Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Trollking z miasteczka Poznań. Od listopada 2013 przejechałem 206038.55 kilometrów i mniej już nie będzie :) Na pięciu różnych rowerach jeżdżę z prędkością średnią 27.82 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Trollking na last.fm

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2017

Dystans całkowity:1525.10 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:54:18
Średnia prędkość:28.09 km/h
Maksymalna prędkość:56.30 km/h
Suma podjazdów:3788 m
Liczba aktywności:30
Średnio na aktywność:50.84 km i 1h 48m
Więcej statystyk
  • DST 53.20km
  • Czas 01:55
  • VAVG 27.76km/h
  • VMAX 51.20km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • Podjazdy 220m
  • Sprzęt Ventyl
  • Aktywność Jazda na rowerze

Podmuch (nie)szczęścia

Poniedziałek, 10 kwietnia 2017 · dodano: 10.04.2017 | Komentarze 11

Pochwaliłem, a w zamian dostałem po pysku. Do dupy z taką sprawiedliwością :) Wczoraj aż się nie mogłem przestać zachwycać niezwykle sprzyjającymi warunkami do jazdy, dziś jako podziękę otrzymałem ponownie kuksańce, kopy oraz centralne, lewe i prawe sierpowe od wiatru, który nie tyle wiał, ile starał się intensywnie postawić sporą, solidną ściankę pomiędzy mną a kolejnym centymetrem, w kierunku którego chciałem podążać. I to w obie strony. Życie chłoszcze.

Pokręciłem sobie przez Luboń i Wiry do Puszczykowa, gdzie zaliczyłem dawno nieodwiedzany podjazd/zjazd Studzienna-Czarnieckiego-Jarosławiecka, następnie w Mosinie skręciłem na Rogalinek, Rogalin oraz Radzewice, tam się zawinąłem i wróciłem znów przez wyżej wymienione, a potem Sasinowo, Wiórek, Czapury oraz Starołęcką na Dębiec.

Żaby mi było jeszcze "łatwiej" to zaliczyłem dziś około 90% możliwych czerwonych, nawet na wioskach, a na samym starcie, czyli przy tunelu na Dębcu, który sąsiaduje z kościołem, ujrzałem, iż został on opanowany w całości przez gównażerię. Oczywiście nie omieszkującej rozleźć się po części dla rowerów. Dzwonka jakoś mi się wciąż nie udało zamontować w szosie, bo to ciężkie zadanie dla psychiki, więc nawrzeszczałem się za wszystkie czasy próbując utorować drogę :) A w ogóle to już nawet nie chciałem sobie zadawać pytania co bachory pod nadzorem nauczycieli robiły na mszy w dniu 10 kwietnia. Lepiej mieć resztki złudzeń co do tego, co dzieję się w tym kraju :)

Natomiast najciekawsze zdarzyło mi się na Starołęckiej, po której konsekwentnie cisnąłem drogą, znów przeżywając nagły atak ślepoty w temacie tamtejszej, położonej po mojej prawej, DDR-ki. Kręciłem sobie spokojnie, nawet pozdrawiając mijanych rowerzystów z naprzeciwka, a za mną grzecznie jechał samochód, z dobry kilometr. W końcu mnie wyprzedził, a ja zauważyłem srebrno-niebieskie barwy oraz napis "Policja". Ups :) I co? I nic - przejechali, mandatu nie dali, nawet zjechać nie kazali. Widocznie i policjanci bywają czasem ludźmi. Brawa dla tej ekipy :)

Ładnie się robi - drzewa się zielenią już konkretnie, a rzeka Warta się niebieści :)


  • DST 52.40km
  • Czas 01:41
  • VAVG 31.13km/h
  • VMAX 53.20km/h
  • Temperatura 12.0°C
  • Podjazdy 170m
  • Sprzęt Ventyl
  • Aktywność Jazda na rowerze

Bossssko...

Niedziela, 9 kwietnia 2017 · dodano: 09.04.2017 | Komentarze 14

...się dziś jechało. A może bardziej diabelssssko, bo mi do tego bliżej :) Wiatr na jeden dzień odpuścił, łaskawca jeden, więc można było po prostu kręcić przed siebie w optymalnej temperaturze (lekko powyżej dychy). A że niedziela to niedziela, więc i ruch wydawał się początkowo nieduży - wystarczyło naciskać pedały i niczym się nie martwić.

Wykręciłem "kodnomika" w wersji przez Luboń, Puszczykowo, Mosinę, Łódź, Stęszew, Komorniki i do domu. Czyli jeden z najbardziej lubianych przeze mnie klasyków. Zaraz za Mosiną "dorwałem" sympatycznego rowerzystę w wieku "około sześćdziesiątki", który całkiem sprawnie kręcił na crossie i zaproponowałem podwózkę, na co ten ochoczo przystał. Dzielnie towarzyszył mi aż do Dymaczewa, a skręcając w kierunku Bolesławca i dziękując powiedział, że już za stary jest na takie jazdy, na co przywołałem przykład naszego "Jurka Killera" :) Podziw był widoczny :)

Wynik finalny byłby ciut lepszy, gdyby nie jakieś koszmarne korki w Szreniawie i Komornikach, większe nawet niż w tygodniu. W głowę zachodziłem o co chodzi, ale dopiero w domu wyczytałem, że jakiś wielkanocny jarmark się tam dziś odbywał. Ma się to szczęście ;/ Postałem sobie więc trochę między puszkami, musiałem też ratować się momentem jazdy chodnikiem.

Widoczne też były samochody silne oszalikowane na niebiesko-biało. Wieś podążała już na mecz z Legią, znaczy się. W sumie też miałem być dziś na stadionie, ale nawet kumpel-nie-niedzielny kibic nie był w stanie kupić miejscówek o dziewiątej rano w "dniu zero". Bowiem dla Poznania nie ma jak się okazuje ważniejszego wydarzenia w życiu, nawet jak się nie jest fanem piłki skopanej, od meczu Lech - Legia. Muszę więc obejść się smakiem, ale i tak będę kibicował pewnemu zespołowi, którego nazwa zaczyna się na "L" :P


  • DST 52.70km
  • Czas 01:49
  • VAVG 29.01km/h
  • VMAX 51.20km/h
  • Temperatura 9.0°C
  • Podjazdy 123m
  • Sprzęt Ventyl
  • Aktywność Jazda na rowerze

Idzie jechać :)

Sobota, 8 kwietnia 2017 · dodano: 08.04.2017 | Komentarze 6

Idzie ku lepszemu. Na razie to lepsze jest gorsze, ale idzie :) Grunt, że mogłem znów usiąść na szosie, bo nocne opady skończyły się nocą (jupi), a wiatr minimalnie wyluzował. Jest nadzieja.

Nie kombinowałem z trasą, tylko ruszyłem wolnym tempem (bo w sumie po co się spieszyć?) znów na zachód, przez Plewiska do Zakrzewa, potem kierunek na Sierosław oraz Wysogotowo, a wróciłem przez Dopiewo, Palędzie, Gołuski i Plewiska. Jako że wyjechałem "rano w wersji rano" (czyli około 8:30) to niewiele się wydarzyło, na szczęście. No bo w polskich realiach brak wydarzeń na drodze to powód do radości. A nie, nawet jest pozytyw - przed skrętem z DW307 jeden z samochodów zatrzymał się sam z siebie, przepuścił mnie i pozwolił skręcić w lewo! Świat się kończy :)

W Plewiskach po tym, jak nie tak dawno temu zakończył się remont ulicy Grunwaldzkiej, zaczął się remont... ulicy Grunwaldzkiej. Tym razem krótki kawałek, ale znów zapowiada się kilka miesięcy zabawy. Choć i tu się zdziwiłem, bo na sugerowanym objeździe ulicą Fabianowską użyto mózgu i usunięto (pewnie tymczasowo) progi zwalniające, które akurat tam były lekko pomniejszoną wersją Mount Everestu, tyle że z gumy :)


  • DST 31.50km
  • Czas 01:12
  • VAVG 26.25km/h
  • VMAX 47.00km/h
  • Temperatura 6.0°C
  • Podjazdy 40m
  • Sprzęt Cross - ST(a)R(uszek)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Glut językokaleki

Piątek, 7 kwietnia 2017 · dodano: 07.04.2017 | Komentarze 10

Zimy ciąg dalszy. Wciąż chłodno i wietrznie, z tym, że deszcze utrzymywały się dziś dłużej niż wczoraj, więc przed pracą miałem czas jedynie na wykręcenie gluta crossem. Cudu nie było i rower sam się nie naprawił, w związku z czym walczyłem nie tylko z podmuchami, ale i ze sporym oporem przez ponad połowę trasy, spowodowanym najcięższymi przełożeniami w rowerze. No ale nikt nie mówił, ze będzie łatwo. W sumie nikt nie mówił, że ktoś będzie tak mówił :)

Pokręciłem podobnie jak wczoraj, tylko że krócej i kompletnie odwrotnie - zaczynając od Dębca i Plewisk, następnie skręt na Skórzewo oraz Wysogotowo, z którego zawróciłem wzdłuż Bukowskiej przez Ławicę do Bułgarskiej, a ostatni odcinek przypadł na Górczyn. 

W ramach kolejnej w życiu sesji sado-maso załączyłem sobie do jazdy radiową transmisję "debaty" sejmowej, podczas której gryzły się głównie imbecyle z PO z kretynami z PiS oraz debile z pozostałych partii z jednymi i drugimi. Kij z tym, że merytorycznie było to kompletnie miałkie, ale to, jak zachowuje się to bydło na sali sejmowej brzmiało gorzej niż kibicowskie darcie ryja podczas meczów najbardziej podwyższonego ryzyka. Jakieś okrzyki, owacje na stojąco, wyzwiska, skandowanie imion pożal się Boże/Szatanie "liderów"... A już najbardziej rozwaliło mnie, gdy nasza "elita", rdzenni Polacy i takie tam mentalne pierdoły, na utrzymanie których składamy się my wszyscy, posługiwała się językiem polskim na poziomie dresiarstwa z cuchnącej moczem bramy. I tak przykładowo nasz wódz i naczelnik Jarosław kilkukrotnie "odłANczał", a Kukiz chciał "wziĄŚć" udział. Żałosne.


  • DST 54.00km
  • Czas 02:03
  • VAVG 26.34km/h
  • VMAX 41.50km/h
  • Temperatura 6.0°C
  • Podjazdy 71m
  • Sprzęt Cross - ST(a)R(uszek)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Z wizytą u Minotaura

Czwartek, 6 kwietnia 2017 · dodano: 06.04.2017 | Komentarze 10

Zima przyszła! W sumie szybko poszło, choć o dziwo odbyło się to zgodnie z logiką - na przełomie marca i kwietnia mieliśmy już i wiosnę, i lato, i jesień, więc wszystko się zgadza :) Co prawda jest kilka stopni powyżej zera i pada (póki co) śnieg zamiast deszczu, ale ubrałem się na cebulkę niczym w środku stycznia, wykopując już nawet bezsensownie schowane do szafy rękawiczki z długimi palcami. Zdecydowanie się przydały.

No i oczywiście wiatr. Dziś zresztą nazwanie podmuchów w ten właśnie sposób byłoby niezasłużoną pieszczotą. Po prostu urywało łeb, co jak sądzę potwierdzą rowerzyści nie tylko z okolic Poznania. A że postanowiłem kręcić crossem, który aktualnie jest prawie ostrym kołem, gdyż wciąż nie mam czasu na serwisowanie przedniej przerzutki, to jazda na największej tarczy była sporym wyzwaniem. Co najmniej połowa trasy to bowiem solidny górski trening, tyle że bez górek :)

Zacząłem jazdę od Górczyna przez Bułgarską, Bukowską, dokręciłem do Ławicy, Wysogotowa, Sierosławia oraz Więckowic. I miałem dość. Na szczęście powiew łaskawie od tego momentu zaczął być bardziej proludzki, dzięki czemu jakoś doczłapałem się przez Dopiewo i Palędzie do Gołusek, gdzie po wdrapaniu się na wiadukt nad S-11 postanowiłem swym czynem ukazać, iż mężczyzna pracujący jestem i żadnych wyzwań się boję :) Po raz pierwszy skręciłem w serwisówkowy szlak na tym odcinku aż do Komornik. I powiem tak - słynny labirynt z Minotaurem w środku to przy tym pikuś. Kluczyłem, zawracałem, znów kluczyłem, znów zawracałem, finalnie znajdując w końcu drogę wyjścia. Co było tym trudniejsze, że w Komornikach z grubsza krajobraz wygląda tak, że hala magazynowa wystaje za halę magazynową, która przesłania kolejną halę magazynową. Mało pomocne, tym bardziej, iż nasi genialni projektanci dróg nie wpadli jeszcze przez te dziesiątki lat na tak skomplikowany pomysł jak oznaczenie, która z odnóg serwisówek jest ślepa, a która nie, już nie mówiąc o jakichkolwiek znakach wskazujących kierunek. To może za jakieś sto lat :)

Cóż, emocje były, ale wstępnie temat mam ogarnięty. Otwierają się nowe perspektywy walki z nudą na od dawna wyświechtanych codziennych szlakach.


  • DST 52.30km
  • Czas 01:52
  • VAVG 28.02km/h
  • VMAX 51.10km/h
  • Temperatura 8.0°C
  • Podjazdy 61m
  • Sprzęt Ventyl
  • Aktywność Jazda na rowerze

Powiało zimnem

Środa, 5 kwietnia 2017 · dodano: 05.04.2017 | Komentarze 18

W sumie na tytule mógłbym zakończyć wpis - wiało jak zwykle dość mocno, ale że będzie aż tak niewygórowana temperatura to się nie spodziewałem. Różnica ponad piętnastu stopni pomiędzy niedzielą a środą potwierdza, że kwiecień plecień, jakby kózka nie skakała toby nóżki, a kto rano wstaje ten leje jak z cebra. No ale z dwojga złego wolę przyjemny chłodek niż nieprzyjemny upał, więc nie narzekam. Za to już wiem, że będę to namiętnie robił latem. Tylko ostrzegam :)

Trasa: Poznań - Luboń - Komorniki - Szreniawia - Konarzewo - Trzcielin - Dopiewo - Palędzie - Dąbrówka - Plewiska - Poznań.

Kręciłem wolniutko i bez większych przygód, choć zadziwił mnie dziś w Luboniu SUV na łotewskich blachach, który jak gdyby nigdy nic pokonywał sobie skrzyżowania na czerwonym. Może na Łotwie nie mają takich wynalazków jak sygnalizacja? Ja tam nie wiem, zarobiony jestem :)


  • DST 53.20km
  • Czas 01:53
  • VAVG 28.25km/h
  • VMAX 50.30km/h
  • Temperatura 10.0°C
  • Podjazdy 80m
  • Sprzęt Ventyl
  • Aktywność Jazda na rowerze

MSW

Wtorek, 4 kwietnia 2017 · dodano: 04.04.2017 | Komentarze 8

Czyli: Miasto-Starołęcka-Wiatr. Cały dzisiejszy wyjazd w pigułce. Była to pigułka zła, rozumie się samo przez się :)

Wiatr wiał, miasto się korkowało, a Starołęcka się korkowała, gdy wiatr wiał :)

Trasa: Dębiec - AWF - Malta - Miłostowo - Antoninek - Swarzędz - Paczkowo - Siekierki - Gowarzewo - Tulce - Żerniki - Krzesiny - Starołęka - Dębiec.

W związku z faktem, że dawno nie byłem, a i nastał nam dzień roboczy, więc ruch nie taki duży, kopsnąłem się wyjątkowo wzdłuż Malty. I sobie przypomniałem czemu dawno nie byłem i chyba na razie więcej nie będę - może i ładnie jest, ale wciąż rodakom pismo obrazkowe sprawia spory problem i odróżnienie znaku roweru od znaku informującego o ruchu pieszych to wciąż zbyt duże wyzwanie. Podczas kilku slalomów między ludźmi stanąłem tez kilka razy przed dylematem - jak traktować mamusie i tatusiów spacerujących w najlepsze środkiem części dla rowerów - jako "ukołowionych" czy jednak nie?



  • DST 52.70km
  • Czas 01:48
  • VAVG 29.28km/h
  • VMAX 51.20km/h
  • Temperatura 11.0°C
  • Podjazdy 129m
  • Sprzęt Ventyl
  • Aktywność Jazda na rowerze

Duetowanie, serwisowanie. A, i o bocianie

Poniedziałek, 3 kwietnia 2017 · dodano: 03.04.2017 | Komentarze 8

Miałem dziś dylemat jakim rowerem wyruszyć. Pogoda całkiem, całkiem, więc szosa wydawała się naturalnym wyborem, tym bardziej, że cross dogorywa. Tylko to tylne koło... No ale z duszą na ramieniu jednak zdecydowałem się na tę pierwszą wersję, łudząc się, iż nie będzie większych problemów z jazdą. Jak się okazało - nie było, ale ruszyłem z zamiarem jazdy powolnej, by nie powiedzieć ślimaczej. Szprycha niestety całkowicie wysiadła.

Zamiast patrzeć przed siebie, patrzyłem pod siebie, a konkretnie pod siodełko, obserwując z fascynacją ruchy obręczy. Tak dotarłem do Plewisk, skręciłem na Skórzewo i Dąbrowę, gdzie zatrzymał mnie jadący z naprzeciwka rowerzysta, pytający gdzie dojedzie drogą, z której ja się przypałętałem. Zobaczyłem, że wspomniane wyżej prestiżowe nazwy niewiele mu mówią, więc chwilę pogadaliśmy i okazało się. że przyjechał aż z Gdańska na wczorajszy duatlon, który podobno odbył się na Torze Poznań. Czego to się można dowiedzieć od przyjezdnych :) Finalnie pokręciłem z Kubą, bo tak nazywał się kolega z Verge Team, dwie trzecie trasy, od Zakrzewa przez Więckowice, Dopiewo, Dąbrówkę aż do Plewisk. Gadało się fajnie, tempo początkowe mocne (zapomniałem się z tym kołem) w końcu wyluzowało, ale przyznam, że jednak jazda z człowiekiem o solidnym kopycie na karbonie, do tego trenującym w ciepłych krajach, to ciekawe doznanie :) 

W Fiałkowie ja jako "lokals" zaimponowałem tamtejszą atrakcją w postaci nisko startującej wiedźmy, wrakiem "prawie" tupolewa oraz znakiem "Poznań Główny". Potem udało się upolować również pierwszego w tym roku widzianego przeze mnie bociana.

W Plewiskach skojarzyłem, ze rzucił mi się jakiś czas temu w oczy napis "serwis" oraz "rowery". Synapsy zadziałały i wykoncypowałem sobie, że można by zapytać, zupełnie bez nadziei na pozytywną odpowiedź, o możliwość wykonania szybkiej naprawy na miejscu. Pożegnałem się z Kubą, którego czekała jeszcze przeprawa na Jeżyce, wcześniej ze zdziwieniem słysząc od pracownika OneMoreBike, zawalonego sprzętami do naprawy - "no dobra, zobaczymy co da się zrobić". Zszokowany poczekałem na wyrok - okazało się, że ma na miejscu szprychę minimalnie krótszą, ale na swoją odpowiedzialność zgodziłem się łaskawie na próbę jej zamontowania :) Łatwo nie było, ale się udało - koło póki co działa, ale zobaczymy co będzie dalej (opcja, ze mimo centrowania coś pójdzie niestety istnieje). A że zapłaciłem za tę usługę naprawdę grosze - brawo i dzięki wielkie za przychylność. "Spoko, w końcu sam jestem rowerzystą" - po tym poznaje się serwisanta, który wie co robi. No i hasło reklamowe całkiem dobre :)

Średnia wyszła słaba przez pogaduchy, szprychy oraz - uwaga - wiatr. Wmordewind w jakichś 80%. Ale dziś przynajmniej mógłbym przedstawić na to świadka! :)


  • DST 53.60km
  • Czas 01:50
  • VAVG 29.24km/h
  • VMAX 50.70km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • Podjazdy 123m
  • Sprzęt Ventyl
  • Aktywność Jazda na rowerze

Szprychologia

Niedziela, 2 kwietnia 2017 · dodano: 02.04.2017 | Komentarze 14

Zmobilizowałem się dziś do wczesnego wyjazdu, pomimo wczorajszej wieczornej integracji ze znajomymi. Przezornie jednak rano potraktowałem się mocną kawką oraz porcją słodkiego, bo zło (czytaj: policja) nie śpi. Choć oczywiście nie za bardzo było się czym martwić, bo pić trzeba "umić" :) Motywacją była zapowiadana na przedpołudnie burza, o której finalnie można powiedzieć jedynie to, że była... zapowiadana.

Ruszyłem po raz pierwszy w tym roku całkowicie w zestawie na krótko, co było wyborem idealnym. Bo wmordewind skutecznie regulował ciepło, a słońce uzupełniało jego braki. Wykonując "kondomika" (wersja: Poznań - Komorniki - Szreniawa - Stęszew - Łódź - Mosina - Puszczykowo - Luboń) najpierw walczyłem z podmuchami, potem gdzieś na trzy do czterech kilometrów nawet wiało mi w plecy, aż tu nagle jakoś dziwnie zaczęło mi się robić pod siodełkiem. Nie, nie miałem problemów gastrycznych... Gorzej - pękła szprycha. Dziwna sprawa - koło wymieniałem pod koniec tamtego roku, w listopadzie lub grudniu (pięć lub sześć tysiaków przejechanych), co prawda na dość budżetowe (jak na szosowe), ale żeby aż tak? Potem jednak przypomniałem sobie lutowe lubuskie, po którym najpierw musiałem podziękować za współpracę temu okrągłemu z przodu, teraz to... Co nie zmienia faktu, iż moje założenie, że nabywam jedynie kola z dużą ilością szprych było słuszne - dzięki temu wolno bo wolno, ale do domu dojechałem, nawet nie luzując hamulca. I pewnie jeszcze trochę pojeżdżę, bo zanim gdzieś, nawet w sprawdzonych miejscach, wyżebrzę możliwość serwisowania, trochę potrwa. Kiszka.

Mimo wszystko jechało mi się fajnie. Dziwne? E tam, czasem trzeba być niepoprawnym optymistą :)


  • DST 52.00km
  • Czas 01:47
  • VAVG 29.16km/h
  • VMAX 56.30km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Podjazdy 224m
  • Sprzęt Ventyl
  • Aktywność Jazda na rowerze

Relaks

Sobota, 1 kwietnia 2017 · dodano: 01.04.2017 | Komentarze 2

Wpis na szybko, bo jak tu u mnie zazwyczaj - wolny dzień oznacza brak czasu.

Pogoda ładna. Aż za ładna, bo praktycznie z dnia na dzień dwadzieścia stopni o poranku to dla mnie trochę za dużo - łeb zaczyna mnie boleć przy pełnym słońcu i ogólnie nie jest to klimat dla mnie. Cóż, ale jak zwykle w tym kraju nie może być normalnie - albo rządzi PO, albo PiS, albo jest zima, albo lato. Gnój w 100%, na zapach fiołków nie ma czasu :)

Nie chciało mi się dziś cisnąć - tym bardziej, że pierwsze i ostatnie pięć kilometrów to jazda od Dębca przez Starołękę (i oczywiście odwrotnie), a rozwinąć się można było jedynie na środkowym etapie - przez Wiórek i Rogalinek do Mosiny, gdzie dwukrotnie postanowiłem wjechać sobie w ramach relaksu na Osową Górę. Wróciłem swoimi śladami, tym razem pod wiatr, bo najpierw jechałem pod wiatr :)

Rowerzystów naliczyłem co najmniej ze trzydziestu. Buców tylko dwóch. Całkiem nieźle.

Podsumowanie marca - 1621 kilometrów, sporo szosą, sporo crossem. A jaki był ten miesiąc chyba każdy pamięta - wichry ścigały się z huraganami, więc słabiutką średnią na poziomie 28,3 km/h przyjmuję z pokorą.