Info
Ten blog rowerowy prowadzi Trollking z miasteczka Poznań. Mam przejechane 213051.35 kilometrów w tym 4.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 27.74 km/h i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 711922 metrów.
Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2025, Styczeń21 - 100
- 2024, Grudzień31 - 239
- 2024, Listopad30 - 201
- 2024, Październik31 - 208
- 2024, Wrzesień30 - 212
- 2024, Sierpień32 - 208
- 2024, Lipiec31 - 179
- 2024, Czerwiec30 - 197
- 2024, Maj31 - 268
- 2024, Kwiecień30 - 251
- 2024, Marzec31 - 232
- 2024, Luty29 - 222
- 2024, Styczeń31 - 254
- 2023, Grudzień31 - 297
- 2023, Listopad30 - 285
- 2023, Październik31 - 214
- 2023, Wrzesień30 - 267
- 2023, Sierpień31 - 251
- 2023, Lipiec32 - 229
- 2023, Czerwiec31 - 156
- 2023, Maj31 - 240
- 2023, Kwiecień30 - 289
- 2023, Marzec31 - 260
- 2023, Luty28 - 240
- 2023, Styczeń31 - 254
- 2022, Grudzień31 - 311
- 2022, Listopad30 - 265
- 2022, Październik31 - 233
- 2022, Wrzesień30 - 159
- 2022, Sierpień31 - 271
- 2022, Lipiec31 - 346
- 2022, Czerwiec30 - 326
- 2022, Maj31 - 321
- 2022, Kwiecień30 - 343
- 2022, Marzec31 - 375
- 2022, Luty28 - 350
- 2022, Styczeń31 - 387
- 2021, Grudzień31 - 391
- 2021, Listopad29 - 266
- 2021, Październik31 - 296
- 2021, Wrzesień30 - 274
- 2021, Sierpień31 - 368
- 2021, Lipiec30 - 349
- 2021, Czerwiec30 - 359
- 2021, Maj31 - 406
- 2021, Kwiecień30 - 457
- 2021, Marzec31 - 440
- 2021, Luty28 - 329
- 2021, Styczeń31 - 413
- 2020, Grudzień31 - 379
- 2020, Listopad30 - 439
- 2020, Październik31 - 442
- 2020, Wrzesień30 - 352
- 2020, Sierpień31 - 355
- 2020, Lipiec31 - 369
- 2020, Czerwiec31 - 473
- 2020, Maj32 - 459
- 2020, Kwiecień31 - 728
- 2020, Marzec32 - 515
- 2020, Luty29 - 303
- 2020, Styczeń31 - 392
- 2019, Grudzień32 - 391
- 2019, Listopad30 - 388
- 2019, Październik32 - 424
- 2019, Wrzesień30 - 324
- 2019, Sierpień31 - 348
- 2019, Lipiec31 - 383
- 2019, Czerwiec30 - 301
- 2019, Maj31 - 375
- 2019, Kwiecień30 - 411
- 2019, Marzec31 - 327
- 2019, Luty28 - 249
- 2019, Styczeń28 - 355
- 2018, Grudzień30 - 541
- 2018, Listopad30 - 452
- 2018, Październik31 - 498
- 2018, Wrzesień30 - 399
- 2018, Sierpień31 - 543
- 2018, Lipiec30 - 402
- 2018, Czerwiec30 - 291
- 2018, Maj31 - 309
- 2018, Kwiecień31 - 284
- 2018, Marzec30 - 277
- 2018, Luty28 - 238
- 2018, Styczeń31 - 257
- 2017, Grudzień27 - 185
- 2017, Listopad29 - 278
- 2017, Październik29 - 247
- 2017, Wrzesień30 - 356
- 2017, Sierpień31 - 299
- 2017, Lipiec31 - 408
- 2017, Czerwiec30 - 390
- 2017, Maj30 - 242
- 2017, Kwiecień30 - 263
- 2017, Marzec31 - 393
- 2017, Luty26 - 363
- 2017, Styczeń27 - 351
- 2016, Grudzień29 - 266
- 2016, Listopad30 - 327
- 2016, Październik27 - 234
- 2016, Wrzesień30 - 297
- 2016, Sierpień30 - 300
- 2016, Lipiec32 - 271
- 2016, Czerwiec29 - 406
- 2016, Maj32 - 236
- 2016, Kwiecień29 - 292
- 2016, Marzec29 - 299
- 2016, Luty25 - 167
- 2016, Styczeń19 - 184
- 2015, Grudzień27 - 170
- 2015, Listopad20 - 136
- 2015, Październik29 - 157
- 2015, Wrzesień30 - 197
- 2015, Sierpień31 - 94
- 2015, Lipiec31 - 196
- 2015, Czerwiec30 - 158
- 2015, Maj31 - 169
- 2015, Kwiecień27 - 222
- 2015, Marzec28 - 210
- 2015, Luty25 - 248
- 2015, Styczeń27 - 187
- 2014, Grudzień25 - 139
- 2014, Listopad26 - 123
- 2014, Październik26 - 75
- 2014, Wrzesień29 - 63
- 2014, Sierpień28 - 64
- 2014, Lipiec27 - 54
- 2014, Czerwiec29 - 82
- 2014, Maj28 - 76
- 2014, Kwiecień22 - 61
- 2014, Marzec21 - 25
- 2014, Luty20 - 40
- 2014, Styczeń15 - 37
- 2013, Grudzień21 - 28
- 2013, Listopad10 - 10
Lipiec, 2020
Dystans całkowity: | 1850.40 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 63:02 |
Średnia prędkość: | 29.36 km/h |
Maksymalna prędkość: | 62.60 km/h |
Suma podjazdów: | 5168 m |
Liczba aktywności: | 31 |
Średnio na aktywność: | 59.69 km i 2h 02m |
Więcej statystyk |
- DST 54.20km
- Czas 01:54
- VAVG 28.53km/h
- VMAX 52.20km/h
- Temperatura 18.0°C
- Podjazdy 144m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
Pliszkosarnowanie :)
Sobota, 11 lipca 2020 · dodano: 11.07.2020 | Komentarze 10
Ufff. Wolna sobota. Jest prawie dwudziesta, dopiero usiadłem :)
Wpis więc krótki, na wenę nie mam siły po intensywnie zapełnionym dniu. Rower jak zwykle wpadł rano, choć mimo to nawet udało mi się wyspać, o dziwo.
Trasa jedna z klasycznych (bez Relive, z którym już chyba się na dobre pożegnałem): Poznań - Plewiska - Zakrzewo - Sierosław - Lusówko - Lusowo - Batorowo - Wysogotowo - Skórzewo - Plewiska - Poznań.
Jechałem szosą, ale nie chciało mi się cisnąć, bo wiatr był wciąż solidny. Za to skupiłem się na... zwierzakach :) Bowiem jadąc serwisówką przy S11, gdy zatrzymałem się, żeby spróbować "upolować" rzadko widywaną pliszkę żółtą (finalnie się udało jako tako, czyli niewyraźnie, bo kompakt ma swoje granice, ale coś widać)...
...zauważyłem, że coś hen, hen daleko strzyże uszami w zbożu. O tak:
Natomiast z drugiej... ktoś strzyże uszami :)
Poczekałem chwilę i mogłem obserwować miłe sarnie spotkanie :)
No i jak tu walczyć o jakiekolwiek wyniki, skoro człowiek co chwilę skupia się na przyrodzie? :)
Inne foty, już bardziej klasyczne, czyli nudne :)
Łódki tym razem w żyburze, co z tłumaczeniu z poznańskiego na polski oznacza syfiastą wodę :)
Tu gul-gule z Batorowa.
No i na koniec widok na bezsensowną śmieszkę w między Sierosławem a Lusówkiem. Na szczęście jeszcze nie została oznaczona. Ma tylko dwa plusy: jest z asfaltu i wydaje się lepszej jakości niż sama droga.
- DST 63.60km
- Czas 02:11
- VAVG 29.13km/h
- VMAX 51.00km/h
- Temperatura 23.0°C
- Podjazdy 162m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
Wielki powrót pana D.
Piątek, 10 lipca 2020 · dodano: 10.07.2020 | Komentarze 13
Po ciężkim i mega męczącym rozpoczęciu dnia, zwanym fachowo wstawaniem, udało mi się zwlec na rower. Jechałem w półśnie, budzony jedynie przez krople teleportujące się z moich opon na pysk po nocnych opadach.
Trasa południowa: Poznań - Luboń - Wiry - Łęczyca - Puszczykowo - Mosina - Żabinko - Żabno - Baranowo - Sowiniec - Mosina - Puszczykowo - Łęczyca - Luboń - Poznań. Relive... A co to? :)
Sama jazda bez przygód, choć kilka razy ostro mnie wygazetowano między Luboniem a Mosiną. Standard.
Zatrzymałem się na chwilę w środku mojego ulubionego odcinka, między Żabnem a Baranowem. Jak pięknie pachną te lasy!
Kawałek wcześniej przyuważyłem półgłówka znad krzaka. Niestety, jak tylko się zatrzymałem, uciekł w te pędy i tyle go (nie)widziano.
Trochę więcej szans miałem w przypadku myszołowa. Jakieś trzy sekundy zanim się całkowicie oddalił. Niewyraźnie, ale jednak coś widać.
No i tytułowy news dnia: Pan Dziadyga wrócił na szlak śmieszki łęczyckiej! Nawet nie zliczę, jak długo go nie było. Nie żebym tęsknił, ale jest to pewne wydarzenie - zobaczyć te sakwy i nieodzowną kurtkę (lato czy zima, nieważne) po takim czasie :)
Dystans zawiera dojazd do pracy.
Przed nami cisza wyborcza. W końcu jeden z kandydatów nie będzie darł ryja, odnosząc się do najniższych nacjonalistycznych instynktów, a drugi nie będzie wykrzywiał nieszczerze mordy podczas tłumaczenia się ze zmian poglądów w kilku kwestiach. Teraz tylko pójść, wybrać mniejsze zło i czekać, jaki cyrk czeka nas od poniedziałku. A może zdarzyć się wszystko.
- DST 62.20km
- Czas 02:06
- VAVG 29.62km/h
- VMAX 51.00km/h
- Temperatura 17.0°C
- Podjazdy 189m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
Ukryta opcja niemiecka :) Plus ZOOkończenie
Czwartek, 9 lipca 2020 · dodano: 09.07.2020 | Komentarze 14
Wiatr się dzisiaj trochę uspokoił. Co prawda cudów nie było, bo pomagać nie chciał ani przez moment, ale jednak jechało się zdecydowanie bardziej komfortowo niż ostatnimi dniami.
Duło z zachodu, postanowiłem więc wykonać "kodominium": Poznań - Luboń - Wiry - Łęczyca - Puszczykowo - Mosina - Krosinko - Dymaczewo - Łódź - Witobel - Stęszew - Dębienko - Trzebaw - Rosnówko - Szreniawa - Komorniki - Poznań. Relive, zgodnie z tradycją ostatnich tygodni, brak.
Prócz tego, że trasa jest, wrrrrróććć, była fajna i malownicza...
...to jej masakrowanie trwa. Drzew wciąż ubywa, a gówniana śmieszka powoli ukazuje swe oblicze :/ Tu było na przykład pięknie i zielono. A jest orka na ugorze.
W Stęszewie wyprzedziłem parkę osakwionych na maksa rowerzystów.
W locie zapytałem, dokąd jadą, bo wydawali się długodystansowcami. Jak się okazało, po polsku byśmy sobie nie pogadali, bo byli Niemcami, jadącymi przez Polską aż do Estonii, oczywiście wciąż na dwóch kółkach. Życzyłem powodzenia, otrzymałem sympatyczne uśmiechy i pozdrowienia, które - jak pewnie zagulgotałby na jakimś wiecu obecny prezydent lub inny nacjonalistyczny tandeciarz, który dla wygrania wyborów widzi populistycznie tylko dwie, wygodne dla niego i elektoratu barwy - były podstępne i mające wpływ na elekcję w PL. Kto wie, może nawet w tych sakwach mieli ukrytego Tuska? :)
Tyle o kręceniu. A, może tylko dodam, że do pracy dojechałem ponowie rowerem.
Teraz druga porcja fotek z ZOO, nawiedzonego przedwczoraj. Tak jak pisałem, poznański przybytek ma misję ratowania zwierząt - między innymi stało się tak z Cisną, znalezioną w Bieszczadach po tym, jak ktoś zabił jej matkę, oraz kilkoma innymi niedźwiedziami zabranymi z cyrków. Udało mi się uchwycić dwa: jednego śpiocha oraz niewyraźnego drugiego (a chyba nawet niewyraźną) głęboko w leśnych odstępach wybiegu.
Z innych śpiochów: susły, wypuszczane regularnie co jakiś czas na wolność...
...takin złocisty...
...nilgau...
...czy jak zwykle żyjące swoim życiem tapry.
Jeśli ktoś chce wiedzieć, jak to jest mieć ciężko w życiu, wystarczy spojrzeć na baktriana... :)
Ale są i chwile radości.
...tym bardziej, że rośnie młode pokolenie.
Inne kopytne:
Wyspa lemurów jest super zrobiona właśnie dla nich, ale człowiek bez zooma nie ma co "podchodzić".
Podobnie w przypadku woliery orłosępów.
Na koniec dziób marabuta, najprawdopodobniej najbrzydszego ptaka świata, zresztą krewniaka bociana...
...oraz puchacz. Pan puchacz. Niby śpiący, a czujny :)
Koniec ZOO-relacji na dłuższy czas :)
- DST 62.30km
- Czas 02:13
- VAVG 28.11km/h
- VMAX 50.20km/h
- Temperatura 16.0°C
- Podjazdy 182m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
PoZOOwanie
Środa, 8 lipca 2020 · dodano: 08.07.2020 | Komentarze 11
Dzisiaj czekał mnie już normalny dzień w pracy, więc schemat był klasyczny: wstać, wypić kawę, ruszyć na rower, wrócić i popędzić do pracy. Udało się.
Przyjemności - jak to ostatnio - było w tym niewiele. Bo wiało, wciąż tak samo mocno, ale do tego jeszcze mniej sprawiedliwie niż w ciągu ostatniego tygodnia. Do tego doszły obawy, że lunie deszcz. Finalnie obyło się bez prysznica. Temperatura byłaby całkiem spoko, ale już w połączeniu z chłodzącymi za bardzo podmuchami stanowiła lekką przesadę.
Trasa polna, zachodnia: Poznań - Luboń - Wiry - Łęczyca - Wiry - Komorniki - Szreniawa - Rosnowo - Chomęcice - Konarzewo - Trzcielin - Dopiewo - Dopiewiec - Palędzie - Gołuski - Plewiska - Poznań. Relive... hm, po co się denerwować? :) Dystans zwiera dojazd do roboty.
Tutaj powinno być klasyczne zdjęcie z roweru, ale żeby nie było nudno, najpierw zwierzak.
Do alpak jeszcze wrócimy :) Chwila dla roweru...
...i już jesteśmy w miejscu, które wczoraj obiecałem opisać. Bowiem wybrałem się - po bodajże dwuletniej przerwie - do poznańskiego Nowego ZOO.
Nigdy nie byłem wielkim zwolennikiem tego typu przybytków, bo kiedyś były one zdecydowanie niehumanitarnie prowadzone, natomiast teraz jest już z tym o wiele lepiej. A to z Poznania jest w ogóle ewenementem na skalę rodzimą. Nie tylko dlatego, że jest olbrzymie, położone na tak zwanym Wschodnim Klinie Zieleni, niedaleko Jeziora Malta, ale stanowi naturalne i chętnie zamieszkiwane przez różnorakie ptactwo miejsce lęgów. To tutaj wczoraj uchwyciłem czaplę, zdecydowanie nie więzioną - podobnie jak kormorany. Znaczna część ze 120 hektarów to albo lasy, albo stawy. Tak to z grubsza wygląda:
Co ważne - od jakiegoś czasu jest to ZOO z misją. Wszyscy pamiętają zapewne ratowanie tygrysów jadących z Włoch do Rosji, ale tutejsza pani dyrektor prowadzi azyl dla zwierząt...
...również ratując takie, które miały iść na futra, jak choćby te lisy:
Poganiałem sobie wczoraj, zaliczając ponad 8 kilometrów spaceru, trochę będąc zawiedzionym zamkniętymi: (jak zwykle wina koronawirusa) wybiegiem tygrysów oraz słoniarnią. Tę jednak udało się przydybać z zewnątrz, oczywiście wraz z mieszkańcami.
Kilka fotek poniżej. Akurat tu przydał się dobry ZOOm :), bo tu zasada jest jedna: ZOO ma być dla zwierząt, dopiero potem dla ludzi. Więc nie ma ich dużo, mają wiele przestrzeni, a jak się jakiegoś nie da zauważyć, to... trudno :)
Reszta zdjęć jutro, chyba ciekawszych. A żeby ładnie zamknąć wpis klamrą... alpaka :)
- DST 52.40km
- Czas 01:51
- VAVG 28.32km/h
- VMAX 51.80km/h
- Temperatura 17.0°C
- Podjazdy 139m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
Asertywnie :)
Wtorek, 7 lipca 2020 · dodano: 07.07.2020 | Komentarze 5
Miałem dzisiaj być w pracy, ale okazało się, że mogę mieć wolne. Oczywiście skorzystałem :) Co prawda będę cierpiał pod koniec miesiąca, siedząc w robocie non stop, ale cóż...
Ponownie się wyspałem, ogarnąłem i ruszyłem na rower. Wiedziałem, że nie poszaleję, bo wiało co najmniej tak, jak wczoraj - czyli koszmarnie. Postanowiłem więc po prostu wykonać pięć dyszek i nawet nie starać się walczyć. To ostatnio u mnie norma.
Trasa północno-zachodnia: Poznań - Plewiska - Skórzewo - Wysogotowo - Dąbrowa - Sierosław - Lusowo - Lusówko - Batorowo - Wysogotowo - Skórzewo - Plewiska - Poznań. Znów chciałbym dołączyć Relive, jednak nie będzie mi dane.
Odwiedziłem swoje ulubione diabelskie drzewo. Wciąż stoi!
Zawitałem też na chwilę na plażę w Lusowie.
Wyjątkowo istotne są parasole po prawej. Rozstawiała się bowiem jakaś przenośna rozlewnia Perły, a gdy robiłem fotkę, podszedł do mnie jeden z panów z.. piwem w ręce, pytając, czy bym nie chciał wypić za darmo, bo właśnie otworzyli beczkę i jest świeżutkie. Oczka mi się zaświeciły, ale musiałem odmówić - po pierwsze miałem jeszcze kawał do domu, po drugie nie jeżdżę po alkoholu, po trzecie było wcześnie. Eh, życie chłoszcze :) Buuu :( Miły pan poszedł szukać dalej chętnych (ich nie brakowało), a ja obiecałem uzupełnić straconą szansę kiedy indziej.
A po południu poszedłem sobie na spacer w miejsce, gdzie nie brakuje zwierzaków, w tym sporej ilości ptactwa. Zapewne opiszę je jutro, muszę bowiem przejrzeć zdjęcia, dziś więc tylko kilka kadrów, w tym - zupełnie niespodziewanie - czapla.
Trafiły się i kormorany czarne.
Na środę zapowiadane są opady - mam nadzieję, że uda się mimo to coś wykręcić.
- DST 52.40km
- Czas 01:52
- VAVG 28.07km/h
- VMAX 51.60km/h
- Temperatura 23.0°C
- Podjazdy 182m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
Wietrznie i Szacht-etnie
Poniedziałek, 6 lipca 2020 · dodano: 06.07.2020 | Komentarze 10
Ciąg dalszy walki z wiatrem. Jak wiadomo, z góry przegranej, więc "walka" była umowna. Jak już to taka, która zakładała przetrwanie :)
Kierunek powiewów, a co za tym idzie dobór trasy, też niespecjalnie pomagał. No ale skoro ma się na zachodzie pustynię, to nie może być lekko. Wpadło kółko z Dębca przez Luboń, Łęczycę, Wiry, Komorniki, Szreniawę, Rosnowo, Chomęcice, Konarzewo, Trzebaw, Dopiewo, Dopiewiec, Palędzie, Gołuski i Plewiska do domu. Relive... hmm. Wciąż zagadka.
Jazda była tak męcząca, że nawet zdjęć mi się robić nie chciało. Inna sprawa, że nie za bardzo było czemu i komu. Miałem nadzieję na jakieś muflony (przypomnę, że naprawdę je widziałem w maju tego roku), no ale jakoś się nie trafiło :) Wpadł tylko podirytowany bocian-młodziak.
Lepiej było po południu, bo miałem wolne, więc wybiegałem Kropę po Szachtach. W tygodniu to miejsce jest w miarę puste, pełne krzyków ptactwa. Nawet na wieży widokowej nie ma tłumów. Więc skorzystałem.
Wspomniana wieża trzyma się mocno, mimo podmuchów.
Na dole jest istny raj dla mew (głównie śmieszek), choć trafił się i perkoz.
Trafił się również mniejszy kaliber: szafranka czerwona oraz jakaś bliżej niekreślona łątka.
Tryb makro także poszedł w ruch. Obiekt nie zdążył uciec :)
Jedynie gnojki, takie jak ten, zakłócały ciszę. No ale na F16 nie ma mocnych :)
- DST 52.80km
- Czas 01:51
- VAVG 28.54km/h
- VMAX 51.60km/h
- Temperatura 26.0°C
- Podjazdy 209m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
Macice lubońskie oraz WPN
Niedziela, 5 lipca 2020 · dodano: 05.07.2020 | Komentarze 13
W końcu udało się wyspać. Jak na moje niedziele mogą być codziennie :)
Tyle z rzeczy optymistycznych. Z tych codziennych: wiało. To, że mocno, to pół biedy. Ale że tylko przez kilka kilometrów z pięciu dych w plecy, już było biedą pełną. Błeee. Średniej dziś nawet nie zamierzam komentować.
Trasę stanowiło "odwrotne kondominium": Poznań - Luboń - Komorniki - Szreniawa - Rosnówko - Trzebaw - Dębienko - Stęszew - Witobel - Łódź - Dymaczewo - Krosinko - Mosina - Puszczykowo - Łęczyca - Luboń - Poznań. Relive? Chętnie. Ale jakoś mu się nie chce powstać.
Widok bez drzew z odcinka Stęszew - Dymaczewo ciągle mnie mentalnie masakruje. I choć niebo widać teraz w pełnej krasie, zdecydowanie wolałem ostry cień... konarów.
Kawałek dalej: niedziela w pełni.
Na dłużej zatrzymałem się dziś w... Luboniu. Ha. To musi oznaczać COŚ, jak wiadomo :) Postanowiłem przysiąść sobie bliżej na ławeczce pana Edmunda Bojanowskiego. To jakiś popularyzator katolickiej nauki z XIX wieku, założyciel ochronek prowadzonych przez zakonnice.
Brzmi poważnie, więc postanowiłem pana trochę ucyklizować. Jemu akurat kask średnio pasował...
...ale już wpatrzonemu w niego młodziakowi jak najbardziej :)
To jeszcze nie koniec lubońskich atrakcji. Oto... nie, nie pomnik ku czci macicy :) To... Znicz Pamięci Pokoju. To ten... tego... Pochwalony :)
A po południu wpadło dziesięć kilometrów rodzinnego spaceru po Wielkopolskim Parku Narodowym. Wybraliśmy mniej popularne odcinki (Wiry, Łęczyca, kawałek Puszczykowa), ale momentami nie dało się uniknąć tłumów. Na szczęście zna się boczne szlaki :)
Był i boogeyman, wersja PL :)
...ale oczywiście najciekawsze są zwierzaki. Dziś niestety średnio z nimi było. Gdzieś głęboko w lesie ukrywały się skutecznie łanie...
...łatwiej było ze "stacjonarnymi" kózkami i owcami.
No i jeszcze motyle. Ponownie latolistek cytrynek w zielsku...
...oraz widziana przeze mnie po raz pierwszy w tym roku rusałka pawik. Przepiękna.
- DST 72.45km
- Czas 02:22
- VAVG 30.61km/h
- VMAX 52.10km/h
- Temperatura 24.0°C
- Podjazdy 188m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
Asystując, pszczółkując i szpakując :)
Sobota, 4 lipca 2020 · dodano: 04.07.2020 | Komentarze 10
Na dzisiejszy poranek zaplanowana była krótka rundka z BUS-em.
Krótka, bo dzionek miałem pracujący, na stówę czasu nie było,
miałem więc tylko w założeniu towarzyszyć przez pierwsze 25-30
kilometrów, a później zrobić samotną nawrotkę.
Punkt 8:30 ustawka
na Starołęckiej i jazda tą uroczą ulicą. Nie brakowało takich,
którzy zapewne sądzili, że jedzie jakiś wyścig, do tego stopnia, że jeden z kibiców nawet
pozdrowił nas klaksonem. Bo chyba to nie była próba agresywnego informowania o fakcie,
że gdzieś z lewej znajduje się kostkowe coś oznaczone dziwnymi
piktogramami na niebieskim tle? :)
Spotkaliśmy też
Pana Pszczółkę (jaskrawy żółto-czarny strój), który na
wspomnianej Starołęckiej tak bardzo chciał pokazać, jak potrafi
przycisnąć, że przy wyprzedzaniu nawet nas nie pozdrowił. Spoko,
ścigać się nie zamierzaliśmy, ale przyszło to naturalnie, bo
chyba zabrakło w bidonie miodku czy innego tam soku z gumijagód i
Pan Pszczółka spuchł, najpierw spadając na tyły wycieczki, a
potem już całkowicie się odłączając.
Wspólnie z BUS-em
(dzięki za jazdę!) dotarłem przez Czapury, Wiórek, Sasinowo,
Rogalinek, Mosinę, Żabinko i Żabno do Sulejewa, gdzie przyszedł
najwyższy czas na nawrotkę. Akurat polem leciał lis, niestety nie
zdążyłem go uchwycić. Powrót wykonałem najprostszą trasą,
przez Mosinę, Puszczykowo oraz Luboń, gdzie najpierw jakiś troglo
chciał mnie skasować pakując się z podporządkowanej, a później
znów usłyszałem ukochany dźwięk klaksonu, tym razem gdy jechałem
wzdłuż… chodnika (z dopuszczeniem). Tu już nie wytrzymałem i
odpozdrowiłem, tyle że werbalnie. Eh, ten Luboń...
Średnia mogła być
lepsza, ale podczas powrotu jakoś wiatr nie chciał pomagać. Nic
nowego :)
Kilka fotek,
niewiele, bo się spieszyłem :)
Zanim zrobiłem nawrotkę w Sulejewie, obserwowałem przez chwilę samotnego szpaka...
...do którego podleciała koleżanka,,,
...a wszystko skończyło się szpaczym fochem :)
Do pracy zdążyłem (dystans zawiera dojazd).
Czas jeszcze na podsumowanie czerwca. Intensywny był to miesiąc - jeździłem szosą, Czarnuchem i starym góralem, po szosach, lasach, do pracy i po górach, w upałach i w deszczu. Wyszło łącznie 1741 kilometrów ze średnią 28,5 km/h. Człapania (głównie z psem): nieco ponad 70 km. No i jeszcze 7 kilosów... drezyną :)
- DST 63.25km
- Czas 02:09
- VAVG 29.42km/h
- VMAX 51.40km/h
- Temperatura 24.0°C
- Podjazdy 162m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
Rybołownie
Piątek, 3 lipca 2020 · dodano: 03.07.2020 | Komentarze 7
W nocy i nad ranem padało. Nie narzekałem, tylko trochę dłużej pospałem, czekając, aż deszcz sobie pójdzie precz. Tak się stało, a ja lekko po dziewiątej mogłem ruszać.
Nie była to jazda komfortowa. Wiatr wiatrem (trochę słabszy niż wczoraj), ale chmury przez większość czasu sugerowały, że mogą się "urwać" (na szczęście jedynie raz lekko pokropiło), a ruch aut był jak w "najlepszych" czasach przedpandemicznych. A może już w sumie znów są takie? Przecież siedzący na pewnym stolcu pan Morawiecki wczoraj stwierdził, iż nie trzeba się bać koronawirusa. Za to trzeba iść na wybory, panie i panowie emeryci!
Trasa zachodnia z północnymi odchyłami: Poznań - Plewiska - Zakrzewo - Sierosław - Lusówko - Lusowo - Batorowo - Skórzewo - Plewiska - Poznań. Relive.. Hm. Miało być. Ale coś nie spieszy mu się na świat.
Nad Jeziorem Lusowskim jak zwykle spędziłem chwilę. Nie sam.
Między Lusówkiem a Lusowem, z bardzo daleka, przyuważyłem przyczajonego drapieżnika. Ledwo go widziałem, ale zdjęcie o jakości gazetek robionych na powielaczu w PRL-u jest. Szkoda, że tylko takie, bo akurat widoczny tu rybołów jest nie tylko rzadko spotykany, ale wręcz wpisany do polskiej czerwonej księgi jako zagrożony wyginięciem.
Widząc tę parkę na horyzoncie, wiedziałem, że będzie "coś". Zapobiegliwie wyjąłem telefon i zwiększyłem dystans podczas wyprzedzania, co jak się okazało było prorocze, bo waćpanna nagle stwierdziła, że zrówna się z chłopakiem i będą podziwiać... pole. Świat bez hipsterów byłby zdecydowanie lepszy :)
Na koniec reklama tradycyjnego polskiego dania narodowego, wspierającego polskość - hot doga :) Oj, coś mi się wydaję, że Orlen ma tych samych ogarniętych marketingowców co Polska Fundacja Narodowa :)
Dystans zawiera dojazd do pracy.
- DST 61.20km
- Czas 02:06
- VAVG 29.14km/h
- VMAX 54.40km/h
- Temperatura 22.0°C
- Podjazdy 129m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
Zachodnie wietrzenie i zaległy Nadwarciański
Czwartek, 2 lipca 2020 · dodano: 02.07.2020 | Komentarze 14
Kolejny typowy dzionek. Ciężko się wstawało, ciężko się jechało, ciężko się ruszało do pracy. Życie :)
Wpis będzie wyjątkowo ubogi jeśli chodzi o tekst, za to będzie sporo zdjęć. O samym rowerowaniu dziś niewiele. Bo pisać nie ma za bardzo o czym. Wiało wciąż mocno, a że z zachodu, to za mną rundka po polach: z Poznania przez Plewiska, serwisówki, Zakrzewo, Sierosław, Więckowice, Fiałkowo, Dopiewo, Dopiewiec, Palędzie, Gołuski i Plewiska do Poznania. TUTAJ Relive.
Zatrzymałem się na dłużej tylko raz (oczywiście nie licząc dziesiątek pauz spędzonych na czerwonym świetle), w Więckowicach. Raz jeszcze pochwalę tę wieś za to, że ktoś tam zrobił asfaltowy chodnik z DOPUSZCZONYM (a nie nakazanym) ruchem rowerowym. Cenię sobie też tamtejszą wylęgarnie komarów, bo jest ładnie utrzymana :)
W środku rośnie jakieś zielsko. Jakie - nie mam pojęcia :)
Dystans zawiera dojazd do pracy.
Czas na drugą część, czyli fotki z wczorajszego wypadu do Wielkopolskiego Parku Narodowego, a konkretnie na dawno nienawiedzany Nadwarciański Szlak Rowerowy. Środek tygodnia, jak się okazało, był ku temu dniem idealnym - cisza, spokój, ruch niewielki. Oto to, co udało się uchwycić. Na początek.. lody z restauracji "Lokomotywa" w Puszczykowie - pycha. Tylko nieświadomie nie trafiłem z kolorystyką :)
Potem było już bardziej klasycznie.
Z innych zwierzaków - trafił się dość wyblakły latolistek cytrynek...
...odlotowa kaczka...
...oraz wbrew pozorom nie taka łatwa do uchwycenia w szuwarach żaba wodna :)