Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Trollking z miasteczka Poznań. Mam przejechane 209489.40 kilometrów w tym 4.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 27.79 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 701166 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Trollking.bikestats.pl

Archiwum bloga

Górrrrrki - wróciłem! :)

Czwartek, 11 sierpnia 2016 · dodano: 11.08.2016 | Komentarze 2

Znów brak czasu na wpis o rozsądnej porze, ale tym razem z powodu drugiej, zaległej części urlopu. Na taki brak czasu chętnie się zgadzam :)

Magicznym sposobem jestem już w Sudetach, wczoraj jeszcze kręcąc po Wielkopolsce, a tydzień temu po nadmorskich ścieżynkach. Mimo więc pewnej przerwy w wolności od roboty, uznaję tegoroczny sierpień już wstępnie za wyjazdowo-rowerowo udany. Mimo że rower, którym dziś kręciłem powinien znajdować się w muzeum techniki, a nie pod moim tyłkiem. Łatwiej wymienić bowiem w nim elementy, które nie trzeszczą, skrzypią lub potencjalnie mogą odpaść niż te, które nie mają takich zapędów :)

Do tego rozwaliła mi się pompka, więc pierwszym z kierunków po wyruszeniu była jedna z jeleniogórskich stacji benzynowych, na której zapoznałem się bliżej z możliwościami pana kompresora. Całkiem sporymi, do tego ze zdziwieniem znalazłem na nim informację, że w dziale zakupowym można nabyć, specjalnie dla cyklistów, przejściówki do innych rodzajów wentyli niż te samochodowe. No proszę, świat jednak idzie do przodu.

Gdy już byłem tam gdzie byłem wjechałem sobie na pobliski wiadukt i zrobiłem focię centrum mojego rodzinnego miasta. Które chyba jest ładne, no nie? A przynajmniej ładnie położone? :)

Potem już zacząłem się mordować wytyczonym przy ostatnim pobycie szlakiem, z którego jestem naprawdę dumny, bo pięć dyszek prowadzi nie po jakichś komercyjnych rejonach, a po mało znanych wiochach i zadupiach. Co nie znaczy, że mniej uroczych.

Na początku wspinaczki pod pierwszą solidną górę, czyli szczyt Siedlęcina, stwierdziłem, że nikt tak ja nie potrafi napełnić bidonu napojem aż do najwyższej krawędzi, starannie zakręcić, by finalnie... zostawić go w domu. Brawo ja. Na szczęście było na tyle rześko o tej 8:30 rano, że obeszło się bez. W Pasieczniku, zaraz za kościołem, mało znaną drogą skręciłem w kierunku na Janice, gdzie zacząłem kolejną wspinaczkę, mijając miedzy innymi oddaloną od cywilizacji osadę Franciszkanów. Tym samym kontemplując, a i kątem plując od czasu do czasu, zacnym afsaltem dotarłem do Rębiszowa, zaliczając pauzę na punkcie widokowym, jak zwykle usyfionym przez Szanownych Rodaków.




Stamtąd, wciąż katując Sapkowskiego, tym razem "Chrzest ognia", wspinałem się i zjeżdżałem dróżkami przez Proszową i Kwieciszowice, aż dotarłem do dwóch pań na "k". Czyli Małej, a potem Starej Kamienicy. Skąd myk i znów główną trasą połknąłem Siedlęcin i zjazd do Jeleniej, gdzie prawie bym się rozpędził do sześciu dych, ale nie chciałem mieć swojego pomnika i w przeciwieństwie do pewnego anonimowego Tupolewa nie szarżowałem swoim :)

Oj, brakowało mi tych górek, zjazdów, podjazdów, a także świadomie wybranego tempa, przy którym tutejsze ślimaki patrzyły na mnie z wyższością. Lubię to :)





Komentarze
Trollking
| 21:56 sobota, 13 sierpnia 2016 | linkuj Nie miałem serca motywować kontuzjowanego kolegę :) a i czasu na dłuższe eskapady, bo rower jest tu wycinkiem. Coś czuję, że kiedyś nadrobimy :)
Walery
| 22:20 czwartek, 11 sierpnia 2016 | linkuj Było dać znać, to wpadłbym :)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa nycha
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]