Info
Ten blog rowerowy prowadzi Trollking z miasteczka Poznań. Mam przejechane 213051.35 kilometrów w tym 4.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 27.74 km/h i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 711922 metrów.
Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2025, Styczeń21 - 100
- 2024, Grudzień31 - 239
- 2024, Listopad30 - 201
- 2024, Październik31 - 208
- 2024, Wrzesień30 - 212
- 2024, Sierpień32 - 208
- 2024, Lipiec31 - 179
- 2024, Czerwiec30 - 197
- 2024, Maj31 - 268
- 2024, Kwiecień30 - 251
- 2024, Marzec31 - 232
- 2024, Luty29 - 222
- 2024, Styczeń31 - 254
- 2023, Grudzień31 - 297
- 2023, Listopad30 - 285
- 2023, Październik31 - 214
- 2023, Wrzesień30 - 267
- 2023, Sierpień31 - 251
- 2023, Lipiec32 - 229
- 2023, Czerwiec31 - 156
- 2023, Maj31 - 240
- 2023, Kwiecień30 - 289
- 2023, Marzec31 - 260
- 2023, Luty28 - 240
- 2023, Styczeń31 - 254
- 2022, Grudzień31 - 311
- 2022, Listopad30 - 265
- 2022, Październik31 - 233
- 2022, Wrzesień30 - 159
- 2022, Sierpień31 - 271
- 2022, Lipiec31 - 346
- 2022, Czerwiec30 - 326
- 2022, Maj31 - 321
- 2022, Kwiecień30 - 343
- 2022, Marzec31 - 375
- 2022, Luty28 - 350
- 2022, Styczeń31 - 387
- 2021, Grudzień31 - 391
- 2021, Listopad29 - 266
- 2021, Październik31 - 296
- 2021, Wrzesień30 - 274
- 2021, Sierpień31 - 368
- 2021, Lipiec30 - 349
- 2021, Czerwiec30 - 359
- 2021, Maj31 - 406
- 2021, Kwiecień30 - 457
- 2021, Marzec31 - 440
- 2021, Luty28 - 329
- 2021, Styczeń31 - 413
- 2020, Grudzień31 - 379
- 2020, Listopad30 - 439
- 2020, Październik31 - 442
- 2020, Wrzesień30 - 352
- 2020, Sierpień31 - 355
- 2020, Lipiec31 - 369
- 2020, Czerwiec31 - 473
- 2020, Maj32 - 459
- 2020, Kwiecień31 - 728
- 2020, Marzec32 - 515
- 2020, Luty29 - 303
- 2020, Styczeń31 - 392
- 2019, Grudzień32 - 391
- 2019, Listopad30 - 388
- 2019, Październik32 - 424
- 2019, Wrzesień30 - 324
- 2019, Sierpień31 - 348
- 2019, Lipiec31 - 383
- 2019, Czerwiec30 - 301
- 2019, Maj31 - 375
- 2019, Kwiecień30 - 411
- 2019, Marzec31 - 327
- 2019, Luty28 - 249
- 2019, Styczeń28 - 355
- 2018, Grudzień30 - 541
- 2018, Listopad30 - 452
- 2018, Październik31 - 498
- 2018, Wrzesień30 - 399
- 2018, Sierpień31 - 543
- 2018, Lipiec30 - 402
- 2018, Czerwiec30 - 291
- 2018, Maj31 - 309
- 2018, Kwiecień31 - 284
- 2018, Marzec30 - 277
- 2018, Luty28 - 238
- 2018, Styczeń31 - 257
- 2017, Grudzień27 - 185
- 2017, Listopad29 - 278
- 2017, Październik29 - 247
- 2017, Wrzesień30 - 356
- 2017, Sierpień31 - 299
- 2017, Lipiec31 - 408
- 2017, Czerwiec30 - 390
- 2017, Maj30 - 242
- 2017, Kwiecień30 - 263
- 2017, Marzec31 - 393
- 2017, Luty26 - 363
- 2017, Styczeń27 - 351
- 2016, Grudzień29 - 266
- 2016, Listopad30 - 327
- 2016, Październik27 - 234
- 2016, Wrzesień30 - 297
- 2016, Sierpień30 - 300
- 2016, Lipiec32 - 271
- 2016, Czerwiec29 - 406
- 2016, Maj32 - 236
- 2016, Kwiecień29 - 292
- 2016, Marzec29 - 299
- 2016, Luty25 - 167
- 2016, Styczeń19 - 184
- 2015, Grudzień27 - 170
- 2015, Listopad20 - 136
- 2015, Październik29 - 157
- 2015, Wrzesień30 - 197
- 2015, Sierpień31 - 94
- 2015, Lipiec31 - 196
- 2015, Czerwiec30 - 158
- 2015, Maj31 - 169
- 2015, Kwiecień27 - 222
- 2015, Marzec28 - 210
- 2015, Luty25 - 248
- 2015, Styczeń27 - 187
- 2014, Grudzień25 - 139
- 2014, Listopad26 - 123
- 2014, Październik26 - 75
- 2014, Wrzesień29 - 63
- 2014, Sierpień28 - 64
- 2014, Lipiec27 - 54
- 2014, Czerwiec29 - 82
- 2014, Maj28 - 76
- 2014, Kwiecień22 - 61
- 2014, Marzec21 - 25
- 2014, Luty20 - 40
- 2014, Styczeń15 - 37
- 2013, Grudzień21 - 28
- 2013, Listopad10 - 10
Kwiecień, 2020
Dystans całkowity: | 1626.15 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 58:08 |
Średnia prędkość: | 27.97 km/h |
Maksymalna prędkość: | 61.30 km/h |
Suma podjazdów: | 4976 m |
Liczba aktywności: | 31 |
Średnio na aktywność: | 52.46 km i 1h 52m |
Więcej statystyk |
- DST 52.80km
- Czas 01:53
- VAVG 28.04km/h
- VMAX 50.40km/h
- Temperatura 15.0°C
- Podjazdy 120m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
KHŻP - półleśnie oraz... kościelnie
Sobota, 11 kwietnia 2020 · dodano: 11.04.2020 | Komentarze 30
W końcu pojawiło się w sieci aktualne rozporządzenie. Dla rowerzystów nic się nie zmieniło - wciąż widnieje zapis o "zaspokajaniu niezbędnych potrzeb związanych z bieżącymi sprawami życia codziennego", a w dziale z pytaniami i odpowiedziami informacja o jednorazowym wyjściu w celach sportowych. Czyli luz. Gorzej z kwestią lasów. Bo co prawda zakaz autorstwa Lasów Państwowych jest ważny do dzisiaj do końca dnia, to w samym dokumencie z 10 kwietnia widnieje takie coś:
"Do dnia 19 kwietnia 2020 r. zakazuje się korzystania z:
1) pełniących funkcje publiczne i pokrytych roślinnością terenów zieleni, w szczególności: parków, zieleńców, promenad, bulwarów, ogrodów botanicznych, zoologicznych, jordanowskich i zabytkowych, a także plaż;
2 ) pełniących funkcje publiczne terenów leśnych, w szczególności: parkingów leśnych, miejsc postoju pojazdów, miejsc edukacji leśnej, miejsc małej infrastruktury leśnej i miejsc biwakowania".
O ile punkt pierwszy nie budzi kontrowersji, to drugi jak zwykle jest niedopowiedziany. Co to znaczy "publiczny teren leśny"? Czy to park narodowy, las miejski czy dzicz i głusza? Cholera wie. W FAQ na gov.pl (słusznie kojarzącym się ze środkowym palcem) znów mistrzowie precyzji w akcji: "Należy unikać miejsc, gdzie gromadzą się ludzie i nie narażać się na ryzyko zachorowania. Ostatnie
doświadczenia pokazują, że lasy to niestety miejsca, w których dochodzi
do gromadzenia się wielu osób, a tym samym zwiększenia szans na
zakażenie". "Należy" to nie to samo co "nie można". Eh...
Dobra, tyle wstępu i bełkotu pseudoprawnego :) Czas na rower.
Wiało dziś z północy i wschodu, więc w normalnej sytuacji ruszyłbym Wartostradą. Ale aktualnie to pewne ryzyko, a kusić losu i kopać się z pse... to znaczy koniem nie miałem zamiaru, więc wybrałem trasę w kształcie litery V, przez Tulce i z zakrętką w Swarzędzu.
Skorzystałem z okazji świąt bezludnych i udało mi się wejść do środka kościoła w Krzesinach. Pisałem już o nim, ale ciekawostek o drewnianych kościołach nigdy za wiele - ten jest drugim w Polsce (prócz Wang w Karpaczu więcej nie ma) zbudowanym w stylu norweskim. Od 1912 roku to końca II Wojny Światowej ta świątynia, typowa dla północnej Norwegii, służyła ewangelikom, od 1945 roku przeszła w ręce katolickie. Dzisiaj były w niej dwie osoby, ja przez kilkadziesiąt sekund byłem trzecią. W takiej wersji ma fajny klimat :)
Dawno mnie nie było w okolicach Lasu Tuleckiego. Sporo mnie ominęło, choć może i lepiej, że nie widziałem tego na własne oczy. Jeśli napiszę, że i tu rządzi Nadleśnictwo Babki to chyba wszystko będzie jasne?
Zakaz oczywiście wisi, a jak. Trochę abstrakcyjny w sytuacji, gdy lasu tu akurat prawie już nie ma.
"Las poczeka" - dobry, choć niesmaczny żarcik :/
Za to w samym Zalasewie miły akcencik, czyli świetny mural na jednym z nowych osiedli. Fajny pomysł, do tego prawdziwe drzewo też się ostało. Brawo.
W temacie przestrzegania obostrzeń... Głupota jak widać nie zniknęła. Tutaj rodzice po piątce od łebka śmiało mogli zarobić...
A tu ciekawostka - jest taka kategoria jak "przedsiębiorca katolicki" :) Są nawet wspólne zloty. Bóg widocznie chyba jednak nie chciał, żeby tegoroczny się odbył. Ale nawet gdyby nie wirusik, to i tak byłoby ciężko spotkać się w terminie 20-21 MARZEC, bo marzec jest w roku jeden :) No chyba że chodziło o 20-21 MARCA... :)
A, i jeszcze coś z wczoraj, bo zapomniałem. I Zły jestem, bo kamerka mi zaparowała, a miałbym świetny materiał o tym, jak prawie by mnie zabili na ulicy - nomen omen - Wojska Polskiego... terytorialsi, którzy zapewne przy okazji zabawy w wojenkę dostali swoje własne zasady ruchu drogowego. Sorry za jakość, ale coś widać. Wolno nie jechałem, więc musiałem przyhamować. Zaorać to, im szybciej, tym lepiej, a kasę przeznaczyć na prawdziwe wojsko, skoro jakieś być musi.
- DST 52.40km
- Czas 01:51
- VAVG 28.32km/h
- VMAX 50.40km/h
- Temperatura 12.0°C
- Podjazdy 183m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
KHŻP - mącznica
Piątek, 10 kwietnia 2020 · dodano: 10.04.2020 | Komentarze 30
Dzionek zacząłem od analizy strony gov.pl. Wchodzi mi to powoli w krew :) Ale ani nowego rozporządzenia, ani zmian w podejściu do "niezbędnych potrzeb życiowych" tam nie przyuważyłem, mogłem więc spokojnie szykować się na rower. Home office miałem dziś w wersji "phone office", więc praktycznie żadnych obostrzeń i z tej strony.
Najpierw jednak optymistycznie poszedłem do piekarni. Po odstaniu ponad dwudziestu minut na dworze w wężyku z dwumetrowymi dziurami (zmarzłem - za ciepło to jeszcze nie było) i cieszeniu się, iż zdążę przed emeryckimi "happy hours" dostałem się w końcu do środka, żeby dowiedzieć się, iż interesujące mnie pieczywo wykupiła... babuszka przede mną. Grrr. No ale ma się znajomości, panie obiecały że zostawią mi dwa bochenki z kolejnej dostawy. Cóż, siła wyższa - był to idealny moment, żeby się pokręcić po okolicy na rowerze, bo przecież przez najbliższe dwie godziny miałem zakaz wstępu do jakiegokolwiek sklepu. Czyli wymówka w razie "w" była - jadę po chlebek, a przy okazji załatwiam Krótką Higienę Życia Psychicznego :)
Dwie godzinki to z grubsza pięćdziesiąt kilometrów - no idealnie. Bez szczegółów, ale wpadła wersja północno-zachodnia, z dużą ilością miasta. Tempo spokojne, mimo że wiatr zimny, ale już spokojniejszy. Gdzieś tam po drodze wpadł Kiekrz, Rogierówko czy Sady.
Koło tych ostatnich symbol tego, w czym Polska jest potęgą. Na bank ten to drzewo musiało polec...
Warto zwrócić uwagę na oznaczenie rowerowe, które poleciało przy okazji. Przypadek?
Tutaj klasyk, dość ryzykowny w TYCH czasach :)
Ale spokojnie, dwa radiowozy dziś minięte, wciąż bez reakcji. Za to ktoś, kto zapewne wybrał się nad Jezioro Strzeszyńskie, miał mniej szczęścia.
A tak przy okazji... Miesięcznica i związany z nią lekki kontrast: realia władzy (policja nic w tym złego nie widzi, bo to niby obowiązki służbowe)...
...oraz nas, szarych obywateli.
Bez komentarza. W zamian za to raz jeszcze kącik przyrodniczy. Znów natrafiłem na znajomą rodzinkę saren w poznańskim Rogierówku, niestety się przestraszyły. Byłem na niebiesko, a one (w tym oni) na terenie zielonym - może to dlatego? :)
No i na sam koniec dwa egzemplarze kowala bezskrzydłego w akcji. Nie chciałem przeszkadzać :)
Chlebek odebrałem :) A teraz idę na spacer z psem. Znów z duszą na ramieniu, bo miejsca pozaleśne wybieram dość intuicyjnie.
- DST 55.50km
- Czas 02:02
- VAVG 27.30km/h
- VMAX 50.40km/h
- Temperatura 20.0°C
- Podjazdy 179m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
KHŻP - #wiosny nie oddam!
Czwartek, 9 kwietnia 2020 · dodano: 09.04.2020 | Komentarze 24
Oto
moje hasło, którym będę się kierował. W sumie czynię to już od
jakiegoś czasu :) Oczywiście przy zachowaniu odpowiedzialności za
innych – robię to, co nie jest zakazane, troszcząc się i myśląc
o reszcie. Jazda solo rowerem oczywiście spełnia te kryteria.
Dzisiaj
z obawami – jak zwykle zresztą – czekałem na to, co wymyślą
nam nowego smutni panowie na rządowej konferencji. Z plusów: nie będzie
zakazu oddychania. Oraz zostanie utrzymany limit pięciu osób
podczas uroczystości religijnych. Główny smętny pan był łaskawy.
Z minusów, czyli całej reszty: na co najmniej tydzień pozostało
to, co do tej pory – czyli zakaz włażenia do lasów (ma to
niestety zostać wpisane w rozporządzenie, choć też nie do końca
wiem, czy to legalne) i lekki stresik (którego być nie powinno, ale
wiemy jak jest) podczas jazdy rowerem po drogach publicznych. W
przyszły czwartek zakryją nam pyski na dobre (próby są od dawna,
ale te przynajmniej mają jakiś sens), lecz to da się jakoś
przeżyć – komin po prostu będzie trochę wyżej. Mam nadzieje,
że upały do tego czasu nie nadejdą. No i też pytanko od razu:
mamy zakrywać twarze w miejscach publicznych – czy pusta droga
publiczna podczas jazdy na rowerze też takowym jest?
O tym
dowiemy się za tydzień. A o tym, co ustalono dziś… jak zwykle
nie wiadomo kiedy. Rozporządzenia na stronie jeszcze ne ma, bo po co?
Przecież była mętna konferencja.
A teraz
o Krótkiej Higienie Życia Psychicznego. Wiało :) I to mocno. No trudno, i tak
nie miałem zamiaru walczyć, bo przecież ”to nie czas” i takie
tam pierdoły. Odpuściłem nawet pościg za jednym lemondkowcem,
którego widziałem gdzieś na horyzoncie. Bo po co?
Bez
szczegółów trasy: pętelka północno-zachodnia, z zaliczeniem
Lusówka oraz Lusowa pośrodku. Tam wszystkie plaże pozamykane, ale
nad jezioro da się legalnie dostać – trzeba wiedzieć którędy.
Była więc okazja na kolejny haust natury w czasach zakazów.
No i kącik przyrodniczy :) Najpierw stado łabędzi na trawie:
Tu smaczek nad smaczkiem: kooperacja żurawia z sarnami.
No i pszczółka :) Konkretnie ta miodna.
Na koniec interesujący przykład wandalizmu politycznego. Generalnie podejrzewałbym jakiegoś miłośnika Platformy, ale to serduszko w połączeniu z wąsikiem i fryzem wskazuje bardziej na kogoś z Konfederacji :)
- DST 52.20km
- Czas 01:53
- VAVG 27.72km/h
- VMAX 50.60km/h
- Temperatura 17.0°C
- Podjazdy 207m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
KHŻP - szukając natury
Środa, 8 kwietnia 2020 · dodano: 08.04.2020 | Komentarze 40
Dzisiaj króciutko, bo wczoraj rozpisałem się ponad miarę.
Krótka Higiena Życia Psychicznego trwa. Jeszcze ta oswojona, bo na jutro zapowiedziana jest kolejna rządowa konferencja, na której jeden z drugim coś chlapnie, a nam z tydzień zajmie interpretowanie tego, co mieli na myśli. No chyba że się skupią i wymyślą prawo, które uwali nas kompletnie, wtedy będzie problem. Bądźmy jednak dobrej myśli - na razie rząd sam siebie udupił na miesiąc, bo musi czekać aż Senat odeśle z powrotem ustawę o wyborach listonoszowych i raczej stanu wyjątkowego nie wprowadzi. A co za tym idzie zakazu przemieszczania się jako takiego, bo nie za bardzo może, o czym już się dowiedział od mądrzejszych od siebie. Ale cholera wie.
Niestety, czarno widzę temat zniesienia zakazu wchodzenia do lasów. Zresztą też niezgodnego z prawem, jeśli nie wprowadza go nadleśniczy danego lasu lub nie jest skutkiem np. suszy. Ale tu jak zwykle kwestia interpretacji pana mundurowego.
Ja dziś wykonałem powolnego (wciąż wmordewind, wrrr! Do tego na razie odpuszczam ciśnięcie, bo przecież nie trenuję, tak jak nakazano) "muminka", m.in. przez Koninko, Babki, Wiórek, Rogalinek i Puszczykowo. Szukając kawałków zieleni i przyrody, które mogłem legalnie zobaczyć z pozycji dróg. Coś tam się udało.
Tu wciąż praktycznie granica Poznania (jakby rzekł domorosły filozof). Ciek Głuszynka i jej odnogi, całkiem klimatyczne.
Trafił się nawet, choć zbyt daleko na wyraźne zdjęcie, dorodny myszołów.
Spotkałem dwa czworonogi. Jeden, z poznańskiego Sypniewa, zdecydowanie zbyt dostojny do próby kontaktu :)
Za to z drugim było łatwiej :) Świetny ziomek z Babek, który nie chciał mnie puścić, gdy już zasmakował trawki, którą podawałem mu przez płot - przy każdej próbie odejścia podnosił przednią nogę i dawał znać, że to nie koniec :)
W podzięce otrzymałem darmowy, fachowy serwis. Diagnoza: napęd widzę jeszcze całkiem nowy, ale ten rower to mógłbyś jednak umyć :)
A skoro przy Babkach jesteśmy... Wciąż ten widok miażdży :/
Na koniec się pochwalę. Miesiąc temu narzekałem, że usiłowałem na wszelkie możliwe sposoby zgłosić telefonicznie fakt znalezienia rannego gawrona, którego przyuważyłem podczas wyprowadzenia Kropy. Był wieczór, dodzwonić się nigdzie nie dało, więc w końcu zgłosiłem temat na stronie Straży Miejskiej. Nie licząc na nic. A tu proszę, dziś dostałem na maila takie oto pisemko:
Ha! Oni jednak pracują :) Brawo!
A ja teraz idę na pocztę odebrać awizo. Może uda mi się wrócić do końca dnia...:)
- DST 52.40km
- Czas 01:52
- VAVG 28.07km/h
- VMAX 51.30km/h
- Temperatura 20.0°C
- Podjazdy 153m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
KHŻP - gadzinówka
Wtorek, 7 kwietnia 2020 · dodano: 07.04.2020 | Komentarze 27
Dobra,
czas przestać się szczypać ze słowami. Naprawdę starałem się
być tolerancyjny dla władzy od czasu ”ataku" koronawirusa. Żeby
nie jątrzyć i nie sugerować niekorzystnych dla społeczeństwa
postaw analizowałem i pisałem jedynie o nieścisłościach, które
nam zafundowała. Tych nielogicznych, wręcz szkodliwych dla zdrowia,
będących czystymi paradoksami, do tego zależnymi od interpretacji
osób nie zawsze kompetentnych. Chwaliłem jednocześnie rzeczy
słuszne – zakaz grupowania się czy zamknięcie miejsc, które z
natury przyciągają tłumy, w tym wiele – nie ma co ukrywać –
osób niepełnosprawnych psychicznie, nierozumiejących rzeczy
podstawowych. Gryzłem się w język i omijałem kwestie typowo
polityczne. Wydawało mi się, że działa to w obie strony – w
końcu tak władza, jak i społeczeństwo, aktualnie powinny mieć
jeden cel: walkę z pandemią.
Ale
czas powiedzieć: dość z tolerancją dla chamstwa. Wczorajsze
powtórzone głosowanie, łamiące podstawowe zasady prawa wyborczego
powoduje, że jako obywatele ponownie zostaliśmy potraktowani niczym
bezmyślne bydło, które może sobie beczeć gdzieś w oddali, ale i
tak pastuchy zrobią swoje. Starałem się nie używać wyrażeń
typu ”po trupach do politycznego celu”, ale niestety to się
potwierdziło. Może nie wprost, bo niby głosowanie korespondencyjne
jest bezpieczniejsze niż klasyczne, ale prawda jest oczywista chyba
dla każdego: ono w ogóle nie powinno się odbyć w majowym
terminie. Niestety, wszystko wskazuje, że mamy stan zbliżony do
klęski żywiołowej – a rząd zrobił wszystko, żeby ograniczyć
nasze prawa starając się go uniknąć. Z jednej strony się cieszę,
bo wtedy żadne pole manewru w obronie choćby naszej potrzeby
samotnego wychodzenia już nie ma prawa bytu, ale albo rybka, albo
akwarium – stan wyjątkowy i zakazy, albo brak zakazów i ufność
w ludzki rozsądek, bez łamania prawa, które ma się w nazwie
partii.
To, co
rząd wczoraj zrobił przeraża konstytucjonalistów. To, co zrobił
wcześniej, zakazując całkowicie wchodzenia do lasów, nie mogło
zostać wykonane na podstawie walki z Covid-19. To, że podobno
zdarzają się mandaty za spacery jest niezgodne ze stanem, jaki w
Polsce obowiązuje. To, że każdy solowy wyjazd na rower wiąże się
z mniejszym czy większym stresem, jest nam znane z autopsji.
Podsumowując:
to, że władza nam mówi, że to jednak słońce krąży wokół
ziemi, nie może powodować, że staje się to prawdą. Bądźmy po
prostu racjonalni i rozsądni – nie wychodźmy w grupach, nie
spotkajmy się, trzymajmy dystans, poczekajmy, aż w końcu debilne
zakazy się skończą, jeśli chcemy – to tylko moje zdanie –
jeźdźmy na rowerach, byle solo. W wielu krajach jest to wciąż
propagowane jako najzdrowsze (vide: Holandia). Przestrzegajmy prawa,
skoro już jest, ale niech to wynika po prostu z troski o innych, a
nie z powodu drakońskich kar, które też są dyskusyjne – dodam,
że w konstytucyjnym stanie wyjątkowym wynoszą one MAKSYMALNIE pięć
tysięcy, a nie minimum. No i pamiętajmy, że władzę kiedyś
trzeba będzie rozliczyć za jej czyny. Najgorsze jednak jest to, że
opozycja jest tylko delikatnie mniej żałosna niż ona, więc
alternatywa jest średnia.
Aha,
dobrym podsumowaniem jest zachowanie poznańskich policjantów (TU
link), przyłapanych na… grillowaniu nad Maltą. Grupowo. W pracy.
No, to
się wykrzyczałem :) Sorry, musiałem. Żeby lekko zluzować, moje autorskie, wykonane na szybko
podsumowanie tych naszych niemy(ty)ch bohaterów, którym jest po
prostu dobrze jak jest. A może nawet lepiej niż było. Z lekkim
przymrużeniem oka.
Co do
rowerowania, Dzisiaj podjechałem sobie do Podłozin i z powrotem.
Spokojnie, jak zwykle zaspokajając swoją Krótką Higienę Życia
Psychicznego. Zatrzymałem się przy zakazie wchodzenia do lasu,
zrobiłem kilka fotek przy moim ulubionym krzyżu (naprawdę mi się
podoba, to nie ironia)...
...i już miałem spadać, gdy zauważyłem
nagrodę dnia dzisiejszego – jaszczurkę żyworodną. Nie chciałem
jej stresować, posiedziałem więc tylko chwilę i dałem jej robić
swoje. Nie ma co, piękna to gadzina, choć ciężka do uchwycenia.
Idę na spacer z psem. To jak wyjście na wojnę. Może wrócę :)
- DST 55.10km
- Czas 02:02
- VAVG 27.10km/h
- VMAX 56.60km/h
- Temperatura 15.0°C
- Podjazdy 255m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
KHŻP: półśrodkowo
Poniedziałek, 6 kwietnia 2020 · dodano: 06.04.2020 | Komentarze 59
Na dzisiaj zapowiadany był silny zmienny wiatr, co w praktyce niestety się potwierdziło. Wiało mi mocno z południa, gdy jechałem na południe, ze wschodu, gdy na wschód, a z północny, gdy na północ. Nie ma co, koronawirus czy nie, pewne rzeczy są niezmienne. Choć nie wiem, czy akurat takiej stabilizacji oczekuję od rzeczywistości :)
Naturalnym by było ruszyć w takiej sytuacji do lasu. No to...
Aaaaaaa, nie :(
No to wybrałem sobie półśrodek. Trasę taką, gdzie mogłem popatrzeć na drzewa, a jak wiadomo o to pod Poznaniem nie zawsze jest łatwo. Finalnie dokręciłem stałymi szlakami do Żabna, a po nawrotce zaliczyłem jeszcze Baranowo i Sowiniec. Tyle szczegółów, bo Krótka Higiena Życia Psychicznego jedno, a realia drugie :) Choć wciąż chyba wygrywa interpretacja spod znaku rozsądku, gdyż pierwszym samochodem, który zauważyłem po ruszeniu był... radiowóz. Reakcji brak.
No nie da się ukryć, że jakiś tam zakaz jest :/
"Las poczeka, dbaj o zdrowie!". Kompletny absurd - przecież do lasu chodzi się właśnie po zdrowie, w przeciwieństwie do przebywania w zasmrodzonych miastach :/ No nic, moim półśrodkiem było zatrzymanie się przy drodze między Żabnem a Batorowem, oparcie roweru m.in. o drzewo (bez włażenia dalej), powdychanie powietrza i posłuchanie ptaków. Nie powiem, żebym specjalnie się dotlenił, ale lepsze to niż nic :)
Aha, z pola walki z pademią - OSP w Żabinku czuwa i się nie poddaje! Wie, w jaki sposób zwalczyć gnoja!
Aż się dziwię, ze rząd nie poszedł jeszcze tą drogą :)
A właśnie, właśnie. Chwilę przed wyjazdem zacząłem słuchać w radio naszego ukochanego pana premiera. I tak jak jeszcze kilka miesięcy temu można było traktować tę czynność jak niezły kabaret, tak teraz jest stresik niczym przy wysokobudżetowym horrorze. Na szczęście dziś nie było nowych genialnych pomysłów, skupiono się na wzajemnym gnojeniu między sobą. Ufff. Ale spokojnie, mam przeczucie, że będzie jeszcze dla nas (kochających zdrowy, odpowiedzialny ruch) wesoło.
- DST 53.30km
- Czas 01:54
- VAVG 28.05km/h
- VMAX 51.00km/h
- Temperatura 14.0°C
- Podjazdy 255m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
KHŻP: tym razem całkiem kocieszna :)
Niedziela, 5 kwietnia 2020 · dodano: 05.04.2020 | Komentarze 17
Dzisiaj u mnie będzie więcej patrzenia niż czytania. Rozpisałem się ostro ostatnimi czasy, chcąc tak siebie, jak i innych pocieszyć w temacie mniej lub bardziej absurdalnych, a częściowo słusznych, poczynań rządu podczas walki z koronawirusem. Wydaje mi się, że na razie wszystko jest jasne (choć jak wiemy nie jest to pewne - ot, polska rzeczywistość) - jeździć możemy, byle solo (koniecznie!), byle nie po lasach, byle unikać kontaktu z innymi osobami podczas uprawiania najlepszego ze sportów. Nie miałem okazji jeszcze przed żadnym policjantem czy strażnikiem się tłumaczyć, ale dobrze mieć w zanadrzu jeszcze jakiś powód do wyjścia z domu, prócz tego z czego legalnie korzystamy - zaspokojenia Krótkiej Higieny Życia Psychicznego.
Czyniąc to dziś odwiedziłem Radzewice. Kombinując chyba słusznie, że porty rzeczne nie są objęte żadnym zakazem i będę mógł tam chwilę posiedzieć, patrząc na przyrodę, bo od kiedy skutecznie jest mi to utrudniane, to moja potrzeba kontaktu z nią jeszcze wzrosła. Dotarłem tam jedną z wielu opatentowanych wersji dojazdowych, zaliczając Starołękę, Wiórek, Rogalin, Mosinę i Luboń, ale szczegółów na wszelki wypadek nie będę podawał :) Jazda powolna, jak to ostatnio, w stroju "półcywilnym", z mijanką oraz wyprzedzanką zaledwie kilku kolarzy - większość ładne kręciła solo, choć były i pary, ale raczej starające się zachować odstęp, za co dzięki - może dzięki temu żaden rządowy nadgorliwiec nie wpadnie na pomysł, że najlepsze dla naszego zdrowia jest zakazanie ruchu. A to - co pokazują realia - jest całkiem możliwe. Nie dawajmy więc pretekstu.
Na miejscu cisza, spokój, gdzieś w dali (niestety za daleko) latał myszołów i czapla. Uwielbiam ten klimat.
Najlepsze czekało mnie jednak kiedy już się zwijałem. Gdy wspinałem się pod górkę prowadzącą do drogi zauważyłem pewnego kurdupla, który zerkał na mnie dość niepewnie, chodząc w tę i z powrotem.
Potem zaczęły działać moje namowy i ciekawość :)
A tu już zostałem rozwalony całkowicie. I jak tu nie uwielbiać zwierząt? :)
Oj, żal się było rozstawać, ale trzeba było :) Dobrze, że Kropa nie jest zazdrosna o głaski, choć po powrocie buty mi nieufnie obwąchała :)
Jeszcze kilka obrazków z trasy. Tu widok na czyste zło, czyli las. Jak wiadomo to z niego pochodzi koronawirus :)
Na szczęście Nadleśnictwo Babki wiedziało o tym wcześniej i prowadzi od kilku lat skuteczną walkę z zarazą :) Tak więc momentami był zakaz wejścia prawie na pustynię.
Po południu jeszcze trzeba było wybiegać psa. Tak jak wczoraj, kierunek funeralny. I znów wyszedł abstrakt rządowych pomysłów - to w okolicy jedyne miejsce, gdzie można się ruszyć w tym celu, więc ludzi z czworonogami jak mrówków. Mogliby się rozejść po okolicznych terenach zielonych, ale jak wiadomo nie mogliby, Tak więc nie dość, że z Żoną, mieszkając razem, musimy łazić dwa metry od siebie, to narażamy się na kontakt z tymi, których zapewne w innej sytuacji w życiu byśmy się nie spotkali. Tak, to miało sens. Jeśli złapię tego wirusowego gnoja, to nie na rowerze, tylko zaspokajając podstawowe potrzeby psa.
Na koniec przydomowy kącik ornitoligiczny :)
Mewa, gołębie oraz kawka:
Kwiczoł:
No i sójka.
- DST 52.30km
- Czas 01:56
- VAVG 27.05km/h
- VMAX 50.60km/h
- Temperatura 9.0°C
- Podjazdy 172m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
KHŻP plus grobbing
Sobota, 4 kwietnia 2020 · dodano: 04.04.2020 | Komentarze 19
Byłem
dziś na rowerze. Ponownie motywowany Krótką Higieną Życia
Psychicznego, niczym innym.
O inne motywacje przestałem się troszczyć, gdyż jak
pokazała praktyka, póki co więcej nie trzeba. Służby okazały
się wyjątkowo trzeźwo myślące – mijałem dziś jeden radiowóz
policyjny, jeden straży miejskiej i jeden straży gminnej. Na widok
poruszającego się ulicami oraz drogami publicznymi samotnego
rowerzysty nie było żadnej reakcji. Brawo. Za to oklaksonił mnie
jeden cywil na głębokim zadupiu, ale że zrobił to już po
mijance, nie zdążyłem zareagować i z bezpiecznej odległości
dowiedzieć się, jakie ma argumenty. Szkoda też, że akurat nie
jechała gdzieś policja, bo teren był zabudowany, więc mandacik za
niesłuszne użycie pikacza się należał.
Trasa
zachodnia, bez szczegółów. Wywiało mnie (nawet dosłownie, bo
wciąż duje) gdzieś w okolice Dopiewa. Jazda znów spokojna,
praktycznie bez chwili walki o wynik, prócz obowiązkowego
dokręcenia do fałmaksa.
Zatrzymałem
się (prócz świateł) tylko dwukrotnie, oczywiście bez kontaktu z kimkolwiek: raz, żeby przypomnieć
sobie, jak to jest móc legalnie pobyć obok drzew…
...oraz
by sprawdzić, czy WPN zrobił cokolwiek, żeby poinformować
potencjalnych mandatowiczów (to park, a nie zwykły las, musiał
wydać osobne oświadczenie), którzy mogli nie wiedzieć o
zamknięciu tego terenu dla ludzi, a pozostawienia dla myśliwych. Nic, tylko zabezpieczony parking. Ciekawe,
czy to byłby jakikolwiek argument w konfrontacji z leśnym ludem?
Niestety,
wyjaśniła się zagadka, która od wczoraj nurtowała część z nas
– większość miast pozamykała też tereny leśne, niebędące
parkami, dostosowując się do rządowej abstrakcji na poziomie komunalnym. Co oznacza, że co najmniej przez tydzień nie będę miał
okazji do tego, co uważam za największy skarb Dębca – bliskiego
kontaktu z przyrodą. Bo tu niestety prawo jest precyzyjne i tego
akurat trzeba przestrzegać, jakkolwiek irracjonalne się wydaje.
Ale! Ma
się swoje sposoby na wybieganie psa :) Jako że jechać z nim nie mam już
za bardzo gdzie, zrobiliśmy solidną godzinkę spaceru po okolicach…
cmentarnych. Ale nie chodzi o współczesne jego rozumienie, z
terenem ograniczonym i zamkniętym. To ruiny nekropolii, praktycznie zapomniane przez człowieka (wstyd!) przylegające
do linii kolejowej, o których pisałem m.in. TUTAJ. Sam cmentarz to element, który po prostu trzeba przejść, a
obok są nieużytki, łąki itp. Nie zakazane. No to skorzystaliśmy
:)
Zresztą
nie tylko my. Pies i człowiek musi się ruszać na świeżym
powietrzu, to nie kot i jego prezes – i tu nie ma zgody na żaden
debilny zakaz, więc z uśmiechem pozdrowiłem dwójkę niezależnych
biegaczy, którzy wykonywali jogging między grobami, czyli de facto
prawdziwy grobbing :) Ot, jak się kończą durne pomysły.
A takie tabliczki - zresztą chyba od zawsze niezgodne z prawem - wyjątkowo chętnie dziś olewaliśmy. Bo szanujemy zieleń, dlatego wyprowadzamy na nią psy.
No i jest
tak jak przewidziałem – osiedlowe uliczki, ostatnio puste,
zapełniły się ludźmi spacerującymi z psami po trawnikach i chodnikach. To, co
w tym tygodniu było wielką zaletą zakazu grupowania się, czyli możliwość
przejścia lasem i brak jakiejkolwiek międzyludzkiej interakcji,
jest już niemożliwe. Mamy za to kumulację potencjalnych bliskich
kontaktów. Nietrudno było to przewidzieć, ale do tego trzeba
używać mózgu. Niepopularna czynność tam w górze.
- DST 52.20km
- Czas 01:58
- VAVG 26.54km/h
- VMAX 50.60km/h
- Temperatura 8.0°C
- Podjazdy 138m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
KHŻP: misja Poznań Główny
Piątek, 3 kwietnia 2020 · dodano: 03.04.2020 | Komentarze 41
Na początek kwestie rowerowe, bo tu jeszcze jest jakiekolwiek pole manewru. O tych innych będzie później.
Krótkiej Higieny Życia Psychicznego odcinek kolejny za mną. Po wczorajszym wysłuchaniu słów rzecznika policji (wspomnienie w poprzednim wpisie) i upewnieniu się, że policja wie jeszcze mniej niż my, a przede wszystkim ma jeszcze więcej wątpliwości (to znaczy my, a już na pewno ja, ich nie mamy - nie ma zakazu jazdy rowerem innym niż miejski po miejscach, które nie są umieszczone w ostatnim rozporządzeniu), ruszyłem dziś nastawiony optymistycznie. Argumentami mogłem sypać jak z rękawa.
Na wszelki wypadek jednak miałem w pakiecie kilka niezbędnych dla życia codziennego misji, które w razie "w" mogłem wymienić jakimś nadgorliwcom. No i w głowie plan tak wymyślonej krótkiej wycieczki, żeby gdzieś w jej połowie być w okolicach... Poznania. A że takowy jest również w Fiałkowie, to już nie moja wina :)
Tak mnie to zmyliło, że kompletnie niechcący wpadło znów pięćdziesiąt kilometrów, m.in. przez Plewiska, Zakrzewo, Więckowice, Dopiewo czy Palędzie. Oj, ja zagubiony :)
I teraz najważniejszy przekaz tego wypadu. Dwa radiowozy, zero reakcji. Choć nie powiem, emocje były podczas mijanek :)
Sama jazda kompletnie rekreacyjna i powolna, żeby nikt mi nie zarzucił, że trenuję. A nawet gdyby mi się chciało walczyć, to wiało tak, że i tak by nic z tego nie było.
W Plewiskach dogonił, a nawet przegonił mnie Jurek - miał prawo, bo dysponował co najmniej dwoma kołami więcej, czyli był w pracy. Zeszła więc chwila na sympatyczne pogaduchy na temat zaistniałej sytuacji gdzieś na parkingu, oczywiście przy zachowaniu wszelkich norm bezpieczeństwa - był odstęp, a u 50% osób nawet maseczka :)
Teraz czas na smętną informację - przed chwilą dowiedziałem się, że Lasy Państwowe zamknęły do co najmniej 11 kwietnia wszystkie lasy, co niestety kończy nasze dylematy jak rozumieć tereny zielone. Teraz nie ma bata - zakaz i... gnój. Jeszcze wcześniej przeczytałem, że sam z siebie zrobiła to dyrekcja Wielkopolskiego Parku Narodowego. A już byłem w połowie decyzji, żeby właśnie tam się dziś udać :/ W zamian zdążyłem jeszcze oprowadzić Kropę po Dębinie, z którą póki co pies musi się pożegnać... :(
OK, z jednej strony rozumiem skąd taki krok, bo znam ludzi i wiem, że mimo mandatów rzuciliby się na każdy kawałek zielonej przestrzeni, licząc na to, że "się uda". Ale boli mnie brak jakiejkolwiek tolerancji dla wyprowadzających pojedynczo swe czworonogi... Za to myśliwi - hulaj dusza, cały świat od teraz ich. Wczorajsze wyłączenie z zakazu tych gnoi nie było przypadkowe.
EDIT: Ale nie płaczmy! Lasy Państwowe mają dla nas alternatywę - pani prezydentowa może nam poczytać o przygodach leśniczego Piątka. Ja już w sumie nie potrzebuję wychodzić, skoro tak o mnie zadbano.
- DST 52.80km
- Czas 01:57
- VAVG 27.08km/h
- VMAX 50.80km/h
- Temperatura 7.0°C
- Podjazdy 175m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
KHŻP: po bułki i do kiosku
Czwartek, 2 kwietnia 2020 · dodano: 02.04.2020 | Komentarze 39
Zgodnie
ze słowami pana ministra zdrowia, wciąż staram się dbać o moją
Krótką Higienę Życia Psychicznego. Zgodnie z sugestiami kierowałem się
zaleceniami umieszczonymi na stronie rządowej, tyczących się
niezbędnych spraw życia codziennego, czyli po prostu pojechałem
na zakupy.
Oj,
niełatwo jest w tych ciężkich czasach coś dostać :) Najpierw
pojechałem do kiosku, ale nie było tego, czego szukałem, więc
chcąc nie chcąc musiałem pokręcić dalej. Tu kolejka, tam kolejka,
tu ulica jednokierunkowa, tam zakaz wjazdu, no i jakoś tak
poszukiwania się przedłużyły. Nawet nie wiem kiedy dookoła domu
wyszło tyle kilometrów! Normalnie szok :)
Oczywiście,
mogłem TEORETYCZNIE w tym czasie zrobić kółeczko przez m.in.
Luboń, Komorniki, Więckowice, Trzebaw, Dopiewo, Palędzie czy
Plewiska, ale byłem tak skupiony na znalezieniu otwartych
przybytków, że nie mogę tego w żaden sposób potwierdzić :)
Dzisiejszą fotę mam jedną – w końcu udało mi się dostać
prasę, której szukałem. Bułki i chlebek również. Niestety, na
poczcie kolejka koszmarna. Może jutro uda mi się do niej dostać :)
A żeby nie było tak całkowicie bezrowerowo, to wklejam jeszcze jakąś przykładowe fotkę, którą
znalazłem gdzieś na dysku :)
Relive
dziś i w najbliższym czasie nie będzie. Bo nie :)
A
co ze spacerami z psem? Wciąż nie mam pojęcia. Zaraz sprawdzę.