Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Trollking z miasteczka Poznań. Od listopada 2013 przejechałem 197915.40 kilometrów i mniej już nie będzie :) Na pięciu różnych rowerach jeżdżę z prędkością średnią 27.88 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Trollking na last.fm

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2020

Dystans całkowity:1850.40 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:63:02
Średnia prędkość:29.36 km/h
Maksymalna prędkość:62.60 km/h
Suma podjazdów:5168 m
Liczba aktywności:31
Średnio na aktywność:59.69 km i 2h 02m
Więcej statystyk
  • DST 62.50km
  • Czas 02:07
  • VAVG 29.53km/h
  • VMAX 51.60km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Podjazdy 180m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Opryskliwie

Wtorek, 21 lipca 2020 · dodano: 21.07.2020 | Komentarze 16

Muszę przyznać, że jeśli chodzi o temperaturę była dziś znakomita znakomitość. Dwadzieścia stopni pomniejszane przez chłodny wiatr to coś, co szanujące się trolle (w sumie innych nie ma, prócz oczywiście tych internetowych, ale one nie są prawdziwe) lubią najbardziej. Niech takie wartości będą przez cały rok - wtedy nawet ja nie będę marudził.

Nooo, chyba że na wiatr, ale to już inna bajka :) Dzisiaj zachowywał się jak zwykle klasycznie, intensywnie próbując wepchnąć mi powietrze do gardła gdziekolwiek bym nie skręcił. Na szczęście nie jakoś specjalnie mocno, ale na tyle skutecznie, że myśli o dobrej średniej poszły w las. Którego nie było za wiele, bo odwiedziłem zachodnie rubieże na trasie z Poznania przez Luboń, Łęczycę, Wiry, Komorniki, Szreniawę, Rosnowo, Chomęcice, Konarzewo, Trzcielin, Dopiewo, Dopiewiec, Palędzie, Gołuski i Plewiska do domu. TU Relive,

W Konarzewie przyuważyłem takie oto monstrum opryskujące pole:
To nie mgła, a opryski
Jego szerokość oprysk
Monstrum już się wypryskało
Z tego, co wiem - czyli niewiele, bo rolnikiem nie jestem, więc bazuję na tym, co wyczytam - tego typu działania w dzień są zakazane, a dopuszczone wieczorami lub nocą, gdy choćby pszczoły już nie bawią się w zapylanie. Jak widać, poszanowanie prawa w tym kraju średnio wychodzi. I wyjątkowo nie wspominam tu u polskich władzach, choć by wypadało :)

Jeszcze jak zwykle motyw WPN-owski...
Klasyczny widok na WPN, tym razem z kukurydzą, Rosnowo
...oraz codzienność w Luboniu. Udało mi się nawet stworzyć mini reportaż, uświadamiający czemu tę wieś powinno się zaorać. Abstrahując od typowo polskich DDR-ek, jest tam bowiem na ulicy Żabikowskiej pewien odcinek, liczący całe 350 metrów...

...gdzie stoi się na czerwonym trzy razy. Prawie nie ma wyjątków od tej reguły - hamowanie co niecałe 117 metrów, jakkolwiek i czymkolwiek by się cisnęło.



Dalej jest tylko trochę lepiej. To znaczy wydłużają się odległości między światłami. Luboń - powinni tego zabronić :)

Do pracy dojechałem sobie Czarnuchem. Moje ostatnie przygody z rowerem miejskim (między innymi trafienie na egzemplarz z działającą tylko jedną, najlżejszą przerzutką, przez co wyglądałem zapewne jak struś pędziwiatr) przypomniały mi bowiem, czemu już mi z nim nie po drodze :)



  • DST 58.10km
  • Czas 01:58
  • VAVG 29.54km/h
  • VMAX 51.40km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Podjazdy 150m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rodzina dziobem silna

Poniedziałek, 20 lipca 2020 · dodano: 20.07.2020 | Komentarze 9

Poranek odbywał się pod hasłem połączonym z pytajnikiem: będzie burza czy burzy nie będzie? Pogodynki jak zwykle były w tym temacie precyzyjne: będzie. Albo jednak nie. Moje oko człeka wychowanego jakby nie patrzeć w górach mówiło mi, że zdążę zrobić pięć dych i wrócić na sucho. Choć istniała opcja, że nie zdążę :)

Okazało się, że na szczęście wpadła bramka numer jeden. Co prawda chmurzyło się, było duszno, ale żadna kropla nie spadła. Hura.

Trasa z początku wybrana była jako "kondominium", ale gdy przypomniałem sobie, że łączy się to z ponownym spojrzeniem na wycinkę przed Łodzią, zdezerterowałem i wybrałem opcję w tę i z powrotem: Poznań - Luboń - Łęczyca - Puszczykowo - Mosina - Krosinko - Dymaczewo - Będewo, gdzie nastąpiła nawrotka.

W samym Będlewie wieża starej kaplicy ma wymiar praktyczny: służy jako podkładka pod bocianie gniazdo. A w nim samym rządzi rodzina dziobem silna.
Stara kaplica jako słup dla bocianiego gniazda, Będlewo
Rodzina dziobem silna, Będlewo
Jakby ktoś chciał perfekcyjne meble, to mam żywą reklamę :)
Istny
Generalnie jechało się spoko, choć za często musiałem hamować - czy to przez czerwone, czy przez debili na drogach, usilnie chcących sprawdzić mój poziom bluzgów podczas wpieprzania się z podporządkowanych. Aha, no i wiatr się zmienił z południowego na północny dokładnie wtedy, gdy i ja to zrobiłem. Nie było sensu walczyć.
DDR-ka w Łęczycy
Do pracy dojechałem nie Czarnuchem, ale mieszczuchem. Kilka razy wracałem już w tym roku w deszczu, wolałem więc nie ryzykować z ewentualną powtórką z tej rozrywki.

Na koniec klimaty przydomowe, czyli wczorajszy wypad przez Dębinę nad Wartę.
Warta z wysokości Lasu Dębińskiego, Poznań
Było tak gorąco, że kosy szukały kawałka cienia gdzie popadnie...
Kos wtapia się w gałęzie
...a napotkana żaba wodna była tak rozleniwiona, że pozwoliła sobie bez problemu zrobić zdjęcia, tak w zanurzeniu, jak i w staniu czuwania :)
Żaba wodna - wersja zanurzona :)
Lekko wystająca, a i czujna żaba wodna :)


  • DST 52.70km
  • Czas 01:45
  • VAVG 30.11km/h
  • VMAX 51.40km/h
  • Temperatura 30.0°C
  • Podjazdy 187m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trzykolnie i dwuocznie

Niedziela, 19 lipca 2020 · dodano: 19.07.2020 | Komentarze 11

Mimo wolnej niedzieli, za dużo czasu - jak zwykle - nie miałem. Najważniejsze, że udało się wyspać - połowa dnia ustawiona :)

Ruszyłem trochę po dziesiątej i od razu poczułem, że jednak mamy lato. Na liczniku temperatura przekraczała trzydziestkę, czyli dla mnie masakra. Jednak jakoś przeżyłem.

Wiało z południowego wschodu, co oznaczało, że mogę odwiedzić swoje ulubione podpoznańskie okolice, czyli to, co wewnątrz i dookoła Rogalińskiego Parku Krajobrazowego. No dobra, nie ma co ukrywać - głównie chodziło o Radzewice :)

Trasa w skrócie: Poznań - Luboń - Łęczyca - Puszczykowo - Rogalinek - Rogalin - Świątniki - Radzewice - Trzykolne Młyny - Radzewice - Śwątniki - Rogalin - Rogalinek - Sasinowo - Wiórek - Czapury - Starołęka - Las Dębiński - dom. TUTAJ Relive.

Po drodze nie mogło zabraknąć przybysza z Afryki.
Jeden z wielu na wakacjach w PL
Lekko niewyraźnego, bo widziałem go w takie perspektywie, z mostu w Rogalinku:
Wielkopolskie pola obk Warty, z boćkiem na pierwszym, Rogalinek
Dojechałem do Trzykolnych Młynów (jedna z bardziej lubianych przeze mnie nazw), mijając się z czworokolnym Jelczem :)
Trzykolne Młyny i czterokołowy Jelcz
Mogłem na staruszka zresztą spojrzeć z bliska, bo zaparkował sobie w porcie w Radzewicach, gdzie dziś niestety nie poszalałem, bo było sporo ludzi - organizowano jakiś spływ kajakowy. Znajomego kotka też nie przyuważyłem.
Może nie najnowszy, ale wciąż niezastąpiony, OSP Radzewice
Chwila relaksu, port w Radzewicach
Kajaki gotowe do spływu w porcie w Radzewicach
Zrekompensowałem sobie to... w pobliskim kościele. Noo, w sumie obok. Korzystając z otwartej bramy, zawitałem bowiem w okolice specyficznego budyneczku, nawet ciekawego wizualnie.
Piękne położenie kościoła w Radzewicach
Styl niemalże góralski, Radzewice
Pozwiedzałem sobie parczek - poczuć się można było jak w Grecji...
Trochę grecji w Wielkopolsce, Radzewice
...lub w Niemczech.
Poniemieckie nagrobki, Radzewice
Może kiedyś doczeka się renowacji, Radzewice
Nie zabrakło klimatycznych bezimiennych nagrobków.
Groby zapomniane, Radzewice
Jednak celem głównym była chęć spojrzenia w oczy Chrystusowi. Nie z powodów religijnych, ale poznawczych. Bowiem, jak można zobaczyć w tym wpisie, jeszcze kilka lat temu miał oko zaledwie jedno. Ale cuda się zdarzają i braki zostały w międzyczasie uzupełnione.
Krzyż przy kościele w Radzewicach
Jezus, który jeszcze kilka lat temu nie mał jednego oka
Generalnie miejsce jest klimatyczne - cisza, spokój, ludzi brak. To, co lubię.

Od jutra obniżenie temperatury (super!), ale zapowiedzi burz (nie super). Się zobaczy.


  • DST 63.10km
  • Czas 02:06
  • VAVG 30.05km/h
  • VMAX 51.00km/h
  • Temperatura 26.0°C
  • Podjazdy 186m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

(Ch)ICHOT oraz sceny z życia

Sobota, 18 lipca 2020 · dodano: 18.07.2020 | Komentarze 20

Sobota pracująca, więc również dzisiaj czasu na wyspanie się nie było. Tym bardziej, że zamiast łapać ostatnie minuty drzemki, musiałem ratować telefon, który wpadł Żonie do zlewu (a w sumie do garnka z wodą, który w nim się znajdował) podczas wypakowywania zakupów. Akcja suszenia chyba się udała, ale testy jeszcze trwają :)

Gdy już ruszyłem, stwierdziłem, ze znów robi się ciepło. Za ciepło. Ale jeszcze do przeżycia. Wiało niby z północy i wschodu, choć i tak gdy wracałem było zupełnie odwrotnie. Jak zwykle frontem do klienta :)

Trasa całopoznańsko-prawiezielonkowa, czyli po prostu "pietrucha": Dębiec - Wartostrada - Śródka - Chemiczna - Gdyńska - Koziegłowy - Kicin - Kliny - Mielno - Dębogóra - Karłowice - Wierzonka - Kobylinca - Janikowo - Bogucin - Miłostowo - Główna - Hlonda - Jana Pawła - Wartostrada - dom.

Radosna nowina - w końcu da się przejechać przez Śródkę pod mostem, a nie po bruku, górą. Jupi! Niestety, jest jedno "ale" - co prawda masa bitumiczna cieszy, jednak w kilku miejscach jest przerwa na jakieś dziwne białe płyty. Nie wiem, czy ma tak zostać (oby nie), lecz nawet jeśli tak, to trudno -  wszystko jest lepsze niż perspektywa wypadnięcia plomb podczas kręcenia "górną" wersją. Przy okazji fajnie jest zobaczyć Bramę Poznania, czyli ICHOT (Interaktywne Centrum Historii Ostrowa Tumskiego), Śluzę Katedralna oraz samą Katedrę z innej perspektywy.
Brama Poznania na Ostrowie Tumskim
Widok na poznańską katedrę z brzegu Cybiny
Kładka łącząca ICHOT, Poznań
Śluza katedralna na Ostrowie Tumskim, Poznań
Tyle architektury na dziś :) W ramach kontrastu sceny z życia istot żywych, czyli "znajomych" z Mielna. Dzisiaj niestety kończyły śniadanie i nie miałem okazji dokarmić ich zza płotu trawką, ale kilka ujęć zrobić się udało. Tutaj szal ciał...
Szał ciał :)
...tu drapanko o drzewo...
Trzeba sobie jakoś radzić, czyli drapanie o pień drzewa
...tu bieganie w celu zrzucenia oponki :)...
Czas pobiegać, żeby zgubić oponkę :)
...tu być może odbył się brutalny dialog ("Mogę się przytulić?" "A kopa nie chcesz?")...
- Mogę się przytulić? - A z kopa chcesz??
...natomiast tutaj ktoś mnie chyba przedrzeźniał :)
Konne Ministerstwo Dziwnych Min
Dystans zawiera dojazd do pracy.


  • DST 62.20km
  • Czas 02:06
  • VAVG 29.62km/h
  • VMAX 52.20km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • Podjazdy 126m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

U-ROD-zić wpis

Piątek, 17 lipca 2020 · dodano: 17.07.2020 | Komentarze 14

Dzisiaj krótko, bo prócz upierdliwego wiatru, korków oraz zaskakującego wahadła w Sierosławiu nie wydarzyło się absolutnie nic :)

Schemat jak zwykle w dzionki robocze niczym w Dniu Świstaka (a może i Świra): wstać niewyspany, wypić kawę, ogarnąć psa i piekarnię, wyruszyć, wrócić, pojechać do pracy. Że ja jeszcze nie zwariowałem... :)

Trasa zachodnia: Poznań - Plewiska - serwisówki - Zakrzewo - Sierosław - Więckowice - Fiałkowo - Dopiewo - Dopiewiec - Palędzie - Goluski- Plewiska - Poznań. Relive o dziwo jest i znajduje się TUTAJ.

W Sieroslawiu przykuł mą uwagę szyld reklamujący... kaplicę na Rodzinnych Ośrodkach Działkowych. Ciekawostka. nie powiem :)

Jakby ktoś chciał mieć parafię nie tylko w sercu, ale i w smartfonie, może ściągnąć sobie apkę. Świat się kończy.

O tym, że nie działo się kompletnie nic interesującego, niech świadczy fakt, iż nawet bociany w Palędziu bawiły się z nudów z  jerzykami w unikanie nalotów ;)
Kryj się, nadlatują!!!!! :)
Na koniec, jako zapychacz, resztka fot w WPN-u.
Plażowiczka nadwarciańska - WPN
To drzewo już swoje przeżyło - WPN
Mały wędrowiec przez wielki świat
Tutaj moja wyobraźnia widzi ośmiornicę, z oczami i otworem gębowym...
Przy pewnej dozie wyobraźni widać ośmiornicę :) - WPN
Dystans zawiera dojazd do roboty.


  • DST 62.75km
  • Czas 02:08
  • VAVG 29.41km/h
  • VMAX 51.40km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • Podjazdy 152m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Ważki wpis

Czwartek, 16 lipca 2020 · dodano: 16.07.2020 | Komentarze 17

Wbrew moim obawom, burze i deszcze, które dawały o sobie znać w nocy, nie przedłużyły swojej bytności na godziny poranne. Dzięki temu wpadło kolejne pięć dyszek do rowerowego koszyczka w roku 2020.

Na trasie oczywiście istniały pewne obawy, czy nagle nie zamienię aktywności na rower wodny, jednak i to zostało mi darowane. W zamian walczyłem ze średnio przyjaznym wiatrem, ale przecież to norma. 

Wykręciłem północno-zachodnie kółeczko: Poznań - Plewiska - Junikowo - Wysogotowo - Batorowo - Lusowo - Lusówko - Sierosław - Zakrzewo - Dąbrowa - Wysogotowo - Skórzewo - Plewiska - Poznań. TUTAJ Relive.

Obowiązkowo w Lusowie musiałem zawitać nad jeziorkiem.
Pomost w Lusowie
Kacze posiedzenie, Lusowo
Trochę wcześniej, w Batorowie, spotkałem sforę, a może bardziej sforkę, psów. Problem w tym, że leżały sobie luzem poza jakimkolwiek ogrodzeniem, choć jak widać blisko niego. Na groźne nie wyglądały, ale jednak zdjęcie wolałem zrobić z użyciem zooma :)
Bezpańskie (?) psy, raczej nastawione pokojowo - Batorowo
Reszta trasa to dojazd do pracy Czarnuchem. 

Wczoraj pisałem, że na Nadwarciańskim natrafiłem na pewną ciekawostkę. Ale żeby stopniować napięcie, najpierw kilka standardowych fotek z WPN-u...
Klimat prawie skandynawski - Wielkopolski Park Narodowy
Kurs Wartą - Wielkopolski Park Narodowy
Łabędzia zatoczka - Wielkopolski Park Narodowy
Dzikość Warty - Wielkopolski Park Narodowy
...łącznie z dziką orgią :)
Dozwolone od lat 18
No dobra, czas nadszedł :) Oto coś, co widziałem po raz pierwszy w życiu, a i pewnie druga okazja mi się nie trafi. Na kamieniu bowiem przyuważyłem coś dziwnego. Obcego, w sensie :)
Obcy: zapoznanie :) - wielka przemiana ważki część 1
Początkowo nie skojarzyłem, co to może być, ale że usiedliśmy sobie na kwadrans nad wodą, to co jakiś czas mogłem podchodzić i obserwować zjawisko metafizyczne: przeobrażenie larwy ważki w imago. Biorąc pod uwagę, iż to pierwsze stadium trwa kilka lat, przemiana właśnie jakiś kwadrans, a życie dorosłego osobnika tylko kilka miesięcy, trafiła mi się wyjątkowa gratka.
Trudna sztuka wykluwania - wielka przemiana ważki część 2
Wyrastający odwłok - Wielka przemiana ważki część 3
Magicznie wyrastające skrzydła - wielka przemiana ważki część 4
Ważka w formie prawie pełnej - wielka przemiana ważki część 5
Mój wielki apel: szanujmy ważki. I w ogóle zwierzaki :) Tego, jaki wysiłek wiązał się z tą przemianą, nie zazdroszczę. Przy okazji robiłem za ochronkę, bo na tym etapie te owady są łatwym celem do schrupania. Generalnie kosmos. Niemal dosłownie, zerkając na powyższe obrazki :)


  • DST 52.40km
  • Czas 01:43
  • VAVG 30.52km/h
  • VMAX 60.20km/h
  • Temperatura 26.0°C
  • Podjazdy 193m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Na balotach

Środa, 15 lipca 2020 · dodano: 15.07.2020 | Komentarze 12

Nie na baletach, mimo że wolny dzionek. Ja już chyba na nie generalnie jestem za stary :)

Wyjazd nastąpił około dziesiątej, po wcześniejszym sprawdzeniu, czy zapowiadane wcześniej burze mi przypadkiem nie grożą. Nic takiego wróżki od pogody nie przewidywały na przedpołudnie, mogłem więc bez obaw ruszyć szosą.

Wiało z południa, czyli mogłem pozwolić sobie na najlepsze (póki co) i sprawdzone "kondominium": Poznań - Luboń - Łęczyca - Puszczykowo - Mosina - Krosinko - Dymaczewo - Łódź - Witobel - Stęszew - Dębienko - Trzebaw - Szreniawa - Komorniki - Poznań. O dziwo Relive zmartwychwstało, więc jest :) A sama jazda nawet sympatyczna.

Destrukcja mojej ulubionej trasy trwa. Do tego stopnia, że miałem okazję oprzeć rower na... korzeniach drzewa wyciętego pod DDR :/
Nie ma to jak ustawić rower na korzeniu wyciętego drzewa pod DDR :/
Przy okazji po raz pierwszy zobaczyłem łódkę na Jeziorze Dymaczewskim.
Łodka na Jeziorze Dymaczewskim
Czas na wspomniane baloty :) Zaraz za Mosiną przyuważyłem najpierw bociana...
Jeszcze nie odleciał
Bociek - wersja rolnicza
...lecz bardziej zainteresowało mnie coś, co dziwnie wyglądało i znajdowało się na jednym ze wspomnianych balotów. Było bardzo daleko, więc dopiero w domu zobaczyłem, że zrobiłem zdjęcie czapli. W takim miejscu tego genialnego ptaka jeszcze nie widziałem.
Czapla na balocie :)
Po południu wpadł dodatkowo spacer po Nadwarciańskim. Natrafiliśmy na jedną ciekawostkę, ale o tym jutro (lub kiedy indziej, bo mają być ulewy i burze, więc nie wiem czy powstanie wpis), więc dziś tylko kilka fotek.
Warta w Puszczykowie
Korzenie tuptusie :), Wielkopolski Park Narodowy
Na pochyłe drzewo..., Wielkopolski Park Narodowy
Miłośniczka trawt
Czyżby przyłapani na gorącym...? :)
Płetwał łabędzi :)
Z sympatycznych zwierzątek trafiła się (prawdopodobnie) ścierwica mięsówka...
Ścierwica mięsówka
...a Kropa polowała na fale, które wywołała przepływająca łódka. Wielce oburzona, że nie może złapać ich w zęby :)
Polowanie na fale
Co będzie jutro? Się okaże. Prognozy nie są zachęcające.


  • DST 62.30km
  • Czas 02:04
  • VAVG 30.15km/h
  • VMAX 55.40km/h
  • Temperatura 23.0°C
  • Podjazdy 165m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Bociano polo

Wtorek, 14 lipca 2020 · dodano: 14.07.2020 | Komentarze 13

Co do tytułu - spokojnie, ja wiem, że polityczną sytuację w Polsce mamy jaką mamy, ale tym razem nie będzie o marnowaniu naszej kasy i ulubionej "muzyce" władzy :)

Dzisiaj lekko zaspałem, więc musiałem się zasapać, żeby zdążyć do pracy. Udało się. Najpierw oczywiście wykonałem swoją pięciodyszną rundkę, w jednej z ulubionych wersji: Poznań - Luboń - Łęczyca - Puszczykowo - Mosina - Żabinko - Żabno - Baranowo - Sowiniec - Mosina - Puszczykowo - Łęczyca - Luboń - Mosina.

W Luboniu jak zwykle zaliczyłem trzy razy czerwone na pięciuset metrach (po raz kolejny mam prośbę - niech ktoś zaora w końcu tę wieś!), w Mosinie tylko dwa, potem było już lżej. Przynajmniej ani razu nie stałem ma zamkniętym przejeździe.

Dziwne stojaki zaczęli już na stałe montować na polach :)
Dziwne stojaki pomontowali po polach :)
Przed Baranowem miły widok: na lewo zakręt, na prawo bociek. No nie mogłem się nie zatrzymać. Tylko chyba finalnie znów zdenerwowałem kolegę :)
Na lewo skręt, na prawo bociek
Bociania stójka
No i się zdenerwował
Natomiast w Sowińcu, przy skromnej rezydencji pana od Żabki (279 hektarów, 14 apartamentów, 24 łazienki, pomieszczenie do przechowywania cygar, takie tam, wciąż do kupienia za 215 milionów złotych) trafiłem na trening przed meczem w polo.
Trening przed meczem w polo, Sowiniec
Testowanie hamulców :), Sowiniec
Ostry zakręt, Sowiniec
Ciekawie to wygląda. Ale za skromna rozrywka jak dla mnie, hehe :)

Stwierdziłem, ze jestem hardkorem i do pracy podjadę rowerem miejskim. Oczywiście to nie mogło się udać :) Na stacji niedaleko domu miałem do wyboru dwa - wsiadłem na ten, który wzbudzał większe zaufanie. Błąd ;) Gdy już udało się go wypożyczyć, okazało się, że siodełko mam na poziomie pięt, blokada na sztycy nie działa, więc cztery kilometry przejechałem jak na poziomce albo Harleyu. Zabawnie to musiało wyglądać.

Na szczęście potem czekała mnie radosna informacja - serwis uporał się z Czarnuchem w jeden dzień, między klientami, mam już więc nową kasetę, łańcuch, kółka od przerzutki, do tego ładnie wyregulowane, bo przez rok oczywiście wszystko żyło swoim życiem. Zimówka i dopracówka może nie jest jak nowa (bo okazało się, że dość ostro zajechałem jeden z blatów), ale będzie śmigać :)




  • DST 60.50km
  • Czas 02:02
  • VAVG 29.75km/h
  • VMAX 51.40km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • Podjazdy 129m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trollitycznie

Poniedziałek, 13 lipca 2020 · dodano: 13.07.2020 | Komentarze 12

Na początek kilka słów o polityce. Nie trzeba czytać, śmiało można przewinąć do czwartego akapitu :)

Cóż mogę napisać po wyniku wczorajszych wyborów? Bo coś muszę, tradycja zobowiązuje. Nie będę oryginalny - podział Polski na niemal dokładnie pół to jedyne, co jest od jakiegoś czasu pewne. Dwa osobne królestwa, jedno wschodnie, agrarne, drugie zachodnie, wielkomiejskie. Pomiędzy nimi przepaść mentalna (nie oceniając, która jest lepsza). Łącznikiem wspólny język (gdyby chociaż był umiejętnie używany przez obydwie strony!) oraz interesy. I wzajemna niechęć.

Wybór prezydenta był raczej przesądzony, ale była jakaś nadzieja, że władza będzie miała w końcu jakiś czopek zafundowany od społeczeństwa, który w razie potrzeby będzie zatrzymywał co bardziej groźne rozwolnienia. Niestety, zamiast tego wciąż lala się będzie wazelina. Sama kampania była żałosna - ta Trzaskowskiego oparta tylko na walce z PiS-em i zapewnianiu, że nie ruszy programów z plusem w nazwie (nawet tych jawnie niesprawiedliwych), a Dudy na poziomie czegoś między republiką bananową a Rosją. I tu zastrzeżenia mam oczywiście o wiele większe: rozpętanie demonów nacjonalizmu, populistycznego socjalizmu, źle rozumianej narodowej tandety. A to, że "dziennikarze" z TVP prowadzili niezgodną z prawem agitację wyborczą (wiem co piszę, starałem się oglądać każde główne wydanie "Wiadomości"), obrażając intelekt osób potrafiących samodzielnie myśleć (jak wiemy, w przypadku ludzkości to niestety mniejszość), strzelając hasłami o tym, że opozycyjny wobec "prezydenta" (cudzysłów zamierzony, po pięciu latach doświadczeń) kandydat zabierze 500+, żeby oddać Żydom, nie ma duszy Polaka, pozwala na ćpanie przez warszawskich kierowców z NIEMIECKIEJ firmy, oraz wiele, wiele tego typu haseł tworzonych przez politycznych troglodytów, zasługuje na co najmniej zakaz wykonywania zawodu do końca życia. No ale nie robili tego za darmo - jestem pewien, że to głównie dzięki tej propagandzie, przy której ta PRL-owska to zabawa niemowlaka, Polska Zjednoczona PRawica ma gwarancję niemal pełnej władzy przez najbliższe trzy, a może i pięć lat. Wszystko w ich rękach, na które jak zwykle będę czujnie zerkał. Może być groźnie, bo tak długiego okresu bez żadnej kampanii jeszcze nie było. Szykuje się "repolonizacja" mediów (może i BS-a?) oraz dalsza destrukcja systemu prawnego. 

Dobra, czas na powrót do tematów rowerowych - będzie już krótko :) Wykonana pętelka zachodnia, z Poznania przez Plewiska, serwisówki, Zakrzewo, Sierosław, Więckowice, Fiałkowo, Dopiewo, Dopiewiec, Palędzie, Gołuski i Plewiska do domu. Dość chłodno, wiatr umiarkowany, więc rozkręcić się nie za bardzo było jak. Jechałem więc bezkosztowo. 

Jak zwykle na tej trasie widoków brak. Trzeba się więc ratować kałużą XXXL w Więckowicach :)
Stawik w Więckowicach
A w niej pływało sobie jabłuszko, a na jabłuszku muszka.
Pływające jabłuszko, z obowiązkową muchą gratis
I w ten sposób zgrabnie przejdziemy do... chodzenia :) Dębina wczoraj o dziwo nie była pełna ludzi, można było na spokojnie się pokręcić i coś pstryknąć.
Wodne klimaty poznańskiego Lasu Dębińskiego
Pieńkość z grzybnią
Kaczki się ładnie kłaniały...
Kacze moje uszanowanko, poznański Las Dębiński
...sroki ćwiczyły mięśnie szyi...
Sroka ćwiczy mięśnie szyi
...łątki udawały groźne smoki...
Kolejna łątka do kolekcji, poznański Las Dębiński
...a żółw udawał, że go nie ma. A był :)
Znajdź żółwika :), poznański Las Dębiński
Jak zwykle żółw odnaleziony, poznański Las Dębiński
U Kropy też nic nowego - typowa próba zmieszczenia się w kadrze :)
Znów próba zmieszczenia się w kadrze
Do pracy pojechałem rowerem. Ale dziś tylko w jedną stronę - nie dawałem rady z przeskakującym napędem, więc Czarnuch wylądował w zaprzyjaźnionym serwisie, gdzie być może będzie ogarnięty między jedną a drugą kolejką. Przy pomyślnych wiatrach odbiorę go w środę lub w czwartek.


  • DST 52.40km
  • Czas 01:44
  • VAVG 30.23km/h
  • VMAX 54.40km/h
  • Temperatura 23.0°C
  • Podjazdy 211m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Szosodzielnia przedwyborcza

Niedziela, 12 lipca 2020 · dodano: 12.07.2020 | Komentarze 10

Nie wiem, czy to przez niedzielę, czy przez wybory, czy może ludzkość wyemigrowała już niemal w całości - bo przecież do dziś pandemii nie ma - na wakacje, ale przejazd rowerem przez Poznań był w dniu dzisiejszym nawet przyjemny. Światła oczywiście robiły swoje, lecz ruch był niewielki, kierowcy nieupierdliwi oraz przewidujący. Dziwne :)

Wyjazd nastąpił późno, bo po dziesiątej. Wiało solidnie, ale jakoś inaczej, bo sprawiedliwie. Kolejna ciekawostka.

Trasa to w połowie miasto: Dębiec - Górczyn - Grunwald - Jeżyce - Golęcin - Strzeszyn - Psarskie - Kiekrz - Rogierówko - Kobylniki - Sady - Swadzim - Batorowo - Lusowo - Zakrzewo - Plewiska - Poznań. Tematu Relive nawet nie będę poruszał :)

Kręciło się dobrze. I tyle. Chyba jedynym niezadowolonym był bociek, któremu... uratowałem śniadanie :) Zobaczyłem go bowiem przy drodze, zatrzymałem się, żeby zrobić fotkę, a w tym momencie on zerwał się do lotu. A z dziobu wypadła mu niedoszła ofiara (nawet nie wiem jaka). Mam nadzieję, że przeżyła, a bocian najadł się gdzie indziej. Przez to wszystko ujęcia są tylko w locie.
Bociek w locie to widok imponujący
Bocian próbuje utrzymać poziom :)
Cała akcja znów się działa na serwisówce S11-tki. Kawałek dalej znów musiałem się zatrzymać, bo daleko w tle zauważyłem stado żurawi. Dokładnie tam, gdzie znajduje się drzewo na trzecim planie.

Żeby cokolwiek wyszło, musiałem stanąć na tej betonowej szykanie. Nie ma lekko, nawet żeby mieć niewyraźne zdjęcia :)
Cztery żurawie, czyli w kupie siła
Żurawie widziane daleko na horyzoncie
W tym samym czasie na niebie krążył samotny myszołów. Lubię tę serwisówkę :)
Myszołów, czyli zaledwie cień na niebie
Reszta obrazków. Tutaj jakaś wojna światów...
Wojna światów? :)
Chwilę później przyuważyłem pana, który zdecydowanie powinien jeździć zwykłym rowerem, nie elektrykiem :)
Elektryk na spalanie kalorii chyba nie jest najlepszym wyjściem :)
Pasących się koni nie mogłem pominąć...
Koniokrówka :)
Anorektokonik
...tak samo jak klasyka z Koszalińskiej.
DDR-ka na Koszalińskiej, klasa sama w sobie, Poznań
Na światłach na Górczynie stanąłem sobie za autem, który miał na pace dwa rowery szosowe. A z tyłu taką naklejkę :)

Kierowca nawet otworzył okno i zapytał, czemu robię fotkę, a gdy wyjaśniłem przyczynę, uśmiech zrobił mu się szeroki i poleciały życzenia miłej drogi. Można? Można :)

Potem jeszcze spacer (pewnie jutro coś z niego wkleję) i na wybory. Motywacja była podwójna, bo na osiedlu, gdzie będzie najwyższa frekwencja, miasto Poznań obiecało zasadzić tyle drzew, ile procent ona wyniosła :)