Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Trollking z miasteczka Poznań. Mam przejechane 223227.70 kilometrów w tym 4.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 27.65 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 738827 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Trollking.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 53.30km
  • Czas 01:49
  • VAVG 29.34km/h
  • VMAX 52.20km/h
  • Temperatura 28.0°C
  • Podjazdy 131m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Samo(lo)tnie

Niedziela, 27 czerwca 2021 · dodano: 27.06.2021 | Komentarze 15

Powoli wraca motyw parówy, na szczęście dzisiaj było jeszcze do wytrzymania. O kilka dobrych stopni za dużo, żebym czuł się komfortowo, jednak w porównaniu z ostatnią kilkudniową rzezią nie było najgorzej.

Wyjazd po odespaniu, chciałoby się dłużej, ale tak perspektywa temperatury, jak i planów na dzień na to nie pozwalała.

Trasa zachodnia: Poznań - Plewiska - serwisówki - Dąbrówka - Palędzie - Dopiewiec - Dopiewo - Fiałkowo - Więckowice - Sierosław - Zakrzewo - Dąbrowa - Wysogotowo - Skórzewo - Plewiska - Poznań.

Wiatr nie chciał pomagać. Tylko tyle o nim napiszę :)

Zatrzymałem się na chwilę w Fiałkowie, przy słynnej stacji pana Koprasa. I jednocześnie stacji Poznań Główny, znanej chyba już daleko poza Wielkopolską. W końcu miałem czas dokładniej obejrzeć tamtejszy samolot. Ciekawe, czy kiedyś uda się go w całości zrekonstruować?
Zbliżenie na dzióbek
Poznań Główny jako sąsiad samolotu, Fiałkowo
Fiałkowski samolot z prawej mańki
Spojrzenie z tyłu na samolot z Fiałkowa
Uwaga, nisko latające wiedźmy! Fiałkowo
Wziąłem ze sobą tylko kompakt, do tego żadne ptactwo nie chciało się prezentować, więc jedynie symboliczna fotka dymówek.
Dymówki na drutach
Za to ostatnio na Dębinie trafiłem na młokosa, czyli młodego kosa :) Dał się podejść niemal pod sam dziób zanim odleciał.
Młody kos, czyli... młokos :)
Aha, wczoraj byliśmy u znajomych w Tulcach, przy okazji fundując sobie spacerek. W tamtejszym lesie jakiś czas temu stworzono ścieżkę edukacyjną, przy okazji karczując kawał lasu. A szczytem abstrakcji, z której słynie działalność Nadleśnictwa Babki, jest tablica przestrzegająca przed zanieczyszczeniem środowiska ustawiona przy... świeżej wycince.
Tablica mówiąca o zanieczyszczeniu powietrza przy świeżej wycince. Nadleśnictwo Babki jak zwykle w oparach abstrakcji
No i jeszcze wspólne foty dwóch czarnuchów, czyli Kropy i Pioruna :) Nawet języki w upale mają takie same :)
Bestie czarne dwie :)
Jęzory też tej samej barwy :)
PS. Brawo Czechy!

PS 2. Brawo Belgia. Żeluś go home, wraz z ekipą portugalskich rzeźników :)




  • DST 52.50km
  • Czas 01:52
  • VAVG 28.12km/h
  • VMAX 51.20km/h
  • Temperatura 23.0°C
  • Podjazdy 168m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kociakowo :)

Sobota, 26 czerwca 2021 · dodano: 26.06.2021 | Komentarze 10

Dzisiaj krótko i treściwie, bo zaraz jedziemy do znajomych.

Wyjazd oczywiście poranny, w aurze dziwnej - niby nie miało padać, a na trzecim kilometrze musiałem schować się pod wiatą przystankową, bo... lunęło. Na szczęście po kilku minutach mogłem ruszać, ale widok czystego napędu pozostał w tym momencie już jedynie wspomnieniem.

Trasa zachodnia: Poznań - Plewiska - Komorniki - Głuchowo - Gołuski - Palędzie - Dopiewiec - Konarzewo - Trzcielin - Lisówki - Trzcielin - Dopiewo - Dopiewiec - Palędzie - Gołuski - Plewiska - Poznań.

Jechałem jak ostatnia ciamajda, czyli zgodnie z założeniem. Nie chciało mi się cisnąć, bo nie, tym bardziej, że wciąż mi zawiewało albo w pysk, albo w z boku.

W Trzcielinie tym razem żółw nieobecny. Ale w zamian odniosłem pewien sympatyczny sukces. Bowiem kotek, który jeszcze niedawno nie dał mi do siebie nawet podjeść, stosując najpierw postawę jak poniżej...
Trzcieliński sfinks :)
Ktoś tu udaje groźnego :)
...nagle sam do mnie podszedł, obczajając...
Zaufać człowiekowi czy nie zaufać?
...a po chwili zamieniając się w słodkiego kiciusia. Zostałem całkowicie kupiony :)
Zostałem kupiony :)
A drapanko to będzie? :)
Pelen luz :)
Rozkoszniak
Groźny kot zamieniony w rozanielonego kiciusia :)
Żal było odjeżdżać. A okolice Trzcielina i Lisówek mają u mnie kolejnego plusa ;)

Jeszcze obowiązkowa fota z rowerem...
Przy wielkopolskich polach
...i koniec. BS-a nadrobię wieczorem albo już jutro;




  • DST 53.10km
  • Czas 01:51
  • VAVG 28.70km/h
  • VMAX 52.20km/h
  • Temperatura 23.0°C
  • Podjazdy 154m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Odwiedzić diabelskie drzewo

Piątek, 25 czerwca 2021 · dodano: 25.06.2021 | Komentarze 7

Kolejny krótki wpis. Masa pierdół dziś załatwiona, padam na wiadomo co :)

Rano rower. A jak. W fajnej temperaturze, niestety dzisiaj w głównej roli występowali zapuszkowani rodzice, którzy oczywiście musieli dostarczyć swoje latorośle pod same drzwi, pewnie niejeden by chciał jeszcze wjechać do auli i odebrać świadectwo w wersji McDrive. Powodowało to masakryczne korki, których nawet rowerem nie byłem w stanie ominąć, więc gniłem. Dzięki wielkie. Źle było na domowym, hę? :)

Trasa zachodnia z wariantami północnymi: Poznań - Plewiska - serwisówki - Zakrzewo - Sierosław - Lusówko - Lusowo - Batorowo - Wysogotowo - Junikowo - Kopanina - Dębiec.

Moje ukochane diabelsko drzewo przeżyło kolejne wichury. Zagrozić może mu chyba tylko człowiek.
Diabelskie drzeewo wytrzymało kolejną wichurę...
Nawiedziłem oczywiście Jezioro Lusowskie.
Nad większą lusowską plażą
Jezioro Lusowskie
Tamże przyuważyłem wodnego ślimaka. Na chwilę go wyciągnąłem, sfociłem i umieściłem we właściwym miejscu.
Ślimak wodny przez chwilę na lądzie
Wodny ślimak już we właściwym miejscu
Ptaki zaś dzisiaj tylko na drutach. Chudziutki trznadelek...
Trznadelek w szarzyźnie
...oraz kos, który bardzo chciał się pochwalić swoją zdobyczą, jednocześnie pokazując, gdzie mnie ma :)
Kos z obiadem
Dumny kos pkazuje gdzie mnie ma
Tyle. Poza tym wyjazd bez rzeczy wartych odnotowania. Bo o kolejnych gazeciarzach nawet nie chce mi się wspominać.




  • DST 53.10km
  • Czas 01:51
  • VAVG 28.70km/h
  • VMAX 52.10km/h
  • Temperatura 23.0°C
  • Podjazdy 168m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kolejne zamulanko

Czwartek, 24 czerwca 2021 · dodano: 24.06.2021 | Komentarze 9

Dzisiaj w końcu udało mi się wyspać, ale jak to na wolnym - odpocząć już nie. Klasyczne u mnie "padam na ryj" znów w łasce :)

Wpis krótki, bo... padam na ryj :)

Trasa zachodnia: Poznań - Luboń - Komorniki - Rosnowo - Chomęcice - Konarzewo - Trzcielin - Lisówki - Trzcielin - Dopiewo - Dopiewiec - Palędzie - Dąbrówka - serwisówki - Plewiska - Poznań.

Znów jakoś nie miałem siły do walki. Wiatr kręcił z każdej możliwej strony, tylko nie tej dla mnie korzystnej, korki i światła nie chciały być przychylne, a debile (szczególnie jeden śmieciarz-gazeciarz w Dąbrówce) drogowi nie pozwolili o sobie zapomnieć. Wynik więc mierny.

Trochę fotek wpadło, szkoda, że było pochmurno, bo odbiło się to na jakości. No i nie ukrywajmy - jak fotograf dupa, to cudów nie będzie :) Ale fajnie było się znów pojawić na końcu świata, czyli w Lisówkach.
Znów na końcu świata, czyli w Lisówkach
Tamże bowiem trafiła się (chyba) makolągwa...
Makolągwa (zapewne)
...oraz kania ruda.
Kania ruda na tle lasu
Przed Dopiewem wpadł jeszcze myszołów.
Myszołów - wersja boczna
Prezentacja skzydeł myszołowa
A, odwiedziłem znajomego z bagienka w Trzcielinie. Był dzisiaj lekko zamulony :)
Bagienko w Trzcielinie
Lekko zamulony żółw z Trzcielina




  • DST 64.20km
  • Czas 02:15
  • VAVG 28.53km/h
  • VMAX 54.70km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Podjazdy 206m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Przed i po potopie :)

Środa, 23 czerwca 2021 · dodano: 23.06.2021 | Komentarze 6

Dzisiaj miałem taki zapieprz, że za wpis zabieram się dopiero wieczorem. Po meczu Polski ze Szwecją. Brawo Szwecja, moje drużyny z grupy wyszły zgodnie z oczekiwaniami. Niech tylko jeszcze szybko odpadną Włochy oraz Portugalia z żelusiem na czele i będzie pięknie :)

Wypad poranny, przedpracowy, już w normalnej temperaturze. Niestety w zamian był mocny wiatr, a do tego znów kurs częściowo po mieście, co wpłynęło na wynik.

Trasa: Dębiec - Górczyn - Plewiska - Junikowo - Skórzewo - Wysogotowo - Batorowo - Lusowo - Lusówko - Sierosław - Zakrzewo - serwisówki - Plewiska - Poznań.

Na chwilę zatrzymałem się nad Jeziorem Lusowskim. Czyściutkim wybitnie. Nawet rybki było widać, o kaczkach nie wspominając :)
Kaczor z profilu
Płukanie piórek
Gadatliwy kaczor
Na pomoście w Lusowie
Czyste wody Jeziora Lusowskiego
Rybki w Jeziorze Lusowskim
Przed pracą jeszcze krótko na Dębinę, zobaczyć szkody po wczorajszej burzy. Na szczęście małe, dwa powalone drzewka. Po drodze spotkałem polskiego piłkarza w wersji na dopalaczach :)
Jeden z polskich piłkarzy, wersja na dopalaczach :)
Dystans zawiera dojazd do roboty.




  • DST 61.30km
  • Czas 02:09
  • VAVG 28.51km/h
  • VMAX 55.30km/h
  • Temperatura 29.0°C
  • Podjazdy 186m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zamiastowany (chwilowy koniec parówy)

Wtorek, 22 czerwca 2021 · dodano: 22.06.2021 | Komentarze 10

Wyjazd poranny, przedpracowy, jeszcze w ukropie. Słowo "jeszcze" jest tu kluczowe.

Start około 8:30 na trasę północną, czyli niestety miejską. Odcinek z Dębca przez Górecką, Hetmańską, Przybyszewskiego, Jeżyce i Golęcin do Koszalińskiej to koszmar. Aut od cholery, jak zwykle w 90% z nich jedna osoba, korki, światła, wszechobecny dźwięk klaksonu... Normalnie Indie. A było tak pięknie w tym temacie podczas lockdownów...

Potem już zdecydowanie lepiej, jednak strat nie miałem jak nadrobić, bo wiatr sprawy nie ułatwiał. Jednak w porównaniu z resztą i tak miodzio. Przejechałem Koszalińską, następnie przez Psarskie, Kiekrz, Rogierówko, Kobylniki, Sady, Swadzim, Batorowo, Lusowo, Zakrzewo, Dąbrowę, Wysogotowo, Skórzewo i Plewiska do domu.

Zdjęć nie miałem czasu robić, obiektów w sumie też brakowało. Skupiłem się więc jedynie na nowych muralach w tunelu między Sołaczem a Golęcinem. Spoko są, takie wiewiórcze, lecz nie tylko. Jest klimacik, a na pierwszej fotce sowa wyglądająca jak ja godzinę wcześniej :)
Zaspana sowa
Znajdź 15 wiewiórów w tunelu między Golęcinem a Sołaczem, Poznań
Jeżyk, lekko senny
Intensywny wiewiór
Pod łabędziami
Łoś & go
Dzieci lasu?
Wiewiórowy badminton
Kolejna znaleziona wiewióra
Sroka złodziejka
Dystans zawiera dojazd do pracy. Na luzie, bo pogodynki mówiły o jakiejś tam burzy koło osiemnastej. Tymczasem jakoś około czternastej czy piętnastej Poznań kompletnie zalało - utopiło się kilka samochodów, ulice przypominały koryta rzek, zapadł się nawet dach jednej ze szkół... Miałem to szczęście, że wtedy już siedziałem w robocie. Podobno przez dwie godziny spadło tyle deszczu, ile średnio przez cały czerwiec. Najważniejsze jednak jest to, że upały w końcu pójdą precz.




  • DST 62.40km
  • Czas 02:13
  • VAVG 28.15km/h
  • VMAX 51.40km/h
  • Temperatura 31.0°C
  • Podjazdy 168m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Parówa 2021, część 5 - dzika dzikość :)

Poniedziałek, 21 czerwca 2021 · dodano: 21.06.2021 | Komentarze 10

Musiałem dzisiaj wstać wcześniej, żeby zdążyć do pracy. I tylko w takie dni cenię sobie podobnego motywatora, bo jakoś udało mi się dzięki temu wrócić do domu przed największym upałem.

Mimo to lekko nie było. Trzydzieści na plusie w momencie startu potrafi nieźle zdemotywować, i tak się właśnie stało. Przez całą drogę zamulałem, nie chciało mi się, wolałem pozostać w cieniu... A perspektywie to samo, tylko że w robocie :)

Trasa południowa: Poznań - Luboń - Łęczyca - Puszczykowo - Mosina - Żabinko - Żabno - Baranowo - Sowiniec - Mosina - Puszczykowo - Łęczyca - Luboń - Poznań.

Fotek rowerowych mało, bo tak jak wczoraj wolałem się nie zatrzymywać (w Luboniu to oczywiście nierealne), więc dzisiaj proponuję inne gwiazdy. Włochate :) Tak jak wspominałem, w niedzielę Kropa była tak zmasakrowana temperaturami, że odprowadziłem ja do domu i sam zrobiłem szybką rundkę po Dębinie. Jak się okazało, idealnie w czas, bowiem akurat trafiłem na moment, gdy coś mi zaczęło chrumkać w krzakach. Chwilę poczekałem, spodziewając się kto zacz i się nie zawiodłem - najpierw wyszła locha, sprawdzić kim jestem. Spotkał mnie ten honor, że widzieliśmy się już wielokrotnie, więc stwierdziła, że nie ma zagrożenia. Dodam, że to ujęcie zrobiłem z komórki.
Locha mnie
Po chwili dała znać swojej rodzinie, że mogą wychodzić. Najpierw nieśmiało, a potem już nawet zadziornie, przeparadowało obok mnie pięć ślicznych warchlaków, co skończyło się kilkoma ujęciami.
Nieśmiałe wyjście dziczej rodzinki
Na rodzinnym spacerku :)
Warchlaczki w zbliżeniu
Warchlaczek w cieniu
To naprawdę genialne uczucie, gdy nie boją się ciebie, jakby nie patrzeć przedstawiciela gatunku mającego zdecydowanie nie tak pod sufitem, dzikie zwierzęta. Co więcej, na tyle mi zaufały, że matka spokojnie machała ogonkiem, młode z ciekawością na mnie zerkały, a przestraszyły się dopiero, gdy nadszedł ktoś inny. Udało mi się nawet nakręcić tę scenę:

Jednym słowem: cudo :)

Fota z rowerem być musi, więc "mój" las...
We właściwym miejscu
..a w nim pierwsze jagódki. Jeszcze bałem się próbować, ale wiem, gdzie się wybiorę na wyżerkę :)
Pierwsze jagody już dojrzewają
Dystans zawiera dojazd do pracy.




  • DST 53.30km
  • Czas 01:55
  • VAVG 27.81km/h
  • VMAX 51.80km/h
  • Temperatura 33.0°C
  • Podjazdy 162m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Parówa 2021, część 4 - jak zostać słonecznikiem

Niedziela, 20 czerwca 2021 · dodano: 20.06.2021 | Komentarze 14

Wczoraj zawitali do nas znajomi i tak byliśmy zdziwieni wynikiem meczu Polski z Hiszpanią, że zasiedzieliśmy się do trzeciej. W nocy.

Wszystko fajnie, ale ale dzisiaj była kontynuacja sagi-horroru o nazwie "parówa", nie mogłem więc za bardzo zwlekać ze wstawaniem. Spałem może ze cztery godziny i się ogarnąłem na tyle, żeby ruszyć na rower. I tak było już dość późno, bo żar masakrował. Niestety nie tylko on, bo najgorszy był wiatr - nie tylko silny, wiejący ciągłe w pysk, ale przede wszystkim gorący, powodujący, że czułem się jak w nagrzanym piekarniku. Do tego zamkniętym.

Nie miałem siły walczyć. Nawet nie próbowałem - pobawiłem się nowym napędem, ale skupiłem na przeżyciu. Jakoś się udało. Pewnie lepiej by było wyjechać po południu, ale na to czasu nie miałem.

Trasa wschodnia: Poznań - Las Dębiński - Starołęka - Minikowo - Głuszyna - Sypniewo - Szczytniki - Koninko - Gądki - Robakowo - Gądki - Borówiec - Kamionki - Szczytniki - Koninko - Jaryszki - Krzesiny - Minikowo - Starołęka - Las Dębiński - Dębiec.

Z atrakcji wymienić mogę zamknięte dwa razy rogatki. Super sprawa tak kwitnąć w pełnym słońcu przy temperaturze plus 35. Naprawdę, kupa zabawy, z przewagą kupy :)

Zdjęć z oczywistych względów ilość minimalna - każde zatrzymanie sporo mnie kosztowało. Zrobiłem tylko trzy wyjątki. Pierwszy w Borówcu, żeby uchwycić przesłanie sugerujące, iż najlepiej, żebym został... słonecznikiem...
Bądź... słonecznikiem. Hm :) Borówiec
...drugi przy znanym bocianim gnieździe w Szczytnikach. Akurat pani matka była w fazie "co to ja miałam...?"...

...a trzeci na Dębinie. Tam zresztą jeszcze na chwilę się pojawiłem po południu, ale na krótko, bo Kropa ma tak jak ja: upałów nienawidzi i każdy krok ją męczył. Nie miałem sumienia jej katować, odprowadziłem do domu i sam zrobiłem rundkę. Warto było, ale o tym szerzej chyba jutro.
Kawałek cienia na Dębinie
Pod domem uchwyciłem jeszcze Ciasteczkowego Potwora, czyli wronę siwą. Mam nadzieję, że taka dieta ptakom aż tak bardzo nie szkodzi.
Wrona znalazła ciasteczko
Ciasteczkowy potwór :)




  • DST 56.50km
  • Czas 02:12
  • VAVG 25.68km/h
  • VMAX 41.70km/h
  • Temperatura 32.0°C
  • Podjazdy 147m
  • Sprzęt Czarnuch :)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Parówa 2021, część 3 - szukając cienia

Sobota, 19 czerwca 2021 · dodano: 19.06.2021 | Komentarze 12

Sobota pracująca, co miało jeden plus - zmotywowało mnie do wcześniejszego niż zazwyczaj weekendowego wyjazdu. Wyruszyłem już o ósmej, co w aktualnych warunkach i tak oznacza, że zrobiłem to gdzieś o pięć godzin za późno. Ale wtedy spałem, ewentualnie mógł mi się śnić rower, lecz jak zwykle snów nie pamiętam :)

Trasa południowa: Poznań - Luboń - Łęczyca - Puszczykowo - Mosina - Żabinko - Żabno - Baranowo - Sowiniec - Mosina - Puszczykowo - Łęczyca - Luboń - Poznań.

Tak jak w tytule - szukałem cienia panicznie. Na szczęście sporo z drogi to tereny WPN-u oraz Rogalińskiego Parku Krajobrazowego, więc coś tam znalazłem. Jak zwykle zawitałem do "swojego" lasu, dzisiaj wybitnie zapaprociowanego.
O takie barwy w lesie walczylim :)
Jaśnie oświecona paproć
Na prześwietleniu
W lesie za Żabnem
Odcinki nasłonecznione to oczywiście rzeź. Ale jakoś wyszedłem z niej cało.

Wracałem przez Liban, sorry, Luboń, wyjątkowo ulicą Armii Poznań. Dawno mnie na niej nie było, więc z podziwem po raz kolejny zatrzymałem się, żeby ująć klasykę tamtejszych standardów antyrowerowych. Tak, to jest oficjalny wjazd na śmeszkę. Wciąż robi wrażenie, wiem :)
Lubońskie standardy antyrowerowe
Klasycznie miałem ją olać, ale na horyzoncie zauważyłem radiowóz. Cholera, trzeba było cierpieć. Ale postanowiłem nie marnować okazji i zapytałem parę policjantów czy według nich naprawdę trzeba według nich jeździć tym gównem. Mężczyzna z szuszarką stanowczo stwierdził, że trzeba, ale pani była bardziej nastawiona na dialog, więc wytłumaczyłem na przyszłość, między innymi pokazując powyższą fotę, że na mtb owszem, może się da, ale szosą nie, nie i jeszcze raz nie. Poradziła pisać do zarządcy drogi, żeby jak najszybciej zrobili coś z tym żałosnym czymś i życzyła miłego dnia. A, zapytałem czy dają mandaty jak kogoś złapią za "niejazdę" - odpowiedź brzmiała "wie pan, wszystko zależy na kogo się trafi". Jak to Polsce :)

A po południu jeszcze kawałek zielonego cienia na Dębinie...
Zielne odstępy poznańskiej Dębiny
...i do pracy. Nie rowerem, bo liczyłem na to, że jakimś cudem odbiorę szosę z serwisu. I cud się stał - około południa dostałem info, że mogę przybywać, a zamówione części pasowały. Wszystkie :) Nowy napęd zawsze cieszy. Przy okazji wyszło, ile rzeczy jeszcze jest w nim do wymiany, z kołami na czele. Ale to później.
Szosa po serwisie
Kaseta aż straszy nowością :)




  • DST 54.10km
  • Czas 02:08
  • VAVG 25.36km/h
  • VMAX 51.80km/h
  • Temperatura 32.0°C
  • Podjazdy 186m
  • Sprzęt Czarnuch :)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Parówa 2021, część 2 - padam na ryj, nie przez rower

Piątek, 18 czerwca 2021 · dodano: 18.06.2021 | Komentarze 15

Generalnie po napisaniu tytułu mógłbym zakończyć, bo jest w nim większość tego, o co mi chodzi :)

Rower był, oczywiście, ale tylko rano. Wykonałem Czarnuchem wschodnią pętelkę, z Dębca przez Las Dębiński, Starołękę, Czapury, Babki, Głuszynę, Sypniewo, Szczytniki, Koninko, Gądki, Robakowo, Gądki, Borowiec, Kamionki, Szczodrzykowo, Koninko, Sypniewo, Głuszynę, Minikowo, Starołękę i Las Dębiński do domu.

Grzało tak, że dwa razy musiałem stanąć w terenie leśnym, żeby dojść do siebie. Problem w tym, że coraz mniej jest gdzie się zatrzymywać :/ Po raz kolejny nie pozdrawiam w tym miejscu rzeźników z Lasów Państwowych.

Fotki upalne.
Sahara w Polsce
Chwila ochłody na poznańskiej Dębinie
Czekanie przez pięć minut w pełnym słońcu, żeby zobaczyć samą lokomotywę... Hm, dobrze, że w ogóle coś przejechało :)
Samotna lokomotywa po pięciu minut oczekiwania w upale
A po południu wypad z Kropą na Dębinę, gdzie pies wykonał czynność jedyną słuszną...
Jedyna słuszna czynność :), poznańska Dębina
...natomiast potem już tylko załatwianie spraw, czyli moje "wolne". Między innymi czekała mnie wizyta w Ikei po nowy stolik pod TV. Dawno mnie tam nie było, nawet nie wiedziałem, że wprowadzili poznańską gwarę jako obowiązującą. Miło :)
Taśtaj klunkry obok, tej!, czyli zapraszamy do kasy obok w gwarze poznańskiej. Szacun dla Ikei :)
Aaaa, jeszcze boćki :) Dzisiaj ze Szczytnik, matka z aż trzema małymi. Znam ich historię, bo zagadał mnie pan, który mieszka naprzeciwko ich gniazda, z czego jest bardzo dumny. Mówił, że szwagier wybudował nawet wypasioną platformę, bo też chciał, ale i tak przylatują do "niego" :)Głodne dzioby
Matka z trzema maluchami