Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Trollking z miasteczka Poznań. Od listopada 2013 przejechałem 206038.55 kilometrów i mniej już nie będzie :) Na pięciu różnych rowerach jeżdżę z prędkością średnią 27.82 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Trollking na last.fm

Archiwum bloga

  • DST 51.30km
  • Czas 02:03
  • VAVG 25.02km/h
  • VMAX 51.50km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • Podjazdy 601m
  • Sprzęt T-rek(s)
  • Aktywność Jazda na rowerze

O upiornym hotelu, czarcie i duszeniu

Sobota, 2 czerwca 2018 · dodano: 02.06.2018 | Komentarze 5

Kolejna spektakularna porażka pogodynek i pogodynków (hmm, nie ma takiego słowa? Toż to seksizm i dyskryminacja!) stała się faktem. I bardzo dobrze, oby jeszcze więcej i więcej takich!

Budząc się kilka razy w nocy obawiałem się najgorszego podczas urlopu, czyli burzy i ulewy. Tymczasem nic takiego, a nawet nad ranem ciemne chmury mieszały się z delikatnymi przebłyskami błękitu. Pomny jednak, że to góry i sytuacja lubi bywać dynamiczna, ruszając o ósmej zabrałem ze sobą do plecaka kurtkę przeciwdeszczową i postanowiłem, że najpierw zaplanuję jakiegoś gluta, coby w razie W się szybko ewakuować.

Za półmetek glutowości służyły dziś Pilchowice, czyli miejsce graniczne pomiędzy Izerami a Górami Kaczwskimi, położone około 15 kilometrów od Jeleniej Góry. Żeby się do nich dostać, trzeba się najpierw ostro wspiąć do Strzyżowca, następnie z niego zjechać i udawać, że się nie pamięta, iż całość trzeba będzie powtórzyć podczas powrotu. Za to gdy już się znajdziemy na miejscu i ukaże nam się rzeka Bóbr…



...i wespniemy się na wielokrotnie już przeze mnie tu opisywaną tamę (dobra niemiecka robota z początku XX wieku, do dziś najwyższa łukowa i kamienna w Polsce) – poczujemy, że życie ma sens (jeśli oczywiście jeszcze o tym nie widzieliśmy).



Zapory nie będę szerzej opisywał, skupię się na pewnym elemencie koło niej, o którym mało kto chyba wie. Gdy znajdziemy się po drugiej stronie, kierując wzdłuż chaszczy, jakiś kilometr szutrową drogą w górę, ukaże się naszym oczom obraz upiornego, opuszczonego hotelu o nazwie (a jak) „Nad Zaporą” - kiedyś zapewne obleganego, dziś mogącego służyć za idealne miejsce do nakręcenia horroru. Trafiłem tu kiedyś przypadkiem podczas zupełnie nierowerowej wycieczki i chciałem dziś w końcu wejść do środka – udało się to częściowo – obszedłem parter, czyli prawdopodobnie recepcję i świetlicę…



...jednak już tymi schodami nie odważyłem się wejść na górę. Albo to moja wyobraźnia, albo słyszałem jakieś trzaski, w każdym razie wolałem dmuchać na zimne, bo duchów i umarłych się nie boję, ale żywych – już bywa, że owszem. Weźmy jednak to na karb troski o pozostawiony rower :)

W każdym razie miejsce jest klimatyczne i niemal całkowicie zapomniane. Uwielbiam takie.

Po powrocie do Pilchowic z radością stwierdziłem, że niebo staje się coraz ładniejsze, skierowałem się więc w kierunku Wlenia, miejsca tak brzydkiego, że aż ładnego :) Jednak po minięciu granicy tego zapyziałego miasteczka postanowiłem zobaczyć dokąd prowadzi kierunkowskaz w prawo. Napisane było, że do Modrzewi, co mówiło mi w sumie niewiele. Jak się okazało warto było, bo czekała nagroda, bo widząc taki napis zawyłem z zachwytu :)

Już wiedziałem, gdzie dziś zawrócę (nie mylić z „nawrócę”). Wspiąłem się jeszcze kilometr i ujrzałem dziwne miejsce, jeszcze jakby w budowie – ów Czart jak się okazało jeszcze nie do końca wyszedł z piekieł, robi podkopy, coś tam kombinuje w ziemi, więc z rzeczy piekielnych ku mojemu smutkowi przyuważyłem jedynie poldka :) No i info o off roadach.

Za to warto było doczłapać kawałek dalej - tam czekał na mnie prawdziwy czarny diabeł :)

Jak się okazało - szatana da się ugłaskać :) Po tym czynie zjechałem w dół i jeszcze zatrzymałem się przy ładnie wyremontowanym pałacu we Wleniu, choć nie on sam przykul mą uwagę, a...

Cóż, chyba wyszedł mi tematycznie ten wyjazd :)

Powrót swoimi śladami, co widać na Relive.

Jutro ma znów padać... Wiem, wiem, już to pisałem. Ale wolę zrobić to ponownie, może dzięki temu będzie jednak sucho? :)
Kategoria Góry



Komentarze
Trollking
| 21:28 niedziela, 3 czerwca 2018 | linkuj Huann - planowałem przewyższenia na poziomie 666 metrów, ale ciut zabrakło :)

Bitels - no bo... jestem u siebie. W sumie mam dwa swoje miejsca na ziemi :)

Ania - ale który szatan? :)

Lapec - ano faktycznie, mają PKP z perspektywami :) A duchy? Jakby były groźne, to byśmy o tym się pewnie przeonali. Póki co wiemy jedynie, że największym zagrożeniem dla nas są inni "my".
Lapec
| 19:16 niedziela, 3 czerwca 2018 | linkuj Heh, Wleń :D Kumpel ma tam rodzinę i opisuję okolicę. Ostatnio jakieś cztery wpisy zrobił w połowie maja, brawa za dworzec PKP :D

Co do spraw dusznych, duchowych? (mniejsza o to) to fakt, nigdy nie boimy się że jesteśmy gdzieś sami, bardziej przerażające jest jak gdzieś ... nie jesteśmy sami ;)

PS: dzięki za pokazanie Bobra :D
anka88
| 18:38 niedziela, 3 czerwca 2018 | linkuj No to postraszyłeś drugą częścią fotek :). Nie wiem czy szatan nie jest za skromny? :)
Bitels
| 16:36 niedziela, 3 czerwca 2018 | linkuj Widać, że czujesz się tam jak u siebie.
huann
| 21:38 sobota, 2 czerwca 2018 | linkuj Tam do Czarta - mimo duchoty;) - piekielnie interesująca WYCIE-czka!
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa jazyc
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]