Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Trollking z miasteczka Poznań. Od listopada 2013 przejechałem 206038.55 kilometrów i mniej już nie będzie :) Na pięciu różnych rowerach jeżdżę z prędkością średnią 27.82 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Trollking na last.fm

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Marzec, 2020

Dystans całkowity:1774.35 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:64:06
Średnia prędkość:27.68 km/h
Maksymalna prędkość:63.00 km/h
Suma podjazdów:6734 m
Liczba aktywności:31
Średnio na aktywność:57.24 km i 2h 04m
Więcej statystyk
  • DST 62.30km
  • Czas 02:13
  • VAVG 28.11km/h
  • VMAX 51.60km/h
  • Temperatura 5.0°C
  • Podjazdy 256m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Padaka

Poniedziałek, 2 marca 2020 · dodano: 02.03.2020 | Komentarze 7

Dzisiaj dzionek diametralnie inny od poprzednich. Wczoraj na przykład kręciłem w słońcu, ale za to łeb mi urywało. Dziś o jakichkolwiek przejaśnieniach można było zapomnieć, za to praktycznie od samego wyjazdu, z zaledwie jedną przerwą, kropiło i padało zamiennie. Plusem był spokojniejszy wiatr, ale i tak nie poszalałem, bo powietrze było ciężkie, drogi śliskie i chęć do jazdy średnia. Jako bonus wrócił smog, jak na moje groźniejszy niż - za przeproszeniem - sraczka z koronawirusem. 

Trasa to południowo-wschodni stworek: Poznań - Luboń - Łęczyca - Puszczykowo - Mosina - Rogalinek - Rogalin - Świątniki - Radzewice (tam nawrotka) - Świątniki - Rogalin - Rogalinek - Sasinowo - Wiórek - Czapury - Starołęka - Minikowo - Dębina - Dębiec.

Wróciłem usyfiony na maksa. Nie żebym wczoraj pucował rower :)

Nie mogło zabraknąć chwili relaksu w porcie rzecznym w Radzewicach. Zawsze mi on przypomina, że będą fajniejsze pory roku niż ta "zima", a i trzeba będzie znaleźć czas na odwiedzenie drugiego brzegu Warty, gdzie panuje dzika dzicz i naturalna natura :)
Z daleka - Port Radzewice
Warciańskie labirynty - Port Radzewice
Przy trapie - Port Radzewice
Dzikie ostępy Warty - Port Radzewice
Dystans jest z dojazdem do pracy, oczywiście w deszczu.

Jeszcze czas na podsumowanie lutego - miesiąca kompletnie nie zimowego, a bardziej paskudnie listopadowego. Wiało, duło, padało i generalnie było średnio. Wymęczyłem 1655 kilometrów ze średnią 27,1 km/h, czyli słabiutko. Ale przecież nie o rekordy chodzi. Chyba :) Doszły do tego 73 kilometry wyspacerowane.


  • DST 55.10km
  • Czas 01:55
  • VAVG 28.75km/h
  • VMAX 60.40km/h
  • Temperatura 10.0°C
  • Podjazdy 266m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Walkiria, Osowa Góra oraz Dębinello

Niedziela, 1 marca 2020 · dodano: 01.03.2020 | Komentarze 15

Wyjazd na rower nastąpił dziś dość późno (lekko po jedenastej), bo w końcu miałem okazję się wyspać. Oczywiście - jak to po integracji pracowej - kilku godzin zabrakło do pełnej regeneracji, ale w końcu to już nie te czasy, gdy balowało się do rana. Tym razem w pełnej kulturce wypitych zostało kilka piwek (na szczęście cała załoga nienawidzi tańców i tym podobnego marnowania czasu), a wcześniej zaliczona została wizyta w jednym z najlepiej ocenianych i najcięższych poznańskich escape roomów. W związku z tym można mnie nazwać prawdziwym bohaterem, gdyż brałem udział w skonstruowaniu bomby, od której w Wilczym Szańcu miał się rozpuknąć sam Adolfik H. I tak jak w realu Operacja Walikiria się nie udała, tak nam jakoś wyszła. Co prawda niezbędnych było dosłownie kilka subtelnych sugestii mistrza gry, ale biorąc pod uwagę, iż możliwych było takowych około pięćdziesięciu, a bez żadnej podpowiedzi przez dobre kilka lat istnienia tego miejsca udało się wydostać zaledwie dwunastu grupom (podobno z dużym doświadczeniem), mogę stwierdzić, iż nie poszło najgorzej. Co prawda trzeba się było lekko podszkolić z geografii, zdemolować kawałek biurka i rozmontować piec, ale ważne, że się udało. Niniejszym Hitler wyleciał w powietrze, zanim jeszcze wojna się rozpoczęła. Naprawdę, nie ma za co, drobnostka :)

Przechodząc do rowerowania - wiosna, proszę państwa! Dziesięć stopni, słońce (ulewy się pojawiły, a nawet burza!, ale dopiero późnym popołudniem), prawie ideał. Owo "prawie" to oczywiście wiatr, o którym znów nie chcę się rozpisywać. Pochwalę za jedno - mimo że gnoił przez grubo ponad czterdzieści kilometrów, a pomógł dopiero na ostatniej prostej, to jednak to zrobił. Zawsze mogło być gorzej :)

Trasa to ponownie najbardziej klasyczne "kondominium", czyli w skrócie: Poznań - Luboń - Puszczykowo - Mosina - Dymaczewo - Łódź - Stęszew - Szreniawa - Komorniki - Poznań.

Rowerzystów jak mrówków. Znaczy się: mityczny "sezon" się zbliża. Ale jeszcze tragedii nie ma - większość ładnie pozdrawiała, a buc zdarzył się tylko jeden, w Luboniu. Nauczka została udzielona w postaci zostawienia delikwenta z tyłu :)
Widoczek na Wielkopolski Park Narodowy
Jezioro Dymaczewskie - Łódź Wielkopolska
Rolne hopki - Rosnówko
Nie mogłem sobie odmówić wjazdu na Osową Górę. Za często ją zaniedbuję :)
Na górze Osowej Góry - Mosina
Perspektywa z góry taka średnio wielkopolska :)
Jak na Wielkopolskę przyzwoicie :) - Mosina
A po południu czas dla psa. Co prawda na jakieś dalsze eskapady czasu już nie było, ale udało się wykonać te sześć kilometrów z małym plusem spaceru po Dębinie, starając się nie znaleźć fragmenty bez ludzi. Było ciężko, ale jakoś się udało. Przy okazji (na Osowej też) testowałem mały kompakcik z przyzwoitym zoomem, model już kilkuletni, ale kupiony za okazyjną cenę od kumpla. Bo wydawanie siedmiu stów na coś naprawdę przyzwoitego mi się nie uśmiechało, tym bardziej, iż to moje focenie jest bardziej symboliczne. Jestem zadowolony, więcej nie potrzebuję - ma być mały i przybliżyć to, czego nie ujmie komórka.
Sroka, cwaniak nad cwaniaki :)
Satysfacji 100% :)
No i najważniejszy news dnia - mimo pewnych obaw, czy przeżyje zimę, na moje rewiry powrócił Dębinello, czyli dębiecki żółw błotny ozdobny :) Dawno mnie nic tak nie ucieszyło :)
Po zimowym odpoczynku - Las Dębiński, Poznań
Impreza międzygatunkowa :) - Las Dębiński, Poznań
Żółw błotny w pełnej krasie - Las Dębiński, Poznań