Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Trollking z miasteczka Poznań. Mam przejechane 222713.10 kilometrów w tym 4.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 27.66 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 736961 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Trollking.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 52.10km
  • Czas 02:01
  • VAVG 25.83km/h
  • VMAX 51.10km/h
  • Temperatura 7.0°C
  • Podjazdy 159m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Muflonizacji ciąg dalszy

Piątek, 25 lutego 2022 · dodano: 25.02.2022 | Komentarze 15

Drugi dzień, podczas którego nie ma innego tematu niż zbrodnie oszalałego gnoja, pieprzonego zgredka. Pierwszy szok niby już minął, ale wciąż niedowierzanie pozostaje. Optymizm jedynie w tym, że o dziwo Ukraina walczy. Tylko świat jakoś się nie kwapi do konkretnej pomocy.

Ja miałem dzionek wolny, ale oczywiście jazda ze słuchawkami na uszach. Gdzieś w dal poszła słuchana codziennie muzyka czy audiobooki. Rzeczywistość na to nie pozwala.

Warunki były niby spoko, ale wrócił mega mocny wiatr. Tak jak pisałem - jeden dzień odpoczynku przed nim to maks. Szkoda.

Trasa to klasyk (w skrócie): Poznań - Luboń - Komorniki - Chomęcice - Konarzewo - Lisówki - Trzcielin - Dopiewo - Palędzie - Plewiska - Poznań.

No cóż, w całym tym gnoju na szczęście są zwierzaki. Nieświadome, żyjące swoim życiem, o wiele bardziej szczęśliwym niż ludzki. Tam wariatów brakuje. A dzisiaj trafiła mi się chyba najlepsza sesja ze wszystkich dotychczasowych. Bowiem nie musiałem się spieszyć, tylko spokojnie zerkać na to, co mijam. A minąłem muflony, tym razem całe piękne stado. Co więcej, zostawiłem rower i ruszyłem piechotą przez pole, podchodząc do nich w miarę blisko - dość długo na mnie patrzyły, nerwowe zrobiły się dość późno, więc zacząłem się wycofywać. Po chwili jak gdyby nigdy nic wróciły do skubania trawki. A ja przy okazji jeszcze sfociłem tropy, jakby nie patrzeć rzadko spotykane.
Parka uchwycona z pola
Całe stado muflonów w Lisówkach
Zbliżenie na muflony
Oczy w oczy z muflonami
Muflony - dwa samce i samica
Muflony spacerujące po wzgórzu
Stado muflonów z kościołem w tle
Tropy muflona
Przeleciały mi nad głową jeszcze żurawie...
Żurawie w locie
...oraz coś sporego, tajemniczego. Niestety zbyt wysoko, żeby ocenić co to. Może bielik?
Tajemniczy ptak wysoko na niebie. Bielik? Cholera wie
Jeszcze ujęcia rowerowe...
Ładnie, acz wietrznie
Chwila odpoczynku w Lisówkach
...oraz jedno kolejowe. To ostatnie zrobione podczas czekania na rogatkach w Dopiewcu, które ewidentnie się zepsuły, bo sznur aut był już spory. Finalnie przeszedłem przez tory. I tu moja porada - według aktualnego taryfikatora za zrobienie tego pod zamkniętym szlabanem mandat wynosi (sic!) dwa tysiące, a już kawałek dalej... pięćdziesiąt złotych. Oczywiście wybrałem bramkę numer dwa :)
Samotna lokomotywa
Na koniec kadr z Dębiny...
Malowniczo na poznańskiej Dębinie
...i moja osobista reakcja na gnoja. Wykonana w Paincie, bo na więcej wspomniany nie zasługuje.
Moje osobiste przesłanie dla gnoja. W Paincie, bo na więcej nie zasługuje




  • DST 53.20km
  • Czas 01:58
  • VAVG 27.05km/h
  • VMAX 52.60km/h
  • Temperatura 7.0°C
  • Podjazdy 185m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Niestety nie o słodkościach...

Czwartek, 24 lutego 2022 · dodano: 24.02.2022 | Komentarze 19

A miało być dzisiaj o pączkach...

Jak wiadomo, pewna menda ze wschodu zmieniła wszystko, co znamy. Wróciła wojna. Od rana miałem włączony TOK FM, gdzie słuchałem analiz i relacji na żywo z inwazji na Ukrainę. Inwazji, której być nie miało, o czym zapewniało większość zdroworozsądkowych ekspertów. Niestety, mało kto (w tym i ja) przewidział, że Putin jest typem aż tak chorym psychicznie. A przy okazji już mordercą, bo każdy, kto wywołuje wojnę ma krew na rękach. Mam swoje zdanie na temat Ukrainy, nie jest ono najlepsze, ale w tej sytuacji Ukraińcom należy się przede wszystkim współczucie od nas, a od rządzących światem wszelka możliwa pomoc ponad podziałami. Tym bardziej, że giną już cywile.

Tak więc słodkości zeszły dzisiaj na dziesiąty plan. Wyjazd w specyficznym nastroju, przez który byłem bardziej skupiony na zadziwieniu niż kręceniu.

Trasa południowa: Poznań - Luboń - Łęczyca - Puszczykowo - Mosina - Żabinko - Żabno - Baranowo - Sowiniec - Mosina - Puszczykowo - Łęczyca - Luboń - Poznań.

Łąki w okolicach Krajkowa coraz bardziej zalane. Nie powiem, malowniczo to wygląda.
Klimatyczne, zalane przedpołudnie
Zalane pola z wysokości drogi
Zalana panorama
Było pole, jest bagienko
Byłem w ulubionym lesie.
W ulubionym lesie
Przed Żabnem powalone drzewa, już pocięte. A ja mam nieodparte wrażenie, że gdyby nie wycinka autorstwa Lasów Państwowych, to te pozostawione wciąż by stały, nienarażone bezpośrednio na powiewy.
Pomiędzy powalonymi drzewami obok Żabna
Powalone przez wiatr resztki drzewa. Pewnie by nie padło, gdyby nie widoczna w tle wycinka autorstwa Lasów Państwowych
Jako że w zwierzaki nie obrodziło, odwiedziłem owieczki z Łęczycy. Przy okazji dokarmiając trawką.
Owieczki z Łęczycy
Zaciekawione owieczki
Ciekawski mikrus
Kumulacja miłośników trawki
Ciekawska mordka
Daj, daj, daj!
Smakosz trawiasty
No i jeszcze zalane tereny nadwarciańskie na wysokości Dębiny. Chyba idealnie pasujące do dzisiejszego dnia.
Zalane tereny nadwarciańskie w Poznaniu
Żeby zakończyć mimo wszystko optymistycznie - pączki były :) Ale jedynie symbolicznie.




  • DST 62.10km
  • Czas 02:24
  • VAVG 25.88km/h
  • VMAX 50.70km/h
  • Temperatura 5.0°C
  • Podjazdy 155m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Żurawiowo

Środa, 23 lutego 2022 · dodano: 23.02.2022 | Komentarze 16

Czy kiedyś przestanie tak cholernie wiać?

Wiem, wiem. Kiedyś na pewno przestanie. Na jeden czy dwa dni, po czym znów wszystko wróci do normy. A właściwie bardziej patonormy, bo to, że w lutym walczę z orkanami i huraganami, a nie z przymrozkami, zdecydowanie nie jest normalne.

Dzisiaj było jeszcze gorzej niż ostatnio - dmuchało non stop, ale do tego praktycznie nie chciało pomagać. Więc średnia poniżej krytyki.

Trasa to klasyk, więc w skrócie: Poznań - Luboń - Komorniki - Chomęcice - Konarzewo - Lisówki - Trzcielin - Dopiewo - Palędzie - Plewiska - Poznań.

Wypad uratowały mi jedynie żurawie, których donośny klangor unosił się w okolicach Szreniawy. Tym razem dwójka dorosłych, ostatnio widziałem chyba dokładnie tę parkę z młodym, ale widocznie ten postanowił odlecieć już na swoje.
Para żurawi na zakładkę
Donośny żurawi klangor
Czemu tak wieje? - pyta żuraw
Żuraw z rozwianym kuprem
Aha, no i nawet momentami świeciło słońce. Święto jakieś :)
Znów malowniczo w stałej miejscówce
Dojazd do pracy przez Dębinę.
Stare drzewa z poznańskiej Dębiny
Dotarłem do roboty Czarnuchem, a kiedy wrócę i czy będzie to dzisiaj? Jeszcze nie wiem, bo czeka mnie kilka nadgodzin (dodatkowo płatnych) spędzanych na pilnowaniu ekipy remontowej. No niestety, padło w końcu na mnie.




  • DST 63.30km
  • Czas 02:26
  • VAVG 26.01km/h
  • VMAX 52.20km/h
  • Temperatura 5.0°C
  • Podjazdy 124m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Krótki paskud

Wtorek, 22 lutego 2022 · dodano: 22.02.2022 | Komentarze 6

Dzisiaj krótko, bo wyjątkowo ani nie ma o czym pisać, ani czego wklejać. Wpis tak szary jak aura.

Wyjazd typowo przedpracowy, zachodni: Poznań - Plewiska - Komorniki - Gołuski - Palędzie - Dopiewiec - Konarzewo - Trzcielin - Lisówki - Trzcielin - Dopiewo - Dopiewiec - Palędzie - Gołuski - Plewiska - Poznań.

Wciąż wiało. Może nie aż tak mocno jak ostatnio, ale w sumie jeszcze gorzej, bo non stop. A podczas nawrotki tylko przez chwilę w plecy - wtedy to wyciągnąłem fałmaksa, do tego na płaskim.

Słońce nie wyjrzało nawet przez chwilę. Jednym słowem - paskud :)
O, tak paskudnie dzisiaj było
Nawet zwierzaki się pochowały. Nic. Żodyn. Więc w zastępstwie gągoły z Dębiny, które przyuważyłem jadąc Czarnuchem do pracy.
Gągoły z poznańskiej Dębiny




  • DST 61.70km
  • Czas 02:28
  • VAVG 25.01km/h
  • VMAX 51.20km/h
  • Temperatura 6.0°C
  • Podjazdy 164m
  • Sprzęt Czarnuch :)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Muflony - reaktywacja :)

Poniedziałek, 21 lutego 2022 · dodano: 21.02.2022 | Komentarze 7

Wróciły huragany. Ale chyba jestem już na tyle zmasakrowany tym lutym, że przestało mnie to specjalnie ruszać. Niczym katowane od zawsze dziecko.

Miałem dylemat: czy jechać szosą, czy wybrać górala, ale ciemne chmury przekonały mnie do tej drugiej wersji. No i nie żałowałem, bo ciężej było mnie zwiać. Choć ryzyko istniało :)

Wyjazd poranny, na praktycznie takiej samej trasie jak wczoraj (Poznań - Luboń - Wiry - Komorniki - Szreniawa - Rosnowo - Chomęcice - Konarzewo - Trzcielin - Lisówki - Trzcielin - Dopiewo - Dopiewiec - Palędzie - Gołuski - Plewiska - Poznań). Więc za bardzo nie ma czego opisywać.

Miałem jechać na południe, ale przeczytałem o śmiertelnym wypadku w Puszczykowie i zablokowanej drodze. Przykra sprawa, lecz widocznie los skierował mnie do Lisówek, żeby natrafić na TO. Czyli muflony. Po raz kolejny, ale cieszą tym bardziej, że w kupie i że znów z samcami. I to jakimi dorodnymi :)
Ciekawskie muflony
Generalnie to wypatrzyłem je z drogi jako małe kropki. Nie do końca wiedząc, czy jest sens jechać, ruszyłem polną drogą w kierunku znajomej ambony (wciąż stoi), zaparkowałem pod nią rower i zacząłem podchody.
Tej ambony jeszcze wiatr nie wyrwał. Jeszcze
Najpierw zobaczyłem różki.
A co to za różki wystają...? :)
A potem już w całej okazałości piękne stado. Niestety się spłoszyło, ale nie aż tak mocno, mogłem więc cyknąć kilka ujęć.
Poruszenie wśród muflonów
Stado muflonów w podpoznańskich Lisówkach
Dzikie muflony - samice i samiec
Muflony - dwa dorodne samce
Wpadły jeszcze sarenki, ale to mniej spektakularne :)
Wędrujace sarenki
Poza tym było raz paskudnie, a raz całkiem ładnie.
Chmury wiszące nad Trzcielinem
No i jeszcze policja. W miejscu... hmm, specyficznym.
Przyczajka na... rondzie
Policja poluje, jakoś tak dziwnie )
Dojazd do pracy również Czarnuchem.




  • DST 55.10km
  • Czas 02:07
  • VAVG 26.03km/h
  • VMAX 52.00km/h
  • Temperatura 5.0°C
  • Podjazdy 171m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Względnie spokojnie

Niedziela, 20 lutego 2022 · dodano: 20.02.2022 | Komentarze 10

Dzisiaj było już zdecydowanie spokojniej, choć do ideału sporo brakowało, bo wciąż wiało całkiem konkretnie. Ale przynajmniej dało się jechać. I to szosą. To już coś :)

Wyjazd około jedenastej, w stanie nakawowania i najedzenia. Tak jakoś dziwnie :)

Drogi jeszcze mokre po nocnych opadach, lecz w trakcie jazdy sympatycznie schły. O proszę, same plusy :)

Trasa polna, podmuchowa, zachodnia, klasyczna: Poznań - Luboń - Wiry - Komorniki - Szreniawa - Rosnowo - Chomęcice - Konarzewo - Trzcielin - Lisówki - Trzcielin - Dopiewo - Dopiewiec - Palędzie - Gołuski - Plewiska - Poznań.

Ciężkawo się jechało, walczyć mi się nie chciało, wynik więc słaby.
Lisówki i pochmurny klimat
Trafiłem na skutek wczorajszych atrakcji.
Powalone drzewo koło Plewisk
Korzenie powalonego drzewa
Zwierzakowo tak sobie. Sarenki...
Sarny koło Konarzewa
Prawie same koziołki
...(ta trochę jak Kropa)...
Uszata sarenka
...oraz kruk.
Porozumiewawczo z krukiem
Za to później, podczas spaceru po Dębinie, znów trafiłem na nurogęsi. Fajnie, że wciąż tu są.
Nurogęsi na poznańskiej Dębinie
Niestety, prognozy na kolejne dni to znów powrót huraganów. I deszczu :/




  • DST 52.10km
  • Czas 02:12
  • VAVG 23.68km/h
  • VMAX 53.30km/h
  • Temperatura 7.0°C
  • Podjazdy 186m
  • Sprzęt Czarnuch :)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Jaka piękna rzeź :)

Sobota, 19 lutego 2022 · dodano: 19.02.2022 | Komentarze 11

Mam kilka pomysłów na opisanie tego, jakie były dziś warunki do jazdy, ale żadna z wersji nie nadaje się do "druku". Postaram się więc jednak opisać je bardziej ogólnie.

Przede wszystkim rządził kolejny orkan. Normalka ostatnio, że w lutym zamiast śniegu mamy klimat jak w Indonezji. I nie chodzi o temperaturę, a o wiatry, które - dosłownie - wyrywają drzewa z korzeniami. Z takimi właśnie walczyłem. A że zostałem po raz kolejny zmasakrowany w temacie średniej? No życie. Znów wyjątkowo nie mam do siebie pretensji :)

Na szczęście miałem wolne, więc nie musiałem spieszyć się z wyruszeniem. Nie ma co, nie była to lekka decyzja, można mi wierzyć :) Ale w końcu stało się. Ruszyłem. Ufff.

Na terenie zabudowanym jeszcze jakoś szło. Przepełzłem przez Luboń, Wiry, Komorniki, ale już od Szreniawy do Rosnowa ledwo ruszałem pedałami. Parę razy nieźle mną dmuchnęło, tak, że prawie wylądowałem na środku drogi. Powiedziałem pas. Tym bardziej, że zaczęło kropić. Glut to i tak dobry wynik przecież w takiej sytuacji.

Droga powrotna to Komorniki, Plewiska, Kotowo, Szachty, Świerczewo, Dębiec i... decyzja o kontynuacji jazdy. Bo się zaczęło rozpogadzać, a ja stwierdziłem, że jakoś przeżyję te dwadzieścia kilosów. Jakoś :) Ale tym razem wybrałem kierunek południowy: Dębinę, Starołękę, Czapury i Wiórek. Tak zrobiłem. Tam też była miazga, ale w głowie rychły finisz, więc jakoś lżej.

O, oto dowód na to, że delikatnie dmuchało :) Ze szczegółami. Jednym słowem: reklama dźwignią orkanu.
Kolejny skutek orkanu
Reklama dźwignią orkanu
Połamany przez wiatr element słupu
Tu ledwo dokręciłem i postanowiłem wykonać nawrotkę.
Na klasycznym zakręcie dziś dynamicznie
Tu zaś już inny świat, ten z Dębiny...
Cieniowanie
Słoneczny moment między podmuchami orkanu na poznańskiej Dębinie
...oraz Wiórka.
Punkt w Wiórku
Wietrzna i rozlana Warta na wysokości Wiórka
Postanowiłem podjechać sobie do Babek. I wrócić. To był chyba jedyny raz w życiu, gdy pod górę cisnąłem szybciej niż w dół :) A przy okazji udało się uchwycić Windowsa XP chyba najlepiej w historii :)
Windows XP w końcu w wersji niemal idealnej :)
Dumny jestem z siebie. Mogło nie być nic, potem pojawił się glut, a finalnie wyszedł jedyny słuszny dystans. Co nie było ani łatwe, ani specjalnie przyjemne.

Nie mogło zabraknąć atrakcji. Tu zostałem strąbiony przez jakiegoś półmózga, który nie odróżnia dopuszczenia od nakazu, jak to bywa w Luboniu...
Luboń, po lewej chodnik z dopuszczeniem. Ulubiony motyw do klaksonienia dla tamtejszych frustratów
...a w Czauprach wyprzedził mnie gazeciarz. Oczywiście otrzymał ode mnie porcję pozdrowień, ale o dziwo się zatrzymał, otworzył szybę i... przeprosił. I to szczerze. Wybaczyłem.

Zwierzaków nie było jak uchwycić, więc zaległe sikory...
Modraszka śmietankowa :)
Bogatki przy obiedzie
...które są pretekstem do wklejenia filmiku. W końcu udało mi się bowiem zrobić kompilację kilku ujęć, które mam nadzieję pokażą, z jakiej odległości staram się robić zdjęcia (co łatwe nie jest bez statywu). I przy okazji dać jakieś pojęcie o Kodaku.




  • DST 57.50km
  • Czas 02:12
  • VAVG 26.14km/h
  • VMAX 52.00km/h
  • Temperatura 6.0°C
  • Podjazdy 195m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Popsujka

Piątek, 18 lutego 2022 · dodano: 18.02.2022 | Komentarze 14

Dzisiaj znów pojawiło się słońce. Zgłupieć można. Miało lać. W sumie za tę pomyłkę jednak się nie obrażam.

Gorzej z wiatrem - tu się wszystko sprawdziło. Niestety. Na szczęście na ten jeden dzień podmuchy TROCHĘ zelżały, co oznacza, że zatrzymywało mnie w miejscu, ale jednak dało się pełzać do przodu :)

Wyjazd poranny, na zachodnie pola. Trasa: Poznań - Plewiska - Gołuski - Palędzie - Dopiewiec - Konarzewo - Trzcielin - Lisówki - Trzcielin - Dopiewo - Dopiewiec - Palędzie - Gołuski - Plewiska - Poznań.

Znów w Lisówkach było pięknie.
Znów słonecznie w Lisówkach
Niestety, popsułem sobie humor, bowiem pola na zachodzie zostały zaatakowane przez pracowników Geofizyki Toruń, którzy zasłynęli w tamtym roku poszukiwaniami czegoś tam na terenie rezerwatu w Krajkowie. Nie omieszkałem zapytać - tym razem zabrali się za eksplorację moich objazdówek i szukają gazu oraz ropy. Co to oznacza? Brak zwierzaków, które na długi czas się wystraszą i odzwyczają bywać tam, gdzie robiły to do tej pory, oraz - mam nadzieję, że nie - dewastację terenu. Życzę, żeby nic nie znaleziono, bo człowiek to największy destruktor świata i niech chociaż te rejony sobie darują. A że są z Torunia, to mam alternatywę - podkopy pod ojcem Tadziem, najlepiej dokładnie tam, gdzie ta jego świątynia przypominająca cyrk, z Wielkopolski won!

Tak więc animalsowo skromnie. Wszystko z daleka. Kruk...
Kruk ma wszystko w tyle
Kruk z daleka i z lekkiego profilu
...oraz sarenki przed Plewiskami.
Leniwe stadko saren
Zbliżenie na sarenki
Rzadko chwalę wiatr, ale za tę inicjatywę wielkie brawa :) Każda rozwalona ambona cieszy niezmiernie.
Wiatr ma swoje plusy - rozwalona ambona zawsze cieszy :)
Oczywiście średnia tragiczna. No ale cudów być nie może przy takich powiewach.

Przed pracą jeszcze krótko z Kropą na Dębinę. Tam wciąż klimatycznie.
Dziwny ten luty na Dębinie
Dojazd do roboty Czarnuchem.




  • DST 32.10km
  • Czas 01:17
  • VAVG 25.01km/h
  • VMAX 43.60km/h
  • Temperatura 6.0°C
  • Podjazdy 125m
  • Sprzęt Czarnuch :)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Glutozaskok

Czwartek, 17 lutego 2022 · dodano: 17.02.2022 | Komentarze 12

Nie powiem, był rano zaskok. Bowiem zamiast ulewy przywitało mnie rano słońce. Szok.

Oczywiście był to jedynie błąd w systemie udupiania rowerzystów. Byłem świadom, że sytuacja prędzej czy później wróci do pogodowej "norny", zapobiegawczo więc nie nastawiałem się na coś więcej niż glut. I dobrze zrobiłem.

Kolejnym elementem, który dziś rządził, był wiatr. Można sobie robić podśmiechujki, że mi zawsze wieje, ale akurat Wielkopolska była regionem, gdzie orkan najbardziej dał się we znaki, więc... wypraszam sobie jakby co :) Jednym krótkim zdaniem: po prostu była rzeźnia.

Nie chcąc tracić okazji do zdjęć z osłonecznionej Dębiny, najpierw wybrałem się do lasu i zdążyłem jeszcze złapać promienie,
Zaskok na poznańskiej Dębinie
Słońce, którego być nie mialo
Jeszcze słonecznie na Dębinie
Samotna czapla na drugim końcu stawu
Potem pokręciłem w kierunku Lubonia. Gdybym nie zjechał przy barakach na Opolskiej na chodnik z dopuszczeniem, śmiało mógłbym robić to kraulem :)
Jezioro Uliczne przy barakach na Opolskiej, Poznań
No a potem zawisło zło nad złem, czyli ciemne chmury nad Luboniem.
Zło nad złem, czyli chmury nad Luboniem :)
Co prawda jeszcze na chwilę wyszło słońce, w idealnym momencie, czyli przy ulubionym widoku za Komornikami i Szreniawą, a przed Rosnowem...
Był klimacik. A później się rozpadało
...ale już wiedziałem, że nie ma co ryzykować. Nawrotka przez Komorniki oraz Plewiska i do domu. Tak wyglądało niebo na wysokości Szacht:
Za chwilę lunie
...a lunęło trochę po tym, gdy wróciłem do domu. Co prawda potem przestało, ale i tak już byłem w trakcie spaceru do pracy. Przy okazji przetestowałem z dość daleka zoomna na siedzibie jedynego słusznego poznańskiego klubu, czyli Warty :)
Siedziba Warty Poznań
Test zooma na przykładzie najlepszego poznańskiego klubu :)




  • DST 56.60km
  • Czas 02:09
  • VAVG 26.33km/h
  • VMAX 52.20km/h
  • Temperatura 6.0°C
  • Podjazdy 167m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pół końca

Środa, 16 lutego 2022 · dodano: 16.02.2022 | Komentarze 34

Okazało się, że koniec świata spóźnił się o jeden dzień. Dzisiaj było takie pół końca :)

Ze zdziwieniem przyjąłem poranny brak opadów. Miało lać, a było sucho. Plusik. Jednak na wszelki wypadek tak zaplanowałem wypad, żeby w razie "w" zawrócić - planem minimalnym był glut, a jeśli uda się coś więcej, to będzie to moje. Uprzedzając fakty - udało się.

Wiatr wzmagał się z każdą minutą, więc walka była z góry skazana na porażkę. Nie spieszyłem się w związku z tym. Na pierwszy rzut poszła już jakiś czas nienawiedzana trasa przez Las Dębiński, Starołękę, Minikowo i Czapury do Wiórka, gdzie zatrzymałem się przy punkcie widokowym na WPN.
Punkt widokowy w Wiórku
Warta na wysokości Wiórka
Z daleka udało mi się, ledwo bo ledwo, ale jednak, uchwycić samca nurogęsi.
Samięc nurogęsi z oddali
Miałem jechać dalej, ale zakwitło tam wahadło, więc zamiast czekać postanowiłem się cofnąć do Czapur i pojechać do Babek. A tam... hm.
No to sobie ominąłem jeden objazd, a tu drugi...
To powyżej to budowa kanalizy, jak doczytałem. Planowane zakończenie robót - sierpień. 2023! No szlag :/

Oczywiście nie wracałem swoimi śladami, tylko dotarłem do Daszewic, gdzie zawróciłem, wcześniej jeszcze focąc alejkę, będącą główną ulicą wsi. Kojarzy mi się ona z typowymi wiochami z województwa łódzkiego - ten sam niski typ zabudowy, liche drzewa, skarby na podwórzach typu rozwalające się studnie. Ma to swój klimat.
Alejka w Daszewicach
Studnia plus prowizorka, Daszewice
Z Babek skierowałem się na poznańską Głuszynę, gdzie spędziłem chwilę w oparach moczarów :)
Nie wciągnęło mnie :)
Bagno przy granicy poznańskiej Głuszyny
Zbliżenie bagienne
Klimatyczne bagienko
Chodzenie po bagnach wciąga :)
Zaczynało się chmurzyć, więc zgodnie z założeniem wróciłem przez Minikowo do Poznania, tym razem zatrzymując się już na Dębinie.
Chwila na Dębinie
Dla kontrastu - fotka z dzisiaj...
Poznańska Dębina w wersji mrocznej
...i wczoraj.
Wczorajszy klimat na poznańskiej Dębinie
Kilka różnic można znaleźć :)

Pod domem stwierdziłem, że raczej niebo mi na głowę nagle nie spadnie, dokręciłem więc do pięciu dyszek, jadąc w wersji tam i z powrotem odcinek: Dębiec - Świerczewo - Szachty - Autodrom - Luboń - Komorniki - Wiry.

Potem ogarnąć się i do pracy, już Czarnuchem. A po południu pogoda skopała się już kompletnie i tak zostanie przez najbliższe kilka dni :(