Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Trollking z miasteczka Poznań. Od listopada 2013 przejechałem 198649.30 kilometrów i mniej już nie będzie :) Na pięciu różnych rowerach jeżdżę z prędkością średnią 27.88 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Trollking na last.fm

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2018

Dystans całkowity:1738.20 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:59:04
Średnia prędkość:29.43 km/h
Maksymalna prędkość:62.20 km/h
Suma podjazdów:7406 m
Liczba aktywności:31
Średnio na aktywność:56.07 km i 1h 54m
Więcej statystyk
  • DST 52.40km
  • Czas 01:44
  • VAVG 30.23km/h
  • VMAX 51.00km/h
  • Temperatura 23.0°C
  • Podjazdy 231m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Beztreściowo

Sobota, 11 sierpnia 2018 · dodano: 11.08.2018 | Komentarze 14

Wpis na szybko, bo zaraz jedziemy odwiedzić moich Rodziców, którzy wpadli przejazdem na chwilę do Wielkopolski się poagroturystykować, w jedynym słusznym miejscu na R. :)

Wypad dzisiejszy to "kondominium" w wersji najbardziej klasycznej: Poznań - Luboń - Łęczyca - Puszczykowo - Mosina - Dymaczewo - Łódź - Stęszew - Komorniki - Poznań. Bez przygód, bez deszczu, za to z genialną temperaturą - miodzio. Tylko wiatr taki "pode mnie" - najpierw wmordewind potem z boczku, a podczas powrotu wmordewind. Przyzwyczajony już jestem :)

Więcej treści w tym wpisie nie będzie, sorry. A w to sumie czy kiedykolwiek w nich jakakolwiek sensowna treść była? :)

A, jeszcze Relive. Proszę - jest :)


  • DST 52.20km
  • Czas 01:59
  • VAVG 26.32km/h
  • VMAX 53.50km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Podjazdy 264m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Oddech + trochę zieleniny

Piątek, 10 sierpnia 2018 · dodano: 10.08.2018 | Komentarze 10

Znów można oddychać! Co prawda pewnie jedynie przez najbliższe dwa-trzy dni, ale korzystajmy!

Dzisiaj z tym korzystaniem mogło być tak sobie, ale na szczęście miałem wolne. Po ósmej rano bowiem lunęło, potem przestało, potem lunęło, potem przestało. Potem ruszyłem, czyli lunęło :) Ale już było to raczej takie - sorry za wyrażenie - popierdywanie, a nie ulewa. A że jechałem crossem, to w ogóle miałem to gdzieś, zawsze to jakiś sposób na umycie napędu :) Przejechałem sobie z Dębca do Lubonia, wjechałem do Wirów i nagle wpadłem na pomysł, że może by tak w las? Do granic WPN-u miałem stamtąd rzut beretem, więc jak pomyślałem, tak zrobiłem.

Po chwili już żałowałem :) Na polnym odcinku śmiało można by zbierać piasek do sequelu "W pustyni i w puszczy"...

Na tych moich oponkach to sobie mogłem... postać w miejscu. Ale jakoś udało się wjechać w las, a tam było już troszkę lepiej. Bez cudów, ale jednak lepiej.

Pokręciłem się w takich pięknych okolicznościach przyrody przez kilka kilometrów, by po dotarciu do Greiserówki dopiero zacząć cierpieć, szczególnie na ostatnim odcinku, przed Szreniawą. Oj, zatęskniłem tu za najczystszym pure mtb, byłoby łagodniej :)

Do zestawu dodałem sobie jeszcze fragmencik obok stacji PKP w Szreniawie...

...i już jakoś więcej kombinować nie chciałem. Oj nie :) Reszta trasy to więc klasyk: Rosnowo, Chomęcice, Konarzewo, Dopiewo, Palędzie, Dąbrówka, serwisówki, Plewiska i w końcu Poznań. Zmokłem, wiało fragmentami upierdliwie, ale mimo wszystko odetchnąłem pełnym cycem - nie było upału i ten plus dodatni przykrywa wszystkie ujemne minusy :) A jazda bez (za)parcia jest fajna.

Relive tutaj.


  • DST 56.40km
  • Czas 01:52
  • VAVG 30.21km/h
  • VMAX 50.20km/h
  • Temperatura 31.0°C
  • Podjazdy 262m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Parówa - odcinek dziesiąty (zDYCHAjący)

Czwartek, 9 sierpnia 2018 · dodano: 09.08.2018 | Komentarze 23

Co by tu nowego napisać, o czym nie informowałem przez ostatnie dwa tygodnie? O, mam - przejechałem dziś przez Luboń całkiem płynnie. Bo się światła zepsuły :) A tak poza tym to ukrop, pustynia, rzeź - polskie lato w klimacie umiarkowanym pełną gębą.

Wiatr wciąż upierdliwy, zmienny, gorący. Wiem, wciąż lecę standardem, ale przecież nie będę kłamał, że jest inaczej :) Za to na mojej dzisiejszej trasie, częściowo leśnej, jakoś dawało się z nim żyć. Ruszyłem na południe, a potem wschód, z Dębca przez Luboń, Łęczycę (dziadygi nie uświadczyłem, ale inni szatani tam byli, co zamieściłem na Relive), Puszczykowo, Rogalinek, Rogalin, Mieczewo, Kórnik, masakrę płytową między Skrzynkami a Borówcem, Kamionki, Szczytniki, Koninko, Jaryszki, Krzesiny, Starołękę i Lasek Dębiński do domu. Średnia ujdzie, ale mogło być lepiej, tyle że się nie chciało, bo się ledwo oddychało :)

Tyle. Właśnie pogadałem sobie w pracy z Hindusem. On jednak ma u siebie gorzej. Uff :)


  • DST 53.10km
  • Czas 01:46
  • VAVG 30.06km/h
  • VMAX 55.60km/h
  • Temperatura 30.0°C
  • Podjazdy 281m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Parówa - odcinek dziewiąty (reaktywacja)

Środa, 8 sierpnia 2018 · dodano: 08.08.2018 | Komentarze 10

Dwa dni przerwy i znów ukrop. Nawet rano można się już było utożsamiać z topiącym się asfaltem, jednak był i pewien plus - zmiana kierunku wiatru na wschodni, dzięki czemu i cel mojego wypadu się zazielenił, bo prowadził nie przez pustynie na zachodzie, a tereny Wielkopolskiego Parku Narodowego i Rogalińskiego Parku Krajobrazowego. Co oznaczało jedno, ale bardzo ważne: dało się tam jeszcze jakość żyć, a przynajmniej oddychać.

Trasa jedna z bardziej lubianych, choć z elementami okołodrogowych koszmarków, tych na Starołęce. Czyli: Dębiec - Hetmańska - Starołęcka - Czapury - Wiórek - Rogalinek - Rogalin - Świątniki, za nimi nawrotka przy grochówce - Rogalin - Rogalinek - Mosina - Puszczykowo - Łęczyca (dziadygi wciąż brak) - Luboń - Poznań. Tu wersja z Relive.

Nowy osprzęt śmiga aż miło, więc nawet mimo wiatru-upierdliwca i sporej dawki miasta (pierwsze dziesięć kilosów) jakoś tę średnią udało się utrzymać na poziomie... powietrza :) A sam wpis miał być bardziej konkretny, ale zostałem zmasakrowany w robocie, więc nie będzie :)

Odwiedziłem stare znajome. Chyba poznały :)

A na Dębcu - ku mojemu sympatycznemu zaskoczeniu - pojawiła się Jelenia Góra :) Nic tylko tam żryć :)


  • DST 63.40km
  • Czas 02:11
  • VAVG 29.04km/h
  • VMAX 60.20km/h
  • Temperatura 30.0°C
  • Podjazdy 411m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Półparówa serwisowa

Wtorek, 7 sierpnia 2018 · dodano: 07.08.2018 | Komentarze 19

AŻ TAK źle jeszcze dziś nie było. W punkcie kulminacyjnym mojego wypadu (czyli koło południa) termometr pokazywał około trzydziestu kresek - mega dużo, ale człowiek doświadczony życiem, a przynajmniej ostatnimi kilkunastoma dniami, się przyzwyczaja i cierpi w milczeniu. Krzyczał pewnie będę jutro i w czwartek :)

Kierunek obrany był jeden - zaprzyjaźniony serwis w Mosinie, gdzie w końcu udało mi się ustalić termin przeglądu i wymiany kilku niezbędnych elementów. W linii prostej miałem tam kilometrów piętnaście, więc wybrałem opcję zrobienia ich... ponad czterdziestu :) No bo skoro wyruszyłem wcześniej, to grzechem (ateistycznym) byłoby nie wykonać kilku więcej. Ruszyłem szlakiem "odwrotnego kondominium", z Poznania przez Komorniki, Rosnowo, Szreniawę, Rosnówko, Stęszew, Łódź, Dymaczewo...

...by pojawić się pod sklepem, jakieś piętnaście minut przed otwarciem. A że średnia, mimo wiatru w pysk, była umiarkowanie przyzwoita, czas najwyższy było... ją spieprzyć :) Wykonałem to perfidnie poprzez dwa podjazdy na Osową Górę ulicą Pożegowską - ten drugi wziął się z tego, iż podczas pierwszego zjazdu Vmax zatrzymał się chamsko na 59,8 km/h, czego nie lubię. No to poprawiłem :)

Przyszedł czas na serwis - finalnie T-rek(s) otrzymał nowy łańcuch, nową kasetę (już wyższej klasy), bo choć ta pierwotna pociągnęłaby jeszcze z miesiąc lub dwa, czas wymiany wypadłby na kumulację jesieni, co mijało się z celem. A tak jest nadzieja, że dzięki temu oszczędzę trochę korbę, a i kolejna trafi się idealnie, na koniec zimy i początek wiosny (przynajmniej mam taką nadzieję, bo nikt nie potrafi zajeździć i zasyfić sprzętu tak jak ja). Przy okazji wyszło, że podczas robienia jakieś fotki, gdy rower mi się przewrócił na prawy bok, skrzywiłem lekko (na szczęście bardzo lekko) hak (brawo ja), i a przeoczyłem, że jeżdżę praktycznie z dziurą w oponie, która jednak póki co nie skończyła się wymianą dętki na trasie (porządne opony Bontragera to jednak to), więc zainwestowałem w nową, zwijaną i mam nadzieję sprawdzającą się równie dobrze. Czeka mnie jeszcze w przyszłości wymiana linki od przedniej przerzutki (na razie działa, ale bardzo powoli zaczyna się buntować), a i przednie koło klasycznie sfatygowałem na tych naszych gównodrogach i ddr-kach. To temat na zaś, za to ja po wyjściu mogłem się cieszyć czyściutkim i częściowo nowym sprzętem. Dzięki, RedBajk :)

W sklepie spędziłem więcej czasu niż zamierzałem, ale miałem w perspektywie wiatr w plecy, widziany przed rozpoczęciem serwisowania, więc ruszyłem optymistycznie przed siebie, i... No jednak podmuch się zmienił na wprost przeciwny. Welcome to my world :) Trochę z bocznym, trochę z "wpyszcznym" dotarłem do domu, zamiast niepotrzebnie cisnąć, bawiąc się nowym osprzętem.

Potem jeszcze kilka misji, jak to zwykle u mnie w "wolnym" dniu, i "już" przed 21 można się było zabierać za wpis :)

Relive tutaj.


  • DST 53.20km
  • Czas 01:53
  • VAVG 28.25km/h
  • VMAX 53.00km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Podjazdy 150m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Żabnica prenatalna :)

Poniedziałek, 6 sierpnia 2018 · dodano: 06.08.2018 | Komentarze 41

Ok, to, że wczoraj nie psioczyłem aż tak na wiatr, bo przekupił mnie sprytnie obniżeniem temperatury, nie znaczyło wcale, że miał sobie dalej pozwalać! Dziś, gdy na tych wielkopolskich polach, które przechodziły w inne pola, a te z kolei w pola następnie, kilka razy powiało mi tak na oko (a nawet na kask) w porywach z 40 km/h, odechciało mi się wszystkiego. Ale spoko, jutro znów inne 40 nas czeka, to na termometrach. Jak nie urok, to sra... Wiadomo co :)

Trasę wykonałem na zachód: z Poznania przez Plewiska, Gołuski, Palędzie, Dopiewiec, Dopiewo, Trzcielin, Konarzewo, Chomęcice, Rosnowo, błądzenie z powodu objazdów na granicy Komorniki-Głuchowo- Plewiska, a powrót przez fragment piątki i Świerczewo do domu. Pod sam koniec postanowiłem w końcu umyć rower, za co zabierałem się od kilku tygodni, i co...? Najzupełniej przypadkowo akurat na myjce odbywał się serwis, więc odjechałem jak niepyszny. Zaraz, napisałem "przypadkowo"? Hmm... Antoni, ponownie mam dla Ciebie temat. I to nawet z dość dużą dostępnością parówek za winklem :)

Wspomniałem o polach. Zapomniałem jeszcze o eskach i A2-kach, przez które znalezienie kawałka prostej to jak wygrana w totka. A mocny wiat plus moje zmiany kierunku plus jego zmiany kierunku - to się nigdy nie kończy pozytywnie, co widać po wyniku.

Więcej niezwykle zróżnicowanych widoków na Relive.

Znalazłem za to jedną bardzo sympatycznie kojarzącą się nazwę firmy. Jak kiedyś ją przejmę (czyli wracamy do wspomnianego już totka), to skoryguję :)

A tu kształt trasy. Wiem, poleciałem dziś ze skojarzeniem, ale na moje to żabnica. Zmutowana, kwadratowa, może w fazie prenatalnej, ale jest :)



  • DST 53.45km
  • Czas 01:49
  • VAVG 29.42km/h
  • VMAX 52.20km/h
  • Temperatura 27.0°C
  • Podjazdy 148m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Nieparówa!

Niedziela, 5 sierpnia 2018 · dodano: 05.08.2018 | Komentarze 7

Ufff... Sam by się po sobie nie spodziewał, że ucieszę się na silny wiatr, który dziś mi towarzyszył po drodze, oczywiście nie pomagający praktycznie w ogóle przy powrocie i skutecznie torpedujący moje próby wywalczenia jakiegoś przyzwoitego rezultatu. Tym razem jednak zrobił coś dobrego dla ludzkości, a już na pewno dla mojej skromnej osoby - sprowadził chwilowe ochłodzenie. Jeśli oczywiście za takowe uznać "zaledwie" 27 stopni na plusie. Jednak w porównaniu z tym, co przeżywaliśmy przez ostatni tydzień (a i niestety co będziemy przeżywać w przyszłym), było to jak miód na serce. Gorący, ale jednak :)

Trasę wykonałem dziś zachodnią z delikatnymi północnymi inklinacjami: Dębiec - Góczyn - Junikowo - Wysogotowo - Dąbrowa - Sierosław - Więckowice - Fiałkowo - Dpiewo - Palędzie - Gołuski (rozkopano tam połowę drogi i trzeba się poruszać slalomem) - Głuchowo - Komorniki - Plewiska - Poznań. Prócz wiatru atrakcji niewiele, bo ruch znikomy, a pezetowe Sebixy siedzą nad morzem, więc cisza i spokój. Relive tutaj.

Tęskno mi trochę za górami, więc dzisiaj te poznańskie, z okolic Junikowa. W sumie niedaleko znajduje się ulica Jeleniogórska, więc nawet tam pasują :)

Jak zwykle mam opóźnienie z podsumowaniem poprzedniego miesiąca. W lipcu zrobiłem łącznie crossem i szosą 1657 km, ze średnią 28,76 km/h. Z pogodą było różnie, o czym świadczy fakt, że w końcu miałem jednodniową przerwę od kręcenia z powodu deszczu. Generalnie jednak tragedii nie było.


  • DST 56.10km
  • Czas 01:56
  • VAVG 29.02km/h
  • VMAX 50.60km/h
  • Temperatura 28.0°C
  • Podjazdy 197m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Parówa - odcinek ósmy (kórnicko-kibicowski)

Sobota, 4 sierpnia 2018 · dodano: 04.08.2018 | Komentarze 13

Plan na dziś był sprecyzowany - postarać się pokibicować koledze Bitelsowi na trasie IV Kórnickiego Maratonu Turystycznego. To taka impreza towarzyska, gdzie napinanie i ciśnięcie liczy się jakby mniej od sympatycznego towarzystwa oraz fajnej atmosfery, o czym przekonałem się naocznie. Mimo że jestem osobiście niechętny udziałowi moich dwóch kółek w jakimkolwiek zorganizowanym jeżdżeniu, to przyznaję, że tu akurat jest w dechę :)

Problem był jeden - start grupy Pawła o kosmicznej godzinie 7:50 z kórnickiego rynku. Żeby się na nim pojawić, musiałbym ruszyć lekko po szóstej rano, więc ten, tego... Musiałem wymyślić coś innego :) Główka popracowała, spojrzałem na przebieg początku trasy i wykoncypowałem co następuje: ruszę z naprzeciwka i jeśli wszystko dobrze wyliczę, gdzieś plus minus w okolicach Puszczykowa powinniśmy na siebie trafić. Wyjechałem przed ósmą, przejechałem, żeby było szybciej, Luboń koszmarną ulicą Armii Poznań (serdeczne kij ci w oko, kierowco-frustracie, który uwiesiłeś się na klaksonie, informując łapami, że "tu jest ścieżka". No jest,ale kompletnie nie do użytku, więc z miłą chęcią kazałbym ci po niej wykonać rundkę), Puszczykowo, skręciłem w kierunku mostu nad Wartą, wjechałem do Rogalinka i już miałem zamiar zabrać się do wspinania na tamtejszą hopkę, ale najpierw pozdrowiłem mijaną grupę kolarzy... Zaraz zaraz, mignęła mi w niej znajoma twarz, więc szybka nawrotka i po chwili gaworzyłem już sobie z Bitelsem :)

Z sympatyczną grupą przejechałem sobie niespiesznym tempem (czyli niezwykle rozsądnym, jeśli ma się w perspektywie 300 km) w klimacie gadu-gadu, przez moje niemal codzienne rejony w sumie nieco ponad 10 kilometrów, żeby nie łamać regulaminu raczej z tyłu, obok, lub w bezpiecznej odległości z przodu, niż w środku. Miło się gadało, fajnie było spotkać z kolegą z BS i poczuć, że maraton może być na luzie, a nie na spinie. Udało mi się nawet powstrzymać i nie ruszyć ostro za grupą, która nas wyprzedziła (dla mnie nowość, hehe), gdyż miałem plan odprowadzenia Pawła, mieszkańca Łodzi, do... Łodzi. Tej wielkopolskiej oczywiście :) Tam pożegnałem się z ekipą, bo w południe musiałem być w centrum Poznania, życzyłem szerokiej drogi (mam nadzieję, że dadzą radę w tym ukropie - o dziewiątej było ponad 28 stopni) i poleciałem już nieco szybszym tempem (oczywiście pod wiatr, więc nadrobiłem niewiele, na szczęście dziś nie wiał mocno) do domu przez Stęszew, Szreniawę i Komorniki. Zatrzymałem się tylko na chwilę na krajowej piątce,,"podziwiając" to, co z poboczem jest w stanie zrobić kierowca-samobójca (te betonowe zmasakrowane barierki to skutek niedawnego wypadnięcia jednego delikwenta z drogi)...

Mam też dobre info dla tych, którzy pracują w systemie poniedziałek-piątek. Jakby ktoś chciał sobie zamówić nagle sobotę, proszę, podaję numer :)

Fajnie mi się aktywnie kibicowało. KMT to świetna impreza z fajnymi ludźmi i choć zapewne nigdy nie wezmę w niej udziału jako zawodnik, to życzę jej organizatorom wszystkiego najlepszego. Dobra robota. "Mojej" grupie życzę dojechania w całości i miłych wspomnień. Ode mnie jeszcze fotka pamiątkowa, lekko niewyraźna, ale jest :)

A tu Relive.


  • DST 56.10km
  • Czas 01:56
  • VAVG 29.02km/h
  • VMAX 51.80km/h
  • Temperatura 30.0°C
  • Podjazdy 246m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Parówa - odcinek siódmy, krzyżowy

Piątek, 3 sierpnia 2018 · dodano: 03.08.2018 | Komentarze 23

Cholera, to już tydzień tej rzezi, nie chce być inaczej :/

Dzisiaj niby chłodniej, ale jakoś nie bardzo. Męczyłem się tak samo jak ostatnio, lecz w pakiecie dostałem jeszcze sporą (w sumie ponad dwadzieścia kilometrów) rundkę po mieście, z południa na północ i potem jeszcze kawałek pod sam koniec. Co oczywiście oznaczało czerwoną falę. Wydawało mi się też, że samochodów jest znów jakoś więcej, ale może miałem pecha.

Trasa: Dębiec - Górczyn - Grunwald - Jeżyce - Golęcin - Obornicka - Suchy Las - Złotniki - Sobota - Rokietnica - Kiekrz - Starzyny - Kiekrz poznański - Słupska - Przeźmierowo - Wysogotowo - Junikowo - Plewiska - Skórzewo - Dębiec. O tak jak na Relive. A wiatr? Gdy jechałem na północ - północny, po nawrotce - oczywiście południowy.

W Sobocie jak zwykle byłem nie w czas :)

Natomiast na widok poniższego dałem aż za bardzo po hamulcach, bo abstrakt i bezczelność tego tekstu aż mnie zamurował :) Może o to chodziło i autorzy mieliby jednego agnostyka na tym łez padole mniej? :)



  • DST 52.00km
  • Czas 01:49
  • VAVG 28.62km/h
  • VMAX 51.00km/h
  • Temperatura 33.0°C
  • Podjazdy 228m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Parówa - odcinek szósty, bez podtytułu

Czwartek, 2 sierpnia 2018 · dodano: 02.08.2018 | Komentarze 6

No bo na czym tu by się można było wyjątkowym skupić, skoro głównym zajęciem była walka o przetrwanie...? Dziś zaliczyłem chyba najgorętszy z dni "parówkowych", na szczęście bez aż tak ostrego słońca, co lekko łagodziło doznania. Lekki był też wiatr, ale raz, że znów wiał z każdego kierunku, tylko nie takiego, który mógł mi pomóc, dwa, że średnio przyjemne było boksowanie się z nim, bo każdy podmuch zamiast chłodzić, jakby dmuchał we mnie dodatkowym gorącem. Finalnie więc znów za cel postawiłem sobie dojechanie do celu w postaci stałej, a nie płynnej, co poniekąd się udało, choć w mikrym stylu.

Trasa to lekka kombinacja kilku innych, które albo były zawsze za długie, albo za krótkie. Tym razem wyszło mi niemal idealne pięć dyszek z dokładką, jednak jest to wersja jedynie na miesiące "sezonowe", gdyż dwukrotny skrót Laskiem Dębińskim zimą będzie ciężki do zaliczenia. Z Dębca ruszyłem przez wspomnianą oazę zieleni na Starołękę, następnie Krzesiny, Jaryszki, Koninko, Borówiec, Paris-Roubaix do Skrzynek, liźnięcie Kórnika, Mieczewo, Rogalin, Rogalinek, Wiórek, Daszewice, Starołęcka i znów przez Dębinkę do domu. O tak jak na Relive.

Parowałem i cierpiałem nie tylko ja. Nie wiem czy można to uznać za pocieszenie, ale nawet mijani kolarze w wersjach duet+ ledwo powłóczyli nogami. No nic, podobno od jutra ma być MNIEJ UPALNIE. Nie wiem czy skakać po usłyszeniu takiego komunikatu z radości, czy przy okazji szykować szyję pod zawieszony na suficie stryczek :)

Aha, widok wycinanych wszędzie połaci lasów chyba każdemu spowszedniał, więc napotkana po drodze tablica...

...przyniosła mi pomysł na kolejne akcje. Zamiast czepiać się bowiem "morderczych drzew", powinno się zająć masową eksterminacją zwierzyny leśnej, jak wiadomo jeszcze bardziej nieprzewidywalnej (komu nie przeleciał choć raz przez drogę dzik, niech pierwszy rzuci kamieniem). Ewentualnie, żeby wesprzeć sejmowe lobby, można najpierw ją wyłapać (oczywiście nie całą, miłośnicy przyrody z piórkami w kapeluszach i brzuchami utuczonymi na dziczyźnie też muszą mieć przecież chwilę radości), nieco odpicować, a następnie zagazować na odpowiednich fermach w celu przerobienia na futra. Tym samym ziemia stanie się nam jeszcze bardziej poddana. Istna idylla! Co będzie natomiast gdy już nie będzie czego wybijać? Pewnie wybijemy siebie, zgodnie z odwieczną ludzką tradycją i instynktem :)

A sam znak w sumie bardzo potrzebny, choć po tym, jak na moich oczach prawie zderzyłyby się dwa pędzące na siebie, w tym jeden mnie wyprzedzający, samochody - raczej mało skuteczny.