Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Trollking z miasteczka Poznań. Mam przejechane 209489.40 kilometrów w tym 4.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 27.79 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 701166 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Trollking.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2021

Dystans całkowity:1746.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:61:42
Średnia prędkość:28.30 km/h
Maksymalna prędkość:66.20 km/h
Suma podjazdów:5057 m
Liczba aktywności:31
Średnio na aktywność:56.32 km i 1h 59m
Więcej statystyk
  • DST 51.30km
  • Czas 01:57
  • VAVG 26.31km/h
  • VMAX 51.60km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • Podjazdy 143m
  • Sprzęt Czarnuch :)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Popadaka

Wtorek, 31 sierpnia 2021 · dodano: 31.08.2021 | Komentarze 9

Były obawy, że dzisiaj w ogóle nie pokręcę. Prognozy nie napawały optymizmem, krople obijające parapet nad ranem również. Mimo wszystko udało się jednak dzisiaj pokręcić.

Oczywiście z okazji warunków znów na drogi wyjechał Czarnuch. Początkowo w deszczu, który na szczęście potem ustał. Jednak basen w butach pozostał ze mną do końca :) Typowa popadaka.

Trasa: Poznań - Plewiska - Junikowo - Skórzewo - Batorowo - Lusowo - Lusówko - Sierosław - Zakrzewo - Dąbrowa - Skórzewo - Plewiska - Poznań.

Absolutnie nic ciekawego po drodze się nie wydarzyło. Co jest samo w sobie ciekawostką :)

Było szaro i brzydko, takie więc foty. Tylko z Lusowa.
Trap w Lusowie
Śpiące kaczuchy
Jedyny zauważony plus to woda, która ponownie znalazła się w strumyku prowadzącym do Jeziora Lusowskiego.
Na kładce w Lusowie
Strumyczek prowadzący do Jeziora Lusowskiego znów z wodą
Motyw zwierzakowy (prócz tych smętnych kaczek powyżej) to czapla ćwicząca seppuku na Dębinie :)
Czapla ćwicząca seppuku :)
Do pracy nie pojechałem rowerem - znów padało :/




  • DST 51.40km
  • Czas 01:52
  • VAVG 27.54km/h
  • VMAX 52.00km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • Podjazdy 123m
  • Sprzęt Czarnuch :)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Smętnie i paździochowo

Poniedziałek, 30 sierpnia 2021 · dodano: 30.08.2021 | Komentarze 14

Prawie dziś zaspałem. Pobudka lekko przed ósmą, na dwunastą trzeba być w pracy i jeszcze zrobić swoje na rowerze. Żaden problem :)

To znaczy jeden był - niepewna pogoda. Miało padać, więc wybrałem do jazdy Czarnucha. Generalnie nie żałowałem, bo co prawda opad był raczej symboliczny, ale dupa by zmokła. A tak błogosławieństwo ludzkości zwane błotnikiem zrobiło swoje.

Trasa północno-zachodnia: Poznań - Plewiska - Skórzewo - Wysogotowo - Batorowo - Lusowo - Lusówko - Sierosław - Zakrzewo - Dąbrowa - Wysogotowo - Skórzewo - Plewiska - Poznań.

Generalnie fajnie się jechało, o czym świadczy nienajgorsza jak na ciężki rower średnia. A że było szaro, ponuro i brzydko? No życie.
Ciężki sprzęt nad wodą
Deszczowe Jezioro Lusowskie
Szarość i kaczki
Diabelskie drzewo
Nawet jeden jedyny myszołów smętnie się dołował w tej aurze.
Smętny, szary myszołów
I to mimo towarzystwa. To się nazywa koegzystencja międzygatunkowa pod wysokim napięciem :)
Koegzystencja międzygatunkowa pod wysokim napięciem
Będąc w Lusowie odwiedziłem grób Ryszarda Kotysa, czyli "pana Paździocha", sądząc, że będzie już jakiś bardziej okazały, jednak wciąż jest bardzo prosty. Może i dobrze?
Grób Ryszarda Kotysa, czyli
Pan Paździoch na swoim grobie
Do pracy rowerem nie jechałem - zbyt duże ryzyko powrotu wpław.




  • DST 57.10km
  • Czas 01:56
  • VAVG 29.53km/h
  • VMAX 51.30km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • Podjazdy 151m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Czarka :)

Niedziela, 29 sierpnia 2021 · dodano: 29.08.2021 | Komentarze 22

Niedziela w pracy... Jak ja to kocham :/

Na szczęście przed nią udało się swoje wykręcić. Szkoda, że nie było już tak fajnie jak wczoraj - wiatr solidniejszy, mniej przewidywalny, do tego zdarzyło się coś na kształt lekkiej mżawki. Jednak i tak było spoko.

Trasa zachodnia: Poznań - Luboń - Wiry - Komorniki - Rosnowo - Chomęcice - Konarzewo - Trzcielin - Lisówki - Trzcielin - Dopiewo - Dopiewiec - Palędzie - Gołuski - Plewiska - Poznań.

Przygód prawie brak. W sumie tylko jedna, jak zwykle na Głogowskiej, gdzie jak co niedzielę musi się rozklaksonić jakiś debil, któremu się wydaje, że wypasiona wojewódzka z pasem zieleni to to samo co droga szybkiego ruchu. Kierowca w białym Audi cośtam ileśtam (nie zamierzam ich rozpoznawać i się zachwycać, nie mam problemów w życiu intymnym) usłyszał (mam nadzieję) sporo o tym, jakim to jest męskim organem płciowym, synem matki o jakim prowadzeniu się, oraz jaką czynność ma w te pędy wykonać. Tylko bardziej po żołniersku :) No i chyba za mocno, bo do teraz mam chrypkę.

Odniosłem kolejny życiowy sukces, znów w Trzcielinie. Udało mi się oswoić kolejnego kotka, którego do tej pory widywałem tylko na polu z daleka (wypatrzyłem na nim z daleka Trzcinkę). Początkowo był nieufny, ale wystarczyło trochę cierpliwości i... jest :) Okazał się, a w sumie to okazała, bo to znów ona, solidnym pieszczochem. Czarnym jak noc, więc roboczo nazwałem ją Czarką (nie mylić z Czarnkiem, co to, to nie). 
Kotek mnie zauważył
Koci portrecik
Cierpliwe oswajanie czworonoga :)
Odważna decyzja - podchodzę :)
Daj pionę :)
Nieśmiałe łapkowanie
No i pełne zaufanie :)
To już koniec drapania po brzuchu?
Czarna pantera mruży oczy :)
Oficjalnie uznaję Trzcielin za podpoznańską stolicę fajnych kotków :)

Generalnie klimat był mglisty, więc reszta fotek szara i niewyraźna. Klasyk...
Klasyk dziś zamglony
...żurawie pod Dopiewem...
Żurawie pod Dopiewem
...myszołów...
Niewyraźny myszołów we mgle
...oraz Luboń. Tu akurat zmiana na plus - wypiękniał :)
Luboń jakby wypiękniał :)
Dystans zawiera dojazd do pracy - ale już Czarnuchem.




  • DST 56.50km
  • Czas 01:51
  • VAVG 30.54km/h
  • VMAX 50.80km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Podjazdy 134m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rodzinnie :)

Sobota, 28 sierpnia 2021 · dodano: 28.08.2021 | Komentarze 17

No. W końcu mogłem znów wsiąść na szosę. Deszcze póki co odeszły, dwa dni jazdy na czołgu były fajne, ale jednak mój żywioł to cienkie kółka i asfalt, więc oczywiście dylematu z wyborem pojazdu nie miałem.

O dziwo warunki były, nie bójmy się tego powiedzieć (nawet ja to zrobię!), niemal idealne. Temperatura 20 stopni maks, nieupierdliwy wiatr (chyba z północy) oraz niebieskie niebo. Czy nie może być tak codziennie?

Trasa zachodnia, choć lekko kombinowana: najpierw na chwilę na Debinę, potem przez Świerczewo do Plewisk, następnie zaliczyłem serwisówki, Zakrzewo, Sierosław, Więckowice, Fiałkowo, Dopiewo, Dopiewiec, Palędzie, Gołuski i Plewiska, docierając w ten sposób do Poznania.

Wspomniana Dębina nie była przypadkowa, a zaliczona z pewnym zamiarem - od jakiegoś czasu nie widziałem bowiem lochy z młodymi (tylko samotnego samca). Zacząłem już się martwić, czy coś im się nie stało, a jak wiadomo najbardziej podejrzane są w tym przypadku Lasy Państwowe i ich przyjaciele-gnoje, czyli myśliwi. Na szczęście okazało się, że po prostu dzicza rodzinka zmieniła grafik i obecnie wychodzi szukać żarcia w innych godzinach :) Udało się zrobić zdjęcia telefonem, uspokoić spanikowaną parkę z psem, która po raz pierwszy trafiła na dzikie świnki, pomóc jej piękniejszej połowie przejść obok nich (sama poprosiła), cyknąć motywy pod światło, takie tam :) Jednym słowem - 800 metrów od domu miałem już temat do wpisu i mogłem wracać, ale oczywiście tego nie zrobiłem.
Locha z małymi - była na tyle miła, że pozwoliła sobie zrobić zdjęcie telefonem :)
Poranne szukanie śniadanka
Odważny warchlaczek
Alegoria polskich dróg rowerowych - tylko dla odważnych :)
Szosa na poznańskiej Dębinie
Dębińska poznańska dżungla :)
Poranek na Dębinie
Z innych motywów: będąc w Fiałkowie zajechałem do Koprasa, bo wystawił sporo eksponatów na zewnątrz. Jest co podziwiać. A wszystkiego pilnuje strażnik historii :)
Zabytki z Fiałkowa
Przestworzy as i ambulans :)
Strażnik historii :)
Generalnie dobrze się jechało. Niestety potem trzeba było do pracy :(




  • DST 68.10km
  • Czas 02:34
  • VAVG 26.53km/h
  • VMAX 50.20km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • Podjazdy 192m
  • Sprzęt Czarnuch :)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Misja: Grzybno

Piątek, 27 sierpnia 2021 · dodano: 27.08.2021 | Komentarze 12

Wolny dzionek przed pracowitym weekendem. To nie mogło się zacząć inaczej jak... deszczem :)

Na szczęście był głównie poranny (no i wieczorny), potem odpuścił. Jednak początkowo chmury wisiały dość groźnie na niebie, więc ponownie do jazdy wybrałem Czarnucha. Jak się okazało - znów strzał w dziesiątkę. Czemu? O tym zaraz.

Najpierw o trasie - była ona południowa, ale w wersji rzadko wybieranej, bo zawierającej żałosną śmieszkę między Mosiną a Drużyną, której szosą nie tykam. Na mtb jakoś da się nią przejechać. Wpadło więc kółeczko: Poznań - Luboń - Łęczyca - Puszczykowo - Mosina - Krosno - Drużyna - Nowinki - Konstantynowo - Pecna - Grzybno - Żabno - Żabinko - Mosina - Puszczykowo - Łęczyca - Luboń - Poznań.

Co najważniejsze - rozpogodziło się, a nawet wyszło słońce. W najlepszym momencie, gdy znalazłem się w głównym punkcie programu, czyli nad stawami w Grzybnie. Zawsze koło nich przejeżdżałem szosą, więc widziałem niewiele więcej niż z pozycji drogi, dzisiaj za to w końcu mogłem pobawić się w eksplorację. I, cholera, warto było. Co prawda zrobienie jakiejkolwiek foty graniczy z cudem, bo teren jest mocno ograniczony widokowo - wszędzie wysokie szuwary i praktycznie zero odsłoniętych miejsc, ale coś tam się "upolować" dało. Już nie mówiąc o okolicy, która po prostu jest przepiękna i klimatyczna. Ryj mi się cieszył gdy tak spokojnie raz to sunąłem rowerem, raz spacerowałem.
Staw w Grzybnie
Miało padać. Miła niespodzianka
Niebo i woda, Grzybno
Ciągle do przodu :)
Piękne okolice Grzybna
Drzewa i słoneczniki
Dostojny starzec
Kolejna polna droga
A oto ptactwo. Czapla biała...
Brodząca czapla biała
Odlatująca czapla biała
...czapla siwa...
Czapla siwa w locie
...oraz mój osobisty "radoch" dnia. Łabędzie krzykliwe - w całym kraju populacja wynosi niewiele ponad 200 par, a w Wielkopolsce do tej pory jeszcze ich nie widziałem. Szczena mi opadła :) Szkoda, że były tak daleko i wspomniane szuwary utrudniały życie - foty więc mało wyraźne. Ale są. O dziwo cichutkie - łabędzie, nie foty :) A łyska gratis, bo wpadła w kadr.
Łyska i łabędzie
Łabędzie krzykliwe - w całej Polsce jest niewiele ponad 200 par tych ptaków
Mijanka głowa w głowę łabędzi krzykliwych
Nie mogło zabraknąć żurawi. Chyba nad gorczycą, bo na rzepak tak już trochę późno.
Parka żurawi
Żurawie nad gorczycą (chyba)
Lądujący żuraw
Oj, czuję się zadowolony z tej wycieczki i wyboru pojazdu :)

Reszta fotek. Dworek w Grzybnie, który aktualnie jest siedzibą szkoły...
Dworek w Grzybnie - aktualnie szkoła
...dowód na to, że płaskie też może być piękne...
Płaskie też może być ładne :)
...mój ulubiony kanałek obok Pecny, aktualnie wyschnięty...
Wciąż zielono!
Wyschnięty kanałek obok Pecny
...oraz, żeby nie było tak miło, Polska.
Polska wciąż
Od jutra znów codzienny kierad :/ Dobrze, że dziś można było po prostu być, nie mieć.




  • DST 51.40km
  • Czas 01:58
  • VAVG 26.14km/h
  • VMAX 51.10km/h
  • Temperatura 14.0°C
  • Podjazdy 154m
  • Sprzęt Czarnuch :)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Przechlapane

Czwartek, 26 sierpnia 2021 · dodano: 26.08.2021 | Komentarze 12

Wyjeżdżając rano miałem chęć napisać, że pogodynki znów dały ciała, ale niestety - zrobiły to tylko częściowo. 

Miało padać, tymczasem w momencie startu świeciło słońce. Jednak nie ze mną te numery, Brunner :) Zapobiegawczo wybrałem się dziś nie szosą, tylko Czarnuchem, co okazało się ruchem nad wyraz rozsądnym.

Wiało z północnego zachodu, więc i taka była trasa: Poznań - Plewiska - Skórzewo - Wysogotowo - Batorowo - Lusowo - Lusówko - Sierosław - Zakrzewo - Dąbrowa - Wysogotowo - Skórzewo - Plewiska - Poznań.

Do momentu dojazdu do Jeziora Lusowskiego wszystko było fajnie - niebieskie niebo, białe chmurki, kaczuszki, sielanka, takie tam.
Pomost w Lusowie
Lusowskie ze śpiącymi kaczkami
Odpoczywające kaczki
Łodzie na Jeziorze Lusowskim
Cicha miejscówka nad Jeziorem Lusowskim
Jednak już kawałek dalej wiedziałem, że suchy to ja z tej wyprawy nie wrócę :)
Już wiedziałem, że suchy nie wrócę
Nie pomyliłem się :/
To się musiało tak skończyć...
Przez całe 25 kilometrów miałem przechlapane :) No i nie powiem, 13,5 stopnia w sierpniu jest mało intuicyjne. Ale co jest najważniejsze? Tak, owszem - przynajmniej nie było upału :)
13,6 stopnia oraz deszcz. Sierpień :)
Jest i nowa dożynka, z Lusówka. Nawet, nawet, całkiem pomysłowa. Brawo.
Pełna dożynka z Lusówka
Świnki z Lusówka
Kogucik dożynkowy
Dożynkowa para z Lusówek
Wąsacz z Lisówek :)
Pełen uśmiech
Wpadła też pustułka w locie - niestety również w deszczu, więc wyszło jak wyszło. Wyjąłem aparat tylko na chwilę, żeby go nie zalać. Cieszę się, że w ogóle cokolwiek widać.
Pustułka wypatrująca jedzenia
Wzlatująca pustułka
Jedyne w miarę wyraźne deszczowe ujęcie pustułki
Do pracy miałem jechać rowerem, ale zdezerterowałem - znów lało. Co będzie jutro - ot, zagadka.


Kategoria Dożynki!!! :)


  • DST 56.50km
  • Czas 01:54
  • VAVG 29.74km/h
  • VMAX 50.70km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • Podjazdy 168m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trzcinka :)

Środa, 25 sierpnia 2021 · dodano: 25.08.2021 | Komentarze 12

Latający Potwór Spaghetti okazał się łaskawy i zesłał jeszcze jeden dzionek ze słońcem oraz niewygórowaną temperaturą. Dziękuję.

Wyjazd przedpracowy, senny, zachodni. Trasa taka, jak prawie zawsze :) Czyli: Poznań - Luboń - Wiry - Komorniki - Rosnowo - Chomęcice - Konarzewo - Trzcielin - Lisówki - Trzcielin - Dopiewo - Dopiewiec - Palędzie - Gołuski - Plewiska - Poznań.

Ubogo dzisiaj w zwierzaki. Szkoda. Ale na szczęście w Trzcielinie trafiła się znajomy kotek. Czyli kotka o dziwnych oczkach. Dawno jej tu nie widziałem (tak samo jak żółwia), ale dziś grzecznie czekała sobie koło bagiennego mostku. I co najważniejsze - poznała mnie, bo bez skrępowania sama podeszła. A potem nie chciała puścić :) Dała się nawet wziąć na ręce - dzięki czemu nie została placuszkiem po przejeździe samochodu. Aha, ostatnio nazwałem ją Trzcielinką, ale dziś doszedłem do wniosku, że przecież zgrabniejsza jest Trzcinka. I tak niech zostanie, bo raczej nikt bezpańskiemu (chyba) kotu imienia nie nadał. 
A my się przecież już kiedyś poznaliśmy :)
Ponownie zostałem od razu kupiony :)
Za uszkiem najlepiej
Lekko schizolskie, ale ufne kocie oczy
Gotowość do głaskania
...i ta łapka... :)
To chyba pełne zaufanie :)
Jak dobrze na tej kostce...
Na rękach
Miła odmiana od zachowania kota Teściowej, który ma zdecydowanie nie tak pod kopułą. Oj, ciężko było się zbierać do dalszej drogi, przyznaję :) No ale czas naglił. Trzcinka, mam nadzieję do następnego głaskania!

Fotka rowerowa dzisiaj tylko z pól za Lisówkami.
Przy polu w Lisówkach
No i hit z drogi do pracy, z Dolnej Wildy. Taki dziwny stojak rowerowy tam postawiono...
W drodze do pracy trafiłem na taki dziwny stojak rowerowy. Korciło, żeby przejechać bez zwracania uwagi na lusterko :)
Oj, korciło po prostu przejechać i skasować lusterko, ale jakoś się powstrzymałem. Poczekałem chwilę, ale chama się nie doczekałem. Szkoda. W międzyczasie ledwo przecisnęła się starsza pani idąca z zakupami. 

A od jutra znów deszcze... Biorąc pod uwagę, że pracuję, raczej nie uda mi się pokręcić, jeśli będą one konkretne.




  • DST 56.80km
  • Czas 02:03
  • VAVG 27.71km/h
  • VMAX 50.70km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • Podjazdy 207m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Miejskoślimak

Wtorek, 24 sierpnia 2021 · dodano: 24.08.2021 | Komentarze 10

Dzisiaj - o dziwo - nie padało. Nie mogłem się odnaleźć :) 

Wyjazd już typowo przedpracowy, czyli na szybko. To znaczy w teorii, bo praktyka okazała się inna: wschodni wiatr był na tyle silny, że w połączeniu z jazdą przez miasto (dokładnie połowa trasy, czyli około dwudziestu pięciu kilometrów) wyszło ślimaczo. No życie.

Trasa: Dębiec - Wartostrada - Jana Pawła - Śródka - Główna - Bogucin - Janikowo - Kobylnica - Wierzonka - Karłowice - Dębogóra - Mielno - Kliny - Kicin - Koziegłowy - Gdyńska - Bałtycka - Wartostrada - Dębiec.

Żeby nie było, że nie wiało, jak wiało, oto widok na Wartę i Cybinę. Przy okazji można zauważyć, że na prawym brzegu jest już inny, bardziej ekologiczny sposób regulacji rzeki. Betonowi precz!
Warta oraz Cybina widoczna z Mostu Rocha, Poznań
No i poza tym klasyki. Dziewicza Góra...
Sierpniowy widok na Dziewiczą Górę
Wieża widokowa na Dziewiczej Górze
...sinusoida w Mielnie...
Sinusoida w Mielnie
...oraz polno-leśne motywy rowerowe.
Pola w Wierzonce
Droga między Kobylnicą a Wierzonką
Zwierzaków dzisiaj brak. W zamian leci przesłanie dla (głównie) TVP :)
Pozdrowienia dla (zapewne głównie) TVP :)
Dystans zawiera dojazd do pracy.




  • DST 31.30km
  • Czas 01:15
  • VAVG 25.04km/h
  • VMAX 42.40km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • Podjazdy 94m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Glut wylewny

Poniedziałek, 23 sierpnia 2021 · dodano: 23.08.2021 | Komentarze 12

Nie powiem, łudziłem się. Wczoraj pogodynki mówiły o opadach, no ale przecież po pierwsze dość często się mylą, a po drugie Poznań ma przecież swój specyficzny mikroklimat, bla bla bla...

No właśnie. Tym razem niestety wróżki od pogody miały rację. Lało praktycznie od samego rana, do tego bez szansy na przerwę. Ale że miałem wolne, to dawałem sobie jakąś złudną nadzieję, że jednak dzisiaj pokręcę.

Najpierw jednak poszedłem - na szczęście już po raz ostatni - nakarmić kota. Kończą się moje wizyty polegające na podawaniu pokarmu, który następnie zamienia się w coś, co sprząta się po całym mieszkaniu. Powtarzam: całym :) Ufff.

Przy okazji jeszcze zrobiłem spacer, wróciłem do domu i myślałem co dalej. Żona pracowała dziś z domu, więc nie miałem sumienia jej przeszkadzać, taki jestem dobry :) Problem był "tylko" jeden: wciąż lało. I to jak! Podobno cały sierpniowy średni limit został wykorzystany w jeden dzień. Supcio. No ale cóż, spróbować wykręcić chociaż gluta było warto. Tak zrobiłem.

Ubrałem najgorsze rowerowe ciuchy, ogarnąłem Czarnucha i ruszyłem. Już po chwili żałowałem, ale skoro powiedziało się "idiotą", to trzeba było dopowiedzieć "jestem" :) Deszcz osłabł na parę minut, a potem już robił co chciał. Studzienki wylewały, ubranie pływało, wiatr zacinał, w butach miałem jezioro. Zachciało mi się jeżdżenia, cholera jasna.

Wykonałem ledwie trzy dychy, a i tak uważam się za hardkora :) Trasa tylko po Poznaniu: z Dębca do Wartostrady, potem na Maltę, którą objechałem w całości, następnie pokręciłem sobie Hlonda i Bałtycką, dojechałem do Głównej i wróciłem przez Śródkę na Jana Pawła, a stamtąd już Wartostradą do domu.

Jedno okazało się bezcenne: chyba po raz pierwszy w życiu byłem jednym z łącznie dwóch rowerzystów na Wartostradzie (!), a jedynym na Malcie (!!!). W sierpniu. Bezcenne.

Fotki. O dziwo kilka zrobiłem, testując odporność telefonu na wodę. IP53 dało radę.

Tu Park Mazowieckiego...
No nie było lekko
...a tu już Malta. Jakoś mało słoneczna :)
Średnia pogoda na tej Malcie :)
Widok na deszczową poznańską Maltę
Mijanka z Maltanką zaliczona. Dzisiaj smutno, bo skład pusty.
Maltanka pędząca w deszczu
Takie miałem warunki. Ale mogło być gorzej - mógł przyjść jakiś sierpniowy przymrozek :)
Cóż, mogło być gorzej. Na przykład mógl przyjść sierpniowy przymrozek :)
Wpadłem zobaczyć jak się trzyma najfajniejsze poznańskie graffiti. Całkiem dobrze :)
Najlepsze poznańskie graffiti dzielnie się trzyma :)
A obok rzeczka, która Główna całkiem solidnie przybrała.
Rzeczka Główna solidnie przybrała
Nie zabrakło akcji ratowania ślimaków z Wartostrady. Co deszcz, to to samo :)
Jak zwykle podczas deszczu trzeba pomóc przejść ślimakom-samobójcom :)
Fotka na chwilę przed przeniesieniem
Plus tego wszystkiego był jeden: natura odżyła. Ale może już starczy? :)
Zieleń ma okazję w końcu odetchnąć
A po południu ostatni póki co kurs do "kociaczka". Teściowa na szczęście już wróciła ze szpitala, niech sama się męczy z tą bestią :)
Na szczęście już ostatni dzień opieki nad tą bestią :)




  • DST 53.60km
  • Czas 01:47
  • VAVG 30.06km/h
  • VMAX 51.60km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Podjazdy 174m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dzikoziomek :)

Niedziela, 22 sierpnia 2021 · dodano: 22.08.2021 | Komentarze 10

Szybciutki wpis, bo niedziela aktywna i czasu mało.

Wyjazd po odespaniu, czyli jakoś po dziesiątej. Rano :) Pogoda całkiem sympatyczna, czyli nie za gorąco, nie padało, nie wiało mocno. Miodzio.

Trasa tym razem wschodnia: Dębiec - Las Dębiński - Starołęka - Minikowo - Głuszyna - Babki - Daszewice - Kamionki - Borówiec - Gądki - Robakowo - Dachowa - Szczodrzykowo - Śródka - Krzyżowniki - Tulce - Żerniki - Jaryszki - Krzesiny - Minikowo - Starołęka - Las Dębiński - dom.

W sumie to półtora kilometra od domu mogłem zakończyć wycieczkę, bo spotkałem starego znajomego i udało mi się cyknąć wspólną fotę z rowerem. Jakoś wcześniej nie było okazji :) A do tego zdjęcie z komórki "ryj w ryj" :)Dziki ziomek :) Dał sobie zrobić ładną fotkę nawet z komórki
Fajnie mieć wiernego kibica na trasie :)
Poza tym kilka ptasich ujęć wpadło, ale zostawiam je na kolejny wpis. Po raz kolejny tylko nie pozdrowię idiotę, który zatwierdził remont drogi w Dachowej i pozwolił na kostkowy szajs. Oczywiście nie skorzystałem, szkoda mi roweru.
Antyrowerowy szajs świeżo oddany do użytku w Dachowej. Nie, dziękuję, wybieram asfalt.
No i jeszcze dożynka z Tulec, ale taka sama jak rok wcześniej. A w sumie i dwa lata temu. Czyli fajna, z Ursusem, ale już mi się przejadła.
Ursusowa dożynka z Tulec
Zaległości BS-owe postaram się nadrobić wieczorem :)