Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Trollking z miasteczka Poznań. Od listopada 2013 przejechałem 206038.55 kilometrów i mniej już nie będzie :) Na pięciu różnych rowerach jeżdżę z prędkością średnią 27.82 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Trollking na last.fm

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2018

Dystans całkowity:1738.20 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:59:04
Średnia prędkość:29.43 km/h
Maksymalna prędkość:62.20 km/h
Suma podjazdów:7406 m
Liczba aktywności:31
Średnio na aktywność:56.07 km i 1h 54m
Więcej statystyk

Parówa - odcinek piąty ("mysza")

Środa, 1 sierpnia 2018 · dodano: 01.08.2018 | Komentarze 12

Klimat umiarkowany... Taaa. Dobry żart. Jak w Polsce nie ma przymrozków, wichur i deszczu, to dostajemy to, co dzisiaj - przypiekanie na żywym ogniu. Wczoraj rozmawiałem chwilę z ludźmi z Teksasu, którzy przyjechali pozwiedzać Europę - powiedzieli, że u nas wymiękają :)

No nic, ale kręcić trzeba. Wolny dzień mógłby pewnie skutkować jakąś stówą, ale na głowę jeszcze nie upa(d)łem :) Niechcący jednak wyszło i tak dyszkę więcej niż zazwyczaj, z powodów różnych. Ale po kolei.

Najpierw ruszyłem sobie niespiesznie przez Lasek Dębiński na Starołękę, potem zaliczyłem Czapury, Wiórek, Rogalinek, Rogalin, Świątniki, tym samym docierając do Radzewic, które nie tylko miały być miejscem nawrotki, ale i jak zwykle sesji fotograficznej, bo mam sympatyka tej miejscowości z dalekiego Górnego Śląska, z Chorzowa czy jakoś tak :) Żarcik, żarcik Marcin, z Katowic oczywiście :) W każdym razie na miejscu udało mi się w tamtejszym mini porcie natrafić nawet na startujący stateczek.


Przy okazji zajrzałem jeszcze na pobliski cmentarz, gdzie dawno, dawno temu jedna miła pani "zareklamowała" mi... jednookiego Chrystusa. Skorzystałem z niecodziennej okazji, gdy teren był otwarty, żeby ocenić stan na 2018 rok, i Jezus jest już cały :)




To zresztą nie koniec tamtejszych inwestycji. W pobliskich Świątnikach coś mi nie pasowało, więc się zatrzymałem i ujrzałem Matkę Boską konserwowaną. Aha, jakby co - to nie jest kolejne moje, tu dość dowolny cytat: "wyśmiewanie się z katolicyzmu, spróbuj to samo z islamem, debilu", tylko stwierdzenie faktu :)

Powrót częściowo swoimi śladami, ale odbiłem w kierunku Puszczykowa i Mosiny, gdzie wpadłem na chwilę ustalić termin wstępnego serwisu, potem z Łęczycy odbiłem na Wiry, robiąc testowo skręt w obiecująco nazywającą się i pokrytą fajnym asfaltem ulicę. Finał? Oto końcówka ulicy... Poznańskiej.

Wróciłem jak niepyszny, żeby powetować sobie niepowodzenie wpadłem jeszcze do sklepu, bo litr izotonika skończył mi się dramatycznie wcześnie. Końcówka to spory kawałek krajową piątką, w ukropie i (co za zaskoczenie) pod wiatr, Bo oczywiście się zmienił - z południowo-wschodniego na północny, co udowadniają flagi widoczne na Relive :) A na mapie tym razem... mysz po trepanacji czaszki :)

Tu jeszcze dowód, że rzeź to rzeż:

Po południu jeszcze sześć kilosów spaceru po Dębinie. Kropa nie miała wątpliwości, co dzisiaj było jedyne słuszne :)