Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Trollking z miasteczka Poznań. Od listopada 2013 przejechałem 198654.20 kilometrów i mniej już nie będzie :) Na pięciu różnych rowerach jeżdżę z prędkością średnią 27.88 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Trollking na last.fm

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Marzec, 2020

Dystans całkowity:1774.35 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:64:06
Średnia prędkość:27.68 km/h
Maksymalna prędkość:63.00 km/h
Suma podjazdów:6734 m
Liczba aktywności:31
Średnio na aktywność:57.24 km i 2h 04m
Więcej statystyk
  • DST 53.25km
  • Czas 02:00
  • VAVG 26.62km/h
  • VMAX 52.40km/h
  • Temperatura 11.0°C
  • Podjazdy 203m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Nienormalka

Czwartek, 12 marca 2020 · dodano: 12.03.2020 | Komentarze 15

Iiiiii tam. Spodziewałem się dzisiaj zerowego ruchu na drogach, a tu zwykła polska (nie)normalna norma. Korki niemal standardowe, tylko parkingi przy dyskontach jeszcze bardziej pękały w szwach. Jak zwykle pozdro dla Lubonia i Mosiny. Aha, jeszcze nigdy nie widziałem tylu ludzi z papierami toaletowymi pod pachami.

Wiatr również trzymał poziom dnia wczorajszego. Bez komentarza :) Wystarczy spojrzeć na podobną, tragiczną średnią

Trasa tym razem w tę i z powrotem: Poznań - Luboń - Łęczyca - Puszczykowo - Mosina - Krosinko - Dymaczewo Stare - Dymaczewo Nowe - Będlewo, gdzie nastąpiła nawrotka. Relive TUTAJ.

Wiało :)

Pozamykano kina... Dobrze, że "Hejtera" obejrzeliśmy w dniu premiery...

No nic, jeszcze szybka kawka...

...za moment wizyta u dentysty (póki co nieodwołana) i do roboty.

Z ostatniej chwili: mąż pierwszej śmiertelnej ofiary koronawirusa (a jednak :/), który w Czapurach podawał komunię, też jest zarażony.


  • DST 54.10km
  • Czas 02:02
  • VAVG 26.61km/h
  • VMAX 52.40km/h
  • Temperatura 10.0°C
  • Podjazdy 162m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Koronawiosna

Środa, 11 marca 2020 · dodano: 11.03.2020 | Komentarze 18

Koronasraczka (dziś ze zdziwieniem stwierdziłem, że słownik Google w telefonie już sam sugeruje mi to słowo - chyba go nadużywam), mimo że mam do niej stosunek co najwyżej przerywany, ma też wpływ na moją codzienność. Poodwoływano bowiem zaplanowane wcześniej szkolenia, przez co trzeba było zmodyfikować grafik - finalnie miałem dziś wolne, co wcale mnie nie cieszy, bo czeka mnie maraton pod koniec miesiąca. Są też jakieś dziwne zakusy szefostwa na miesiące kolejne - się okaże, jak to wszystko się skończy.

Plus był jeden - wyspałem się. I jakoś wstawać się nie chciało, bo mimo że za oknem pogoda piękna, to byłem świadom wiatru, z którym będę walczył. I już mogę z góry napisać, że przegrałem. Bowiem nie tylko jego moc (koszmarna, momentami zatrzymywało mnie w miejscu. A jutro ma być jeszcze gorzej :/), ale i kierunek z zachodu, mnie zabił. Na polach nie było się gdzie schować, do tego upierdliwiec ani przez moment nie chciał się zdecydować, czy duje bardziej z północy, czy jednak z południa. Generalnie więc nawet nie walczyłem, bo po co? Średnia więc wyszła koszmarna.

Za to temperaturowo było całkiem spoko. Prawdziwa koronawiosna :)

Trasa: Poznań - Luboń - Łęczyca - Wiry - Komorniki - Szreniawa - Rosnowo - Chomęcice - Konarzewo - Trzcielin - Dopiewo - Dopiewiec - Palędzie - Gołuski - Głuchowo - Komorniki - Plewiska - Poznań. TUTAJ Relive.
Koronawiosna :)
Widoczek na WPN
Nibygórka - Łęczyca/Wiry
W końcu udało mi się upolować żurawie w wersji nawet wyraźnej. Oj, niełatwe to było, ale misja została zakończona sukcesem. Niestety przestraszyłem tę parkę (sorry!), bo po chwili odleciała. Widziałem te męczarnie, gdy próbowały walczyć z podmuchami, a w końcu stwierdziły, że olewają i spróbują w drugą stronę. Moje ziomki :)
A żurawie mają koronawirusy w kuprach
Proszę mnie podziwiać
Niezły odlot
No i jeszcze scenka z przedwojennej mobilizacji. Byłem dziś zrobić zwykłe zakupy w Biedronce...

...i oniemiałem. Byłem świadomy, że społeczeństwo ma z głową, ale to, że trafiłem na ostatnie (!) mydło w płynie w kraju, w którym jakaś jedna trzecia ludzi według badań nie myje rąk po wyjściu z kibla, nie powiem, zdziwiło :) Do tego kosmiczne kolejki oraz pani przede mną, która na raz nabyła osiem kartonów mleka, bułek jak dla całego pułku, oraz tyle ryżu i makaronu, że spokojnie wystarczy do roku 2050. O generalnych pustkach na półkach wolę nawet nie wspominać...

Ludzie, ogarnijcie się. Bo to na tej panice zaraz zaczną zarabiać cwaniaki na Allegro. A mole spożywcze staną się podstawowym domowym pupilkiem :)


  • DST 62.35km
  • Czas 02:16
  • VAVG 27.51km/h
  • VMAX 50.50km/h
  • Temperatura 9.0°C
  • Podjazdy 218m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Jazda w czasach zarazy

Wtorek, 10 marca 2020 · dodano: 10.03.2020 | Komentarze 12

Czy kogoś dziwi, że jedyna póki co poznańska "ofiara" koronawirusa pracowała na Dębcu? Mnie nie :) Do tego - z newsów - jej mąż okazał się panem od dawania komunii, czyli szafarzem, w niedzielę w kościele w Czapurach (graniczących z Poznaniem) bez krępacji wykonującym ów proceder, a syn pracował w Maku. Tyle w temacie odpowiedzialności. No i jednak fajnie nie uczęszczać na tego typu zgromadzenia ani nie żreć chemicznego syfu w miejscach paskudnych :)

Dookoła więc stan lekkiej paniki, ale kręcić trzeba :) Niniejszym wykonałem "słońdominium": Poznań - Luboń - Komorniki - Szreniawa - Rosnówko - Trzebaw - Dębinko - Stęszew - Witobel - Łódź - Dymaczewo - Krosinko - Mosina - Puszczykowo - Łęczyca - Luboń - Poznań.


Było niebezpiecznie, fakt. Gdy pewien troglodyta wyprzedził mnie (no gdzie, gdzie?) w Luboniu na gazetę. Bardzo cienką gazetę.

Do tego znów wiatr zrobił się mocny. Za mocny. I z grubsza z północno-południowego zachodu mieszanego ze wschodem :) Wynik więc jest, jaki jest.

Dystans zawiera dojazd do pracy. Póki ulic nie zamknęli mogę sobie na to  pozwolić :)


  • DST 53.25km
  • Czas 01:52
  • VAVG 28.53km/h
  • VMAX 50.50km/h
  • Temperatura 7.0°C
  • Podjazdy 218m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Skrzydlata szubienica

Poniedziałek, 9 marca 2020 · dodano: 09.03.2020 | Komentarze 7

Dzisiejsze warunki to niemal idealne kopiuj-wklej z wczoraj, choć może minimalnie mniej wiało, za to już nie było tak słonecznie. Jak na moje układ idealny, szkoda tylko, że nie można było do pakietu dodać jeszcze skasowania korków w Luboniu i Mosinie, które zabiły we mnie chęć do walki, a co za tym idzie – średnią.

Trasa to południowa szubieniczka: Poznań – Luboń – Wiry – Łęczyca – Puszczykowo – Mosina – Żabinko – Żabno – Baranowo – Sowiniec – Mosina – Puszczykowo – Łęczyca – Luboń – Poznań. TUTAJ Relive.

Lubię ten kierunek. Za drzewa, lasy i łąki, których brakuje mi w codzienności spod znaku łysych pól :)
Że niby nie na miejscu?
Wielkopolskie klimaty
Znów żurawie, znów za daleko. Mądre to ptaki, które wiedzą, że człowiek to zło.
Żuraw - ptak niby potężny, a wobec natury mikrus
Aha, rezydencja pana od Żabki wciąż możliwa do nabycia. Zapewne Antek przy zakupie będzie gratis, więc tylko korzystać :)
Sowiniec, teren do kupienia
AN-2 - Antek
I jeszcze pozostając przy klimatach skrzydlatych...
F16, czyli uprasza się o ciszę
Tyle na dziś - za mną dzień wolny, czyli zalatany. Jutro normalnie do roboty, więc pewnie odpocznę :)


  • DST 52.65km
  • Czas 01:50
  • VAVG 28.72km/h
  • VMAX 60.50km/h
  • Temperatura 9.0°C
  • Podjazdy 214m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Ku lepszemu i ku leśnemu

Niedziela, 8 marca 2020 · dodano: 08.03.2020 | Komentarze 18

Stęskniłem się za szosowaniem przez te ostatnie dwa dni spędzone z tyłkiem na MTB. Dzisiaj okazja wydawała się wręcz idealna, przynajmniej z perspektywy zerkania na warunki przez okno - słonecznie i sucho. W praktyce aż tak różowo nie było: wiatr - już słabszy, ale skutecznie chłodzący i niesprawiedliwy - się o to postarał :)

Mimo wszystko idzie ku lepszemu. I tego się trzymajmy.

Trasa to klasyk nad klasykami, czyli "kondominium": Poznań - Luboń - Łęczyca - Puszczykowo - Mosina - Krosinko - Dymaczewo - Łódź - Witobel - Stęszew - Dębienko - Trzebaw - Rosnówko - Szreniawa - Komorniki - Poznań.

Dobrze, że są jeszcze pod Poznaniem fragmenty leśne. No i coś na kształt pagórków.
Wjazd do Puszczykowskich Gór
Głównie jednak rządzą półpustynne klimaty. Z wodą gratis :)
Wietrzna, ale chyba wiosna
Z daleka na Wielkopolski Park Narodowy
Po lewej stronie, między jedną a drugą kępą drzew, zauważyłem dwie kropki. Z ciekawości sprawdziłem, czym są. Tak jak myślałem - kolejny raz żurawie. Niestety w pikselozie :)
Pikseloza-żurawioza :)
Kawałek dalej uciekł mi jeszcze myszołów. Ale tym razem nawet nie zdążyłem wyjąć aparatu, więc tylko kolejne piksele z komórki. A tak poza tym to zatrzymywałem się co chwilę, żeby obserwować jakieś ptactwo - widziałem między innymi imponujące stado dzikich gęsi. I jak tu walczyć o jakieś przyzwoite średnie? :)

A po południu oczywiście spacer. Łącznie wyszło dziesięć kilometrów. Nie było łatwo ominąć kręcących się bez celu niedzielniaków, ale jakoś nam się udało - trzeba wiedzieć, gdzie się zaszyć, żeby nie gryźć :)

Kropa w swoim żywiole...
Liny do chodzenia zapomniano :)
...Dębinello u siebie...
Stałe miejsce do wygrzewania - Poznań, Las Dębiński
Zbliżenie na leniucha - Poznań, Las Dębiński
...a bardziej aktywni mieszkańcy swych pierwotnych terenów wciąż nie ufają ludziom. I słusznie.
Co się patrzysz, tej? :) - Poznań, Las Dębiński
Bowiem taka "niespodzianka" dziś została napotkana nieopodal Warty :/ Mendy, gnoje, sukinsyny - by nie napisać bardziej dosadnie.
Polski, masakryczny syf :( - Poznań, Las Dębiński
TUTAJ Relive z łażenia.

Aktywna niedziela. Lubię to :)


  • DST 53.15km
  • Czas 02:07
  • VAVG 25.11km/h
  • VMAX 51.40km/h
  • Temperatura 5.0°C
  • Podjazdy 172m
  • Sprzęt Czarnuch :)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Orkan, niż, trollercoaster, czyli Lisówki :)

Sobota, 7 marca 2020 · dodano: 07.03.2020 | Komentarze 18

Oj, musiałem dziś odespać intensywny tydzień. Na szczęście miałem wolne, do tego (już nie na szczęście) wciąż padało, więc jakiegoś specjalnego ciśnienia podprogowego na wstawanie nie było. Dzięki temu bez większych wyrzutów sumienia korzystałem z gościnności łóżka do grubo ponad dziewiątej, potem rodzinne śniadanie i można było myśleć o rowerowaniu.

No właśnie - na samą myśl jakoś tak niespecjalnie się chciało. Za oknem bowiem rządził niż o nazwie Elli, który na zachodzie Polski skupił się na dwóch aspektach: padaniu oraz wianiu. To pierwsze lekkie, drugie - zdecydowanie zbyt mocne jak na mój gust. Do tego pięć stopni było fajne w styczniu (nawet genialne), lecz w marcu już mogłoby być rzadziej widywane. Czekając aż opady całkowicie odejdą (a o dziwo tak się stało) odgruzowałem Czarnucha po wczorajszym wypadzie, wypiłem jeszcze jedną kawę, zjadłem jeszcze jedną kanapkę, by w końcu stwierdzić, że dość zamulania i ruszam.

Jazda była z gatunku tych, którą domorośli psychologowie mogliby nazwać "wyjściem poza strefę komfortu". Czy zabełkotać coś podobnego :) Łeb urywało, czasem jeszcze momentami pomżyło, postanowiłem więc się zbytnio nie denerwować i kręcić spokojnie, bez ciśnienia. Tym bardziej, że już w trakcie zrodził mi się pomysł, gdzie chcę dotrzeć - i po co właśnie nabyłem w tamtym roku rower mtb.

W skrócie o trasie, szczegóły będą później: Poznań - Luboń - Komorniki - Głuchowo - Chomęcice - Konarzewo - Trzcielin - Lisówki (tam to, co poniżej i nawrotka) - Trzcielin - Konarzewo - Chomęcice - Rosnowo - Komorniki - Plewiska - Poznań. TUTAJ Relive (już wiem, skąd bierze te dziwne średnie - zlicza cały czas spędzony na wypadzie, nawet stanie w miejscu, stąd dziwne wartości).

Najpierw zaliczyłem Wzgórze Papieskie w Luboniu.
Wzgórze Papieskie - Luboń
Potem (co widać na filmiku) lekko pogubiłem się w lubońsko-komornickiej strefie gospodarczej, czy jak tam nazwać miliard hangarów magazynowych, które tam występują. Do tego mogłem podziwiać mega korki przy tamtejszym centrum handlowym. Normalka, przecież jutro JEDEN DZIEŃ BEZ HANDLU, trzeba więc nakupić towaru na miesiąc.

Wspomnianym celem były Lisówki. Miejsce mało znane (może prócz pobliskiego DPS-u), co w moich oczach stawia je bardzo wysoko w klasyfikacji tych, które należy zwiedzić, żeby nie obijać się o istoty dwunożne i bezskrzydłe. Udało się - widzianych osób zero, choć człowiek oczywiście odbił swój ślad na przyrodzie. Oto bowiem kawałek widoku na niewielkie Jezioro Tomickie...
Zakaz śmiecenia (teoria) - Jezioro Tomickie
...z tablicą mówiącą o zakazie wyrzucania śmieci, monitoringu i karze. A oto pejzaż kilka metrów dalej :/
Polska praktyka :/ - Jezioro Tomickie
Nogi (od krzesła) opadają :/ - Jezioro Tomickie
Eh, jakim trzeba być mentalnym ścierwem, żeby robić taki syf? Winnemu życzę łagodnego wyroku, czyli bezpłodności - bo geny debilizmu nie powinny się dalej rozszerzać na świat. Dla dobra tego ostatniego.

Najciekawsze było odkrycie zdecydowanie niestabilnego dojścia do samego jeziora. Nie powiem, były emocje, gdy zawiewało, bo to zaprawdę ciekawa konstrukcja - istny trollercoaster :)
Perspektywka - Jezioro Tomickie
Nawet na mtb może być ciężko - Jezioro Tomickie
Trollercoaster? :) - Jezioro Tomickie
Do odważnych mokre buty należą :) - Jezioro Tomickie
Były emocje :) - Jezioro Tomickie
Widok na wielkopolskie pojezierze - Jezioro Tomickie
Konstruktywność :) - Jezioro Tomickie
Z głową w szuwarach - Jezioro Tomickie
Widok pogłębiony - Jezioro Tomickie
Ale klimat świetny, bo w jednym uchem słuchałem ptactwa, które czuje już wiosnę, a w drugim miałem najnowszą płytę Nicka Cave'a. Genialną zresztą ("Bright horses" miażdży).

No i pejzaż wierzbowo-polny. Tu zawróciłem, bo kałuże zaczynały tworzyć alternatywne bajorko :)

Wsi spokojna... - Lisówki
No i najważniejsze: odnalazłem prawdziwe żurawiowe zagłębie. Łącznie widziałem siedem albo osiem sztuk, niestety wszystkie za daleko, żeby można było je ująć na jakimś rozsądnym jakościowo zdjęciu (jedną parę "złapałem" gdy leciała mi nad głową). Nawet zoom, mimo wszelkich starań, musiał się poddać. Jednak dźwięk przepięknie i donośnie gadających ze sobą ptasich olbrzymów mam jeszcze w pamięci.
Atak z powietrza :)
Baza stacjonarna :)
Podczas zwiadu
W Konarzewie zatrzymałem się jeszcze na chwilę, żeby spojrzeć na (jak potem wyczytałem) wielkie wydarzenie piłkarskie, czyli sparing Orkana z Liderem Swarzędz. Oto zapowiedź, skopiowana z oficjalnego fejsa gospodarzy:

A tu realia :)



Dla zainteresowanych: 2:1 dla Orkana :)


  • DST 51.20km
  • Czas 01:59
  • VAVG 25.82km/h
  • VMAX 51.20km/h
  • Temperatura 5.0°C
  • Podjazdy 225m
  • Sprzęt Czarnuch :)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Międzydeszcz

Piątek, 6 marca 2020 · dodano: 06.03.2020 | Komentarze 10

Wpis krótki i konkretny (jak nie u mnie), bo dzień zalatany.

Wcześnie rano nie padało. Fajnie, no nie? No nie :) Bo zaczęło dokładnie kiedy ruszyłem. Na szczęście przewidziałem ryzyko i osiodłałem Czarnucha, czego zdecydowanie nie żałowałem. Bo momentami konkretnie lało, a błotnik (nowo kupiony, bo ostatni złamałem) dał radę.

Trasa to lekko odchudzony "muminek": Dębiec - Las Dębiński - Starołęka - Minikowo - Krzesiny - Jaryszki - Koninko - Sypniewo - Szczytniki - Sypniewo - Głuszyna - Babki - Czapury - Wiórek - Saisnowo - Rogalinek - Puszczykowo - Łęczyca - Wiry - Luboń - Poznań. TUTAJ Relive.

Plusy są dwa: nie waliło deszczem przez cały czas i skorzystałem z okazji, kręcąc się trochę rowerem po Dębinie.






Bez kontrowersji więc dzisiaj :)


  • DST 62.20km
  • Czas 02:13
  • VAVG 28.06km/h
  • VMAX 52.20km/h
  • Temperatura 6.0°C
  • Podjazdy 256m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zewowo

Czwartek, 5 marca 2020 · dodano: 05.03.2020 | Komentarze 9

Wiało dziś z południa, trasa miała być więc zdecydowanie w tym kierunku, ale odezwał się we mnie "zew kondominium" (ponownie) i w Mosinie zamiast jechać prosto skręciłem na zachód, na Stęszew. Miałem mocny argument w temacie zmiany planu - podczas powrotu nie musiałem ponownie jechać przez Luboń. Czy trzeba pisać więcej? :)

Niniejszym wykręcony został stały klasyk, czyli: Poznań - Luboń - Łęczyca - Puszczykowo - Mosina - Krosinko - Dymaczewo - Łódź - Witobel - Stęszew - Dębienko - Trzebaw - Rosnówko - Szreniawa - Komorniki - Poznań. TUTAJ Relive.

Wyjątkowo bez przygód się obyło. W sumie to nudne, tak bez zamachów na swoje życie :) Również podczas jazdy do pracy (wliczone do dystansu).


Jeszcze historia z wczoraj. Wieczorem, gdy wyszedłem z Kropą, znalazła ona w trawie gawrona, prawdopodobnie ze złamanym skrzydłem. Oba zwierzaki się wzajemnie przestraszyły, ale pies zajął się kijkiem, ja natomiast kombinowaniem, gdzie by tu zgłosić nieboraka. I tak: pięć prób dodzwonienia się na Straż Miejską zakończyło się rozłączeniem po kilku minutach - mimo informacji, że mam czekać na zgłoszenie się kogoś po drugiej stronie. Wykonałem więc połączenie na 112 z zapytaniem, gdzie wieczorem można w Poznaniu zgłosić ranne zwierzę. Podano mi jeszcze jeden numer stacjonarny do Straży, a tam wynik ten sam. Pozostało jeszcze schronisko, ale tak jak się spodziewałem, nikt nie odebrał. No i musiałem się poddać, bo nawet zawieźć biedaka nie było gdzie... Skierowałem go tylko jak najdalej w krzaki, żeby psy czy koty miały mniejszą szansę na znalezienie. A w domu zrobiłem zgłoszenie przez internet. Ot, po to nam właśnie taka służba opłacana z miejskiej kasy, która nie działa, gdy zapada zmrok i kończy się opłata za strefę :/

Rano z ciekawości przeszedłem się w to samo miejsce. Gawrona nie było. Gdy kilkanaście minut później mijałem je rowerem to owszem, Straż Miejska była obecna. Spisywała jakiegoś konesera trunków niewykwintnych. Taaa...


  • DST 61.70km
  • Czas 02:12
  • VAVG 28.05km/h
  • VMAX 50.40km/h
  • Temperatura 7.0°C
  • Podjazdy 168m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kolaro(ś)wirus oraz sar(na)s

Środa, 4 marca 2020 · dodano: 04.03.2020 | Komentarze 14

No, w końcu się pojawił wyczekiwany gość z Azji. Teraz dopiero się zacznie - paczka ryżu na Allegro za 100 złotych, mydło za 50, kawałek bawełny na pysk za 500. I co najciekawsze - ludzie będą to zapewne za te ceny kupować. Taaaak, o taką Polskę walczylim :) A na poważnie - wyjątkowo (chyba pierwszy raz w życiu, a zapewne ostatni) muszę pochwalić partię rządzącą za spokój, a opozycji należy się karny k...oronawirus za sianie paniki, niestety wszystko na to wskazuje w imię walki wyborczej. 

Zamiast wirusa chciałbym jak zwykle wskazać inne zagrożenie, pochłaniające o wiele więcej ofiar i zdecydowanie mniej przewidywalne - polskich użytkowników dróg publicznych. Dwu i czterokołowych. Z tych pierwszych - pewna paniusia, która swoją holenderką postanowiła zasygnalizować manewr skrętu w lewo chyba tylko i wyłącznie gałką oczną, bo jadąc za nią nie przyuważyłem nawet zerknięcia w bok, już nie mówiąc o wyciągnięciu ręki. A wcześniej w Luboniu (no bo gdzie?) musiałem pewnemu dziadkowi dać darmową lekcję z przepisów tyczących się wyprzedzania - mimo swoich koronnych argumentów musiał przyjąć do wiadomości, że milimetr to nie to samo co metr :)

Co do samej jazdy to trasa zachodnia, nieosłonięta: Poznań - Luboń - Łęczyca - Wiry - Komorniki - Szreniawa - Rosnowo - Chomęcice - Konarzewo - Trzcielin - Dopiewo - Dopiewiec - Palędzie - Gołuski - Plewiska - Poznań. Wiało tak sobie, ale rozpędzić się nie dałem rady, jak to zwykle, gdy ruszam niewyspany, z rana. Ale kolaroświrusem mogę się śmiało nazwać :)


No to czas jeszcze na drugi człon tytułu. Pomiędzy Trzcielinem a Dopiewem coś mi zaczęło się ruszać, hen hen, na horyzoncie. W sumie to ledwo widziałem, co to. O z takiej perspektywy:

Postanowiłem więc sprawdzić możliwości kompaktowego staruszka w tym temacie. Jestem zadowolony :) Co prawda cudów z jakością nie ma, ale biorąc pod uwagę, iż to gówienko (to pochwała, hehe) mieści mi się w tylnej kieszonce rowerowej, jest ok. SARS-y, tfu, sarny nawet widoczne.



Dystans z dojazdówką pracową.


  • DST 61.50km
  • Czas 02:21
  • VAVG 26.17km/h
  • VMAX 50.20km/h
  • Temperatura 5.0°C
  • Podjazdy 148m
  • Sprzęt Czarnuch :)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Staroszlakowo

Wtorek, 3 marca 2020 · dodano: 03.03.2020 | Komentarze 2

Wczoraj padało, dziś padało, jutro... cholera wie.

Na szczęście dzisiaj udało się lekko oszukać przeznaczenie i jednak pokręcić przed pracą, do tego niespodziewanie całe pięć dych, choć nastawiałem się jedynie na gluta. Wszystko dzięki temu, że postanowiłem zaryzykować i wyruszyć jeszcze gdy kropiło, licząc na jakiś cud i przejaśnienia, które o dziwo przyszły. Dziwne :)

Wiało ze wschodu, więc wybór kierunku był oczywisty, tym bardziej, że wczoraj przyuważyłem, iż skończył się remont ulicy Sandomierskiej, zamkniętej przez ostatnie pół roku, który kosztował mnie sporo z zasobów kreatywności, żeby jakoś zorganizować sobie objazdy. No i kombinowanie na szczęście już nie jest potrzebne, bo co prawda jeszcze są momenty niedorobione, ale da się już z grubsza przejechać.

W związku z tym udało mi się wykonać jeden z dawno niećwiczonych klasyków, czyli pieska bez nóżek: Dębiec - Hetmańska - Starołęcka - Minikowo - Krzesiny - Jaryszki - Gądki - Robakowo - Dachowa - Szczodrzykowo - Śródka - Krzyżowniki - Tulce - Żerniki - Koninko - Koninko - Sypniewo - Głuszyna - Starołęka - Las Dębiński - dom.




Zaraz obok widocznego powyżej krzyża znajduje się inny symbol polskości. O taki:


To rozbebeszenie (oczywiście legitnie oznakowane) utrzymuje się od co najmniej kilku miesięcy. I w sumie niech ten stan (błogosławiony, jak widać) trwa i trwa. Jak na moje ideał, żeby po tym nie jeździć :)

Dystans zawiera dojazd do pracy.