 424
- 2019, Wrzesień30 - 324
- 2019, Sierpień31 - 348
- 2019, Lipiec31 - 383
- 2019, Czerwiec30 - 301
- 2019, Maj31 - 375
- 2019, Kwiecień30 - 411
- 2019, Marzec31 - 327
- 2019, Luty28 - 249
- 2019, Styczeń28 - 355
- 2018, Grudzień30 - 541
- 2018, Listopad30 - 452
- 2018, Październik31 - 498
- 2018, Wrzesień30 - 399
- 2018, Sierpień31 - 543
- 2018, Lipiec30 - 402
- 2018, Czerwiec30 - 291
- 2018, Maj31 - 309
- 2018, Kwiecień31 - 284
- 2018, Marzec30 - 277
- 2018, Luty28 - 238
- 2018, Styczeń31 - 257
- 2017, Grudzień27 - 185
- 2017, Listopad29 - 278
- 2017, Październik29 - 247
- 2017, Wrzesień30 - 356
- 2017, Sierpień31 - 299
- 2017, Lipiec31 - 408
- 2017, Czerwiec30 - 390
- 2017, Maj30 - 242
- 2017, Kwiecień30 - 263
- 2017, Marzec31 - 393
- 2017, Luty26 - 363
- 2017, Styczeń27 - 351
- 2016, Grudzień29 - 266
- 2016, Listopad30 - 327
- 2016, Październik27 - 234
- 2016, Wrzesień30 - 297
- 2016, Sierpień30 - 300
- 2016, Lipiec32 - 271
- 2016, Czerwiec29 - 406
- 2016, Maj32 - 236
- 2016, Kwiecień29 - 292
- 2016, Marzec29 - 299
- 2016, Luty25 - 167
- 2016, Styczeń19 - 184
- 2015, Grudzień27 - 170
- 2015, Listopad20 - 136
- 2015, Październik29 - 157
- 2015, Wrzesień30 - 197
- 2015, Sierpień31 - 94
- 2015, Lipiec31 - 196
- 2015, Czerwiec30 - 158
- 2015, Maj31 - 169
- 2015, Kwiecień27 - 222
- 2015, Marzec28 - 210
- 2015, Luty25 - 248
- 2015, Styczeń27 - 187
- 2014, Grudzień25 - 139
- 2014, Listopad26 - 123
- 2014, Październik26 - 75
- 2014, Wrzesień29 - 63
- 2014, Sierpień28 - 64
- 2014, Lipiec27 - 54
- 2014, Czerwiec29 - 82
- 2014, Maj28 - 76
- 2014, Kwiecień22 - 61
- 2014, Marzec21 - 25
- 2014, Luty20 - 40
- 2014, Styczeń15 - 37
- 2013, Grudzień21 - 28
- 2013, Listopad10 - 10
- DST 110.20km
- Czas 03:40
- VAVG 30.05km/h
- VMAX 51.40km/h
- Temperatura 24.0°C
- Podjazdy 406m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
Drewniane sto
Piątek, 16 lipca 2021 · dodano: 16.07.2021 | Komentarze 23
Wstyd się przyznać, ale w tym roku to pierwsza seta. Wcześniej nie
było ani czasu, ani specjalnej motywacji.
Tym razem się
udało, choć motywacją była pewna tajemnicza misja na trasie. Ona
została wykonana, o szczegółach sza, ale miejmy nadzieję, że jej
skutki będą długotrwałe :)
Trasa została
opracowana przez BUS-a, który ją zgrabnie wytyczył tak,
żeby wyszło sto plus. Ja znałem pewne odcinki, jednak pośrodku
było sporo dziur, które niniejszym zostały nadrobione. Przy okazji
oczy cieszyły fajne widoczki i kilka hopek – dzięki za pomysł!
Start z Dębca przed
dziewiątą, przez miasto na Zawady do punktu zbiórki i w drogę.
Najpierw znaną i lubianą wojewódzką przez Kobylnicę do
Pobiedzisk, gdzie nastąpiło odbicie w nieznane mi rejony. Fajne
polne drogi, wiatr, który nie był upierdliwy, można jechać :) Oto
kilka widoczków z odcinka do Kiszkowa:
Nazwy wsi jakieś
takie się kojarzące – G(ł)ówienka i Srocko. Istny szlak fekalny :)
Dobrze się jechało,
człowiek nie wiadomo kiedy znalazł się w… Węgorzewie :)
Nad głową latał
niewyraźny myszołów. W ogóle dziś światło do zdjęć
koszmarne, sorry za jakość.
We wspomnianym
Kiszkowie chwila nad pierwszym z zaliczonych dziś trzech drewnianych
kościołów. Ładny, do tego z ciekawym krzyżem. Bezkrzyżowym :)
Za to z gołębiem.
Z górki rozpościera
się widok na zakład o romantycznej nazwie Agrobud :)
Jest tam też drugi
kościół. Taki klasyczny. Po co dwa w małej miejscowości? Ciężkie
pytanie.
Kawałek dalej
wyskoczyło centrum. W nim miś na zakrętki…
...oraz, hmmm…,
pizzeria. Jakoś nie wzbudziła mojego zaufania :)
Kolejnym punktem był
Rejowiec i… drewniany kościół. Też klimatyczny, choć
analizując tablicę parafialną widać, że proboszcz ma ostro nasr…
no, jest typowym proboszczem szukającym wszędzie szatana :)
Jest tam też Polska
ze światełek. To na górze to chyba przekop Mierzei Wiślanej :)
Tyłu świątyni
pilnują trzy boćki.
Aha, po drodze jeszcze znalazła się towarowa linia prowadząca do jednego z zakładów dystrybucji paliw.
Potem przez mniejsze
i jeszcze mniejsze wioski dojazd do okolic Sławy Wielkopolskiej, a
następnie Łopuchowa, zresztą siedziby jednego z nadleśnictw. Tam
zjechałem sobie na chwilę nad jedno z jeziorek.
W planach było
odbicie do Długiej Gośliny w celu zaliczenia trzeciego i ostatniego
drewniaka. Tak też się stało. Reklamowany jest przez apostołkę
apostołów. Cokolwiek to znaczy.
Obok straszy ciekawy... hm... dworek?
No a potem boczkiem
do Kątów. Po drodze trafiła się piękna, stara stodoła. Pamiętam
takie z wyjazdów do babci.
No i cel. Mała
niespodzianka. Gdybym wiedział, wziąłbym przenośną armatę :)
Bowiem to siedziba gnoi, czyli skup dziczyzny. Obok domek
myśliwski i pięknie leżące ambony. Niech na zawsze pozostaną w
tej pozycji :)
Oto najpiękniejszy moment trasy.
Chcąc nie chcąc
trzeba było zawitać w Murowanej Goślinie. Mam awersję do tej
mieściny, głównie przez to:
Ale żeby nie było,
w locie zrobiłem fotkę całkiem ładnych kamienic w rynku.
No i odbicie na
Biedrusko. Tam też nastąpił podział peletonu na pół – tematu
nie ma co rozwijać, każdy ma swoje podejście do pewnych kwestii
drogowych i na tym pozostańmy :) W sumie wyszło na to, że ostatnie
25 kilometrów jechałem solo, choć niekoniecznie, bo po czymkolwiek się jedzie, i tak w końcu wyląduje się w
dupie, czyli na którymś ze świateł.
Fajna wycieczka, w
końcu stówa, dzionek udany :) Na koniec jeszcze kibel z okolic Promna.
- DST 53.70km
- Czas 01:51
- VAVG 29.03km/h
- VMAX 51.00km/h
- Temperatura 28.0°C
- Podjazdy 160m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
Odwiedzić bielika
Czwartek, 15 lipca 2021 · dodano: 15.07.2021 | Komentarze 9
Powtórka z rozrywki - miało padać i burzyć, a nie padało i nie burzyło. Narzekać na to zamiaru nie mam.
Wyjazd poranny, w szarzyźnie, która mnie cieszy w temacie odczuwania temperatury, ale już jeśli chodzi o robienie jakichkolwiek fotek zdecydowanie mniej. No nie dogodzisz ;)
Trasa południowa: Poznań - Luboń - Łęczyca - Puszczykowo - Mosina - Żabinko - Żabno - Baranowo - Krajkowo - Baranowo - Sowiniec - Mosina - Puszczykowo - Łęczyca - Luboń - Poznań.
Sam wypad uznałbym za kolejny z sennych codziennych, ale dzionek uratował mi jeden motyw. Zawsze gdy znajduję się przy granicy Baranowa z Krajkowem, zatrzymuję się i zerkam na pewne uschnięte drzewo. Nie bez powodu - dwa razy widziałem na nim bieliki. Dziś zdarzyło się to po raz trzeci, tym razem w wersji solo. Oczywiście musiałem użyć maksymalnego zooma, do tego ów piękny ptak po kilku sekundach odleciał, więc zdjęcia są jakie są. Ale są :)
Tu w locie. Nawet przez chwilę w towarzystwie kani rudej.
Żeby nie było, że ściemniam, oto miejsce, z którego cykałem foty. Wspomniane drzewo to to jasne z tyłu.
Jak zwykle nawiedziłem "swój" paprociowy las.
Trafił się również żuraw między balotami.
No i kolejny news dnia: da się przejechać przez Luboń nie stojąc w korkach! Wystarczy... awaria sygnalizacji. Naprawdę było spoko, nawet ci z podporządkowanych raczej nie mieli powodów do narzekania, bo wjeżdżali dość płynnie. No i nie można tak zostawić?
Aha, jednak nie można zapominać, że to Luboń. Więc debili nie zabrakło - dla niektórych tam pierwszeństwo to pojęcie abstrakcyjne.
- DST 51.60km
- Czas 01:50
- VAVG 28.15km/h
- VMAX 51.20km/h
- Temperatura 30.0°C
- Podjazdy 205m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
Pochmurne portowanie
Środa, 14 lipca 2021 · dodano: 14.07.2021 | Komentarze 10
Dzisiaj krótko, bo - jak zwykle - wolne u mnie oznacza permanentny brak czasu.
Wyjazd po dziewiątej, na trasę w wersji w tę i z powrotem, czyli z Dębca przez Las Dębiński, Minikowo, Starołękę, Czapury, Wiórek, Sasinowo, Rogalinek, Rogalin i Świątniki do Radzewic, gdzie obowiązkowo zameldowałem się w tamtejszym porcie.
Jak zwykle nie miałem szczęścia do... szczęścia. Nie tylko rano solidnie duło, do tego zmiennie, ale i gdy we wspomnianym porcie zabrałem się za zdjęcia, nagle solidnie się zachmurzyło, a wręcz zrobiło się burzowo. Więc obiekty niestety w szarości. Szkoda.
Taki oto smutas rządził:
Udało się w miarę wyraźnie ująć pliszkę siwą...
...oraz dymówkę.
Niestety dzwoniec, choć ciekawski, wyszedł bardzo słabo.
Aha, widziałem jeszcze boćka. Ale nie w gnieździe, tylko na dachu.
Grzało. Nawet ślimak miał dość :)
Dębina dzisiaj tylko w wersji przejazdowej.
- DST 57.70km
- Czas 02:01
- VAVG 28.61km/h
- VMAX 51.60km/h
- Temperatura 25.0°C
- Podjazdy 184m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
Monitorując
Wtorek, 13 lipca 2021 · dodano: 13.07.2021 | Komentarze 9
Dzisiejszy wyjazd sponsorował brak czasu. Niby wstałem wcześnie, niby był jego zapas, a finalnie i tak leciałem z wywieszonym jęzorem chcąc zdążyć ze wszystkim.
Trasa wschodnia, niestety sporymi fragmentami zakorkowana: Dębiec - Las Dębiński - Starołęka - Minikowo - Głuszyna - Babki - Daszewice - Kamionki - Borówiec - Robakowo - Gądki - Dachowa - Szczodrzykowo - Krzyżowniki - Tulce - Żerniki - Jaryszki - Krzesiny - Minikowo - Starołęka - Las Dębiński - dom.
Celem ponownie był zalew w Szczodrzykowie, aktualnie jedno z niewielu miejsc, gdzie można bez problemu wypatrzyć jakieś ptactwo. Jak zwykle się nie zawiodłem, tym bardziej że dziś - zamiast wędkarzy i/lub chlejących Ukraińców - spotkałem sympatycznego starszego pana, który również przyjechał w to miejsce w podobnym celu, tylko że autem. Ja mu zdradziłem gdzie szukać czapli, on mi sprzedał patent na dostanie się na drugą stronę zbiornika (ale to raczej na mtb), wymieniliśmy się spostrzeżeniami i każdy za swój aparat. Oto co udało mi się na szybko ustrzelić.
Gwiazdą dnia niewątpliwie została śmieszka - ochroniarz i monitoring naprawdę wysokich lotów :)
Poza tym wpadły perkozy...
...łyska...
...rodzinka schowanych łabędzi...
...odleciała mi czapla siwa...
...ale za to grzecznie brodziła ta biała.
Zacne to miejsce, po raz kolejny się o tym przekonuję.
Jest tylko aktualnie jeden problem - żeby tam się dostać od strony Robakowa, trzeba chociaż na chwilę stać się mieszkańcem Dachowej. Da się zrobić :)
Zawitałem jeszcze na chwilę na Dębinę, pustą dzisiaj nawet w miejscach piknikowych.
Dystans zawiera dojazd do pracy. A od jutra znów upały :(
- DST 56.10km
- Czas 01:56
- VAVG 29.02km/h
- VMAX 50.60km/h
- Temperatura 24.0°C
- Podjazdy 162m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
Nieburzowo
Poniedziałek, 12 lipca 2021 · dodano: 12.07.2021 | Komentarze 14
Pogodynki straszyły dziś burzami, ale jak wiadomo - one swoje, a rzeczywistość swoje. Dlatego raczej bez obaw udałem się na poranny przedpracowy wypad szosą.
Wiało z północnego wschodu. To znaczy miało wiać w północnego wschodu, a realnie duło głównie z samego wschodu, a czasem nawet z południa, czyli plan powrotu z podmuchem w plecy jak zwykle nie wyszedł. Do tego niepotrzebnie przebijałem się przez całe miasto, co jak wiadomo kosztuje nie tylko sporo nerwów, ale i żre średnią. No cóż, życie.
Trasa: Dębiec - Wartostrada - Jana Pawła - Hlonda - Chemiczna - Gdyńska - Koziegłowy - Kicin - Kliny - Mielno - Dębogóra - Karłowice - Wierzonka - Kobylnica - Janikowo - Bogucin - Miłostowo - Główna -Jana Pawła - Wartostrada - Dębiec.
Lekko mnie skropiło pod sam koniec, do tego chmury walczyły ze słońcem, ale najgorzej nie było. Niestety nie za bardzo było czemu i komu robić zdjęcia po drodze. Miałem chrapkę na jednego gazeciarza z wysokości Głównej, zresztą bym go prawie dogonił, ale jak na złość była awaria sygnalizacji i nie musiał zatrzymywać się na czerwonym. Szkoda.
Więc klasyczne ujęcie spod kapliczki w Dębogórze...
...oraz koniki z Mielna, których dzisiaj niestety nie miałem czasu podkarmić trawką.
Jako uzupełnienie szczygieł z wczoraj, w dwóch wersjach. Oto wersja slim...
...a tu wersja fat :)
Dystans zawiera dojazd do pracy. Ale Czarnuchem, bo wieczorna sytuacja burzowa jak zwykle stoi pod znakiem zapytania.
- DST 54.20km
- Czas 01:52
- VAVG 29.04km/h
- VMAX 52.20km/h
- Temperatura 26.0°C
- Podjazdy 188m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
Pozalewać
Niedziela, 11 lipca 2021 · dodano: 11.07.2021 | Komentarze 7
W niedzielę miałem się w końcu wyspać, ale wczoraj wieczorem odezwał się kumpel i zapytał czy nie reflektuję po pracy na kilka meczyków w Fifę u niego, bo miał wolną chatę - jego lepsza połowa się integrowała, moja wyraziła zgodę, więc się udało. Dostałem w ciry jak zwykle (jego nie da się ograć, wielu próbowało), za to wygrałem w "Wiedza to potęga", więc w sumie remis :) I to wszystko przy czteropaku... bezalkoholowego (co za upadek, hehe) bo jakoś wrócić było trzeba.
W domu wylądowałem przed drugą, a wyjechać na rower musiałem względnie rano. Jakoś się udało, choć później niż zakładałem, bo o dziesiątej, a jeszcze kilka rzeczy tego dzionka trzeba było zrobić.
Trasa wschodnia: Dębiec - Las Dębiński - Starołęka - Minikowo - Głuszyna - Babki - Daszewice - Kamionki - Borówiec - Robakowo - Gądki - Dachowa - Szczodrzykowo - Śródka - Krzyżowniki - Tulce - Żerniki - Jaryszki - Krzesiny - Minikowo - Starołęka - Las Dębiński - dom.
Nie spieszyłem się za bardzo. Postanowiłem też sprawdzić czy w końcu zakończył się remont w Dachowej. Nie skończył się, co nie znaczy, że przejechać się nie da :)
Celem była chwila nad zalewem w Szczodrzykowie. Jak zwykle ptactwa nie zabrakło, wędkarzy również, ale było ich mniej niż ostatnio. Niestety lukę zapełnili Ukraińcy puszczający jakieś ukraino-polo.
Oto "łowy". Łyska...
...śmieszki...
...jakiś młodziak, tylko nie wiem czego. Kokoszki?...
...czapla siwa w locie...
...i te białe w czasie brodzenia...
...no i perkozy.
Wspominając moje wczorajsze porażki...
...mam nadzieję, że dzisiaj Angole dokopią Makaroniarzom :)
- DST 57.10km
- Czas 02:01
- VAVG 28.31km/h
- VMAX 53.00km/h
- Temperatura 18.0°C
- Podjazdy 177m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
Parokocio
Sobota, 10 lipca 2021 · dodano: 10.07.2021 | Komentarze 15
Sobota pracująca, czasu na wylegiwanie nie było. Jednak o dziwo wyszedł mi całkiem bogaty wyjazd.
Start około 8:30, w warunkach temperaturowo idealnych - znów osiemnaście stopni. Cudo. Niestety wiało mocno i w ryj, więc dobre czasy się skończyły.
Przed startem przypomniałem sobie, że jest sobota, a jak sobota to parowóz. Pierwotnie chciałem dojechać do Szreniawy i tam starać się uchwycić skład, ale zostałem pokonany przez babcie w piekarni, którym chyba łatwiej poszło w przeszłości utrata dziewictwa niż teraz wybór ciasta na weekend. Grr. Finalnie więc musiałem kombinować. I wykombinowałem - lekko naokoło, przez jakieś boczne uliczki Lubonia, dotarłem do stacji w Wirach. Byłem niemal w punkt - minutę później wyłonił się Ol-49. Misja udana :)
Potem już klasyk: Komorniki - Rosnowo - Chomęcice - Konarzewo - Trzcielin - Dopiewo - Dopiewiec - Palędzie - Gołuski - Plewiska - Poznań.
Do Lisówek już dzisiaj nie zdążyłem, ale za to zatrzymałem się w Trzcielinie. Żółwia nie było, ale za to znów ktoś się łasił :) Chyba już jestem tam swój. A w ogóle to kotkę (bo to samiczka) nazwałem roboczo Trzcielinką.
Przed Palędziem udało mi się uchwycić na jednym obrazku przyszłość Polski pod aktualnymi rządami :)
Z kolei w Wirach natrafiłem na wyjątkowy poziom ufności. Gdybym miał w co zapakować, wziąłbym, oczywiście płacąc.
Trafił się też błotniak, ale tak daleko i tak się pechowo wtapiał w las, że zdjęcia wyszły do d...zioba.
Potem jeszcze do pracy, tym razem już rowerem.
- DST 56.60km
- Czas 02:08
- VAVG 26.53km/h
- VMAX 52.40km/h
- Temperatura 24.0°C
- Podjazdy 173m
- Sprzęt Czarnuch :)
- Aktywność Jazda na rowerze
Ślimaczo
Piątek, 9 lipca 2021 · dodano: 09.07.2021 | Komentarze 17
Miały być burze. No i faktycznie były. Nad ranem nawet walnęło tak, że pies z prędkością strusia pędziwiatra poleciał pod łóżko. Jednak szybko się ogarnął i wyszedł, jakby lekko zawstydzony swym przestrachem machając nieśmiało ogonem.
Lalo do dziewiątej, na szczęście w końcu przestało. Rozważyłem wszystkie za i przeciw, decydując się ruszyć, ale oczywiście Czarnuchem. To była zdecydowanie dobra decyzja, bo jeszcze trochę pokropiło, a i drogi do suchych nie należały.
Wiało cholera wie skąd, ale najbliżej było kierunkowi NE, wykonałem więc pętelkę: Dębiec - Wartostrada - Jana Pawła - Malta - Miłostowo - Antoninek - Swarzędz - Jasin - Paczkowo - Siekierki Wielkie - Gowarzewo - Tulce - Żerniki - Jaryszki - Krzesiny - Minikowo - Starołęka - Las Dębiński - dom.
O dziwo jechało się całkiem spoko jak na wyjazd czołgiem. Tylko było dość parno, jednak bez gorąca takiego jak bardziej na wschód Polski.
Jak zwykle na Wartostradzie miałem slalomik, bo trzeba było uważać na ślimaki, które postanowiły sobie zrobić zgromadzenie masowe. Szkoda, że chyba tylko ja uważałem :( Jedno mogę stwierdzić - przeze mnie dziś nikt nie zginął, a nawet jednemu delikwentowi pomogłem przetransportować się w pożądanym kierunku :)
Przejechałem się brzegiem Jeziora Maltańskiego. Jak ja lubię to miejsce, gdy nie ma ludzi, jest tam cisza i spokój...
Zatrzymałem się na chwilę przy pomniku Klemensa Mikuły, twórcy koncepcji zagospodarowania całego kompleksu. Dumnie zerka na swoje - jak na moje bardzo udane - dzieło.
Odwiedziłem też skubaną parkę w Gowarzewie. Współpraca w wydziobywaniu trwa :)
Znów miało burzyć wieczorem, więc do pracy rowerem nie pomknąłem. Za to wróciłem miejskim, tym razem bez przygód i jednak bez grzmotów.
- DST 60.70km
- Czas 02:05
- VAVG 29.14km/h
- VMAX 53.80km/h
- Temperatura 19.0°C
- Podjazdy 170m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
Odwiedzić Absurd
Czwartek, 8 lipca 2021 · dodano: 08.07.2021 | Komentarze 13
Na szczęście pogodynki pomyliły się dzisiaj w słusznym kierunku. Czyli takim, który zamiast burzy w okolicach dziesiątej dal mi zachmurzone, ale pozbawione opadów niebo. Spoko, mylcie się tak dalej :)
Wiało z północnego wschodu, więc czekała mnie upojna jazda przez całe miasto w tę i z powrotem, czyli łącznie prawie 26 kilometrów. Na szczęście Wartostrada, czyli błogosławieństwo Poznania, trochę zminimalizowało cierpienia.
Trasa w tę i nazad: Dębiec - Wartostrada - Jana Pawła - Zawady - Główna - Bogucin - Janikowo - Kobylnica - Bugaj - Biskupice - Promno Stacja - Jerzykowo, gdzie nastąpiła nawrotka.
Nie jechało się źle, choć wiać mogło słabiej, a świateł mogłoby być mniej o co najmniej setkę. Jednak był jeden plus. A nawet ich dziewiętnaście, bo taka genialna temperatura mi towarzyszyła.
Dawno nie jechałem koło Pachołków Absurdu. Nic się nie zmieniło :)
Zawitałem na chwilę nad Jezioro Kowalskie, ale jakieś takie dziś bezpłciowe było.
Sezon grzybiarski widać pełną gębą. Tutaj w sumie przez cały rok :)
Do pracy rowerem nie jechałem, bo wróżki wciąż nie mogły się ogarnąć w temacie tego, kiedy w końcu lunie i "burznie". Jest po dziewiętnastej, póki co cisza. Pewnie pieprznie rano, gdy jutro będę chciał pokręcić. W zamian poszedłem na krótko na Dębinę, Było szaro, buro i ponuro. Nawet spotkana czapla była jakaś taka... siwa :)
EDIT: wróciłem rowerem. Miejskim. Zagadka: co nie działało? Odpowiedź: siodełko było nie do podniesienia, więc jechałem jak na Harleyu, przerzutka przeskakiwała, a i oświetlenie nie do końca stykało. Skromnie. Za to dzwonek jak nowy :)
- DST 51.20km
- Czas 01:44
- VAVG 29.54km/h
- VMAX 54.30km/h
- Temperatura 28.0°C
- Podjazdy 197m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
Miejsko, podmiejsko i czarnodzięciolnie
Środa, 7 lipca 2021 · dodano: 07.07.2021 | Komentarze 8
Rano było jeszcze całkiem gorąco (jak zwykle dla mnie - za gorąco) oraz słonecznie. Im bliżej końca dnia, tym robiło się bardziej pochmurno, a przed wieczorem pojawił się deszcz, którego według prognoz jeszcze dzisiaj być nie miało.
Ja zdążyłem pokręcić w warunkach bezdeszczowych. I niestety znów wietrznych, jednak też bez przesady. Gorsze było miasto, przez które musiałem przepchać się z południa na północ, czyli z Dębca przez Górecką, Hetmańską, Przybyszewskiego, Jeżyce, Golęcin i Strzeszyn, gdzie dopiero można było jechać, a nie stać w korkach lub na światłach. Za to kawałek dalej, między Psarskim a Kiekrzem, pojawiło się kolejne w mieście wahadło. Słodko.
Zawitałem na chwilę nad Strzeszynek. Błąd zrobiłem jeden - zapomniałem, że są wakacje. I moje ulubione poznańskie jezioro, które wielbię za względną pustkę, było pełne luda. Cyknąłem więc tylko na szybko kilka fotek i się zmyłem.
Reszta trasy to hopkowany odcinek przez Rogierówko do Sadów, potem Swadzim, Batorowo, Lusowo, Zakrzewo, Dąbrowa, Wysogotowo, Skórzewo i Plewiska do Poznania.
Lać konkretnie ma od jutra :( I to już bez ściemy. Się zobaczy....
Po południu, po załatwieniu tysiąca spraw, wybiegałem Kropę na Dębinie. Warto było, bo udało mi się uchwycić dzięcioła czarnego. A w sumie to panią dzięcioł. Nie było to łatwe, bo co chwilę mi uciekała gdzieś między liście, no ale chyba odkryłem w sobie (pies o dziwo też) nieuświadomione pokłady cierpliwości. No i mam.