Info
Ten blog rowerowy prowadzi Trollking z miasteczka Poznań. Mam przejechane 213051.35 kilometrów w tym 4.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 27.74 km/h i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 711922 metrów.
Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2025, Styczeń21 - 100
- 2024, Grudzień31 - 239
- 2024, Listopad30 - 201
- 2024, Październik31 - 208
- 2024, Wrzesień30 - 212
- 2024, Sierpień32 - 208
- 2024, Lipiec31 - 179
- 2024, Czerwiec30 - 197
- 2024, Maj31 - 268
- 2024, Kwiecień30 - 251
- 2024, Marzec31 - 232
- 2024, Luty29 - 222
- 2024, Styczeń31 - 254
- 2023, Grudzień31 - 297
- 2023, Listopad30 - 285
- 2023, Październik31 - 214
- 2023, Wrzesień30 - 267
- 2023, Sierpień31 - 251
- 2023, Lipiec32 - 229
- 2023, Czerwiec31 - 156
- 2023, Maj31 - 240
- 2023, Kwiecień30 - 289
- 2023, Marzec31 - 260
- 2023, Luty28 - 240
- 2023, Styczeń31 - 254
- 2022, Grudzień31 - 311
- 2022, Listopad30 - 265
- 2022, Październik31 - 233
- 2022, Wrzesień30 - 159
- 2022, Sierpień31 - 271
- 2022, Lipiec31 - 346
- 2022, Czerwiec30 - 326
- 2022, Maj31 - 321
- 2022, Kwiecień30 - 343
- 2022, Marzec31 - 375
- 2022, Luty28 - 350
- 2022, Styczeń31 - 387
- 2021, Grudzień31 - 391
- 2021, Listopad29 - 266
- 2021, Październik31 - 296
- 2021, Wrzesień30 - 274
- 2021, Sierpień31 - 368
- 2021, Lipiec30 - 349
- 2021, Czerwiec30 - 359
- 2021, Maj31 - 406
- 2021, Kwiecień30 - 457
- 2021, Marzec31 - 440
- 2021, Luty28 - 329
- 2021, Styczeń31 - 413
- 2020, Grudzień31 - 379
- 2020, Listopad30 - 439
- 2020, Październik31 - 442
- 2020, Wrzesień30 - 352
- 2020, Sierpień31 - 355
- 2020, Lipiec31 - 369
- 2020, Czerwiec31 - 473
- 2020, Maj32 - 459
- 2020, Kwiecień31 - 728
- 2020, Marzec32 - 515
- 2020, Luty29 - 303
- 2020, Styczeń31 - 392
- 2019, Grudzień32 - 391
- 2019, Listopad30 - 388
- 2019, Październik32 - 424
- 2019, Wrzesień30 - 324
- 2019, Sierpień31 - 348
- 2019, Lipiec31 - 383
- 2019, Czerwiec30 - 301
- 2019, Maj31 - 375
- 2019, Kwiecień30 - 411
- 2019, Marzec31 - 327
- 2019, Luty28 - 249
- 2019, Styczeń28 - 355
- 2018, Grudzień30 - 541
- 2018, Listopad30 - 452
- 2018, Październik31 - 498
- 2018, Wrzesień30 - 399
- 2018, Sierpień31 - 543
- 2018, Lipiec30 - 402
- 2018, Czerwiec30 - 291
- 2018, Maj31 - 309
- 2018, Kwiecień31 - 284
- 2018, Marzec30 - 277
- 2018, Luty28 - 238
- 2018, Styczeń31 - 257
- 2017, Grudzień27 - 185
- 2017, Listopad29 - 278
- 2017, Październik29 - 247
- 2017, Wrzesień30 - 356
- 2017, Sierpień31 - 299
- 2017, Lipiec31 - 408
- 2017, Czerwiec30 - 390
- 2017, Maj30 - 242
- 2017, Kwiecień30 - 263
- 2017, Marzec31 - 393
- 2017, Luty26 - 363
- 2017, Styczeń27 - 351
- 2016, Grudzień29 - 266
- 2016, Listopad30 - 327
- 2016, Październik27 - 234
- 2016, Wrzesień30 - 297
- 2016, Sierpień30 - 300
- 2016, Lipiec32 - 271
- 2016, Czerwiec29 - 406
- 2016, Maj32 - 236
- 2016, Kwiecień29 - 292
- 2016, Marzec29 - 299
- 2016, Luty25 - 167
- 2016, Styczeń19 - 184
- 2015, Grudzień27 - 170
- 2015, Listopad20 - 136
- 2015, Październik29 - 157
- 2015, Wrzesień30 - 197
- 2015, Sierpień31 - 94
- 2015, Lipiec31 - 196
- 2015, Czerwiec30 - 158
- 2015, Maj31 - 169
- 2015, Kwiecień27 - 222
- 2015, Marzec28 - 210
- 2015, Luty25 - 248
- 2015, Styczeń27 - 187
- 2014, Grudzień25 - 139
- 2014, Listopad26 - 123
- 2014, Październik26 - 75
- 2014, Wrzesień29 - 63
- 2014, Sierpień28 - 64
- 2014, Lipiec27 - 54
- 2014, Czerwiec29 - 82
- 2014, Maj28 - 76
- 2014, Kwiecień22 - 61
- 2014, Marzec21 - 25
- 2014, Luty20 - 40
- 2014, Styczeń15 - 37
- 2013, Grudzień21 - 28
- 2013, Listopad10 - 10
Wrzesień, 2019
Dystans całkowity: | 1706.95 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 60:32 |
Średnia prędkość: | 28.20 km/h |
Maksymalna prędkość: | 61.80 km/h |
Suma podjazdów: | 5225 m |
Liczba aktywności: | 30 |
Średnio na aktywność: | 56.90 km i 2h 01m |
Więcej statystyk |
- DST 61.10km
- Czas 02:22
- VAVG 25.82km/h
- VMAX 57.50km/h
- Temperatura 15.0°C
- Podjazdy 178m
- Sprzęt Czarnuch :)
- Aktywność Jazda na rowerze
Nieplanodeszcz
Wtorek, 10 września 2019 · dodano: 10.09.2019 | Komentarze 9
No proszę, jednak pogodynki potrafią się niestety pomylić nie tylko w dobrą, ale i w złą stronę. Wczoraj kładłem się z nadzieją graniczącą z pewnością, że czeka mnie słoneczny wypad szosą, a tymczasem... deszcz. Znów deszcz. Lało w nocy i lało nad ranem, gdy powinienem już ruszać, żeby bez stresu zdążyć do pracy.
W sumie wiedziałem, że w końcu przestanie, ale miałem nadzieję, że stanie się to dużo szybciej. Tymczasem wyruszyłem dopiero przed dziesiątą, oczywiście Czarnuchem. Zapomniałem go tylko nasmarować - po ostatnich wodnych wypadach smar się wypłukał i po kilku kilometrach zacząłem ćwierkać łańcuchem niczym kumulacja rodzinnej rowerowej wycieczki w pierwszy weekend maja.
Trasa: Poznań - Luboń - Wiry - Komorniki - Szreniawa - Rosnówko - Walerianowo - Rosnowo - Chomęcice - Konarzewo - Dopiewo - Dopiewiec - Palędzie - Gołuski - Plewiska - Poznań. TU Relive.
Pierwsze dziesięć kilometrów to typowe topienie się w kałużach, potem sytuacja była o wiele lepsza, a pod sam koniec kręciłem już na sucho. Inną sprawą był wiatr, w a sumie coś na kształt huraganu, który momentami intensywnie chciał mnie zepchnąć na pobocze.
Zawitałem w końcu w miejscówce, którą wielokrotnie mijałem szosą, ale że znajduje się ona pośrodku zjazdu, nigdy nie chciało mi się skręcać w bok. Zmotywował mnie wpis Jacka, który przetestował już nowy pomost w Rosnówku nad tamtejszym jeziorkiem. Pojawiłem się i ja, bo Czarnuchem nie było szkoda tracić średniej :) No i... fajne miejsce, dość klimatyczne. Cisza, spokój, kaczki, wiatr... Który niemal utopił mi rower :)
Gdyby tylko jeszcze ktoś kiedyś wyremontował asfalt na drodze do Walerianowa... Dałoby się wtedy tam jeździć częściej, bez ryzyka utraty zębów. W Rosnowie przy okazji uwieczniłem jeszcze horyzoncik WPN-u...
...oraz chyba już niestety ostatnią w tym roku dożynkę. Jabłkową, z robaczkiem gratis :)
No i jeszcze dowód na to, że wiało. Oczywiście już w tym momencie miało być tylko i wyłącznie w plecy, ale jak zwykle nie było. Przyzwyczaiłem się już :)
Dystans zawiera dojazd (a w sumie dofrunięcie) do pracy.
- DST 31.70km
- Czas 01:16
- VAVG 25.03km/h
- VMAX 45.70km/h
- Temperatura 15.0°C
- Podjazdy 122m
- Sprzęt Czarnuch :)
- Aktywność Jazda na rowerze
Glut okienny
Poniedziałek, 9 września 2019 · dodano: 09.09.2019 | Komentarze 10
Gdy rano zobaczyłem za oknem ulewę, stałem się osobą wątpiącą. A wręcz ateistą dzisiejszego kręcenia :) Ciemne chmury, zza których nie wyglądał nawet kawałeczek nieba, nie dawał najmniejszych szans na wyjazd.
A jednak! Gdzieś po dziewiątej padać przestało. Co prawda gdzieniegdzie pojawiały się pojedyncze krople, ale bez tragedii. Oczywiście ruszyłem Czarnuchem, z góry nastawiając się na gluta - bowiem nawet gdyby nagle pogoda stała się idealna, nie miałbym już czasu na wykręcenie pełnych pięciu dych. Powód niezmiennie ten sam, paskudny - robota.
Finalnie wykręciłem kółeczko: Dębiec - Las Dębiński - Starołęcka - Krzesiny - Spławie - Franowo - Malta - Most Rocha - Wartostrada - Dębiec. Relive TUTAJ.
Atrakcji po drodze było co niemiara. Prócz miliarda kałuż należały do nich: rozkopana na kilku kilometrach ulica Ostrowska (zaskoczony zostałem, nie powiem), błądzenie między hangarami handlowymi przy M1, czy śmieszki kończące się gdzieś pośrodku trawnika przy browarze Lecha. Mimo wszystko jestem zadowolony, że udało się uchwycić okienko na jazdę, tym bardziej, iż minutę po tym, jak wylądowałem w domu, znów lunęło.
No i jeszcze kilka miejskich okołomuralowych klimatów, zauważonych wczoraj i dziś. Po pierwsze - w Poznaniu pojawił się Mały Książę, w okolicach kościoła ewangelicko-augsurskiego przy Ogrodowej. Klimatyczny całkiem.
Po drugie - Krzysiu zakwitł nad pizzerią Przyjemność, samą w sobie dość oryginalną...
Po trzecie - jeśli martwicie się, że skończyły się wakacje, to... nie ma powodu. Kościół ma już na to gotowe pocieszenie. Proste i logiczne, prawda? :) Wszyscy do tej pory zdołowani, nie ma za co, nie musicie dziękować za udostępnienie :)
- DST 54.10km
- Czas 01:48
- VAVG 30.06km/h
- VMAX 52.40km/h
- Temperatura 14.0°C
- Podjazdy 153m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
Supcie trzy
Niedziela, 8 września 2019 · dodano: 08.09.2019 | Komentarze 13
Na szczęście zapowiadane na dziś prognozy lekko się skorygowały, i to w najważniejszym elemencie, czyli deszczu. Jak się okazało, nie lało, mimo że miało. Supcio. Do tego wiało jakoś tak do ogarnięcia. Supcio drugie. No i temperatura całkiem sympatyczna - czternaście na plusie na finiszu były idealne na lekki dłuższy rękawek. Supcio trzecie.
Niesupciowe było za to miasto, przez które musiałem się przepchać. Jednak nawet ono było dziś do ogarnięcia, bo niedziela niehandlowa.
Trasa: Dębiec - Górczyn - Bukowska - Ogrody - Wola - Krzyżowniki - Swadzim - Sady - Tarnowo Podgórne - Lusowo - Zakrzewo - Skórzewo - Plewiska - Poznań. TUTAJ Relive.
Pierwotnie miałem zamiar wrócić sobie zgrabnie serwisówką od ronda za Zakrzewem do Plewisk, ale okazało się to niewykonalne. Czemu? Cóż, żadne zaskoczenie - jechali kolarze amatorzy, więc... nie mogli jechać kolarze amatorzy. Ci darmowi, bez numerka. Norma. Sprawdziłem - impreza nazywała się "Eliminator", a polegała ona na tym, że za 30 PLN opłaty startowej można było się przejechać na imponującym dystansie... pięciu kilometrów - interes życia dla organizatora :) Za to pewnie pełną parą, bo jak sama nazwa wskazuje, odpadali najwolniejsi. Cóż, plus z tego taki, że zablokowano mały kawałek "moich" szlaków, minus, że musiałem się przedzierać przez gówniane i abstrakcyjne skórzewskie śmieszki.
Z dzisiejszych atrakcji czas na najważniejszą - trafił mi się rarytas w postaci możliwości obejrzenia kawałka meczu. I to nie byle jakiego, żadne tam marne występy żałosnych grajków z Lecha, Legii czy Piasta, tylko prawdziwych pasjonatów. Problem z tym, że nie za bardzo wiem, kto grał, bo spikera nie było. Boisko znajdowało się w Zakrzewie, więc mogła to być tamtejsza Korona, choć barwy bardziej by wskazywały na KS Canarinhos Skórzewo :) A rywala to już w ogóle nie mogę zidentyfikować.
BS-a nadrobię dopiero wieczorem.
- DST 52.00km
- Czas 01:59
- VAVG 26.22km/h
- VMAX 50.40km/h
- Temperatura 12.0°C
- Podjazdy 195m
- Sprzęt Czarnuch :)
- Aktywność Jazda na rowerze
Spływam
Sobota, 7 września 2019 · dodano: 07.09.2019 | Komentarze 11
No i niestety nadeszło to, co nieuchronne. Jesień zaczęła pokazywać swoje paskudne oblicze, póki co jeszcze w wersji soft.
Gdy rano spojrzałem za okno, zaledwie kropiło, ale tak z potencjałem na większy gnój. Dzisiaj dzionek miałem pracujący, więc decyzję: ruszać czy nie ruszać musiałem podjąć maksymalnie do dziewiątej z minutami, a wspomniany opad zdecydowanie nie pomagał. Poszedłem do piekarni, wyprowadziłem psa, wróciłem do domu i... wiedziałem tyle samo, ile wcześniej.
Jednak nagle się rozpogodziło, więc w te pędy się zebrałem w sobie, ogarnąłem Czarnucha i w drogę. Początkowo wszystko wyglądało całkiem optymistycznie, nawet gdzieś na piątym kilometrze zdjąłem kurtkę przeciwdeszczową. Niestety, po kolejnych dziesięciu musiałem wykonać czynność dokładnie odwrotną, a od tego czasu kręciłem już albo w zwykłym deszczu, albo w regularnej ulewie, grubo ponad trzydzieści kilometrów. Jak słodko :/
Sytuację niech symbolizują poniższe obrazki...
Pralka po moim powrocie ponownie ucieszyła się niemal jak Kropa :)
Pozostałe fotki, niestety fatalnej jakości, bo warunki były, jakie były. Tu - jak widać - nawet windowsowy klimacik nie wyglądał tak, jak zwykle...
...natomiast "reklama" pewnego nadleśnictwa wciąż prezentuje się "dobrozmianowo", czyli z wycinką w tle.
No i na koniec "ukochana" Starołęcka (z pierwszej części wypadu, tej jeszcze suchej), wyjątkowo pokonywana dziś śmieszką, bo na grubaśnych kołach mogłem sobie na to pozwolić, choć i tak stanowiło to pewne ryzyko, co widać... :)
Relive TUTAJ. Drogi do pracy rowerem - co oczywiste - brak.
Jutro podobno ma być... podobnie :/
- DST 57.20km
- Czas 02:02
- VAVG 28.13km/h
- VMAX 52.20km/h
- Temperatura 16.0°C
- Podjazdy 111m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
Wiej(e)sko
Piątek, 6 września 2019 · dodano: 06.09.2019 | Komentarze 14
Jesień idzie.
Lubię jesień za brak upałów.
Nie lubię jesieni za nachodzące deszcze i wiatry. W sumie wychodzi na remis, bo brak upałów liczę razy dwa :)
Rano na termometrze było jakieś dwanaście stopni, dwie godziny później maks osiemnaście - super sprawa. Średnia wyszła znów mega średnia, bo zimne wietrzysko wymęczyło mnie konkretnie, dując z każdej możliwej strony, tylko nie tej, która dawałaby choćby moment wytchnienia.
Trasa: zachodnie, wiejskie rejony - z Poznania przez Plewiska, Komorniki, Głuchowo, Palędzie, Dopiewiec, Dopiewo, Fiałkowo, Więckowice, Sierosław, Dąbrowę, Skórzewo i znów Plewiska do domu.
No i dożynka wpadła dziś tylko jedna, taka se, z Więckowic.
Relive TUTAJ.
Wczoraj kupiłem dobrą książkę - "Czarni" Pawła Reszki, którą katuję w wolnych chwilach. Polecam, to nie lekka fikcja jak "Kler", ale pozdobywane podczas rozmów na terenie całej Polski opowieści księży o życiu i realiach swojego zawodu - od seminarium do emerytury. Na faktach. I to autentycznych :) Które od wspomnianego "Kleru" niewiele odbiegają.
Dystans zawiera dokrętkę "dopracową".
- DST 58.10km
- Czas 02:03
- VAVG 28.34km/h
- VMAX 50.40km/h
- Temperatura 20.0°C
- Podjazdy 157m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
Dożynkowe plony :)
Czwartek, 5 września 2019 · dodano: 05.09.2019 | Komentarze 17
Dzisiejszy wypad znów sponsorował wiatr, który nie dość, że duł dość mocno, to jeszcze perfidnie zmienił kierunek z zachodniego (a nawet południowego), na północny, gdy tylko zacząłem nawrotkę i liczyłem chociaż na jedną małą rzecz - żeby nie przeszkadzał. I nawet to mi nie zostało dane...
Trasa to zachodnie, polne rejony: z Poznania przez Luboń, Łęczycę, Wiry, Komorniki, Szreniawę, Rosnówko, Chomęcice, Konarzewo, Trzcielin, Dopiewo, Dopiewiec, Palędzie, Gołuski i Plewiska do domu. Relive TUTAJ.
To, że średnia jest z gatunku tych tragicznych, nie wynika w znacznej mierze z wiatru czy braku zaangażowania. Co to, to nie. Starałem się nawet. Dziś zatrzymało mnie coś innego, całkiem sympatycznego, czyli istny wysyp dożynek :) Dawałem po hamulcach częściej niż czasem podczas jazdy po mieście, a i dwa razy nawet zawracałem.
Opłaciło się - oto moje plony :)
Krówka ze Szreniawy:
Coś bliżej nieokreślonego z Chomęcic:
Kura - albo kogut - z Konarzewa:
Paw i świnka z Dopiewa (te już uwieczniałem, ale nie zaszkodzi raz jeszcze):
Klaun (na przykład ten z "To")? Tatar? Żyd? Dali? W każdym razie coś z Dopiewca :)
Jednak najbardziej ucieszył mnie ten widok, raz jeszcze z Konarzewa, jakby powstały na niedawno wyrażone życzenie kolegi Huanna :)
Język wygrywa :) A z tyłu z kolei zaproszenie na Doda-żynki, co lekko obniża, jak na moje, poziom całości :)
No i jeszcze "żywy" kadr, niestety niewyraźny, bo dwie pasące się sarny były zbyt daleko.
Jedna mnie bacznie obserwowała, co oznacza, iż ma prawidłowe odruchy i została jej przekazana informacja podstawowa - człowiek najczęściej oznacza śmierć. Tym bardziej, że niedaleko od tego miejsca znajduje się ambona. Myśląc o tym, doszedłem do wniosku, że owo słowo dość sprytnie wiąże ze sobą korzystające z nich mentalnie zdegenerowane jednostki. Ale to tylko luźna refleksja na koniec.
Dystans zawiera dokrętkę do pracy.
- DST 52.55km
- Czas 01:44
- VAVG 30.32km/h
- VMAX 61.00km/h
- Temperatura 20.0°C
- Podjazdy 200m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
Refleksyjnie
Środa, 4 września 2019 · dodano: 04.09.2019 | Komentarze 4
Wczoraj był wpis obszerny, dziś będzie minimalistyczny, bo ile można się rozwodzić nad codziennością? :)
Trasa to klasyczne "kondominium": Poznań - Luboń - Wiry - Łęczyca - Puszczykowo - Mosina - Krosinko - Dymaczewo - Łódź - Witobel - Stęszew - Dębienko - Trzebaw - Rosnówko - Szreniawa - Komorniki - Poznań. O, tak jak na Relive.
Na tym samym Relive widać, że stoję sobie grzecznie na wahadle w Stęszewie. Natomiast nie widać, jak czekający przede mną transporter nagle zaczyna się cofać, bo kierowcy się przypomniało, że musi zawrócić. Tylko swojemu refleksowi zawdzięczam, że udało mi się umknąć, ratując rower (no i siebie) przed kasacją. Oczywiście po chwili kierowca łaskawie mnie zauważył (a bardziej usłyszał), wysiadł i zaczął przepraszać. Było ostro, ale w końcu rozeszło się po kościach - mam nadzieję, że od teraz nauczy się patrzeć w lusterka (w prawym byłem na pewno widoczny). Warunkowo wybaczyłem, choć mogłem zabić. W sumie to on mógł :)
Co do samej jazdy, to nawet było spoko - mimo solidnego wiatru (znów polecam zerknąć na fałmaks) i korków udało mi się wywalczyć umiarkowanie przyzwoitą średnią. Kosztem fotek, bo dziś tylko jedna, raz jeszcze z dożynką w Łęczycy, ale tym razem w towarzystwie T-rek(s)a.
- DST 80.80km
- Czas 02:50
- VAVG 28.52km/h
- VMAX 60.20km/h
- Temperatura 23.0°C
- Podjazdy 173m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
Dożynkowo rozpoznawczo oraz dokrętka Nadwarciańska
Wtorek, 3 września 2019 · dodano: 03.09.2019 | Komentarze 10
Skąd dziwny - jak na mnie - dystans? Zaraz wyjaśnię.
Najpierw jednak o warunkach. Tu nie będzie zaskoczenia - wiało :) Mocno, tak jak wczoraj, i tak samo średnio przewidywalnie. No ale w zamian temperatura była całkiem, całkiem, więc... niech będzie. A o tym, że nie ściemniam, niech ponownie poświadczy dzisiejszy fałmaks.
Szosowa trasa: Poznań - Luboń - Łęczyca - Wiry - Komorniki - Szreniawa - Chomęcice - Konarzewo - Trzcielin - Dopiewo - Dopiewiec - Palędzie - Dąbrówka - Plewiska - Poznań. Relive TUTAJ.
W Dopiewie zatrzymałem się na chwilę, bo zauważyłem jakąś akcję przy dożynce. Sądziłem, że jest demontowana, więc zapytałem osoby przy niej coś robiące, czy zdążę jeszcze cyknąć zdjęcie. Okazało się, że się pomyliłem, bo właśnie byłem świadkiem powstawania, a nie rozbiórki dzieła. Przy okazji napomknąłem, że mam już sporą kolekcję fotek dożynkowych, na co sympatyczny pan stwierdził: "aaaa, to pan jest tym, który umieszcza je na rowerowym blogu?". No proszę, miło mi się zrobiło (a i się lekko zdziwiłem), że te moje wypociny docierają gdzieś dalej. Chyba że to jednak nie ja, a jeszcze ktoś ma podobną do mnie fiksację :) W każdym razie po uściśnięciu dłoni wspomniałem o chyba najlepiej pamiętanych przeze mnie minionkach, bo choć Dopiewo ma koszmarne śmieszki rowerowe, to za dożynki należy się wielki szacun. Będę musiał obowiązkowo tu jeszcze raz podjechać, jak będzie już całkowicie dokończona tegoroczna - póki co poznałem twórców :) Choć powstawanie na zdjęciach momentami wyglądało... specyficznie, szczególnie w czasach RODO, więc bez wklejania danych wrażliwych, co lekko może zmienić perspektywę (tu pan montował chyba głośnik) :)
Już widać, że ponownie będzie godnie :)
Samego szosowania wyszło nieco ponad 52 kilometry i na tym miało się skończyć. Ale dostałem miły telefon z informacją, że w sumie to dziś mam wolne (cuda się zdarzają), więc na spontanie postanowiłem dobrze wykorzystać jeszcze godzinkę i pokręcić Nadwarciańskim Szlakiem Rowerowym. Wczoraj oceniłem warunki na nim (przyzwoite, choć piachu jak zwykle sporo). Wpadło więc kolejne 28 kilosów, w większości oczywiście w terenie, na trasie z Dębca przez lubońskie Kacze, czy tam Żabie Doły, potem lasem do Puszczykowa, skąd - o dziwo z wiatrem - do domu.
Chciałem temu poświęcić osobny wpis, ale na ósmym kilometrze, na jednym z mostków, wiatr przewrócił mi rower, a przy okazji wypadł licznik, który się zresetował (łącznie z ustawieniami, których nie chciało mi się uzupełniać, więc całkowicie wypiąłem). Dystans szacuję według Endomondo, średniej stamtąd nawet nie próbuję ufać, bo jak wiadomo autopauza to coś, co w tej apce najczęściej nie działa. Podpinam więc pod całość.
Kila fotek...
...w tym hit, czyli polska specjalność - zakaz jazdy rowerem. Tym razem w... środku lasu. Nie skorzystałem z sugestii :)
No i wpadła jeszcze jedna dożynka - z Łęczycy :)
Relive z NSR-u TUTAJ. W końcu jakiś taki bardziej zielony i zakręcony niż zazwyczaj :)
Oczywiście pies też miał spacer, więc dzionek uznaję za całkiem aktywny :)
- DST 52.30km
- Czas 01:48
- VAVG 29.06km/h
- VMAX 53.80km/h
- Temperatura 20.0°C
- Podjazdy 224m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
Wietrzsień oraz spacerowo
Poniedziałek, 2 września 2019 · dodano: 02.09.2019 | Komentarze 8
W końcu (wreszcie!)
upały się skończyły. Cudownie.
Mniej cudowne jest
to, że w zamian zaczęło konkretnie wiać, oczywiście z mało
przewidywalnych kierunków, więc zostałem wymęczony za wszystkie
czasy. Muszę jednak przyznać, że przez jakieś pięć czy sześć
kilometrów (łącznie) miałem wiatr w plecy i wtedy udka kręciły
się jak na rożnie. Reszta – niestety masakra, bez szans na
nadrobienie. Po drodze dopadł mnie nawet deszczyk, ale na tyle
delikatny, że jedynie zmoczył opony.
To, że kierunek
podmuchów był północno-zachodni, też nie pomagało, bo musiałem
przepchać się przez zakorkowane miasto – na szczęście jeszcze
nie jest to regularny rok szkolny, więc do przeżycia.
Trasa: Dębiec –
Górecka – Hetmańska – Grunwald - Jeżyce – Golęcin –
Strzeszyn – Kiekrz – Rogierówko – Kobylniki – Sady –
Swadzim – Batorowo – Lusowo – Zakrzewo – Plewiska – Poznań. TUTAJ Relive.
Klasyk musi być :)
Po południu, po załatwieniu wszystkich niezbędnych i zaplanowanych na dziś rzeczy, udało się jeszcze we trójkę odwiedzić Wielkopolski Park Narodowy i przejść ponad osiem kilometrów między Puszczykowem a Łęczycą, czyli po prostu Nadwarciańskim. Póki co wciąż jest tam godnie, a Kropa w swoim żywiole.
Jak zwykle WPN potrafi zadziwić. Oto dziś znalezione ciekawostki, z szubienicą - dość amatorską - łącznie :)
Aha, przy okazji, bo zapomniałem napisać wczoraj - w sierpniu tego spacerowania było dość sporo, bo ponad 118 kilometrów, w tym po górkach.
- DST 53.10km
- Czas 01:49
- VAVG 29.23km/h
- VMAX 53.40km/h
- Temperatura 31.0°C
- Podjazdy 185m
- Sprzęt T-rek(s)
- Aktywność Jazda na rowerze
DoŻ(ab)inki
Niedziela, 1 września 2019 · dodano: 01.09.2019 | Komentarze 7
Gdybym dziś chciał jechać gdziekolwiek indziej niż na południe lub południowy wschód od Poznania, to.... bym nie mógł. Czemu? Ano znów zakwitł jakiś amatorski maraton, przez który na większość dnia zablokowane zostało miasto oraz rejony na zachód od niego. Tym sposobem znów kolarze kolarzom zgotowali ten los :) I na tym zakończmy temat, bo swoje zdanie na temat impres kolarskich innych niż te MTB wyrażałem wielokrotnie, i póki co go nie zmieniłem.
Wybrałem ponownie trasę w tę i z powrotem, w związku z upałem najbardziej zacienioną, czyli: Poznań - Luboń - Łęczyca - Puszczykowo - Mosina - Żabninko - Żabnko, za nim hopka i nawrotka. Tak jak na Relive.
Miałem nadzieję, że skoro wiało mi w pysk podczas jazdy w jedną stronę, to podmuchy będą pomagały w drugą. Taaa.... Mam poczucie humoru, no nie? :)
Wpadły za to dożynki, z Żabienka i Żabna :)
No i podsumowanie sierpnia, miesiąca dość aktywnego, bo kręciłem i po płaskim, i po górach, i w deszczu, i w upale, prawie wszystkimi rowerami, które mam. Wyszło z tego 1875 kilometrów, ze średnią 28,65 km/h. Ujdzie :)