Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Trollking z miasteczka Poznań. Od listopada 2013 przejechałem 197863.90 kilometrów i mniej już nie będzie :) Na pięciu różnych rowerach jeżdżę z prędkością średnią 27.88 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Trollking na last.fm

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Styczeń, 2022

Dystans całkowity:1465.35 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:57:18
Średnia prędkość:25.57 km/h
Maksymalna prędkość:53.10 km/h
Suma podjazdów:4425 m
Liczba aktywności:31
Średnio na aktywność:47.27 km i 1h 50m
Więcej statystyk
  • DST 57.60km
  • Czas 02:18
  • VAVG 25.04km/h
  • VMAX 42.90km/h
  • Temperatura 1.0°C
  • Podjazdy 125m
  • Sprzęt Czarnuch :)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Miły zaskok

Piątek, 21 stycznia 2022 · dodano: 21.01.2022 | Komentarze 7

Tak jak wczoraj pogoda zrobiła mi psikusa in minus, tak dziś starała się zrewanżować i zaskoczyć pozytywnie. Udało jej się na tyle, że w słońcu, wietrze, początkowo też lekkim mrozie, jakoś wykręciłem ten jedynie słuszny dystans.

Jeden dzień na chomiku wystarczył, żebym z chęcią... do tego nie wracał. Była to dodatkowa motywacja.

Wyjazd przed dziewiąta, z lekką obawą o stan dróg. Nie było źle. Boczne uliczki w lodzie, główne przejezdne, dało się żyć. W ten sposób w miarę bezstresowo wykonałem zachodnią pętelkę: Poznań - Plewiska - Gołuski - Palędzie - Dopiewiec - Konarzewo - Trzcielin - Lisówki - Trzecielin - Dopiewo - Dopiewiec - Palędzie - Gołuski - Plewiska - Poznań. Potem ogarnąć się do domu i rowerem do pracy, między innymi przez Dębinę, bo ona jak zwykle oferowała dziś śliczne zimowe klimaty.
Błękitny klimacik na poznańskiej Dębinie
Parkowanie na dziko, poznańska Dębina :)
W Lisówkach oczywiście też brzydko nie było :)
Przy
Słońce nad Lisówkami
Szkoda tylko, że trzcielińskich zwierzaków wciąż ani widu, ani słychu. Rozumiem - zimno :) Dzisiaj więc jedynie senne sarenki uchwycone z daleka.
Sarenki-śpiochy
Jutro znów do pracy. A pogoda jaka będzie? - cholera wie. Pogodynkom nie ufam.


  • DST 32.00km
  • Czas 01:01
  • VAVG 31.48km/h
  • Aktywność Rower wirtualny

Chomik 1/2022 (ślizgawica)

Czwartek, 20 stycznia 2022 · dodano: 20.01.2022 | Komentarze 22

Szybko przyszło to paskudztwo. Myślałem, że pierwsze tegoroczne męczarnie na stacjonarnym przyjdą później, ale ta zima zdecydowanie nie rozpieszcza.

Gdy wstałem dziś o 4:40, bo Kropa znów poczuła naglą potrzebę, było jeszcze suchutko. Wróciłem do wyra, zasnąłem, a obudziłem się trzy godziny później już w innym świecie. Niestety białym. I śliskim. To pierwsze by aż tak nie przeszkadzało, jednak ślizgawica na drogach wyleczyła mnie z jakichkolwiek myśli o kręceniu. 

Tym samym zaniosłem chomika do kuchni, bo tam chłodniej, odpaliłem na Netflixie nowy sezon "Wiedźmina" oraz kawałek starego odcinka 'South Parku" i zabrałem się za nudę, jaką jest walka na stacjonarnym. Wykonałem 32 kilometry w godzinę i niewiele ponad minutę, po czym radośnie zsiadłem z tej parodii roweru. Oczywiście - zgodnie z tradycją - nie wpisuję tego do "prawdziwych" statystyk (EDIT: dzięki informacji od kolegi Meteora odkryłem, że jeśli doda się "rower wirtualny", to nie dolicza się on do statystyk i ich nie miesza z realnym rowerowaniem. Dzięki!).

Czas było do pracy. Zrobiłem sobie spacerek do centrum przez Dębinę, wykonując dokładnie 6,66 kilometra :)

Jak na złość, drogi zaczęły być w miarę przejezdne, a aura piękna. Jednak nie miałem już czasu wsiadać na rower.
Znów zima na poznańskiej Dębinie
Choć i tak miałem okazję przyuważyć jakąś grubszą interwencję na Drodze Dębińskiej.
Akcja strażaków i policji na Drodze Dębińskiej
Tak zaś wyglądały ulice na Dębcu po ósmej rano. No nie ryzykowałem :)
Poranne warunki na ulicy 28 Czerwca w Poznaniu
Boczne uliczki to czysty lód
Podczas spaceru spotkałem jedynie głośną wronę...
Wrona siwa z siwym okiem
Krzycząca coś wrona
...natomiast podczas chomikowania towarzyszył mi co jakiś czas mazurek-aniołek.
Mazurek-aniołek za szybą :)
Na jutro zapowiadane są: mróz i silny wiatr. Stan opadów pozostaje zagadką. W najlepszym wypadku glut, w najgorszym znów chomik.

Aha, jeszcze zachód słońca, tym razem po miejsku.
Zachód słońca w centrum Poznania


  • DST 62.60km
  • Czas 02:19
  • VAVG 27.02km/h
  • VMAX 50.60km/h
  • Temperatura 3.0°C
  • Podjazdy 159m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Przyzwoicie

Środa, 19 stycznia 2022 · dodano: 19.01.2022 | Komentarze 19

Dzisiaj było nawet przyzwoicie. Oczywiście jak na styczeń.

Co prawda słońce gdzieś znikło, rządziła szarość, ale obyło się bez jakichś ekstremalnych pogodowych wariacji. To zawsze coś.

Wyjazd przedpracowy, poranny, senny, na zachód, trasą: Poznań - Luboń - Wiry - Komorniki - Szreniawa - Rosnowo - Chomęcice - Konarzewo - Trzcielin - Lisówki - Trzcielin - Dopiewo - Dopiewiec - Palędzie - Gołuski - Plewiska - Poznań. Czyli klasyk.

Wyjazd kompletnie bez historii. Nawet zwierzaków zabrakło :( Ale za to znów pojechałem szosą, co cieszy samo przez się.
Widok na WPN w końcu z szosą
Odmarzające bagienko, Trzcielin
Do pracy jechałem już Czarnuchem, bo wieczorem pogoda ma się spieprzyć. A od jutra znów deszcz i wiatr, do tego ostrzeżenia :/ Z kręceniem może być problem.

Na Dębinie czaple czują się coraz bardziej pewnie - ostatnio udało mi się uchwycić sześć sztuk, a siódma siedziała po drugiej stronie jednego ze stawów. Cieszy to, jak i świadomość, że na te ptaki polować nie można, prócz kilku wyjątków od reguły, bo pewnie by w tym miejscu zwyroli nie zabrakło.
Sześć czapli na poznańskiej Dębinie
A, i jeszcze modraszka ze swoim skarbem, a co :)
Modraszka ze swoim skarbem :)


  • DST 52.80km
  • Czas 02:00
  • VAVG 26.40km/h
  • VMAX 51.50km/h
  • Temperatura 2.0°C
  • Podjazdy 168m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Po katharsis

Wtorek, 18 stycznia 2022 · dodano: 18.01.2022 | Komentarze 12

Wczorajsze pogodowe katharsis widocznie pojawić się musiało. Dzisiaj już jakby inny świat - słoneczny, ale za to zimny, wciąż wietrzny, choć nie tak jak wczoraj. Zdecydowanie wybieram aktualną wersję.

Dzień miałem wolny, wyjazd w związku z tym bardzo - jak na mnie - późny, czyli po jedenastej. Po śniadaniu, kawce i odczekaniu, aż śliskie drogi staną się bezpieczne.

Trasa zachodnia: Poznań - Plewiska - Gołuski - Palędzie - Dopiewiec - Konarzewo - Trzcielin - Lisówki - Trzcielin - Dopiewo - Dopiewiec - Palędzie - Gołuski - Plewiska - Poznań.

Mimo że jechałem szosą, rozpędzić się nie mogłem. Wiatr robił ze mnie sieczkę, a chłód sprawy nie ułatwiał. Za to było ładnie, co przy wczorajszej rzezi było jak błogosławieństwo.
Parawiosna :)
Przy polnej drodze niedaleko Dopiewca
Mroźno-słoneczne bagno w Trzcielinie
Niestety znów trzcielińskie zwierzaki gdzieś wyemigrowały. Ale znalazłem zastępstwa, tylko że część z daleka...
Kózki z Trzcielina
Jeeeeeeeeśśśććć! :)
...ale i te gotowe dać się pogłaskać. Choć prosto nie poszło, konika z Palędzia udało się namówić :)
Konik z Palędzia
Konik namówiony do głaskania
Końskie radosne pycho :)
Chrapu-chrapu :)
Były też te bardzo dzikie. Dziesiątki mazurków na krzaku...
Stadko mazurków w szuwarach
Mazurki trochę bliżej
...i sarenki na polu za Dopiewcem. Spokojne, dały się podejść nawet względnie blisko. Mogłem iść dalej w pole, ale nie chciałem ich przestraszyć, bo wydawały się nad wyraz wyluzowane.
Stadko saren pod Gigantem :)
Sarenki mnie przyuważyły
Zrelaksowane sarenki
Pssssst, jakiś ludź robi ci zdjęcie... :)
Koziołki dwa
Po południu jeszcze spacer po Dębinie. Trafił się sympatyczny zachód.
Zachód słońca na poznańskiej Dębinie


  • DST 31.20km
  • Czas 01:21
  • VAVG 23.11km/h
  • VMAX 41.80km/h
  • Temperatura 3.0°C
  • Podjazdy 92m
  • Sprzęt Czarnuch :)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Glut-tragedia

Poniedziałek, 17 stycznia 2022 · dodano: 17.01.2022 | Komentarze 21

Jest kilka słów, którymi mógłbym podsumować dzisiejszy krótki wypad, ale żadne z nich nie nadaje się do "druku". Więc się powstrzymam.

O tym, że będzie mocno wiało, wiedziałem już wczoraj. Psychicznie byłem więc przygotowany. Ale nie na to, co realnie mnie czekało.

Rano lekko kropiło, co oznaczało, że jadę Czarnuchem. Zawsze to kilka kilo więcej pod dupą - przydało się. No i ruszyłem. W mieście, czyli na terenie zabudowanym, było jeszcze w miarę. Dojechałem jakoś do Plewisk, ale główne atrakcje zaczęły się dopiero za nimi, na odcinku do Skórzewa. Zrobił się tam mały korek, bo wiatr wykrzywił szlaban na rogatkach, niemal go łamiąc. Zanim go naprawiono, odczekałem swoje, mając po lewej pole, a po prawej pole. Do tego zaczęło lać. Więc dostawałem w ryj kroplami, a podmuchy zrzucały mnie na pobocze. Miałem dość.

Doczłapałem się jakoś do centrum wsi, a przede mną był kolejny etap, czyli znów pole i śmieszka prowadząca do serwisówek przy S11. Tam zatrzymałem się na wykonanie jedynego tego dnia zdjęcia, uwieczniając powalony baner reklamowy, całkiem solidnych rozmiarów. Co mam nadzieję mówi samo za siebie :)
Jedyna dzisiejsza rowerowa fota - w tle powalony przez wiatr baner reklamowy. Ja jakoś ustałem :)
Powrót seriwsówkami i przez Plewiska miał być poezją, a był marną farsą. Wietrzysko wcale nie chciało pomagać, tylko wciąż waliło z boku, przez co w warunkach huraganowych ledwo przekroczyłem 40 km/h jako prędkość maksymalną. Tragedia.

Rzadko mi się zdarza tak żałosna średnia na asfalcie (ostatnio chyba podczas wspinaczki na Przełęcz Karkonoską), ale trzeba stanąć w prawdzie: zostałem dziś zmasakrowany, pokonany i zdeklasowany. Wróciłem przemoczony od góry do dołu, przewiany i zły. Jedyne pocieszenie - wpadł ten żałosny, ale jednak chociaż glut, nie poddałem się.

Do pracy oczywiście rowerem nie jechałem. Choć jak na złość wyszło już wtedy słońce.

Zwierzaka uchwyconego dzisiaj, co jasne, brak, więc w zamian dzięcioł średni z Dębiny. To tak na podratowanie wpisu :)
Dzięcioł średni w zimowej sesji


  • DST 52.80km
  • Czas 01:56
  • VAVG 27.31km/h
  • VMAX 52.00km/h
  • Temperatura 2.0°C
  • Podjazdy 184m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zacnie

Niedziela, 16 stycznia 2022 · dodano: 16.01.2022 | Komentarze 8

Ależ zacna niedziela się trafiła! Aż dziw :)

Wyjazd po odespaniu, czyli w okolicach jedenastej. Na termometrze astronomiczne plus dwa stopnie, wiatr niezbyt silny, można było odkurzyć szosę. Oczywiście po sprawdzeniu stanu dróg podczas spacerku z psem. Wizja lokalna wyszła na tak.

Trasa południowa, a konkretnie jedna z fajniejszych pętelek w tym kierunku: Poznań - Luboń - Łęczyca - Puszczykowo - Mosina - Żabinko - Żabno - Baranowo - Sowiniec - Mosina - Puszczykowo - Łęczyca - Luboń - Poznań.

Fajnie się jechało, choć - jak to zimą - emerycko. Za to klimacik okolic Rogalińskiego Parku Krajobrazowego w styczniowym słońcu rządził :)
Zimowe słońce w okolicach Baranowa
Podrapane niebo
W ulubionym lesie
Leśne zakręty
Starordrzewie w Rogalińskim PK
Lasy Państwowe po raz kolejny pokazały, jak według nich wyglądają idealne drzewa. Gnoje.
Przyszłość przyrody autorstwa Lasów Państwowych
Kawałek wcześniej jakiś wybitny żartowniś ukazał swój kunszt. Jak na kogoś, kto zapewne ma mózg wielkości orzeszka ziemnego, to niemal sztuka.

Trafił się myszołów. Dał mi całe kilka sekund na foty zanim odleciał.
Myszołów z profilu
Pozujący przez sekundę myszołów
Po południu jeszcze spacer z Kropą po Dębinie. W związku z tłumem kręcących się bez sensu ludków, wybrałem mniej znane rejony. Też godne :)
Zachód słońca na poznańskiej Dębinie
Niestety, ten dzień był ciszą przed burzą. Od dzisiejszego wieczora ma zacząć wiać i padać. A jutro łeb urywać. Jazda pod znakiem zapytania.


  • DST 57.40km
  • Czas 02:16
  • VAVG 25.32km/h
  • VMAX 43.10km/h
  • Temperatura 1.0°C
  • Podjazdy 170m
  • Sprzęt Czarnuch :)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Klimatycznie

Sobota, 15 stycznia 2022 · dodano: 15.01.2022 | Komentarze 12

Dzisiaj - o dziwo - na niebie pojawiło się słońce. Niestety w połączeniu z lekkim przymrozkiem, a przymrozek rano zagwarantował śliskie drogi, więc mimo chrapki na szosę znów wybrałem się na rower Czarnuchem. Co ja bym bez niego zrobił? :)

Wyjazd o dziewiątej, przed pracą. Wybór ciężkiego sprzętu na start okazał się strzałem w dziesiątkę, przynajmniej z samego początku, bo po kilku kilometrach drogi zrobiły się całkiem przejezdne. 

Trasa klasyczna, zachodnia: Poznań - Luboń - Wiry - Komorniki - Szreniawa - Rosnowo - Chomęcice - Konarzewo - Trzcielin - Lisówki - Trzcielin - Dopiewo - Dopiewiec - Palędzie - Gołuski - Plewiska - Poznań.

Prawie na samym początku, czyli w Luboniu (no bo gdzie?) trafiłem na Polskę w pigułce, czyli paniusię, która mnie otrąbiła za to, że nie jadę zaśnieżonym... chodnikiem. Takim z dopuszczeniem, więc w małym móżdżku coś tam mogło się pokićkać. Całkiem kulturalnie wyjaśniłem, że dopuszczenie to nie nakaz, jest fakultatywne, a poza tym to słowo bardziej kojarzy mi się ze związkiem kynologicznym niż z rowerem. Coś tam chyba doszło do łepetyny, ale nie do końca, bo rzuciła jakby w przestrzeń: ale ścieżki są dla bezpieczeństwa... Nie wiem czyjego, na pewno nie mojego :)

Co do samej jazdy - nie było źle, głównie dlatego, że już nie wiało mocno. A i aura dawała radę.
Poranne powitanie z drzewami
Magiczne niebo nad Lisówkami
Widok na WPN dziś znów w miarę malowniczy
Bagno w Trzcielinie, stan półzamarznięcia
Sobotnie Szachty
Zwierzaków do głaskania dziś niestety zero :( Ale za to między Trzcielinem a Dopiewem w oddali wypatrzyłem muflony. Myk, myk, rower na pobocze, aparat w dłoń i w pole. Udało mi się, niczym rasowemu tropicielowi, podejść je od strony zagajnika.
Stadko muflonów chowające się w krzakach
Niestety, w końcu się spłoszyły.
Pędzące muflony
Cieszy ten samiec. Na oko młodziak, ale jest.

Przy okazji spojrzałem na ślady w zamarzniętej glebie. Zastanowiły mnie te zdecydowanie nienależące do kopytnych. Albo wielki pies, albo... wilk?
Trop dużego psa albo... wilka?
To jeszcze nie koniec spotkanej fauny. Kawałek dalej spore stado saren...
Spore stado saren w okolicach Trzcielina
...a za Dopiewcem znajoma czapla.
Maszerującą czapla siwa
No i jeszcze śmieszki na Szachtach.
Senne śmieszki na Szachtach
Jak zwykle w sprawdzonej piekarni w Dopiewie kupiłem rogaliki. Chyba robię to za często, bo dziś pani sprzedawczyni sprzedała mi je poza kolejką, wiedząc co chcę :)
Piekarnia w Dopiewie, stałe miejsce zakupu rogalików na drogę
Na koniec... cmentarz. Ten z Komornik. A co, nie można? :)
Cmentarz w Komornikach
Lekko mroczny klimacik
W końcu udało mi się dojechać rowerem do pracy.


  • DST 52.55km
  • Czas 02:06
  • VAVG 25.02km/h
  • VMAX 42.00km/h
  • Temperatura 5.0°C
  • Podjazdy 147m
  • Sprzęt Czarnuch :)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Falująco

Piątek, 14 stycznia 2022 · dodano: 14.01.2022 | Komentarze 11

Jeden dzień wolnego. Cudowna sprawa, szczególnie w temacie wysypiania się.

Co do rowerowania... Hmm. Jakoś mi się nie spieszyło, szczególnie gdy zerkałem za okno, gdzie wiatr uporczywie chciał mi wepchnąć gałęzie do mieszkania. No ale w końcu trzeba było ruszyć.

Było ponuro, chwilowo deszczowo, no i - tak jak wspomniałem - wietrznie. Istna jesień. Taki listopad 2022, który przyszedł ciut wcześniej.

Trasa Czarnuchem, w wersji: Poznań - Plewiska - serwisówki - Zakrzewo - Sierosław - Lusówko - Lusowo - Batorowo - Wysogotowo - Skórzewo - Plewiska - Poznań.

Walka z podmuchami to coś, czego wolałbym nie wspominać. Ale trafiło się małe szczęście - za Plewiskami przez jakieś trzy kilometry miałem okazję podpiąć się pod ciągnik, niestety skręcił i dupa. Jednak co skorzystałem, to moje :)

Miło nie wspominam za to debila-kierowcę autobusu numer 729, który w Zakrzewie wyprzedził mnie na "Gazetę Polską". Przepraszam pasażerów, że usłyszeli to, co usłyszeli z moich ust, ale morderców trzeba krótko komentować.

Warunki do jazdy widać najlepiej na Jeziorze Lusowskim. Rower nie odleciał :)
Pomost na Jeziorze Lusowskim
Roweru cudem nie zwiało :)
Wzburzone fale Jeziora Lusowskiego
Jedynie przy kanałku ciszej i spokojniej.
Przy kanałku obok Jeziora Lusowskiego
Fale - jak zwykle - wciąż na mojej ulubionej drodze Lusówko - Lusowo :)
Falująca droga między Lusówkiem a Lusowem
Ze zwierzakami skromnie. Stadko dzikich gęsi...
Zmarznięte stadko gęsi
...oraz walczące z wiatrem: potrzeszcz...
Potrzeszcz walczący z wiatrem
...i trznadel.
Trznadel na drucie
Jutro znów do pracy :/


  • DST 57.10km
  • Czas 02:17
  • VAVG 25.01km/h
  • VMAX 42.80km/h
  • Temperatura 2.0°C
  • Podjazdy 194m
  • Sprzęt Czarnuch :)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Szaroburość wróciła

Czwartek, 13 stycznia 2022 · dodano: 13.01.2022 | Komentarze 13

Dzisiaj w końcu klasyczne pięć dyszek udało się ogarnąć. A nawet więcej, bo dojazd do pracy podbił trochę dystans.

Zaczęła się odwilż, do tego połączona z lekką mżawką, ale za to większość dróg już bez lodu i ślizgawicy. 

Za to - zgodnie z zapowiedzią - wrócił wiatr. A w sumie to coś na kształt huraganu. Łeb urywało konkretnie, a pomóc nie chciało za bardzo po nawrotce. Fuj.

Trasa polna, zachodnia: Poznań - Luboń - Wiry - Komorniki - Szreniawa - Rosnowo - Chomęcice - Konarzewo - Trzcielin - Lisówki - Trzcielin - Dopiewo - Dopiewiec - Palędzie - Gołuski - Plewiska - Poznań.

Nie napisałem, że było mgliście. No było :) Więc zdjęcia dziś tragiczne.
Samotne drzewo we mgle
WPN dziś znów niewidoczny
Ledwo widoczne stado saren
Tyle o rowerze. Jutro ma być gorzej, bo przyjdzie regularny deszcz :/

A na Dębinie odwilż i ślisko.
Na Dębinie zaczęła się odwilż
Na pamiątkę zimy fotki z ostatnich mroźnych dni tamże.
Zimowy zachód na poznańskiej Dębinie
Pożegnanie śniegu na poznańskiej Dębinie


  • DST 31.30km
  • Czas 01:15
  • VAVG 25.04km/h
  • VMAX 41.10km/h
  • Temperatura -6.0°C
  • Podjazdy 103m
  • Sprzęt Czarnuch :)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wciąż biały glut

Środa, 12 stycznia 2022 · dodano: 12.01.2022 | Komentarze 13

Dzisiaj co prawda upal (minus sześć, a nie siedem, jak wczoraj), ale jakoś nie miałem ochoty szaleć z dystansem. Jedynie przedpracowy glut, trzeba sobie dawkować przyjemności :)

Trasa południowa: Dębiec - Las Dębiński - Starołęcka - Czapury - Wiórek - Sasinowo - Rogalinek, powrót swoimi śladami.

Wiatr już niestety zaczął dawać powoli o sobie znać. Jeszcze niezbyt upierdliwie, ale czuć, że niedługo będzie szalał.

Przygód nie było. Ot, typowy wyjazd z trzema parami skarpet na nogach, grubymi rękawicami i ubraniem na cebulę-giganta. Nic specjalnego :)

Słoneczko, choć już bardziej schowane, wciąż dodawało klimatu. Nawet na terenach po $%#@! wycince.
Wschodzące słońce na powycinkowej pustyni
Arktyczny klimat w Rogalinku
Surowo, ale zacnie
Zatrzymałem się na chwilę przy punkcie widokowym na WPN.
Punkt widokowy w Wiórku zimą
Warta i WPN - widok na północ
Południowy widok na WPN i Wartę
No i jak zwykle na Dębinie i nad Wartą. Śryż - jak widać - wrócił.
Wciąż zamrożona Dębina
Śryż wrócił na Wartę
Jakoś na dziesiątym kilometrze Alert do mnie napisał, że mam się nie ruszać. Sorry koleś, za późno :)
Alert o tym, że mam się nie ruszać, Za późno :)
Do pracy zrobiłem sobie spacerek. I trafił mi się bonus - spotkana na Wildzie pustułka, ewidentnie zmarznięta. Cieszyłem się, że mam przy sobie aparat.
Zmarznięta pustułka na latarni
Poznańska pustułka :)
Pustułka mnie obserwuje
Od jutra pogoda, która jest zagadką.