Info
Ten blog rowerowy prowadzi Trollking z miasteczka Poznań. Mam przejechane 213051.35 kilometrów w tym 4.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 27.74 km/h i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 711922 metrów.
Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2025, Styczeń21 - 100
- 2024, Grudzień31 - 239
- 2024, Listopad30 - 201
- 2024, Październik31 - 208
- 2024, Wrzesień30 - 212
- 2024, Sierpień32 - 208
- 2024, Lipiec31 - 179
- 2024, Czerwiec30 - 197
- 2024, Maj31 - 268
- 2024, Kwiecień30 - 251
- 2024, Marzec31 - 232
- 2024, Luty29 - 222
- 2024, Styczeń31 - 254
- 2023, Grudzień31 - 297
- 2023, Listopad30 - 285
- 2023, Październik31 - 214
- 2023, Wrzesień30 - 267
- 2023, Sierpień31 - 251
- 2023, Lipiec32 - 229
- 2023, Czerwiec31 - 156
- 2023, Maj31 - 240
- 2023, Kwiecień30 - 289
- 2023, Marzec31 - 260
- 2023, Luty28 - 240
- 2023, Styczeń31 - 254
- 2022, Grudzień31 - 311
- 2022, Listopad30 - 265
- 2022, Październik31 - 233
- 2022, Wrzesień30 - 159
- 2022, Sierpień31 - 271
- 2022, Lipiec31 - 346
- 2022, Czerwiec30 - 326
- 2022, Maj31 - 321
- 2022, Kwiecień30 - 343
- 2022, Marzec31 - 375
- 2022, Luty28 - 350
- 2022, Styczeń31 - 387
- 2021, Grudzień31 - 391
- 2021, Listopad29 - 266
- 2021, Październik31 - 296
- 2021, Wrzesień30 - 274
- 2021, Sierpień31 - 368
- 2021, Lipiec30 - 349
- 2021, Czerwiec30 - 359
- 2021, Maj31 - 406
- 2021, Kwiecień30 - 457
- 2021, Marzec31 - 440
- 2021, Luty28 - 329
- 2021, Styczeń31 - 413
- 2020, Grudzień31 - 379
- 2020, Listopad30 - 439
- 2020, Październik31 - 442
- 2020, Wrzesień30 - 352
- 2020, Sierpień31 - 355
- 2020, Lipiec31 - 369
- 2020, Czerwiec31 - 473
- 2020, Maj32 - 459
- 2020, Kwiecień31 - 728
- 2020, Marzec32 - 515
- 2020, Luty29 - 303
- 2020, Styczeń31 - 392
- 2019, Grudzień32 - 391
- 2019, Listopad30 - 388
- 2019, Październik32 - 424
- 2019, Wrzesień30 - 324
- 2019, Sierpień31 - 348
- 2019, Lipiec31 - 383
- 2019, Czerwiec30 - 301
- 2019, Maj31 - 375
- 2019, Kwiecień30 - 411
- 2019, Marzec31 - 327
- 2019, Luty28 - 249
- 2019, Styczeń28 - 355
- 2018, Grudzień30 - 541
- 2018, Listopad30 - 452
- 2018, Październik31 - 498
- 2018, Wrzesień30 - 399
- 2018, Sierpień31 - 543
- 2018, Lipiec30 - 402
- 2018, Czerwiec30 - 291
- 2018, Maj31 - 309
- 2018, Kwiecień31 - 284
- 2018, Marzec30 - 277
- 2018, Luty28 - 238
- 2018, Styczeń31 - 257
- 2017, Grudzień27 - 185
- 2017, Listopad29 - 278
- 2017, Październik29 - 247
- 2017, Wrzesień30 - 356
- 2017, Sierpień31 - 299
- 2017, Lipiec31 - 408
- 2017, Czerwiec30 - 390
- 2017, Maj30 - 242
- 2017, Kwiecień30 - 263
- 2017, Marzec31 - 393
- 2017, Luty26 - 363
- 2017, Styczeń27 - 351
- 2016, Grudzień29 - 266
- 2016, Listopad30 - 327
- 2016, Październik27 - 234
- 2016, Wrzesień30 - 297
- 2016, Sierpień30 - 300
- 2016, Lipiec32 - 271
- 2016, Czerwiec29 - 406
- 2016, Maj32 - 236
- 2016, Kwiecień29 - 292
- 2016, Marzec29 - 299
- 2016, Luty25 - 167
- 2016, Styczeń19 - 184
- 2015, Grudzień27 - 170
- 2015, Listopad20 - 136
- 2015, Październik29 - 157
- 2015, Wrzesień30 - 197
- 2015, Sierpień31 - 94
- 2015, Lipiec31 - 196
- 2015, Czerwiec30 - 158
- 2015, Maj31 - 169
- 2015, Kwiecień27 - 222
- 2015, Marzec28 - 210
- 2015, Luty25 - 248
- 2015, Styczeń27 - 187
- 2014, Grudzień25 - 139
- 2014, Listopad26 - 123
- 2014, Październik26 - 75
- 2014, Wrzesień29 - 63
- 2014, Sierpień28 - 64
- 2014, Lipiec27 - 54
- 2014, Czerwiec29 - 82
- 2014, Maj28 - 76
- 2014, Kwiecień22 - 61
- 2014, Marzec21 - 25
- 2014, Luty20 - 40
- 2014, Styczeń15 - 37
- 2013, Grudzień21 - 28
- 2013, Listopad10 - 10
Kwiecień, 2021
Dystans całkowity: | 1701.55 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 61:19 |
Średnia prędkość: | 27.75 km/h |
Maksymalna prędkość: | 58.60 km/h |
Suma podjazdów: | 4772 m |
Liczba aktywności: | 30 |
Średnio na aktywność: | 56.72 km i 2h 02m |
Więcej statystyk |
- DST 61.40km
- Czas 02:10
- VAVG 28.34km/h
- VMAX 58.60km/h
- Temperatura 9.0°C
- Podjazdy 213m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
Przedpaskud
Piątek, 30 kwietnia 2021 · dodano: 30.04.2021 | Komentarze 12
Idzie majówka, więc pogoda się pieprzy. Czy mogło być inaczej? Pewnie, że tak. Ale nie tym razem :)
Dzisiaj czuć już było to, co najgorsze. Czyli wiatr. A w sumie wichurę paskudną, która mnie dziś kompletnie zabiła. Motywacji do walki nie miałem żadnej. Typowy przedpaskud.
Trasa znów zachodnia, polna: Poznań - Luboń - Komorniki - Szreniawa - Rosnowo - Chomęcice - Konarzewo - Trzcielin - Lisówki - Trzcielin - Dopiewo - Dopiewiec - Palędzie - Gołuski - Plewiska - Poznań.
Miało nie padać. Więc zgodnie z obietnicami... kropiło :) Na szczęście słabo.
Spore stado saren widziałem. Dawno takiej ilości za jednym zamachem nie ująłem.
W innym miejscu zaś tylko dwója, za to podczas jakiegoś solidnego ochrzanu :)
Był i myszołów. Ale za szaro i za daleko do dobrego ujęcia. Sorry za pikselozę.
Jeszcze rzut oka na polną drogę w Lisówkach...
...oraz zachmurzony klasyk...
...i tyle wątpliwych atrakcji na dziś.
Dystans zawiera dojazd do pracy.
Aha, udało mi się dziś zarejestrować na szczepienie. Pod koniec maja dopiero, ale za to z wybraną szczepionką - Pfeizera. Najładniejsze logo mają :) A na poważnie: najmniej skutków ubocznych wyczytałem.
- DST 61.50km
- Czas 02:07
- VAVG 29.06km/h
- VMAX 50.80km/h
- Temperatura 8.0°C
- Podjazdy 176m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
U Antka :)
Czwartek, 29 kwietnia 2021 · dodano: 29.04.2021 | Komentarze 13
Pogodynki, od kiedy tylko na nie rano spojrzałem, zajęte były tym, co lubią robić najbardziej. Nie, nie oszukiwaniem ludzi, tylko straszeniem opadami :)
Dumny jestem z siebie, że nie uległem. Finalnie bowiem pojawił się mały deszczyk, ale tylko przez kilka minut, do tego o dziwo w wersji wiosennej, czyli nawet przyjemnej.
Trasa poranna, zaspana, południowa: Poznań - Luboń - Łęczyca - Puszczykowo - Mosina - Żabinko - Żabno - Baranowo - Sowiniec - Mosina - Puszczykowo - Łęczyca - Luboń - Poznań.
W Sowińcu przywitałem się z Antkiem. Chyba jest do kupienia razem z posiadłością pana Świtalskiego. Myślę, że przy zakupie za 50 milionów złotych raczej będzie gratis :)
Nawet w lesie ładnie dziś nie było.
Również zwierzaki nie dopisały. Jedynie uciekająca sarna się (nie)trafiła.
Więc w zamian kadry z Dębiny, która już powoli wygląda na wiosenną.
Ostatnio wróciła na swoje miejsce czapla. I nawet dała się sfocić :)
Dystans zawiera dojazd do pracy.
- DST 61.40km
- Czas 02:09
- VAVG 28.56km/h
- VMAX 51.40km/h
- Temperatura 8.0°C
- Podjazdy 226m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
Księżycówka
Środa, 28 kwietnia 2021 · dodano: 28.04.2021 | Komentarze 15
No znów nie było mi dane się wyspać. Na to czas przyjdzie czas zapewne w trumnie. Czy tam urnie :)
Wyjazd poranny, gdy co prawda słońce już ładnie świeciło, ale temperatura nie powalała. No i wiało paskudnie ze wschodu, w żaden sposób nie z kierunku, który byłby choćby przez chwilę pomocny.
Trasa w tę i z powrotem: Dębiec - Las Dębiński - Minikowo - Starołęka - Czapury - Wiórek - Sasinowo - Rogalinek - Rogalin - Świątniki - Radzewice, gdzie nastąpił odwrót.
W Radzewicach zaparkowałem na nielegalu. Ale z pewną satysfakcją :)
Ale generalnie otoczenie tamtejszego kościoła jest całkiem klimatyczne.
Nie mogłem nie być w porcie.
Trafiła się samotna czapla na półwyspie.
A po drodze przyuważyłem bociana. Co jak widać łatwe nie było :)
A zaraz obok ogrzewała się samotna dymówka.
No i jeszcze motyw z nocy. Kładłem się koło północny, spojrzałem za okno, a tam pełnia.
Wyziębianie mieszkania przy okazji focenia było gratis :)
Dystans zawiera dojazd do pracy.
- DST 61.30km
- Czas 02:09
- VAVG 28.51km/h
- VMAX 50.70km/h
- Temperatura 7.0°C
- Podjazdy 201m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
Śmieszkowanie i koziołkowanie
Wtorek, 27 kwietnia 2021 · dodano: 27.04.2021 | Komentarze 12
W nocy był lekki przymrozek. I wróciło ciężkie powietrze, które można kroić. Przypominam - mamy prawie maj :)
Rano było już ciut lepiej, choć i tak wciąż kręcę w jesienno-zimowym zestawie. Plusa miało słońce, które ładnie dokazywało.
Wykonałem poranną niewyspaną trasę, w końcu wschodnią: z Dębca przez Las Dębiński, Starołękę, Minikowo, Krzesiny, Jaryszki, Żerniki, Tulce, Krzyżowniki i Śródkę do granic Szczodrzykowa, gdzie zawróciłem, bo remont trwa w najlepsze, i wróciłem swoimi śladami.
Watr był słaby, co wcale nie oznacza, że sympatyczny - bowiem kręcił się strasznie, ani razu nie pomagając. Nawet podczas powrotu miałem problem, żeby z górki w Żernikach wycisnąć 50 km/h, tak był upierdliwy tam, gdzie miał pomagać. Ale finalnie się na styk udało, a ja czułem się jak na mecie jakiegoś Tór de Ogór :)
Na dzień dobry Dębina. Zajeświetlista dziś była.
Przed Krzesinami wypatrzyłem koziołka sarny. Miło, że poparzył ufnie i nie uciekł, ale dla niego lepiej, żeby miał więcej instynktu antyludzkiego, bo już niedługo zaczyna się na nie sezon i krzewiący polską kulturę narodową miłośnicy (i członkowie) PiS-u czy innej Konfederacji (jeden szajs), do spółki z pewnym wąsatym grubasem, pełniącym kiedyś funkcję prezydenta, o nazwisku Komorowski, będą mieli radochę z wpakowania im kulki w łeb. Jeśli trafią, co jak wiadomo jest raczej kwestią losową.
W Szczodrzykowie jak zwykle zatrzymałem się przy tamtejszym zbiorniku. Jednak bardziej niż ono zrobiły na mnie wrażenie zalane pola, nad którymi w najlepsze harcowały mewy.
Oczywiście śmieszki były również w wersji pływającej...
...podobnie jak kolejny perkoz do kolekcji.
Nie zabrakło również podrób Kropy :) Dzisiaj pełniły tę zaszczytną funkcję właśnie mewa oraz łyska.
No i kolejny dowód na to, że Google ewidentnie mnie śledzi. Nie tylko w telefonie :)
Dystans zawiera dojazd do pracy.
- DST 52.30km
- Czas 01:48
- VAVG 29.06km/h
- VMAX 51.20km/h
- Temperatura 8.0°C
- Podjazdy 205m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
Kumuflując :)
Poniedziałek, 26 kwietnia 2021 · dodano: 26.04.2021 | Komentarze 15
W końcu udało mi się wykonać coś na kształt wyspania. W przybliżeniu, bo do pełnego sukcesu sporo zabrakło :) Jednak wolny poniedziałek to wartość sama w sobie, dla niej warto nawet pracować w weekend.
Niby miało padać, więc mimo wszystko wyruszyłem dość wcześnie. Finalnie tylko postraszyło - chmury rządziły na niebie, ale ani razu nic z nich nie spadło. Czyli w sumie wypad optymistyczny, mimo że wiało i było bardzo chłodno.
Trasa (zieeeew) zachodnia: Poznań - Luboń - Komorniki - Szreniawa - Rosnowo - Chomęcice - Konarzewo - Trzcielin - Lisówki - Trzcielin - Dopiewo - Dopiewiec - Palędzie - Gołuski - Plewiska - Poznań.
W Lisówkach pojechałem w "swoje" zakamuflowane miejsce :)
Jak widać, stabilność konstrukcji gwarantuje brak tłumów :)
Samo Jezioro Tomickie może jakieś wypasione nie jest, ale lubię je.
Perkozy też :)
No i jedna gęś.
We wsi odwiedziłem jeszcze stajnię (nie)widoczną z tyłu.
Akurat kręcił się jeden z właścicieli (wiem, bo zapytałem czy mogę cyknąć fotki), którego konie traktują zdecydowanie jak swojego. Udało mi się uchwycić, że jest tam widoczne uczucie do tych pięknych zwierząt.
Taka była radocha na widok "swojego człowieka". I a jedzenia :)
A ja się ewakuowałem, żeby konsumować można było bez stresu :)
W okolicy pozytywne były też kundelki. Ciekawskie, ale nieszczekliwe :)
Odpocząłem. Również psychicznie. Od jutra niestety znów powrót do kieratu.
- DST 51.40km
- Czas 01:50
- VAVG 28.04km/h
- VMAX 50.80km/h
- Temperatura 8.0°C
- Podjazdy 136m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
Kuprowy wpis
Niedziela, 25 kwietnia 2021 · dodano: 25.04.2021 | Komentarze 11
Z musu wyjazd wczesny jak na niedzielę - dziewiąta rano. To nie było fajne :)
Za to okazało się całkiem rozsądne. Udało mi się bowiem zdążyć przed... deszczem ze śniegiem, który pojawił się przed południem. Ot, wiosny ciąg dalszy.
Trasa w tę i z powrotem. bo tak :) Z Dębca przez Górczyn, Plewiska, serwisówki, Zakrzewo, Lusowo i Batorowo do granic Swadzimia, gdzie zawróciłem.
Dzisiaj niestety znów mocno wiało :/ Szaleństw więc nie było. W sumie nie miało być :) No i wciąż dość zimno.
Żurawie w końcu dały się łaskawie podejść trochę bliżej. Dziękuję.
Kuper to potwierdzenie, że wiało :)
Sarenki przy serwisówce między Plewiskami a Dąbrówką ewidentnie dobrze się czują niedaleko domów. Mądre to zwierzaki i zapewne wiedzą, że w pobliżu osiedli ambon się nie montuje.
Prawie bym miał fajne zdjęcie kani rudej. Ale mi cholera jedna uciekła w ostatnim momencie i mam tylko jej tyłek podczas ataku na halę w Swadzimiu :) W ogóle ten wpis jakiś taki od niedzioba strony wyszedł.
No i wpadłem na chwilę szosą na Dębinę, przynajmniej tak ją odwiedzić, bo ostatnio czasu nie mam. Rano było jeszcze słonecznie i na szczęście bezludnie.
- DST 61.05km
- Czas 02:06
- VAVG 29.07km/h
- VMAX 51.00km/h
- Temperatura 8.0°C
- Podjazdy 135m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
Baleciarsko
Sobota, 24 kwietnia 2021 · dodano: 24.04.2021 | Komentarze 15
Po raz kolejny się nie wyspałem. Weekendy w pracy (a i sama praca) to jednak nie jest coś, za czym wybitnie przepadam :)
Plus dnia dzisiejszego jest taki, że co prawda znacznie się ochłodziło, lecz za to wiatr trochę zluzował. Cudów nie było, ale przynajmniej dawało się jechać, a nie stać w miejscu.
Trasa poranna, zachodnia (a jak!), pustynno-polna: Poznań - Plewiska - serwisówki - Zakrzewo - Sierosław - Więckowice - Fiałkowo - Dopiewo - Dopiewiec - Palędzie - Gołuski - Plewiska - Poznań.
Bez przygód. A może jakieś się wydarzyły, tylko zaspany byłem :) Jedynie jeden gazeciarz mnie obudził, ale dziękuję za takie pobudki.
Ciekawą mamę porę roku, więc i kadry wychodzą specyficzne. Nie znam się, ale z kwietniem mi się baloty nie kojarzą, żurawie bardziej :)
Bez zooma dopiero widać walkę, jaką przyroda prowadzi sama ze sobą.
Innych motywów nie było, więc do rowerowej foty posłużył staw w Więckowicach.
A na nim domek dla kaczek, w końcu zamieszkany.
Tyle. Reszta to dojazd do roboty.
- DST 61.50km
- Czas 02:13
- VAVG 27.74km/h
- VMAX 50.10km/h
- Temperatura 8.0°C
- Podjazdy 154m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
Z lekką nieśmiałością
Piątek, 23 kwietnia 2021 · dodano: 23.04.2021 | Komentarze 10
Wyjazd z pewną taką nieśmiałością. Bo i po wczorajszym wciąż jakaś obawa o łańcuch w głowie siedziała, i chłodek wrócił, a i wiatr wciąż koszmarnie dokazywał. Więc po prostu wypad wykonany w wersji "ostrożny żółw", bez mocniejszego naciśnięcia na pedały. No bo po co?
Trasa (któryż to już raz ostatnio?) zachodnia, czyli polna: Poznań - Luboń - Wiry - Komorniki - Szreniawa - Rosnowo - Chomęcice - Konarzewo - Trzcielin - Lisówki - Trzcielin - Dopiewo - Dopiewiec - Palędzie - Gołuski - Plewiska - Poznań.
Przygód nie było. Na szczęście tych serwisowych również :) Niestety nie obrodziło także w obiekty do focenia. Z braku laku przyłapałem wiejskiego sykacza z Trzcielina. Nie chciał współpracować :)
No i szpaki. Jest ich pełno, ale te najwyraźniej wygoniły z okolic autostrady myszołowy i zasiadły na ich miejscu :)
No i obowiązkowa rowerowa fota. Miało padać, ale na szczęście obeszło się bez.
Jeszcze (ile można?) po raz enty mój budzik. Dzisiaj jakoś z okolic 7:50.
No i zdjęcia z wczorajszego wypadu na Dębinę. Kropę jak zwykle ciężko było uchwycić w kadrze...
...a o dziwo łatwiej było z samcem dzięcioła dużego. Twardziel, mimo opadów robił swoje bez mrugnięcia dziobem :)
Dystans zawiera dojazd do pracy.
- DST 61.70km
- Czas 02:13
- VAVG 27.83km/h
- VMAX 52.40km/h
- Temperatura 12.0°C
- Podjazdy 278m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
Ale urwał... :/
Czwartek, 22 kwietnia 2021 · dodano: 22.04.2021 | Komentarze 25
Myślałem, że zaliczyłem już rowerowo prawie wszystko. Gleby, skręcenie stawu skokowego, salto na krawężniku (za dzieciaka), jazdę bez pedału i połowy kierownicy (na rowerach miejskich), powrót na pace samochodzika wożącego złom i takie tam, ale póki co jeszcze nigdy nie skończył mi się łańcuch. Do dziś.
Ale po kolei. Wolny dzionek, więc się wyspałem, potem zabrałem za czyszczenie dwóch kółek i regulację przerzutki, bo w tylnej nie właził mi najcięższy bieg. Bo tego coś mi dziwnie skakało podczas jazdy. Tę pierwszą część wykonałem, drugiego problemu wyeliminować się nie udało. No ale jeździłem tak kilka dni, więc pewnie coś, co wyeliminuje mi serwis podczas jakieś wizyty, raczej nic pilnego, myślałem.
Ruszyłem z Dębca przez Luboń, dojechałem do Komornik i zacząłem kręcić w kierunku Szreniawy. Nie dojechałem. Na jednym z lekkich podjazdów zmieniłem bieg na wyższy i... koniec jazdy. Łańcuch dostał się między koło a zębatkę. Wyjąłem, ciesząc się, że tylko tak się skończyło. Usiadłem ponownie, wystartowałem i... po łańcuchu. Tego jeszcze mi nie grali. Przynajmniej nie u mnie, choć ostatnio w komentarzach "chwalił się" czymś podobnym kolega BUS.
Do domu miałem osiem kilometrów. Szybka analiza możliwości powrotu dała kilka opcji, ale zacząłem od najbardziej oczywistej - może da się jakoś wrócić komunikacją publiczną? Poszukałem w telefonie rozkładu, który pokazał mi, że za kilkanaście minut mam autobus do granic Lubonia z Poznaniem. Supcio. Rozpocząłem spacer na przystanek, który jakoś znalazłem, ale na miejscu mina mi zrzedła. Jedyną czekającą była matka z wózkiem. Wiedząc, że ma ona pierwszeństwo, zapytałem czy się orientuje jak duże autobusy tędy jeżdżą. Stwierdziła, że spokojnie ze trzy wózki tam wchodzą, więc nie powinno być problemu. No to poczekałem.
Nadjechał autobus numer 702. Za kierownicą siedziała kobieta, więc tym bardziej sądziłem, że wejdę (jakoś tak mi się wydawało, że mniej problemu robią). Przepuściłem panią z dzieckiem, wpakowałem się do pojazdu, zobaczyłem dwa osobne miejsca na środku do przewozu wózków/rowerów, już miałem odbijać bilet, gdy nagle usłyszałem:
- Pan z rowerem, proszę wyjść!
- Słucham? Przecież jest sporo miejsca, zmieścimy się.
- Jak jest wózek, nie ma roweru.
- No ale zerwał mi się łańcuch, nie jestem w stanie kontynuować jazdy, to nie jest jakieś moje widzimisię!
- Nie ma mowy. Proszę wyjść.
Ręce mi opadły. Ok, rozumiem, gdyby to był środek Poznania, gdy komunikacja jeździ co kilka minut. Lecz ja na kolejny autobus śmiesznej firmy PUK Komorniki musiałbym czekać co najmniej pół godziny. A miejsce naprawdę było, tak wózek, jak i rower byłby zabezpieczony osobnymi pasami. I wiem, że pewnie przepisy to rzecz święta dla niektórych, ale wystarczyło trochę empatii. Jednak widocznie z tą cechą paniusi nie po drodze. Wyszedłem, życzyłem babsztylowi miłego dnia i podziękowałem za pomoc (myślę, że ironii nie skumała), natomiast jeśli weźmie sobie do serca to, co potem pod nosem leciało w jej kierunku, od jutra zmieni branżę i zajmie się umilaniem czasu miłym dżentelmenom na leśnych parkingach.
Cóż, czekał mnie spacerek. Wybrałem kierunek Luboń, bo kojarzyłem tam kilka sklepów rowerowych. Cztery kilometry później pojawiłem się na Żabikowskiej i nieśmiało zapukałem (pierwszy raz w życiu) do wrót serwisu Werbike. No i mega miłe zaskoczenie - panowie między klientami w mig załatwili pasującą spiknę, szybko spięli i znów mogłem jechać, uboższy o najniższy wymiar kary, czyli dwie dyszki. Wielkie dzięki za pomoc człowiekowi w potrzebie oraz empatię. Zapamiętam. A przy okazji znalazłem miejsce, gdzie części są jeszcze od ręki. I to w Luboniu :)
Z duszą na ramieniu postanowiłem dokręcić do pełnego dystansu. Najpierw ostrożnie, potem jednak zacząłem się rozkręcać. Co ciekawe, zniknął wspomniany na początku defekt, co drogą dedukcji prowadzi mnie do wniosku, że łańcuch rozkuwał mi się powoli, ale że to o niego chodzi nie wpadłem. Mam nauczkę na przyszłość. Rowerzysta uczy się całe życie.
Lepszego testu jak dzisiejsza trasa (w całości: Poznań - Luboń - Komorniki - spacerek - Luboń - Poznań - Plewiska - Dąbrówka - Palędzie - Dopiewiec - Dopiewo - Trzcielin - Konarzewo - Chomęcice - Komorniki - Plewiska - Poznań) nie mogłem sobie wyobrazić. Wiało tak mocno, że nawet na lżejszych biegach musiało ostro naciskać, żeby jechać do przodu. Póki co defekt się nie powtórzył - oby tak zostało.
Zdążyłem przed deszczem. Choć szanse były jak na zdjęciu - pół na pół.
Na zwierzaki nie za bardzo miałem wenę. Ale jakieś tam sarenki wpadły.
Po południu jeszcze spacer z Kropą. Łącznie więc dzisiaj zrobiłem ponad 60 kilometrów na rowerze oraz prawie 11 piechotą. Częściowo podczas opadów, więc mogę to uznać za soft-triathlon :)
- DST 58.10km
- Czas 02:03
- VAVG 28.34km/h
- VMAX 50.40km/h
- Temperatura 16.0°C
- Podjazdy 146m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
Kropołabędź :)
Środa, 21 kwietnia 2021 · dodano: 21.04.2021 | Komentarze 9
Prawdopodobnie za mną ostatni póki co w miarę wiosenny wypad. Od jutra wracają deszcze, a może i śnieg. Najdziwniejsze jest to, że przestało mnie to dziwić :)
Wyjazd poranny, ale że w pracy mogłem zjawić się ciut później, to w stanie nawet wyspanym. Co oczywiście nie oznacza, że w pełni świadomym.
Trasa zachodnia z północnym odchyłem: Poznań - Plewiska - Skórzewo - Wysogotowo - Batorowo - Lusowo - Lusówko - Sierosław - Zakrzewo - Dąbrowa - Wysogotowo - Skórzewo - Plewiska - Poznań.
Pogoda nawet przyjemna, choć - a jak - wietrzna. Więc walki specjalnej nie było.
Lusowskie oczywiście nawiedziłem, a jak.
Wodne ptactwo dzisiaj nawet dopisało. Rozczochrany perkoz...
...samotna łyska..
...oraz kaczory na nią patrzące.
Jeden zresztą nie stronił od wygibasów :)
Kolejne kaczki spotkałem w Lusówku, przy kanałku prowadzącym do jeziora.
Miały zacne towarzystwo, statecznego łabędzia.
...który posiadał coś z mojego psa :)
A propos - obiecałem wkleić zdjęcie potwierdzające, że pod Poznaniem już kwitnie to i owo. Oto Kropa w mleczach.
Na samej trasie też widać oznaki wiosny.
Dystans zawiera dojazd do pracy.
Aha, to coś mnie dziś obudziło. Krążąc miliard razy. Nie polecam tego budzika :)